Wiadome, że limit dalej jest niespełniony, ale ja nie o tym.
Z racji tego, że widzę, że Wasze komentowanie jest coraz bardziej wymuszone, stwierdziłam, że ta historia Was już znudziła. Dlatego też raczej na pewno nie zrobię drugiej części, a przynajmniej nie pokażę jej wszystkim. Dlatego też proponuję, żeby każdy STAŁY komentator (nowych czytelników nie mam na myśli) założył sobie konto, o ile takowego nie ma.
Jeśli już postanowię rozwinąć historię i zawirowania sercowe Ann, zrobię to na zablokowanym blogu. I wtedy też zaproszę tam te osoby, które kojarzę.
Tymczasem albo zrobię sobie przerwę od bloggera i poświęcę się pisaniu do szuflady, dopracowując resztę moich opowiadań, albo na zawsze zniknę:) Jak wiecie, albo i nie wiecie, jestem od dawna dorosła i nie mam czasu na pisanie, tak jak kiedyś, ani sił jak dawniej.
Tę notkę piszę tylko dlatego, żeby Was uprzedzić, że nie macie po co się nastawiać z LHEO i snuć, co tam się wydarzy, bo moją końcówką na pewno będziecie nieusatysfakcjonowani.
Chciałam skończyć bloga w rok, nie wyszło mi, więc tym bardziej nie będę go jeszcze bardziej przedłużać.
To na tyle...