-Więc, o czym nigdy z nikim nie
rozmawiasz?- Ashley pociągnął mnie na trawę.
-Hmm. Nigdy nie mówię o sobie, o
swojej przeszłości, rodzinie. I wielu innych rzeczach. Ale to
dlatego, że nie umiem swoich myśli ubrać w słowa.- spojrzałam w
niebo. W tym stanie USA szybko robiło się ciemno.
-A próbowałaś?- spytał.
-Taak. Ale za bardzo muszę wgłębiać
się w siebie. A to nie jest za przyjemne.- zaśmiałam się.
-Wiesz co mnie najbardziej wkurza?-
spojrzał na mnie.
-Niee.- zaprzeczyłam.
-Samotność. Możesz zauważyć, że
mam pełno ludzi wokół siebie, przyjaciół i tak dalej, ale tak
się czuję.- oparł brodę na rękach.
-Nawet mając fajną rodzinę i grupę
przyjaciół można być samotnym. To nic dziwnego.- stwierdziłam.
-Mam wszystko. Ale jednak ciągle mi
czegoś brakuje. Patrzę na tych wszystkich ludzi i zastanawiam się,
czy lubią mnie dlatego, że jestem sławny, mam kasę, czy może
jednak ich przyjaźń jest szczera?- kontynuował Purdy.
-To już zahacza o zaufanie. A ja nigdy
nie byłam ufna. W sumie, to nie wiem, przed czym uciekam. Jeśli się
nie zmienię, zostanę sama. Ale nie potrafię inaczej. Próbuję
zaufać tobie, czy chłopakom. Mimo to, coś mnie powstrzymuje.-
szepnęłam.
-Może kiedyś będziesz gotowa.. Ja tylko nie chcę, żebyś się nas bała. Ludzie często
ranią się nawzajem. Ale my nigdy nie zrobimy czegoś takiego jak...
Tony. Nigdy! To jedno mogę ci obiecać.- złapał mnie za rękę.
Położyłam się wygodnie na trawie, pod plecami mając jego bluzę.
Leżeliśmy sobie, każdy zajęty swoimi myślami.
-Byłeś kiedyś zakochany?- wypaliłam
nagle.
-Tak. Ale zakochanie, a miłość to
dwie różne rzeczy. Gdy się kogoś kocha, za wszelką cenę walczy
się o tą osobę. Nawet po latach. A tego nigdy nie zrobiłem.
-Ja chyba nie jestem do tego zdolna.
Zostanę starą panną. I jeszcze dziewicą.- zaśmiałam się.
-Właściwie jak to się stało, że
nią jesteś? Nie wmówisz mi, że nie miałaś okazji.- obrócił
się trochę na bok, twarzą do mnie. Robiło się coraz ciemniej.
Gdyby nie pełnia księżyca, nic bym nie widziała.
-Zawsze uważałam, że chciałabym to
zrobić z kimś, na kim mi zależy. Nie mówię tu o miłości, bo w
moim przypadku to raczej byłoby o to ciężko. Każdy mój związek
kończył się po miesiącu. To chyba za krótki staż, żeby iść z
kimś do łóżka. Pierwszy raz jest podobno... trudny. A ja im nawet
nie ufałam. Po czasie okazywało się, że niestety miałam
rację. Mówili, jak to im zależy, co czują, a tydzień później
mieli nową. Inna sprawa, że na pierwszy raz wolałabym kogoś
doświadczonego, a większość w moim wieku taka nie jest.-
uśmiechnęłam się.
-Cóż, przynajmniej nie jesteś łatwa.
Rany, jak teraz tak myślę, to nigdy nie byłem z żadną dziewicą.-
Ashley zaczął się śmiać.
-To zapamiętaj nasz związek do końca
życia. Więcej może ci się taki wybryk natury nie trafić.-
uniosłam brew.
-Czemu wybryk? Przynajmniej mam
pewność, że mnie nie zdradzasz z jakimś... Chuck'iem.-
wyszczerzył się.
-Matko! Musiałeś akurat o nim
wspomnieć? A było tak miło.- załamałam się.
-Przepraszam. No, ale ej! Kina jakoś
nie narzekała, skoro mu złożyła taką propozycję.- stwierdził.
-I to mi nie pasuje. Znam cię już
jakiś czas i nie wyobrażam sobie, że odmówiłbyś dziewczynie
seksu. I z bólem serca to mówię, ale jesteś przystojniejszy od
swojego kuzyna.
-Czemu z bólem serca? Weź! Teraz
zrobiło mi się przykro.- strzelił fochem.
-Bo wolałabym się użerać z jakimś
brzydalem, a nie z tobą. Byłoby mi łatwiej.- ułożyłam się
wygodniej.
-Ooo. Czyli przyznajesz, że jestem
przystojny?- ucieszył się.
-Mhm. Tak trochę.- bąknęłam.
-Tak trochę przystojny, czy tak trochę
przyznajesz?
-Ohh, no nie męcz mnie już! Wracając
do poprzedniej myśli, nie wiem, co Kina miałaby udowodnić, przez
to wszystko.- machnęłam ręką. -Bo gdybym ja miała wzbudzać u
ciebie zazdrość, to wzięłabym kogoś... innego. Seksowniejszego.
-To, że z nią byłem, nie znaczy, że
zawsze ją rozumiałem. Sorry, ale wy kobiety, macie skomplikowane
myślenie. Nie idzie tego ogarnąć.- zauważył Purdy.
-Taak. Jasne. Bo nie próbujecie i
tyle.- prychnęłam.
-Ty na pewno jesteś dziewicą?-
zmienił temat.
-Na pewno. Mam ci dać zaświadczenie
od lekarza?- burknęłam.
-Ale ty w ogóle nie zachowujesz się
jak dziewica. Nie peszysz się, umiesz się całować i tak dalej.
Skapnąłbym się szybciej, ale to mnie zmyliło.
-Ash to, że nigdy nie uprawiałam
seksu, nie znaczy, że w ogóle nie mam doświadczenia.- przewróciłam
oczami.
-To co takiego robiłaś już z
chłopakami?- zaciekawił się.
-Spadaj. Nic ci nie wyznam.- splotłam
palce dłoni.
-Czeeemu?- spytał zawiedziony.
-Bo nie. Powiedziałabym ci, że musisz
sam to odkryć, ale lepiej nie. Jeszcze weźmiesz to sobie do serca.-
zaśmiałam się.
-O właśnie! Miałaś mi pomóc z tym
jebanym celibatem! I tego właśnie zazdroszczę Kinie.- burknął.
-Życia seksualnego?- uniosłam brew.
-Że w całym tym cyrku, jakim jest
show biznes, znalazła kogoś, komu może zaufać i kochać. No i
przy tym mieć życie seksualne. Ja musiałem się zadowalać jakimiś
plastikami na jedną noc. A teraz w ogóle nic nie mogę. Czy ty
wiesz, że brak seksu szkodzi?
-To ja już powinnam umrzeć.-
pokiwałam głową.
-Ty masz się lepiej, bo tego nie
robiłaś. Więc nie wiesz, co cię omija. Poza tym, kiedyś to
nadrobisz.- powiedział, dźgając mnie w brzuch.
-Ty też. Już nie przesadzaj, że tak
cierpisz. Przecież kiedyś ta umowa się skończy.- zauważyłam.
-No dobra. Ale ja mam już swoje lata.
Powinienem zacząć szukać wybranki na dłużej, niż noc. Kiedyś
trzeba się ustatkować.
-Chcesz mieć już dzieci?- zdziwiłam
się.
-Niee. Chodzi mi raczej o kandydatkę
na żonę.- machnął ręką.
-Ahaha sorry, ale nie wyobrażam sobie
ciebie, jako męża. A ojca to już w ogóle.- zaczęłam się śmiać.
-Wiedźma.- zrobił obrażony dzióbek.
-Boże! No gorzej niż z dzieckiem,
naprawdę. Może ja cię zapiszę do przedszkola, co?- uniosłam się
na łokciu, dając mu całusa w policzek. W tym momencie obrócił
głowę tak, że natrafiłam na usta.
-Tak lepiej.- wyszczerzył się.
-Weź, zrobiłeś to specjalnie.-
prychnęłam.
-Owszem. A zaraz zrobię jeszcze co
innego.- pocałował mnie znów, tym razem mocniej i dłużej.
Przewrócił mnie na plecy, układając się nade mną. Złapał
jedną dłonią mój podbródek, zmuszając do otwarcia buzi. Był
silniejszy, więc posłusznie rozchyliłam usta. Sekundę później
poczułam jego język. Całował mnie powoli i delikatnie. Nie
reagowałam. Po chwili odsunął się zirytowany.
-No ej! Czemu nie chcesz?
-Bo nie!- strzeliłam fochem.
-Ale jak to?! Przecież to przyjemne!-
oburzył się.
-Może dla ciebie. Mi się nie podoba.-
powiedziałam obojętnie.
-Tak?! Więc może powiedz mi, jak
lubisz, będzie prościej!
-Tak jak ty! Kiedy nie starasz się na
siłę być delikatny. Nie jestem ze szkła.- burknęłam. Poczułam
jak szybko mnie do siebie przyciąga, wpijając mi się mocno w usta.
Taak. Teraz było tak, jak lubię. Ale chciałam się z nim jeszcze
podroczyć. Lubię go wkurzać.
-Oddaj... Ten... Pocałunek...-
warczał, między kolejnymi pocałunkami. W pewnym momencie złapał
mnie za brodę, unieruchamiając głowę i znów agresywnie
pocałował. Jednak tym razem nie robił przerw na złapanie oddechu.
Próbowałam go odepchnąć, ale nie reagował. Miałam coraz mniej
powietrza, przez co lekko zakręciło mi się w głowie. Dopiero po
chwili odsunął się. Nabrałam gwałtownie tlenu. Jezu! Moje
płuca...
-Albo też mnie pocałujesz, albo będę
robił tak ciągle.- uniósł cwaniacko brew.
-Jesteś walnięty.- burknęłam, gdy
unormowałam już oddech.
-Nie. Tylko spragniony.- zaśmiał się,
delikatnie muskając moje usta. DELIKATNIE! Dobra kurwa! Jak ma to tak
wyglądać, to niech mu będzie. Oddałam pocałunek, na co od razu
podkręcił tempo, na jego i moje ulubione. Nasze języki co chwilę
się splatały. Przygryzłam leciutko jego dolną wargę, przez co
jęknął w moje usta. Złapał mnie za udo, lekko je ściskając.
Objęłam go mocniej. Czułam tą różnicę w jego zachowaniu. Teraz
był cholernie, wkurwiająco wręcz, powolny. Tu niby całował mnie
namiętnie, a tu czule głaskał. Pomału robiło mi się ciepło. Po
pewnym czasie zaczął odpinać guziki mojej koszuli. Włożył dłoń
pod podkoszulek, dotykając gołego brzucha. Jego dotyk mnie łaskotał.
W tym momencie miałam ochotę mu przywalić, jednocześnie błagając
o więcej. Bawił się mną. Zjechał ustami na moją szyję i ramię,
przygryzając czasem skórę. Ręką dalej wodził po moim ciele.
Westchnęłam ciężko, wplatając palce w jego włosy. Chłopak
tymczasem przerwał na chwilę, układając się wygodniej między
moimi nogami. Podparł się na łokciu, głaszcząc mnie po policzku.
-Robisz to specjalnie?- szepnęłam.
-Może troszkę.- cmoknął mnie w
usta. Chciał się odsunąć, ale mu nie pozwoliłam. Mruknął coś
zadowolony, kontynuując pocałunek. Obiecałam sobie, że nie pokażę
mu, jak bardzo mi się to podoba. Właśnie złamałam tę obietnicę.
Cholera! Znów rozpoczął wędrówkę dłonią, po moich żebrach,
gdy poczułam coś dziwnego na udzie. Dopiero po chwili do mnie
dotarło, co to jest. Wibracje.
-Ashley, telefon.- próbowałam go
lekko odepchnąć.
-No i co...- nie przestawał mnie
całować.
-Może to ważne.- odchyliłam głowę
w bok. Ash warknął zły, wyciągając telefon.
-Halo!- syknął, opierając się
czołem, o moje ramię. -Dobrze babciu. Mhm...- położył się obok
mnie. Momentalnie zrobiło mi się zimno, więc usiadłam,
poprawiając podkoszulek. Zapięłam też koszulę. Purdy skończył
rozmawiać i usiadł obok mnie, wzdychając.
-I co?- uniosłam brew.
-Babcia nas informuje, że niedługo
kolacja.- odgarnął mi włosy z szyi, próbując znów się do niej
przyssać.
-To znaczy, że powinniśmy się chyba
zbierać.- zauważyłam, próbując go odepchnąć.
-Jeszcze chwilę.- miauknął,
przytulając się.
-W domu też możesz się przytulić.-
przewróciłam oczami.
-Serio? Pozwolisz mi?- zdziwił się.
-Już na tyle rzeczy dzisiaj ci
pozwoliłam, że to akurat będzie najmniej męczące.- powiedziałam
sucho.
-Okej. To chodźmy. Załóż to, zanim
mi się rozchorujesz.- podał mi bluzę. Wstałam z trawy, otrzepując
się.
-Auu. Tyłek mnie boli.- jęknęłam.
-To przez ciebie! Zmusiłeś mnie do tej głupiej przejażdżki!
-Jak wrócimy, to ci wymasuję.-
obiecał. Głupek... Wyciągnął do mnie rękę, którą ujęłam,
bo nie chciałam się zabić w ciemnościach. On znał te ścieżki
na pamięć. Czułam coraz większe zmęczenie, więc oparłam głowę
o jego ramię. Ash spojrzał na mnie przelotnie, po czym objął
ramieniem. Szliśmy w milczeniu, objęci w pół. Gdy byliśmy już
przed domem, nagle się zatrzymał.
-Coś nie tak?- spytałam.
-Ja chcę na zapas.- mruknął, po czym
przytulił mnie mocno do siebie. Zaśmiałam się w duchu. Serio, oni
kochają się przytulać. Odwzajemniłam uścisk. Odsunęłam się,
puszczając mu oczko i weszliśmy do domu.
Siedziałam przy stole, z całych sił
powstrzymując ziewanie. To było trudne. Przez to kompletnie
przestałam brać udział w rozmowach. W przeciwieństwie do
Ashley'a.
-Widzę, że masz sposoby, jak poprawić mu humor. To dobrze.- Kathryn delikatnie wskazała brodą na basistę. -Zanim wyszliście, był w zupełnie innym nastroju.
-Taak. Po prostu potrzebował się
przejść.- mruknęłam, obserwując go z uśmiechem.
-Przejść się. Oczywiście.- zaśmiała
się. Spojrzałam na nią zaskoczona. Kurwa, dobrze, że się nie
rumienię... Skupiłam się na rozmowie z Maggie i Zoe. Są naprawdę
sympatyczne. Przeniosłyśmy się na kanapę.
-W ogóle, jak ci się pracuje z
Ash'em?- spytała Zoe.
-Dobrze. Jest świetny w tym, co robi.-
powiedziałam zgodnie z prawdą.
-A nie przeszkadza w tym to, że
jesteście razem?- zaciekawiła się Maggie.
-Czasami owszem. Ale o dziwo, potrafimy
oddzielić życie prywatne od zawodowego. Chociaż w trasie jest to
trudne. No wiecie, w busie nie ma miejsca, żeby iść ochłonąć,
po jakiejś wymianie zdań. Nieraz siedzieliśmy w szóstkę,
wykłócając się. A potem, dalej siedzieliśmy razem w ciszy,
próbując się uspokoić.- przypomniałam sobie trasę.
-Rany. Nie wyobrażam sobie życia w
ciągłej podróży.- Zoe pokręciła głową.
-Hahah ja też miałam z tym problem.
Tak duży, że aż się pochorowałam.- uśmiechnęłam się lekko.
-Serio? I jak sobie poradziłaś?-
zdziwiły się.
-No jakoś musiałam. Ash o mnie dbał.
Nawet został moim prywatnym kucharzem, bo musiałam się zdrowo
odżywiać.
-Ooo na tym to się zna bardzo dobrze.-
Maggie pokiwała głową.
-Znam się na wielu różnych
rzeczach.- puścił nam oczko Ash, podchodząc do nas. Usiadł na
kanapie za mną, oplatając mój brzuch rękoma. -Ann regularnie
korzysta z moich umiejętności.
-Serio? Ciekawe których.- uniosłam
brew.
-Na przykład, jako stylisty, obrońcy
i przytulanki.- zaśmiał się, opierając brodę o moje ramię.
-To raczej ja wiecznie robię za
przytulankę. I to całego zespołu.- powiedziałam zgryźliwie.
-Nie marudź. Masz do swojej dyspozycji
pięciu przystojniaków, w tym jedno prawdziwe ciacho.- powiedział.
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
-Bardzo skromne to „ciacho”.
Widzicie, co ja muszę znosić?- spojrzałam na jego kuzynki.
-Mieszkanie z wami musi być...
intrygujące.- powoli powiedziała Maggie.
-Miałabyś dość po tygodniu.-
mruknęłam.
-Chyba ciebie, bo na pewno nie mnie!-
oburzył się Purdy.
-To ty jesteś denerwujący, a nie ja!-
zaoponowałam.
-Nieprawda! Ja przynajmniej nie wyzywam
wszystkich od rana.- pokazał mi język.
-Ja nie wyzywam wszystkich, tylko was.
A to jest zasadnicza różnica.- strzeliłam fochem.
-No widzicie?! Mam z nią krzyż
pański.- westchnął ciężko chłopak, żaląc się kuzynkom.
-To znajdź sobie inną. Czy ja ci
bronię?- syknęłam.
-Żeby to było takie łatwe. Mam za
duże wymagania.- wyszczerzył się cwaniacko.
-Jakie?- spytała Zoe.
-Moja dziewczyna musi być piękna,
mądra, zabawna i zaradna. A przy tym wszystkim mieć dystans do
siebie i umieć odnaleźć się w większości sytuacji. Moje życie
zawodowe raczej w tym nie pomaga.
-A ja myślałam, że musi mieć tylko
cycki.- prychnęłam.
-To przede wszystkim. Ale jednak cechy,
które wymieniłem, są dla mnie ważniejsze.- posadził mnie sobie
na kolanach.
-I mam rozumieć, że ja niby je
posiadam?- zmarszczyłam czoło.
-Owszem, a nawet posiadasz jeszcze
kilka równie przydatnych.- dał mi buziaka w policzek. Dziewczyny
przyglądały nam się z zachwytem. Ja miałam już tego dość.
-O czym dokładnie mówisz?- dopytywała
Maggie. Zacisnęłam tylko zęby. Naprawdę, mam już dość
udawania.
-A to już tajemnica.- Ashley wyłożył
się na oparciu kanapy.
-No eej. Nie bądź taki. Przecież
gadasz z nami. Swoimi ukochanymi kuzynkami.- laski zrobiły słodkie
oczka. Powoli trafiał mnie szlag. Właściwie powinnam się cieszyć,
że tak dobrze nam idzie udawanie. Ale jakoś nie potrafiłam.
Najchętniej bym coś rozjebała. Albo się napiła. Czułam, że
powoli zaczynam tracić nad sobą kontrolę. Nie wiem, co się
dzieje. To znaczy wiem. Odbija mi. Znowu. Już kiedyś tak miałam.
Żeby tylko raz... Zwykle kończyło się to tragicznie. Albo coś
niszczyłam w przypływie furii. Albo próbowałam się zabić. To
znaczy, to nie były próby samobójcze. Ale świadomie wystawiałam
się na niebezpieczeństwo. Te wszystkie wyścigi, bójki, zabawy z
różnymi używkami, ostrymi przedmiotami. Liczyłam, że w końcu
coś mi się stanie. Kurwa! To stanowczo zły moment, na chwile
szaleństwa. Nie mogłam nic odwalić. Muszę wziąć się w garść.
Wstałam gwałtownie z kolan basisty.
-Ja... Przepraszam. Coś mi się
przypomniało. Niedługo wrócę.- nie czekając na ich reakcje
skierowałam się na piętro, do pokoju Purdy'ego. Zamknęłam się w
łazience. Co ja mam zrobić? Opłukałam twarz zimną wodą.
Przypomniało mi się, że gdzieś miałam jeszcze tabletki, które
dostałam w zeszłym roku w szpitalu, gdy miałam napad szału. Nawet
pomagały. Przynajmniej pozbywałam się z głowy myśli, żeby zabić
kogoś. Szybko skierowałam się do walizki licząc, że Ash wziął
moją kosmetyczkę z różnymi lekami. Rozrzucałam ciuchy na prawo i
lewo. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. No kurwa! I nawet nie
mogę sobie rzucić tym pierdolonym nożem, bo nie mam go pod ręką!
Pod wszystkimi ciuchami znalazłam w końcu tą głupią kosmetyczkę.
Wysypałam zawartość na łóżko, zrzucając z niego niepotrzebne
rzeczy. Dojrzałam w końcu znajoma fiolkę. Złapałam ją i
wróciłam do łazienki. Wyciągnęłam pigułkę, wcześniej
upuszczając zakrętkę ze trzy razy. Nienawidzę ludzi. To wszystko
ich wina. To przez nich taka jestem. Najchętniej zrobiłabym bombę
i po kolei wysadzała miasta. Niech zdechną.
Siedziałam na
podłodze, wbijając sobie paznokcie w ramię. Ból nigdy mi nie
pomagał. Niektórym ulgę przynosi cięcie się, picie, ćpanie. Mi
pomagało bicie się. Im bardziej mój przeciwnik cierpiał, tym
lepiej się czułam. Nie powiem, narkotyki były przydatne. Ale nie
chciałam doprowadzać się do stanu, gdzie traciłam świadomość.
Wtedy już nic nie powstrzymałoby mnie przed zabiciem kogoś.
Kręciło mi się w głowie, więc oparłam się o ścianę czekając,
aż tabletka zacznie działać. Nagle ktoś otworzył drzwi.
-Kurwa! Czemu się nie odzywasz?- do
łazienki wparował wściekły Purdy.
-Bo nie słyszałam. A teraz wyjdź!-
warknęłam, zaciskając pięści. Zaraz mu przyjebię.
-Co ci jest? Źle się czujesz?-
ukucnął przede mną, łapiąc za podbródek.
-Wyjdź. Stąd.- powiedziałam powoli,
chwytając go mocno za rękę. Że mocno, poznałam po jego
zdziwionej minie.
-Nie. Ann, powiedz mi, proszę.-
spojrzał na mnie błagalnie.
-Wypierdalaj stąd, zanim ci coś
zrobię! Póki jeszcze się kontroluję! No już!- syknęłam,
odpychając go. -Potrzebuję 15 minut.
-Na co? Chwila! Co to jest?- znalazł
moje lekarstwo. Nie odpowiedziałam, bo zaczęło mi się robić
ciemno przed oczami. Szybko je zamknęłam, oddychając głęboko.
Zaczyna działać.
-Jedyny sposób, żeby cię nie zabić.-
wymruczałam.
-Zażyłaś jakiś psychotrop?! Czyś
ty zgłupiała?! Skąd to masz?- potrząsnął mnie za ramię.
-Od lekarza. Daj mi spokój na ten
pierdolony kwadrans!- podniosłam głos. Ashley patrzył to na mnie,
to na opakowanie. W końcu zszokowany, zostawił mnie samą.
Próbowałam się rozluźnić. Czułam, jak powoli wracam do
rzeczywistości. Wcześniej widziałam wszystko w czerwonej
poświacie.
Po jakimś czasie wstałam z podłogi,
wracając do sypialni. Ash chodził nerwowo od ściany, do ściany.
Na mój widok gwałtownie przystanął. Ominęłam go, podchodząc do
okna.
-I co?! Nic nie powiesz?- podszedł do
mnie.
-A co ci mam powiedzieć?- westchnęłam
ciężko.
-Może co to było?- uniósł brew.
-To skomplikowane.- mruknęłam.
Wiedziałam, że i tak nie odpuści.
-Więc mi wytłumacz! Wiesz jak to
wyglądało?
-Wiem! Mówiłam ci, że nie jestem
normalna. Od zawsze miałam problemy. Jednak w ostatnich czasach...
No wiesz, po wypadku. Trochę mi przeszło. To znaczy, skupiłam się
na czymś innym. A teraz to wraca.
-Ale przecież ty... To... Kurwa! Co ci
jest?- chłopak przejechał dłonią po włosach.
-Pamiętasz, co mówiłam kiedyś, gdy
byliśmy w Starbucks?- spytałam.
-Że musisz się ciągle kontrolować,
żeby kogoś nie skrzywdzić.- powiedział powoli.
-Właśnie. Z niewiadomego powodu
poczułam, że tracę tę kontrolę. Dlatego musiałam wyjść. I
wziąć tą tabletkę.- patrzyłam na widok za oknem.
-Ale ty wzięłaś psychotropy!
Przecież to jest silny środek!- machał rękami.
-Ale tylko to pomaga!
-A co będzie, gdy przestanie? Albo ci
zaszkodzi?
-Nie chcesz wiedzieć.- pokręciłam
głową.
-Za bardzo ryzykujesz.- Ashley spojrzał
na mnie poważnie.
-Naprawdę? A mam inne wyjście?-
uniosłam brew.
-Masz.- kiwnął głową.
-Nie. To nic nie da. Okej. Nie gadajmy
już o tym. Możemy wracać na dół.- machnęłam ręką.
-Jak gdyby nigdy nic?- zmarszczył
czoło chłopak.
-Ashley, bo to naprawdę nie było nic
takiego. Chodź.- złapałam go za koszulkę, ciągnąc za sobą na
korytarz. Wróciliśmy do dziewczyn. Purdy miał dziwną minę, ale
po chwili się opanował. Teraz widział mnie tylko w takim stanie, a i
tak się denerwował. Co się stanie, gdy będzie świadkiem gorszych
rzeczy? Wolałam o tym nie myśleć. Muszę coś wykombinować, żeby
to ukryć. Tylko jak? Przecież oni cały czas mnie pilnują.
Pracujemy razem i mieszkamy. Dobra, kurwa. Będę o tym myśleć, gdy
poczuję się gorzej. Wtedy jestem kreatywna.
Po jakiejś godzinie wszyscy zaczęli
się rozchodzić, bądź rozjeżdżać do domów. Pożegnałam się z
domownikami i poszłam, a raczej powlokłam się do sypialni. Bolało
mnie całe ciało.
-Zaraz umrę.- jęknęłam, otwierając
drzwi i rzucając się na łóżko.
-Przeżyjesz. Weź gorącą kąpiel.
Dobrze działa na zakwasy.- zaśmiał się Ash.
-Brutal!- burknęłam. -Idź pierwszy,
ja nie umiem się ruszyć.
-Jak chcesz.- Purdy wzruszył
ramionami, zajmując łazienkę. Cud, że w ogóle wytrzymałam
nerwowo tą przejażdżkę. Czy to nie jest przypadkiem nie
humanitarne, kazać zwierzęciu dźwigać dwie osoby? Ja na miejscu
tego konia zrzuciłabym nas przy najbliższej okazji. Albo chociaż
przywaliła z kopyta. No, ale nie wszyscy muszą reagować tak, jak
ja.
Purdy wylazł z łazienki w rekordowym
tempie, jak na niego. Bez słowa wyminęłam go, wchodząc do
łazienki. Na szczęście tym razem wzięłam ze sobą piżamę.
Rzeczywiście kąpiel, kolejna zresztą dzisiaj, trochę mi pomogła.
Jakoś nie chciało mi się wylegiwać w wannie za długo, więc
szybko się umyłam. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądam
tragicznie. Muszę zaliczyć jakiś salon piękności, czy coś.
Zmęczona twarz, odrosty. Koszmar. Aż dziw, że jeszcze nikt się
nie drze na mój widok. Z westchnieniem wróciłam do pokoju. Opadłam
na materac, przy okazji wbijając łokieć w leżącego basistę.
-Auć! To bolało!- syknął, masując
się po boku.
-Mnie przez ciebie boli wszystko.-
odparowałam, układając się wygodnie na brzuchu.
-Ahh, przecież obiecałem ci masaż.-
uśmiechnął się figlarnie, podciągając mi lekko koszulkę.
-A w ryj chcesz dostać?- spytałam
retorycznie.
-No co? To ma być zwykły masaż. Ja
nie wiem, ty wszędzie widzisz podteksty. Ta dzisiejsza młodzież!-
odparł wyniośle.
-Dobra. Zgadzam się. Ale dotkniesz
mnie tam, gdzie nie trzeba, a oberwiesz!- zagroziłam. Purdy
skwapliwie kiwnął głową. Pokazałam mu, gdzie może mieć swoje
ręce. Nad i pod pośladkami. Niech tylko spróbuje się sprzeciwić.
-Jestem w tym mistrzem.- wyszczerzył
się, rozciągając ręce. Przewróciłam tylko oczami. Po chwili
poczułam, jak delikatnie uciska moje obolałe miejsca. Jazda konna,
to nie dla mnie. Przymknęłam zadowolona oczy. W końcu ta sierota
się do czegoś przydała. Czułam, jak powoli rozluźniają się
moje mięśnie. Serio, był w tym dobry. Aż boję się pomyśleć,
co jeszcze potrafi. Spojrzałam na niego. Gapił się beznamiętnie w
ścianę. Chyba myślami był gdzie indziej. Kurczę, ja myślałam,
że on będzie okazywał nadmierne zainteresowanie moim tyłkiem, a
tu nic. Zero reakcji! Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy jak. Co
jak co, ale Purdy nie korzystający z okazji zdarza się bardzo
rzadko.
-Ashley?- spytałam niepewnie.
-Hm?- popatrzył na mnie nieprzytomnie.
-Dobrze się czujesz?
-Taak. Obiecałaś, że się
poprzytulamy.- uniósł brew.
-Pamiętam. Niestety.- mruknęłam pod
nosem, ale usłyszał.
-Ej!- klepnął mnie lekko w pośladek,
kładąc się koło mnie. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.
-Możesz robić różne rzeczy, ale
NIGDY nie klep mnie po tyłku! Ani w ogóle mnie nie klep.-
powiedziałam lodowatym tonem.
-Okej. Zrozumiałem.- uniósł do góry
dłonie. Przekręciłam się bok. Ash złapał mnie lekko w pasie i
przytulił tak, że teraz leżeliśmy, stykając się klatkami
piersiowymi.
-Zadowolony?- spytałam kąśliwie.
-Owszem. Ale byłoby fajniej, gdybyś
też mnie objęła.
-Za dużo ode mnie wymagasz. Powinieneś
się cieszyć, że w ogóle pozwalam się dotknąć.- burknęłam.
-No nie bądź taka!- zaoponował.
-Dobra! Ale przymknij się, bo chcę
spać! Co ja takiego zrobiłam, że los mnie pokarał twoją
obecnością?- objęłam go ręką.
-Pokarał?! Powinnaś być szczęśliwa,
że możesz dzielić łóżko z takim seksownym facetem, jak ja.-
oburzył się.
-Seksownym? Ja mam inne zdanie.
Dobranoc!- fuknęłam.
-Wiedźma! Dobranoc.- w końcu się
przymknął i mogłam w spokoju zasnąć...
Podobno kilka osób tutaj lubi psychopatów. Czy An się do nich zalicza? Imperfecta, Poison, co sądzicie? Osobiście trochę zjebałam ten moment, no ale nie jestem wszechstronnie uzdolniona, więc wybaczcie. Tak samo, jak ktoś (sorry, ale już nie pamiętam) chciał więcej scen miłosnych. Ja nie wiem, czy to na początku, to jest scena miłosna, ale jednak coś się dzieje. No i te ich zwierzenia... I możliwe, że w poprzednich rozdziałach wyraźnie tego nie zaznaczyłam, ale NIKT Z BVB nie wie, że Ann jest dziewicą. Ona to gadała do siebie w myślach.
Pewnie już macie dość tego ich wyjazdu. Za dwa rozdziały wrócą do domu, a tam już będzie normalnie. Czyli kłótnie, wyzwiska i genialne pomysły chłopaków:D Dacie radę. Im szybciej się wyrobicie z limitem, tym szybciej do tego dojdziemy:P A właśnie! Tak przeglądałam komentarze i zauważyłam kilka nowych nicków i wgl osób. Dzień dobry:) Fajnie, że czytacie i komentujecie. To bardzo miłe. Zwłaszcza, że ostatnio w moim prywatnym życiu trochę nieciekawie się dzieje. Na szczęście mam Was♥
Taaak, wiem. Mało zdjęć. Ale weźcie znajdzie mi jakieś fotki Ash'a, pasujące do sytuacji. Nie ma! On nie wali sobie tyle samojebek, co Pandy. W sumie, dla mnie i mojego nerwowego usposobienia to lepiej^_^ Jeszcze na koniec coś tu wrzucę. Trzymajcie się, ja idę tworzyć, bo w końcu sen jest dla słabych...
***********
Pewnie już macie dość tego ich wyjazdu. Za dwa rozdziały wrócą do domu, a tam już będzie normalnie. Czyli kłótnie, wyzwiska i genialne pomysły chłopaków:D Dacie radę. Im szybciej się wyrobicie z limitem, tym szybciej do tego dojdziemy:P A właśnie! Tak przeglądałam komentarze i zauważyłam kilka nowych nicków i wgl osób. Dzień dobry:) Fajnie, że czytacie i komentujecie. To bardzo miłe. Zwłaszcza, że ostatnio w moim prywatnym życiu trochę nieciekawie się dzieje. Na szczęście mam Was♥
Taaak, wiem. Mało zdjęć. Ale weźcie znajdzie mi jakieś fotki Ash'a, pasujące do sytuacji. Nie ma! On nie wali sobie tyle samojebek, co Pandy. W sumie, dla mnie i mojego nerwowego usposobienia to lepiej^_^ Jeszcze na koniec coś tu wrzucę. Trzymajcie się, ja idę tworzyć, bo w końcu sen jest dla słabych...
!!! 26 kom=Nowy !!!
Boję się Ann.. Po prostu się boję.. ._. Ash taki opiekuńczy.. Hehe.. ;3 Dobra.. Życzę weny i wszystkiego czego tam no.. Rozdział jak zwykle cudowny. A Wy.. KOMENTOWAĆ mi.. :c Proszę? ._. Czekam na następny.. ;3 <3
OdpowiedzUsuńPrzestraszyłam się takiej Ann XD ale ta scena podobała mi się najbardziej z tego rozdziału.Brakuje mi tu trochę reszty chłopaków,ale 2 rozdziały to nie dużo! XD
OdpowiedzUsuńTa scena z Ann była świetna.Przyznam szczerze,że myślałam iż ona na serio kogoś zabije.Ewentualnie mocno poturbuje.Przemoc jest fajna.W zasadzie jakby tak Ashley'a trochę skrzywdziła...nie ja nic nie mówiłam!
OdpowiedzUsuńJejku już niedługo wracają do domu!
I będzie reszta chłopaków.Jakoś tak się stęskniłam za tą bandą debili.Bo oni mają takie świetne pomysły XD i znowu się Ann będzie z Ash'em o wszystko kłócić.
Ashley w niektórych momentach się taki dorosły wydaje.Jak nie on.Opiekuje się Ann.Ale jednocześnie jest taki dziwny...robił Ance masaż i nawet nie wykorzystał okazji żeby się na tyłek napatrzeć.On przy niej coraz częściej myślami odpływa.Tylko nie wiem czemu...
Ta scena na początku jest taka hm...no jest to scena miłosny.Tak mi się przynajmniej zdaje.Ale Ann się to podobało.A Ashley już taki delikatny nie był.Fajnie to opisane było.Tak uroczo a zarazem...ostro? Nie wiem jak to w słowa ubrać.
Ash (to imie powtórzyłam już tyle razy,że mnie denerwować zaczyna) się zrobił taka przylepa.Tylko całować się chce i przytulać.Ciężko mu będzie znieść ten celibat.
No właśnie jeśli już mowa o nim to jest taki skromny.Bardzo.Przeraźliwie wręcz skromny.
Ej jazda konna wcale nie jest taka zła.No może jedynie dla mnie.I można ładne mięśnie wyrobić.Koniki są fajne.A zakwasy nie zawsze są.Tylko gdy się mięśnie spina.Więc się Ann nie dziwię.Tylko i jedynie tyłek zawsze boli.Ale to szczegół.
No cóż...rozdział jak zwykle wspaniały.Uwielbiam czytać twoje opowiadanie w ponure,deszczowe dni.Wtedy jest jak promyczek słońca rozświetlający moją ponurą atmosferę.Ostatnimi czasy się ze mnie jakaś popierdolona poetka zrobiła.Przepraszam za wulgaryzmy.
Czekam niecierpliwie na następny rozdział.
Życzę słoneczka.Dobrego humorku.Wieczorów spędzonych z dobrym filmem.Pod kocykiem i z kubkiem gorącej herbatki.No i czego ci tam jeszcze potrzeba.
Serio, poetka:D A przeklinaj sobie:P
UsuńAnn pokazała swoje "drugie oblicze" x.x Boję się jej takiej. Ashley jest taaki fajny. Uwielbiam go w takim wcieleniu. Strasznie podobała mi się ta scena kiedy oboje leżeli na trawie. Wtedy nie musieli udawać. Byli sobą. Czy Ann zaczyna coś do niego czuć? Szczerze mówiąc, mam nadzieję że tak. Wydaje mi się, ( albo nie wydaje) że w zachowaniu Ashley'a jest coś takiego, co sprawia, że zaczyna mu na Ann zależeć. Ale to tylko moje domysły. Rozdział jest na prawdę świetny jak każdy. Przy kolejnym rozdziale zawsze chcę więcej. Także powodzenia i weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest poprostu mega! jednak zmieniam zdanie bardziej wole te ich''sceny miłosne'' no to czekam na nexta>>>Noele
OdpowiedzUsuńHejka <3
OdpowiedzUsuńRozdział taki fajny, że nie wiem co mam napisać.
Nadal jestem ciekawa kiedy Ann się się przed nimi otworzy. Wydaje mi się, że tą osobą będzie Purdy ale to tylko moje przypuszczenia.
Gdy Ann parę rozdziałów temu rozmawiała z Kiną to wydawało mi się, że ona naprawdę kochała Ashley'a a teraz Chuck mówi jej, że ona chciała się z nim przespać. Jednak ludzie to idioci oczywiście nie wszyscy.
Ten ciołek nie da jej teraz spokoju z tym, że nie jest dziewicą, lepiej żeby reszta się nie dowiedziała bo może być nie miło.
Takie słodkie sceny na tej łące przytulanie, całowanie.
Ja nie umiałabym udawać przed kimś, że kocham jaką osobę. Po pierwszym spotkaniu z rodziną mojego ''chłopaka'' wygadałabym się, że tylko udajemy.
Ann jako psychopatka super ci to wyszło. Wiem jak to trudno jest się opanować to tego stopnia by móc normalnie funkcjonować, mi często nie wystarcza 15 minut. Jak ja jestem zdenerwowana to szczypię moją rękę.
To chyba już wszystko jak na dzisiejszy dzień w środę szkoła a ja muszę się wziąć za naukę.
Pozdrawiam. Życzę weny i czekam na kolejny <3 <3
Nie wiem, czy w ogóle ona się im kiedykolwiek zwierzy. Zobaczymy, jak to mi wyjdzie jeszcze.
UsuńHm, dobra, co ja tu mogę napisać...?
OdpowiedzUsuńPoczątek mnie rozwalił - takie słodkie wyznania, a potem scenka miłosna na trawie :D. Sweet xd.
I to psychopatyczne wręcz zachowanie, gdy Ann dostała ataku chęci zabicia kogoś, czy wysadzenia różnych miast jedną bombą :3. Cóż, dość szybko poszło jej uspokojenie się. Mi to zajmuje około pół godziny, chyba, że czymś rzucę, czy trzasnę. Wtedy mi lepiej. Chociaż bardzo rzadko wkurzam się tak, by czymś śwignąć. Hm...
No i to tyle, życzę weny i mnóstwa komentarzy i ten tego... Yoł <3.
Bo wzięła psychotrop i dlatego. Tak, to by pewnie przeszło jej dopiero, po uszkodzeniu kogoś.
Usuńjakoś psychopaci mi nie przeszkadzają przy czytaniu, ale Ann mnie przeraża ;o
OdpowiedzUsuńi chyba zaczynam mieć dość ich wyjazdu i ogólnie zamknięcia się w sobie Anki ciągle nie chce im powiedzieć o przeszłości (Ashley'owi by mogła :P)
wgl to podziwiam Cię za pisanie o nim tyyyyylu dobrych rzeczy
przez to nie mogę go znielubić
no ale wracając do rozdziału
bardzo mi się podobał (taka milutka odskocznia od beznadziejnego dnia mi się trafiła, kocham Cię normalnie xD)
najbardziej chyba podobały mi się zwierzenia jak sobie gadali przed kolacją i rozmowy z dziewczynami i te ich podteksty - chyba za dużo sobie czasami wyobrażają ;)
ale jeden szok: Ash nie patrzący na Ankę tym swoim spojrzeniem???
jak to możliwe?
czekam na następny, miłego (wkurwiania się) pisania i wielu pomysłów <3
PS nie czytałam drugi raz mojego komentarza, więc jak jest dziwny albo niejasny, to sory xd
A ja tu liczylam na seks w plenerze...XD
OdpowiedzUsuńNie no, spelnilas moje marzenia, czekalam na psychopatke Ann *0*
Dawaj jeszcze jakas akcje z nozami, bede spelniona xd
Mmm Ashley masazysta, chceee ;__;
Taki masaz od Pandy, marzeeenia xd
A i zapraszam na (wreszcie) 1 rozdzial na blogu mojej przyjaciolki i moim :3
http://storyofbvb.blogspot.com/2015/01/1.html?m=1
Tylko jak juz ktos wejdzie, to prosze o komentarz...
I przepraszam za spam xd
Zycze weny i czekam na nastepny <3
Pooowoli, wszystko będzie. W sensie, te noże oczywiście:D Pozwolisz, że wpadnę, jak będziecie miały tego trochę więcej:P Ja się lubię zaczytywać, a nie, ze kończy mi się nagle i potem smutek.
UsuńWidać że Ann ma nie za ciekawą przeszłość. ;-;
OdpowiedzUsuńRozdzialik super i te psychiczne zachowanie Ann *-* lubię takie rzeczy.
Poprawiłaś mi dzisiaj humor, który od kilku dni jest do dupy totalnie. <3
Tak więc pisz dalej i weeny :*
super rozdział ;) Ann jako psychopatka? I LIKE IT! Także no... weny życzę :*
OdpowiedzUsuńPiosenka ♥
OdpowiedzUsuńKursor ♥
Rozdział ♥
Tyle miłości, pomyślałby kto...xD
OK, a teraz do rzeczy.
Psychoanalizy i zwierzenia...Lubię to. I mądry Purdy. Serio nieźle mu opinię poprawiasz. Powinien być wdzięczny. I wynagrodzić Ci w wiadomo jaki sposób.
Że Ash przystojniejszy od Chucka? Ale tak serio serio czy na potrzeby fabuły? Ok...teraz będę się nad tym zastanawiać. Ale...bleh. Nope. Obaj.
Specjalista jaki ciekawski... I kuźwa on miałby rodzinę zakładać? Omawiałyśmy to. Armagedon jak nic, biedne dziecko by było...
Podoba mi się to, w jakim kierunku idzie ta znajomość. Przynajmniej jest to przemyślane (nawet jak czasem żyje własnym życiem :p)
Czy to ten moment co myślę? Ann wariuje. Nieźle. Choroby psychiczne są mega ciekawą sprawą (jakkolwiek to brzmi). Mówisz zawsze, że niby opisujesz po łebkach. Nie-e. Jestem zachwycona sposobem, w jaki to przedstawiłaś. Tym bardziej, że nie jest przesadzone i w końcu jakaś odmiana. Do tej pory na blogach widziałam ciągle jeden schemat, zazwyczaj marnie opisany. Aż nie mogę się doczekać rozwinięcia tego wątku.
Ale czemu pytasz mnie o zdanie...ja się nie znam, niestety. Zero pożytku ze mnie.
Jak to miło czytać, jak wciąż sobie dogryzają <3
To ten...chyba tyle.
A!
DZIĘKUJĘ.
To tak na nowy rok specjalnie z tymi dobrociami na początku;) Jak się wkurwię, to wyślę mu przetłumaczone screeny rozdziałów, liczbę czytelniczek i ile jest osób na grupie. Niech ma suche dane. Wieeesz i na Chuck'a i na Ash'a kiedyś miałam fazę. Powiedzmy, że Ann próbowała być hmm, miła:D EJ! Już wiem! Ja się zatrudnię jako niańka do tego ewentualnego, biednego dzieciaczka. Niech ma wokół siebie kogoś normalnego...
UsuńJESTEŚ MOIM DILEREM! Serio XD Mam takie odpały w czasie czytania rozdziałów, że wszyscy w domu boją się o moje zdrowie psychiczne. I słusznie...
OdpowiedzUsuńMrau :3 Gorący rozdział. Podoba mi się taka Ann. Naprawdę. Nareszcie mogłam zobaczyć, jak się zachowuje w czasie tych słynnych 'ataków'. Szkoda, że się nie kogoś nie rzuciła, byłaby fajna akcja :C Bicie się z Ashley'em to za mało XD
Ciekawe, czy Ash'wo jest tak dobrze udawać szczęśliwą parkę (rąbniętą parkę). Wygląda na to, ze wcale się tym nie przejmuje, a Annie zdycha, gdy musi przed wszystkimi rozmawiać o uczuciach do niego XD
Och, przecież każdy wie, że oni w końcu będą razem, bo ona spełnia w pełni jego wymagania. No może oprócz włosów, figury i zapewne psychiki, ale to pomińmy XD Błagam, przedłuż to. Zwlekaj z połączeniem ich jak najdłużej.
Kiedy będą uro. Ann? :o Ja chcę już XD Może zrobić się ciekawie... I dodawaj MIW! Uwielbiam nowych bohaterów :D
Nigdy więcej już nie powtórzę, że każdy dalszy rozdział staje się moim ulubionym, bo mam nadzieję, że jesteś tego świadoma *śmiertelna powaga*.
Wracając do początku rozdziału, bo jestem taka nieogarnięta XD Wooow :v Jak to się stało, ze ona powiedziała mu o swoich uczuciach? No, bo w końcu to były jakieś odczucia, prawda?
Chyba najbardziej podoba mi się moment z traceniem kontroli. I oczywiście, ulubione sposoby całowania głównej bohaterki XD
Właśnie teraz dostałam ataku śmiechu XDD Nie mogę się opanować XDDD Hahaha....
Buziaki :* /OpenWound
1. Czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że oni będą razem tak na serio, serio? NIE! Więc lepiej mi się nie nastawiaj, słonko."Oprócz włosów, figury i zapewne psychiki" :D Czyli wymieniłaś CAŁĄ JĄ. Czyli nie pasuje do niego hahaha. Teraz na blogu jest jeszcze listopad, a Ann ma urodziny pod koniec grudnia. (to dlatego, że inne daty by mi się pomieszały i bym zapomniała o tym) Wariatka:P Btw. a w nocy właśnie omawiałam z koleżanką, jak to deprawuję młodych ludzi...
UsuńSkoro listopad... TO JESZCZE BĘDĄ ŚWIĘTA! Mam nadzieję, że będą lepsze od moich XDD
UsuńJuż się nie będę nastawiać... Lepiej żebyś mnie zaskoczyła :D /OpenWound
Na prawdę wciągające to. Jak usiądę to nie potrafię się oderwać. W moim nudnym życiu jest chwila na oderwanie się od rzeczywistości, problemów. Powiem ,że ujmują mnie pewne momenty słodkie a za razem drapieżne. Ciekawa jestem relacji chłopców z wyjazdu! <3 Czekam na rozdział! Weny życzę!! <3 :*
OdpowiedzUsuńOOOO!!!! Najlepszy moment to był ten jak się całowali! Od tamtej pory non stop szczerzyłam się do ekranu laptopa xD Lub ten masaż tyłka. Ashley nie korzystał z okazji?! Nowość!!! Końcówka też super! :D Dobra nie ma to jak moje krótkie komentarze -_- Ok czekam na następny rozdział ,życzę weny i pomysłów ;*
OdpowiedzUsuńAsh nie jest tutaj, jak Ash, więc wiesz...
UsuńKocham tego bloga. Jest tak zajebisty, że nigdy nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3
OdpowiedzUsuńAnn jako psychopatka jest super :D
I coraz więcej się o niej dowiadujemy co mi się bardzo podoba :3
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny i zadowolenia ze swojej pracy :)
~Nothing
Uwielbiam tego bloga i przepraszam że tak rzadko tu zaglądam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i czekam na następny :))
OdpowiedzUsuń////Black Rose
Świetny:D mi psychopatyczna Ann się podobała :)
OdpowiedzUsuńWeny :)
Oooooo takie rozdziały to ja ubustwiam. Tyle SCEN MIŁOSNYCH I PSYCHOPATYCZNEJ Ann <3 Wiecej,wiecej,wiecej!!! Asha masarzyste chyba sobie go wynajme :3 Przynajmniej plecy nie beda mnie bolały az tak XD Ehhh a ja juz mialam taka zboczona fantazje na seks na swierzym powietrzu XD A no i na maly mord. Ale trudno...
OdpowiedzUsuńBlack Daisy
Wow wchodzę i co widzę 20 komentarzy doznałam nie małego szoku,ale mniejsza.Rozdział jest genialny ♥ jest scena praawie +18 huh.Nie wiem czy Ann zalicza się do psychopatów według mnie tak pośrednio.Czytając ten rozdział tak gdzieś w połowie zaczęłam się zastanawiać czy gdybym spotkała Ann i Ashley'a to bym się zorientowała czy udają ? Weny życzę !
OdpowiedzUsuńJa też jestem WCIĄŻ w szoku;)
UsuńGEEENIALNY ROZDZIAŁ :D
OdpowiedzUsuńNajlepszy moment jak sie całowali i zwierzania, myślałam że będzie seks w plenerze...XD
Weny życzę i czekam na nexta >>>Kam
O fuck. Yy kurde. Haha ale się hahaha ash najlepszy przy tym calowaniu haha oddaj... Ten ... Pocałunek.... O kurwa ..
OdpowiedzUsuńMasz racje chce żeby juz wrócili eh masakra
Codziennie sprawdzam bloga i wczoraj patrzę a tu niespodzianka! IP! Muszę iść się uczyć .. Cos tam pisała z tego co pamiętam ze nie jesteś najstarsza. Ja jestem na pierwszym roku filologii angielskiej. Pobilam was swoim wiekiem? Starość nie radosc. . pociesza mnie fakt ze chłopaki są starsi i niekoniecznie madrzejsi:-) takze swietujmy drogie Panie! Ps. Kto się wybiera na koncert chopakow w marcu?
Akustyk
Skoro na pierwszym roku, to obstawiam, że masz około 20 lat. Cóż, ja już też:P Tutaj, jak i na grupie fb, są jeszcze dwie studentki;) Jedna starsza od nas. A reszta cudownych dziewczyn, to tegoroczne 18-tki, 16-tki i młodsze. Do wyboru, do koloru. To skoro studiujesz angielski, to mi daj korki, bo mój leży i kwiczy:P Co do koncertu, to kilka osób się wybiera, ja osobiście, z przyczyn niezależnych ode mnie, NIE:(
UsuńA z tym fragmentem, no to pociągu nie oszukasz. Ash ma chcicę i chce powkurwiać An, przy okazji na tym korzystając, a ona młoda, niedoświadczona, soo. Mam nadzieję, że trochę wyjaśniłam:P
Ps. Przeczytalam drugi raz ten fr i czy tylko ja po tej scenie mam wrażenie ze powoli przestają udawać? No bo po cholerę by się molestowali na tej lace i ogolnie
OdpowiedzUsuńAkustyk
Rozdzialik genialny!
OdpowiedzUsuńNie spodziewa łam się takiej reakcji Ann...
do następnego!
Hmmm, pokazuje się ta gorsza strona Ann?
OdpowiedzUsuńMmm lubie to :D
Rozdział świetny <3
-Star
Teraz to nie wiem czy Ann zalicza się do psychopatów czy nie według mnie to tak średnio. Rozdział genialny i nie moge się doczekać kiedy oni wrócą do los angeles.
OdpowiedzUsuńWeny życze i czekam na następny. ;)
Wowowow, ciekawie
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Ann i Ash przestają udawać. To wygląda jakby nieświadomie ich do siebie ciągnęło, a oni na siłe próbowali udowadniać, że się nienawidzą. Jakby nie chcieli dopuścić do siebie prawdy, uczuć. Bo w sumie po co te wszystkie pocałunki i czułości kiedy nikt ich nie widzi?
Nie wiem, przynajmniej odczułam wrażenie, że coś może być na rzeczy.
Co do wątku 'ataku' Ann... zaczyna się bardzo obiecująco (choroba zaczyna się obiecująco?poison, weź ty sir walnij w głowę raz a dobrze. agh, czy zamiłowanie do chorób psychicznych na pewno jest normalne?)
Ale wracając, bo obiegłam od tematu... wszystko zaczyna się stopniowo, a to dobrze. Ann zdaje sobie sprawę, że coś się z nią dzieje i że musi brać leki, jakoś x tym walczyć, co oznacza, że jej stan nie jest na razie zły. Co do Twojego pytania - osobiście jeszcze(!) nie zaliczyłabym Ann do psychopatów. Jej objawy jak na razie są łagodne i tak jak wyżej wspomniałam, ona zdaje sobie z tego sprawe, ale ewidentnie coś jest na rzeczy.
Choć z drugiej strony, z treści wynika, że to już nie pierwszy taki 'wybryk' i Ania była z tym u lekarza...
Geezu, teraz w mojej głowie jest milion pytań, niepewności i wielka chęć, aby dowiedzieć się więcej na temat jej stanu.
Uwielbiam, po prostu uwielbiam takie wątki. Choroby psychiczne to coś, co naprawdę mnie interesuje i w pewien sposób do siebie pociąga.
Agh, ogólnie jestem zachwycona
Czekam z niecierpliwością na następny Xo
Perfekcyjny...
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie :)
Obiecałam, że dam komentarz od 60 rozdziału, więc daję. Ann za bardzo jest psychopatyczna. Do Rybola z nią na leczenie prądem!!! Biedny Ash tak się produkuje, uzwenętrznia, a ta po nim jeździ jak po burym psie :( Niech się dziewoja ogarnie z tymi swoimi schizami.... A tak ogólnie to super :)
OdpowiedzUsuń