Obudziły mnie jakieś piskliwe
głosiki. (drzewo do wglądu)
-Wuujku wstawaj! Wujku!- mruknęłam
coś, wtulając się całym ciałem w Ashley'a. Nic nie poradzę, że
był taki wygodny. Oplotłam go rękami i nogami. W tym momencie
poczułam ból w okolicy żeber. Jednocześnie usłyszałam syk
basisty.
-Dziewczynki, dajcie spać.- burknął
chłopak, przykrywając nas kołdrą. Uniosłam lekko jedną powiekę.
Jedna z bliźniaczek siedziała na mnie i basiście. Druga wyłożyła
mu się na nogach.
-Wujku! Pobaw się z nami! Prooosimy.-
jęczała nam nad głowami Sophia. Nienawidzę dzieci! Ash jęknął
w moje włosy.
-Widzicie, że nie mogę ruszyć.-
odparł po chwili cwaniacko, unosząc się trochę. Fakt, nie mógł,
bo nie miałam zamiaru zmieniać pozycji.
-To połaskocz ciocię. To zawsze
działa.- powiedziała z pewnością w głosie Genny. Purdy lekko się
zaśmiał. A do mnie dotarły słowa tej smarkuli. Ciocia?!
-Że co kur..?- sapnęłam, unosząc
głowę. W ostatniej chwili ugryzłam się w język. Nie będę
deprawować dzieci.
-Ooo, ciociu już nie śpisz!- ucieszyły
się te potwory. Opadłam z powrotem na poduszki, wymieniając w
myślach wszystkie przekleństwa, jakie znałam. Rzuciłam wściekłe
spojrzenie chłopakowi. Uniósł jedną brew, mocniej zaciskając
rękę na moim boku. Taak. Mam się pilnować. Wiem. Westchnęłam
ciężko, siląc się na uśmiech. Powinnam dostać tego Oscara. I
Złoty Glob od razu.
-Sophia, kochanie. Mogłabyś ze mnie
zejść? Wbijasz mi kolano w żebra. Dziękuję.- skierowałam się
dziecka.
-Ciociu. Weź wujka i pobawcie się z
nami. Nuudzi nam się.- zrobiła proszące oczka Gen.
-A możemy umówić się tak, że dacie
nam jeszcze pół godziny? Potem zjemy śniadanie i wujek się z wami
pobawi.- wkopałam tą łajzę.
-Ale ty też musisz ciociu!-
zaoponowały. Po kim one są takie upierdliwe? Oni wszyscy mają to
chyba rodzinne.
-Dobra! I nie mówcie na mnie ciociu.
Jestem na to za młoda.- zrzuciłam je z siebie.
-Przecież jesteś dziewczyną wujka. A
jak będziecie brać ślub, to możemy sypać kwiatki?- wypaliły.
Usiadłam gwałtownie, chcąc im powiedzieć, co o tym myślę. Ślub
kurwa! Zanim zdążyłam się odezwać, Ash zatkał mi buzię, ręką.
-Omówimy to jeszcze, królewny. A
teraz sio!- położył mnie siłą z powrotem na łóżku. W końcu
te... ugh, sobie poszły. Myślałam, że mnie zaraz szlag trafi. Od
razu odechciało mi się spać. Rzuciłam oskarżycielskie spojrzenie
Purdy'emu. -No co?!
-Ślub?! Już udawany związek mnie
wykańcza! Sypać kwiatki.- załamałam się.
-O rany. Są jeszcze małe. Jak ty
byłaś dzieckiem, nie miałaś takich marzeń? Być druhną, trzymać
welon i tak dalej?- spytał.
-Nie.- odparłam zgryźliwie.
-Nie miałaś dzieciństwa.- burknął.
-Raczej byłam wychowana w innej
religii. Tam nie ma takich cyrków.- wtuliłam się w poduszkę,
odsuwając się od basisty. -Poza tym, nigdy nie wezmę ślubu.
-Czemu nie?- zmarszczył czoło.
-Bo jakoś tego nie widzę. Za bardzo
cenię sobie wolność.- przymknęłam oczy.
-W dobrze funkcjonującym związku
można ją mieć.- powiedział.
-Jaja sobie robisz? Czy właśnie
zdradziłeś mi jedno ze swoich marzeń? Tam gdzie są dwie osoby,
tam nie ma ani odrobiny wolności.- prychnęłam.
-Ja myślę, że to kwestia dogadania.
No i zaufania.- uniósł brew.
-Interesujące. Dobra, chcę skorzystać
z tych 30 minut.- ułożyłam się wygodnie na materacu. Ashley leżał
jeszcze ze mną przez chwilę, ale w końcu wstał. Niech robi co
chce.
Nie wiem, ile tak odpoczywałam, gdy
usłyszałam głos basisty.
-Minęło już 25 minut. Jak znam te
smarkule, to równo za 5 minut przyjdą tu znów. Nie zdążysz.-
uświadomił mnie z cwanym uśmieszkiem.
-Skarbie ja zawsze zdążę. Nie
pindrzę się tyle, co ty.- uniosłam brew, wstając powoli z łóżka.
Przeciągnęłam się, poprawiając włosy. Rzuciłam chłopakowi
leniwe spojrzenie przez ramię. Jednak on w ogóle na mnie nie
patrzył. To znaczy patrzył, ale na mój tyłek. Który widoczny był
teraz w całej okazałości, bo górna część piżamy podwinęła mi się. Na
domiar złego, do kompletu miałam koronkowe majtki. Wściekła
poprawiłam koszulkę. Ashley momentalnie posmutniał, przenosząc
swój wzrok na moją twarz. Na widok mojej, pewnie wkurwionej, miny
uśmiechnął się figlarnie. Zmrużyłam oczy, nic nie mówiąc.
Pomaszerowałam dumnie do łazienki. Szybko opróżniłam pęcherz,
umyłam się, przebrałam i rozczesałam włosy. Nawet zdążyłam
się lekko pomalować. To wszystko zajęło mi jakieś 4 minuty.
Wróciłam do sypialni udając, że nie widzę zszokowanego
Ashley'a. Ja nie wiem, co jest takiego dziwnego w tym, że nie
spędzam kilku godzin przed lustrem dziennie?!?!
Ja pierdolę, jest sobota. A ja od 8 już na nogach. Buuu chcę do domu! W soboty wszyscy odsypiają harówę całego tygodnia. To znaczy ja i CC odsypiamy. A reszta to nie wiem, co robi. Jak dla mnie, to mogą się nawet na żyrandolach huśtać. Dopóki mnie nie budzą, jest ok. Wzięłam telefon ze stolika, chowając go do kieszeni, gdy usłyszałam kulturalne pukanie do drzwi. Otworzyłam je. Na progu oczywiście stały dziewczynki.
Ja pierdolę, jest sobota. A ja od 8 już na nogach. Buuu chcę do domu! W soboty wszyscy odsypiają harówę całego tygodnia. To znaczy ja i CC odsypiamy. A reszta to nie wiem, co robi. Jak dla mnie, to mogą się nawet na żyrandolach huśtać. Dopóki mnie nie budzą, jest ok. Wzięłam telefon ze stolika, chowając go do kieszeni, gdy usłyszałam kulturalne pukanie do drzwi. Otworzyłam je. Na progu oczywiście stały dziewczynki.
-Już wstaliście?-uśmiechnęły się
do mnie promiennie.
-Tak. Możemy iść. Weźcie jeszcze
Ashley'a.- mruknęłam, wychodząc na korytarz. Sophia złapała mnie
za rękę, ciągnąc na dół. Usiadłam na pierwszym wolnym miejscu.
-Oo widzę, że dziewczynki was
obudziły.- uśmiechnęła się do mnie Kathryn.
-Owszem. Kto robił ci fryzurę?-
spytałam Sophię, patrząc na jej włosy. Wyglądała...
oryginalnie.
-Genny. Podoba ci się?- spojrzała na
mnie z nadzieją. Kurwa.
-Taa. Śliczna. A mogę troszkę
poprawić? Masz śliskie włosy i zsuwają ci się spinki.- bąknęłam.
-Okej. Tylko nic nie zepsuj!- usiadła
bliżej mnie. Uniosłam wzrok Ash'a, który teraz podśmiewywał się
ze mnie pod nosem. Po chwili syczał z bólu, bo oberwał w kostkę.
Dupek.
Trzy godziny później.
Bawiliśmy się w ogrodzie z dziećmi.
Chłopcy, mimo początkowych oporów też do nas dołączyli.
Prosili, żebym pokazała im jakieś chwyty. Nie byłam do tego
przekonana, ale Purdy zapowiedział, że jakby co, weźmie
odpowiedzialność na siebie. Jaki honorowy się zrobił! Wracałam
właśnie do domu, po coś do picia, gdy zaczepił mnie Chuck.
-Jaka rodzinna sielanka.- powiedział z przekąsem.
-Jaka rodzinna sielanka.- powiedział z przekąsem.
-Zaproponowałabym ci, żebyś do nas
dołączył, ale i tak pewnie odmówisz.- mruknęłam, mijając go.
Niestety chłopak nie pozwolił mi na to. Złapał mnie mocno za łokieć.
Zatrzymałam się na schodach.
-Nie tak szybko.- uniósł brew.
-Puść mnie!- syknęłam, momentalnie
się spinając. Nie umiałam się wyrwać.
-Zaraz. Chciałem omówić z tobą
jedną rzecz.- powiedział zimno, wciąż mnie trzymając.
-Puszczaj do cholery!- krzyknęłam,
próbując się wyswobodzić z jego uścisku. Jednocześnie zaczęłam
panikować. Przypomniała mi się ta sytuacja z Tony'm, który teraz
jak żywy stanął mi przed oczami w miejsce Chuck'a. Chyba
zaczynałam wpadać w histerię. Nie mam pojęcia co zrobiłam, ale
nagle przy moim boku zmaterializował się Ashley, razem z Kathryn i
Zoe.
-Puść ją do kurwy!- warknął Ash,
przyciągając mnie do siebie za drugą rękę. Zaczęłam
niekontrolowanie drżeć. Purdy wepchnął mnie w ramiona Kathryn,
sam łapiąc za koszulkę Chuck'a i ciągnąc go na podjazd przed
domem. Ciotka basisty i Zoe zaprowadziły mnie do kuchni i posadziły
na wyspie. Schowałam twarz w dłoniach, próbując się opanować.
Tak cholernie się bałam. Z całych sił powstrzymywałam łzy.
-Ch-Chris idź do nich, zanim Ash coś
mu zrobi.- wyjąkałam w stronę wujka Ashley'a.
-Ann co się stało?- pogłaskała mnie
po plecach Zoe. Zasłaniałam ręką usta, wciąż się trzęsąc.
-Ja n-niedawno... prawie zostałam...
zgwałcona.- dokończyłam cicho, oplatając się rękami.
-Dobry Boże!- westchnęła Kathryn.
-Masz dziecko. To ci dobrze zrobi.-
babcia obecna w kuchni, podała mi jakiś płyn na łyżeczce.
Posłusznie to połknęłam. Starałam się uspokoić, ale kompletnie
mi nie wychodziło. Dygotałam w środku i na zewnątrz. Zamknęłam
oczy, próbując wymazać obraz Adams'a. Było mi niedobrze.
Dodatkowo czułam jakąś gulę w gardle. Kobiety obecne w kuchni
stały przy mnie, delikatnie mnie głaszcząc, ale to nic nie
działało. Siedziałam na wyspie, zasłaniając sobie twarz. Nie
chciałam, żeby ktoś na mnie patrzył. Chciałam zniknąć.
Usłyszałam jakiś harmider w holu i podniesione głosy, a chwilę
później dobiegł mnie głos Purdy'ego:
-Gdzie jest Ann?!
-Tutaj. Uspokój się.- zwróciła mu
uwagę babcia. Cały czas miałam zamknięte oczy, ale po jego głosie
rozpoznałam, że jest wkurwiony.
-Mała popatrz na mnie.- powiedział
cicho, materializując się przede mną. Powoli uniosłam niepewnie
wzrok, napotykając jego ostrożne spojrzenie.
-Ash.- wyszeptałam, rzucając mu się
na szyję. Przytulił mnie mocno, wciskając mi się delikatnie
między nogi.
-Cii.. Już dobrze.- powiedział.
Czułam, jak powoli przestaję się trząść. Jednak cały czas
miałam w pamięci ten incydent. Jakby to było wczoraj.
-Dałam jej krople na uspokojenie.
Niech spróbuje zasnąć.- mruknęła cicho babcia. Ani na moment nie
odrywałam się od basisty.
-Okej. Zejdziemy na obiad.- odezwał
się Ashley. Złapał mnie za uda, podnosząc. Objęłam go mocniej.
Chłopak ze mną na rękach, skierował się do sypialni. Zamknął
za nami drzwi i delikatnie położył na łóżku. Usiadłam,
niechętnie go puszczając. -Pamiętaj, że nie pozwolę już nigdy
zrobić ci krzywdy.
-J-ja... niepotrzebnie spanikowałam.-
wyjąkałam.
-Nie. To normalne. Nie martw się.
Spróbuj się rozluźnić.- położyłam się z powrotem, jednak po
chwili znów usiadłam.
-Nie umiem! Za każdym razem, gdy
zamknę oczy, widzę jego.- zagryzłam wargę, powstrzymując się od
płaczu. Nie będę przez niego płakać!
-Ann to minie. Nie bój się. Teraz
jesteś bezpieczna.- Ash złapał mnie za rękę. Bałam się. Nie
jego, ale tak ogólnie.
-Ja nie chcę tego pamiętać. O tym
myśleć. Chcę zapomnieć. Pomóż mi. Proszę.- rzuciłam mu
rozpaczliwe spojrzenie.
-To... Ja nie umiem. To znaczy... Znam
tylko jeden sposób. Ale on nie jest dobry.- odgarnął nerwowo z
czoła grzywkę.
-Mam to gdzieś! Chcę się wyłączyć.
Zrób cokolwiek. Ashley...- byłam gotowa go o to błagać. Chłopak
westchnął ciężko, namyślając się.
-Dobrze. Ale zamknij oczy. Nie bój
się, cały czas będę obok.- pogłaskał mnie po policzku.
Niepewnie zrobiłam, co kazał. Chwilę później poczułam na
wargach, jego usta. Pocałował mnie. Ale nie delikatnie. To był
mocny, wręcz zaborczy pocałunek. Momentalnie znowu się spięłam,
jednak nie odepchnęłam go. Dałam mu szansę, mimo, że cholernie
się bałam. To tylko Ash. Nie zrobi mi przecież krzywdy. To tylko Ash! Poczułam,
jak napiera na mnie ciałem, zmuszając do położenia się.
Próbowałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi na to. Tylko na
sekundę oderwał się od moich ust, pozwalając nabrać powietrza.
Nie zdążyłam głębiej odetchnąć, gdy znów kontynuował
pocałunek, jednocześnie mocno mnie obejmując. Przejechał powoli i delikatnie
dłonią, po moim odkrytym brzuchu. Coś się zmieniło. We mnie.
Czułam, jak moje ciało rozluźnia się pod wpływem jego dotyku.
Uspokajałam się. To działało! Zaczęłam oddawać pocałunki.
Purdy też zauważył różnicę, bo teraz już bez żadnych hamulców
wodził ręką po moim ciele. Przyciągnęłam go bardziej do siebie.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-I co?- spytał niepewnie, patrząc mi
w oczy.
-Skąd wiedziałeś, że to pomoże?-
spytałam zdziwiona.
-Nie wiedziałem. Ale zawsze skutecznie
odwraca uwagę.- wzruszył ramionami, kładąc się obok. -Powinnaś
spróbować zasnąć.
-Okej.- westchnęłam, siadając.
Zdjęłam buty, dżinsy, zostając w samych majtkach. Szukałam
wzrokiem jakiejś koszulki, gdy Ash rzucił we mnie swoją z Hello
Kitty. Po czym odwrócił się kulturalnie. Uniosłam brew, ale ją założyłam. Ostatecznie to do
spania...
-Pasuje ci, kociaku. Już wiem, co
dostaniesz na urodziny.- wyszczerzył się cwaniacko, zdejmując swój
tshirt.
-Wal się. Pamiętaj, że masz urodziny
miesiąc po mnie. Mogę się zemścić.- stwierdziłam, próbując
umiejętnie zdjąć stanik, jednocześnie ciągle mając na sobie
koszulkę. W końcu mi się to udało i opadłam na poduszki.
-Zdjęłaś stanik?- przyjrzał mi się
w lekkim zdziwieniu.
-Jak chcesz, to możesz sobie któryś
pożyczyć i iść w nim spać. Wtedy nie będziesz zadawać głupich
pytań.- przewróciłam oczami. -To cholerstwo jest niewygodne.
-Aha. Jak dla mnie, to możesz w ogóle
przestać w nim chodzić. Chłopaki pewnie też nie będą mieli nic
przeciwko.- rzucił mi niewinne spojrzenie.
-Wiem. Ale nie zrobię wam tej
przyjemności. Poza tym, ciągle gapilibyście mi się na cycki.
-Bez przesady. Tylko kilka godzin
dziennie.- machnął ręką, przekręcając się na bok. Ułożyłam
się na brzuchu, przykrywając kołdrą. Ashley przysunął się do
mnie, przytulając się do mojej ręki i próbowaliśmy zasnąć.
Byłam senna, ale mimo to, obawiałam się zamknąć oczy. Ile jeszcze
czasu minie, zanim ten idiota zniknie z mojej głowy? Nie wiem, ile
tak leżałam, gdy poczułam, że moje ramię robi się mokre. Pewnie
Ashley się ślini przez sen. Ohyda! Ale w sumie, to normalne. Ja też
tak czasem mam. Spojrzałam na niego. Gdy spał, naprawdę miał w
sobie to coś. Taką łagodność. Wiem, że czasami jest chujem, ale
to wszystko mija, gdy zamyka oczy. Mógłby być taki zawsze... Dobra
kurwa, co ja gadam?! Nie oszukujmy się. Po tygodniu stwierdziłabym,
że jest nudny i zupełnie nie męski. Z charakteru oczywiście. Bo
wygląd to inna sprawa. Tak bardzo się nad tym zamyśliłam, że w
pewnym momencie najzwyczajniej w świecie usnęłam.
Kilka godzin później.
Obudziło mnie pukanie do drzwi.
Usłyszałam jakiś zduszony jęk obok mnie. Ashley wstał, warcząc
coś pod nosem. Momentalnie zrobiło mi się zimno. Pewnie znowu spał
przyklejony do mnie. Otworzył drzwi.
-Babcia mówi, że za kwadrans obiad.-
powiedział radośnie Noah.
-Okej. Zaraz zejdziemy.- wychrypiał
basista, po czym zamknął drzwi i rzucił się z powrotem na łóżko.
Natychmiast się w niego wtuliłam.
-Zimno.- mruknęłam cicho. Ash objął
mnie ramionami, przygarniając mocniej do siebie.
-Noah wołał nas na obiad. Jak chcesz
to...- zaczął, ale mu przerwałam.
-Słyszałam. Za kwadrans. Zaraz się
ubiorę, tylko muszę się rozgrzać.- powiedziałam.
-Dasz radę?- spytał po chwili.
-Tak. To nie była wina Chuck'a.
Przecież nie wiedział. Może i jest idiotą, ale nawet on ma jakieś
wpojone zasady.- stwierdziłam.
-Ugh. To moja wina. Miałem cię
pilnować.- westchnął Purdy.
-Co? Zwariowałeś, no nie? To jest
moja wina, bo to ja spanikowałam. I niby jak masz mnie pilnować? Do
łazienki też ze mną będziesz chodzić?- uniosłam się na łokciu.
-Na przykład. Wspólny prysznic, to
byłoby coś.- rozmarzył się.
-Normalnie dziwię się, że ostatnio
nie wskoczyłeś mi do wanny.- powiedziałam zgryźliwie.
-Następnym razem to zrobię.-
wyszczerzył się.
-Właśnie zdałam sobie sprawę, że
zrobiłam się zboczona. To twoja wina!- dźgnęłam go w klatkę
piersiową.
-Moja? Niby czemu?- zdziwił się.
-Bo cały czas puszczasz mi jakieś
zboczone teksty, więc się zaraziłam! A chłopaki regularnie mnie
rozpijają. Demoralizujecie mnie.- strzeliłam fochem.
-Myślałby kto, że ty taka grzeczna
dziewczynka jesteś.- prychnął.
-Jestem przecież.- zmrużyłam oczy.
-Uważaj, bo ci uwierzę. Niezłe
rzeczy musiałaś odwalać, skoro nawet Jonathan się ciebie boi.-
przeciągnął się.
-Jonathan boi się wielu rzeczy. Ja
jestem z tego wszystkiego najmniej groźna.- machnęłam ręką.
-To znaczy?- Purdy zaciekawił się.
-Zajmuje wysokie stanowisko. Wiesz, ilu
ludzi chciałoby go z niego zepchnąć? Może i się mnie boi, ale
przynajmniej ma pewność, że go nie wystawię. Jestem lojalna wobec
niego.- spojrzałam poważnie na basistę.
-Dlaczego?
-Zadajesz stanowczo za dużo pytań!
Zatrudnił mnie bez żadnego doświadczenia. To mało?- zirytowałam
się.
-I to mnie właśnie dziwi. W tej
branży owszem, zatrudniają po znajomości, ale nie na takich
odpowiedzialnych stanowiskach.- zaczęłam się zastanawiać nad tym,
co powiedział chłopak. Od początku coś mi tutaj nie pasowało.
Jednak myślałam, że przesadzam. Fakt. Zostałam polecona przez
mojego „szefa” z LA, ale przecież tam zajmowałam się
pierdołami, żeby dorobić do kieszonkowego! To Jon nauczył mnie
wszystkiego. O co tu chodzi?! Dobra. To nie jest najlepszy moment, na
myślenie.
-Okej. Idziemy na dół?- wróciłam do
rzeczywistości.
-Idziemy, tylko musisz się ubrać. Ja
lubię cię w takim wydaniu, ale nie koniecznie reszta.- Ash puścił
mi oczko.
-Zboczeniec.- złapałam swoje ciuchy,
idąc do łazienki.
-Deviant, jak już.- zaśmiał się. Po
chwili zeszliśmy na dół.
Jakiś czas później.
Całe popołudnie spędziliśmy z
dzieciakami. Najpierw dałam się molestować dziewczynkom.
Korzystały, że mam długie włosy i uczyły się zaplatać
warkoczyki. Pół godziny zajęło mi i Ashley'owi rozplątanie ich.
O dziwo, jego włosów nie tknęły, choć ma lepsze ode mnie. No
gdzie tu, kurwa, sprawiedliwość?! Gdy już wróciłam do swojego
normalnego wyglądu, zabraliśmy chłopców do miasta. A raczej oni
zabrali mnie. Pokazywali mi różne „atrakcje turystyczne”. A
raczej miejscówki, gdzie można trochę zaszaleć. Okazało się, że
to wcale nie jest taka dziura, jak Ash opowiadał. Czułam się,
jakbym była w miasteczku, gdzie mieszka moja babcia.
-Ann wrócisz kiedyś do boksu?- spytał nagle Joshua, najmłodszy.
-Ann wrócisz kiedyś do boksu?- spytał nagle Joshua, najmłodszy.
-Nie mam pojęcia.- powiedziałam
szczerze.
-A chciałabyś?- dociekał Noah.
Czułam na sobie zaciekawione spojrzenie Ash'a.
-Nie wiem. Z jednej strony brakuje mi
walk, ale z drugiej nie jestem pewna, czy umiałabym wejść w
codzienny rygor treningowy.- westchnęłam.
-Ale jak wrócisz, to zaprosisz nas na
walkę?- popatrzyli prosząco.
-Jasne. Dostaniecie miejsca w pierwszym
rzędzie. Albo w drugim, bo pierwsze jest ryzykowne.- mruknęłam.
-Czemu ryzykowne?- podchwycił Purdy.
-Raz byłam na takiej walce, że
dziewczyna tak rozwaliła nos przeciwniczce, że krew dotarła aż do
osób w tym rzędzie.- zaśmiałam się.
-O kurczę!!!- dzieciaki patrzyły na
mnie zachwycone.
-A trenowałaś coś jeszcze?- odezwał
się Ethan.
-Taak. Karate. Żeby móc startować w
zawodach kick-boxingu musiałam zdobyć żółty pas.- mruknęłam
niechętnie.
-Żółty jest już blisko czarnego?-
zainteresował się Noah.
-Eee nie. Powiedzmy, że to połowa
drogi. Potem jest jeszcze zielony, brązowy i na końcu czarny.-
wyjaśniłam.
-A kiedy będziesz mieć czarny?- tym
razem spytał Joshua.
-Raczej nigdy.- bąknęłam.
-Czemu?- powiedzieli chórem.
-Z różnych powodów. Wiecie, karate
nie jest dla mnie.- próbowałam jakoś z tego wybrnąć. Nie
zamierzam im się tłumaczyć!
-Okeej. Kto chce lody?- Ashley zmienił temat. Dobrze wie, że boks to dla mnie trudny temat. Na moje szczęście chłopcy to małe żarłoki, więc skierowaliśmy się do jakiejś kawiarni. Zamówiłam sobie tylko jakiś koktajl, bo nie miałam na nic ochoty, a przecież nie mogę nic nie wziąć, bo Ash nie da mi spokoju. Kilkadziesiąt razy dziennie mam ochotę go zabić. Szkoda, że nie mogę tego zrobić...
Następny dzień, niedziela.
Wieczorem mieliśmy wracać do domu.
Wobec tego Ash zaraz po śniadaniu ulotnił się na miasto, spotkać
z kolegami. Wreszcie miałam trochę spokoju. Siedziałam w kuchni
razem z jego babcią, Kathryn i Lisą. Jego rodzina była w porządku.
Twardo udawali, że nic się wczoraj nie stało. Ja jednak czułam,
że jestem winna im jakieś wyjaśnienia. Wzięłam głęboki oddech,
zbierając się na odwagę. Anka nie przesadzaj! Potrafisz pobić
człowieka, a nie umiesz się wysłowić?
-Co do wczoraj...- zaczęłam, ale
Kathryn gwałtownie mi przerwała:
-Nie musisz nic mówić, skarbie.-
uśmiechnęła się lekko.
-Ale chcę. Ja... niepotrzebnie
spanikowałam. Po prostu przypomniał mi się incydent sprzed dwóch
tygodni.- uśmiechnęłam się smutno.
-My wszystko rozumiemy. To na pewno
było ciężkie przeżycie.- babcia złapała mnie za dłoń.
-No taak. Jeden koleś z ekipy uparł
się, że musi mnie zdobyć. Nie udało mu się to normalnie, więc
podał mi pigułkę gwałtu, a potem zaciągnął w jakieś ciemne
miejsce. Ja nie wypiłam wszystkiego, więc byłam świadoma i
krzyczałam. Na szczęście Ash z chłopakami zauważył, że mnie
długo nie ma i zaczęli mnie szukać. No i znaleźli w odpowiednim
momencie.- westchnęłam ciężko, gdy skończyłam mówić.
-Mój Boże. Jak to dobrze, że nic ci
nie zrobił.- odetchnęła Lisa.
-Eeem, no właściwie, to zrobił.
Zranił mnie nożem.- mruknęłam.
-Jak to?!- wykrzyknęła Lisa.
-No jakoś tak. Ale to nic takiego.-
wzruszyłam ramionami. Rany powoli, ale się goiły. Gorzej ze
zranioną psychiką. Chciałam znów być obojętna, ale wracałam do
punktu, gdzie czuję wściekłość i jestem agresywna. To nie
wróżyło nic dobrego...
Gadałyśmy tak jakiś czas, aż w
końcu zeszłyśmy na temat, który starałam się za wszelką cenę
uniknąć. Mój związek.
-Wiesz, cieszę się, że jesteście
razem. Ashley wiele w życiu przeszedł. Zawsze był nieśmiały i
starannie maskował swoje uczucia. Ale przy tobie znów się
uśmiecha. Tak prawdziwie.- powiedziała w pewnym momencie jego
babcia. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Przecież jej nie
powiem, że to dla picu. Obydwoje świetnie udawaliśmy.
-Taaak. Ja też się... cieszę.-
wydukałam. Bardzo. Ogromnie się cieszę. W chuj!
-Mam nadzieję, że wam się ułoży.
Ja wiem, że on jest starszy i tak dalej i wielu ludziom może to
przeszkadzać, ale jeśli naprawdę się kochacie, nie patrzcie na
innych.- uśmiechnęła się do mnie. Ja pierdolę! Jeśli się
kochamy? My próbujemy się polubić! Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Nie, to nie wyrzuty sumienia. Po prostu bałam się, że powiem coś,
co zabrzmi nieszczerze. Na szczęście w tym momencie do kuchni
wpadły bliźniaczki. Przyjechały z rodzicami, żeby nas pożegnać.
Kochana rodzinka. Chciał mi się rzygać tą ich dobrocią i tym
wszystkim. Skorzystałam z okazji i wyszłam przed dom. Liczyłam na
to, że pobędę trochę sama, ale niestety się zawiodłam. Dogonił
mnie Chuck.
-Ann! Zaczekaj!- zawołał.
Automatycznie się spięłam, ale odwróciłam się.
-Czego chcesz?- syknęłam.
-Przeprosić. Ja... nie wiedziałem, że
lepiej cię nie dotykać. Nie chciałem cię przestraszyć.-
powiedział powoli.
-Okej. Nie mogłeś wiedzieć.- wzruszyłam ramionami, nie spuszczając z niego jednak, podejrzliwego wzroku.
-Przepraszam. Naprawdę. Możesz
myśleć, że jestem dupkiem, ale to nie jest przeciwko tobie. Nic do
ciebie nie mam.- mruknął. Serio?
-To co w takim razie masz do Ashley'a?
Zrobił ci coś?- uniosłam brew.
-Nie zrozumiesz.- machnął ręką.
-Czyżby... Wiesz, mimo swojego wieku
znam życie. Więc nie traktuj mnie jak naiwnej dziewczynki.-
prychnęłam.
-Tylko, że ty jeszcze jesteś
dziewczynką.- zauważył. Już miałam coś odpowiedzieć, ale ktoś
mi przeszkodził:
-Co ja ci kurwa, mówiłem?! Masz się
do niej nie zbliżać!- warknął Ashley pojawiając się obok nas.
Natychmiast zostałam przyciągnięta do jego boku.
-Uspokój się! Tylko rozmawiamy!-
przewrócił oczami Chuck.
-Tak. Wszystko jest okej, Ash.-
uśmiechnęłam się do niego uspokajająco.
-Idziemy do środka!- basista zacisnął
zęby, delikatnie mnie popychając. Jak go znam, to najchętniej
pociągnąłby mnie tam z całej siły. Bez słowa poszłam z nim na
górę, do sypialni. Ledwo zamknął za nami drzwi, wyrwałam się
mu.
-O co ci chodzi?!- syknęłam.
-O nic! Nie chcę, żebyś z nim
gadała!- rzucił kurtkę na łóżko.
-Przeprosił mnie.- wyjaśniłam.
-I uwierzyłaś mu?! Jesteś bardziej
naiwna, niż myślałem.- zaśmiał się.
-Słucham?! Niby czemu miałby kłamać?-
oburzyłam się.
-Bo mnie nienawidzi i zrobi wszystko,
byleby mnie sprowokować.
-Jak sam zauważyłeś, nienawidzi
ciebie. Nie mnie!- zaczynałam się denerwować.
-Skąd masz tą pewność? Bo ci
powiedział?! A nie pomyślałaś, że zrobił to po to, bo coś od
ciebie chce?- Purdy uniósł do góry brew.
-Co masz na myśli?- zmrużyłam oczy.
-To, że może skoro z Kiną mu się
nie udało, to próbuje przelecieć ciebie!- podniósł głos.
-CO?! Ty się słyszysz w ogóle?- jego
słowa zrobiły na mnie wręcz piorunujące wrażenie.
-Widziałem, jak na ciebie patrzy. A ty
też nie jesteś lepsza. Tak strasznie go bronisz. Szkoda tylko, że zapominasz o kontrakcie!-
wysyczał. To było dla mnie za wiele.
-Dupek!- warknęłam, strzelając mu z
liścia. Następnie wyleciałam na korytarz, kierując się na dół...
Co do Waszych opinii na temat ich wzajemnego przyciągania się: na pewno na siebie oddziałują. To niezaprzeczalny fakt. A co myślą? Hmm, tego to nawet ja nie wiem. Obydwoje mają trudne charaktery. Poza tym, istnieje taki termin jak miłość i nienawiść. Tu miłości nie ma, ale chyba każdy ma w swoim towarzystwie taką osobę, która ma w sobie coś takiego, co sprawia, że jej nie lubimy. Tak na marginesie: Juliet i Andy też się najpierw lubili, potem nie, a teraz jaka miłość... Ale nie porównujcie tego do Ash'a i Ann:D
I jakby ktoś nie przyuważył, bo tempo dodawania komentarzy jest błyskawiczne, to odpowiedziałam pod poprzednim rozdziałem, niektórym osobom. Jeśli chcecie ze mną bardziej dyskutować, to zapraszam na fb, albo mail;) Już i tak konkretnie mieszam moje życie prywatne z internetowym...
Noo, a teraz idę pisać i udawać, że to wcale nie jest tak, że nie lubię Ash'a. Oczywiście, że go uwieeelbiam♥ Bo oczywiście wczoraj, Anka zamiast pisać, to brnęła w jego życie prywatne i przy okazji poznała niektóre fakty, o których nie chciała wiedzieć. Nie pytajcie czemu, ja jestem dziwna. Niektóre wiedzą, o co chodzi;) Co nie?
******************
Dobra, dobra, zaraz mi powiecie, że metody Ash'a na traumę są niemożliwe. Ale specjalnie szperałam w necie na ten temat i okazuje się, że na niektóre to działa. A już na pewno pocałunki działają na histerię. Ja jestem tego dowodem:P I Ann uderzyła Purdy'ego! Kto się cieszy ze mną?! Ok, wiem, że za słabo, no ale nie przesadzajmy.Co do Waszych opinii na temat ich wzajemnego przyciągania się: na pewno na siebie oddziałują. To niezaprzeczalny fakt. A co myślą? Hmm, tego to nawet ja nie wiem. Obydwoje mają trudne charaktery. Poza tym, istnieje taki termin jak miłość i nienawiść. Tu miłości nie ma, ale chyba każdy ma w swoim towarzystwie taką osobę, która ma w sobie coś takiego, co sprawia, że jej nie lubimy. Tak na marginesie: Juliet i Andy też się najpierw lubili, potem nie, a teraz jaka miłość... Ale nie porównujcie tego do Ash'a i Ann:D
I jakby ktoś nie przyuważył, bo tempo dodawania komentarzy jest błyskawiczne, to odpowiedziałam pod poprzednim rozdziałem, niektórym osobom. Jeśli chcecie ze mną bardziej dyskutować, to zapraszam na fb, albo mail;) Już i tak konkretnie mieszam moje życie prywatne z internetowym...
Noo, a teraz idę pisać i udawać, że to wcale nie jest tak, że nie lubię Ash'a. Oczywiście, że go uwieeelbiam♥ Bo oczywiście wczoraj, Anka zamiast pisać, to brnęła w jego życie prywatne i przy okazji poznała niektóre fakty, o których nie chciała wiedzieć. Nie pytajcie czemu, ja jestem dziwna. Niektóre wiedzą, o co chodzi;) Co nie?
!!! 27 komentarzy=Nowy rozdział !!!
Czemu przerwałaś w najlepszym momencie noo ??!! Przez ciebie nie będe mogła spać bo będe strasznie ciekawa co się dalej wydarzy.
OdpowiedzUsuńAsh to dupek jak mógł coś takiego powiedzieć ??!! Ale mam nadzieje że sie pogodzą z Ann.
Życze weny i czekam na dalszą akcje. :)
Wczytałam się... Cholera Ash zachował się jak ostatni kretyn to fakt na miejscu Ann zabiłabym go. No nic fajny rozdział!! <3 Czekam na następny!! Niech już wracają !! Weny życzę!! <3
OdpowiedzUsuńHejoooo <3
OdpowiedzUsuńCały czas miałam banana na twarzy, oczywiście pomijając sytuację z Chuckiem nie potrafię się śmiać z czyjejś krzywdy.
Ta scena z dziewczynkami była urocza. Jak jeszcze wypaliły, że będą sypać kwiatki na ich ślubie, zawsze sobie tak wyobrażałam mój ślub.
I jeszcze ciocia Ann jej reakcja mistrzowska :-P
Taka sielanka lody, wspólna zabawa.
Metoda Ashley'a bardzo mi się podoba 3:)
Ja się cieszę, że Ann go uderzyła.
Mam niedosyt.
Pozdrawiam <3
LUDZIE KOMENTUJCIE !!!!!
Ja tam się cieszę ,że Ash dostał w mordę xD Wiem jestem dziwna, ale lubię takie akcje jak bójki czy też właśnie plaskacze po mordzie =D Przez tą metodę Asha szczerzyłam się do monitora jak głupia no, ale cóż ,nie dosyć że dziwna to jeszcze zboczona jestem. Chociaż dobrze że Ashley dostał w mordę od Ann, mogła jeszcze wziąć kija bejsbolowego od Andy'ego! (bo on ma jedno zdj z tym kijem), hahahaha Purdy posmutniał jak Ann zakryła tyłek koszulką xD Gdy by zasłużył to być może by popatrzył dłużej! Dobra komentarz krótki (bo to przecież ja, długich nie umiem pisać), życzę ci weny, pomysłów i komentarzy :) czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJa bym preferowała kij bejsbolowy Ricky'ego Horror'a:D
UsuńJeeeeej, rozdział : 3 Robię się nudna, bo zawsze tak reaguję XD
OdpowiedzUsuńW końcu wracają do domu! :D Ale nie wiem, czy nie będzie mi brakować tej rodzinki Ash'a... Zaskoczyło mnie, że Ann powiedziała rodzince Purdy'ego o tym wszystkim. Myślałam, ze będzie za wszelką cenę chciała to ukryć. Jednak próba gwałtu to jest traumatyczne przeżycie :P
Chuck, Chuck, Chuck... (Mam deja vu) Mam nadzieję, że to jednak dobry chłopak, a nie taki dupek, jak sądzi Ash. Polubiłam tego chłopaczynę XDDDD
Pobudka najlepsza ♥ Hahaha, wściekła Ann... i końcówka : 3 Uderzenie Ashley'a boskie XD
Metody... hm, interesują się psychologią, a za każdym razem gdy czytam jakąś nowinkę, to utwierdzam się w przekonaniu, że to bardzo rozległy temat.
Tempo limitu jest ' :3' Hehe... /OpenWound
*interesuję /OpenWound
UsuńNo w końcu ktoś tutaj lubi Chuck'a!!!! Psychologia. Ile ludzi, tyle sposobów i problemów.
UsuńCzy ja mówiłam kiedyś, że te dzieci są wyjątkowo znośne? Cofam. Udusiłabym. Albo zamknęła w ciemnym pomieszczeniu na tydzień. Aż szkoda, że Ash ją powstrzymał. Ciekawa jestem, co by im powiedziała...
OdpowiedzUsuńPopieram co do ślubu.
Bluzka z pandą? SERIO?
Ash taki groźny ^^ Akurat tu muszę nieco wysilić swoją wyobraźnię. Nie wyobrażam sobie, że mógłby dokopać Chuckowi.
Z jednej strony ciesze się, że tak to opisujesz - traumę i w ogóle, a nie że bohaterka żyje sobie jakby nigdy nic i puszcza się na prawo i lewo, co się często spotyka. A z drugiej przykro patrzeć na Ann w rozsypce.
Specjalista <3
I jeszcze jakieś wątpliwości co do jej pracy? Czemu ja nic o tym nie wiem? :o
Czy tylko ja zwróciłam uwagę na koszulkę tego dzieciaka po prawej...?!
Zbyniu znowu <3 Czy te oczy mogą kłamać? :D Ostatnio poziom złośliwości do tego zawodnika jakoś zmalał, więc i Chuck bardziej znośny jest.
Końcówka mega! Ash taki wredny i zazdrosny. No i dobrze, że dostał w pysk. Nareszcie! *mini taniec radości*
Serio Cię podziwiam. Ja bym się załamała, jakbym miała się tak wgłębiać w życie i zachowanie tego osobnika.
Ja chcę już MIW!!!
No jakoś ta bluzka mi się spodobała;o Wiem, gorzej mi. Koszulka dziecka. Widać, od kogo ją dostał. Zbynia lubisz, bo nie gra teraz:P Ja jestem już na skraju tego załamania. Cudze życie erotyczne, to nie jest coś, co mnie interesuje:(
UsuńTo uczucie, kiedy Ashley ma lepiej ułożone włosy ode mnie...........
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzeć, to oni wszyscy mają lepsze włosy od nas. Ja nie używam tych wszystkich prostownic, suszarek itp. a mam dużo gorsze. Nie fair.
UsuńO jaa *-*
OdpowiedzUsuńRozdzialik cudowny <3"
A akcja z Ashem na końcu.. No rewelacyjna!
Lubię Ashleya ale należało się jemu!! ;p
Tak więc weny :*:*:*
Uwielbiam cię zato co tworzysz i nie kłamie...po prostu kocham :)
OdpowiedzUsuńUgh nie miałam jak napisać komentarza, ciągle coś robię.
OdpowiedzUsuńJakoś tak mi się nagle rodzinnie przez ten rozdział zrobiło, haha.
PRZEMOC! TAK! UWIELBIAM!
Mogła go od razu zepchnąć z jakiś schodów :p
Przepraszam, że nie napiszę żadnego normalnego komentarza, ale nie mam siły. Jestem wykończona psychicznie i fizycznie w sumie również... i zimno mi w stopy (?)
Podsumowując; Rozdział super, pośmiałam się trochę jak zwykle, za co dziękuję <3
Życzę weny, czasu, komentarzy, obiecuje poprawę ze swoimi bo są kiepskie i pewnie nie motywują, ciepłych herbatek i tych fajnych snów z Ash'em, żebyś go jakoś minimalnie polubiła.
Więc czekam i zważając na porę - Miłej nocy! <3 :)
Postanowienie noworoczne: polubić Purdy'ego:D Herbatka przydałaby się. Załóż futrzaste skarpetki, będzie cieplej;)
UsuńWitakim momencie przerwać , rozdział świetny :D
OdpowiedzUsuńPrzrepraszam że taki krótki kom, ale nie umiem pisać długich :)
Życzę weny :D
Jejku kocham twojego bloga i matko! Niecierpliwie się co dalej <3 : )
OdpowiedzUsuńHahahaha, brawa dla Ann! Kurde, chciałabym zobaczyć na żywo, jak ona mu przywala :D Jaki Chuck się zrobił nagle miły...To podejrzane! Niech Anka lepiej się trzyma od niego. A dzieciaki jakie nią zafascynowane ;33 No super po prostu ;) Ja o dziwo lubię dzieci i nie wiem czemu wcześniej nie o.o Trudno XD Tak BTW, to nie mogę się już doczekać, aż pojawi się rozdział z MIW *.* Chciałabym zobaczyć minę Ash'a na wieść o tym, że podoba się Ghost'owi XD Hahahaha, bezcenne :D Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia ♥
Łee, ale tej miny nie zobaczysz, bo Purdy żyje w błogiej nieświadomości. I tak już zostanie. W sumie, lepiej dla niego;)
UsuńPoczątek był słodki <3 pomijając małe potworki :P
OdpowiedzUsuńChuck mistrz robienia czegoś czego nie powinien, wie jak sprawić żeby kobieta krzyczała, niekoniecznie podczas seksu...
A sposób Ash'a aby Ann się uspokoiła i zapomniała choć na chwilę, nie jest wcale dziwny. Skoro ona toleruje po traumie jego dotyk, to czemu nie. Każda osoba potrzebuje czegoś innego; jedni alkohol, a Ann buzi od Ash'a :D.
Purdy przewrażliwiony jest, skoro Kina chciała dać się przelecieć jego kuzynkowi, to czemu myśli że Ann też. To że Chuck może mieć chrapkę na Ann to inna historia. Niewyżyty facet, który traktuje laski jak przedmiot i tyle. To Ash przy nim wygląda jak książę z bajki hahah.
Czekam na następny I na resztę BVB <3
Zapraszam na rozdział 16.
http://heartoffire-bvb.blogspot.com/
To nawet nie chcę się zastanawiać, jaką metodę Ash musiałby zastosować u mnie. Chyba, że na własne życzenie zgodziłby się zostać workiem treningowym^_^
UsuńSposób Ash'a najlepszy :D rozdział super jak zawsze :3
OdpowiedzUsuń~Nothing
Kochana szkoła, przez którą nie mogę wejść na ulubionego bloga.
OdpowiedzUsuńKochany blogger, który ma układy z Ashem i usunął mi komentarz.
Kochany telefon, który jakimś cudem został zalany.
Ehhh.
Żyć nie umierać.
Dobijasz mnie kobieto ;___;
JA.
CHCĘ.
EROTYKA.
~Niewyżyta seksualnie Wiktoria...xD
I pamiętaj, nadal czekam na noże i MiW^^
Co za chuj z tego...uuuuughr
Brak słów.
Biedna Anka ;____;
Ale sposoby Purdy'ego no po prostu pierwsza klasa xd
Przez Ciebie wyobrażałam sobie Ashley'a w warkoczykach ;_;
Dziękuję za zniszczenie psychiki...
Życzę zajebistej weny co kopnie Cię w dupę i będziesz pisać xddd
Czeeeekam na nastęęęępny rozdzialik :*
O Boże koocham ten rozdział no zakochałam się w nim od pierwszego słowa.Swojego zdania na temat Chucka wyrażać nie będę bo chyba już je znasz.Jakoś tak trudno uwierzyć w to,że Ann opowiedziała rodzinie Purdy'iego o tej próbie gwałtu no,ale.Sposoby Ashley'a na odciągnięcie uwagi są bardzo hmm pomysłowe.Wreszcie wracają do domu :) nie żeby mi się ta wycieczka nie podobała,ale stęskniłam się już za chłopakami huh.A tak ogólnie ciekawi mnie jak się rozwinie ta końcowa sytuacja ehh.Do następnego.Aha i tak jakby co ja też chce sypać kwiatki na ich ślubie XD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńAsh taki opiekuńczy :p
do następnego życze weny :*
Wyłączyła mi się przeglądarka w środku pisania komentarza, ja pierdole, trzymajcie mnie. Agh, spróbuję napisać jeszczs raz, ale nie wiem co z tego wyjdzie...
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że nienawidzę dzieci. Gdyby mnie obudziły rano, to bym pewnie zabiła.
Ale kiedy razem się bawili zrobiło się tak milutko, rodzinnie, awh. Jednak oczywiście ktoś musiał zepsuć ten nastrój no i kto by się spodziewał, że będzie to Chuck... choć w sumie w tym rozdziale jakoś szczególnie mnie nie zdenerwował, w końcu skąd mógł wiedzieć co nie tak dawno przydarzyło się Ann?
I o co chodzi Ash'owi? Jest zazdrosny? Boi się, że Ann dowie się czegoś od Chucka? Nie wiem jak odebrać jego nerwowe zachowanie
Dobrze, że Ania mu przywaliła, należało mu się. Był to chyba najlepszy moment rozdziałuXD
Ok, mój poprzedni komentarz był lepszy, ale już trudno.
Weny Xo
Jeah, piona Ann! Tak trzymać, w sumie mogła mocniej, no ale nie narzekam.
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że nie lubię jak przez naukę nie mam czasu? -.-
Rozdział wyszedł genialnie, noo metody Purdy'ego są całkiem, nie wiem jak to określić. Ciekawe, o co chodzi mu z Chuck'iem, bardzo ciekawe,,, Dobra idę robić zadania z matmy XD
Kurde jak ja nie cierpię szkoły.Nawet nie ma się jak zalogować na blogger.No ale weekend nadszedł więc komentuję.
OdpowiedzUsuńKońcówka świetna.Ann dobrze potraktowała Ashley'a.Niech sobie za dużo nie pozwala.
Rozdział jest jak zwykle świetny.One zawsze są wspaniałe.
No ale przyznam szczerze,że metody Ash'a się sprawdzają.Jakim cudem?
Czemu on tak broni Ann przed Chuck'iem? Kolejna mroczna tajemnica Purdy'ego.Ja myślę,że kiedyś się coś między nimi wydarzyło.
Pobudka rano...młodszy brat mnie tak budzi ;-; Ja na jej miejscu to bym te dzieciaczki zabiła.Dobrze,że się powstrzymała.
Potem ta wspólna zabawa.Takie to było urocze.Zrobiła się rodzinna atmosferka i w ogóle.
Czyżby Chuck się zrobił miły? Jakoś jego postać mnie nie irytuje.
No cóż...życzę ci dużo weny i pomysłów.Dużo wolnego czasu i wszystkiego co najlepsze.
Czekam na kolejny rozdział :)
-Melody
Śmutam śmutam i w ogóle, nie komentowałam chyba z 2 rozdziały, wstydzę się tego bardzo. Tyle mnie omineło :( Ja się do zaliczenia matmy uczyłam zamiast rozdziały czytać. (Boże wybacz mi to)
OdpowiedzUsuńNo to tak:
Poprzedni rozdział jest moim ulubionym ze wszystkich !!!!!!!!
A co do rozdziału tego to jest chyba na drugim miejscu po tamtym ^_^ Dziewczyno z każdym rozdziałem piszesz lepiej !! Metoda Ash'a na histerię jest super. (Aż mam ochotę zacząć histeryzować-tylko muszę znaleźć jakiś dobry powód XD, i ktoś musi mnie właśnie w taki sposób uspokoić) XD XD A jak Ann przywaliła Ashowi to mi aż uśmiech się na gębie pojawił XD Nie wiem czemu ale jkąś mam fazę ostatnio na wyrzywanie się na każdym. Tak więc w opowiadaniu taka forma przemocy jak najbardziej mi pasuje XD.
P.S Jest tu obok mnie przy kompie Black Daisy (przyszłą na nocowankę małpa jedna). Więc ona zaraz od siebie doda koment. :P
My nightmare
No hejka, to teraz moja kolej...
OdpowiedzUsuńCo?! Ann!!! Ku*** jak mogłaś zdzielić Ash'a ?!!! Cooo?!!!??!!! Boże aż się popłakałam na końcu :"(
Ja w gronie wielu czyteliniczek jestem chyba jedyna która ryczy jak jej się Ash'a albo np: Jinxx'a krzywdzi bo co jak co ale to moi ulubieńcy. A jak tak bardzo wrażliwa że czasem na filmach dokumentalnych ryczę...Tak k**na trzeba być mną żeby tak reagować.
Co do Chuck'a to aż mi kurcze szkoda faceta. Ash na niego naskoczył chociaż nie twierdzę że Chuck nie ma brudnych myśli co do Ann...
Black Daisy
Świetny rozdział jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
////Black Rose
O jeju.. Nie bij że tak późno komentuję.. :c Po prostu no.. :c Yh.. Dobra.. Pf.. Dlaczego Ash'owi włosy układają się lepiej niż mi? :c To raz a dwa.. Jak mogłaś skończyć w tak ciekawym momencie? :c Uh.. Dobra.. Życzę weny, czekam na następny.. KOMENTOWAĆ MI TU SZYBKO! :C
OdpowiedzUsuńHey!Super rozdział. Sposób Ash'a najlepsze ever :D Czekam na nexta /KAM
OdpowiedzUsuńTak, wiem.
OdpowiedzUsuńDawno nie komentowałam, ale mnie nie zabijaj.
Wkurwiające bachory-znam ten ból.
Ann żonka Asha, no nieźle:P
Buuu, biedna Ania :c
Czy kiedykolwiek wyjdzie z tego...?
Eh..
-Star
Czytam od przedwczoraj chyba xd.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały,jest mega <3 :)
Dlaczego,do cholery na takim momencie!? xD
Biedna Ann,ten Tony to ciul straszny jest ;c
Ale Ash taki koochany <3 Wolę jak oni są dla siebie w miarę mili,ale się kłócą,tak jest lepiej xd.
Ten Chuck jest taki jakiś dziwny :o Ale Ash zbyt gwałtownie na niego reaguje,może to dobrze. xd.
Kiedy Ania z tego wyjdzie? :c Żal mi jej :c
Kiedy next? <3
(Ada z facebooka,chyba wiesz xd)
PS. (nie umiem edytować xDD)
UsuńDaj jakiegoś erotyka czy coś xD
Lol,jestem niewyżyta seksualnie :o
Ale ja chcę erotykaaaa xDD
Purdy taki zazdrosny, awwwwwwwwwww........... Ciekawe zakończenie. Jestem ciekawa dalszego ciągu
OdpowiedzUsuń