piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 68


Jechałam znaną mi drogą, już jakieś pół godziny. Dobra. Pędziłam. Ale dzięki temu, zaraz będziemy na miejscu.
-Jesteśmy w Fontanie?! Ale po co?- zdziwił się Purdy, gdy mijaliśmy znak.
-Zobaczysz.- mruknęłam.
-A czemu nie możesz powiedzieć mi teraz?- spojrzał na mnie urażony.
-Bo nie.- odpowiedziałam zimno. 5 minut później wjechałam na parking i zatrzymałam samochód.
-Auto Club.- przeczytał szyld nad wejściem. -Będziemy oglądać wyścigi NASCAR?- dopytywał. Przeszliśmy przez bramki, kierując się do garaży, obok toru. Szukałam wzrokiem Ben'a, mojego znajomego. Nagle Ash złapał mnie mocno za ramię. -Odpowiedz mi w końcu, do cholery!
-Nie. Nie będziemy tu nic oglądać.- przewróciłam oczami, wyszarpując się. Znów zaczęłam iść w w obranym wcześniej kierunku. -Ben!
-O hej! Nie wiedziałem, że wpadniesz.- podszedł do nas mężczyzna.
-Bo to nagła sytuacja. To Ashley, mój chłopak, a to Ben. Mechanik, zarządca i ogółem szef tego cyrku.- przedstawiłam ich.
-Żadnego cyrku! I jak już, to zastępca szefa. W sumie, dobrze, że jesteś. Jesteście. Mam coś nowego.- puścił mi oczko. Weszliśmy do holu, gdzie znajdowały się szatnie, łazienki i tak dalej.
-Nie mogę się doczekać.- wyszczerzyłam się. Stanęliśmy przed pięknymi samochodami. Tym razem były to Chevrolety. -O rany! Chcę ten czarny!
-Okej. To jazda się przebrać. Nie mamy czasu.- wyszczerzył się mężczyzna.
-Chwila! Będziesz się ścigać?- Ashley dziwnie na mnie popatrzył.
-Nie Ash. BędzieMY. My. Oboje.- uśmiechnęłam się.
-CO?!?!- chłopaka zatkało.
-No to! Sam kiedyś mówiłeś, że uwielbiasz prowadzić. I jeździć szybko. Tu możesz wyciskać tyle, na ile pozwoli ci silnik.- wzruszyłam ramionami.
-Ale... Jak?- ja pierdolę, jaki on czasem jest tępy.
-Ben ci wszystko pokaże. A teraz chodź się przebrać.- pociągnęłam go do szatni. Otworzyłam szafkę z kombinezonami dla gości. Czyli między innymi mnie. Gdy miałam te durne 15 lat i rozwaliłam na nielegalnych wyścigach auto, RJ zadbał, żebym już nigdy nie wzięła udziału w czymś takim. Jednak wiedział, że ja potrzebuję adrenaliny. Wobec tego załatwił mi treningi dla juniorów, na jednym z torów. Nigdy nie byłam w tym dobra, ale przez to, że poznałam członków ekip, za drobną opłatą mogłam się wkręcić czasem na jakieś testy, czy coś. Dzięki temu dowiedziałam się wiele o samochodach i samej jeździe, z tej technicznej strony. Pomogłam Purdy'emu założyć odzież ochronną i wszystkie inne części kombinezonu.
-Okej, a teraz idź do Ben'a. Ja też muszę się przebrać.- wypchnęłam go z szatni. Szybko zmieniłam ciuchy i dołączyłam do mężczyzn.
-Ann, ty możesz już wsiadać. Wiesz co i jak. Ja jeszcze wytłumaczę kilka szczegółów Ashley'owi.- Ben poklepał go po ramieniu.
-Fajnie. Baw się dobrze, misiaczku. I uważaj na siebie.- pomachałam basiście. Cały czas dziwnie się na mnie patrzył. Olałam to i wsiadłam do auta, by po chwili ruszyć z piskiem opon. W końcu trzeba je rozgrzać...

Przejechałam sobie kilka kółek, ale postanowiłam zobaczyć, czy Ash jest już gotowy do swojego debiutu hahah. Zaparkowałam przy nich. Obok stała jakaś kobieta, obserwując mnie. Zdjęłam kask, wrzucając go na miejsce kierowcy.

-Rozleniwiłaś się, mała. Czemu tak późno wychodzisz z zakrętu?- objechała mnie.
-Bo ja nie jestem tak dobra, jak ty, Danica.- zaśmiałam się, przytulając kobietę. Danica Patrick. Jedyna kobieta w NASCAR.
-A mogłabyś.- zauważyła.
-Dobra, dobra. Może i jestem całkiem dobrym kierowcą, ale gdybym była jakoś wybitna, to nie zajmowałabym tak dalekich miejsc w juniorach.
-A ile ty tam trenowałaś? Rok. I nawet nie wzięłaś udziału w żadnych stanowych zawodach.- burknęła.
-Bo to nie dla mnie.- powiedziałam obojętnie.
-Bo ty wolisz się bić.- przechyliła głowę.
-Tego już też nie robię.- podeszłam do Ashley'a.
-Nie? To czym się zajmujesz?- kobieta zdziwiła się.
-Jest managerką mojego zespołu.- Purdy objął mnie ramieniem.
-Czekaj! Chcesz mi powiedzieć, że ani nie boksujesz, ani się nie ścigasz?- kobieta zmarszczyła brwi.
-Właśnie.- przytaknęłam.
-To jak ty funkcjonujesz?!- wykrzyknęła. -Przecież ty bez adrenaliny nie przeżyjesz tygodnia.
-Nawet sobie nie wyobrażasz ile adrenaliny dostarczają mi te głupki, z którymi muszę pracować.- burknęłam.
-Ej! Czy ty właśnie obraziłaś mnie i chłopaków?- oburzył się Purdy.
-Ja?! Nie ośmieliłabym się.- pokręciłam głową.
-Jasne. Będziesz coś chciała jeszcze.- fochnął się.
-Dobra, nie marudź, tylko wsiadaj. Pościgamy się.- poprawiłam na dłoniach rękawice.
-Okej. Pokaż, co potrafisz, kociaku.- wyszczerzył się, wsiadając do swojego auta. Danica zaproponowała, że nas wystartuje. Ustawiliśmy się na linii startu. Nacisnęłam mocniej gaz, rzucając Purdy'emu wyzywające spojrzenie. Puścił mi oczko, po czym skupił się na chorągiewce, którą dzierżyła w ręce kobieta. Wzięłam z niego przykład. Chwilę później, gdy Danica opuściła dłoń, puściłam hamulec i w akompaniamencie ogromnego hałasu, ruszyłam. Po 50 metrach wiedziałam, że wygram z basistą. Nie, nie jechał jak ostatnia sierota. Po prostu ja znam ten tor i samochody lepiej od niego. Umówiliśmy się wcześniej na 3 okrążenia. Pod koniec pierwszego postanowiłam się trochę pobawić. To zjeżdżałam do wewnętrznej, to do zewnętrznej. Przyspieszałam, równając się z Ash'em, by po chwili zwolnić i dołączyć do niego z drugiej strony. Jednak szybko mi się to znudziło i docisnęłam pedał gazu do końca. Starałam się zbytnio nie zwalniać na zakrętach, żeby przejechać je, ślizgając się po nawierzchni. Przez to zarzucało mnie lekko na boki, ale o to właśnie mi chodziło. Żeby być dobrym kierowcą, muszę się nauczyć kontrolować samochód, podczas wpadania w poślizg. Nie chcę wylądować na drzewie. Jak wtedy z Mateuszem... Przed samą linią mety gwałtownie zahamowałam i skręciłam, przekraczając ją efektownym bączkiem. Auto zatrzymało się w takiej pozycji, że świetnie widziałam samochód Purdy'ego. Gdy także zahamował, wysiadłam z auta. Odetchnęłam ciężko, zdejmując kask z głowy.
-I jak?- spytałam basistę, który również wysiadł i teraz kierowaliśmy się z powrotem do Ben'a i Daniki.
-Zajebiście.- westchnął. Zaśmiałam się cicho, odpinając rękawice.
-No i co powiecie?- zaciekawił się Ben.
-Że slicki* są do dupy.- mruknęłam.
-Mamy nowego dostawcę opon. Jeszcze nie ogarnęli tematu.- wyjaśniła Danica.
Skierowałam się z Ash'em do szatni. Umyliśmy się w łazience i przebraliśmy. Po chwili znowu staliśmy we czwórkę.
-Czemu tak krótko dzisiaj?- spytał Ben.
-Mamy gości. Poza tym, godzina to krótko?- uniosłam brew.
-Jak na ciebie, owszem.- roześmiała się Danica.
-Oj dobra. Osiągnęłam, co chciałam. A teraz musimy już wracać. Danica, miło było cię znów spotkać.- przytuliłam lekko kobietę.
-Tak. Mam nadzieję, że do niedługiego zobaczenia.- puściła mi oczko.
-Zobaczymy jeszcze. Cześć.- obserwowałam, jak Purdy także się żegna i skierowaliśmy się do wyjścia.
-Przyjechałaś tu, żeby odpocząć?- Ash rzucił mi zaciekawione spojrzenie.
-Tsa. Albo jak mam ochotę kogoś zabić, to też wpadam.- burknęłam, zła.
-A o co teraz ci chodzi? Przecież powinno ci być lepiej.- prychnął.
-O co? O to, że wiesz o mnie coraz więcej! Widziałeś, jak trenuję. Jak się ścigam! Jak się boję!! Ty, kurwa, nawet widziałeś, jak płaczę!!!- syknęłam.
-Z tym ostatnim, to nie do końca. Nigdy nie rozpłakałaś się przy mnie, tak całkiem.- zaprotestował.
-I bardzo dobrze! Nie podoba mi się, że poznałeś mnie z innej strony.- powiedziałam zimno.
-Ale dlaczego? Bo boisz się, że zobaczę cię, gdy nie udajesz? Gdy okazujesz jakieś pozytywne uczucia?- patrzył teraz na mnie poważnie.
-Bo to nie są twoje sprawy! Co z tego, że widzisz moje reakcje, skoro nie rozumiesz, skąd się wzięły?- wsiadłam do auta, zirytowana.
-To może w końcu zacznij coś mówić?! Nie wejdę do twojej głowy i nie dowiem się, co myślisz.- westchnął.
-Na szczęście. Tylko byś się wystraszył. -mruknęłam pod nosem.
-Wmawiaj sobie.- odburknął. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, czasem tylko przerywanej wtrąceniem, któregoś z nas.

-O! Już jesteście?- powitał nas, siedzący w salonie CC. Był tam razem z Lauren, JuJu, Andy'm, Jinxx'em i Sammi.
-Jak widać.- mruknął Purdy.
-Gdzie byliście w ogóle tyle czasu?- zainteresował się Andy.
-Na przejażdżce. Idę chyba na górę.- ziewnęłam.
-Najpierw coś zjesz!-syknął Ash.
-Nie chcę.
-Ale ja się ciebie nie pytam. Jazda do kuchni!- popchnął mnie lekko.
-Wal się.- burknęłam, nie ruszając się z miejsca.
-Okej.- złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął do pomieszczenia obok. Posadził mnie siłą przy stole. Założyłam obrażona ręce na piersi.
-Stary, czy ty trochę nie przesadzasz?- obok nas pojawił się Jinxx.
-Wybacz Jeremy, ale to ja o niej decyduję. Jeszcze.- odpowiedział basista, z nosem w lodówce.
-A nie pomyślałeś, że może mała nie jest głodna?- nie odpuszczał Ferguson. Posłałam mu delikatny uśmiech.
-Tak samo, jak podczas obiadu, który ledwo tknęła.- Purdy postawił przede mną mały serek homogenizowany. -Zjedz chociaż to.
-Ja pierdolę, dobrze, że zostało już tak mało czasu do urodzin.- westchnęłam ciężko, przełykając z trudem łyżeczkę serka. Co ja poradzę, że nie jestem głodna?
-Jedz, nie gadaj.- warknął Ash. Urocze.
-Oj Ashley, Ashley. Ty się nigdy nie zmienisz.- mruknął pod nosem Jerry.
-O co ci chodzi?- basista uniósł zdziwiony brew.
-O to, że może w końcu przestałbyś być takim dupkiem dla niej. I dla nas przy okazji też!- podniósł głos Ferguson, wychodząc z kuchni.
-No proszę, czyli teraz jeszcze jesteś wredny dla kumpli. Fajnie. Zjadłam!- wrzuciłam łyżeczkę do zlewu i opuściłam pomieszczenie. Skierowałam się na górę, gdzie od razu wskoczyłam pod prysznic. Umyłam się szybko i kilka minut później leżałam już w łóżku, przytulając się do misia Ashley'a. Usypiałam, gdy ktoś wszedł do pokoju. Pewnie Purdy, bo kto inny. Przykucnął obok mnie, poprawiając mi kołdrę. Wyczułam od niego alkohol. Miał przestać. Oczywiście... Przekręciłam się na brzuch i teraz już całkiem zasnęłam.

Następny dzień

Obudził mnie jakiś huk. Okej. Andy czy CC? Dzieci specjalnej troski. Wstałam, rzucając jeszcze okiem, czy Ash się nie obudził. Tsaa. Przewrócił się na plecy i zaczął chrapać. Zaśmiałam się pod nosem, zamykając za sobą drzwi od łazienki. Czy muszę mówić, że jak zwykle zapomniałam ciuchów? Wróciłam do pokoju, kombinując w co się ubrać. W końcu postawiłam na bardziej kobiecy wygląd. Ileż można chodzić w za dużych, czarnych koszulkach.
Wyszłam na korytarz, gdzie spotkałam rodziców Sammi. Razem poszliśmy do kuchni.
-Jake, co ty odpierdzielasz?- spytałam gitarzystę, który teraz zajmował moje krzesło. W pomieszczeniu byli jeszcze Jinxx, Sammi, JuJu i CC.
-Siedzę.- wzruszył ramionami.
-Na moim miejscu! Idź mi stąd.- próbowałam zepchnąć go z krzesła.
-Podzielimy się.- pociągnął mnie na swoje kolana. Obrażona, nalałam sobie soku.
-Małpa. CC co znowu sobie zrobiłeś?- nawiązałam do hałasu, który mnie obudził.
-Miałem bliskie spotkanie ze ścianą. Czego się państwo napiją?- spytał Elizabeth i Steven'a.
-Kawy.- powiedzieli zgodnie.
-Eee, to do Jeremy'ego z tym. Ferguson! Dwie kawy na już!- krzyknął Coma.
-Woda już się gotuje.- mruknął, podając mi talerz naleśnikami i sałatką owocową. Następnie dał mi jeszcze całusa w czoło. -Smacznego. I nie chcę słyszeć, że nie jesteś głodna.
-Czemu to akurat Jeremy robi kawę, a nie ktoś z was?- zaciekawiła się Elizabeth.
-Bo on robi najlepszą na świecie. Tak właściwie, to zastanawiam się, czego on nie umie.- wyjaśniłam uprzejmie. -Serio, nie mam apetytu.
-Ann!!!- powiedzieli chórem Jinxx, Sammi i Jake.
-Dooobra.- burknęłam, niechętnie przyglądając się jedzeniu.
-Oj mała. Daj to. I otwórz buzię. No! Za tatusia Jinxx'a.- uśmiechnął się do mnie zachęcająco Jake, uderzając mnie leciutko widelcem, z kawałkiem kiwi, w usta.
-Brutal.- mruknęłam, posłusznie wykonując jego polecenie.
-Grzeczna dziewczynka.- dał mi buziaka w policzek. Rodzice Sam przyglądali się nam w skupieniu.
-Ella nie jest zazdrosna?- napomknął Steven.
-O co?- spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
-Noo, bo Ann siedzi na twoich kolanach, przytulacie się i tak dalej...- powiedział powoli tata Sammi.
-Aaa, o to chodzi. Nie, Ella nie jest zazdrosna, bo wie, że traktuję Annie jak siostrę. Jest dla mnie kompletnie obojętna seksualnie.- Jake wzruszył ramionami.
-Dziewczyny, jesteście o mnie zazdrosne?- spytałam siedzące z nami Sam i Juliet.
-Nie. Poza tym, ty masz Ashley'a.- uśmiechnęła się Simms. Taaak.
-Okej. To teraz za swojego kochanego nauczyciela i najlepszego gitarzysty na świecie.- Jake znowu wciskał mi kolejny widelec.
-I najskromniejszego.- zaśmiałam się, otwierając buzię.
-Sama mówiłaś, że mamy się cenić.- wzruszył ramionami.
-Faktycznie.
-O której macie koncert?- spytała Sam.
-O 19.- powiedzieli chórem muzycy. Właśnie. Zapomniałam, że dziś jeszcze koncert...

Jakiś czas później.

Stałam przed lustrem, znowu zastanawiając się w co się ubrać. Bo przecież na koncercie muszę wyglądać jak ja. Taak. Ja i moje życiowe problemy. Ale jakby nie patrzeć, to mam mały wybór. Większość lepszych koszulek została w moim pokoju. Nie wejdę tam, dopóki są rodzice Sam. W końcu wkurwiłam się i zawinęłam Ashley'owi koszulkę z Jack Daniels. Jeszcze jakby tego było mało, gdzieś przepiłam moje kolczyki. No kurwica mnie weźmie zaraz! Założyłam więc inne. Zabrałam jeszcze kurtkę i zbiegłam na dół, gdzie wszyscy urzędowali. Dziś było cholernie zimno.
-Ludzie, ja lecę do wytwórni. Muszę jeszcze coś zrobić. Widzimy się w klubie, tak?- popatrzyłam na każdego po kolei.
-Jasne. Uważaj na siebie.- powiedział poważnie Jeremy.
-Dobrze tato.- przewróciłam oczami.
-A obiad? I czemu masz na sobie moją koszulkę?- spytał Ashley.
-Wspólnota partnerska, skarbie. Zamówię coś do biura.- uśmiechnęłam się promiennie.
-Jakoś ci nie wierzę.- obszedł mnie z założonymi rękoma.
-Mi?! No weź.- strzeliłam fochem.
-Dobra. To do potem.- złapał mnie za biodra, wyciskając soczystego buziaka na moich ustach. Uśmiechnął się do mnie, jednak to tylko grymas. Wzrok dalej miał czujny. Już miałam się odwrócić, gdy coś przykuło moją uwagę.
-Ej! Co to jest?- złapałam go za ucho. -Mój kolczyk?!?!
-Wspólnota partnerska, kociaku.- wyszczerzył się.
-Fajnie, ale mogłeś mi powiedzieć. Wiesz, ile ich szukałam?- spytałam z wyrzutem.
-Przepraszam.- mruknął. Pokręciłam tylko głową i wyszłam z domu.

Kilka godzin później.

Po koncercie zostaliśmy jeszcze w klubie, czekając aż spakują sprzęt. Rodzice Sam chyba zaczynali lubić Jerry'ego. Tak im o nim słodziłam, że teraz chciało mi się rzygać. Jednak największy wpływ wywarł na nich utwór, który zespół premierowo zaprezentował na koncercie. Solo Jinxx'a na skrzypcach. Sama miałam ciarki, a słyszałam to już kilkadziesiąt razy. Steven miał zszokowaną minę, a Elizabeth najzwyczajniej w świecie odpłynęła. Prawidłowa reakcja. Westchnęłam, przeciągając się. Skierowaliśmy się do garderoby.
-Za ile jedziemy?- zainteresował się CC.
-Za jakieś dwadzieścia minut, nie wcześniej.- powiedział Jason.
-A gdzie Ash?- rozejrzałam się.
-Mówił, że idzie się przewietrzyć.- wyjaśnił mi Andy.
-Ojej, ale tam jest tak zimno. Jeszcze się przeziębi.- zmartwiła się Elizabeth. Chwila! Mama Sam martwi się o Purdy'ego? Okej. Robimy postępy.
-Poszukam go.- uśmiechnęłam się do niej. Wyszłam na tyły klubu. Purdy stał oparty o balustradę, patrząc przed siebie.
-Mama Sammi się o ciebie martwiła.- mruknęłam, stając obok.
-Coo?- spojrzał na mnie dziwnie.
-Też się zdziwiłam. Najwidoczniej osiągnęliśmy cel. Zaczyna cię lubić.- poprawiłam włosy wchodzące mi do buzi. Nienawidzę wiatru. I zimna. Do dupy z taką pogodą. -Co się dzieje?
-Nic.- basista wzruszył ramionami.
-Naprawdę? Skoro tak twierdzisz. Ale mogę sobie tu z tobą postać?- spytałam.
-Możesz. Dopóki nie zaczniesz mnie prowokować, to możesz.- prychnął.
-A jak zacznę, to co wtedy?- zainteresowałam się.
-Wtedy wyrzucę cię za ta barierkę.- uniósł brew.
-I potłukę sobie tyłek. Nie dzięki. Wolę się już zamknąć.- uciszyłam się. Było mi zimno. Oczywiście ja, jak to ja, zostawiłam czapkę i szalik w garderobie.
-Chcesz się rozchorować, nie?- syknął Ash, łapiąc mnie w pewnym momencie za moje skostniałe palce.
-Wiedźmy nie chorują.- powiedziałam cicho.
-To ty będziesz tą pierwszą. Załóż to. I chodź tu.- podał mi swoje rękawiczki, przygarniając lekko do siebie.
-Oh, jaki ty miły. Dziękuję.- próbowałam się uśmiechnąć.
-Nie ma sprawy. Odwdzięczysz się potem.- przewrócił oczami, obejmując mnie i wkładając swoje ręce pod moją kurtkę.
-Już się boję.- westchnęłam.
-Niepotrzebnie. Nie jestem taki zły, jak ci się wydaje.
-Ale ja nigdy tak nie twierdziłam. Lubię cię. Gdy nie próbujesz na siłę sprawić mi bólu, czego zresztą nie potrafisz, to jest okej.- uniosłam brew.
-Lubisz mnie?!- odsunął mnie trochę od siebie, rzucając mi zszokowane spojrzenie.
-Tak.- wzruszyłam ramionami. Naprawdę tak było.
-Jakoś tego nie zauważyłem.- mruknął.
-Bo nie umiem okazywać takich rzeczy. Nie bierz wszystkiego, co mówię, tak osobiście do siebie.- wyjaśniłam. Następnie lekko potarmosiłam go po włosach, dodając:
-Gdybym naprawdę cię tak nienawidziła, to już dawno byś oberwał.
-Pocieszające. Okej. Wracajmy lepiej, zanim wyślą za nami list gończy.- Purdy zarzucił swoją rękę na moje ramiona i wróciliśmy do ekipy.
-Ooo, są nasze papużki nierozłączki.- zaśmiała się Ella. -Pożycz mi go na chwilę, a nie tylko ciągle się migdalicie.
-A weź go sobie i na dłużej. Ja idę do Jake'a.- puściłam jej oczko.
-Czy ja już nie mam głosu?- spytał retorycznie Ash.
-Nie.- powiedziałyśmy chórem, przybijając sobie piątki. Usiadłam koło Pitts'a. Ella i Ash tymczasem o czymś zawzięcie rozmawiali i robili sobie fotki.

-Młoda, kiedy znowu pogramy sobie na gitarze?- dopytywał Jake.
-Jak będziemy mieć trochę więcej wolnego czasu. Eeej, daj trochę.- wystawiłam rękę do Biersack'a, który teraz wpierdalał M&M'sy. Andy złapał moją rękę, przyciągając mnie na miejsce obok siebie. Z drugiej strony miał Juliet.
-Noo i to się nazywa życie. Mam swoje dwie dziewczyny obok siebie.- rozmarzył się, obejmując nas.
-Widzisz?! Masz się tak fajnie, a jeszcze marudzisz.- prychnęła JuJu.
-Oj przepraszam kochanie.- Andy zaczął ją całować w policzek. Obserwowałam wszystkich po kolei. Sam i Jinxx byli w swoim świecie, A Jake, Lauren i CC rozmawiali z Elizabeth i Steven'em. Czułam się... dobrze. Byłam wśród ludzi, którzy mnie wspierali. Nie pytali o nic. Po prostu byli. Jednak mimo wszystko nie umiałam im zaufać. Tylko RJ'owi ufałam i ufam w jakimś stopniu. Może to dlatego, że on zna mnie od tylu lat? Brakowało mi go. Czasem, będąc w Las Vegas miałam jakieś dziwne napady lęku. Bałam się zamknąć oczy, przez co nie mogłam spać w nocy. Zakradałam się wtedy do pokoju RJ'a, żeby spać z nim. Czułam się przy nim w miarę bezpiecznie. O ile w ogóle to możliwe. Muszę go znaleźć, ale zrobię to po nowym roku. Mam za dużo pracy. Taaak. Powtarzam to sobie od maja, czyli odkąd zaczęłam się przygotowywać do wyjazdu do LA. I nic w tym kierunku nie zrobiłam. Może po prostu po cichu liczę, że to on znajdzie mnie? Że nie zapomniał o mnie? Okej. Znalazłabym go i co niby powiedziała?! Że tęskniłam? Nie przeszłoby mi to przez gardło.
-Ziemia do Ann.- Ella zamachała mi przed nosem.
-Co?- zamrugałam gwałtownie.
-Złapałaś niezły zawias. Nad czym tak myślisz?- zaciekawiła się.
-Ella, ty się głupio pytasz. Pewnie, że o mnie.- wtrącił się Ash, wciskając się obok mnie.
-Ała. Ej! To jest kanapa 3 osobowa!- fuknęłam.
-Maruda.- pokazał mi język. Jak dziecko...

Następny dzień, niedziela. 9 grudnia.

Obudził mnie telefon. Żebym ja jeszcze wiedziała, gdzie on jest? Usiadłam, zrzucając z siebie ramię Ash'a. Przytulił się do swojej maskotki, z którą spałam. Taak. I on jej nie używa. Oczywiście. W końcu dojrzałam mój telefon, po stronie Purdy'ego, więc usiadłam chłopakowi na udach, sięgając po niego.
-Halo?- wychrypiałam.
-Ann, jest sprawa. Masz sesję. I to dziś. Przyjedź jak najszybciej.- powiedział Boris.
-Co?! Człowieku jest 6 rano!- jęknęłam, patrząc na zegarek.
-Trudno. Ostatnio kompletnie olewasz robotę.
-Bo nie mam czasu.- syknęłam.
-Nie mój problem! Pospiesz się.- rozłączył się. Świetnie!
-Co się stało?- odezwał się półprzytomnie Ash, łapiąc mnie za łydkę.
-Nic. Śpij.- zeszłam z niego. Chłopak przekręcił się na brzuch i znów zasnął. Skierowałam się do łazienki, gdzie szybko się umyłam i przebrałam. Zbiegłam po cichu do kuchni. Oczywiście nie chciało mi się jeść, no ale coś trzeba wykombinować. W końcu zdecydowałam się na najmniejsze jabłko, jakie znalazłam i wyszłam z domu.

Perspektywa Jinxx'a

Siedziałem przy stole w kuchni, jedząc śniadanie razem ze wszystkimi. Panowała miła atmosfera. Rodzice Sam nawet się uśmiechali. Jednak interesowało mnie coś innego.
-Tak właściwie, to gdzie jest mała?- spytałem.
-Nie mam pojęcia. Musiała wyjść wcześnie rano.- podrapał się po głowie Andy.
-Ashley? Gdzie ją zgubiłeś?- skierowała się do basisty, Lauren.
-Jest dużą dziewczynką przecież. Nie spowiada mi się. Rano ktoś do niej dzwonił, a potem nie wiem, bo usnąłem.- wzruszył ramionami.
-To może byś tak do niej zadzwonił?- podpowiedziała JuJu.
-Dzwoniłem, ale nie odbiera. Widocznie jest zajęta. Czasem traktujecie ją, jakby miała 5 lat.- zauważył Purdy.
-To takie dziwne, że się martwimy?- uniosłem brew.
-Ale nie macie powodu. Teraz już rozumiem, czemu to mnie, Jon zrobił opiekunem.- zaśmiał się.
-A byliście już wtedy ze sobą?- zaciekawił się mój teść, Steven.
-Nie. Wtedy byliśmy na etapie próby wzajemnego tolerowania się.- mruknął Ash. Taaak. Od tamtej pory minęło dobre 5 miesięcy, a oni są na etapie próby polubienia się. Niezłe tempo, nie ma co. Czyli może za 10 lat doczekam się ich, jako przyjaciół. Osiwieję do tego czasu...
-Wiesz Ashley, muszę przyznać, że gdy Sammi powiedziała, że masz dziewczynę i to już tyle miesięcy, nie mogłam uwierzyć. Ale cieszę się, że jesteś szczęśliwy, że wszyscy jesteście. Nawet nie wiesz, ile znaczy dla matki, że jej córka jest w szczęśliwym związku i ma grupę przyjaciół, którzy zawsze będą ją wspierać.- Elizabeth pociągnęła nosem. Ooo, coś zaczyna się dziać.
-Oj mamo. Mówiłam ci, że jestem zadowolona ze swojego życia, że Jeremy traktuje mnie jak królową i jest pięknie.- westchnęła Sam, splatając nasze palce. Uśmiechnąłem się do niej lekko.
-Wiem, wiem. Ale musiałam to zobaczyć na własne oczy. Musicie do nas wpaść w najbliższym czasie.
-Gdy będziemy mieć trochę wolnego, na pewno przyjedziemy.- pokiwałem głową. Kurwa! Czy ona mnie lubi?! Chyba właśnie stał się cud...

*Slicki- takie opony.
*******************

Rozdział nie sprawdzany, bo nie. W ogóle ostatnio tak się spieszyłam, że zapomniałam połowy rzeczy dopisać w notce. Więc tak, chciałam przywitać wszystkie nowe czytelniczki i wgl miło mi, że komentujecie. Ktoś pisał, że podobają się mu ciuchy Ann. Mi też. W końcu sama robię te stylizacje :D Czytałam, że podobał Wam się miły Jonathan. Cóż, ja czasem też bywam miła, więc moje alter ego też może^_^ Jak zwykle miałam coś jeszcze wspomnieć, ale zapomniałam. Miałam tak kijowy dzień, że musicie mi wybaczyć. No i sorry, że nie odpisałam na komentarze, ale nie zdążyłam hahah. Na te już postaram się coś odpisać, więc sprawdzajcie, jeśli Was to interesuje. I O CO JA PROSIŁAM?! Żebyście się nie pytali na asku o nowy. Ja nie załatwiam tam prywatnych spraw. Możecie się mnie pytać naprawdę o różne rzeczy, ale od tego są komentarze tutaj. Okej, to życzę miłych świąt blablabla i coś tam. Nowy rozdział pojawi się jakoś w następny weekend, bo wiecie, mało czasu mam. Świąt nie obchodzę, więc tego argumentu nie użyję;) Pa misiaczki.

AAAAAAAA i DZIĘKUJĘ za te 50 000 wyświetleń. To serio fajne uczucie♥

!!! 27 komentarzy= Nowy !!!

66 komentarzy:

  1. No Ash coraz bardziej poznaje Ann. Czekam na next'a :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sobie poczekasz :P Wiem, wredna jestem.

      Usuń
    2. Aaa czekam na następną część...... Ciekawe co się dalej wydarzy

      Usuń
  2. W końcu rozdział ^^
    A właśnie, wreszcie jakaś sesja. Tak zauważyłam, że Ann ostatnio ich nie miała.
    Tak jak wspomniałam w poprzednim komentarzu, są ludzie i są parapety.
    Nic z tym nie zrobisz, takoch trzeba odstrzeliwać czy coś XD
    Zdziwiłam się, bo limit wypełnił się w strasznie szybkim tempie + 4 po limicie.
    Szkoda, że następny rozdział będzie troszkę późno, ale przeżyję.
    Ty też jesteś człowiekiem, w dodatku pełnoletnim i zdaję sobie sprawę z tego, że masz dużo na głowie.
    Z resztą cieszę się i dziwię, że osoba w Twoim wieku zajmuje się czymś takim.
    Nie myśl sobie, nie uważam Cię za starą XD
    Mrr, wyścigi? Jedna z opcji, które wymyśliłam gdzie mogą pojechać.
    Jejku, Ashley serio dziwny jest. Coś się szykuje? ^^
    Wreszcie rodzice Sammi polubili chłopaków...W dodatku polubili Pande, co jest cudem.
    Coś długi ten komentarz, aż dziwne.
    Życzę weny i żegnam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. An nie ma czasu na sesje. Dziękuję za zrozumienie;)

      Usuń
  3. Jak zwykle, Deminy w zachwycie. ^-^
    Vixen, wiesz.. Ann i Ash bardzo do siebie pasują. Obydwoje się często zachowują jakby mieli rozdwojenie jaźni czy coś w ten deseń. XD Najpierw mili, przytulają się, a tu nagle darcie mordy. Chyba dlatego śmieję się cały czas przy czytaniu, nieważne czy smutne czy wesołe. W dodatku nikt nie rozumie mojego poczucia humoru. > ^ <
    Choć i tak zazwyczaj dostaję głupawki od jakiegoś zdania co mi spasi, soooł...
    >>Andy czy CC? Dzieci specjalnej troski.<< Popłakałam się. Jak tu być poważnym? XD (I tak nie ogarniesz o co mi biega, pfff)
    Za niedługo chyba będę znała całego bloga na pamięć, jeżeli nie przestanę go czytać codziennie od nowa. *tak-bardzo-uzależniona*
    Weny. >w<
    ( Tak, tak, wiem, nieskładnie piszę ;-; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuper rozdział, suuuper :3 tak, tak, nie umiem pisać komentarzy... /Eliza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha jedno zdanie to nic trudnego. Ostatnio daję z tego korki.

      Usuń
  5. Fajny rozdzial. Jestem ciekawa co bedzie dalej. Czekam na wiecej. / Kaja

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyścigi? Nie spodziewałam się tak szczerze.
    Rodzice Sammi w końcu polubili chłopaków, jeee
    Jejku ja nie umiem pisać komentarzy, no.
    Zapraszam do siebie :
    Itakzgniniesz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ann na wyścigach " Szybka i wściekła" ;). Rozdział super!! Jinxx zadowolony. Czego chcieć więcej ? Wiem następnego rozdziału! <3 Czekam !! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Vin Diesel już kiedyś był, to trzeba było nawiązać.

      Usuń
  8. Szybko pisz nexta. Cudowny!
    xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowy rozdział to serio zbawienna rzecz, gdy się czeka na załadowanie kolejnego odcinka anime :D.
    Wydaje mi się, że to taki... delikatny rozdział. Nie wiem, jak to inaczej określić, ale uważam, że jest bardziej subtelny od chociażby poprzedniego.
    Zawsze w każdym jest moje ukochane denerwowanie Ann przez Ash'a. Tutaj jest więcej przemyśleń tej Ann, która jednak nie jest obojętna na wszystkich ludzi. Miła odmiana.
    Mam taką fazę na rudy kolor włosów, że wyobrażam sobie wszystkich po kolei w takich włosach. Rudy Ashley... W sumie, to nawet taki mi się nie spodoba XD Ale za to rudy Jake, to co innego.
    Nie potrafię już wcale słuchać Black Veil Brides. Wytrzymałam przez rok, ale się wypaliłam. Zanudzam. W każdym komentarzu piszę o stanie mojej przynależności do słuchaczy BVB.
    Gdy się tak słodzi, kwestią czasu jest taki obrót zdarzeń. Najbardziej rozbawiła mnie Elizabeth martwiąca się o Purdy'ego XD
    Nie mam pojęcia co u jeszcze napisać. Gdy czytam mam tyle myśli, dotyczących komentarza, staram się je jakoś skoncentrować w jeden ładny tekst, a i tak wychodzi na to, że zbaczam z tematu.
    Dodam jeszcze tylko, że Ann musiała na serio dużo się nadenerować, żeby bić się, brać udział w wyścigach i zażywam te... jak im tam... to były psychotropy, co nie?
    W każdym razie, czekam aż znów umilisz moje czekanie XD Sayonara /OpenWound

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że już ich nie lubisz. Może jeszcze kiedyś wrócisz. Ja tak miałam z HIM.

      Usuń
  10. dzisiaj krótko, bo świętej pamięci wena mnie znowu opuściła.... (tylko nie wiem czyja wina teraz, bo Ashley nie rozrabiał ostatnio, Biersack też nie ;o)
    no ale wracając, rozdział jak zawsze mi się podoba
    i wiedziałam, że to będzie coś w stylu wyścigów!!! :D
    ale za to zdziwiło mnie, że Ash taki potulniak ;o
    myślałam, że nie wsiądzie albo nakrzyczy na Ann... to przez tę jego sierotowatość tak myślałam chyba
    rodzice Sam polubili chłopców, a przede wszystkim Asha hahaha nie ma to jak słodzenie Anki :D
    ogólnie to ja bym ich chyba wywaliła przez okno (w sensie chłopców), jakby mi tak truli z jedzeniem... chooociaż z drugiej strony jest to urocze *-*
    i co tam jeszcze było?
    aaa Ash śpiący z pluszakiem?? hahahahahaha piękne! (tylko właściwie, czemu mi to do niego pasuje? ;o)
    noo i to by było chyba na tyle
    miłego pisania, pomysłów i czego Ci tam trzeba <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ann przyznała się, że lubi Asha i to do niego samego :o po prostu świat oszalał !! Nie no :D byłam w szoku, ale to dobrze :D Jeszcze do tego daje mu się coraz bardziej poznawać. Ann chyba zaczyna czuć się coraz lepiej w towarzystwie chłopaków ^^ . Rozdział fajny, jak każdy.
    Purdy taki grzeczny i ułożony :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział !

    DO CZYTELNIKÓW
    Błagam, komentujcie, bo osoby, które czekają na następny rozdział - czekają zbawiennie na osiągnięcie limitu, więc proszę osoby, które czytają a nie komentują do zmiany swojego nawyku :D // Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Purdy tutaj jak nie on. Dziękuję za apel haahha.

      Usuń
  12. Tak! TAk, tak tak tak udało im się! Rodzice Sammi polubili chłopaków!! Tak wiem przeżywa to jak żaba okres, no ale nie ważne XD
    Stylizacje Ann, są na prawdę fajne, zwłaszcza te na koncerty. Nwm czemu, ale najbardziej podobają mi się buty w tych kompletach.
    Ciekawa jestem jak dalej potoczy się sytuacja z Ann i RJ'em
    Miałam napisać na początku no ale mi to umknęło tak więc GRATULUJĘ 50000 WEJŚĆ!!!!!!!
    Rozdział może i nie sprawdzony, ale błędów nie było więc moim skromnym zdaniem jest OK
    Jeszcze raz gratuluję i czekam na next
    (tak, wiem moje komentarze są nieskładne, ale wyrażam w nich to co czuję i jestem szczera)
    ~Twisted Sister

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybieram to, w co sama bym mogła się wbić. Noo oprócz tych ewentualnych sukienek:D RJ? No cóż, jakoś się potoczy haha.

      Usuń
  13. Lubie twoje opowiadanie ale czasami jest, aż takie nieprawdopodobne xd
    Nie wiem jak to opisać...
    Wiec, po prostu
    PISZ DALEJ
    czekam na kolejny rozdział... oby kolejne były coraz lepsze :D
    - Ewelina/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahahaha no ono jest nierealne. Już chociażby taki Ash.

      Usuń
  14. Ashley powinien poznać całą prawdę o Ann ale ja tylko tak myślę nie że coś. Super rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak więc... Rozdział świetny! Bardzo podoba mi się to, że już coraz więcej faktów z życia Ann wychodzi na światło dzienne. Nie umiem pisać komentarzy, co już gdzieś tam wcześniej wspominałam.
    Mniejsza. Najważniejsze jest to, że jestem tutaj, czytam i piszę ten Swój denny komantarz. Wiedz, że czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością.
    Aaa i tak tylko przypominam, że tak bardzo spodobał mi się blog, że w 3 dni go przeczytałam. Mam nadzieję, że motywuje Cie to do im szybszego pisana dalszego ciągu. :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ładny komentarz, nie czepiaj się. Kiedyś wszystkiego się o niej dowiemy.

      Usuń
  16. Czaisz, że chyba za szybko pochwaliłam komp? Znów mu coś odpierdoliło, bałam się już, że nie dam rady obczaić rozdziału. A tu tadam, cud! Działa idealnie. Jednak Twoje wiedźmowate moce jeszcze działają :)
    Na imię Ben wyobraziłam sobie nie to, co powinnam. Ugh. Nie kcem. I pierwsze skojarzenie to z jakąś dilerką. Brawo mój mózgu....-,-
    Ehh też bym się pościgała :c ale chyba raczej w roli pasażera. Z moimi umiejętnościami rozwaliłabym auto na prostej drodze.
    Jak o wyścigach mowa to ciągle mam w głowie muzyczkę z tego "Tokyo Drift". Skutki ustawienia czegoś na budzik....
    Jakoś mam takie dziwne (pewnie błędne) wrażenie, że ostatnio mimo iż dużo jest tej dwójki i wciąż pokazujesz ich relację, to nie jest to skupione na nich w sensie jako parze. Bardziej w stylu jak pokazując kontakty dwójki ludzi pokazać ich charaktery... Omg nie wiem jak to określić. Dobra, nevermind. Bredzę.
    Jeremy się stawia. Lubiem to.
    "Dzieci specjalnej troski" - lepiej tego ująć nie mogłaś. Ale ze ŚCIANĄ? Dobra, nie wnikam. Nawet mnie to aż tak nie dziwi.
    Jednak w plebiscycie na mistrza rozdziału zwycięża Jake ♥
    Widzę, że rozpoczęłaś misję jak nie zrobić z Ann idiotki :D W życiu bym nie pomyślała, że będę tak czekać na wielkie wejście RJ'a. Do czegoś Ty doprowadziła.
    Kiedy to w ogóle będzie?
    Btw ja chcę już tę imprezę. I więcej MIW. I reszty.
    TĘSKNIĘ ZA SPOILERAMI. Bardzo bardzo. Musimy nad tym popracować.
    Trolololo komentarz do kitu i w połowie odbiegający pewnie od tematu, ale who cares :D
    Na koniec życzę ładnej pogody, miłego i spokojnego weekendu bez śladów świątecznego zamieszania, samych udanych dni, dużo czasu i posłusznego wena xD

    PS: Dziękuje dziękuję dziękuję ♥

    PS2: Jestem leniem i nie chce mi się logować. Raczej domyślasz się, kim jest idiotka, która napisała te brednie powyżej, ale skoro nie liczysz anonimków....niech formalności stanie się za dość....
    Z wyrazami szacunku, miłości, blablabla (niedawno skończyłam melodramat oglądać...)
    Imperfecta


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak skojarzyłam o którym Benie mówisz, to się wyszczerzyłam, ale ryknęłam gdy dotarłam do dilerki. Noo ciekawe skąd Ci sie to wzięło:D Nie bredzisz! Zawsze dobrze zgadujesz co chciałam przez dany fragment osiągnąć. Ano. Ann nie może być idiotką. Co najwyżej z lekka tępą, zapracowaną osobą hahah. RJ? Nawet nie pamiętam. A nie! Przeeecież. BARDZO BLISKO. Wiem. Domyśliłam się:D I ŻADNA IDIOTKA!!! To ostatnie zdanie kom jest cudowne. Poczułam się kochana♥

      Usuń
    2. Cóż.. ja na niego w inny sposób niż na ćpuna nie spojrzę. Nie-e.
      Yay human w końcu, czytanie ze zrozumieniem i te sprawy.
      Zapracowana to tak, ale tępa? Pfff. Chciałabym tak.
      Tak blisko, tak blisko jak ja.... Dobra, nie. Nieważne. Tego nie było. W każdym razie się cieszę. Nie żebym lubiła przemoc, ale czekam aż dostanie w pysk. Bo tak.
      I słusznie, że czujesz się kochana! Pff zresztą odkąd trafiłam na tego bloga wyznawałam Ci miłość więcej razy niż wszystkim ludziom razem wziętym w przeciągu ładnych paru lat. Lol. (Pomijając zespoły, ale to też raczej wzdychanie do laptopa w trakcie piosenek...)

      Zaczyna mi sie podobać bycie anonimkiem ^^

      Usuń
  17. Rozdział fajny, tylko nudny. Jebnij śmiercią czy coś.
    Ann mnie wkurza, że nic nie je. Ash dobrze robi, że jej każe.
    Anka ujawnia coraz więcej ze swojego życia. Podoba mi się to i nie mogę się doczekać kiedy już wszystkie fakty wyjdą na jaw.
    Jak już mówiłam - więcej akcji!
    Nie umiem pisać komentarzy, więc powiem tylko, że rozdzxiał b. fajny, weny i czekam do nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ale jak jest nudny, to nie może być fajny:P A taki też musiał być, żebyście zrozumieli co siedzi w Ann.

      Usuń
  18. Bardzo fajne ff xd ponieważ nie wiem co mam pisać w kom to napiszę taki krótki xd /BlackBich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz odwołać się do jakiejś scenki;) Na pewno masz jakieś przemyślenia, przewidywania itp.

      Usuń
  19. CC bracie! Też tyle razy przywaliłam w ścianę/szafę/drzwi z bliżej niewyjaśnionych przyczyn... aż dziwne, że jeszcze w szpitalu z głową do szycia nie wylądowałam ;d Misja zakończona sukcesem - rodzice Sammi polubili chłopaków :D RJ coraz bardziej mnie ciekawi... mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się więcej o tej postaci :) I cieszę się, że Ash z każdym rozdziałem odkrywa więcej informacji o Ann - ktoś musi ją rozszyfrować :P
    Teraz zostaje mi czekać na następny rozdział :) Pozdrawiam //Wera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie sobie uświadomiłam który dodałam rozdział i o czym miałam pisać na końcu. Geniusz ze mnie bardzo. RJ niedługo już.

      Usuń
  20. Hejooo <3
    Jak dawno nie komentowałam.
    Wybacz byłam zajęta.
    Nienawidzę świąt.
    Ale wróćmy do rozdziału. Jak zwykle jest genialny. Zazdroszczę Tobie talentu, ja tak nie umiem.
    Mi też potrzebne jest jakieś odstresowane lub jakieś wcześniejsze wakacje bo już nie wyrabiam nerwowo.
    Ashley śpiący z misiem to takie słodkie <3
    Zakończenie rozdziału bardzo mi się podoba ^_^
    Następny rozdział nosi numer 69 (wybacz musiałam to napisać, humor jeszcze całkowicie mnie nie opuścił, ale to raczej dobrze. Lepsze to niż stany depresyjne)
    Życzę Ci mnóstwooooo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Wyścigi <3 Też chcę, ale mi nikt przy zdrowych zmysłach nie da samochodu poprowadzić ;__; Na szczęście premiera "Szybkich i wściekłych 7" się zbliża to chociaż sobie popatrzę :) Ashley pilnujący posiłków Ann nadal w formie i nawet nowych sprzymierzeńców zyskał :p Przy okazji Jake tak bardzo skromny ;3 Cieszę się, że coraz więcej wiemy o Ann :)
    Kolejny świetny rozdział, niecierpliwie czekam na next'a :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała się ścigać. Ash mnie irytuje, Ann też hahah

      Usuń
  22. Na raty, ale w końcu przeczytałam :) No świetny rozdział kochana! Jak zawsze zresztą ;) Chciałabym zobaczyć minę Purdy'ego jak Ann go wyprzedza... Bezcenny widok :D
    kurde, kim jest ten cały R.J.? Czy doczekam się wyjaśnienia? I czy w ogóle Ann go znajdzie?

    OdpowiedzUsuń
  23. ale ta Ann prowadzi barwne życie kurde aż zazdroszczę! szczerze mówiąc myślałam, że coś zrobi Ashowi ale jednak ..aa póki pamiętam nie wiem czy przeoczyłam czy coś ale był jakiś dalszy wątek z tym chłopakiem, z którym kiedyś Ann pisała? jak tak to przepraszam ale jakoś mi wypadło z głowy. aww nie moge sie doczekać 71 rozdziału, no nic weeeny!/ nat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. David miał imprezkę urodzinową zorganizowaną. Jeszcze się pojawi, ale póki co, to nie ma miejsca dla niego :D

      Usuń
  24. Na początku myślałam , że nasza An wywiezie Asha w jakieś bardzo niebezpieczne miejsce bo tak wykreowałaś tą postać, że po jej rużnych odpałach można by się wszystkiego spodziewać...Rozdział wciągający jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Ann to wariatka, ale powstrzymuje swoje głupie pomysły :D

      Usuń
  25. RJ RJ kim jest RJ...? To mnie z kazdym rozdziałem ciekawi coraz bardziej :) Boks, wyścigi... Co to będzie dalej :D No i plan wypalił, bo rodzice polubili chłopaków :) Czekam na następny /orzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, bez jaj. Zapomniałam Wam napisać, kiedy pojawi się RJ :D Moja wtopa. Ale już NIEDŁUGO.

      Usuń
  26. Po 1 gratuluje w pełni zasłużonych 50 000 wyświetleń :*
    Przechodząc do rozdziału to ja coraz mniej rozumiem Asha,najpierw się martwi o Ann a potem ma ją gdzieś ;) Rodzice Sammi nie przypadli mi do gustu,nie wiem czemu może po prostu liczyłam na jakąś mega kłótnię pomiędzy nimi a Ash'em.Na temat zdjęć się nie będę się wypowiadać bo znasz moje zdanie na ten temat :D Życzę dużo czasu i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetny rozdział..Wez oddaj talent no ;-;
    Wgl z każdym rozdziałem jest coraz ciekawsze, jak tyto robisz?
    Pomysłów tyle, że ja cie nie mogę no.
    I wyścigi, tak Purdy trzeba dbać o kondycję XD
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Gratuluje wyświetleń! :)
    Rozdział jak zwykle cudowny. Nie mogę się doczekać następnego. Aż ślinka leci.

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetne opowiadania oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Hm, co tu dużo mówić? Rozdział świetny, dobrze napisany i niezwykle wciągający.
    Co prawda nie spodziewałam się wyścigów, ale przeczuwałam, że Ann wymyśli coś w podobnym stylu, coś w jej stylu c:
    Poza tym, trochę im zazdroszczę. Z chęcią bym się tak przejechała, tylko na motorze. Niech ktoś mi pożyczy trzydzieści tysięcy na harleya, proszę.
    No i Ashley i Andy tacy opiekuńczy, że aż zanadto. Nie dziwię się, że Ann to denerwuje.
    I muszę dodać, że Ands to taka słodka dziewczynka, taka księżniczka hahah x
    Um, jak zwykle komentarz bez sensu
    No więc już go kończę, życzę Ci dużo weny i jeszcze raz przepraszam za tak wielkie opóźnienie i kiepski komentarz :( ❤

    OdpowiedzUsuń
  32. Uwielbiam Ann i jej sposoby na odregowanie ♥ Ja też chcę tak sobie ponjeździć :D
    No no Ash coraz więcej wie, z jednej strony fajnie, bo może nareszcie obydwoje się do siebie bardziej przekonają. Heh no i rodzice polubili i zaakceptowali zięcia :D Nawet o Ash'a się martwili, cudnie. Z niecierpliwością czekam na następną część.
    Pozdrawiam ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  33. kiedy kolejny odcinek? :( to opowiadanie uzależnia

    OdpowiedzUsuń
  34. Postaram się na jutro. Mam urwanie głowy, nie umiem opisać sceny i jeszcze laptop się buntuje.

    OdpowiedzUsuń
  35. Pomimo tego że jest już nowy...skomentuje. Bo coś mi się chyba zawiesiło i był tylko 67.
    Co do rozdziału. Bardzo fajny! Wyścigi! Jak ja kocham wyścigi. Ogólnie motoryzacja to mój nałóg <3 Jinxxx tatuś kochany <3
    No to ja zmykam bo jutro o 7 egzamin z geo i muszę się uczyć

    OdpowiedzUsuń
  36. Andrew jest taki uroczy z tą swoją troską xD

    OdpowiedzUsuń