niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 54


Perspektywa Ann

Siedziałam na piasku, przed sobą mając jezioro. Byłam w tym samym miejscu, które pokazał mi Ashley. Miało swój urok. Ta cisza i spokój. Coś, czego cholernie mi teraz potrzeba. Skoro nie potrafię uciec przed niechcianymi myślami, to chociaż niech zacznę się dołować w jakimś ładnym miejscu. W rękach trzymałam mój sfatygowany zeszyt. Nie pozwalałam go nikomu dotykać. I tak większość rzeczy była tam po polsku, ale nie o to mi chodziło. Otworzyłam go na ostatniej stronie. Delikatnie odchyliłam tekturę, przyklejoną do okładki. Na piasek wypadło zdjęcie, które było tam schowane. Wzięłam je do ręki. Nie umiałam na nie patrzeć, ale nie chciałam się z nim rozstawać. Za wiele dla mnie znaczyło. Chciało mi się płakać. Nawet miałam łzy w oczach. Jednak nie potrafiłam. Wszystkie łzy wylałam w zeszłym roku. Ostatni raz spojrzałam na zdjęcie, chowając je z powrotem. Zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. To były najgorsze chwile mojego życia. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Jednak niekoniecznie na lepsze. Przestałam boksować. Zdałam, o dziwo, do następnej klasy. Przyjechałam do Los Angeles. Zaliczyłam kilka sesji zdjęciowych. Dostałam „porządną” pracę. Poznałam chłopaków. Podpisałam tą pojebaną umowę. Prawie zostałam zgwałcona. W sumie, takie życiowe podsumowania robi się w Sylwestra, ale co tam. Dziś tez jest dobry dzień. Straciłam wszystko, na czym mi zależało. Noo, prawie wszystko. Ale to nie zmienia faktu, że czuję się źle, jestem załamana i nie chcę żyć. Czy kiedykolwiek spotka mnie jeszcze coś dobrego?
W tym samym momencie, ktoś usiadł obok mnie. Nie musiałam nawet tam patrzeć, żeby wiedzieć, że to basista.
-Jak mnie znalazłeś?- spytałam po chwili.
-Czasem dobrze kojarzę fakty.- odpowiedział.
-Wolałabym zostać sama.- powiedziałam powoli.
-Nie Ann. Nie możesz być wiecznie sama.- zaprotestował.
-Nie chcę, żeby ktokolwiek widział mnie w tym stanie.- podniosłam głos.
-Pogódź się z tym, bo ja nie zamierzam nigdzie iść. Andy powiedział, że dziś masz trudny dzień.- zawiesił głos.
-Owszem. Dziś... Dziś jest pewna rocznica.-mruknęłam pod nosem.
-Rozumiem.- kiwnął głową.
-Nic nie rozumiesz. Rok temu straciłam dwie ważne rzeczy w moim życiu.- podparłam głowę na ręce.
-Chcesz o tym pogadać?- spytał.
-Nie. Chyba nie. Nie wiem. Może jak wrócimy do domu. Załatwię to za jednym zamachem. Przy całej waszej piątce.- westchnęłam.
-Jak chcesz. Wiesz, że do niczego cię nie zmuszamy.- powiedział. Kiwnęłam tylko głową. Siedzieliśmy w ciszy. Zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. Może to najwyższa pora im powiedzieć? Czy jestem gotowa? Nie lubiłam mówić o sobie, a już tym bardziej o traumatycznych przeżyciach. Jednak znamy się już tyle miesięcy. Należy im się jakieś wytłumaczenie. Chwila szczerości. Przynajmniej zrozumieją, czemu czasem chodzę zdołowana. Mama wspominała, że Ash mógłby mi pomóc, bo przeżył coś podobnego. Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale może warto spróbować?
-Ashley?- zaczęłam.
-Tak?
-Czy ty... tęsknisz czasem za rodzicami?- spytałam niepewnie. Nigdy nie poruszał tego tematu. Wiedziałam tylko, że zginęli w wypadku, gdy był dzieckiem.
-Owszem. Bardzo często.- powiedział po chwili, przyglądając mi się uważnie.
-Jak sobie z tym radzisz? W sensie, czy da się na chwilę... zapomnieć?
-Cóż. Bywają ciężkie dni, ale wtedy staram się jakoś poprawić sobie humor. Tak wyszło i tyle. Życie. Nie mogę ciągle się tym zadręczać, bo chybabym oszalał.- wzruszył ramionami, patrząc na mnie smutno.
-Aha.
-Dlaczego o to pytasz?- uniósł brew.
-Tak po prostu.- skłamałam.
-W tym momencie powinienem spytać, kogo ty straciłaś. Ale wiem, że mi nie odpowiesz.- przysunął się bliżej.
-Nie lubię o tym wszystkim mówić. To boli. I to bardzo.- szepnęłam.
-To zawsze będzie w pewien sposób boleć. Ale możesz nauczyć się z tym żyć. Innej opcji nie ma.- wyciągnął do mnie rękę, za którą złapałam. Siedzieliśmy na piasku, wpatrując się w wodę. Gdybym byłą tu z kimś innym, stwierdziłabym, że jest romantycznie. Ładny widok, piasek, my trzymający się za ręce. Tylko, że nas nic nie łączy.
-Zamierzasz tu tak siedzieć cały czas?- spytałam.
-No samej to cię raczej nie zostawię. Mowy nie ma. Wolę mieć cię na oku.- odezwał się stanowczo.
-Nie przesadzaj, tu nic mi się nie stanie.- prychnęłam.
-Tak? A jak ktoś cię zaczepi, na przykład pytając o drogę, albo coś. I niechcący cię dotknie? Obydwoje dobrze wiemy, jak zareagujesz.
-Nie lubię cię.- burknęłam. Nienawidzę, gdy on ma rację. No wkurwia mnie to!
-Ohh, straszne. Naprawdę. Zaraz zamknę się w sobie. Dobra. Chodź.- podniósł się, ciągnąc mnie za rękę.
-Co? Gdzie? Nie chcę. Tu mi się podoba.- zaprotestowałam.
-To super, ale mamy inne plany.- przewrócił oczami.
-MY?! Jakie my? Ja mam w planach siedzenie tutaj.- założyłam obrażona ręce na piersi, układając się wygodniej na piasku.
-To ci się zmieniły. No wstawaj. Chyba, że mam cię podnieść. Wiesz, że dla mnie to nie problem.
-Naprawdę kiedyś cię zabiję.- mruknęłam, wstając.
-To znaczy, że muszę się nacieszyć życiem. Idziemy.- złapał mnie za nadgarstek. Wróciliśmy do jego samochodu. Otworzył mi drzwi.
-Co ty kombinujesz?- uniosłam brew.
-Zrobimy sobie małą wycieczkę.- puścił mi oczko, po czym zamknął je i usiadł na miejscu kierowcy.
-Powinnam się bać?
-Mnie nie musisz się bać.- spojrzał na mnie, uruchamiając silnik.
-Taa. To się jeszcze okaże. Ej! Czemu na mnie się drzesz, jak jadę trochę szybciej, a sam pędzisz jak wariat?- oburzyłam się.
-Bo ja mogę. A ty jeszcze jesteś dzieckiem.- pokazał mi język.
-Świetny argument. Nie ma co. Jakoś, gdy każesz mi się ubierać wyzywająco, nie pamiętasz wtedy o moim wieku.- powiedziałam zgryźliwie.
-Czepiasz się. Chcę żebyś się tak ubierała, bo jesteś moją „dziewczyną”. W innym wypadku nie miałbym z tym problemu.
-To jak ty potrafisz żyć ze świadomością, że chodzisz z gówniarą?- uniosłam brew.
-A żebyś wiedziała, że czasem mi ciężko. Między nami jest prawie 8 lat różnicy. Dziwię się, że jest tak mało hejtów na ten temat.- mruknął.
-Może dlatego, że większość twoich fanek jest się w stanie utożsamić ze mną, bo wyglądam jak one. A nie jak twoje poprzednie „przyjaciółki”.- powstrzymywałam się od prychnięcia.
-Albo wciąż są w szoku, że mam normalną dziewczynę. Chociaż nie. Normalna to ty nie jesteś.- pokręcił głową.
-Normalna laska już dawno by cię zabiła we śnie.- zauważyłam.
-No więc sama odpowiedziałaś sobie, na zadane kiedyś pytanie, dlaczego nie mam normalnej kobiety.- zaśmiał się.

Po jakichś 25 minutach byliśmy na miejscu. Zabrał mnie nad ocean. Skąd on wiedział, że nigdy tu nie byłam? Właściwie oprócz kilku moich stałych miejsc, nie znałam Los Angeles.
-Chodź kociaku.- uśmiechnął się do mnie, łapiąc za rękę.
-Tu są ludzie.- mruknęłam niezadowolona.
-Tak jak wszędzie. Przecież chciałaś wrócić do normalności, tak? Nie puszczę cię nawet na chwilę, jeśli to ma cię uspokoić.
-Czuję się trochę, jak małe dziecko.- patrzyłam tępo przed siebie.
-Bo jesteś jeszcze dzieckiem. Zresztą, ja też nim jestem. Nie chce być stary.- westchnął ciężko.
-Czemu nie?
-Bo wtedy więcej ludzi mówi ci, co wypada, a co nie. A to moja sprawa co robię. Na przykład gdybym teraz cię wziął na plecy i zaczął się ganiać to byłoby to normalne. Ale gdybym chciał to zrobić mając 60 lat...
-To wtedy wypadłby ci dysk.- powiedziałam złośliwie.
-Czy ty musisz być taka wiedźmowata? Ja tu próbuję być miły, a ty tego nie doceniasz.- strzelił fochem.
-Rany, wiesz, że ja tak lubię. To jest niezależne ode mnie. No przepraszam. Wybaczysz mi?- zrobiłam proszące oczka.
-Jak mi dasz buziaka.- odparł wyniośle.
-Eee, to chyba nie jest dobry pomysł.- powiedziałam niepewnie. Boję się takiej bliskości.
-To nie wybaczę.- wzruszył ramionami. Wzięłam głęboki oddech. Muszę się ogarnąć. To nic takiego. Przysunęłam się do niego, stając na palcach. Cmoknęłam go szybko w policzek, ale Ash nie pozwolił mi się odsunąć. Ujął delikatnie mój podbródek, przekręcając swoją głowę tak, że nasze twarze dzieliło teraz kilka centymetrów. Patrzyłam mu w oczy, nerwowo przełykając ślinę.
-Nie bój się mnie.- szepnął, delikatnie obejmując mnie w talii.
-To nie takie proste.- powiedziałam.
-Wiem. Zamknij oczy.- poprosił. Zrobiłam to niepewnie. Czułam jak gładzi mnie po plecach. Po chwili zaczęłam się rozluźniać. Wtedy przysunął się bardziej do mnie. Złożył pocałunek na moim lewym policzku, po czym oparł się swoim czołem o moje. Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową. -Oddychaj.- robiłam co kazał. Z każdym oddechem coraz lepiej się czułam. Uniosłam powieki. Ash stał z zamkniętymi oczami, z rękami na moich biodrach.
-Dziękuję.- wyszeptałam. Spojrzał na mnie, lekko się uśmiechając. Przyciągnął mnie powoli do siebie, tak, że teraz już normalnie się przytulaliśmy. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo tego potrzebowałam. Zaciągnęłam się jego zapachem. Podobał mi się. Nie był za mocny, tak jak niektóre perfumy.
-Idziemy gdzieś siąść?- spytał cicho. W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową. Objął mnie jednym ramieniem i skierowaliśmy się przed siebie. Nagle Ash pociągnął mnie w stronę drewnianych pali, które oddzielały chodnik od trawy. W sumie to chyba miało robić za ozdobę, ale Purdy wykorzystał to jako miejsce do siedzenia. Patrzyłam to na niego, to na wodę.
-Czy ja cię lubię?- wymsknęło mi się.
-No pewnie, że tak. Przecież jestem zajebisty.- odparł bez zająknięcia.
-Ja jestem bardziej.- pokazałam mu język.
-Jak już tak bardzo musisz się dowartościować, to powiedzmy, że mamy ten sam poziom zajebistości.- przewrócił oczami.
-Ej! Sam swego czasu powiedziałeś, że jestem niezłą dupą.- zaoponowałam.
-To są dwie różne rzeczy, kociaku. Dupą się jest z wyglądu. Zajebistym z charakteru.- wyjaśnił.
-Czyli nie ma innej opcji. Jesteśmy idealni.- podparłam głowę na ręce.
-Idealni tworzą idealną parę.- zaśmiał się.
-Nie no, bez przesady. Idealna para to z nas nie jest.- spojrzałam na niego pobłaźliwie.
-Jak nie, jak tak? Jesteśmy idealną parą. Tylko trzeba to dopracować.- zamachał energicznie rękami, mało przy tym nie spadając z tego... czegoś. Prychnęłam tylko w odpowiedzi. Nagle Ashley zeskoczył na chodnik.
-A tobie co?- uniosłam brew.
-Jedziemy coś zjeść!- zaklaskał w dłonie.
-Ale ja nie jestem głodna.- burknęłam.
-Ale ja tak. No chooodź. Nie bądź taka. Chcesz żebym tu padł z głodu?
-Nie bierz mnie na litość.- fuknęłam.
-Ty nie znasz takiego uczucia.- odgryzł się. Zsunęłam się z tego czegoś i wróciliśmy do auta.

Kilka godzin później.

Mam naprawdę dość tego faceta. Dałam mu się namówić na obiad, który zresztą po mnie dojadł, lody, wycieczkę do drogerii, a teraz do sklepu z zabawkami. Na szczęście obok był sklep z płytami, więc dyskretnie się ulotniłam, gdy Purdy zastanawiał się nad kupnem jakiegoś różowego piórnika z Hello Kitty. Przeglądałam najnowsze płyty kręcąc z niedowierzaniem głową, jakie mam zaległości muzyczne.
-Gdzie mi zwiałaś?- dopadł mnie zdyszany Purdy.
-To nie był sklep dla mnie.- mruknęłam, nie odrywając wzroku od płyt.
-A co? Wolałabyś sex shop? Możemy tam iść w każdej chwili.- mruknął mi do ucha, stając za mną.
-W sex shopach nie ma nic, o czym nie wiem. Ostatnio nawet miałam tam wstąpić, kupić ci prezent.
-Prezent? Jaki?- zdziwił się Ash.
-Dmuchaną lalę, skarbie. Żebyś miał jakąś namiastkę kobiety w łóżku.- zaśmiałam się.
-Śmieszne w chuj! Te lalki są do bani.- powiedział wyniośle.
-Dlaczego? Przecież mają cycki, nie?- skierowałam się do następnego regału.
-Wolę twoje.- odpowiedział szybko.
-Co?- spojrzałam na niego, nic nie kapując.
-Ohh, mniejsza. Po prostu żadna lalka nie zastąpi ciepła i zapachu żywej kobiety.- rozmarzył się.
-Hej, opanuj się, bo jeszcze mi się tu podniecisz.
-O co ci chodzi? Przecież już raz przez ciebie mi stanął.- uniósł brew.
-Nie przypominaj mi.- syknęłam.
-Ooo czyżby ktoś tutaj się zawstydził?- zaśmiał się.
-To raczej ty powinieneś się wstydzić, że jesteś tak zdesperowany, że podniecają cię takie gówniary.
-Nie jestem zdesperowany.- wzruszył ramionami.
-Nie?- przystanęłam, spoglądając na niego.
-Nie. Do twojej wiadomości: nie myślę 24 godziny na dobę o seksie i potrafię bez niego żyć. Fakt, że nie jest to takie fajne, ale potrafię.- złapał mnie za łokieć i pociągnął w stronę działu z muzyką rockową i metalową.
-Naprawdę? Nie wierzę. A może ty jesteś chory, co?- nagle przyszło mi to do głowy. Przyłożyłam mu rękę do czoła. Było ok.
-Kociaku, jak ty się o mnie martwisz! Jestem wzruszony.- zaśmiał się, ściągając moją dłoń i splatając nasze palce.
-Tylko się nie popłacz. Okej. Czy mogę już zająć się czymś twórczym, niż tylko łażeniem po sklepach?
-Możesz. Co do zajęć twórczych, to pojedziemy w jedno miejsce.
-Co? Znoowu? Po co?- jęknęłam.
-Muszę coś dokończyć. Oh nie marudź. To będzie z korzyścią dla ciebie.- przewrócił oczami.
-Dla mnie?- zdziwiłam się.
-Owszem. Sama zobaczysz. A teraz rusz ten seksowny tyłeczek i chodź!- pociągnął mnie za rękę.
-Mam seksowny tyłek?- prychnęłam.
-Tak. Nie doceniasz się, mała. Nikt ci tego nigdy nie powiedział?- zjechaliśmy na parking.
-Noo zdarzyło się, ale to było takie wymuszone i nieszczere. Dla osiągnięcia korzyści.- burknęłam.
-Ja w tym nie mam żadnych korzyści. Jestem obiektywny i mówię ci to, jako doświadczony facet. Z pełną świadomością stwierdzam, że masz fajny tyłek. W sumieee, pomacałbym.- westchnął, gapiąc się na niego zboczenie.
-Świnia! Na macanie trzeba zasłużyć. Jedziemy?- zmieniłam temat.
-No. Nawet dotknąć nie można.- wyjęczał, otwierając mi drzwi. Co on się taki dżentelmen zrobił? Po chwili ruszyliśmy z piskiem opon. Oczywiście...

Ten ćwok zabrał mnie do studia tatuażu. Geniusz wymyślił, że chce zrobić sobie jakiś tatuaż. A raczej wypełnić czymś luki na przedramieniu. To tam jeszcze są jakieś luki???
-Ooo kogo ja widzę?! Pan Purdy we własnej osobie. I to z jaką ślicznotką! Ulala. I za rączkę. No stary, widzę, że w końcu masz dziewczynę.- zawołał wesoło, stojący przed nami facet. Automatycznie pod wpływem jego spojrzenia, złapałam mocniej basistę za rękę. Ash uśmiechnął się do mnie uspokajająco, obejmując ramieniem w pasie.
-No widzisz, jak mi się trafiło. To Ann, moja dziewczyna, a to Bobby. Zrobił mi już kilka pięknych tatuaży.- przedstawił nas sobie. Niepewnie uścisnęłam dłoń mężczyźnie.
-Chcecie coś do picia? Sok, a może piwo?- zaproponował Bobby.
-Ja piwo, a dla małej sok.- odpowiedział szybko Ashley.
-Ej, przecież prowadzisz.- zmrużyłam oczy.
-No i właśnie to jest ta korzyść dla ciebie, kociaku. Ty poprowadzisz.- puścił mi oczko, rozsiadając się w fotelu.

-Dasz mi poprowadzić swoje auto?- spytałam zszokowana.
-Owszem. Poza tym, po tatuowaniu będę pół-inwalidą. Nie chcę niepotrzebnie męczyć ręki.- opadłam na krzesło, które podsunął mi tatuażysta. On dobrowolnie oddaje mi samochód. Swoje maleństwo. To chyba jakiś, kurwa, cud!
-Chcesz popatrzeć?- zaproponował mi Bobby. Zaglądałam mu przez ramię, jak przygotowuje rękę basisty. Wszystko było ok, dopóki nie usłyszałam dźwięku maszynki. Zacisnęłam zęby, ale odpuściłam na widok igły wbijanej pod skórę. Ohyda! Usiadłam z powrotem na krześle.
-I co? Nie podoba ci się?- spojrzał na mnie Ash.
-Raczej patrząc na to, czuję ból.- mruknęłam.
-To nie ciebie kłują.- uśmiechnął się pobłaźliwie, biorąc łyk piwa.
-Ale ja to współodczuwam. Ciebie to nie boli? Nawet się nie skrzywiłeś.- burknęłam, opierając się o jego podłokietnik.
-Kwestia przyzwyczajenia.- wzruszył lewym ramieniem.
-Masochista.- oparłam się wygodniej na ręce. Było mi niewygodnie, więc cały czas się wierciłam, aż w końcu stwierdziłam, że klatka piersiowa Purdy'ego świetnie nadaje się na poduszkę. Wtuliłam się w niego, a on odstawił piwo, głaszcząc mnie lekko po włosach wolną ręką. Nie wiem, ile czasu tak spędziliśmy, ale w końcu Bobby ogłosił, że skończył. Ash przejrzał się w lustrze, po czym usiadł z powrotem, żeby mężczyzna mógł mu to owinąć folią. Purdy zapłacił, podziękował i pożegnaliśmy się. Wyszliśmy na zewnątrz.
-Trzymaj. Tylko błagam, ja kocham ten samochód. Obchodź się z nim dobrze.- spojrzał prosząco, wciskając mi kluczyki.
-Ej! Ja umiem prowadzić.- zauważyłam, siadając za kółkiem. Na spokojnie poprawiłam fotel, ustawiłam lusterka i sprawdziłam wszystko. Najdelikatniej jak umiałam, uruchomiłam silnik. Lubiłam samochody. Bardziej niż ludzi. Ruszyłam powoli z parkingu. Cóż, pierwszy raz prowadziłam akurat auto tej marki, więc nie zamierzałam szaleć. Upewniłam się, że Ash nie dostaje ataku paniki i zaczęłam przyspieszać. Jechałam teraz około 60 mil na godzinę. To jakieś 100km. Mogłabym jechać szybciej, ale w sumie nie chciałam. Nie spieszyło mi się do domu i do tego, co chciałam zrobić. Poza tym, Purdy dał mi swoje auto! Kurwa, muszę się tym nacieszyć na zapas.

Po kwadransie byliśmy na posesji. Westchnęłam ciężko oddając kluczyki Ash'owi. Rzuciłam jeszcze tęskne spojrzenie w stronę auta.
-Hm, myślałem, że będzie gorzej.- mruknął pod nosem basista.
-Lubisz prowadzić?- spytałam.
-Bardzo. A co?- przejechał dłonią po twarzy.
-Nic, nic. Jak będziesz grzeczny, to może kiedyś coś ci pokażę.- przypomniała mi się jedna rzecz. Weszliśmy do domu. W salonie siedziała reszta ekipy.
-Ooo jesteście w końcu. Zaraz siadamy do kolacji.- uśmiechnął się do nas Andy.
-Okej. Po kolacji musimy pogadać.- powiedziałam obojętnie. Skierowaliśmy się do kuchni. Ands zrobił sałatkę. Jak chce, to potrafi coś ugotować. Usiadłam koło Ashley'a. Po mojej prawej stronie, na szczycie stołu siedział Jake. Wgapiałam się beznamiętnie w swój talerz i mało nie podskoczyłam wystraszona, gdy przed sobą zobaczyłam cudzy widelec. To Pitts kradł mi kawałek warzywa.
-Jacob, co ty robisz?- zgrzytnęłam zębami.
-No bo masz tyle brokuła, a ja prawie wcale! To nie fair.- oburzył się, robiąc fochnięty dzióbek.
-Trzeba było sobie nałożyć go więcej, a nie mi podbierać!- uniosłam brew.
-Maruda.
-Złodziej.
-Małpa.
-Burak.
-Ej serio, będziecie się wyzywać z powodu kawałka brokuła?- spytał CC.
-Już wiem, jak to idiotycznie wygląda z boku, gdy ja się z tobą kłócę.- mruknął rozbawiony Purdy.
-Ale ty lubisz się kłócić.- zauważyłam, pijąc herbatę.
-Moglibyście się w końcu dogadać, a nie jedno i to samo.- westchnął Jinxx.
-Ostatnio jakoś się nie kłócimy.- powiedziałam.
-Bo ostatnio jest inaczej, niż zwykle.- wymsknęło się CC'emu. Spojrzał na mnie przerażony.
-Tak. Masz rację.- wzruszyłam ramionami. -Okej. Ja idę na chwilę do siebie, poczekajcie na mnie w salonie.- wstałam od stołu. Weszłam do swojego pokoju. Ściągnęłam bluzę, odwieszając ją do szafy. Wyciągnęłam z torby mój zeszyt. Wyjęłam zza okładki zdjęcie i włożyłam je luzem między kartki. Zrobiłam kilka głębokich wdechów. Powoli zeszłam na dół. Chłopaki siedzieli na kanapie i podłodze. Usiadłam w fotelu, przed sobą kładąc zeszyt.
-Okej. Wiecie, że ja się nie wyzewnętrzniam. Ale teraz zrobię dla was wyjątek. Ten jeden jedyny raz. Dlatego słuchajcie uważnie, bo nie będę się powtarzać.- westchnęłam. Chłopcy patrzyli na mnie spokojnie. Starałam się opanować drżenie głosu i kontynuowałam: (włączcie to)
-Póki co, wiecie, że musiałam zrezygnować z boksu, przez kontuzję. To nie było do końca tak. Wiecie też, że boję się burzy. Kiedyś się nie bałam. Ale to nie to jest najgorsze. Dokładnie dziś mija rok od tego... wypadku. Tłumaczyłam wam, jak bardzo nienawidzę swojej rodziny. Jednak nie darzyłam tym uczuciem, wszystkich. W moim życiu była jedna jedyna osoba, która wspierała mnie, niezależnie od wszystkiego. Gdy miałam jakiś problem, mogłam się do niej udać, zadzwonić, napisać, cokolwiek. Jedyna osoba, która nie wmawiała mi na siłę, jak inni, że jestem normalna tylko się okłamuję. Mama, brat i reszta tak właśnie twierdzili. Że przesadzam. Nie przesadzałam. Nigdy nie byłam uczuciowa. Zawsze cicha i spokojna. Poważna. Razem z tą osobą pracowałam nad sobą. Nad tym, żeby bardziej czuć. W sumie, osiągnęłam pewien sukces. Tylko przyszło to w trochę złym momencie.- wyciągnęłam z zeszytu zdjęcie i położyłam przed chłopakami. Przedstawiało mnie i pewnego chłopaka. Miałam tam może z 10 lat.- To właśnie ta osoba. Mój 13 lat starszy wujek. Mateusz. Tego dnia wracaliśmy z kina. Jechaliśmy autem, on prowadził. Jak na listopad, było ciepło. Jednak po południu rozpętała się burza. Burza w listopadzie.- pokręciłam głową. -Zaczęło lać, było ślisko. Jechaliśmy powoli, śpiewając jakieś idiotyczne piosenki. W pewnym momencie poczułam silne szarpnięcie i uderzenie. Jakieś auto, wyjeżdżając z podporządkowanej, wpadło w poślizg i uderzyło w bok naszego samochodu. Z mojej strony. Zrobiliśmy efektowny piruet na środku ulicy, ale przez zalaną drogę nie wyrobiliśmy i wpadliśmy na drzewo. Wtedy straciłam przytomność.- zrobiłam krótką przerwę, żeby przełknąć tę gulę w gardle, która się pojawiła. -Obudziłam się trzy dni później. W szpitalu. Ze wstrząśnieniem mózgu i gipsem na prawej ręce. Nikogo przy mnie było. Wszyscy pojechali na... pogrzeb. Lekarz powiadomił mnie o wszystkim. Wpadłam w szał. Dali mi coś na uspokojenie, przez co spałam kolejne dwa dni. Gdy już wróciła mi świadomość, obok mnie była mama. Płakała i zasypywała mnie mnóstwem pytań o zdrowie i inne idiotyzmy. Ale ani razu nie spytała o to, jak się czuję psychicznie. Kazałam jej się wynosić. Wyrzuciłam ją z sali i zabroniłam im wszystkim mnie odwiedzać. Został przy mnie tylko ojczym. Przez cały ten czas się nie odezwał. Usiadł obok mnie i mocno przytulił. To nic mi nie dało, ale przynajmniej przestałam się rzucać. Po jakimś czasie podał mi list, zaadresowany do mnie. Po czym wyszedł, żebym mogła w spokoju się wyryczeć. Nienawidziłam, gdy ktoś widział moje łzy. Traktowałam to jako oznakę słabości. Gdy jako tako widziałam na oczy, otworzyłam kopertę. To był list od mojego wujka, który napisał parę miesięcy wcześniej, na wszelki wypadek. Powiedziałam mu kiedyś, że nie chcę żyć, jeśli nie zdążyłabym się z nim pożegnać. A tym bardziej funkcjonować bez niego. On wiedział, że ja to mówiłam poważnie. Że byłabym w stanie się zabić. Dlatego to napisał. Błagał mnie, żebym tego nie robiła. Żebym żyła dalej, bo świat nie kończy się na czyjejś śmierci. Tylko dlatego jestem tu teraz. Miałam wiele okazji, żeby ze sobą skończyć, ale gdybym to zrobiła, to zawiodłabym go. Jedyną osobę, która wierzyła we mnie od zawsze... Przeżyłam prawdziwe załamanie nerwowe. Przez miesiąc jechałam na psychotropach. Przez ten czas zdążyli ściągnąć mi gips i wypisać ze szpitala. W sumie, wypisali mnie zaraz po tym, gdy się ocknęłam. Miałam tylko zwichnięty nadgarstek. Tylko tyle i aż tyle. Przez kilka tygodni miałam go nie nadwyrężać. Po tym czasie próbowałam wrócić do treningów, ale ręka wciąż bolała. Po jakimś czasie wszystko się wygoiło, ale uraz psychiczny pozostał. Trenując, podświadomie ją oszczędzam. Dlatego nie mogę wrócić do zawodowego boksowania. To nie ma najmniejszego sensu. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że straciłam jedyną osobę, której w jakiś sposób ufałam. Zostałam sama, przez własną głupotę. Bo to była moja wina i nic nie sprawi, że zacznę myśleć inaczej. To moja wina. Teraz wiecie już to, co najważniejsze.- spojrzałam smutno na chłopaków. Byli zszokowani. Wstałam, zostawiając im zdjęcie i wróciłam do sypialni, rzucając się na łóżko. Tak bardzo chciałabym się teraz zabić...
***************
Końcówka mi się nie podoba. Jakoś tak chaotycznie, no ale nie umiałam się wczuć. Btw. prawie się poryczałam słuchając tych dwóch piosenek:D Kolor tego auta jest ohydny. Niestety nic nie poradzę, że ten głupek lubi chrom. Jakby nie mógł lubić czerni. A teraz co do limitu. Serio, macie taki problem go spełnić? No ale cóż, Wasza sprawa. To Wy nie wiecie, co będzie dalej, a nie ja... I zanim ktoś się mnie zapyta o nowy rozdział, to może niech łaskawie policzy wcześniej komentarze. No chyba, że to za skomplikowana matematyka. Poza tym, prosiłam o podpisywanie się. Nie wliczam anonimów.
I tak, jak wspominałam wcześniej, An się zwierzyła. Co Wy na to? Spodziewaliście się akurat wypadku, śmierci najważniejszej osoby itp? Czekam na Wasze opinie. Są szalenie interesujące:). Ja od siebie mogę dodać, że chłopaki jeszcze mało wiedzą o swojej siostrzyczce...
!!! 24 kom=nowy !!!

35 komentarzy:

  1. Aw.. Rozdział piękny.. A tajemnica Ann? Smutna i troszkę szokująca. Boję się jak zareagują chłopcy i co będzie z Ann po takim wyznaniu? ._. Cóż.. Czekam na następny. c: A do osóbek Anonimowych bądź nie komentujących ogarnijcie się. I serio? Tak trudno jest ruszyć ten swój zacny tyłek i coś napisać? Wymagać od Ani wymagacie ale sami nie spełniacie warunków czyli limitu a macie to w dupie. Dziękuje nie pozdrawiam. Aniu.. Weny życzę.. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego ty piszesz takie ładne komentarze? ;-; /OpenWound

      Usuń
    2. Nie są ładne.. ;_; ;// Piszę co myślę..

      Usuń
  2. Hejo <3
    Nie mam pojęcia co mam napisać.
    ''Idealni tworzą idealną parę.- zaśmiał się'' - Nie mam pojęcia dlaczego się z tego śmieję.
    Bałabym się wpuścić Ashley'a do sex shopu i to samego.
    ''Dmuchaną lalę, skarbie. Żebyś miał jakąś namiastkę kobiety w łóżku.- zaśmiałam się'' - Może taka lalka by mu się przydała.
    Mi kolor autka się podoba. Przyznam się, że spodziewałam się takiej historii, którą opowiedziała Ann. Kruk kocham ten film <3
    Sorka za moje nie ogarnięte komentarze.
    Apel dla wszystkich którzy to czytają, komentujcie czy tak wiele się od Was wymaga.
    Pozdrawiam i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. supeeer *.* życzę weny i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Piosenki są boskie ♥ Wdg mnie autko ma zajebisty kolorek ( jeśli to w ogóle można nazwać kolorem). Wypadek przeczuwałam od początku,ale nigdy nie wpadłabym na to,że to był wujek Ann.Ashley się do niej zbliża nawet ich kłótnie są cholernie słodki aww ( chemia chyba zryła mi mózg ) Ahha i Purdy w po części różowych butach mnie rozpieprzył :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ty chcesz od chromu? XDDDDD
    Zrób tak, jak mówiłaś. Żeby już nie było tak słodko, bo mam zakaz na cukier ;-;
    Gdy czytałam zwierzenie Ann, to było jakieś takie... sztuczne. Nie to, że źle to napisałaś. Chodzi o to, że to w żaden sposób do An nie pasuje.
    Ej, a ten RJ to w końcu kto? ;-;
    I ja się spodziewałam :3 Powinnam zostać jasnowidzem XDD /OpenWound, Moja Sala Koncertowa FB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sztuczne, bo ona nie umie mówić o tym, co czuje. A RJ... Cierpliwości. Jeszcze trochę i się pojawi. Już nie mogę się doczekać:D

      Usuń
  6. Wzruszający rozdział, końcówka jak najbardziej ci wyszła i nie mów,że nie. Naprawdę super, nic dodać ni ując. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  7. ;_; teraz mi smutnoo :'(
    Biedna Ann..
    Jestem ciekawa reakcji chłopaków *-*
    Ash taki miły i troskliwy <3 aww
    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny :) no i nareszcie Ann opowiedział coś o sobie .
    Czekam na następny :**
    Weny i dobrego humorku :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham Twój gust *__*
    W końcu się doczekałam <3 Ilość tajemnic i niedopowiedzeń jeszcze trochę a męczyłaby mnie po nocach xD
    Co ze mną nie tak, że wolę ich uzewnętrznianie się lub kłótnie bardziej niż "momenty"?
    Ty wszędzie musisz przemycić coś o zabiciu/uszkodzeniu go, prawda? :D
    Podziwiam Cię, że przedstawiasz go w taki sposób, przy okazji pewnie nabijając mu fanek.
    Ich przekomarzania wygrywają wszystko xD Mogłabym czytać ten fragment ze sto razy, a i tak by mnie bawił ^^
    O matko...
    Niby brałam pod uwagę mniej więcej taką sytuację, no ale...Masakra.
    Jesteś na dobrej drodze, żeby sprowokować mnie do płaczu...

    Aż nie wiem, co napisać w tym temacie..tak jeszcze bardziej niż zwykle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiaj, podziwiaj, zwłaszcza, że znasz moje zdanie o nim. Naprawdę gdy po kilku dniach sprawdzam rozdziały to mam ochotę walić głową w ścianę. NIE PŁACZ! A wolisz tamte scenki niż momenty, bo momenty są nudne i nic nie wnoszą do fabuły :P

      Usuń
  10. Ash wie jak do niej dotrzeć nooo. Lubię ten ich rodzaj przyjaźni, mówią, że się nie lubią. A ja wiem swoje! I to pytanie o jego rodziców… strata kogoś bliskiego to coś strasznego. I straszne jest też, gdy rodzice żyją dłużej od swoich dzieci…
    Ann kogoś straciła, tylko kogo?
    „Na szczęście obok był sklep z płytami, więc dyskretnie się ulotniłam, gdy Purdy zastanawiał się nad kupnem jakiegoś różowego piórnika z Hello Kitty.” Śmiałam się jak głupia, bo wyobraziłam sobie Ash’a jak gada do siebie, zanim się zorientował, że Ann już obok nie ma xD.
    Rozmowa o tyłku Ann, genialna!
    Tatuaż i piwo… ah. Ale Ann dostała jego auto przynajmniej :D.
    Myślałam nad tym co Ann mogłaby przejść. I nie miałam zbytnio pomysłu. Szkoda, że straciła tak ważną osobę w swoim życiu… I co jeszcze skrywa?

    Czekam na następny!
    http://heartoffire-bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, choć faktycznie lekki chaosik na koniec, ale i tak spoko. Czekam na cd.
    I ♡ UNICORNS

    OdpowiedzUsuń
  12. Lalalala..to ja sobie skomentuje:D Moje pierwszy pytanie. Czy mi się wydaje, czy Ash na pierwszym zdjęciu ma na sobie damskie buty? :D
    W ogóle wpoiłam sobie robienie akapitów więc korzystam buahaha :D
    Hmm..taka kochana ta ich rozmowa. Nasz basista jednak czasami( z naciskiem na CZASAMI) potrafi logicznie i dojrzale pomyśleć :P Co nie zmienia faktu, że to jednak Purdy :D
    Hahaha, sklep z zabawkami. Jezu wyobraziłam sobie takiego Ashley'a w Smyku kupującego piórnik z Hello Kitty. Nie no zgon na miejscu xD
    Ty, stara czytałam ten rozdział wczoraj wieczorem i nie wiem co mnie napadło, ale jak Ann się wypowiedziała to normalnie, zaczęłam płakać. Co ty mi robisz hmm.? Aż tak jeszcze żadnego bloga nie przeżywałam :D
    Tadam! Komentarz chyba w miarę ogarnięty więc nie chcę tego psuć:* Buziaki misia, kc i weeny! *.*
    http://rebelyellbvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam ostatnio właśnie w Smyku i tak kombinowałam: gdyby dać Ashley'owi do wyboru sex shop, sklep z sexi bielizną i zabawkowy. Który wybierze? Płakałaś?o.O O matko. Starałam się zrobić w miarę realną końcówkę.

      Usuń
  13. Ashley taki przewidujący, wie gdzie szukać młodej *.*
    wgl to było takie urocze że aż zbyt piękne
    no on jest w Twoim opowiadaniu idealny
    troszczy się, stara się ją zrozumieć, jest cieprliwy, nawet dał jej ten samochód i przytulił i próbuje jej pomóc mimo że ona odpycha wszystkich rękoma i nogami i mówi mu, że jest idiotą itd
    jeny chciałabym znać chociaż jednego chłopaka, który by się tak troszczył
    ale nie faceci to mendy
    wróć wszyscy ludzie to mendy (bez urazy, takie zboczenie psychiczne-nienawidzę ludzi xd)

    dobra bo odbiegam od tematu
    wyobrażenie Ashleya zastanawiającego się nad kupnem piórnika z Hello Kitty mnie rozwalił xD
    i mini kłotnia Ash i Ann -> kocham <3

    a co do otwarcia sie Anki w sumie spodziewałam się utraty kogoś bliskiego i nie marudź, że to nic specjalnego i możemy się rozczarować itd jak dla mnie jest to naj ff jakie czytałam, nie próbujesz nikogo swatać na siłę, to jest takie realne (no oprócz Ashleya dżentelmena nadal mi to nie pasuje do niego ;p) więc ta jej tajemnica jak najbardziej mi tu pasowała i mnie nie rozczarowała ;)

    więc tak na koniec
    mam nadzieję, że w następnym będzie ciąg dalszy tego wieczoru, a nie przeskoczenie do następnego dnia czy coś, bo w sumie jestem ciekawa jak chłopcy zareagują

    no i tak jak zawsze:
    rozdział mi się bardzo podobał, życzę dużo czasu, pomysłów i ciekawych znalezisk w internecie ;p <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i Ann mamy jedną cechę wspólną. Taką zasadniczą. Nienawidzimy świata:D Ash tutaj mnie już wkurwia. Muszę coś pokombinować, żeby nie był tak obrzydliwie cudowny. Gdyby prawdziwy Purdy to przeczytał, pozwałby mnie do sądu. Znalazłoby się tutaj kilka paragrafów:P
      P.S. Co do swatania=jeszcze dłuuuugo do takiego momentu (o ile w ogóle). A i tak pewnie będzie w moim stylu, czyli żadne tam cukierkowe scenki. Life is brutal.

      Usuń
    2. dołączam do Was w nienawiści świata xD
      i dobrze, że nie będzie bardzo cukierkowa, dzięki temu jest ciekawiej (a że moja głęboko zakopana miłość do cudownych scenek próbuje się wyrwać, lepiej pominąć ;p)

      Usuń
  14. super rozdział czekam na nexta>>>Noele

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć ^_^
    Znowu późno, nie zabijaj, nie mogę pozbierać myśli :X.
    I rozczaruję Cię, chociaż rozdział pozostawia ogroooomne pole do popisu w komentarzu, to ja się aż tak nie rozpiszę :C.
    Ogólnie jak zwykle wyszło zajebiaszczo :D. Fajne autko, i co do koloru też Ci przyznam rację :3. I te zdjęcia ^_^.
    Co do konkretów...
    Ej, znów wyszło słodko. Albo ja się za dużo cukru nawpierdalałam xD. W każdym razie, hahah, wiedziałam, że ją tam wywiało! :D
    I Ash tutaj jest taki... ludzki? Tylko zastanawia mnie, czy nie jest zbyt „wygłaskany” w stosunku do oryginału. Jakbyś mu pół charakteru ucięła... Ale to tylko moja opinia.
    Bardzo mi się podoba ta ich "wycieczka". I nad tym oceanem... Awww, serducho roztopione *__*. Hahah, taki epicki powrót do normalności.
    "-Czy ja cię lubię?- wymsknęło mi się." ktoś zaczyna czuć?
    „-Dmuchaną lalę, skarbie. Żebyś miał jakąś namiastkę kobiety w łóżku.” – Hue, to jest epickie. Nie mogę ze śmiechu xD. I ta rozmowa później... O matko, zajebiaszcze! :D Ogólnie, teksty basisty w tym rozdziale rozkładają na łopatki ^___^. Ale Ann nie zostaje w tyle. „Na macanie trzeba zasłużyć.”. Genialne <3.
    Nie wierzę, on jej dał we władanie swoje maleństwo! Oszkutwa, niezły szok. Serio...
    Heheh, i te dziecięce zachowania przy stole... Ode mnie już by dostali po pyskach, mój talerz to mój talerz i nikomu nic do niego. xD
    Co do historii Anki, jak już wspominałam, większość odgadłam.
    Huuh, ciężko mi to dzisiaj idzie, a na biurku taki uroczy stosik z karteczką „na środę”. Przepraszam, ale na szybko wszystko jest do bani. :C Postaram się poprawić przy kolejnym i napisać coś sensownego.
    Kocham to opowiadanie i z niecierpliwością czekam, jak to wszystko dalej się potoczy. Weny życzę, czasu, pomysłów, stalowych nerwów, motywacji i czego tylko dusza zapragnie.
    Pozdrawiam <3
    CZYTAM = KOMENTUJĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra weź, mnie Purdy wkurwia tutaj na maksa. Tylko jak niby teraz mam to zmienić? Rzygam tymi słodkimi momentami:( I jak ja mam Cię zabić? Żartujesz sobie!

      Usuń
  16. Poryczałam się na końcówce, serio :'(
    Współczuję strasznie Ann straty wujka :( Ash z piwkiem wygląda tak seksownie *.* Nie oceniaj mnie, wiesz, że go ubóstwiam XD I te jego słodkie różowe sznurówki :3 Dobra, nie było tego XD Call ogar! :D
    Jak zawsze mi się zajekurwajegopierdolonamać podoba :*
    Jakby co mam już naszą genialną scenę, więc jak będzie mi się chciało wyciągnąć kartkę z książki z niemca to będzie rozdział :3
    Buziaczki gwiazdko <3
    Calley Purdy ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oceniam. Ustaliłyśmy już jakiś czas temu, czemu on Ci się podoba:P Tzn. ja ustaliłam:P Pisz! Ja chcę te wszystkie wątki, które omówiłyśmy♥♥♥ Ohh Ricky^_^

      Usuń
  17. Hej:) chciałam sie przywitać,jestem nową czytelniczką:) znalazłam twoje opowiadanie w sobote i powiem Ci że mega mi sie spodobało!:) jestem mega fanką bmth i kojarzyłam bvb ale nigdy jakos za nimi nie przepadałam,ale opowiadanie jest przeswietne i pare razy szczerze sie śmiałam co nieczesto mi sie zdarza gdy czytam:) jestem dopiero na 43 rozdziale i nie moge sie doczekac co bedzie dalej,komentuje tutaj bo predzej zauwazysz pod nowym rozdzialem!:3 także życze weny i ciepłych ubranek,nigdy nie przestawaj pisać bo idzie Ci świetnie:* /s.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej. Cieszę się, że Ci się podoba moje dziwne poczucie humoru:D Dziękuję:)

      Usuń
  18. Lalala,nie mam czasu tego pisac, ksiazki mnie jedza.
    Super rozdzial ^^
    FUCK YEAH, ZWIERZENIA XD
    Zycze weny

    OdpowiedzUsuń
  19. Nareszcie się zwierzyła! <3
    Jestem ciekawa co będzie dalej bo skoro chociaż trochę się zwierzyła to musi sie coś zmienić nie?
    Weny życze:*

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeju, jeden z lepszych rozdzialów.
    Jestem zakochana, naprawdę.
    Tak coś przypuszczałam, że Anula kogoś straciła, ale bardziej podejrzewałam partnera, niż wujka. Myślałam, że stąd ta jej niechęć do związków i kontaktów z mężczyznami.
    No i ciekawi mnie jeszcze sprawa RJ'a...
    Cóż, dużo jeszcze o Ann nie wiemy i pewnie jeszcze wiele rzeczy nas zaskoczy.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział Xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anka szklanka jest niechętna z innego powodu. Chyba:P RJ będzie, spokojnie. Jeszcze jakieś 2-3 akcje i się pojawi.

      Usuń
  21. Super rozdział.
    Czekam na następny.
    ////Black Rose

    OdpowiedzUsuń
  22. Jestem ciekawa co teraz chłopaki zrobią .
    Nie sądziłam że An powie cokolwiek o swojej przeszłości . Ale rozdział super. Czekam na nexta. ;) i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdzial suuupcio <3 szkoda mi Ann biedna :c wiem jak to jest starcic kogos bliskiego... Akrurat moim jednym z 1736 pomyslem bylo to ze ktos dla niej wazny umarł :( juz sie nie moge dokaczekac kolejnego rozdzialu (jak to zawsze). Życzę weny i czekam na nexta :) \Kam

    OdpowiedzUsuń
  24. "Dmuchaną lale" hahah xD cudowny rozdzial nie spodziewalam sie ze An sie kiedys powie cos o swojej przeszlosci a już wgl grupce chlopakow :( czekam na nexta i zybe weny /julia

    OdpowiedzUsuń