Lecieliśmy
samolotem już prawie cztery godziny. Dwie spędziłam na wykłócaniu
się z tym debilem, godzinę na ustalanie szczegółów dotyczących
naszego związku. Teraz każde z nas było zagłębione w swoich
myślach. To się nie uda. To będzie totalna porażka. Ja wykituję
już w sobotę. O ile nie jutro...
-Okej.
Musisz iść do łazienki się przebrać. W Missouri jest już 19. No
i tu jest inny klimat niż w Kalifornii.- powiedział Purdy, podając
mi torbę.
-Inny?-
uniosłam brew.
-Troszkę
chłodniej. No już, bo niedługo lądujemy.- popędził mnie. Z
westchnieniem udałam się do toalety. Wyjęłam szybko ciuchy, które
mi wybrał. Kurczę. Znalazł coś normalnego! Jestem w szoku!
W ogóle, to ja mam taką bluzkę?! Przebrałam się i wróciłam na miejsce.
-Jakie
jeszcze moje rzeczy spakowałeś?- spytałam.
-Odpowiednie.-
mruknął.
-Czyli?
-Wszystko,
co potrzeba.
-Taak?
A tampony i podpaski?- Ha! Tu go zagnę.
-Tego
nie. Przecież nie potrzebujesz.- westchnął. Co?!
-Jak
to nie potrzebuję? Jestem kobietą, jakbyś zapomniał.- burknęłam.
-Nie
potrzebujesz, bo dopiero co ci się skończył.- spojrzał na mnie z
politowaniem. Kurwa! Skąd on to wie?!
-Czyżby?
Skąd ta pewność, że miałam? A może zacznie mi się jutro?-
założyłam obrażona ręce na piersi.
-Mała,
mieszkamy razem jakieś 4 miesiące. Tylko idiota by się nie
skapnął, kiedy masz ten tydzień. Poza tym, akurat po tobie widać
to doskonale.- prychnął.
-To
znaczy?- zmarszczyłam czoło.
-Ja
pierdolę... Jak masz okres, to jesteś spokojna, taka jakby
przygaszona i zmęczona. Anemiczna. Jak jesteś taka przez dwa dni, to dobrze
wiemy z chłopakami, co się dzieje. W innym wypadku już dawno by ci
przeszedł taki nastrój. Fakt. Ostatnio ciągle miałaś taki humor
z wiadomego powodu, ale mimo to jakoś poznaliśmy.- przeciągnął
się.
-Okeeej.-
wydusiłam po chwili.
-Ale
uspokoję twoje obawy. W Missouri są sklepy, jak coś.- puścił mi
oczko.
-Fajnie.
Może byś mi coś opowiedział o swojej rodzinie, co?- uniosłam
brew.
-Dobra.
Zatrzymamy się u babci. Jak już kiedyś wspominałem, ma na imię
Isabella i ma 73 lata. Miała sześcioro dzieci, teraz już pięcioro.
Lisę znasz, a poznasz jeszcze Chris'a, bo reszta mieszka trochę
dalej. Wątpię, że się spotkamy. Lisa ma trójkę dzieci: oprócz
Chuck'a, jeszcze Maggie i Zoe. Chris ma żonę i dwójkę dzieci:
Jayden'a i Melanie. Obydwoje mają rodziny i swoje dzieci. Resztę
ogarniesz na miejscu.- machnął ręką.
-Cholera!
To ile was jest?- wykrztusiłam.
-Sporo.
Generalnie każdy mój kuzyn ma rodzeństwo. Oprócz mnie. Wszyscy
lubią dzieci i chcieli posiadać jak największe rodziny.- wzruszył
ramionami.
-Dzieci.
Okropieństwo.- mruknęłam.
-Nie
chcesz mieć dzieci?- spojrzał na mnie.
-Tłumaczyłam
ci to już. Najpierw chcę mieć pewność, że znalazłam
odpowiedniego mężczyznę na ojca i głowę rodziny. A w moim
przypadku zaufanie i pewność nie istnieją.- westchnęłam ciężko.
-Życzyłbym
ci, żebyś się kiedyś porządnie zakochała, ale tego nie zrobię.-
mruknął Ash.
-Tak?
A to dlaczego?
-Bo
prawdziwa miłość zdarza się bardzo rzadko. A ty jej nie chcesz.
-Fakt.
Niech spotka ją ktoś, kto na to zasługuje i potrzebuje.- zgodziłam
się. Stewardessa poprosiła o zapięcie pasów. Czyli lądujemy. W
co ja się wpakowałam. Znowu...
Ashley
wynajął samochód odpowiedni na drogi w tym stanie. Ledwie
ruszyliśmy, a zaczęłam się denerwować. Splotłam nerwowo palce
dłoni, zaciskając je z całej siły. Starałam się uspokoić
oddech, co wcale nie było takie proste. W pewnym momencie poczułam
dłoń chłopaka na swoich.
-Wyluzuj
kociaku. Nikt cię nie zje.- puścił mi oczko.
-Śmieszne
kurwa.- bąknęłam. Co ja poradzę, że nienawidzę rodzinnych
spędów? I w ogóle ludzi? Poza tym, tam mają być dzieci. A ja nie
trawię żadnych bachorów.
Po jakimś czasie, który dla mnie trwał kilka minut, dojechaliśmy na miejsce. Spojrzałam na zegarek. Była 17.45. Czyli tutaj 19.45. Boże, jeśli istniejesz to weź, dokonaj jakiegoś cudu i teleportuj mnie stąd! Odczekałam chwilę. Nic się nie zmieniło. Świetnie... Purdy zaparkował przed sporym, białym domem. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Rozejrzałam się wkoło. -Spore to.
Po jakimś czasie, który dla mnie trwał kilka minut, dojechaliśmy na miejsce. Spojrzałam na zegarek. Była 17.45. Czyli tutaj 19.45. Boże, jeśli istniejesz to weź, dokonaj jakiegoś cudu i teleportuj mnie stąd! Odczekałam chwilę. Nic się nie zmieniło. Świetnie... Purdy zaparkował przed sporym, białym domem. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Rozejrzałam się wkoło. -Spore to.
-Z
tyłu jest jeszcze dobudówka dla Mel i jej rodziny.- skierowaliśmy
się na ganek. Ash przybrał na twarz miły uśmiech, łapiąc mnie
za dłoń. Czułam, że robi mi się słabo.
-Nie
dam rady.- szepnęłam, dygocząc w środku.
-Dasz.-
Purdy odpowiedział pewnie, naciskając dzwonek do drzwi. Nagle
złapał mnie w pasie i szybko do siebie przyciągnął, mocno
całując w usta. Gdy się odsunął, spojrzałam na niego
zszokowana.
-Czemu...
Czemu to zrobiłeś?- wykrztusiłam, dochodząc do siebie. Od tej
akcji z Tony'm ani razu nie był wobec mnie gwałtowny, ani mnie nie
pocałował, nawet na pokaz. Noo, oprócz tego całusa na lotnisku,
ale to było bardzo delikatne. Ten buziak był agresywniejszy. Byłam
cholernie zaskoczona i nieprzygotowana.
-Bo
zauważyłem, że to skutecznie odwraca twoją uwagę od głupot.-
wyszczerzył się. Fakt. Byłam w tak głębokim szoku, że od razu
się uspokoiłam. Nie zdążyłam się odezwać, bo otworzyły się
drzwi, a w nich stanęła jakaś starsza kobieta.
-Ashley!-
wykrzyknęła, przyciągając go do siebie. Po grymasie, jaki zrobił,
stwierdziłam, że musi być silna. -Dziecko, nareszcie do nas
przyjechałeś!
-Tak.
I jak obiecałem, nie przyjechałem sam.- odpowiedział, przyciągając
mnie bliżej za rękę, gdy kobieta już go puściła.
-Ohh.
Ty kochanie, musisz być Ann. Dużo o tobie słyszałam od
Ashley'ka.- przytuliła mnie. Tak. Była silna.
-Ash
pani o mnie opowiadał?- zdziwiłam się.
-Jaka
tam pani! Mów mi babciu! Ale nie stójmy tak w progu. Reszta też
chce się przywitać.- wciągnęła nas do środka. Ash odwiesił
nasze kurtki na wieszak, po czym splótł nasze palce, puszczając mi
oczko. Zaprowadził mnie do salonu, gdzie było pełno ludzi. Kurwa.
-No
nareszcie!- wykrzyknął jakiś mężczyzna, podchodząc do nas i
witając się z Purdy'm. Do mnie za to podeszła Lisa z Mark'iem. W
końcu jakieś znajome twarze. Odetchnęłam z ulgą.
-Annie!
Tak się cieszę, że cię zabrał ze sobą.- przywitała się ze mną
jego ciotka. Jej mąż lekko mnie przytulił. Momentalnie się
spięłam, ale zacisnęłam zęby. Nie będę odstawiać jakiejś
szopki.
-Miło
mi cię w końcu poznać.- podszedł do mnie jakiś facet, na oko po
pięćdziesiątce. Uśmiechnęłam się lekko.
-Ann, to mój wujek Chris.- dokonał prezentacji Purdy.
-A ja jestem jego żoną. Kathryn.- uśmiechnęła się stojąca obok nas blondynka.
-W końcu masz jakąś śliczną dziewczynę.- zaśmiał się jego wuj. Spojrzałam zaskoczona na chłopaka.
-Nie przepadają za Kiną.- mruknął cicho w moją stronę. Kiwnęłam tylko głową. Następni w kolejce do poznania byli jego kuzyni. Kątem oka zauważyłam Chuck'a. W pewnym momencie do salonu niczym tornado, wpadła grupa dzieci.
-Wuuuujek!!!!- wydarły się te potwory, rzucając się na Ash'a.
-Ile razy mam wam powtarzać, że macie mi mówić po imieniu?- zaśmiał się Purdy, podnosząc je po kolei. Patrzyłam na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Nagle jakaś smarkula zauważyła mnie.
-Kto to?- spytała, nie spuszczając ze mnie wzroku. Dziwnie się czułam...
-Dzieciaki, to jest Ann. Moja dziewczyna. A ci panowie tutaj to Noah, Ethan i Joshua.- trzej chłopcy w wieku od 7 do 11 lat, (tak na oko) podali mi ręce. -A te dwie królewny to Genny i Sophia.
-Cześć.- posłałam im najbardziej miły uśmiech, jaki potrafiłam z siebie wykrzesać. Ashley puścił mi oczko.
-Umiesz zaplatać warkoczyki?- spytała mnie na powitanie jedna z nich. Nie miałam pojęcia która, bo były bliźniaczkami.
-Umiem.- przytaknęłam.
-A znasz jakieś księżniczki?- spytała druga.
-Wszystkie Disney'a.
-Wujku nadaje się.- powiedziały konspiracyjnie. Popatrzyłam na niego. Powiedział bezgłośnie, że potem wyjaśni.
-Eee tam. Wy się nie znacie. My ocenimy.- stanął obok nich jeden z chłopców.
-Grasz w jakieś gry komputerowe?- spytał mnie najstarszy z nich.
-Wyścigi i strzelanki. I uprzedzam następne pytanie: ze sportów lubię tylko boks, siatkówkę i sporty motorowe.- chłopcy westchnęli ciężko.
-Ann trenowała boks.- wyjaśnił im Ashley. Na te słowa ich oczy zaczęły dziwnie błyszczeć.
-Ścigać też się umiem.- mruknęłam.
-Serio?- tym razem zdziwił się basista. -Tego mi nie mówiłaś.
-Bo u ciebie moja jazda autem to drażliwy temat.- wyszczerzyłam się.
-I biłaś się z innymi dziewczynami?- spytał podekscytowany Ethan.
-Z chłopakami też.- puściłam mu oczko.
-Dobra. Nie męczcie jej już. Przepraszam, chłopcy potrafią być nieznośni. Jestem Melanie.- podeszła do mnie jakaś kobieta po trzydziestce. Jej męża, Bruce'a poznałam przed chwilą. Następni byli Jayden i Emma. Rodzice sześcioletnich bliźniaczek. Patrząc na ich wygląd, musieli spłodzić je będąc w moim wieku. Masakra. Na koniec podeszły do mnie jakieś dwie dziewczyny około 20 lat.
-Ann, to mój wujek Chris.- dokonał prezentacji Purdy.
-A ja jestem jego żoną. Kathryn.- uśmiechnęła się stojąca obok nas blondynka.
-W końcu masz jakąś śliczną dziewczynę.- zaśmiał się jego wuj. Spojrzałam zaskoczona na chłopaka.
-Nie przepadają za Kiną.- mruknął cicho w moją stronę. Kiwnęłam tylko głową. Następni w kolejce do poznania byli jego kuzyni. Kątem oka zauważyłam Chuck'a. W pewnym momencie do salonu niczym tornado, wpadła grupa dzieci.
-Wuuuujek!!!!- wydarły się te potwory, rzucając się na Ash'a.
-Ile razy mam wam powtarzać, że macie mi mówić po imieniu?- zaśmiał się Purdy, podnosząc je po kolei. Patrzyłam na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Nagle jakaś smarkula zauważyła mnie.
-Kto to?- spytała, nie spuszczając ze mnie wzroku. Dziwnie się czułam...
-Dzieciaki, to jest Ann. Moja dziewczyna. A ci panowie tutaj to Noah, Ethan i Joshua.- trzej chłopcy w wieku od 7 do 11 lat, (tak na oko) podali mi ręce. -A te dwie królewny to Genny i Sophia.
-Cześć.- posłałam im najbardziej miły uśmiech, jaki potrafiłam z siebie wykrzesać. Ashley puścił mi oczko.
-Umiesz zaplatać warkoczyki?- spytała mnie na powitanie jedna z nich. Nie miałam pojęcia która, bo były bliźniaczkami.
-Umiem.- przytaknęłam.
-A znasz jakieś księżniczki?- spytała druga.
-Wszystkie Disney'a.
-Wujku nadaje się.- powiedziały konspiracyjnie. Popatrzyłam na niego. Powiedział bezgłośnie, że potem wyjaśni.
-Eee tam. Wy się nie znacie. My ocenimy.- stanął obok nich jeden z chłopców.
-Grasz w jakieś gry komputerowe?- spytał mnie najstarszy z nich.
-Wyścigi i strzelanki. I uprzedzam następne pytanie: ze sportów lubię tylko boks, siatkówkę i sporty motorowe.- chłopcy westchnęli ciężko.
-Ann trenowała boks.- wyjaśnił im Ashley. Na te słowa ich oczy zaczęły dziwnie błyszczeć.
-Ścigać też się umiem.- mruknęłam.
-Serio?- tym razem zdziwił się basista. -Tego mi nie mówiłaś.
-Bo u ciebie moja jazda autem to drażliwy temat.- wyszczerzyłam się.
-I biłaś się z innymi dziewczynami?- spytał podekscytowany Ethan.
-Z chłopakami też.- puściłam mu oczko.
-Dobra. Nie męczcie jej już. Przepraszam, chłopcy potrafią być nieznośni. Jestem Melanie.- podeszła do mnie jakaś kobieta po trzydziestce. Jej męża, Bruce'a poznałam przed chwilą. Następni byli Jayden i Emma. Rodzice sześcioletnich bliźniaczek. Patrząc na ich wygląd, musieli spłodzić je będąc w moim wieku. Masakra. Na koniec podeszły do mnie jakieś dwie dziewczyny około 20 lat.
-Hej.
Ja jestem Zoe.- odezwała się niższa.
-A
ja Maggie. Kuzynki tego łamagi.- powiedziała konspiracyjnie druga.
-Ej!
Jakiej łamagi?! Wypraszam sobie!- burknął Ash, podchodząc do nas
bliżej. Przed chwilą rozmawiał z Jayden'em.
-Był
już taki od zawsze?- zainteresowałam się.
-Noo.
Zawsze potykał się o własne nogi. A co, teraz też tak ma?-
spytała Zoe.
-Hahah
tak. Ohh, no nie obrażaj się. Przecież mówię jak jest.-
pogłaskałam fochniętego basistę po głowie.
-Pff.
I tak mnie kochasz.- uniósł brew.
-Bo
ciebie nie da się nie kochać.- powiedziałam przymilnie.
Oczywiście...
-Dobrze.
Dzieciaki, pewnie chcecie się odświeżyć po podróży. Ashley,
twój pokój jest jak zawsze przygotowany. Zaprowadź Annie.-
uśmiechnęła się Kathryn, jego ciotka. Chłopak zabrał walizkę i
torbę i pociągnął mnie na górę. Wepchnął mnie lekko za jakieś
drzwi. Rozejrzałam się. Ściany w kolorze czerni, zieleni i
fioletu. O dziwo, te odcienie pasowały do siebie. Kilka plakatów.
Przeważnie KISS i Motley Crue. Jakieś zdjęcia.
-Idę
wypakować kosmetyki.- mruknął, znikając w łazience za drzwiami.
Przeleciałam wzrokiem po płytach i książkach na półce. Typowy
pokój nastolatka. Zdjęłam buty i rzuciłam się na łóżko. Nie
było jakieś duże, takie, jak w naszych sypialniach w Los Angeles.
Raczej jednoosobowe tyle, że sporo szersze. Pff, jak będzie mi za
ciasno, to zwalę tego grubasa na podłogę. Spojrzałam na sufit. To
o to mu chodziło, gdy mówił, że mogłabym coś umieścić na
swoim. Ten był ozdobiony w gwiazdki samoprzylepne. Uśmiechnęłam
się lekko do siebie. Po chwili Purdy wyłożył się koło mnie.
-Nie
śpij. Po kolacji będziesz spać.- dźgnął mnie lekko w brzuch.
-Jutro
będę padać na twarz, bo dziś na bank zasnę późno.-
westchnęłam, przypominając sobie o tych dwóch godzinach różnicy.
-Może
nie będzie tak źle. Bardzo się wystraszyłaś, gdy cię
przytulali?- spytał. Spojrzałam na niego zaskoczona. Zauważył.
-Aż
tak było to widać?
-Niee.
Prawie wcale. Ale ja w przeciwieństwie do nich, trochę cię znam.-
uśmiechnął się smutno.
-Bałam
się. Cały czas próbowałam sobie tłumaczyć, że to nic takiego.
Gdzie ja robię błąd?- mruknęłam.
-Nigdzie.
Po prostu potrzebujesz czasu.- Purdy wzruszył ramionami.
-Ash
ile jeszcze? Ja mam już tego dość. Chcę, żeby było jak
dawniej.- przekręciłam się na bok, twarzą do niego.
-I
tak dobrze sobie z tym radzisz.- pocieszył mnie.
-Nie
sądzę. Stosuję swoją sprawdzoną metodę. Próbuję zamknąć się
na te uczucia.- wzruszyłam ramionami.
-I
jak ci idzie? Tak poza tym, to wiesz, że to nie jest wyjście?-
uniósł brew.
-Wiem.
A idzie mi... chujowo. Dobra, nie chcę o tym gadać. Idę do
łazienki.- wstałam szybko. Nie chciałam, żeby Ashley widział
mnie w takim stanie. Sypałam się. I czułam to. Powoli każda
emocja kumulowała się we mnie. Co będzie, gdy to wszystko pęknie?
Bałam się. Cholernie się bałam. Wiedziałam, jak potrafię
reagować w sytuacjach, które mnie przerastały. Już dwa razy dałam
taki popis. Jonathan o tym wiedział. Prawie o wszystkim. Reszty co
najwyżej się domyślał. Dlatego mogłam się z nim do woli
wykłócać. Bał się, że zafunduję powtórkę z rozrywki.
Jednocześnie miał mnie w szachu, bo nikt z mojej rodziny o tym nie
wiedział. Raz pomógł mi RJ. Drugi raz mój trener z USA i właśnie
Jonathan. Czasem odnosiłam wrażenie, że traktuje mnie jak swoje
dziecko. Pod całym tym swoim wrednym, oschłym stylem bycia, martwił
się o mnie i próbował chronić mój tyłek. Wręcz wzruszające...
Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Obojętne spojrzenie,
wymuszony uśmiech.
-Jesteś
żałosna!- syknęłam cicho. Naprawdę taka byłam. Bezuczuciowa
suka. W dodatku niezdecydowana. Sama nie wiem, czy chcę coś czuć,
czy nie. Po chuj ja się urodziłam. Wszystkim byłoby lepiej beze
mnie. Nawet zabić się nie mogę, bo zawiodłabym Mateusza. Ale czy
trupa można zawieźć? Bez sensu...
Wyszłam
z łazienki, wpadając na Ashley'a.
-No
nareszcie. Już myślałem, że nigdy nie wyjdziesz. Chodź.-
pociągnął mnie lekko za łokieć. Założyłam buty i zeszliśmy
na dół. Wszyscy zbierali się przy stole. Ja miałam siedzieć
między Ash'em, a Zoe. Akurat naprzeciwko mnie usiadł Chuck.
Rzuciłam mu obojętne spojrzenie. Ja nie dam się sprowokować.
Oczywiście nie obyło się pytań na temat mojej przyszłości.
Rodzina Purdy'ego nie zdziwiła się, gdy napomknęłam coś o swoim
wieku, czyli musieli wiedzieć wcześniej.
-A
macie już jakieś poważniejsze plany, odnośnie waszego związku?-
próbowała delikatnie podpytać Kathryn.
-Nie.
Na razie o tym nie rozmawiamy. Jest za wcześnie.- Ashley lekko się
uśmiechnął.
-Poza
tym, jakoś w kwietniu wracam do Polski. Muszę zdać egzaminy.-
wyjaśniłam.
-Właśnie.
Najpierw Ann musi skończyć szkołę. Jeśli do tego czasu nic się
nie zmieni między nami, zastanowimy się nad przyszłością.-
dokończył Purdy.
-Twoim
rodzicom nie przeszkadza wasza różnica wieku? Jesteś jeszcze
bardzo młoda.- spytał niewinnie Chuck, kładąc nacisk, na słowo
„młoda”. Nie zdążyłam się odezwać, gdy wtrącił się
Jayden.
-Chuuckie,
nie przesadzaj. Ja w jej wieku, to dowiedziałem się, że będę
tatą.- zaśmiał się.
-Ann
jest przecież właściwie dorosła. Nie robią nic złego.- puściła mi oczko
Lisa. Lubię tę kobietę.
-O
co wam chodzi? Przecież tylko spytałem!- bronił się ten ćwok.
-Mogę
cię uspokoić, moi rodzice nie mają nic przeciwko. Ufają mi.-
uśmiechnęłam się wrednie. Poczułam na kolanie rękę Ash'a.
Spojrzałam na niego. Szczerzył się do mnie zadowolony. Pokręciłam
tylko rozbawiona głową.
Rodzina
Ashley'a była sympatyczna. Nawet Chuck, gdy nie mordował nas
wzrokiem, gadał całkiem z sensem. Większość czasu spędziłam na
rozmowie z Zoe. Obok niej siedziała jej siostra, Maggie. Miała 23
lata, ale o dziwo dość szybko się dogadałyśmy. Obie były bardzo
sympatyczne i wesołe. Obserwowałam dyskretnie wszystkich. Było
głośno, często przez ten hałas przebijał śmiech. Szczęśliwa,
kochająca się rodzina. Zerknęłam na Purdy'ego. Jeśli teraz był
sobą, to chciałabym, żeby zawsze taki był. Dużo mówił,
gestykulował. A z jego twarzy nawet na chwilę nie schodził
uśmiech. Podobał mi się taki. Czemu nie mogę znaleźć podobnego
chłopaka i się w nim zakochać? To byłby mój ideał. Jak bardzo
Ash musiał zawieźć się na ludziach, że udaje zupełnie kogoś
innego? Hah, pewnie tak samo jak ja. Przez swoją asertywność i
poglądy nigdy nie byłam specjalnie lubiana. Dobrych kilka lat
zajęło mi zrozumienie, że te wszystkie osoby nienawidzą mnie nie
dlatego, że jestem żałosna, tylko po prostu zazdroszczą. Tego, że
jestem samodzielna i do szczęścia nie potrzebuję hordy przyjaciół.
Dopiero gdy dobiegł mnie głos Ashley'a dotarło do mnie, że od
dłuższej chwili bezczelnie się na niego gapię.
-Coś
nie tak? Czemu mi się tak przyglądasz?- spytał niepewnie.
-Wszystko
okej. Tak po prostu.- oparłam głowę o jego ramię. Wyczułam jego
zaskoczenie, ale po chwili ułożył rękę na mojej nodze, splatając
nasze palce. Dziwnie się czułam. Tak spokojnie. Dobrze. Cholernie
chciałam, żeby tak było zawsze.
-Widzisz?
No widzisz? Mówiłam wam, że razem tak ładnie wyglądają.-
powiedziała pewnie Lisa.
-Masz
rację ciociu. Ashley nie spieprz tego!- pogroził mu żartobliwie
palcem, Bruce.
-Dlaczego
obstawiasz, że to ewentualnie on może coś zepsuć? Ja też
potrafię.- puściłam mu oczko.
-Okeej.
W takim razie pilnuj się, bo jak skrzywdzisz mi mojego małego
braciszka, to cię znajdę.- pokazała mi język Melanie.
-Widzę,
że dobrały się dwa niezłe ziółka.- wtrąciła się babcia.
-Trafił
swój na swego.- zaśmiał się Ash.
-Fakt.-
mruknęłam.
-Dobrze,
późno już. Dzieciaki, czemu jeszcze nie śpicie? Jutro szkoła!-
ocknęła się Mel. Wszyscy zaczęli się zbierać do swoich domów.
Z babcią Purdy'ego mieszkali tylko Chris i Kathryn. Melanie z
rodziną pojawiała się tylko na wspólnych posiłkach. Razem z
Ashley'em pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wróciliśmy na górę.
Byłam padnięta.
-Generalnie
życie tutaj zaczyna się koło 7 rano. Ale my możemy pospać
dłużej. Mam fory u babci.- puścił mi oczko basista.
-Ulubiony
wnuczek?- zaśmiałam się.
-Raczej
pozostałość po jej zmarłej córce.- mruknął.
-Wiesz,
czasem dziwię się, że mimo wszystko wyszedłeś na ludzi.-
bąknęłam.
-Ja
też. Chociaż... Patrząc na moje zamiłowanie do imprez i kobiet,
to nie wiem, czy można tak o mnie powiedzieć.- wyszczerzył się.
-Oj
dobra. Przecież wiem, że udajesz. To znaczy, lubisz imprezy i
kobiety, ale specjalnie z tym przesadzasz.- wzruszyłam ramionami,
szukając piżamy.
-Kiedyś
traktowałem to jako, pewnego rodzaju, wyzwanie.- zastanawiał się.
-To
znajdź sobie inne.- powiedziałam pod nosem.
-Już
znalazłem.- powiedział powoli.
-Tak?
Jakie?- odwróciłam się zaciekawiona. Ash podszedł do mnie.
-Hmm,
stoi przede mną.- złapał za pasemko moich włosów.
-Ja?
Niby dlaczego jestem dla ciebie wyzwaniem?- uniosłam brew.
-Bo
jesteś jedyną młodą, wolną dziewczyną, która mi się oparła.-
uśmiechnął się seksownie.
-Po
prostu nie jestem uczuciowa.- stwierdziłam.
-To
nie ma nic do rzeczy. Popędu nie oszukasz.- rozłożył bezradnie
ręce.
-Aha.
Czyli jestem oziębła. Albo lepiej. Nie podobasz mi się.-
wyszczerzyłam się.
-To
niemożliwe. Prędzej uwierzę, że jesteś wiedźmą, niż, że ci
się nie podobam.- westchnął.
-Cokolwiek
byś nie zrobił, nie uda ci się to. Mówiłam ci, że nie jestem
jak każda.- dźgnęłam go lekko w klatkę piersiową, kierując się
do łazienki. Gdy zamykałam drzwi, dobiegł mnie jego głos:
-Na
szczęście.- uśmiechnęłam się do siebie. Naprawdę jestem
jedyną, która mu się oparła? Szczerze wątpię. Najlepsze jednak
jest to, że ja nie robię nic takiego. Owszem, czasem jego dotyk
jest nawet przyjemny, ale bez przesady. Jak kiedyś Jinxx miział
mnie po plecach, to też było mi fajnie. Dopiero teraz rozejrzałam
się po łazience. Zamiast prysznica, była wanna. Super. Ale
poświęcę jej więcej czasu dopiero jutro. Dziś jestem już
zmęczona. Szybko się umyłam i przebrałam. Przejrzałam się w
lustrze, podciągając do góry koszulkę. Rany jeszcze się nie zagoiły. Ślady mogą pozostać mi jeszcze długo. Dobrze, że
nie na zawsze. Na ręce miałam podłużną kreskę. Gorzej wyglądała
rana pod biustem. Była głębsza, a co za tym idzie, dłużej się
goiła. Wypuściłam koszulkę z rąk i wróciłam do pokoju. Purdy
jak zwykle robił coś na telefonie. Jak skrzywdzić Black Veil
Brides? Zabrać im internet. Jezu, ale byłby wrzask. Zapłakaliby
się na śmierć. Chłopak poszedł do łazienki, a ja rzuciłam się
na łóżko.
Już
przysypiałam, gdy poczułam, jak przesuwa mnie bliżej ściany, by
po chwili wtulić się w moje plecy. Byłam tak padnięta, że nie
zaprotestowałam. Ułożyłam się wygodniej i minutę później
spałam, jak zabita.
Następny
dzień
Obudziłam
się... Właściwie nie wiem, czemu. Gdy próbowałam się przekręcić
na bok, coś mi to uniemożliwiało. Uniosłam się na łokciu.
Ashley spał w najlepsze, rozwalając się prawie na całym łóżku.
Aż cud, że nie zwaliłam go przez sen. Serio. Coś jest nie halo.
Każdą inną osobę tłukłabym i nie dała się dotknąć, a na
tego idiotę kompletnie nie reaguję. Powiedziałabym, że się
starzeję, ale to nie to. Nie wiem, o co chodzi... Usiadłam na
łóżku, kombinując jak zejść, żeby go nie budzić. Jeszcze
wjebałby mi się pierwszy do łazienki. Jakimś cudem udało mi się
go nawet nie dotknąć, przenosząc się na podłogę. Spojrzałam na
zegarek, była 6.30. Jezu! Cud! Ja nigdy w życiu nie wstaję sama o
tak nieprzyzwoitej godzinie! Przecież to środek nocy jest! Ale w
sumie to dobrze. Mogę w spokoju powylegiwać się w wannie. Z
szatańskim uśmieszkiem odkręciłam kurki. Po chwili moczyłam się
już w gorącej wodzie. Nic tak na mnie nie działało, jak kąpiel.
Noo i jedzenie. Ale to szczegół. Przymknęłam oczy. Tego mi było
trzeba. Nie wiem, ile tak leżałam, gdy dobiegło mnie pukanie do
drzwi.
-Mała,
utopiłaś się?- odezwał się zaspany Ash.
-Jeszcze
nie.- odpowiedziałam.
-To
wyłaź.- burknął.
-Nie.
Byłam pierwsza.- zaśmiałam się.
-No
ej! Muszę się ogolić.- zaprotestował.
-I
co z tego?- uniosłam brew.
-Sama
tego chciałaś.- wszedł do łazienki. Kurwa! Drzwi nie miały
zamka.
-Wypieprzaj
mi stąd!- oburzyłam się, chowając się bardziej pod wodę. Na
szczęście wanna była pełna piany.
-Nie.
Trzeba było spełnić moją prośbę.- wzruszył ramionami, myjąc
zęby. Po chwili, jak gdyby nigdy nic, zaczął się golić.
Patrzyłam na niego, starając się ukryć zdziwienie. Anka, przecież
po nich można się spodziewać wszystkiego najgorszego... Udawałam,
że kompletnie mnie to nie rusza i zaczęłam się myć, zaczynając
od nóg. Ashley zezował wzrokiem, gapiąc się na moją wyciągniętą
nogę, która odbijała mu się w lustrze.
-Zatniesz
się misiaczku.- uśmiechnęłam się promiennie. Purdy rzucił mi
wściekłe spojrzenie, nic nie mówiąc. Hahah 1:0 dla mnie,
frajerze! Myłam się w żółwim tempie, ale niestety nadszedł
moment, kiedy skończyłam. Purdy udawał, że nie wie, o co chodzi.
-Chciałabym wyjść z wanny.
-A
czy ja ci przeszkadzam? Nie krępuj się.- rzucił od niechcenia,
nawet na mnie nie patrząc. Debil.
-To
nie jest zabawne. Jak chcesz, to możesz paradować przede mną goły,
ale ja nie zamierzam.- warknęłam.
-Nie
mogę, bo wtedy jeszcze się na mnie rzucisz.- odparł cwaniacko,
wycierając twarz ręcznikiem.
-Przecież
ostatnio narzekałeś, że tego nie robię.- zaśmiałam się,
zakładając ręce na piersi.
-W
sumie. To nie jest głupi pomysł.- zamyślił się.
-Cokolwiek
nie zrobisz i tak ci się nie uda.- mruknęłam pod nosem. Spojrzałam
beznamiętnie na basistę, który zaczął się zbliżać w moją
stronę. Już zaczynałam się bać, co znowu wymyślił, gdy
pochylił się nade mną.
-Omówimy
to wieczorem.- dał mi pstryczka w nos, po czym wyszedł z łazienki.
Szybko wstałam, owijając się ręcznikiem. Oczywiście, jak zwykle,
zapomniałam ciuchów. Westchnęłam, poprawiając ręcznik i
wróciłam do pokoju.
-Nic
nie mów.- syknęłam, napotykając jego zboczony wzrok.
-Czy
ty robisz to specjalnie? Nie masz serca.- jęknął, przecierając
dłonią twarz.
-Jestem
wredna, ale jakoś nie mam ochoty prowokować facetów. Chyba robię
coś źle, skoro każdy chce mnie przelecieć. Nawet wbrew mojej
woli.- burknęłam, przekopując walizkę.
-Po
prostu masz w sobie to coś. Okej. Ja idę do łazienki, zanim
całkiem przestanę się kontrolować. Brak seksu mnie zabije.-
westchnął, zamykając drzwi. Szybko się ubrałam. Rozczesywałam
włosy, gdy wyszedł z ręcznikiem na biodrach. Uniosłam brew.
-Bierzesz
ze mnie przykład?- spytałam, mierząc go z góry na dół. Poczułam
się... dziwnie. Cholera. Powinnam być obojętna.
-Jakbym
miał brać z ciebie przykład, to musiałbym... Chwila! Pamiętasz,
jak upadł ci niechcący ręcznik? Możemy zamienić się rolami,
kociaku. Z tym wyjątkiem, że ja pozwolę ci go ze mnie zerwać.-
wyszczerzył się, przyciągając mnie do siebie. Zadarłam głowę,
żeby spojrzeć mu w oczy.
-Jesteś
tak walnięty, czy tak zdesperowany?- żeby go wkurzyć, przygryzłam
lekko wargę.
-Ugh.
Proponuję ci niezłą zabawę. Nawet mogłabyś dominować. Żadnej
tego nie zaproponowałem. A ty nic sobie z tego nie robisz. I jeszcze
drażnisz się ze mną!- warknął, przyciskając mnie mocniej do
swojego ciała. Zaśmiałam się cicho.
-Dominować?
Muszę się zastanowić...- wymruczałam, robiąc razem z nim krok do
tyłu. -Zależy, na czym miałaby polegać ta zabawa.
-A
na co masz ochotę? Jestem otwarty na propozycje.- powiedział
poważnie. Prawie zrobiło mi się go żal. Biedactwo. Chce seksu, a
nie może.
-No
wiesz... Jakoś nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy się pieprzyć.
Co musiałabym zrobić, żeby trochę ci... ulżyć?- spytałam
niewinnie. Zboczenie całego zespołu zaczęło mi się udzielać. Po
powrocie idę do psychiatry. Popchnęłam
go na łóżko, siadając mu okrakiem na kolanach.
-Nie
wiem. Możemy poeksperymentować.- uśmiechnął się. Widziałam, że
udawał pewnego siebie, bo tak naprawdę to nie wiedział, czy
żartuję, czy cackam się z nim na serio.
-To
zastanów się dobrze, a ja to przemyślę. Jak będziesz grzeczny,
to może dojdziemy do jakiegoś kompromisu. A teraz idę na
śniadanie.- cmoknęłam go leciutko w usta, stając na podłodze.
Ashley zmrużył oczy, przyglądając mi się w skupieniu.
-Naprawdę
w ogóle na ciebie nie działam?- spytał od niechcenia.
-No
na to wychodzi. Przykro mi.- założyłam buty.
-Tak.
Jasne.- prychnął. Rzuciłam mu powłóczyste spojrzenie, po czym
wyszłam na korytarz. Zeszłam do kuchni, gdzie panował już niezły
harmider. Przy stole siedzieli chłopcy i ich ojciec, Bruce. Mel i
babcia krzątały się wokół nich.
-O
dzień dobry kochanie. I jak ci się spało?- uśmiechnęła się do
mnie babcia Ashley'a.
-Dobrze.-
odwzajemniłam uśmiech. -Mogę w czymś pomóc?
-Nie!
Siadaj. Jesteś gościem przecież!- pociągnęła mnie za łokieć
do stołu.
-Ale
ja nie jestem przyzwyczajona, że koło mnie się skacze.-
wyjaśniłam.
-Jakoś
przeżyjesz. A czemu tak wcześnie wstałaś?- zaciekawiła się
Melanie.
-Po
prostu się obudziłam. Zresztą Ash też już nie śpi. Niedługo
powinien zejść.- wzruszyłam ramionami.
-I
jak wam się układa?- spytały się obie.
-Dobrze.
Nie nastawiamy się nie wiadomo na co. Na razie po prostu dobrze się
razem bawimy.- opadłam na krzesło, obok Ethan'a.
-Wujek
mówił, że boksowałaś. Jak to było?- spytał mnie najmłodszy,
Joshua. Miał 8 lat. Chwilę trwało, zanim zatrybiłam o co mu
chodzi.
-Jak
byłam mała, to ciągle biłam się z wujkiem i bratem. Stwierdzili,
że jak na swój wiek jestem silna. Więc pewnego dnia mama zapisała
mnie na boks. Byłam parę razy na zawodach i takie tam.- wyjaśniłam
pobieżnie.
-A
masz koleżanki, które też boksują?- tym razem dopytywał
najstarszy, Noah.
-Niee. W takich dyscyplinach raczej nie da się nawiązywać przyjaźni.
Mogłoby przecież dojść do takiej sytuacji, że musiałabym
walczyć z przyjaciółką. A nie umiem uderzyć nikogo, na kim mi
zależy.- powiedziałam.
-A
wujka nie bijesz?- spytał Ethan. Boże.
-Nie.
Nikogo nie biję.- ugryzłam swoją kanapkę.
-To
dobrze, bo wujek jest fajny i nie chcemy, żeby coś mu się stało.-
stwierdził poważnie Joshua.
-Obiecuję
wam, że go nie skrzywdzę. Też uważam, że jest fajny.- uspokoiłam
go.
-Chcę
to dostać na piśmie.- usłyszałam głos basisty przy uchu.
-Zamęczyliście już ją pytaniami, czy jeszcze nie?
-Jeszcze
trochę.- machnął ręką. Ethan. Ashley usiadł koło mnie,
zabierając mi jedną kanapkę. Przewróciłam oczami i zrobiłam nam
po jeszcze jednej. Ułożyłam mu ją na talerzu. Purdy tylko uniósł
brew w zdziwieniu.
-Maaamo,
naprawdę musimy iść dziś do szkoły?- wyjęczał Noah.
-A
co chcecie robić?- zaciekawił się Bruce, uśmiechając się do
Mel.
-Bawić
się z wujkiem!- powiedzieli chórem. Zaśmiałam się pod nosem.
-Pobawimy
się, jak wrócicie ze szkoły. Poza tym, mam coś dla was...- Ash
zawiesił głos.
-Prezenty?!-
ryknęli chórem.
-Najpierw
szkoła, potem przyjemności.- puścił im oczko. W odpowiedzi
usłyszeliśmy głębokie chóralne westchnięcie.
-Dobra.
Jazda do samochodu. Zawiozę was.- pospieszył ich Bruce. Chłopcy
pożegnali się z nami.
-A
co wy będziecie robić?- zaciekawiła się Melanie.
-Też
się pobawimy.- Purdy wyszczerzył się szatańsko w moją stronę.
Powinnam się bać? Kurwa mać!
P.S. Ja geniusz, zjebałam sobie czcionkę. Idę się zabić.
P.S. 2 MIW już wprowadzony, who's next?
*****************
Zdjęć nie ma, bo nie umiałam niczego dopasować. Trudno. Święta się skończyły, więc teraz nie macie kolejnego wytłumaczenia, czemu nie komentujecie. Szczerze, bawią mnie takie teksty, że niby ktoś nie umie pisać komentarzy. Równie dobrze, ja mogę powiedzieć, że nie umiem pisać rozdziałów. Bo tak jest. A to, że dostajecie wersję poprawianą 30 razy to już inna sprawa. CZAS ANKIETY SIĘ KOŃCZY!!!!! A ja WIEM, że jeszcze dużo osób nie zagłosowało. Teraz czas na życzenia urodzinowe. Więc wczoraj swoje święto mieli Andy i Jared. Ja tam nic im życzyć szczególnego nie będę, bo urodziny to kijowe święto. I już wyprzedzając trochę czas, chciałabym życzyć wszystkiego najlepszego Aiko Shinozaki i DominiceHeartOfFire. W sumie, sobie też życzę, CIERPLIWOŚCI. Soo, nie wiem, czy dam radę dodać jeszcze w tym roku, bo macie bardzo zabójcze tempo komentowania. Chyba wezmę przykład z tych osób, które nie komentują w ogóle. Czyli dodam, jak będę miała kaprys. Na przykład za miesiąc. Szczerze, pisać tego bloga też już mi się nie chce. Skutecznie mnie demotywujecie. Poza tym, teraz zamierzam popaść w doła. Tzn. dół już przygotowany, czeka tam na mnie. Będę sobie chlipać w samotności, albo w towarzystwie jakiegoś dobrego alkoholu, nad marnością życia. Nie, wcale Was nie jestem pesymistką. Po prostu nienawidzę świata.I ludzi też. Nara xxx.P.S. Ja geniusz, zjebałam sobie czcionkę. Idę się zabić.
P.S. 2 MIW już wprowadzony, who's next?
!!! 26 komentarzy=nowy !!!
Jestem ciekawa o co chodzi Ash'owi :3 a tak poza tym to rozdział supper i czekam na nexta>>>Noele
OdpowiedzUsuńHejka <3
OdpowiedzUsuńJaka sielanka kolacja, śniadanko.
Ashley taki miły. Tak jak mówiłaś obrzydł mi już.
Co mam jeszcze napisać.
Zawsze chciałam mieć takie gwiazdki na suficie, no ale moja mama się nie zgodziła.
Przesłuchanie dzieci takie w ich stylu. Takie smarkacze chcą zawsze wszystko wiedzieć.
Ciekawa jestem jaką zabawę wymyśli pan Purdy?
Pozdrawiam i weny życzę <3
Kobieto!
OdpowiedzUsuńTy zua dziewojo!
Takie sceny, a erotyka brak...XD
Zawiodlam sie XD
Ashley wujkiem...CHCE TAKIEGO WUJKA! XD
Bedziesz smutac, a alkohol ci towarzyszyc? Wiesz co...Nie zamieniaj sie w Asha...
XD
Dobra, zycze weny i czekam na nastepny <3
Taak, na moje nieszczęście jesteśmy z Ash'em do siebie podobni...
UsuńZajebisty!! :D czy mi się wydaję że zaczyna się coś dziać pomiędzy Ashem i Ann, bo Ash taki nie lpodobny do siebie :) w końcu wytrzymał cały rozdział bez kutni z Ann.Choć muszę przyznać że brakuje mi tych ich kutni.
OdpowiedzUsuńDo następnego :D :D
uwielbiam takiego prawdziwego Asha
OdpowiedzUsuńnajbardziej mi się podobało przesłuchanie u dzieci to było świetne xDD
jestem bardzo ciekawa, co on wymyślił *.* chociaż znając życie to pewnie nie będzie nic specjalnego xd
aaaa i co to za przemyślenia Anki? czy ona zaczyna go bardziej lubić??? ;o
dużo pomysłów życzę i czasu ;p
i nie przestawaj pisać ;c
Hej :3
OdpowiedzUsuń"Udawałam, że kompletnie mnie to nie rusza i zaczęłam się myć, zaczynając od nóg. Ashley zezował wzrokiem, gapiąc się na moją wyciągniętą nogę, która odbijała mu się w lustrze.
-Zatniesz się misiaczku.- uśmiechnęłam się promiennie." - haha :D uwielbiam Ann za to :3
"-No wiesz... Jakoś nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy się pieprzyć. Co musiałabym zrobić, żeby trochę ci... ulżyć?- spytałam niewinnie. (...) Popchnęłam go na łóżko, siadając mu okrakiem na kolanach.
-Nie wiem. Możemy poeksperymentować.- uśmiechnął się. (...)
-To zastanów się dobrze, a ja to przemyślę. Jak będziesz grzeczny, to może dojdziemy do jakiegoś kompromisu. A teraz idę na śniadanie.- cmoknęłam go leciutko w usta, stając na podłodze." Uwielbiam sceny jak ona podnieca go a później sobie idzie xD nie wiem czemu, ale to mnie rozwala :D
"-Też się pobawimy.- Purdy wyszczerzył się szatańsko w moją stronę." W co się pobawią? Ciekawość mnie zeżre... Ale wątpię, żeby to było coś zboczonego... Niezbyt mi tu taka zabawa pasuje. Pewnie będzie chciał ją trochę postraszyć, np. zaprowadzi ją do pokoju, położy na łóżku, będzie mówił jakieś zboczone teksty i wyciągnie np. warcaby :D albo zawiezie ją gdzieś, pokaże miejsca gdzie spędzał dzieciństwo i w międzyczasie będą w coś grali ;)
Ale to tylko moja wizja :)
Życzę zdrowia i weny autorce, bo bez tego ani rusz. I oczywiście cierpliwości dla tych co nie komentują.
Bardzo proszę autorkę o nie branie przykładu z osób które nie komentują, ponieważ w ten sposób ucierpią osoby, które regularnie piszą komentarze :c A poza tym szkoda tak dobrego bloga...
~Nothing
Ashley jako miły zaczyna mi się już nudzić, a jeszcze niedawno tak go lubiłam T^T... Wolę jak się czasem kłócą. Bo te ich kłótnie są po prostu epickie :D.
OdpowiedzUsuń" Jak skrzywdzić Black Veil Brides? Zabrać im internet. Jezu, ale byłby wrzask. Zapłakaliby się na śmierć." - też bym tak zrobiła T^T. Tzn...Robię co jakiś czas jak mój kochany dostawca internetu stwierdzi, że "po co jej interet? A se kliknę wyłącz, co mi tam!"... Chodzę i wręcz ryczę nad swym losem ;-;...
No i ten, no, to oby komentarzy było dużo i chęć pisania wróciła ^^...
"-Bierzesz ze mnie przykład?- spytałam, mierząc go z góry na dół. Poczułam się... dziwnie. Cholera. Powinnam być obojętna.
OdpowiedzUsuń-Jakbym miał brać z ciebie przykład, to musiałbym... Chwila! Pamiętasz, jak upadł ci niechcący ręcznik? Możemy zamienić się rolami, kociaku. Z tym wyjątkiem, że ja pozwolę ci go ze mnie zerwać.- wyszczerzył się, przyciągając mnie do siebie. Zadarłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy." -leże ,płaczę i nie wstaję XD
:-A co wy będziecie robić?- zaciekawiła się Melanie.
-Też się pobawimy.- Purdy wyszczerzył się szatańsko w moją stronę. Powinnam się bać? Kurwa mać!" -o ludu to też mnie rozwaliło XD
Ogólnie też płakałam przy tej dyskusji kiedy to Ann ma okres. Ostatnio przyznam że nie komentowałam. To się zmieni! Mam nadzieję ,że komentarze szybko przybędą i chęć do pisania wróci!!! Przyznam że często się śmiałam czytając ten rozdział. Dobra czekam na następny, życzę weny,pomysłów i czego jeszcze chcesz a przeważnie komentarzy!
sorry ,że kom krótki i do dupy ale ja nie umiem pisać długich i ciekawych komentarzy :'(
Hej, to chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów. Naprawdę. Jest w pierwszej dziesiątce. Nawet przed PTV. Ash tutaj nie jest aż tak bardzo słodki, więc go trawię. Poza tym perspektywa Ann coraz bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że rodzina Purdy'ego będzie taka. W sumie... to czy ja się w ogóle nad tym zastanawiałam? XD Tak czy inaczej bardzo mi się podoba. Ładnie ich przedstawiłaś.
Tak sobie ostatnio myślałam i wymyśliłam, że możesz dodać Mayday Parade. Są serio bardzo fajni. Ostatnio jakoś mam na nich fazę. https://www.youtube.com/watch?v=WRVlBa3Sy7M&list=RDOEw3aw5huc0&index=16
Ja też kocham internet XD
Dołączam się do życzeń, szczególnie tych dla ciebie D:
Mam nadzieję, że ci którzy nie komentuję w końcu ruszą te swoje tyłki i zasiądą do klawiatur, bo nie chcę żebyś rzuciła to opowiadanie. Przywiązałam się do niego. Zawsze tak mam, że gdy na blogu dzieje się coś niedobrego albo jakieś zawieszenie lub po prostu porzucenie, to zaczynam płakać. Srsly. Czytam fanfiction już długo i niemalże żyję tym.
Życzę ci jeszcze wytrwałości i błagam, nie poddawaj się. /OpenWound
Hah.. Pytania młodych.. -Umiesz robić warkocze? - Znasz jakieś księżniczki? - Wujku, nadaje się.. xD Haha.. Urocze.. Ciekawe co kombinuje Ash ^^ Dobra.. Nie wiem co mam dalej pisać bo rozdział jak zawsze cudny i zabawny. Więc życzę weny i osobiście powybijam osóbki które nie komentują lub nie udzielają się na grupie.. Po co w ogóle tu jesteście jak tak? Denerwujecie tylko Anię.. ;// Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńJak zawsze, interesujący i zawsze mi mało ;c
OdpowiedzUsuńRozdział suuuuuuuuper *-* usmiech mi z twarzy nie zchodził odkąd zobaczyłam napis 'rozdział 58 '
OdpowiedzUsuńHaha genialne pytania od dzieci 'znasz jakieś księżniczki?" :)
"-A co wy będziecie robić?- zaciekawiła się Melanie.
-Też się pobawimy.- Purdy wyszczerzył się szatańsko w moją stronę. Powinnam się bać? Kurwa mać!"--- hahah rozwaliło mnie to xDD
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
Ciekawe w co będą się bawić... No to ja życzę weny i czekam na nexta >>> KAM
Po 1 : Ty nie umiesz pisać ? TY ?! Serio chyba ci się cuś pomyliło.
OdpowiedzUsuńPo 2 : Nie możesz przestać prowadzić tego bloga bo ja się załamię,gdybyś widziała mnie gdy zobaczyłam,że dodałaś nowy rozdział darłam się na cały dom huh
Po 3 : Po 3 gdzie jest MIW bo moją ślepote trzeba chyba już leczy ehh
Po 4 : Jak mogłaś skończyć w tym miejscu no jak ? Teraz będę sobie wyobrażać co będzie dalej a znając moją wyobraźnię to się może skończyć tylko w jeden sposób huh
Po 5 : Rozdział jest zajebisty jak każdy,choć nie wiem czemu,ale ten wydaje mi się inny niż reszta.
Ahham i tak na koniec baaaardzo mi zależy żebyś przeczytała to : http://www.wattpad.com/64202254-smutna-historia i powiedziała ( a raczej napisała ) co o tym myślisz :*
Z MIW to chodziło mi o to, ze są wprowadzeni już w przyszłych rozdziałach. Zawsze piszę z zapasem. Będę miała trochę czasu i sił, to obczaję.
UsuńPiosenka <3
OdpowiedzUsuńAsh nie tylko terapeuta, ale i ginekolog :D Minął się z powołaniem. Współczuję jej tak bardzo..wolałabym chyba siedzieć w pracy, niż mieć jakiś zjazd rodzinny.
Chociaż i tak jego rodzinka wydaje się całkiem miła...poza tą jedną czarną owcą.
BVB to my - bez neta ani rusz :D Wow, mam z nimi coś wspólnego, wzruszające.
Pewien fragment czytam już trzeci raz i nadal uśmiecham się jak głupia do ekranu. Działasz cuda.
Takiego rodzinnego Asha może byłabym w stanie polubić..
W każdym razie podziwiam Cię, zazdroszczę i gratuluję, że mimo iż nie wszystko idzie po Twojej myśli i Ash jest irytująco idealny, to wciąż historia jest ciekawa i nieprzewidywalna. Mogłabyś napisać z tego kilkutomową serię i by mi się nie znudziło.
Ok, szansa na to, że ktokolwiek zerknie na mój komentarz jest mała, ale jeśli by zdarzył się cud - KOMENTUJCIE DO CHOLERY JASNEJ!! Wkurwia mnie to już, a co dopiero o autorce mówić. Ok, też jestem leniwa i często nie mam weny na komentarz, ale szanujmy czyjąś pracę. Tym bardziej, że Ania odwala kawał dobrej roboty. Skoro przeczytać rozdział potraficie, zagłosować w ankiecie również, to i napisanie jednego zdania nikogo nie zbawi. Jeśli ktokolwiek chociaż próbował pisać to doskonale wie, że nie jest to takie łatwe, jak się wydaje. Więc te wymówki są żałosne, tym bardziej, że większość z was nie ma ani mega natłoku nauki, ani obowiązków. Ugh.
A co do Twojego pytania.... wspominałam już o ATL, ale na mnie nakrzyczałaś (a to niespodzianka...) Są szanse?
Weny, cierpliwości i kolejnych pomysłów dotyczących naszych 'parek' :D (ej, skoro będzie MIW....ahaha nie żebym to sobie wyobraziła)
Taaak, jak już Ci wspominałam, spróbuję z TAKĄ parką. Co mi tam. :P
Usuń"-Nie przepadają za Kiną.- mruknął cicho w moją stronę. " Też za nią nie przepadam. Piona, wuju Ash'a!!!
OdpowiedzUsuń"-Wuuuujek!!!!- wydarły się te potwory, rzucając się na Ash'a. " Powoli zaczynam wierzyć, że jesteś mną z przyszłości. Też nie przepadam za małymi bachorami! :O
" -Wujku nadaje się.- powiedziały konspiracyjnie. " Jaka selekcja, haha, jezu dość. Mogłabym walić cytatami co chwilę.
" Z szatańskim uśmieszkiem odkręciłam kurki." DOŚĆ! Śmieje się, płacze, wyje, wszystko na raz i przysięgam, że to był ostatni cytat!!! <3 Hahahaha jezu kocham Cie :D
Nienawidźmy świata razem, wykopie dół obok Twojego i będziemy się tam użalać nad naszym losem, okej?
Ashley taki zboczeniec, jeju już się boje co on wymyślił. Ale bądźmy realistami - na pewno nic czego Ann by się nie podjęła.
DOBRA NIE UMIEM PISAĆ KOMENTARZY! za czym stoi to że daje więcej linków niż czegoś od siebie. Więc przepraszam najmocniej ))):
Życzę weny, czasu, słoneczka, herbatek, kocyków, komentarzy, dobrego humoru i czekam na następny! <3 :---(
Tylko te doły muszą być daleko od społeczeństwa. Jeszcze jakiś ludź mi się nawinie pod rękę i go zabiję.
UsuńIdą się pobawić..? Mhmm ^^
OdpowiedzUsuńRozdział meeeega!!!
Mój telefon nie chce ze mną pracować... Złom...;_;
Co do twoich poszczególnych czytelników to masz świętą racje.! Oczekiwania do rozdziału są a komentarzy nie ma.. -,-
Udanego Sylwka życzę :* no i weny:*
O nie.Chce szybko kolejny,bo zaciekawiła mnie bardzo końcówka! Rozdział super,weny i chęci przede wszystkim! ;3
OdpowiedzUsuńPurdy porucha? Proooszę? *.* Dzisiaj ewentualnie jutro do ciebie przyjeżdżam i nie ma żadnego ale! :*
OdpowiedzUsuńChcę widzieć tą zabawę XD Boooże! Ash ma taką dużą rodzinę, że nie ogarniam który to który ;-; Fajne maluchy, nie ma co :D Też chcę takiego wujka Ash'a no, dajcie mi takiego ;(( Jest za dwadzieścia 4, a ja nadal nie śpię, popierdoliło mnie, jak zawsze ;-; Już się nie mogę doczekała, aż mnie wciśniesz do rozdziału razem z Chris'em *__* Boziu, to będzie takie piękne <3
Zasypiam niestry powoli ;(
Mam nadzieję, że ludziom się teraz zachce komentować, bo to serio jest żałosne -.-
Czekam na MIW! ♥ Do następnego :*
Uuuu... ciekawie zakończyła ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńSzczerze to bardzo przypadł mi do gustu był taki inny a le oczywiście w pozytywnym sensie :D
Ash ma wspaniałą rodzinę, taką wesoła i wgl Tez tak chce, to nie fair! :P
Cały czas nie daje mi spokoju to zakończenie noooooo... musiałaś tak to skończyć!?
Weny życzę i do następnego :*
Ja mu zazdroszczę tej rodziny. Następny będzie nudny. To zakończenie, bo za długi rozdział by był.
UsuńFuck fuck fuck
OdpowiedzUsuńMiałam taki zajebscie długi komentarz i sie kur wa usunął.
Cóż w skrocie
1. Wczoraj przeczytalam całe opowiadanie.i jest ZAJEBISTE az chce mi się płakać bo przrczytalam cale i chce nowy rozdział
2. Nie będę komentować sytuacji miedzy naszą PARKĄ bo wyżej wszystko zostało napisane
3. Jednakże mam zastrzeżenia co do andyiego.szkoda mi go bardzo. Ja wiem ze Ann sporo przeżyła i jeszcze ten niedoszły gwalt i ta sytuacja zgaduje ze ma min na celu zbliżenie Asha i Ann ale no prosze... dotyka ją tylko ash to jeszcze rozumiem ale ze kurde pozwoli mu się calowac, kąpie się przy nim i uwodzi go bez większego problemu a Andy nawet nie moze jej przytulic. Wiem ze to ma pokazać ze ash jest wyjątkowy czy cos ale Andy kocha ją jak siostrę i tez troszczy się o nią i ja nie mogę payrzec jak on cierpi. I on tęskni za nią i ja też tesknie za tymi ich braterskimi momentami.
4. I juz ostatnie. Ogólnie w ostatnich rozdziałach brakuje mi chopakow . może mam tylko takie wrażenie nie wiem... Tak. Chcesz pokazać jak Ann bardzo jest skrzywdzona i chce się odseparowac itd ale... Niech to minie szybko bo tesknie za tymi de iłami.
No to chyba tyle . . . aa najważniejsze OD TEJ CHWILI TO MOJ ULUBIONY Z ULUBIONYCH BLOG :-)
Akustyk
Mogę Ci zdradzić, że Andy już niedługo nie będzie cierpiał:P Mnie też wkurwia brak BVB, ale ten wyjazd musiał się odbyć, a że się tak rozpisałam, to inna sprawa.
UsuńŚwietny, świetny, świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńTaa, ciekawe jaką Ashley może wymyślić zabawę...Hmmm ^^
Czekam na następny
////Black Rose
Zajebisty rozdział :))
OdpowiedzUsuń-Star
Hey
OdpowiedzUsuńDlaczego dlaczego zakończyłaś w takim momencie? :( ciekawość mnie zżera
Haha ciekawe jaką zabawe wymyśli Ash ...
Świetny rozdział :D /julia
Trochę spóźniona, ale jestem! Spinam 4 litery i piszę!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze zaisty. Nawet bez drzewka genealogicznego jakoś udało mi się z początku rozkminić w mniejszej części rodzinkę Purdy'ego.
Jestem ciekawa, co będzie dalej :D
Pozdrowionka i już tak na "zapas" wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! :3
Hyhy xd
suuuuuper rozdział jak zawsze! Naprawdę świetnie piszesz! Oby tak dalej, duuuużo weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńCzemu w takim momencie?
Błagam nie kończ pisać.
Chyba zacznę płakać.
Dużo cierpliwości.
Dobrej nocy.
Czemu ja nie śpię?
Czekam niecierpliwie na następny.
Komentuje.
Wow, ciekawe zakończenie
OdpowiedzUsuńNo ciekawe w co chce sie pobawić Prudy, może w chowanego ;;;
Ogólnie atmosfera w rodzinnym domu Asha jest świetna i musiał mieć z nimi dobre życie po śmierci rodziców.
No i rozwala mnie Ann, jej teksty i jej zachowanie wobec Ash'a. Ostanio już wspomiałam, że urocza z nich para c":
No i czekam niecierpliwie na MIW, a skoro padlo pytanie kto następny...hm, chyba każdy zna moją propozycję XD
Dobra, życzę weny, komentarzy i chęci do pisania xx
Ash ma lepszą rodzinę od mojej... Znam, znam. Muszę skompletować zdjęcia. :D
UsuńDzięki za życzenia! I wszystkiego najlepszego :*. Ha ja na FB mam usunięte bodajże powiadomienie o urodzinach, że teraz tylko prawdziwi znajomi o nich pamiętają. I jest git!
OdpowiedzUsuńPodpaski, no tak faceci o tym nie myślą. A tym bardziej wstydzą się je kupować. Why? Moja mama wymusiła na braciszkowi, to z łaską kupił, te najgrubsze bez skrzydełek. Masakra xD
No ale kurde, Ash, osobisty ginekolog hahahha.
„Dużo o tobie słyszałam od Ashley'ka.”Ja prdl xD. Nie lubię jak na mnie mówią Dominisia…wr…
Nienawidzę leżeć w wannie, nudno jest samemu :P
Ann powinna go bardziej dekoncentrować w tej wannie, może by facet poderżną sobie gardło, tak przypadkiem.
I na koniec Ashley musiał cos walnąć purdowego oczywiście. Inaczej nie byłby sobą :P.
Czekam na następny <3
Zapraszam na rozdział 15!
http://heartoffire-bvb.blogspot.com/
Eee to mój brat kupił mi bez mrugnięcia. Kazał je sobie tylko dokładnie opisać, po czym stwierdził, że najwyżej zadzwoni ze sklepu. Jak był mały, to mamie nawet tampony kupował:D Taa, zdrobnienia są durne, choć ja mam kilka, które lubię. Btw. brat i tak mówi mi Anna. Jakby Ash sobie gardło poderżnął, to An poszłaby do więźnia, za nieudzielenie pomocy:D
UsuńCiekawe ciekawe...Co to za zabawe wymyslil Purdy ? Obstawiam ze gokarty !! Napewno jakies wyscigi w kazdym badz razie :P Weny !
OdpowiedzUsuńMy nightmare
wooow Ashley ma naprawde sporą rodziny, dziwię się Ann że ich wszystkich pamięta. Ja bym miała niezły z tym problem.
OdpowiedzUsuńScenka z łazienki najlepsza:
"Purdy udawał, że nie wie, o co chodzi. -Chciałabym wyjść z wanny.
-A czy ja ci przeszkadzam? Nie krępuj się.- rzucił od niechcenia, nawet na mnie nie patrząc. Debil." hahahahha
Czekam z niecierpliwością na nexta ;*
Hejka dawno mnie nie było i miałam do nadrobienia kilka rozdziałów.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jak zwykle zajebiste i na wysokim poziomie dopracowane...
Czytając to ma się wrażenie, że znajdujesz się gdzieś z boku i opserwujesz całą akcję rozgrywającą się w opowiadaniu 😁