wtorek, 9 czerwca 2015

Mała odskocznia- ONESHOT!!!

Dziś notka wyjątkowo na początku, ale będzie krótko. Na lheo dalej brakuje komentarzy, ale dla wiernych komentatorek mam taki mały bonus. UPRZEDZAM, TO NIE JA JESTEM AUTORKĄ!!! Napisała to moja kochana etheral magic♥♥♥. Postanowiła dla mnie stworzyć takie małe dzieło, ze mną w roli głównej:D (dlatego bohaterka taka crazy). Kto jest drugim bohaterem, to pominę, bo dalej brak mi słów. Chyba wszyscy już wiedzą, kogo tak wybitnie hejtuję, prawda? Wracając, etheral magic odwaliła kawał dobrej roboty i postanowiłam pokazać jej talent światu. Cieszcie się i korzystajcie. I już nawet ten koniec przeżyję:P Drobne literówki olejcie, bo jesteśmy za leniwe na sprawdzanie.
**************

Był późny wieczór. Na ulicach zachodniej dzielnicy ziało pustkami i gdyby nie zapalone latarnie, można by uznać, że nikt tu nie mieszka. Miało się niemal wrażenie, że miasto zostało zaczarowane. Gdzieniegdzie walały się odłamki potłuczonych butelek po piwie, stare gazety a nawet ogryzki po jabłkach.
Nagle w jednym z zaułków, dwóch, mocno umięśnionych, wysokich mężczyzn, wyprowadziło z pubu, przeklinającą, mocno umalowaną, dwudziestoletnią kobietę. Miała ciemnobrązowe, nastroszone włosy z kolorowymi pasemkami. W każdym uchu można było zauważyć po kilka czarnych kolczyków w kształcie czaszek. Ubrana była ciemne, podarte dżinsy, siateczkową koszulkę, czarną bokserkę i kamizelkę z przypinkami. Na odsłoniętych ramionach widniało wiele zadrapań i siniaków. Wyglądała, jakby dosłownie parę minut temu wdała się w porządną bójkę.
Mężczyźni pchnęli ją na ziemie. Chwilę później jeden z nich powiedział:
- Mówiłem ci ostatnim razem, żebyś na niego uważała. Lepiej tu więcej nie przychodź.
Drzwi do pubu zamknęły się z trzaskiem. Dziewczyna została sama. Podniosła się z jękiem i splunęła na ziemię.
- Idioci – mruknęła i ruszyła w kierunku mieszkania.
Mimo cienkich ubrań, nie przeszkadzał jej chłodny wiatr. Potrzebowała ochłonąć i wyciszyć emocje ostatniej godziny.
Po drodze rozmyślała o tym, co zaszło. Miała zakończyć umowę z dilerem. Po raz kolejny… za każdym razem chciał czegoś nowego. Grał nieczysto. Miał na nią haka i nie pozwalał jej odejść, mimo że zawsze się ze wszystkiego wywiązywała. Był jedynym facetem, który się jej nie bał i nie mogła się od niego uwolnić. Doprowadzało ją to do szału. Nienawidziła, gdy nie mogła sobie z czymś poradzić.
Wsiadła do podjeżdżającego autobusu i pół godziny później była na miejscu. Wspięła się na dziesiąte piętro i skręciła w korytarz prowadzący do jej mieszkania. Była zbyt rozkojarzona, żeby zapalić światło. Szła więc w mroku.
Nagle na końcu ciemnego holu zauważyła żarzącą się końcówkę papierosa. Sądząc po sylwetce, był to mężczyzna. Nie zwalniając kroku, dziewczyna wyciągnęła zza paska nóż i schowała go za plecami. Zbliżyła się do nieznajomego i ze zmrużonymi oczami przyjrzała mu się.
- Andy? Co ty tu robisz, kretynie? – westchnęła, podnosząc oczy ku niebu. – Czego znowu ode mnie chcecie? – warknęła po chwili ciszy.
- Skąd pomysł, że musimy czegoś od ciebie chcieć? – zapytał chłopak, kuląc się nieznacznie w sobie. Zawsze budziła w nim strach.
- Bo nie jestem idiotką – to mówiąc weszła do mieszkania, zostawiając uchylone drzwi.
- Boże! Co ci się stało?! – zawołał Andy z przerażeniem. Dopiero przy zapalonym świetle zauważył rany na rękach dziewczyny.
- Schlebiasz mi, ale nie jestem Bogiem.
Wyciągnęła z lodówki dwa piwa i postawiła na stole.
- Dev, nie żartuj…
- Wal, póki mam cierpliwość – warknęła, olewając słowa kolegi.
Andy usiadł przy stole i zaczął bawić się zimną butelką. Był cały spięty i widać było, że nie miał ochoty znajdować się w towarzystwie Deviny. Od pierwszego spotkania za sobą nie przepadali. Mimo to jego przyjaciele zawsze znajdowali sposób, żeby to on musiał odwalać czarną robotę. Chłopak skrzywił się na wspomnienie dzisiejszej rozmowy.
- Może Dev nam pomoże? – podrzucił pomysł Ashley.
- Dobrze główkujesz – podłapał Jake.
- No to postanowione, Andy pójdzie dzisiaj załatwić z nią wszystko –wtrącił się Jinxx.
- Dlaczego ja? – oburzył się Andy. – Dobrze wiecie, że jej nie lubię…
- Bo ty jako jedyny skończyłeś już nagrywać swoją część – powiedział Jake.
- No i błagam cię – wtrącił Ashley, podśmiewając się pod nosem. – Chyba mi nie powiesz, że boisz się dwudziestoletniej laski.
- Oczywiście, że nie – obruszył się. – Ale…
- No już. Nie marudź i idź, my musimy tu skończyć gitary.
- Wielkie dzięki – mruknął pod nosem Biersack, kiedy Jake wypchnął go za drzwi studia.
- Halo! Ziemia do debila! – zawołała Dev, machając ręką przed oczami swojego gościa.
- Sory, zamyśliłem się.
- Dżizas gościu, ogranicz prochy, albo zmień dilera, bo te coś nie grają.
Andy zacisnął tylko szczękę.
- Chłopaki kazali mi przyjść, żebym Cię poprosił o pomoc…
- Daruj sobie wstępy, do rzeczy. Mam dzisiaj naprawdę mało cierpliwości.
- Yyy… tak… więc potrzebujemy twojej pomocy przy efektach na koncercie i z Thomasem…
- To on jeszcze żyje po ostatnim spotkaniu ze mną?! Nie wierzę, że odważył się postawić nogę w waszym studiu! - w jej oczach można było zobaczyć tylko czystą furię.
- Znowu się pruje o umowę i eskapady Chrisa i Asha – burknął Andy.
- Ten facet aż się prosi o porządny wpierdol – to mówiąc, wbiła nóż, który przez cały czas trzymała w ręce, w stół.
Chłopak spojrzał na nią z przerażeniem.
- Tylko nie narób w majty – Devina przewróciła oczami. – Przecież ci nic nie zrobię.
- Czasami w to wątpię… - mruknął pod nosem , ale widząc wzrok dziewczyny dodał na głos. – To jak? Pomożesz nam?
- Taa… i tak nie mam nic ciekawszego do roboty akurat. Przyjdę do was jutro. Będziecie w studio?
- Tak – odpowiedział chłopak z ulgą.
- No to zmykaj stąd już, muszę odpocząć.
Dziewczyna wstała i szybkim krokiem skierowała się do łazienki. Nie zamartwiała się odprowadzaniem gościa do drzwi. Wiedziała, że zaraz zwymiotuje. Zawsze tak reagowała po bijatykach albo nieudanych negocjacjach. Ostatkami sił powstrzymała swoje ciało przed konwulsjami, dopóki nie usłyszała zamykających się za Biersackiem drzwi do mieszkania.

*następnego dnia*

Całe Black Veil Brides siedziało stłoczone w sali nagraniowej. Byli już po kilku godzinach żmudnej pracy przy konsoli, nagrywając poszczególne partie gitar. Mimo chwili wytchnienia, jaką dał im ich szef, wychodząc na zebranie, w pokoju panowała cisza. Wszyscy byli zmęczeni upałem i napięciem, jakie ostatnio panowało w studio.
- Ej! Czy to nie Thomas? – powiedział w pewnym momencie Jake, wskazując okno.
- Gdzie? – Chris podbiegł szybko do kolegi i wyjrzał na dwór. – Ej ludzie, on ma racje!
Wszyscy zbiegli się do okna i przyglądali się jak facet od koncertów kuśtyka w stronę samochodu.
- Co mu się stało? – zdziwił się Jinxx.
- Miał spotkanie pierwszego stopnia ze schodami.
Na dźwięk głosu dziewczyny wszyscy, jak na zawołanie, spojrzeli na wejście do pokoju. Devina stała z założonymi rękami, opierając się o framugę drzwi. Na jej ustach igrał półuśmiech. Jak na dziewczynę, która chwilę wcześniej kłóciła się z asystentem jakiejś muzycznej szychy, aż za bardzo promieniała radością. Ale im to nie przeszkadzało.
- Dev! – zawołał Ash i przytulił koleżankę na powitanie. – Nie mówiłaś, że już przyszłaś.
- Lubię robić niespodzianki – odpowiedziała, wykręcając się z uścisku i siadając na fotelu przy konsoli.
Andy musiał przyznać, że miała niesamowitą figurę i styl. Była ubrana w postrzępione, dżinsowe szorty, czarną koszulkę z czaszką, czerwoną koszulę w kratę i podarte rajstopy. Do tego założyła piętnastodziurkowe glany i mnóstwo bransoletek. Włosy jak zawsze miała w nieładzie. Chłopak zastanawiał się, czy w ogóle je rozczesywała.
- Cieszę się, że przyszłaś – rzucił Jake.
- Nie wątpię. Beze mnie przecież sobie nie poradzicie – dziewczyna chwyciła stojące na stole piwo i zaczęła pić.
- To było moje – mruknął Andy.
- Już nie jest – odbiła pałeczkę Dev.
Chłopak w odpowiedzi tylko zmarszczył brwi i powiedział:
- Idę zapalić.
Nie mógł z nią wytrzymać w jednym pokoju. Cholernie działała mu na nerwy. Zachowywała się jak pani wszechświata. Może nie nienawidził jej, ale zdecydowanie wolał trzymać się od niej z daleka. Zdawał sobie również sprawę z tego, że była od niego silniejsza i sprytniejsza. Bez trudu powaliłaby go na ziemię. Mógł się przyznać: przerażała go i nie potrafił jej się postawić.
Kiedy wracał do budynku modlił się, żeby Dev nie było już z chłopakami. (A najlepiej, żeby zniknęła z powierzchni Ziemi.)
Wszedł ostrożnie do pokoju i rozejrzał uważnie.
- Gdzie ona jest? – zapytał.
- Pojechała do klubu, w którym dzisiaj występujemy – odparł CC, leżąc z zamkniętymi oczami na kanapie.
Andy odetchnął z ulgą. Dopiero teraz poczuł jak bardzo miał napięte mięśnie.
- O! Wróciłeś – powiedział Ashley, wchodząc do pokoju z Jake’iem. – Dev powiedziała, że masz przyjechać do klubu, jak tylko przestaniesz stroić fochy.
- Czemu ty nie możesz pojechać? – warknął zirytowany chłopak.
- Poprosiła, żebyś ty przyjechał – wzruszył ramionami Purdy.
- A co ja jestem? Pies? Czy ona myśli, że będę na każde jej skinienie?! – zaczął się bulwersować Andy.
- Jesteś głupszy od psa Andyś – zaświergotał Chris.
- Wal się Coma!
- Ludzie! Dajcie spokój. Biersack, ogarnij dupę i jedź do niej, nie zje cię przecież. Naprawdę nie rozumiem Twojej awersji do niej. Jest całkiem spoko dziewczyną – wciął się Jinxx.
Chłopak bez słowa chwycił swoją skórzaną kurtkę oraz kluczyki od samochodu i wyszedł z budynku.
- Dlaczego to ja zawsze muszę jeździć i wszystko z nią załatwiać? Dlaczego Ashley nie mógł jechać? Przecież uwielbia Dev – gorączkował się w myślach.
Nawet nie zauważył, kiedy dojechał na miejsce.
- Mam nadzieję, że to coś sensownego – pomyślał, kiedy przekroczył próg klubu.
Jego zmysły zalała fala bodźców. Czuł zapach papierosów i alkoholu połączonych z duchotą podziemnych lokali. Z głośników sączyła się przyciszona, dyskotekowa muzyka, która sprawiała, że Andy miał ochotę jak najszybciej stamtąd uciec. Nie znosił tego typu muzyki, męczyła go.
Gdy ją zauważył, cała pewność siebie nagle go opuściła. Cały się spiął, jak przed wizytą u dentysty.
- Chciałaś, żebym przyjechał – powiedział dziwnie cienkim głosem, stając parę kroków od Dev.
- Tak, potrzebuję twojej pomocy i paru podpisów jako lidera zespołu. No wiesz, jakieś zgody i inne duperele – powiedziała niedbale, montując coś przy scenie.
- Nie mogę tego zrobić przed koncertem? – jęknął chłopak.
- Jak widać nie. Nie marudź, to zajmie najwyżej kwadrans.
- Taaa jasne… to zawsze trwa dłużej niż kwadrans – mruknął niezadowolony.
- Kochany, ja tutaj jestem, nie zajmą ci więcej czasu niż kwadrans – zaświergotała beztrosko, przewracając oczy.
- Kochany? – Andy uniósł brwi ze zdziwienia.
- Wolisz „Debilu”? – odbiła pałeczkę dziewczyna.
- Z twoich ust? Sam nie wiem… za tym „kochanym” coś się na pewno kryje – skrzywił się Biersack.
- Posłuchaj! – uniosła się Dev. – Nie oczerniaj mnie za każdym razem! Staram się być miła! – to mówiąc wrzuciła narzędzia do skrzynki i ruszyła w stronę swojej torebki.
- Yym… - Andy’ego zamurowało. Nie sądził, że ta dziewczyna może starać się być miła, z drugiej strony, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie kłamie. – Sory?
- Wal się z tym swoim „sory”, a teraz rusz tę chudą dupę i mi pomóż – warknęła Devina.
Przez kolejne dwie godziny uwijali się razem, załatwiając różne rzeczy. Chłopak ze zdziwieniem musiał przyznać, że dobrze mu się pracowało z Dev. Nie powiedziałby tego kumplom, ale chyba zaczynał ją lubić. Ta nieoczekiwana myśl wywołała w nim straszne poruszenie. Zaskoczony mruknął tylko, że idzie na papierosa i zniknął.
Devina w tym czasie podłączyła ostatnie instalacje od sztucznych ogni przy scenie. Zastanawiała się nad wszystkim, co się wydarzyło. Od zawsze lubiła Biersacka. Fakt, był ciapowatą kluską, ale miał w sobie coś, że miało się ochotę z nim porozmawiać. Mimo wszystko nigdy nie potrafiła być dla niego miła. Bała się ponownego zranienia, wolała nie ryzykować. Nie lubiła przywiązywać się do ludzi i wpuszczać ich do swojego świata. Nie wierzyła ani w związki, ani w miłość. Uważała takie uczucia za słabość. A ona przecież była silna i niezależna. Nie potrzebowała żadnego gościa, który by jej mówił, co, gdzie i kiedy ma robić.
Prychnęła i odegnała od siebie ponure myśli. Kiedy już oczyściła umysł, poszła szukać Andy’ego. Znalazła go dopiero po piętnastu minutach. Siedział zamyślony pod schodami pożarowymi należącymi do kamienicy przyległej do klubu, w którym spędzili kilka ostatnich godzin.
- Jak długo można palić jednego papierosa? Zgubiłeś się w próżni swojego ptasiego móżdżka? – warknęła.
Chłopak zmarszczył brwi i wycedził przez zęby:
- Potrzebowałem chwili prywatności, ale jak widać nawet tak prostej rzeczy nie umiesz pojąć.
- Sugerujesz, że jestem tępa czy głupia? – odbiła pałeczkę.
- Niczego nie sugeruję, mówię, że nie masz uczuć i jesteś zimną suką – odparł głosem pozbawionym emocji.
Dev wciągnęła ze świstem powietrze. Niewiele myśląc, wyciągnęła go za koszulę spod schodów i wpiła się w jego usta. Pocałunek nie trwał długo, ale zdążył sprawić, że cały jej świat obrócił się o 180 stopni. Nagle zdała sobie sprawę, że pragnie tego chłopaka i nigdy nie będzie jej dane go mieć
- Masz rację, jestem zimną suką – to mówiąc, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę klubu, zostawiając Andy’ego z rozdziawioną buzią.
Wściekła wparowała na scenę i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Obiecała sobie przy okazji, że nigdy więcej nie zrobi niczego dla tego zespołu. A przynajmniej nie za darmo. Za długo się z nimi cackała i zbyt dużo emocji kosztowałoby ją kolejne spotkanie z tą ciapą.
Wychodząc minęła się bez słowa z Biersackiem. Próbował ją zatrzymać, ale pokazała mu tylko środkowy palec i wsiadła na swój motor. Resztę wieczoru spędziła w swoim mieszkaniu. Była zbyt zirytowana przez tego kretyna. Nie potrafiła już udawać, że te wszystkie słowa jej nie dotykają. Mimo wszystko nadal miała uczucia. Nikt o tym nie wiedział, ale każde wydarzenie przeżywała głęboko w sobie, nie pozwalając emocjom wyjść na światło dzienne. Musiała być silna. To jedyna rzecz, jakiej nauczył ją ojciec przed śmiercią.

~ Andy ~
Czekając na występ, chłopak zastanawiał się nad tym, co wydarzyło się w klubie. Miał przeczucie, że z Dev jest coś nie tak. Zachowywała się dziwnie i momentami zachowywała się jak na haju. Ale podczas wszystkich rozmów podkreślała swoją nienawiść do narkotyków i używek.
Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Najchętniej by o tym zapomniał. Mimo wszystko nie chciał mieszać się w nic z Deviną. Nadal go odstraszała i irytowała swoim zachowaniem.
Rozmyślania przerwał mu Jake.
- Za dwie minuty wychodzimy na scenę – powiedział, kładąc rękę na ramieniu Biersacka.
***
Było już dobrze po północy, kiedy Andy miał wreszcie chwilę dla siebie i zasiadł przed telewiorem z butelką piwa w ręce. Włączył jakiś i film i już chciał pociągnąć łyk napoju, kiedy zauważył, że ma nieodebraną wiadomość. Chłopak westchnął ciężko, ale chwycił komórkę i ją odczytał:
Przyjedź do mnie…. proszę”
To była Devina. Andy zmarszczył brwi. Nigdy do niego nie pisała. Musiało się coś stać. Inaczej nie wysłała by mu tej prośby. Spojrzał tęsknie w stronę telewizora, ale chwilę później siedział już w swoim samochodzie. Droga nie zajęła mu wiele czasu. Dziewczyna mieszkała tylko kilka przecznic od niego. Gdy już był na miejscu, wspiął się na dziesiąte piętro. Drzwi do mieszkania Dev były uchylone. Zaniepokojony przyspieszył kroku i wszedł do środka. To, co zobaczył, przeraziło go. Wszędzie walały się jakieś przedmioty. Szafy były poprzewracane, a zasłony podarte. Wszystko to wyglądało, jakby ktoś się włamał i szukał czegoś, na czym mu bardzo bardzo zależało.
Chłopak przeczesał pomieszczenie wzrokiem, ale nigdzie nie zauważył Deviny.

~ Devina ~
- Andy? – chłopak usłyszał wątły głos od strony kuchni.
Czym prędzej skierował się w tamtą stronę. Znalazł ją na podłodze za stołem.
- Andy… - wyszeptała Dev.
- Tak? – wychrypiał.
- Ja… ja… - pierwszy raz Biersack był świadkiem jej zakłopotania. Zawsze była taka pewna siebie i wiedziała, co powiedzieć. Ale nie tym razem.
- Tak?
- Ja… się w tobie zakochałam – oczy dziewczyny były wielkie z przerażenia i strachu, po chwili wypłynęło z nich parę łez.
- To niemożliwe – powiedział zdziwiony.
- Kocham cię – powtórzyła bezradnie.
Andy podszedł powoli do Dev i przesunął dłonią po jej policzku.
- Ja ciebie też kocham. Już od tak dawna – szepnął przybliżając swoją twarz do jej.
Po chwili ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Ale dziewczyna coraz mniej czuła. Wszystko zaczęło jej się zlewać w czerń. Dotyk Biersacka przychodził jakby z opóźnieniem. Nie wiedząc, co się dzieje, próbowała wtulić się w niego jak najmocniej. Jednak wszystko było coraz bardziej rozmyte, a uczucia i wszelkie bodźce, jakby oddalały się od niej. Czuła się, jakby ktoś otulał ją coraz to kolejną warstwą folii bąbelkowej. Traciła orientację, ale nie bała się. Czuła błogość.

~ Andy ~
Dopiero po chwili ją zauważył. Czym prędzej skierował się w tamtą stronę. Znalazł ją na podłodze za stołem w kuchni. Siedziała wśród pustych butelek po wódce i opakowań po jakichś lekarstwach. Przerażony podszedł bliżej. Dev poruszyła ustami, jakby coś mówiła.
- Ej! Dziewczyno! Nie wygłupiaj się! Ile tego wzięłaś? – zawołał.
Kiedy nie uzyskał odpowiedzi, delikatnie nią potrząsnął. Była zimna. Trzęsącymi się dłońmi sprawdził jej puls. Jej serce już prawie nie biło.
Spanikowany zadzwonił po karetkę. Nie wiedział, co ma robić. Był przerażony. Siedział na podłodze, trzymając na kolanach głowę dziewczyny i gładził ją po włosach oraz bladym jak kreda policzku. Czuł się jak w transie.

Po około kwadransie usłyszał syreny. Pomoc nadjeżdżała, ale on wiedział, że jest już za późno...
*********
Limitu tutaj nie ma, ale liczę na Was i Wasze opinie, bo autorka lubi mnie wkurzać tekstami, że nie umie pisać...

13 komentarzy:

  1. Powiem tak, jak na takie krótsze opowiadanie, to naprawdę jest bardzo fajne, miło i przyjemnie się czyta. Nie ma bezsensownego tekstu, wszystko jest ładnie poskładanie i wielki plus za to. :) Powiedz tej dziewczynie , że ma talent. :) Bo nawet z gdy czytasz takie dłuższe ff dajmy przykład na wattpadzie to tam po prostu ładu i składu nie ma. A tu nawet w takim krótszym jest bardzo ciekawie. Chętnie przeczytałabym jeszcze coś napisanego przez nią. Serdecznie pozdrowienia dla Ciebie i autorki opowiadania! :) ~ Rose.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tylko jedno do powiedzenia: ZAJEBISTE.
    I ♡ UNICORNS

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze noooo szkoda że to oneshot czy jak to tam się pisze. Bardzo mi się podoba i jak na takie krótkie jest bardzo sensownie i ciekawie napisane. Końcówka mnie wzruszyła. Jakoś ogólnie jestem ostatnio bardzo rozchwiana emocjonalnie...no trudno ;) Jeszcze raz. OPOWIADANIE ZAJEBISTE I Z CHECIĄ PRZECZYTAŁABYM INNE.
    My nightmare

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie opowiadanie naprawdę fajne i chętnie poczytałabym dalej :P Do autorki : masz talent, fajnie i miło się to czyta, nie piszesz bez sensu jak to się czasami zdarza. Może nie mam jakichś podstaw do ocenianie bo sama nie pisze, ale przeczytalam juz baardzo duzo opowiadań i sądzę, że powinnaś pisać bo miło się to czyta i zaciekawiasz dziewczyno :D jeszcze do tego BVB :D // Maddie

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga autorko, więcej wiary w siebie! :) Umiesz pisać i to lepiej niż Ci się wydaje.
    Jak ja lubię oneshoty <3 A szczególnie takie, które od początku zaciekawiają i zaskakują.
    Andy to ciota, ale to było takie urocze :') Za to końcówka... dlaczeeemu ;__; Chociaż szczerze mówiąc bardziej mi tu pasuje niż przesłodzony happy end, nawet jeśli łamie serduszko (zakładając, że ktoś je ma, ale...nieważne).
    Podsumowując: pisz konieczne, trening czyni mistrza, a poza tym ja bardzo chętnie coś Twojego autorstwa jeszcze poczytam :)

    Pozdrowienia dla Was obu ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, a już się miałam pytać czy będzie dalszy ciąg tego one shota, a tu takie smutne zakończenie... Czy tylko mi DEVINA skojarzyła się od DEVIANTA? Dlatego przypuszczałam że to Purdy jest tym najbardziej znienawidzonym :P Super opowiadanko <3 Proszę o więcej takich one shotów :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo wszystkim dziękuję za komentarze. Nawet nie wiecie, jaką sprawiłyście mi radość 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej jest świetny! Szkoda, że tak szybko się skończył. :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Hiyay! Może mnie jeszcze pamiętasz! Otóż tak sobie czytałam i przeraziłam się, że „O nie co z Ann i Ashem i wszystkim?! I zaczęłam się zastanawiać, czy poprzednie opowiadanie już zostawiłaś i takie "O nie nie nie to moja wina". I załamana dokończyłam czytać *do tego wrócę* i nie mogłam w to uwierzyć, bo jak na opowiadanie to jakoś za szybko się w sobie zakochali i jakoś wszystko tak szybko. I już miałam przewinąć do pisania komentarza, ale zauważyłam, że notka ma nazwę „Oneshot” i pomyślałam *zdecydowanie za dużo (nie)myślę*, że „jak to oneshot skoro oni tu się nawet nie tego?!”. I już zaczęłam spisywać te moje złote myśli w komentarzu, ale cos mnie natchnęło i przewinęłam jeszcze raz do góry i zauważyłam, że jakimś cudem kompletnie ominęłam ten wpis na górze *no coment here* i odetchnęłam z ulgą… Swoją drogą, to ethereal magic… wow. Masz talent, księżniczko! Uważam, że taki akurat! Nie ma niczego za dużo ani niczego za mało. Takie dzieło idealne! Na na na! Oczekuję więcej Oneshotów, bo tak. PS: po groźności bohaterki widać, że kolegujesz się z Ann, ale *o ile to przeczytasz* ciii nie mów jej, bo mnie zabije… Pisanie tego pod jej wpisem na jej blogu takie ryzykowne, wiem.
    Ann! Moja Ty czarodziejko nienawidząca biednego Asha (właściwie to sama nie wiem za co)! Szczerze mówiąc, to bałam się nawet nacisnąć na okienko do wpisania komentarza, bo mnie zjesz. Nawet mi się śniłaś! I zabrałaś mi moje stokrotkowe skarpetki *moje ulubione* i na moich oczach je porozcinałaś nożyczkami z takim nikczemnym uśmiechem na ustach! JAK MOGŁAŚ?!?!?! Ten sen był taki nieksiężniczkowy! I pierwsze co zrobiłam po obudzeniu się, to poszłam do szafki szukać skarpetek i pani dorocia była na mnie zła za to, że nawet się nie przywitałam, tylko od razu „Gdzie są moje stokrotkowe skarpetki?????” W sensie wiesz… serio tak zrobiłam… Koniec. Yaaay! Ale miło jest tu wrócić! Ann taka dorosła Ash taki… Ashowy i to wszystko takie yay! Ok. Rozpisałam się, a miało być tylko parę zdań. Ok. No to CZEKAM NA ROZDZIAŁ!
    Na na na księżniczkowych snów z różowym brokatem i pisz szybko czekam jestem wróciłam nie zabijaj proszę moja Ty kochana!
    Xoxo *pewnie Ci się już przejadłam, ale* - Whiteblood

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAAA WRÓCIŁAŚ WRESZCIE! Kocham Cię❤ Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę. Ostatnio wszystkim się śnię. I jak Devina miała być łagodna, skoro jest mną? Ja nawet u Ciebie jestem złośliwa haha. I nigdy bym nie ruszyła Twoich stokrotkowych skarpetek, bo jeszcze Ty byś zabrała mi moją ukochaną bluzę. Co do bloga, to limitu nie ma, więc nie dodaję póki co. Jejku, umarłam i jestem w mojej krainie marzeń. Muszę ochłonąć, to za wiele...

      Usuń
  12. Bardzo fajne :D Naprawdę mi się spodobało!
    Smutne ale bardzo ładnie opisane :D

    OdpowiedzUsuń