Perspektywa Ann
Patrzyłam na przerażone miny
chłopaków, na wieść, że mają nas odwiedzić rodzice Sammi.
-Ale
to jeszcze nie wszystko.- burknął Jinxx. Widziałam po Ash'u, że
skamieniał.
-Dobra kurwa!
Powiedzcie to raz, a porządnie, zanim mnie coś trafi!- zirytowałam
się.
-Okej.- westchnął
CC. -To ja wyjaśnię. Więc zrobiliśmy sobie tą imprezę. Wiesz,
jak to jest. Było kilka dziewczyn, oczywiście do niczego nie
doszło. Za bardzo się narąbaliśmy. Rano obudziła nas wizyta
rodziców Sam. Zastali tutaj totalny burdel i nas skacowanych,
zbierających zwłoki z podłogi. Jakby tego było mało, okazało
się, że Ash dalej imprezował. Wtoczył się do salonu prawie nagi
z dwiema blondynami, uwieszonymi na jego szyi. W stanie dość mocno
nietrzeźwym. Zlustrował mamę Sammi, stwierdzając, że niezła z
niej dupa i mogą się zabawić wszyscy razem. Na jej oburzenie,
powiedział, że taki stary moher powinien się cieszyć, że jeszcze
takowe propozycje dostaje. Mało nie oberwał wtedy od ojca Sam.
-Czekaj! Najebałeś
się i proponowałeś mamie Sammi seks, a potem ją zwyzywałeś?-
wyliczałam. Następnie wybuchnęłam gromkim śmiechem.
-Ciebie to bawi?!-
syknął Jinxx.
-Owszem. To jest
tak żałosne, że aż śmieszne. Oj Ashley, Ashley. Tylko ty jesteś
zdolny do takich rzeczy.- poklepałam go po ramieniu.
-Spierdalaj.- burknął..
-No i chodzi o to,
że teściowe Jeremy'ego są do niego uprzedzeni jeszcze bardziej,
plus nienawidzą Ash'a.- uniósł brew Andy.
-Przecież
przeprosiłem!!!- basista wyrzucił ręce do góry.
-Ja pierdolę. Co
ja z wami mam. Okej. Zrobimy po mojemu. Nie od dziś wiecie, że to
ja z naszej ekipy mam najzdrowsze i najefektowniejsze pomysły.-
powiedziałam skromnie.
-To znaczy?-
zaciekawił się Jake.
-To znaczy, że
trzeba im pokazać was od tej strony, którą znam ja.- wyjaśniłam.
-Czyli leżymy.-
załamał się Purdy.
-Ty akurat masz
specjalne zadanie. Zawsze muszę ratować ci tyłek i zszarganą
reputację.- warknęłam. Purdy już miał coś odszczekać, ale Andy
zasłonił mu usta dłonią.
-Więc co mamy
robić?- spytał wokalista.
-Na początek,
zadanie dla ciebie Sam. Musisz odpowiednio nastawić rodziców. Wiem,
że to trudne. Powiedz im, jak to Ash się zmienił pod wpływem
miłości do mnie bla, bla, bla. Wiesz, o co chodzi. Jest teraz
innym, lepszym człowiekiem. I tak ci nie uwierzą, ale zasiejesz
wątpliwości. Tylko nie przesadź z robieniem z tego ćwoka,
ideału.- skierowałam się do monitora, na którym widziałam przez
kamerkę Doll.
-Okej. Coś
wykombinuję. Oni chcą, żebym zawiozła ich do was na weekend.-
wyjaśniła dziewczyna.
-Świetnie. Zrobimy
sobie zjazd. Chłopaki, dzwońcie do swoich połówek, że mają się
tu pojawić. Przecież jesteśmy jak rodzina, praaawda?- specjalnie
przesadzałam.
-Taak. Mam
nadzieję, że twój plan wypali.- powiedział z napięciem, Jake.
-Damy radę. A jak
nie, to was zabiję.- odpowiedziałam beztrosko.
-Pocieszające.-
burknął CC.
-Cicho bądź. W
ogóle, to trzeba zrobić zakupy. I posprzątać. Więc jazda na
górę, trochę ogarnąć. Jak skończycie to zajmiecie się dołem.
-A ty niby co
będziesz robić?- zbulwersował się Jake.
-Dyrygować wami.-
wyzłośliwiłam się.
-Chciałabyś!
Pytam serio!- nie dawał za wygraną Pitts.
-Gotować będę
kurwa!- wymsknęło mi się.
-CO będziesz
robić?!- ryknęła czwórka, oprócz Ash'a.
-Ja pierdolę.-
szepnęłam.
-Przecież ty
podobno nie umiesz gotować.- zmrużył oczy Andy.
-Eee, bo nie umiem.
Em, Ash mi pomoże, o!- ucieszyłam się z mojego przebłysku
geniuszu. -W ogóle to nie zagadujcie mnie, tylko jazda, sprzątać.
Sprawdzę!
-Okeeej.- jęknął
CC, podnosząc się z kanapy. Pożegnaliśmy się z Sammi Doll i
każde ruszyło do swoich obowiązków. Dziś środa. Czyli
jutrzejszy dzień będzie ciężki.
-A ty czemu nie
sprzątasz?- rzuciłam pytające spojrzenie Purdy'emu, który teraz
siedział zamyślony.
-Bo ja w
przeciwieństwie do nich, robię to regularnie.- burknął. Fakt,
nigdy nie miał jakiegoś dużego bałaganu w sypialni.
-Aha. Pomożesz
mi?- poprosiłam. Basista bez słowa skierował się za mną do
kuchni. Zachowywał się dziwnie. -Ej, co jest Ashley?
-Nic.- wzruszył
ramionami.
-Przecież widzę.
Noo, powiedz, co znowu wymyśliłeś.- posadziłam go na krześle,
sama siadając naprzeciwko.
-Po prostu
denerwuję się tą wizytą. Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę.
I pijaka.- przyglądał się swoim tatuażom.
-Nie będzie tak
źle.- próbowałam go pocieszyć. Nigdy tego nie umiałam.
-Jasne. Dobrze
wiesz, że mam przejebane. I jeszcze Jinxx ma przeze mnie problemy.-
schował twarz w dłoniach.
-Posłuchaj. Jeśli
rodzice Sam naprawdę nie pałają sympatią do Jeremy'ego, to zawsze
znajdą sobie jakiś powód. Poza tym, popatrz na to inaczej. Znają
cię już od TEJ strony, więc gorzej już być nie może.
-Nie umiesz
pocieszać.- stwierdził sucho.
-Wiem. To jak mogę
to zrobić lepiej?- spytałam.
-Ty nie dasz rady
poprawić mi nastroju. Dobra, co robimy?- wyprostował się.
-Listę zakupów.
Trzeba coś im dać do jedzenia, nie? Masz jakieś specjalne
życzenia?- postanowiłam być miła dla Purdy'ego. Raz na jakiś
czas mogę.
-Mhm. Pierogi. A
resztę zdaję się na ciebie. Upieczemy ciasto?- zatarł ręce.
-Wszystko zrobimy
razem. W szóstkę. Albo dziewczyny nam pomogą jeszcze.- puściłam
mu oczko.
Po jakimś czasie,
do kuchni wparowała reszta.
-Pokoje na błysk.-
zasalutował Jeremy.
-Świetnie. To
teraz musicie ogarnąć salon, przedpokój i ogród. Bo kuchnia jest
okej. Andy i CC. Umyjecie okna, a potem zawiesicie te fikuśne
firany, które znalazłam na dnie szafy w pralni.
-Czeeemu my?-
jęknął wokalista.
-Bo jesteście
najwyżsi. Jake, ty i Jerry poodkurzacie itd. Ash, kosisz trawę. A
ja jadę do sklepu, po kapustę na pierogi.
-Ej! Ja wolę robić
zakupy!- oburzył się Pitts.
-To zrobisz resztę
później. Noo, chyba, że wiesz, gdzie w LA jest sklep z polskimi
produktami.- uniosłam brew.
-Okej.- poddał
się. Złapałam torbę i wyszłam z domu.
Jakiś czas
później.
Siedziałam w
kuchni, gotując kapustę i pieczarki. Właściwie, to się nudziłam.
Jutro przyjadą dziewczyny, pomóc nam. Słyszałam, że chłopaki
kłócą się w ogrodzie, ale machnęłam na to ręką. W tym
momencie rozdzwonił się mój telefon.
-Haaalo?- spytałam
znudzona.
-Hej, Ann. Co tam?
Przeszkadzam?- po drugiej stronie odezwał się Devin. Basista
Motionless In White.
-Akurat siedzę. W
weekend mamy wizytę teściów Jeremy'ego i właśnie patrzę, jak
chłopcy sprzątają.- wychyliłam się zza ściany, obserwując ich.
-Zagoniłaś
facetów do roboty? Nieźle. Brawa dla ciebie.- zaśmiał się.
-A widzisz. Wszyscy
ogarniają dom, tylko Ash kosi trawę.- wyjaśniłam.
-Uuu Purdy. Jest
bez koszulki?- spytał konspiracyjnie Sola.
-Jest, a co?-
zrobiłam się podejrzliwa.
-Mrrraśnie. Ma
fajne mięśnie. Macałbym.- westchnął z rozmarzeniem gitarzysta.
-Chwila! Czy ty
właśnie dajesz mi do zrozumienia, że lecisz na mojego chłopaka?-
zdziwiłam się.
-Owszem. Ciasteczko
z niego. Chłopaki nie mówili ci, że jestem panseksualny*?
-Mówili, ale nie
wiedziałam, że akurat Ash ci się podoba.- mruknęłam.
-No wiesz, on jest
taki... niejednoznaczny.- powiedział po namyśle Ghost.
-Spoko, powiem mu,
że przesyłasz mu buziaczki.- wyszczerzyłam się.
-NIE! Zwariowałaś?
Pomyśli, że jestem walnięty.- zaczął panikować.
-Czeeemu? W sumie,
to mogłeś próbować się z nim umówić... na piwo.
-Nie. On jest w stu
procentach hetero. To przykre, ale już się przyzwyczaiłem, że
moje ideały nie zwracają na mnie uwagi.- westchnął.
-To tak, jak na
mnie.- zauważyłam.
-Co?! Przecież
Ashley cię kocha!- zdziwił się Devin.
-Taak. O, idzie.-
mruknęłam cicho.
-Zrób mu fotkę,
jak będzie w samych bokserkach. Albo nago! Będę miał o czym
marzyć po nocach.- poprosił. Wybuchnęłam śmiechem.
-A tobie co? Z kim
gadasz?- zaciekawił się Purdy, wyciągając z lodówki picie.
-Z takim jednym.-
uśmiechnęłam się, lustrując Purdy'ego z góry na dół. Taaak.
Był w chuj podniecający. Chyba tylko Ghost'a.
-Ty nic innego nie
robisz, tylko gadasz z jakimiś facetami.- burknął.
-Oj tam.-
wzruszyłam ramionami. -Idź się umyj, jesteś cały spocony.
-Spocony!!! Kurwa!
Musi teraz wyglądać hot. Mógłbym umyć mu plecy.- usłyszałam w
słuchawce. Zagryzłam wargę, żeby nie ryknąć śmiechem.
-A co? Chcesz mi
umyć plecy?- uniósł brew Ashley. Teraz już nie umiałam się
powstrzymać i zaczęłam rechotać, jak jakaś psychiczna.
-ZGÓDŹ
SIĘ!!!!!!!- wrzeszczał mi Sola prosto do ucha.
-O-okej.-
wykrztusiłam, ocierając łzy.
-Co?! Serio?-
zdziwił się Purdy.
-Ej dobra! Misiu,
ja kończę. Pogadamy potem.- szybko pożegnałam się z Devin'em.
-Na kogo ty mówisz
„misiu”?! Jedziesz na dwa fronty?- oburzył się Ash.
-Gadałam z
Ghost'em. Nie na dwa fronty. Akurat on woli ciebie, a nie mnie.-
burknęłam pod nosem.
-Co?- zmarszczył
czoło chłopak.
-NIC! Pospiesz się
z tym prysznicem, bo musisz mi pomóc.- zmieniłam temat.
-A mycie plecków?-
miauknął.
-Innym razem.-
przewróciłam oczami.
-Jasne! Nie wierzę
ci!- strzelił fochem.
-Obiecuję, ale nie
dziś.- zdenerwowałam się.
-No! Tak lepiej.-
chciał mnie objąć ramieniem, ale szybko się odsunęłam.
-Jesteś cały
mokry. Blee.- skrzywiłam się.
-Rany, przyjrzyj
się, tak wygląda prawdziwy facet!- napiął muskuły.
-Okeej. Dobrze, że
przynajmniej nie śmierdzisz tak, jak prawdziwy...- prychnęłam.
-Ale śmieszne!
Wiesz, my z chłopakami to generalnie korzystamy z wody i
dezodorantu.- przewrócił oczami.
-Nawet nie wiesz,
jak się cieszę. A teraz idź już!- popchnęłam go w stronę
drzwi. Minął się w przejściu z CC'ym i Andy'm.
-Padam na ryj.-
wystękał Coma.
-Ty?! To ja
wieszałem te pierdolone zasłony! Palce mi zaraz odpadną.- żalił
się Andy. -Przerzucimy się na rolety. Będzie mniej roboty.
-Przecież macie
zewnętrzne. W ogóle nie przesadzajcie! My, kobiety musimy się tak
męczyć od lat.- burknęłam.
-Bo jesteście
masochistki i macie za wysokie wymagania!- wytknął mi Jake, który
pojawił się razem z Jeremy'm.
-Po prostu
większość kobiet, to estetki. Gdybyście trochę pomagali swoim
partnerkom, to rzadziej byście słyszeli, że boli je głowa.-
pokazałam im język.
-Się odezwała ta,
co najwięcej dziś sprzątała.- burknął Jinxx.
-Gdybyś sprzątał
regularnie, to nie miałbyś problemu. Jakoś Ash też miał luz.-
wzruszyłam ramionami.
-Bo Ash ma dużo z
kobiety, to co się dziwisz!- uniósł brew Andy.
-Powiedz to przy
nim, a będziesz mógł zapomnieć o przytulankach.- wyszczerzyłam
się.
-Ale za to mam
jeszcze ciebie.- Biersack pociągnął mnie na swoje kolana.
-W umowie o pracę
nic nie wspominali, że mam robić za maskotkę.- odgarnęłam mu
włosy z czoła.
-To jest jako
premia.- puścił mi oczko, wtulając się. Przekomarzaliśmy się
tak, aż do powrotu Purdy'ego.
-Okej, chłopaki.
Chcieliście pierogi, więc żeby je zjeść, to musicie je zrobić.-
wycwaniłam się. Ja nie będę gotować!
-Ale my nie
umiemy.- bronił się CC.
-To się nauczycie!
Dobra! Który tu jest silny?- uniosłam brew.
-Ashley!- ryknęła
czwórka, wskazując na basistę.
-Chwila! Wiem, co
kombinujesz mała, ale od razu mówię, że odpadam! Nie jestem
delikatny!- założył ręce na piersi.
-Fakt. Do ciasta
potrzebuję kogoś czułego. Andy i CC! Wy wyrobicie ciasto.
Gitarzyści będą lepić pierogi.- rozdzielałam zadania.
-Czeeeemu?-
jęknęli. Najgłośniej oczywiście Purdy.
-Bo macie zwinne i
wyćwiczone paluszki. Ashley, ciągle dajesz mi do zrozumienia, jaki
to jesteś w tym dobry, więc teraz możesz się wykazać.- puściłam
mu oczko.
-Dobra! Zrobię to
kurwa! Udowodnię ci! Moje będą najładniejsze!- odparł twardo,
zawijając rękawy bluzki.
-Cudownie!-
zatarłam dłonie. Przygotowałam wszystko, nadzorując ich prace, po
czym zajęłam się sałatką. Lepienie, początkowo oporne, poszło
im piorunem. Może dlatego, że ich było pięciu. Biersack i Coma
też się dołączyli... Stwierdziłam, że dziś już im odpuszczę.
Grzecznie zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
Następny dzień.
Wpadliśmy jak
burza do domów. Na planie filmowym, gdzie dokręcaliśmy końcowe
sceny, odwiedziły nas wszystkie dziewczyny. Sammi z rodzicami mają
przyjechać jutro, po południu.
-Dobra! To co mamy
robić?- spytała mnie JuJu.
-Co umiecie dobrego
ugotować, to zróbcie. Pierogi i sałatka są gotowe. Ale to za
mało.- zasmuciłam się.
-Damy radę! Dużo
nas jest. - pocieszyła mnie Ella.
-Okej. Ściągaj
torbę i chodź.- pociągnął mnie za rękę do kuchni, Purdy.
-Co będziecie
robić?- zdziwiła się Lauren.
-Ciasto.-
odkrzyknął jej basista. Z niechęcią podążyłam za nim. Na dzień
dobry dostałam gumkę do włosów i fartuszek. Zaczęliśmy wszystko
przygotowywać, rozmawiając od niechcenia. Wszyscy, będący w
kuchni, przyglądali nam się z lekkim szokiem. Nie zwracając na
nich większej uwagi lawirowałam pomiędzy wyspą, kuchennym blatem,
a Ash'em. Ciągle na siebie wpadaliśmy, ale nie komentowaliśmy
tego. Nagle, coś do mnie dotarło.
-Ej! A gdzie będą
spać rodzice Sam?- spytałam niepewnie, choć podejrzewałam, jaka
będzie odpowiedź.
-Eeem... No,
właściwie to zawsze ktoś spał na kanapie w salonie, albo...-
rzucił mi zakłopotane spojrzenie Jake.
-W moim pokoju.-
dokończyłam. -Czyli wychodzi na to, że to ja powinnam się
eksmitować stamtąd.
-Czyyyli wychodzi
na to, że znowu śpimy razem.- westchnął Ash.
-Za jakie grzechy.-
mruknęłam.
-Zawsze możesz
spać na podłodze.- wyszczerzył się.
-Rozważę tę
opcję na poważnie. Wszystko jest lepsze, od twojego rozpychania
się.- burknęłam.
-No ej! Nie! Poza
tym, ty nie jesteś lepsza, a jakoś nie marudzę.- przepchnął się
obok mnie, sięgając po cukier. Pokręciłam tylko głową,
przesypując mąkę.
Kilka godzin
później.
Tak się
rozkręciliśmy wspólnie z Purdy'm, że upiekliśmy trzy ciasta.
Tylko to dobrze nam razem wychodzi. Oczywiście musieliśmy ostrzec
CC'ego i Andy'ego, że pod żadnym pozorem nie mogą ich nawet tknąć.
Z ich żołądkami, to do jutra nic by nie zostało...
-Annie, ale daj
chociaż kawałeczek. Błaaaagam.- szarpał mnie za rękę
perkusista. Biersack wisiał na szyi Purdy'emu, jęcząc mu do ucha.
-Nie! Jeśli
zauważę, że ktoś dotykał tych ciast, albo blacha będzie
przesunięta o pół centymetra, wiedz, że was uduszę.- założyłam
ręce na piersi.
-No nie bądźcie
tacy... Tacy... Okrutni!- powiedział z wyrzutem Andrew.
-Jutro! Już i tak
wpierdoliliście nadprogramowo 40 pierogów.- zauważył Ash.
-To nie nasza
wina!- ryknęli chórem.
-A czyja?-
mruknęłam.
-One tak ładnie
pachniały. I się do nas uśmiechały! Ja wam mówię, ten jeden się
ruszał! Jakby przysuwał do mnie!- odparł pewnie Coma.
-Chris, przestań
oglądać po nocach te bajki na MiniMini, bo głupota zaczyna ci
siadać na mózg.- Purdy postukał go lekko w czoło.
-Ann powiedz mu
coś!!!!- wydarł się obrażony.
-CC'uś błagam!
Wytrzymacie do jutra. Skoro jesteście głodni, to możecie zrobić
wszystkim kolację. A to,- wskazałam blachy.- zabieram do spiżarni.
-Pomogę ci.-
Ashley złapał dwa ciasta i wyszliśmy z kuchni.
-Brutale!- dobiegł
mnie jeszcze pełen wyrzutu, głos Biersack'a. Skierowałam się do
tej całej spiżarni. Była tam jeszcze jedna, wielka lodówka z
zamrażarką. I półki pełne różnych produktów, z długą datą
ważności. Ostatnio, gdy robiłam śniadanie, tak się wkurwiłam
chaosem tam panującym, że wszystko ładnie posegregowałam i
opisałam. Odłożyłam ciasta do lodówki i skierowałam się na
górę. Otworzyłam drzwi i aż przystanęłam z wrażenia. Na moim
łóżku rozkładały się Lauren Watson i Juliet Simms.
-A wy co tu
robicie?- spytałam, zamykając za sobą drzwi.
-Ukrywamy się.-
powiedziała konspiracyjnie Lauren.
-Aaa chyba
rozumiem.- kiwnęłam głową.
-Siedziałyśmy
sobie spokojnie z Ellą na tarasie, gdy dopadły nas te dwa żarłoki,
żaląc się na was, jacy to źli jesteście. W sensie ty i Ash. A
potem chcieli nas wkopać w gotowanie.- wyjaśniła JuJu.
-Hahaha a Ella
gdzie?- zaciekawiłam się.
-Jake ją
uratował.- w tym momencie drzwi znów się otworzyły. Z hukiem.
-Laski pomocy!!! Im
odwaliło!- wpadła zdyszana Cole.
-Co się stało?-
posadziłam ja na łóżku.
-Jake i Jinxx
pracują nad jakimś nowym utworem. Jazzowym. I kazali mi tego
słuchać. Wiecie, że ja i jazz nie mamy po drodze.- wyjęczała.
Taaak, Ella wolała rock i muzykę popularną.
-Biedactwa. Że też
ja nie mam takich problemów.- zaśmiałam się.
-Wiesz, w tym
momencie zazdroszczę ci, że to Ash jest twoim „chłopakiem”.-
Lauren zrobiła palcami w powietrzu, cudzysłów.
-Co?! Czemu niby?-
zdziwiłam się.
-Bo on ci nie
zawraca głowy takimi durnotami.- wytłumaczyła. Ledwo skończyła
to mówić, wparował Ash.
-Ann. Chodź na
chwilę!- kiwnął na mnie.
-Lauren, czy ty coś
mówiłaś?- spojrzałam na nią zła, wychodząc za Purdy'm.
Znaleźliśmy się w jego pokoju.
-Co się stało?-
westchnęłam.
-Jutro przyjeżdżają
rodzice Sam, nie? Więc skoro przez weekend mamy razem dzielić
pokój, to może przeniesiesz sobie jakieś rzeczy? Bo chyba nie
będziesz codziennie chodzić do siebie.- zauważył.
-Fakt. Masz rację.
To zaraz spakuję część najpotrzebniejszych. Dzięki.- przytuliłam
go szybko. Widziałam jego zdziwioną minę, ale to olałam. Cóż...
Chyba sama polubiłam przytulanki. To wszystko przez chłopaków,
którzy ciągle chcą tego ode mnie! Wróciłam do dziewczyn,
tłumacząc im, co i jak.
-Pomożemy ci
wybrać jakieś ciuchy na najbliższe dni!- ucieszyła się Ella.
-Dzięki. Idę
spakować kosmetyki.- skierowałam się do łazienki. Na szczęście
nie miałam z tym dużo roboty, bo wszystko trzymałam w kosmetyczce.
Po prostu dołożyłam tam szczoteczkę, myjkę, żel i szampon. Z
szafki przy łóżku zabrałam jeszcze krem do ciała, który
stosowałam do wszystkiego i laptop. Tak obładowana poszłam do
Ash'a, który tylko uniósł brew. Zabrał mój komputer i postawił
obok swojego, na biurku. Kosmetyczkę odłożyłam na najbardziej
pustą półkę w łazience.
-To wszystko?!
Jakoś mało.- spytał.
-Nic nie mów.
Dziewczyny wybierają mi ciuchy. Jak znam życie, to będzie tego na
jakieś dwa tygodnie, a nie dwa dni.- jęknęłam.
-No przecież
musisz seksownie wyglądać. Jak moja laska.- powiedział obojętnie.
-Aaa. Właśnie.
Pamiętaj, żeby się trochę pilnować przy gościach. I nie chodzi
mi o to, że masz nie pić. Wręcz przeciwnie. Możesz, byle z
umiarem. W to, że przestałeś, to nawet ja bym nie uwierzyła.-
prychnęłam.
-Coś jeszcze,
proszę pani?- syknął.
-Tak. Masz być
miły, uśmiechnięty, w miarę uczynny i ogółem zadowolony z
życia.- wyliczałam.
-To będzie trudny
weekend.- westchnął, poprawiając włosy.
-Czego się nie
robi dla Jeremy'ego, misiaczku.- powiedziałam z przekąsem, wracając
do swojej sypialni. Tak, jak podejrzewałam, czekała tam na mnie
ogromna torba z ciuchami.
-Spakowałyśmy
tylko te najpotrzebniejsze.- wyszczerzyła się Ella.
-Wy
zwariowałyście.- schowałam twarz w dłoniach. Następnie
próbowałam podnieść tą torbę, ale mi się nie udało. Ile to
waży, skoro ja, dość silna kobieta, nie umiem tego dźwignąć?!
Złapałam więc za pasek i zaczęłam ciągnąć, wyzywając pod
nosem: -Porąbało je do reszty. Ciekawe, kiedy ja to wszystko
założę!
-Oj dziecko, daj mi
to!- Ash stanął koło mnie, kręcąc głową. Następnie, jak gdyby
nigdy nic, podniósł torbę i zarzucił ją sobie na ramię. Okeeej?
Ile, kurwa, on ma siły?!?!?! Stałam tak, z zawiasem, gdy dobiegł
mnie jego zirytowany głos: -No idziesz?!
-Idę.- mruknęłam.
-Masz tu jedną
półkę, na dwa dni ci starczy. Inaczej, jak cię znam, to pół
dnia będziesz czegoś szukać.- zauważył.
-Za dobrze mnie
znasz.- burknęłam.
-I tak nie z tej
strony, z której bym chciał.- uniósł brew.
-Ale przez to, że
jesteś dobrym obserwatorem, to wiesz więcej, niż niejeden
człowiek.- skierowałam się do kuchni, na kolację. Purdy szedł za
mną.
-Ej, oglądamy
potem jakiś film?- spytał.
-Spoko. Muszę się
odpowiednio nastroić na jutro.- bąknęłam.
Dwie godziny
później.
Perspektywa
Andy'ego.
Nudziło mi się i
potrzebowałem czułości, więc skierowałem się do sypialni Ash'a.
Otworzyłem drzwi z rozmachem, nie siląc się na pukanie. Jakie było
moje zdziwienie, gdy na łóżku zobaczyłem Ash'a, Ann i CC'ego. Co
najciekawsze, byli przytuleni. I oglądali jakiś film.
-Przesuńcie dupy.-
wryłem się obok, układając się z głową na brzuchu Annie. Na
jej ramieniu leżał już Purdy, a CC na nogach.
-Kurwa! Nie za
wygodnie wam?!- syknęła.
-Nie!-
powiedzieliśmy chórem.
-No to tak, jak mi!
Ej no!- oburzyła się.
-DOBRA! Tylko bądź
cicho.- skapitulował Ash, unosząc się lekko na materacu.
Podciągnął ją tak, że teraz oboje na wpół leżeli, oparci o
ramę łóżka. Wryłem się małej między nogi tak, że głowę
miałem na jej brzuchu, a po obu stronach ciała jej łydki. CC
przytulił się do Purdy'ego.
-Czy wy nie macie
swoich dziewczyn w tym domu?- burknęła An.
-Juliet mnie olała
dla Lauren.- mruknąłem.
-Właśnie.-
przytaknął Christian.
-Chyba ja też
zaraz was oleję.- warknęła.
-Leż! I w ogóle,
to zamknijcie ryje! Wjebią się tacy dwaj, jak z jakiegoś buszu i
już po filmie!- podniósł głos Ashley.
-Nie denerwuj się,
bo złość piękności szkodzi.- młoda pogłaskała go po włosach,
opierając się o jego ramię.
Oglądałem film w
skupieniu... Dooobra. Już prawie usypiałem. W końcu zmobilizowałem
się na tyle, żeby unieść głowę. Taaak. Ann spała w najlepsze,
przytulając jakiegoś pluszaka. Obok niej Ash, z ręką na jej
udzie. Na nim oczywiście CC. Tak strasznie byłem zmęczony, że
tylko podciągnąłem się wyżej, wtulając w plecy młodej.
Wcześniej jeszcze, okazałem im moje dobre serce i przykryłem nas
wszystkich kocem. Kurwa! Wygodne to łóżko. Albo to Ann...
Następny dzień,
piątek.
Obudził mnie
zduszony jęk. Otworzyłem nieprzytomnie oczy.
-Andy zabierz
łokieć.- wystękała mała. Spojrzałem po sobie. No tak, był
między jej żebrami. Szybko cofnąłem rękę.
-Sorki Annie.-
uśmiechnąłem się najpiękniej, jak umiałem, dając jej buziaka w
policzek.
-Okej. Budź ich, a
ja idę do swojego pokoju. Musicie jechać na plan.- ruda zwlokła
się z łóżka, po czym wyszła z sypialni.
-E! Pobudka!
Chłooopaki.- mruknąłem, delikatnie potrząsając ich za ramiona.
-Co?!- Ash
niechętnie otworzył oczy.
-Wstawajcie! Musimy
jechać na plan.- wyjaśniłem.
-Ehh, czemu
musiałeś mnie obudzić.- jęknął.
-A co? Wolałbyś
Ann, co nie?- wyszczerzyłem się.
-Spierdalaj.-
burknął, siadając. Następnie rozejrzał się po pokoju,
poprawiając włosy. -CC, wstawaj!
-Może od razu
pójdę po miskę z wodą?- zaproponowałem złośliwie.
-Młody nie
zamieniaj się w swoją siostrę i nie bądź wredny już od rana.-
odszczekał, szarpiąc perkusistę.
-Akurat dziś była
dla mnie miła, chociaż nie obudziłem jej za przyjemnie.- broniłem
rudej.
-Przypadek. Albo
coś ją bierze.- Ash odparł z pewnością w głosie. Następnie
wstał i ryknął na cały dom: -Wiedźmo zrób mi kawy!!!
-Jeb się!!!!-
usłyszeliśmy jej wrzask.
-Widzisz? Wszystko
jest w normie.- uniósł brew basista, uśmiechając się radośnie
do mnie.
-Albo w sumie, to
mogę ci zrobić.- w drzwiach pokoju stanęła młoda, opierając się
ramieniem o framugę.
-Co?!- Purdy'emu
zrzedła mina.
-No to.- wzruszyła
ramionami.
-Ty się dobrze
czujesz?- spytał podejrzliwie, mrużąc oczy.
-Jeszcze nie
zdążyłeś mnie dziś wkurwić, więc tak.- uśmiechnęła się
wrednie. Puściłem jej oczko, gdy Ash nie patrzył. Dalej analizował
jej słowa hahah.
-I ja mam uwierzyć,
że nie chcesz nic w zamian?- podszedł do niej, uważnie skanując
jej twarz.
-Nie no, bez
przesady. Aż tak dobrych chęci to ja nie mam.- zaprotestowała.
-Ha! Wiedziałem!
To czego chcesz?
-Zrobisz mi omlet.
A ja zrobię ci pyszną kawusię.- wyszczerzyła się.
-Aha. Tylko jest
taki problem, że ty nie umiesz robić kawy.- zauważył.
-Jeremy mnie
nauczył.- i tu go miała. Jerry robił jedną z najlepszych kaw na
świecie. Gdyby nie to, że gra w zespole, powinien być baristą*.
Cóż, artysta w końcu...
-Aha. Okej. Dobra,
to zrobimy tak: ty mi zrobisz tą kawę, ja śniadanie, ale jeśli
coś zjebiesz, to ja się odwdzięczę.- Purdy założył ramiona na
piersi.
-Spoko. To pospiesz
się, bo jestem głodna, a muszę jechać do pracy. I budźcie
resztę. Nie mamy czasu. Trzeba jeszcze omówić wszystko, zanim
przyjadą rodzice Sam.- młoda wyszła z pokoju. Spojrzeliśmy po
sobie z Ashley'em. Szczerze mu współczuję, ale Ann to dobra
aktorka. Może nie będzie tak źle. Okej. Kogo ja oszukuję. To
będzie trudny weekend...
panseksualny*- tzn. że czuje pociąg seksualny do wszystkiego, co się da. Ale te osoby stanowczo odcinają się od pedofilii, zoofilii czy nekrofilii.
barista*- ten co robi te wszystkie wymyślne kawy.
*******************
No hej. Pierwsza sprawa, jak mi któraś stwierdzi, że niby Ricky Horror jest jej, to się fochnę. Sorry, większość tutaj wie, że jestem jego laską :D. Mogą potwierdzić. Nawet na pewnym blogu jestem jego lubą. Pytajcie Calley, jak coś:PDruga sprawa, lubię Ghost'a, więc macie go więcej;)
Trzecia sprawa, NAJWAŻNIEJSZA! Wiem, że już się Wam nudzi ta fabuła. Ale wytrzymajcie do 71 rozdziału. Tam trochę przyspieszę. OBIECUJĘ! No i właśnie, jestem wkurzona, bo miałam prawie cały ww. rozdział, ale co? Niespodzianka! Uszkodził się! I piszę go od nowa. Powiem tyle, nie idzie mi... Ale dam radę, skończę to dziadostwo i wgl pieprznę Wam takie akcje, że ja pierdzielę.
No i witam nowe czytelniczki;) ANONIMKI MUSZĄ SIĘ JAKOŚ PODPISYWAĆ JEDNĄ, STAŁĄ NAZWĄ BO INACZEJ NIE WLICZAM!!!!
I dostałam już kilka wiadomości z pytaniem, czy to ja, czy się ktoś podszywa. TO JA. A dla tych, co nie w temacie: od kilku tygodni można spotkać grzeczniejszą wersję mnie, na stronie i asku fanpejdźu BVB. Mianowicie Black Veil Brides Poland Army. Nazwę mam tam, taką samą, jak i tu, dlatego kilka bystrych lasek się skapnęło :)
Dobra, to życzę miłego tygodnia, robaczki♥
P.S. Jeszcze co do innych blogów, które reklamujecie itd. Kiedyś na pewno tam trafię, ale póki co mam dużo problemów+kursy i naprawdę ledwo nadążam z czytaniem tych, co obserwuję. Tak samo sorry, że większości nie komentuję, ale mam taki zapierdziel, że wgl te rozdziały nadrabiam dość późno. Postaram się ogarnąć.
!!! 27 komentarzy= NOWY !!!
Ło.. Rodział jak zwykle cudny. Miny chłopaków jak dowiedzieli się o przyjeździe rodziców Sam.. Bezcenne xD Jak Ann udaje się ich namówić do tego wszystkiego? No ja nie wiem xD Ok. Życzę weny i czekam ma następny <3
OdpowiedzUsuńZ A J E B I S T E.
OdpowiedzUsuńW sumie, jak wszystkie. Uwielbiam Twój cudowny, lekki styl pisania i łatwość w tworzeniu dialogów, opisów, itp, itd. Jak zwykle, rozdział zdołał poprawić mi humor i dać znikomą wenę do utworzenia szkicu jakiegoś opka (oczywiście mentalnie, jestem zbyt leniwa, aby to zapisać). Cała historia mnie zachwyca, nie mów, że akcja nie przesuwa się na przód, bo gdyby tak rzeczywiście było, nie przeczytałam tego wspaniałego rozdziału.
A tak wg, podejrzane, że Ann taka miła, zwłaszcza, że to 66 rozdział.
Weny. ^-^
(Paczaj, napisałam koma. Niszczysz moją nieśmiałość.)
Świetny rozdział. Rozkminy Asha..."Jak Ann może być miła?". Jednak okazało sie czego chciała. "Darmo umarło!" Tego się trzymajmy! <3 Czekam na następny ! <3
OdpowiedzUsuń"-Wiedźmo zrób mi kawy!!!
OdpowiedzUsuń-Jeb się!!!!- usłyszeliśmy jej wrzask.
-Widzisz? Wszystko jest w normie." Jak na Ann przystało hahahahh... Bardzo fajny rozdział. Dużo weny i czekam na next'a !
więc po pierwsze i najważniejsze: jesteś moim mistrzem i guru w pisaniu :D
OdpowiedzUsuńi dziękuję Ci za przedstawianie tych debili w tak przyjazny sposób, bo inaczej byłaby klapa
(teraz się tylko modlę o wenę *o*)
dobra to postaram się od początku:
1. Ashley jest idiotą, więc mu życzę, żeby rodzice Sammi go nie polubili, aczkolwiek plan Ann na pewno będzie niezawodny... (szkoda :P)
(ale przynajmniej Anka się z niego śmiała, to chociaż tyle dobrego)
btw to na prawdę trzeba być debilem do potęgi, żeby odwalić coś takiego jak on na imprezie, więc czekam na relację z Waszej rozmowy, bo jestem ciekawa, czy byłby do czegoś takiego zdolny ;)
2. "Tylko nie przesadź z robieniem z tego ćwoka, ideału." -> jestem bardzo ciekawa, co by Sammi powiedziała swoim rodzicom, żeby polepszyć jego beznadziejny wizerunek uwieczniony w głowach rodziców
3. "Damy radę. A jak nie, to was zabiję.- odpowiedziałam beztrosko." -> ZABIJ! ZABIJ! ZABIJ! mniej problemów na świecie będzie *.*
4. Pitts nie ma prawa się wkurzać na Ann za to, że nimi dyrygowała, bo dzięki niej zapewne wszystko będzie cacy a oni by nawet palcem nie kiwnęli :3
5. wizja sprzątających chłopaków, przerasta mnie :o w sensie to by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe (za mało marudzili i wgl :P)
6. nie rozumiem tylko humoru Asha (jak byli w kuchni i sobie gadali reszta sprzątała)
boi się czy coś? bo mam teraz taką rozkminę
7. rozmowa z Dievinem rozjebała system
hahahaha
serio
kocham Cię <3
ta rozmowa jest epicka szczególnie jak Ashley jeszcze wlazł do domu spocony (a fuuuuuuj, Devin puknij się w łeb)
tylko ten, Anka obiecała mu to zdjęcie, będzie ciąg dalszy tego wątku? :D
(powiedz "tak", powiedz "tak", powiedz "tak" *.*)
8. "Wiesz, my z chłopakami to generalnie korzystamy z wody i dezodorantu.- przewrócił oczami." -> GENERALNIE, nie znaczy zawsze.....
9. kobiety masochistkami? dzięki Jake
(dlatego ja zagonię faceta do garów i sprzątania, co ja się męczyć będę)
10. aaa i biedny Andy'ś się zmęczył wieszaniem zasłon, seeerio?
11. Ashley lepiący pierogi z Jinxxem i Jake'iem
hahahahahahahahahahahahaha
ten widok musiałby być niezapomniany
(aczkolwiek Ashowi faktycznie mogłoby to całkiem dobrze wyjść, co do reszty nie wiem)
12. team Ash i Ann w kuchni -> dziwię się, że Ann nie wkurzyła się na niego, że na nią wpadał itd
13. hyhyhy Ann i Ash znowu będą razem spać ^^
14. dziewczyny zwiały przed chłopakami, bo im chłopcy za bardzo marudzili hahahaha zupełnie jak z dzieciakami (btw zrobiłabym na ich miejscu to samo)
15. trochę się pogubiłam w tym opisie przy oglądaniu filmu, jakoś mam problem z wyobraźnią w takich sytuacjach i zamiast jakiejś fajnej "figury" ludzkiej, widzę wielki supeł z rąk i nóg, także mam nadzieję, że było im wygodnie ;p
16. w życiu bym nie dała takim dziewczyną spakować swoich ciuchów, przecież to oczywiste, że pół szafy by spakowały ;)
17. tooo chyba na tyle, mam nadzieję, że coś sensownego z mojej mózgownicy tu wypłynęło (w głowie to wyglądało lepiej niż po napisaniu tego komentarza ;c)
nie mogę się doczekać nowych rozdziałów i życzę Ci, żeby Ci się więcej nic nie usunęło :*
Ann zdradż mi sekret jak ty to robisz że jak czytam twojego bloga to co chwilę wybucham śmiechem poprostu rodzice mnie nadzieją na pal za to, rozdział jest mega rewelacyjny no co tu pisać czekam na next>>>Noele
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział w sumie jak każdy :)
OdpowiedzUsuńZawsze jak czytam twojego bloga to mimowolnie się uśmiecham. Fajnie, że komuś chce się umili czas niektórym, np. takim jak ja ;p
Czekam na kolejny z niecierpliwością !
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
PS. Zna ktoś jakieś blogi w tym stylu ( opowiadanie z motywami dobrej zabawy, miłości, kłótni itd.) ? // Magdalena
Super rozdział. No ja tak chce zeby Ann byla z Ashem ze ja pierdziele!
OdpowiedzUsuńWeny życzę ;)
I ♡ UNICORNS
Super. Co prawda liczyłam na to, że już w tym pojawią się rodzice Sam, ale widzę że sobie poczekam :) Życzę weny i czekam na dalszy ciąg. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać jak zareagują rodzice doll na związek Asha i An pewnie będzie dużo śmiechu i żenady ale nie mogę się doczekać :-)
OdpowiedzUsuńRicky Horror jest mój!
OdpowiedzUsuńNie no, zostawię go Tobie :).
Myślałam, że już w tym pojawią się rodzice Sammi. Nie mogę się doczekać jak zareagują na Asha :D.
Uwielbiam to, jak piszesz. Tak łatwo się to czyta. Książke pisz!
Czekam na nexta, weny!
Muahaha piosenka >>>
OdpowiedzUsuńEj, wciąż jestem zła na siebie, że dopiero czytam :c Bu. Zua fanka ze mnie. No ale nevermind.
hahahah początek i już śmiechłam XD Jak źle to o mnie świadczy, że za ten tekst Ash ma u mnie mega plusa? :D
Ania to serio specjalistka od zadań specjalnych. Powinna specjalny order dostać czy coś za ratowanie im życia, bo albo sami by się pozabijali, albo ktoś inny by ich ukatrupił za te "mądre" pomysły. A że sama im grozi...to już metody dydaktyczne, nie kwestionujmy.
No ja wiedziałam, że to "50 twarzy Purdy'ego" :D Oczywiście mam na myśli tu bardziej stronę psychologiczną itp. Z tej drugiej to on się niech wykazuje jako specjalista, to osobna sprawa ^^
Ty okrutna kobieto, narobiłaś mi ochoty na pierogi :(
CZY TO JEST TEN MOMENT??
Tak, to ten. Jak ja na to czekałam! Kocham Cię, kocham Ghosta i kocham tę scenę. Prawie sie popłakałam i udusiłam ze śmiechu. Nie żartowałam mówiąc, że mogłabym to w kółko czytać. Nie muszę chyba wspominać, że z tej parki wolę Black Veil Bride? (btw te zdjęcie ♥)
Całe szczęście, że to Ash kosił trawę, a nie Andy....
"Ash ma dużo z kobiety" - dopiero co w miarę opanowałam atak śmiechu i moje dziwne dźwięki, które ten śmiech miałyby przypominać i znowu... Naprawdę doceniam swoją pomysłowość, że czytam sobie na łóżku, a nie na krześle przy biurku, bo kto by mnie z podłogi podnosił?
Jak nie pierogi to ciasta....ekhm ja się próbuję odchudzać, utrudniasz mi życie robiąc apetyt na takie smakołyki xD
Pandy i CC jak dzieci. Lub gorzej. Uroczo :)
Jazz? naprawdę? Jak ja ich kocham, ale nie dziwię się, że uciekła. Chooociaż. Zawsze można zainwestować w zatyczki, udawać, że się słucha i gapić się na Jinxxa (to się wytnie).
Podoba mi się ta perspektywa Andy'ego :D
Czy Jeremy ma jeszcze jakieś ukryte talenty? Za dużo tego dobrego :D
Eeeej, niech sobie dziewczynki pomarzą o Ricky'm. I tak wszyscy wiedzą, że jest Twój ^^ Zaklepany.
Nudzi fabuła? Ty tak serio? o.o
"robaczki" - teraz naprawdę się o Ciebie martwię. Coś za miła jesteś ostatnio. Najpierw Oli, teraz misie i robaczki....
Na koniec życzę Ci jak najmniej problemów, krótkich i ciekawych kursów, ładnej pogody i słoneczka, cierpliwości, duuuużo komentarzy, weny na LHEO i nowe projekty, żeby komputer się słuchał Ciebie, f1 o przyzwoitej porze i z korzystnymi dla Ciebie wynikami :)
(wygranej JW z wiadomym powodów życzyć nie będę)
#TeamVixen #TeamJinxx #TeamGhost #TeamRicky #TeamRyan (kij, ze go nie ma (niestety), jestem stała w uczuciach) #TeamRJ (bo nie moge sie doczekać)
Miał być porządny komentarz, wyszły brednie...
W każdym razie dziękuję za tak miłe zakończenie weekendu.
Ekstra. Moim ukochanym momentem jest rozmowa telefoniczna Anki z Devinem
OdpowiedzUsuń,,-Zrób mu fotkę, jak będzie w samych bokserkach. Albo nago! Będę miał o czym marzyć po nocach.- poprosił. Wybuchnęłam śmiechem.
-A tobie co? Z kim gadasz?- zaciekawił się Purdy, wyciągając z lodówki picie.
-Z takim jednym.- uśmiechnęłam się, lustrując Purdy'ego z góry na dół. Taaak. Był w chuj podniecający. Chyba tylko Ghost'a.
-Ty nic innego nie robisz, tylko gadasz z jakimiś facetami.- burknął.
-Oj tam.- wzruszyłam ramionami. -Idź się umyj, jesteś cały spocony.
-Spocony!!! Kurwa! Musi teraz wyglądać hot. Mógłbym umyć mu plecy.- usłyszałam w słuchawce. Zagryzłam wargę, żeby nie ryknąć śmiechem."
Świetny z nich duet, serio XD
JUŻ SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ 71 ROZDZIAŁU
Ania zagoniła chłopaków do roboty. SZACUNEK ;-)
Prawdę powiedziawszy, to narobiłaś mi chętki na pierogi XD
Masz na prawdę fajny styl pisania - lekki i przyjemny. Miło się czyta. Co mi się najbardziej podoba w tym blogu, to to, że nie tylko ,,ANDY ANDY KOCHAM CIĘ" prawdziwy blog o BVB, w którym miłość pojawia się już w 3 rozdziale i do końca ciągnie się to wszystko jak ,,flaki z olejem". Dynamiczna akcja i ciekawy pomysł. Czego chcieć więcej?
No dobra troche się rozpisałam, więc mogę tylko dodać, że czekam na next
~Twisted Sister
Boże!!! To z Purdym...Leje xD Biedna mama Doll. Akcja ze sprzątaniem chaty i lepieniem pierogów wymiata jednak akcja z plackami wygrała!!!!! Scenka Biersacka i Ann wywołała na mojej mordce banana :D Tak wiem Biersack jest tym którego większość fanów lubi najbardziej przez co niestety zaliczam się do nich. Chooociaż z początku jak zaczęłam należeć do armii to moim ulubieńcem był Purdas. Taka przemiana xD Ostatnio on coś ponownie został przeze mnie bardziej polubiany. Kobieta zmienną lubi być xD Czekam na 71 rozdział ;D Życzę weny ,pomysłów i czekam na nexta ;*
OdpowiedzUsuńBędziesz mi płacić za pogrzeb,czytając,pijąc i śmiejąc się troszkę się zakrztusiłam huh.Rozdział jest cudowny,wspaniały i ogólnie pomógł mi zapomnieć,że jutro trzeba zapierdzielać do szkoły tak więc dziękuję :* Przepraszam,że skomentowałam dopiero teraz,ale dziś zauważyłam nowy rozdział.Dużo czasu i weny życzę :*
OdpowiedzUsuń"Nudziło mi się i potrzebowałem czułości, więc skierowałem się do sypialni Ash'a."
OdpowiedzUsuń"Biersack wisiał na szyi Purdy'emu, jęcząc mu do ucha."
ENDEJ, TY GEJUCHU!!!!!! (ciekawe ile biersackonators mnie właśnie znienawidziło, prawda? Just kidding, więc oszczędźcie mi życie/: )
Ekhm, przechodząc do w miarę normalnej części komentarza...
Jak zwykle Twój rozdział poprawił humor. Jakoś tak mi lżej na duszy, czytanie Twoich dzieł to miła odskocznia. Dziękuję, że jesteś!! c:
Andy i CC mnie rozbrajają. Jedyne dzieci, które byłabym w stanie znieść xD
A Ghost zrobił mi dzień. Lubie go na tym blogu coraz bardziej, jego teksty rozwalają.
Przepraszam, że komentarz jest tak niespójny i bez sensu, ostatnio nie mam do ćwicze go głowy.
Życzę dużo weny!! Xo
*do niczego
Usuńmoja autokorekta bywa bardzo, bardzo irytująca
+piosenka ♡
Bijcie brawa, przeczytałam całego bloga.
OdpowiedzUsuńNo co mam powiedzieć, zajebiste...
Ciekawe, czy rodzice Doll przekonają się do Asha xd
Itakzgniniesz.blogspot.com
Czekam na następny :))
Uwielbiam tego bloga i uwielbiam ciebie!!! :)
OdpowiedzUsuńNo ale... Jak mogłaś mi to zrobić?... ale to za chwilę...
Szanuję blogerów którzy: wzbudzają napięcie, nie walą wszystkiego od razu bach bach i koniec bloga bo nie ma pomysłów... ale... No ja przy tobie się wykończe! Ja tu czytam - rodzice Sam a tu d**a.
Alleee i tak cię uwielbiam!
I już nie mogę się doczekać co wymyślisz w następnym rozdziale. Strach się bać :)
Super rozdział. No to Ash się doigrał. Jestem ciekawa jak to będzie jak pojawią się rodzice Sam. Rozdział mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
S.
Kurcze ale mnie tu dawno nie było.. Omg rodzice?! uff coś mi sie wydaję, że będzie ciężko :D i kurde mam ochotę na pierogi ;__; W sumie ciesze się,że akcja trochę przyśpieszy (nie że nudne czy coś ;p)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne i weny ! / Nat.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLudzie tak ciężko napisać komętaż o tym co myślicieli o danym rozdziale...
UsuńGdzie Ty mi się ukrywałaś z tym blogiem?! Jak dobrze, że ktoś na asku o nim wspomniał :D 66 rozdziałów w 3 dni.. a miałam się do matury zacząć uczyć ;3 Rozdział ten jak i pozostałe 65 cudowny. Moja rodzina uważa mnie za jeszcze większego dziwaka przez śmianie się do monitora z niezrozumiałych dla nich powodów :) Ash oczywiście musiał coś w przeszłości przeskrobać, bo nie byłby sobą... Ciekawe jak Ann pójdzie oczyszczanie jego wizerunku :) Ehh czemu ja nie mieszkam z takimi "braćmi"?!?! Z chęcią oddam za nich swojego :P Zazdroszczę Ci wyobraźni.. czekam co dalej wymyślisz :D Pozdrawiam i duuużo weny życzę! //Wera
OdpowiedzUsuńHahahahaha XD Najepsza scena z Ghost'em! <3 I masz rację, Ricky jest twoim facetem, więc jak chcecie dowodów, to zapraszam do mnie na Who can save me now? XD
OdpowiedzUsuńA tak btw, to u mnie 3 ROZDZIAŁ O MOTIONLESS IN WHITE W KOŃCU! :D
No wszystko pięknie, cud, miód i orzeszki :D
Czekam na kolejny <3
Anka taka młoda a jak chłopakami rządzi :D Na szczęście prace ogrodowe dostał Ash, bo nasz zdolny Andy by sobie znowu krzywdę zrobił... Dziwię się, że przy firankach nic sobie nie zrobił xd Jestem ciekawa czy Ann dotrzyma obietnicy i umyję plecki "miłosci swojego życia" ;p Tyle tego jedzenia bylo w tym rozdziale, że zglodniałam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się zlitujesz i dodasz kolejny rozdział, bo nie wiem jak inni, ale ja cierpliwością nie grzeszę i teraz będę świrować, bo mnie ciekawość zjada od środka :p
Pozdrawiam :) /orzi
Nie przypuszczałam, że nadejdzie dzień, w którym jakiś blog tak mi się spodoba a tu proszę! Jednak teściowie coś w sobie muszą mieć, że tak przerażają :) Jestem ciekawa czy rzeczywiście będą tacy straszni :P Ta rozmowa telefoniczna zniszczyła mi psychikę.. nigdy już nie spojrzę na mięśnie Ash'a tak samo xd Czekam na następny!
OdpowiedzUsuń~Lannwit
Gdy dzisiaj nie znalazłam tutaj swojego komentarza, to się zdenerwowałam, bo znów internet mnie oszukał, ale bądźmy ponadto XD
OdpowiedzUsuńJa chcę już teściów! To będzie musiało być ciekawe. Bridesi, którzy przestraszyli się rodziców żony swojego gitarzysty :D
Ostatnio strasznie mnie drażnią zdjęcia Ashley'a, że aż mam ochotę odlajczyć wszystkie stronki z BVB na fb XD W sumie i tak już pousuwałam prawie wszystkie ich piosenki z telefonu... Jedynie twój blog trzyma mnie w jakikolwiek sposób z tym zespołem. Nie mogę się rozstać z tą historią XD [wyobrażam sobie na miejscu basisty kogokolwiek innego i jest git XD]
Cóż ja mogę powiedzieć o tym rozdziale? Cieszę się, że opisujesz przygotowania i ich nie pomijasz. To zdecydowanie jedno z najbardziej realistycznych opowiadań, jakie czytałam. I to mi się podoba.
Ostatnio wyobraziłam sobie LHEO połączone z fantasy XDDD Zdecydowanie za dużo ostatnio oglądam anime. Moje otoczenie tego nie rozumie ;-; Ale wracając... Chłopaki byli ludźmi, którzy potrafili zmieniać się w drzewa [nie pytaj], a Ann była łowczynią, która dostała zadanie, by ich wytępić, więc wkradła się w ich łaski i z nimi zamieszkała.
Nawet moja mama przestała wierzyć, że jestem normalna.
Aż mi się przypomniało, jak kiedyś na grupie napisałam o gwałceniu Ash'a XD
Starałam się jak najlepiej odtworzyć tamten komentarz, ale po prostu go nie pamiętam ;-;
W każdym razie, ja też czekam, aż limit się wypełni :D Sayonara! /OpenWound
aaa chcę następny
OdpowiedzUsuń-Julga
Hmm, rozdział supi ♥
OdpowiedzUsuńPff, Ricky twój? Podziel się:P
I fajnie, że akcja się bardziej rozwinie, ale teraz też oki:)-Star
Boski!
OdpowiedzUsuńZa każdym razem kiedy czytam twoje posty ty mnie zaskakujesz i to mega pozytywnie :D
Do następnego i weny życzę :*
Moment, gdy Ann rozmawia z Devin'em wygrywa wszystko XDDD ~Eliza
OdpowiedzUsuńWciągające... z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPS. zabieram się za czytanie od początku.. raz jeszcze..tak w oczekiwaniach na kolejny rozdział-Ewelina
Pfff, Ghosti jest najlepszy xD
OdpowiedzUsuń