Radke zamrugał gwałtownie.
-Pączek?- wykrztusił, przełykając
nerwowo ślinę.
-RJ.- szepnęłam...
-RJ???- wykrzyknęło całe Black Veil
Brides. Opowiadałam im trochę o nim, więc orientowali się, o co
chodzi...
-Ale...- Ronnie nie wiedział, co
powiedzieć. Mi za to, powoli wracała zdolność ruchu. Przypomniało
mi się, co kiedyś mu obiecałam, że zrobię, gdy go spotkam.
Momentalnie moja wściekłość i złość i agresja wróciły na
swoje miejsce. Zmrużyłam oczy, robiąc krok do przodu.
-Świnia!!!- strzeliłam
zdezorientowanemu Radke z liścia.
-Au! Kurwa mać!- zawył, łapiąc się
za policzek i rzucając mi urażone spojrzenie.
-Idiota.- syknęłam już ciszej.
Brides'i przyglądali nam się w osłupieniu.
-Okej! Dobra. Zrobiłaś, co miałaś,
więc teraz może już mnie przytulisz?!- rozłożył szeroko
ramiona, w które natychmiast wpadłam. Objęłam go z całej siły.
Ronnie nie został mi dłużny, unosząc lekko. -Moje maleństwo.
-Ej, może nam ktoś coś wyjaśnić?-
Jake przerwał nam gwałtownie.
-A co tu wyjaśniać? Pracujecie z moją
siostrą.- wzruszył ramionami RJ, głaszcząc mnie po głowie. To
niemożliwe. Właśnie stoję przytulona do najważniejszej osoby w
moim życiu.
-Ale jak to? O co tu kurwa, chodzi?
Skąd wy się znacie? To znaczy... To ty jesteś tym całym RJ'em?-
CC machał rękami.
-We własnej osobie. Pączek, co ty im
nagadałaś?- Ronnie zmrużył oczy, uśmiechając się do mnie.
-Że jesteś najgłupszym człowiekiem
na świecie.- uniosłam brew.
-Aaa. No to wyjątkowo powiedziałaś
prawdę. Dobra chłopaki. Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. Chodźmy
gdzieś, gdzie jest spokojniej.- RJ pociągnął mnie za rękę, do
ogrodu.
-Szukałam cię, debilu!- warknęłam.
-Ja ciebie też. Okej. Więc, jak
zdążyłem zauważyć, wiecie, że znam dobrze Annie. I teraz
pytanie do was: Czemu mi, do chuja, nie powiedzieliście, że to z
nią pracujecie?! Biersack, przecież tyle ci o niej gadałem!!!-
podniósł głos Radke.
-A skąd ja mogłem wiedzieć, że to o
nią ci chodziło?!- Andy bronił się.
-Pokazałem ci zdjęcie!- syknął RJ.
-Ej, właśnie! To stąd cię
kojarzyłem, na początku! Ale tam wyglądałaś inaczej.- zauważył
wokalista.
-Chwila! Moment! Jakie zdjęcie?! RJ,
nie powiesz mi, że to to, o którym myślę!- zmrużyłam oczy.
-Miałeś je zniszczyć, idioto!
-Eee, czepiasz się. W ogóle, to nie o
to tu chodzi!- machnął ręką.
-Dobra, wracając, szukałam cię! Więc
wytłumacz mi, dlaczego nic nie znalazłam, skoro podobno założyłeś
w więzieniu zespół?- założyłam ręce na piersi.
-Bo zmieniliśmy nazwę.- mruknął pod
nosem.
-Co? Jak to?!- zdziwiłam się.
-No stwierdziliśmy, że From Behind
These Walls jest za długie i przechrzciliśmy na Falling In Reverse.
Wydaliśmy płytę i właśnie wróciliśmy z trasy po całych
Stanach.- wyjaśnił.
-To czemu, do kurwy, nie zadzwoniłeś?! I czemu w necie nic nie umiałam znaleźć?!
-Nie przeklinaj. Nie miałem żadnych
kontaktów. Telefon był zniszczony. A nie wiedziałem, że zostałaś
jednak w LA. Byłem pewien, że wrócisz do Las Vegas. Albo będziesz
w Polsce.- uśmiechnął się smutno. -A co do internetu, to zadbałem o to, żeby fani mieli niespodziankę.
-No i ci się udało! Potem o tym pogadamy.- westchnęłam
ciężko. Ta rozmowa powinna się odbyć w cztery oczy.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę,
widząc cię tutaj, pączusiu.- Ronnie przejechał dłonią po
twarzy.
-Ronaldzie Radke! Czy ty właśnie się
wzruszyłeś?- uniósł brew Jinxx.
-JA?! Nigdy w życiu! Gorąco mi, po
prostu.- Radke szybko zaprzeczył, pocierając powiekę.
-Czemu mówisz do Ann „pączusiu”?-
Ash zrobił palcami cudzysłów.
-Bo była pączkiem.- zaśmiał się
szyderczo RJ.
-Zamknij się! To było dawno i
nieprawda.- uniosłam dumnie głowę.
-Masz zdjęcia?!- zaciekawił się
basista.
-Nie dla psa kiełbasa, Purdy! To, że
jesteś moim chłopakiem, nie znaczy, że możesz widzieć mnie w
każdym wydaniu.- warknęłam.
-Mam inne.- Ronnie wyciągnął z
portfela fotkę.
-Błagam, nie.- spojrzałam na niego
prosząco.
-Pokaż!!!!- całe BVB rzuciło się na
chłopaka.
-Eee, to już widziałem.- Andy
zmarkotniał.
-Co ty tu masz na sobie?- zmarszczył
brwi Jake.
-To ty?- zdziwił się CC. Zajrzałam
im przez ramię.
-Ja pierdolę.- złapałam się za
głowę. -Ze wszystkich możliwych zdjęć, akurat to musisz nosić
ze sobą?!
-O co ci chodzi? Wyszłaś bardzo
dobrze. Zawsze ci powtarzałem, że powinnaś się tak ubierać.- Ron
schował zdjęcie z powrotem.
-Założyłam to tylko dlatego, bo
przegrałam zakład.- strzeliłam fochem. W tym momencie dołączył
do nas Worsnop.
-Tu jesteście! Ronnie, Andy, wszyscy
was szukają. Chodźcie na chwilę.
-Zaraz przyjdziemy.- odparł Biersack.
Zrobiłam smutną minę. Ja nie chcę.
-Chodź z nami.- szepnął mi na ucho
Radke, obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.
-Nie. Idźcie. Ja pójdę się czegoś
napić.- pokręciłam głową.
-Tylko nie przesadź. Potem cię
znajdę. Teraz tak łatwo mi się nie stracisz.- puścił mi oczko,
po czym pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się lekko i
skierowałam do kuchni. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, że go
spotkałam. Mojego przyjaciela, kuzyna. Człowieka, który rozumie mnie, jak
nikt. Może na zewnątrz nie okazywałam emocji, ale w tym momencie
cała się trzęsłam wewnątrz. To cud. Jebany cud! Nalałam sobie
kieliszek wódki i szybko wypiłam. Nie za bardzo to pomogło, na
emocje, które mną targały. Przymknęłam na chwilę oczy.
-Ann, coś nie tak?- koło mnie
zmaterializował się Ash.
-Jest okej.- powiedziałam bezbarwnym
głosem.
-Chyba powinnaś się cieszyć, że
spotkałaś Ronnie'go.
-Cieszę się.- posłałam mu słaby
uśmiech.
-Jakoś nie widać.- uniósł brew.
-Wiesz, że nie umiem okazywać uczuć.-
westchnęłam.
-Wiem. Ale mimo wszystko, mogłabyś z
siebie wykrzesać trochę więcej radości.- mruknął basista.
-Nie da się.- nalałam sobie kolejny
kieliszek.
-Już starczy. To ci nie pomoże.- Ash
odsunął ode mnie szkło.
-Skąd wiesz?- burknęłam.
-Bo ja tak robię od dłuższego
czasu.- prychnął.
-Świetnie. Nie wiem jak ty, ale ja idę
na taras. Tu jest za głośno.- skrzywiłam się.
-To muszę iść z tobą. W końcu
jesteśmy parą.- Purdy przewrócił oczami, łapiąc mnie w pasie. Z
uśmiechami na pyszczkach skierowaliśmy się do ogrodu. Usiadłam
wygodnie na schodach, opierając się o basistę. Po chwili dołączyli
do nas CC i Jinxx.
-Czemu się nie bawicie?- spytał z
pełną buzią perkusista. Znowu coś wpierdalał.
-Bawimy się.- puścił mu oczko Ash.
-Podziel się żarłoku!- Jeremy wyrwał
mu paczkę jakichś cukierków i dał mi trochę.
-Chciałabym tyle jeść i tak
wyglądać.- zlustrowałam Comę.
-Już niewiele ci brakuje. Tyle, że
masz więcej w cyckach.- poinformował mnie Purdy. Chwilę potem
skręcał się z bólu, bo oberwał w piszczel.
-Zazdrościsz? Zrób sobie implanty,
będziesz mieć własne.- warknęłam.
-Oj nie czepiaj się go. Tylko ta jedna
rzecz cię od nas odróżnia. I nie zaprzeczaj!- CC uniósł palec,
zanim zdążyłam otworzyć usta. No okeeej.
-Jeszcze mam tyłek. Duży, bo duży,
ale mam. A wy nie.- uśmiechnęłam się złośliwie po chwili.
-Czy ty widziałaś kiedyś duży
tyłek?! Okej. Nie twierdzę, że go nie miałaś kiedyś tam. Ale
teraz masz jakieś maleństwo. Musisz przytyć! Koniecznie!- uniósł
głos Jeremy.
-Co wy się tak czepiacie mojej wagi?!
Jest idealna.- burknęłam.
-Nie. Jest dość niska. Poza tym, tu
nie chodzi o wagę, ale o wygląd. A zamieniasz się w szkielet. I
wiesz, że mamy rację.- powiedział zimno Purdy.
-Walcie się wszyscy!- syknęłam,
wstając. Momentalnie jednak, zostałam pociągnięta na kolana
Ash'a. Spojrzał na coś za mną. Odwróciłam się. Zmierzali do nas
Jake, Andy i RJ.
-Dobrze. Mamy chwilę, to was o coś
spytam, bo mi to spokoju nie daje.- zaczął Ronnie.
-Co takiego?- zaciekawiłam się.
-Kto był na tyle genialny, że
wymyślił, że macie tworzyć związek?- zaśmiał się, wskazując
na mnie i basistę.
-Eee... No bo...- zająknął się
Andy. CC i Jake twardo przyglądali się czubkom swoich butów. Jinxx
udawał, że go tu nie ma.
-A kto miał wymyślać?- Ashley
zgrywał idiotę.
-Proszę was! Nigdy w życiu tego nie
łyknę, że jesteś z Ann.- Radke rzucił mu pobłaźliwe
spojrzenie.
-Jak...- Purdy chciał coś powiedzieć,
ale mu przerwałam:
-Daj spokój Ash. On mnie zna od lat.
Wie, że to niemożliwe, żebym się zakochała.- mruknęłam.
-Nie mówię, że nie, bo przez ten
czas mogło się coś zmienić, ale nie w Ashley'u. Macie odmienne
charaktery.- uniósł brew Ron.
-RJ, czy możemy o tym pogadać przy
innej okazji? Na spokojnie?- spytałam. Chłopak w odpowiedzi tylko
kiwnął głową.
-Ej, ale czemu mówisz na niego RJ?-
zaciekawił się Jake.
-Bo nie lubi drugiego imienia, Joseph.
A Ronald jest idiotyczne.- wyszczerzyłam się.
-Spadaj! Twoje nie jest lepsze! Ta
smarkula wymyśliła sobie, że będzie oryginalna i zacznie używać
pierwszych liter moich dwóch imion.- RJ rzucił mi złe spojrzenie.
-Jakbyś miał coś przeciwko, to byś
nie reagował, gdy cię wołam.- wzruszyłam ramionami.
-Jakbym nie reagował, to przyjebałabyś
mi w łeb.
-Już nie przesadzaj, że niby ja taka
agresywna jestem!- burknęłam.
-Nie? A kto się rzucił na Bryan'a z
glanem w ręku?- uniósł brew.
-Myślałam, że to włamywacz, okej?!
Skąd mogłam wiedzieć, że przyjdzie mu do głowy, żeby cię
przyholować do mojego pokoju w środku nocy?- broniłam się.
-Dobra, dobra. Późno już. Muszę
spadać.- Radke zmarkotniał. Momentalnie spoważniałam.
-Gdzie ty się w ogóle zatrzymałeś?-
zaciekawił się Andy.
-W hotelu w innym mieście. Mieszkałem
przez jakiś czas w San Francisco, ale od pewnego czasu mam na oku
pewien dom tutaj. Kończę formalności związane z kupnem.
Zostawicie nas na chwilę?- spytał chłopaków.
-Jasne!- wszyscy błyskawicznie się
stracili. Wpatrywałam się w podłogę.
-Daj telefon.- RJ podszedł do mnie,
dotykając mojego ramienia.
-Po co?- podałam mu go. Zaczął
wystukiwać jakieś cyfry i po chwili w jego kieszeni rozbrzmiał
dzwonek.
-Teraz mamy swoje numery. Aha. Od
niedawna mam twitter'a, jak coś. No chyba serio nie myślałaś, że
tak sobie pójdę?- uniósł zdziwiony brew, widząc moją minę.
-Wszystko jest możliwe.- wzruszyłam
ramionami.
-Oj Annie, Annie. Przecież cię
kocham, głuptasie. I wiem, że ty, gdzieś głęboko w sobie,
czujesz to samo. Tylko jeszcze nie wiesz, że to to.- przyciągnął
mnie do siebie.
-Ronnie...- zaczęłam, jednak
zawiesiłam głos. Nigdy nie umiałam jasno wyrażać swoich myśli.
-Wiem, maleńka. Niedługo się
zobaczymy. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.- zażartował,
dając mi buziaka w czubek głowy. Po chwili odsunęliśmy się od
siebie i chłopak skierował się do wnętrza domu, pożegnać się z resztą. Pewnie stałabym na tarasie jeszcze dobre kilka godzin,
gdyby nie Ash i CC, którzy pociągnęli mnie do salonu zmuszając do
tańczenia z nimi. Wygłupialiśmy się tak i piliśmy, już do końca
imprezki. Mam cudownych współlokatorów...
Kilka dni później.
Opierdalałam się, leżąc na kanapie
w salonie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Ktoś dzwoni!!!- wydarłam się, nie
zmieniając pozycji nawet o milimetr.
-To otwórz!- usłyszałam krzyk z
góry.
-Chciałbyś!- odkrzyknęłam,
zmieniając kanał w tv. Po chwili usłyszałam, jak ktoś schodzi po
schodach.
-Leń i wiedźma.- burknął Jake,
kierując się do drzwi. Zaśmiałam się pod nosem. Przeciągałam
się, gdy ktoś krzyknął z holu:
-Ann!!!- odwróciłam głowę, żeby
zobaczyć kto to i zaczęłam piszczeć, jak pojebana.
-Devin! Ricky!- rzuciłam się na
chłopaków.
-Cześć młoda!- Sola mało mnie nie
zgniótł.
-Co wy tu robicie?- spytałam.
-Generalnie, to musiałem wpaść do
wytwórni, a Ghost się wjebał na krzywy ryj, gdy usłyszał, że
będę obok LA.- wyjaśnił Ricky Horror.
-No co? Stracić taką okazję do
spotkanka?- rzucił mi niewinne spojrzenie Sola. Potarmosiłam go po
włosach.
-Ej! A ja to co?!- oburzył się
Horror.
-Boję się, że zrobię ci krzywdę.
Jesteś... delikatny.- powiedziałam powoli.
-Małpa.- Rick strzelił fochem.
-Doobra. Tylko się nie obrażaj.-
przytuliłam gitarzystę.
-Czy wy się nie zapominacie? Ja tu
jestem!- dobiegł mnie głos Purdy'ego, który pojawił się znikąd.
-Siema chłopaki.
-Ty masz ją na co dzień. Dobra, ja
muszę spadać, podrzuciłem tylko tego buraka. Potem pogadamy, jak
wrócę. Devin, bądź grzeczny.- Horror pogroził żartobliwie
palcem, basiście Motionless In White i wyszedł.
-Okej. To my idziemy na górę!-
pociągnęłam Ghost'a za rękę po schodach.
-Zrobiłaś zdjęcie?- spytał z
cwaniackim uśmieszkiem.
-Ashley'owi? Niee. Nie było za bardzo
okazji. Poza tym, to mój chłopak, nie twój.- puściłam mu oczko.
-Nie masz serca.- Devin rzucił się na
moje łóżko, wtulając w poduszkę.
-Przesadzasz. To co robimy?
-Może włączymy jakąś muzykę i po
prostu pogadamy?- uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
-Okej. To przesuń się trochę.-
popchnęłam go na jedną połowę łóżka, wykładając się obok
niego z laptopem. -O czym chcesz gadać?
-Chyba o kim.- puścił mi oczko.
-Devin! Ty jesteś niemożliwy! W
sumie, pasowalibyście do siebie z Ash'em. Obaj niewyżyci...-
załamałam się.
-Oj tam. Przecież nie pytam jak wam
się układa w łóżku, tylko o pierdoły. Choć Ashley pewnie jest
dobry w te klocki. Farciara z ciebie.- zaśmiał się Ghost.
-Devin'ie Sola! Stanowczo proszę o
zmianę tematu! Porozmawiajmy lepiej o twoim życiu uczuciowym. Czemu
nikogo nie masz?- zaciekawiłam się.
-Zgadnij. Pokaż mi osobę, która
chciałaby być z kimś panseksualnym, to od razu się z nią
ożenię.- zasmucił się.
-Przecież nie jesteś jedyny na tym
świecie z taką orientacją. Poza tym, ja nie miałabym problemu być
z kimś takim. Fakt, że miałabym większą konkurencję, ale to
tyle.
-Bo ty jesteś tolerancyjna.- zauważył
Sola.
-Czy ja wiem? Po prostu uważam, że
trzeba akceptować ludzi takimi, jakimi są. Nikt sobie nie wybiera
orientacji, czy gustu.- wzruszyłam ramionami.
-Fakt. Fajnie by było, gdyby więcej
osób miało takie poglądy.- Ghost przytulił mnie do siebie.
Leżeliśmy tak sobie na moim łóżku, gdy z kieszeni chłopaka
zaczęły wydobywać się jakieś dźwięki.
-Ooo Rick pisze, że już skończył i
czy ma przyjechać, czy spotkamy się na mieście.- basista wyjął
telefon.
-Na mieście! Nie chce mi się siedzieć
w domu. To chodź, idziemy.- zepchnęłam go z łóżka. Zbiegliśmy
po schodach na dół. W połowie zatrzymali mnie Ash i Andy.
-Gdzie uciekacie?- zaciekawił się
Biersack, obejmując mnie ramieniem.
-Do centrum. Niedługo wrócę.- dałam
im po buziaku, mijając ich.
-To pa pa.- Ghost zamachał im jeszcze
i wyszliśmy z domu.
Perspektywa Andy'ego.
Ann wyszła z Devin'em, a ja rzuciłem
się na kanapę w salonie. Po chwili dołączyła do mnie reszta
chłopaków.
-Gdzie młoda?- zaciekawił się CC.
-Poszła z Ghost'em i Horror'em.-
mruknąłem.
-Uuu nieźle. W sumie, fajnie, że się
zakumplowali.- zauważył Jinxx.
-Zajebiście.- Purdy burknął pod
nosem.
-Ktoś tu chyba jest zazdrosny.-
zaśmiał się Jake.
-Że niby ja?! Na pewno nie!- basista
gorąco zaprzeczył.
-Czyżby? Już ostatnio wkurwiałeś
się na Ricky'ego.- przypomniał CC.
-Ej! Czy ja o czymś nie wiem? O co
chodzi?- zmarszczyłem brwi.
-O nic! Domofon dzwoni. Otworzę!!!-
Ash rzucił się do drzwi, zanim zdążyłem otworzyć usta. To było
dziwne. Coś mi nie pasuje. I dowiem się co!
-Siema mordki!- ryknął Ronnie,
wchodząc do salonu.
-No siema.- przybiliśmy sobie piątki.
-A gdzie Pączek?- Radke rozejrzał się
po pokoju.
-Wyszła z 1/3 Motionless'ów, a co?-
uniósł brew Jaremy.
-Kurwa. Chciałem z nią pogadać o
kilku rzeczach. No i stęskniłem się.- Ronnie wzruszył ramionami.
-A o czym?- odezwał się Purdy.
-Eee, o przeszłości. Tzn. nie wiem,
ile wiecie. Jak ją znam, to pewnie mało.- zaczął powoli wokalista
Falling In Reverse.
-Ty wiesz o niej wszystko, co nie?-
spytałem.
-Haha chciałbym. Ale nawet ja nie
dostąpiłem tego zaszczytu. Mówi mi tyle, ile musi. A że ją znam
i sposób jej myślenia, to zwykle wiem, co siedzi jej w głowie.-
uśmiechnął się smutno.
-Dobra, ustalmy może jakieś fakty.-
zirytował się Jake. -My wiemy tylko tyle, że kiedyś boksowała,
potem miała wypadek, w którym zginął jej wujek. No i że
zaczynała karierę w Las Vegas.
-Ja od jej mamy, że miała problemy z
jedzeniem. I że jest uparta jak osioł.- wtrącił Ash.
-Rozmawiałeś na jej temat z
MamąMeg?!- zdziwiłem się.
-Chwila! Jaka kurwa, MamaMeg? Nazywacie
tak ciotkę Margaret? O ja pierdolę.- Ronnie usiadł z wrażenia na
kanapie.
-No, a co?- teraz CC nic nie kapował.
-Eee, to takie trochę no. Dziwne. A co
na to jej brat? W sensie An?
-Chyba się wkurwił. On w ogóle jest
jakiś jebnięty.- prychnął Ash.
-Mnie to mówisz... On nie lubi nikogo,
oprócz siebie. Ale wróćmy do zasadniczego tematu. Cóż, trochę
mało o niej wiecie. Ale, że powiedziała wam o wypadku, to już
sukces.- podrapał się po głowie Radke.
-No bo jest skryta. Może ty mógłbyś
nas trochę oświecić?- rzuciłem mu błagające spojrzenie.
-Chwila. Muszę się zastanowić, ile
mogę wam powiedzieć. Tu chodzi o najważniejszą dziewczynę w moim
całym życiu. Weźcie, dajcie coś pić.- poprosił Radke. Jake
poleciał do kuchni. Ja tymczasem myślałem o tym wszystkim. To nie
tak, że zżerała mnie ciekawość. Po prostu martwiłem się o
małą. Chciałem jej jakoś pomóc. A jak mam to zrobić, nic o niej
nie wiedząc?
-Trzymaj.- Pitts rzucił butelką w
naszego gościa.
-Dzięki. Wiecie, że ma ojczyma, tak?
Ja myślę, że na jej zachowanie duży wpływ miało porzucenie,
przez ojca. Gdy Ann była mała, jej ojciec stwierdził, że jednak
nie chce mieć dzieci. Zostawił więc ich i już nigdy więcej się
nie pokazał. W ogóle go nie pamięta. Jej brat był starszy i przeżywał to na swój sposób.
Buntował się trochę. Ciotka Margaret została ze wszystkim sama.
Musiała utrzymać dwójkę dzieci, zapanować nad starszym. Ann siłą
rzeczy zeszła na drugi plan. A jako, że była mała, nie sprawiała
problemów, więc wszyscy ją olewali. Skupili się na jej bracie.
Jedyną osobą, która się nią zajmowała, był jej wujek.
Traktował ją jak młodszą siostrę, bo w końcu między nimi nie
było ogromnej różnicy. On też, z racji, że był najmłodszy, był
olewany przez starsze rodzeństwo. Trzymali się więc razem.-
westchnął Ronnie.
-Wychodzi na to, że mała miała
przerąbane dzieciństwo.- wtrącił Jinxx.
-I to bardzo. Co sądzicie o jej
matce?- zaciekawił się wokalista FIR.
-Że jest miła, choć wydaje się dość
groźna. I ma duże poczucie humoru.- powiedziałem.
-I martwi się o An.- dodał Purdy.
-Martwi.- prychnął Radke. -Ja mam
trochę inne zdanie. Chociaż może coś się zmieniło.
-Co masz na myśli?- Jake zmarszczył
brwi.
-To, że ciągle zwalała opiekę nad
Pączkiem, na innych. Ann przyjeżdżała do nas na całe wakacje.
Gdyby mogła, to zamieszkałaby już dawno ze mną, ale miała w
Polsce szkołę. Z jednej strony, nie dziwię się jej matce.
Pracowała, starała się zapewnić dom dwójce dzieci. Ale z
drugiej, spędzała z nią minimalną ilość czasu. Annie szybko
stała się samodzielna. Ale była tylko dzieckiem, które strasznie
potrzebowało miłości. Jednak nie miał jej, kto, tego okazać.
Jakby nie patrzeć, dalej jest dzieckiem. I co? Nie jest pełnoletnia,
a zamiast chodzić, jak inne dziewczyny do szkoły, to jest tysiące
kilometrów od domu, pracuje, a za rodzinę musi robić pięciu,
właściwie obcych jej, facetów.
-Ej! To zabolało. My nie jesteśmy
obcy!- zaprotestowałem.
-Ale byliście. Stary, ty dwa dni przed
18-tką wyjechałeś do innego miasta. A ona w wieku lat 17-tu na inny
kontynent! Do pracy! To chyba nie jest normalne. Teraz jej matka się
troszczy. Ale gdzie była 3 lata temu, gdy An przechodziła bunt i
wpadła w złe towarzystwo? Nie macie pojęcia, ile razy wyciągałem
ją z kłopotów, z imprez, z nocnych klubów, z nielegalnych
wyścigów. To nie powinny być problemy takiego dziecka!- podniósł
głos Ronnie.
-Więc co zrobiłeś?- spytał Jake.
-To, co uważałem, za jedyne wyjście.
Zacząłem ją zabierać ze sobą, gdzie się da. Wiem, że ciąganie
jej ze sobą na imprezy nie było najmądrzejsze, ale tam
przynajmniej miałem na nią oko. Moi koledzy szybko zrozumieli, że
jest dla mnie ważna i sami zaczęli ją pilnować.
-Ja pierdolę! To jest jakieś...
Chore!- załamał się CC.
-To tłumaczy, czemu jest taka zimna.
Ale ona cierpi. Ja to wiem! Prędzej czy później, zacznie czuć. I
wtedy sobie nie poradzi.- pokręciłem głową. Coś o tym
wiedziałem.
-Raz byliśmy na dobrej drodze. Ale
wtedy zdarzył się ten wypadek. Ann się załamała. A mnie przy
niej nie było.- Radke westchnął ciężko.
-Tego już nie zmienisz. Ale możesz
jej pomóc teraz. Możemy. Razem. Tylko powiedz nam, co mamy robić!-
byłem zdeterminowany. Pomożemy jej.
-Najpierw musimy zdobyć jej zaufanie.-
zauważył Jeremy.
-Fakt. Obserwowałem ją ostatnio. I
tak jest nieźle, jak na nią. Uśmiecha się. I daje się wam
dotknąć. To dużo.
-Eee, bo ty nie wiesz wszystkiego.-
zaczął niepewnie Ash.
-To znaczy?- Radke uniósł brwi.
-Jeden koleś z ekipy ją napadł i
próbował... no wiesz. Na szczęście ją znaleźliśmy, zanim mu
się to udało. Ale i tak rozciął jej skórę w dwóch miejscach.-
powiedziałem cicho.
-CO?!?! Gdzie jest ten skurwiel?! Jak
go dorwę, to zabiję!!!- RJ wstał gwałtownie.
-Spokojnie. Siedzi w areszcie i czeka
na proces. Poza tym, Ash już mu wpierdolił konkretnie.- uspokajał
go CC.
-I tak za mało!- syknął basista.
-Dobra, kiedy indziej do tego wrócimy.-
odezwał się Jeremy.
-Okej. No więc, po tym... incydencie
An pewnie trochę wam już ufa. Inaczej zwiałaby, a w najlepszym
wypadku, siedziała cicho i nie dawałaby się dotknąć. Ewentualnie
chlała na umór i ćpała. Jeśli chcecie, żeby ufała wam
bardziej, musicie zrozumieć, że ona jest strasznie wyczulona na
kłamstwo. Nie możecie jej okłamywać. Nigdy. Bo gdy się
zorientuje, a jest bystrzejsza, niż wszyscy myślimy, będzie po
wszystkim. No i druga rzecz. Myślę, że wam się spodoba i pewnie
już to robicie. Okazywać jej uczucie. I pokazywać, że jest dla
was ważna. Przytulać, dawać buziaki itd. Nawet, gdy ona mówi, że
tego nie chce. Chce. Tylko ściemnia, bo zgrywa twardzielkę. Jeśli
przy tym będziecie cierpliwi i nie dacie się jej sprowokować,
będzie coraz milsza i przestanie udawać.- uśmiechnął się lekko
Radke.
-Przytulać ją?! Jeszcze więcej?
Super.- ucieszyłem się. Lubię się tulić. W tym momencie do domu
wpadła Ann. Była sama.
-RJ!- wykrzyknęła, rzucając się na
biednego chłopaka i przewracając ich na kanapę.
-Cześć Pączusiu. Gdzie zgubiłaś
resztę?- przytulił ją mocno Radke.
-Musieli już wracać. A co ty tu
robisz?- uśmiechnęła się mała. Przyjrzałem się jej. Ten
uśmiech... Był inny, niż ten, który mi posyłała. No tak. RJ
jest dla niej najważniejszy. To głupie, ale poczułem się
zazdrosny.
-Ej, czeeemu ty jesteś taka chuda,
co?- nagle zauważył Radke.
-Jezu, następny się uczepił.
Wyglądam normalnie.- przewróciła oczami.
-Powtarzam jej to od miesiąca, ale ta
swoje.- wtrącił Ash.
-Popatrz najpierw na siebie, a potem
miej pretensje do mnie!- syknęła Ann.
-Tyle, że ja jestem dorosły, a ty
wciąż dojrzewasz.- Purdy uniósł brew.
-Wal się!- tym razem młoda warknęła.
-Hej, hej, hej! Mała, spokojnie.
Widziałem cię, gdy wyglądałaś „normalnie”. Teraz na pewno
tak nie jest. I nie ściemniaj. Chyba, że mam przynieść wagę i
sam sprawdzić.- Radke odezwał się groźnie. Z Ann natychmiast
uszło powietrze. Kurwa! Czy ja właśnie jestem świadkiem, jak ona
się poddaje? Cud!!!
-Staram się przytyć, ale mi coś nie
idzie.- mruknęła pod nosem.
-A robiłaś badania?- spytał RJ.
-Eee... Nie. No wiesz, że ja nie lubię
lekarzy.- jęknęła.
-Ann... Nie załamuj mnie.- Ronnie
schował twarz w dłoniach.
-Ale przecież dobrze się czuję! Już
nie róbcie ze mnie nie wiadomo, kogo.- mała skrzyżowała ręce na
piersi.
-Okej, zarządzam zmianę tematu, zanim
się pokłócicie. Co robimy?- przerwałem im. Widziałem po Ann, że
zaczyna ją coś trafiać. Uśmiechnęła się do mnie z ulgą.
-Pijemy oczywiście.- ożywił się
Ashley. Młoda momentalnie spoważniała, ale kilka sekund później
już udawała, że wszystko okej. Ostatnio miałem dziwne wrażenie,
że między Purdy'm, a rudą coś się zmieniło. I nie mam na myśli
tego, że mniej się kłócą. Annie była dobrą aktorką, ale
Ash'owi już tak dobrze nie szło. A może po prostu dłużej go
znam. Patrzył się na nią inaczej, niż zwykle. Muszę z nim
pogadać. I to poważnie!
Perspektywa Ann
Obserwowałam, jak Ashley nalewa sobie
kolejną szklankę Jack'a Daniels'a. Czemu on to robi? Już nie
chodzi o ten kontrakt. Ale przecież powiedział, że ograniczy. A
ostatnio coraz częściej pije. Znowu. No tak, jak zwykle zrobiłam z
siebie idiotkę. Wierzyłam w niego. I po co? Po tylu latach powinnam
się już nauczyć, że nie mogę liczyć na kogokolwiek. Ludzie się
nie zmieniają. A na pewno nigdy nie zmieni się Purdy...
-Młoda, co jest?- RJ objął mnie
ramieniem.
-Nic.- natychmiast przybrałam na twarz
maskę.
-Oczywiście, że nie. Więc dlaczego
od dłuższej chwili przyglądasz się Ash'owi?- uniósł brew.
-A co? Nie mogę?- syknęłam.
-Możesz. Wiesz, że na mnie ten twój
ton, nie działa?- przewróciłam tylko oczami. Niestety dla mnie,
Radke należał do osób, które bezkarnie mogą truć mi dupę, bo
nie umiem się od nich uwolnić.
-Nic się nie dzieje. Jest jak zawsze.-
postanowiłam za wszelką cenę udawać, że jest okej.
-Czyżby? Chyba trochę się
pozmieniało. Tak w ogóle, to musimy pogadać. Poważnie. I
najlepiej, teraz.- Ronnie wstał, podając mi rękę. Zajebiście!
UWAGA UPRZEDZAM!!!! Ta ich rozmowa, to nie będzie nic takiego. Zwykła zapchaj dziura, więc proszę mi nie płakać, że znowu skończyłam w złym momencie:P.
Jak tak czytałam o tym dzieciństwie An, to aż jej prawie współczułam. Ja na szczęście miałam normalne.
A tak wgl to gratuluję jednej osobie, bo praktycznie zgadła, co zrobi Ann na widok RJ'a :D Sorry, zapomniałam Twojego podpisu. Myślę, że wyjaśniłam tutaj trochę, tą całą sprawę z Radke. Jeśli macie jakieś wątpliwości, dlaczego Ann go nie znalazła, to ustalmy, że jest tępą idiotką^_^ Miałam na to fajny pomysł, ale go nie zapisałam, a potem już nie umiałam odwzorować. No i obiecałam, że od czasu do czasu wcisnę MIW, więc macie mojego ulubieńca i moje zauroczenie♥♥♥♥♥ PRZYPOMINAM, że nie wliczam anonimów, więc proszę o podpisywanie się. Ahh no i kilka osób pytało mnie o blogi, które czytam. Póki co, nic nie czytam, ale jeśli ktoś zna fajne, albo coś pisze, to macie do tego zakładkę i tam możecie reklamować i zaglądać w poszukiwaniu innych. I Nightmoore, co miał znaczyć Twój komentarz ♥kochanie♥? Jakbym ja Cię zmuszała, do czytania... :D
Jak zwykle zapomniałam, co miałam napisać, ale trudno. Następny jakoś za tydzień, może dłużej, bo naprawdę nie mam chęci do pisania, a mam jeszcze inne projekty.
P.S. Kocham to zdjęcie Jake'a.
P.S.2. Ta piosenka na początku raczej nie pasuje, ale mam to gdzieś. Nie mam nastroju na wzruszające smęty. Imperfecta, ten teledysk hyhyhy ^_^ I ten gif z tego♥
***********
Jak tak czytałam o tym dzieciństwie An, to aż jej prawie współczułam. Ja na szczęście miałam normalne.
A tak wgl to gratuluję jednej osobie, bo praktycznie zgadła, co zrobi Ann na widok RJ'a :D Sorry, zapomniałam Twojego podpisu. Myślę, że wyjaśniłam tutaj trochę, tą całą sprawę z Radke. Jeśli macie jakieś wątpliwości, dlaczego Ann go nie znalazła, to ustalmy, że jest tępą idiotką^_^ Miałam na to fajny pomysł, ale go nie zapisałam, a potem już nie umiałam odwzorować. No i obiecałam, że od czasu do czasu wcisnę MIW, więc macie mojego ulubieńca i moje zauroczenie♥♥♥♥♥ PRZYPOMINAM, że nie wliczam anonimów, więc proszę o podpisywanie się. Ahh no i kilka osób pytało mnie o blogi, które czytam. Póki co, nic nie czytam, ale jeśli ktoś zna fajne, albo coś pisze, to macie do tego zakładkę i tam możecie reklamować i zaglądać w poszukiwaniu innych. I Nightmoore, co miał znaczyć Twój komentarz ♥kochanie♥? Jakbym ja Cię zmuszała, do czytania... :D
Jak zwykle zapomniałam, co miałam napisać, ale trudno. Następny jakoś za tydzień, może dłużej, bo naprawdę nie mam chęci do pisania, a mam jeszcze inne projekty.
P.S. Kocham to zdjęcie Jake'a.
P.S.2. Ta piosenka na początku raczej nie pasuje, ale mam to gdzieś. Nie mam nastroju na wzruszające smęty. Imperfecta, ten teledysk hyhyhy ^_^ I ten gif z tego♥
!!! 28 komentarzy= Nowiutki rozdział !!!