Perspektywa Jake'a.
-Ej, chłopaki. Co z tym zrobimy?-
odezwałem się niepewnie, gdy już wszystko przetrawiłem. Odłożyłem
ostrożnie zdjęcie do zeszytu młodej.
-A co mamy zrobić?- spytał CC.
-No nie wiem. Ale ona tak strasznie to
przeżywa. Chociaż tego nie pokazuje.- kontynuowałem.
-Słuchajcie, cokolwiek nie zrobimy,
będzie źle. Powtarzanie, że to nie jej wina i tak się zdarza, nic
nie da.- zauważył Jinxx.
-Ja nie chcę, żeby ona cierpiała.-
powiedział cicho Andy.
-Nikt z nas nie chce.- mruknąłem.
-To jak? Próbujemy ją pocieszać, czy
zostawiamy wszystko tak, jak jest?- uniósł brew Coma.
-Trudna sprawa. Ash, jak myślisz?-
skierował się w jego stronę Biersack.
-Kto? Ja? Nie mam pojęcia.- wzruszył
ramionami, myśląc nad czymś intensywnie.
-No, ale ty masz tak jakby podobną
sytuację. W sensie czy pocieszanie jej ma jakiś sens?- spytałem.
-Nie. Ona nie chce pocieszenia. I tak
nie weźmie sobie naszych słów do serca. Powiedziała nam to tylko
dlatego, żebyśmy nie zadawali zbędnych pytań.- powiedział
beznamiętnie. Co mu jest?
-Okej. Czyli tak: przyjęliśmy do
wiadomości jej wyznanie, ale stwierdzamy, że to nie nasza sprawa.
Jak będzie potrzebować wsparcia, to pewnie sama powie. Nic się nie
zmieniło.- podsumował Jinxx. Próbowałem to ogarnąć. Szkoda mi
małej. Ale jest silna. W końcu sobie z tym poradzi. Poza tym, ma
nas. A ja nie pozwolę jej na zrobienie czegoś głupiego. Za bardzo
się do niej przywiązałem. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że
mogę polubić taką małolatę. Ba, ja ją kocham. To, jak się o
nas troszczy udając, że wcale tego nie robi, jest takie słodkie.
Widziałem, że wciąż nie jest przy nas wyluzowana. Nigdy nie była.
Zawsze powściągliwa i złośliwa. Dopiero potem, gdy nikt nie
zwracał uwagi, zrzucała tą swoją maskę. Bała się ufać
ludziom. Pod pewnym względem nie dziwiłem jej się. Ludzie naprawdę
potrafią ranić.
-Skoro wszystko ustaliliśmy, to ja idę
do siebie.- przeciągnął się CC.
-No ja też. Zadzwonię do JuJu.- Andy
podniósł swój kościsty tyłek z kanapy.
-Ty nic innego nie robisz, tylko z nią
gadasz.- prychnął Ashley.
-A co? Zazdrościsz? Jak się kogoś
kocha, to chce się go mieć przy sobie cały czas. A my musimy
tworzyć związek na odległość. To nie fair. Ty masz swoją
dziewczynę obok, a nic do niej nie czujesz. Ja jestem zakochany, a
tak nie mam. No weź. Do dupy takie życie.- posmutniał Andy.
-Młody, ja na to nic nie poradzę. Nie
wiem, czy chciałbyś udawać miłość do kogoś.- Ashley objął go
ramieniem.
-Ale serio, ty nic nie czujesz do An?-
uniosłem brwi.
-Zależy o jakim uczuciu mówimy.-
basista przewrócił oczami.
-Na przykład o przyjaźni.- koło mnie
stanął Jinxx.
-Hmm. No trochę nawet ją lubię. Jak
nie próbuje być dla mnie wredna, jest spoko. No i jest elastyczna,
jeśli chodzi o jej podejście do pracy, jako manager, a to dla mnie
ważne.
-Fakt. Przynajmniej chce poznać nasz
punkt widzenia.- mruknąłem pod nosem.
-No sami widzicie. Między nami nie ma
wojny. I ja jeszcze żyję, więc powinniście się cieszyć.-
uśmiechnął się Purdy. Pokręciłem tylko głową, kierując się
do swojego pokoju.
Perspektywa Ann.
Leżałam na łóżku, wgapiając się
w sufit, gdy do pokoju wszedł Ash. Odłożył mój zeszyt na stolik
nocny, siadając na materacu. Po chwili leżał koło mnie w
odpowiedniej odległości.
-Gdybyś jeszcze miała coś
przyklejone na tym suficie.- mruknął.
-To byłoby za pięknie.- powiedziałam
cicho. Purdy przekręcił się na bok, twarzą do mnie.
-Czemu unikasz mojego wzroku?- spytał.
-Bo mnie peszy. Nie umiem niczego
wyczytać z twoich oczu.- odpowiedziałam powoli.
-Ale wiesz, że nic ci nie zrobię,
prawda?- usłyszałam niepokój w jego głosie.
-Wiem. To znaczy... Jestem w stanie w
to uwierzyć. Miałeś na to wiele okazji.- zauważyłam.
-To dobrze. Nie chcę cię peszyć.
Chciałbym, żebyś nie musiała się przy mnie kontrolować.
-Ale ja chyba nie umiem. Wiesz, jak to
jest. Robisz tak samo.
-Postaram się to zmienić. Możemy
spróbować się zaprzyjaźnić?- uniósł na mnie wzrok.
-Myślisz, że w końcu do tego
dorośliśmy?- uniosłam brew.
-Nie mam pojęcia. Ale sporo razem
przeszliśmy. Mamy kilka wspólnych spraw. To zbliża.
-No tak. Okej. Ale ja chcę się
kłócić.- powiedziałam stanowczo.
-A ja przytulać. To co? Może być
taki układ?- uśmiechnął się lekko.
-Noo ostatecznie. Ale Andy lubi się
tulić. Czemu nie pójdziesz do niego?- zaciekawiłam się.
-Bo on ciągle przychodzi do mnie. Też
lubię przytulać tego dzieciaka. Tylko czasem chciałbym się
przytulić do kobiety. Wiesz, mam w zespole samych facetów. Jesteś
jedyną laską w naszej ekipie.
-Dobra.- westchnęłam ciężko. Serio,
czasem mam wrażenie, że oni wszyscy traktują mnie, jak swoją
maskotkę. Ash chciał coś powiedzieć, ale zadzwonił jego telefon.
Przeprosił, uśmiechając się do wyświetlacza i odebrał. Mało
mnie obchodziło z kim gadał. Obserwowałam go, jak wciskał telefon
między poduszkę, a ucho. Myślałam o chłopakach i dotarła do
mnie jedna, smutna rzecz. Ja się wciąż ich boję. Ash'a mniej,
aczkolwiek nie przepadam za jego dotykiem. W sumie, muszę to jakoś
pokonać. I nawet mam pewien pomysł. Podciągnęłam sobie trochę
koszulkę, odsłaniając brzuch. Złapałam wolną rękę basisty i
ułożyłam ją sobie na odkrytym fragmencie ciała. Od razu się
spięłam. Ashley patrzył na mnie zdziwiony, ale nie przerywał
rozmowy. Ja tymczasem oddychałam spokojnie, próbując zapanować
nad reakcjami mojego ciała. Gdzieś głęboko w środku, czułam
lęk. Za wszelką cenę muszę się go pozbyć, jeśli chcę wrócić
do normalności. A przecież chcę. Stopniowo przyzwyczajałam się
do jego dotyku. Nie każdy facet jest jak Tony. Poza tym, samym
dotykiem nikt mnie nie skrzywdzi. Fakt, facet nie był głupi. Albo
był tak zdesperowany. Koniec końców wiedział, że dobrowolnie mu
się nie oddam i będę się bronić za wszelką cenę. Bez tej
pigułki nie miałby szans. Przyjebałabym mu, zanim zdążyłby się
posunąć dalej. Ba, nawet nie zaciągnąłby mnie w jakiś zaułek.
Tak bardzo zamyśliłam się nad tym
wszystkim, że nie zauważyłam, że przestałam być spięta. Nagle
poczułam, jak Purdy poruszył delikatnie palcem. Spojrzałam na
niego.
-Ej! Kiedy skończyłeś rozmawiać?-
zdziwiłam się.
-Chwilę temu. Nieźle się
wyłączyłaś.- zaśmiał się. -Tak właściwie, to co robisz?
-Oswajam się. Z męskim dotykiem. Nie
chcę się was bać.- wyjaśniłam.
-Aha. I jak ci idzie?
-Średnio.- westchnęłam. -Musiałabym
wyłączyć myślenie. A tego nie umiem.
-A jakby je przekierować na coś
innego?- uniósł brew.
-To znaczy?
-Zaraz. W ogóle sorry, ale musiałem
odebrać ten telefon. Ciotka dzwoniła.- rzucił mi przepraszające
spojrzenie, lekko się przysuwając.
-Lisa? Stęskniła się pewnie za
tobą.- przypomniałam sobie tę kobietę.
-No. Cztery razy się mnie pytała,
kiedy w końcu ich odwiedzę. Wykończy mnie.- przewrócił oczami.
-Ej! Dziwisz się jej? Przecież cię
kocha. To wiadome, że tęskni. W ogóle, jak tam jest?-
zainteresowałam się.
-W Missouri? To dziura. Nie ma tam nic
ciekawego. Teraz zrobiło się tam trochę nowocześniej, ale jednak
dalej jest to małe miasteczko. Niby powierzchnia jest spora, ale tam
każda rodzina ma dość duży kawałek ziemi. Od domu mojej babci,
gdzie mieszkałem, do domu ciotki jest kilkanaście minut autem, a to
raptem kilka domów dalej.
-A ile lat ma twoja babcia?
-73. Ale dałabyś jej dychę mniej.-
uśmiechnął się.
-Musisz mieć fajną rodzinkę.-
zauważyłam.
-Owszem. Nie licząc Chuck'a, to jest
fajna. Chociaż, on sam w sobie nie jest taki zły. Gdyby mnie ciągle
nie wkurwiał i nie prowokował, to mógłbym go tolerować.
-Nie przejmuj się nim. Widać, że
jest zazdrosny i tyle.- pocieszyłam go.
-Też ma o co.- prychnął Ashley.
-No widocznie ma. Może ty też się
nie doceniasz? Jesteś dobrym człowiekiem, a to najważniejsze.
-Uważasz, że jestem dobrym
człowiekiem?- zdziwił się.
-Owszem. Wiele razy już to pokazałeś.
Choćby teraz. Cały czas się mną opiekujesz, a przecież nie
musisz tego robić.- zauważyłam.
-Okej. Nie gadajmy o tym. Wiesz, że od kilku chwil głaszczę cię po brzuchu?- rzucił mi rozbawione spojrzenie.
Zerknęłam w dół. Faktycznie. Kompletnie nic nie poczułam. -I jak
się teraz czujesz?
-Eee, no tak... Normalnie.- zdziwiłam
się. -Czekaj! To o to ci chodziło z przekierowywaniem myśli!
Zagadałeś mnie!
-Owszem. Ale pomogło.- dźgnął mnie
lekko w brzuch.
-Noo tak. Masz rację. Dziękuję.-
próbowałam się uśmiechnąć.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
W końcu, skoro chcę się przytulać, to muszę najpierw mieć do
kogo. A ty niespecjalnie jeszcze to lubisz.- puścił mi oczko.
-Postaram się. Naprawdę mi na tym
zależy.- powiedziałam poważnie.
-Wiem. A teraz idę do siebie, bo jutro
czeka nas masa roboty. Dobranoc kociaku.
-Dobranoc Ashley.- patrzyłam, jak
zbiera swoje zwłoki z łóżka i podchodzi do drzwi. Przekręciłam
się na brzuch, układając w myślach plany na jutrzejszy dzień. Ja
miałam zająć się filmem, a chłopaki nagrywaniem. To będą
ciężkie tygodnie.
Następny dzień, poniedziałek.
Obudziłam się wcześnie. Nie mam
pojęcia, czemu. Ubrałam się i zbiegłam na dół, coś zjeść. W
kuchni siedział już Andy.
Ten człowiek z rana wygląda jak jakieś
zombie. W sensie blada cera, rozczochrane, czarne włosy. No i te
jego kości. Wpierdala za trzech, a wygląda jak anorektyk. Usiadłam
naprzeciwko niego, zabierając mu kanapkę.
-Eee, to moje.- popatrzył na mnie z
wyrzutem.
-Nie chce mi się robić.- westchnęłam.
-No dobra. Dam ci jeszcze jedną.-
przewrócił oczami, sięgając po chleb. Zrobiłam zadowoloną minę.
-Czy ty w końcu kiedyś przytyjesz?-
spytałam. -Wpędzasz innych w kompleksy.
-Kiedyś miałem nadwagę. W sumie,
przydałoby mi się trochę więcej ciała, ale chyba się nie da.-
wzruszył ramionami.
-Eej, ja na miejscu JuJu bałabym się,
że zrobię ci krzywdę.- stwierdziłam, dokańczając jedną
kanapkę.
-Hahah śmieszne. To raczej ja muszę
uważać, żeby nie przyciskać jej do moich kości.- zaśmiał się.
-To jest straszne.
-O co ci chodzi? Ty masz swojego
Ashley'ka. On ma trochę mięśni.- puścił mi oczko.
-To nie jest „mój” Ashley.-
mruknęłam.
-Ale spędzacie ze sobą więcej czasu.
No i jego się nie boisz.- mruknął, wgapiając się w swój talerz.
-No tego właśnie nie rozumiem. Ale
to nie tak. Boję się go. Tylko mniej niż was. Chciałabym, żeby było
inaczej.- westchnęłam.
-Taaak. Ja też. Brakuje mi ciebie,
mała.- rzucił mi smutne spojrzenie.
-Daj rękę.- poprosiłam po chwili.
Andy wyciągnął do mnie rękę. Złapałam delikatnie za jego dłoń,
splatając nasze palce. Próbowałam nie myśleć o tym, co robię,
bo wtedy automatycznie zaczynałam się bać. Andy uśmiechnął się
do mnie lekko.
-I jak?- spytał.
-Nie jest tak źle. Powoli mi to
minie.- oddychałam głęboko. W tym momencie do kuchni weszli CC i
Jinxx.
-Dzieciaki co wy tu robicie tak
wcześnie? To znaczy, Andy jeszcze mnie nie dziwi, ale ty Ann.-
zaśmiał się Jeremy.
-To tak samo, jak mnie dziwi obecność
Christian'a.- odgryzłam się. To największy śpioch na świecie.
-Głód mnie obudził.- westchnął
ciężko perkusista.
-Biedactwo. Okej, ja spadam na plan.
Bądźcie grzeczni.- pogroziłam im jeszcze żartobliwie palcem.
Złapałam torbę i skierowałam się do garażu. Wyjechałam stamtąd
moim autkiem, kierując się w stronę miejsca, gdzie zaczynają
kręcić film.
Kilka godzin później.
Siedziałam obok reżysera wypełniając
papiery. Ekipa kończyła kręcić jedną ze scen. Podskoczyłam do
auta po teczkę z innymi dokumentami. W sumie, nie miałam pojęcia,
czemu tu siedzę. Świetnie radzili sobie beze mnie. Gdy wracałam,
podeszła do mnie ta aktorka, grająca główną bohaterkę. Alicia
chyba...
-Emm, bo ja mam takie pytanie.-
spojrzała na mnie.
-Wal.- powstrzymywałam się od
ziewnięcia. Zaraz zdechnę tu z nudów.
-Bo chciałabym jutro przyjechać
trochę później.- zaczęła.
-Ale z tym to chyba do reżysera, a nie
do mnie.- uniosłam brew.
-On powiedział, że ty tu jesteś
szefem.- zauważyła.
-Serio? Ciekawych rzeczy tu się
dowiaduję. Chwila, sprawdzę w rozpisce.- sięgnęłam po mój
notes. -Jutro kręcimy z Control'em. W sumie, możesz się spóźnić,
bo jak znam życie, tym sierotom trochę z tym zejdzie. Nie wiem, czy
w ogóle zdążą coś z tobą nakręcić- prychnęłam.
-Okej. Dzięki.- uśmiechnęła się
promiennie. Jak na 17 lat, to wyglądała staro. Kiwnęłam tylko
głową i wróciłam do reżysera.
-Ej, od kiedy ja tu niby rządzę?-
uniosłam brwi, siadając obok. W odpowiedniej odległości
oczywiście.
-No wolałem sam nie podejmować takich
decyzji. Jeszcze potem będzie na mnie.- wyszczerzył się.
-Taaak, najlepiej wszystko zwalić na
Bogu ducha winną małolatę.- przewróciłam oczami. -Serio, muszę
tu siedzieć? Nie dacie sobie sami rady? Przecież są jeszcze
telefony.
-No dobra. Ale masz je od razu
odbierać. Nie mamy czasu na obsuwy.- westchnął.
-Komu ty to mówisz.- mruknęłam,
pakując swoje rzeczy do torby.
Po jakimś czasie znalazłam się w
wytwórni. Zakradłam się do studia nagrań i otworzyłam po cichu
drzwi. Za dźwiękoszczelną szybą produkował się właśnie Jake.
Przysiadłam na kanapie obok Andy'ego. Był tak pochłonięty
pisaniem czegoś, że nawet mnie nie zauważył. Usiadłam bokiem,
opierając się o podłokietnik i podwijając nogi pod brodę.
Wsłuchiwałam się w to, co grał Jake. Nie muszę chyba mówić, że
było zajebiste? Ten facet ma cholerny talent! Przymknęłam oczy,
skupiając się na muzyce..
-Podsiadłaś mnie.- na odgłos szeptu
tuż przy moim uchu, mało nie podskoczyłam przerażona. Rozluźniłam
się jednak trochę, gdy poznałam po głosie basistę. Spojrzałam
na niego, wstając.
-Fajnie gra.- szepnęłam.
-Noo. Właściwie to co ty tu robisz?
Nie miałaś być na planie?- spytał.
-Tam nie mam nic do roboty. Nudziło mi
się.
-A tu niby masz?- zaśmiał się.
-Nie. Ale tu jesteście wy. A u was
zawsze coś się dzieje.- puściłam mu oczko. Purdy pokręcił tylko
głową, przenosząc swoją uwagę na telefon. Oni wiecznie siedzieli
w necie. Ciekawe czy to już uzależnienie.
Po jakichś 30 minutach Pitts skończył
nagrywać część partii. Wykonał swój plan na dziś. Od razu
ożywiła się atmosfera.
-Eee? Ann? Co ty tu robisz? Kiedy
przyszłaś?- zdziwił się Andy.
-Siedzi tu już prawie godzinę,
młody.- zaśmiał się Ashley.
-Serio???- spojrzeli po sobie z CC'ym.
Miałam coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi otworzyły się z
hukiem.
-Siema miśki! Tęskniliście?- wydarł
się Control. Chłopaki rzucili się z nim witać. Spojrzałam tylko
niepewnie na Ashley'a, który momentalnie spoważniał. William do
nas podszedł. -A wy gołąbeczki, się nie przywitacie?
-Cześć Will.- uśmiechnęłam się
słabo, próbując wstać z kolan basisty. W końcu mi się to udało.
Control automatycznie chciał mnie przytulić, na co gwałtownie się
cofnęłam. Ash opiekuńczo objął mnie ramieniem. Mężczyzna
popatrzył zszokowany na chłopaków.
-Eeee, bo widzisz Will. Coś się...
zdarzyło i An teraz nie lubi cudzego dotyku.- próbował
dyplomatycznie wytłumaczyć moją reakcję, Jinxx.
-Cudzego, czy męskiego?- spojrzał na
mnie uważnie Control.
-To drugie.- mruknął CC.
-Dobra. Dajcie spokój. Przecież on
może wiedzieć.- westchnęłam ciężko, próbując opanować
strach. Przełknęłam gulę, która pojawiła mi się w gardle.
-Prawie mnie... zgwałcono.
-Kurwa.- wykrztusił Will.
-Także, jeśli możesz, to staraj się
nie być gwałtownym w jej towarzystwie.- uniósł brew Jake.
-Ale... No ten. Jak to?- Control
przejechał nerwowo ręką po włosach.
-Tak wyszło. Okej. Co robimy?- do
akcji wkroczył Ashley. Odetchnęłam z ulgą. Niespecjalnie chciałam
to sobie przypominać.
-Ja jestem głodny!- zawołał Andy z
Jake'iem.
-Dobra. To idziemy na miasto coś
wszamać.- wypadliśmy ze studia mówiąc, że niedługo wrócimy.
Siedziałam z tymi głupkami w
restauracji i obserwowałam jak im odwala. Czy tylko ja tu jestem
normalna? A może właśnie też już nie jestem? Rany. Chyba
naprawdę udam się do szpitala na jakąś obserwację, czy coś.
Zawsze miałam Will'a za inteligentnego człowieka.
Teraz chyba zmienię zdanie... Uczył właśnie Andy'ego jakiejś piosenki po niemiecku. Nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć, o czym jest tekst. Coma właśnie wracał z łazienki, gdy krzyknął do niego Jinxx:
-CC łap!- rzucił w jego stronę
kawałkiem oliwki. Christian szybko przyjął odpowiednią pozę i
prawie złapał oliwkę w zęby. Prawie, bo oczywiście coś mu nie
wyszło. Poślizgnął się i robiąc efektowny wypad nogą, wywalił
się na plecy. Na ten widok ryknęłam śmiechem. Jednak ci idioci,
zamiast mu pomóc, patrzyli się na mnie co najmniej tak, jakby
zobaczyli ducha. Nawet CC usiadł na podłodze, obserwując mnie. W
końcu otarłam łzy, próbując się opanować.
-Czemuuu się tak gapicie?-
wykrztusiłam, łapiąc oddech.
-Bo już dawno się nie śmiałaś.
Właściwie to od... wtedy.- powiedział zachwycony Jake. Spojrzałam
na nich zaskoczona. Faktycznie. Od 10 dni nie śmiałam się ani
razu. To do mnie niepodobne, biorąc pod uwagę fakt, że ja śmieję
się praktycznie co chwilę.
-Dobra, CC podnoś dupę, sieroto!-
Andy podał mu rękę. Poczułam czyjąś rękę na oparciu mojego
krzesła. Popatrzyłam w tę stronę. Ashley przyglądał mi się. Po
chwili puścił mi oczko i wrócił do jedzenia. On jest jakiś
dziwny.
Po obiedzie wróciliśmy do studia.
Chłopaki mieli dalej tworzyć, a ze mną został William. On już
nagrał swoje partie. Jutro ma się pojawić na planie filmowym.
-I jak ci się układa z Ashley'em?-
spytał niewinnie. Dobrze wiedział, jaka jest prawda, ale twardo
udawał, że jest inaczej, przy okazji naśmiewając się z nas.
-A jak myślisz?- uniosłam brew.
-Hmm, no dajesz mu się dotknąć. To
coś znaczy.- zauważył.
-Tak. Coś w tym jest.- zamyśliłam
się nad jego słowami. Sama już nie wiem. Czemu tylko jemu na to
pozwalam? Tak właściwie, to pozwalam mu na wiele różnych rzeczy.
Naprawdę tego nie rozumiem. On mnie denerwuje, ale jednocześnie ma
w sobie coś takiego, co mnie... przyciąga? Nie czuję z jego strony
żadnego zagrożenia. Kurwa mać. Czy to musi być takie
skomplikowane?
-Młoda! Słyszysz?- Will machał mi
ręką przed oczami.
-Co?- mruknęłam, powracając do tego
wymiaru.
-Pytałem, ile jutro zejdzie nam na tym
planie.
-Aż nakręcicie.- wzruszyłam
ramionami. Skąd ja mogę wiedzieć takie rzeczy? W tym momencie do
mojego biura wszedł Jonathan.
-Noo Ann, skończyłem szkolić twojego
asystenta. Od jutra jest do twojej dyspozycji.- usiadł na kanapie.
-Fajnie. Jutro mi się nie przyda, bo
tylko będę siedzieć na planie, a potem jadę do szkoły. Daj mu
coś do roboty. W końcu będę miała się na kim wyżywać.-
zaśmiałam się.
-Eee wolałbym nie.- Jon zmarkotniał.
-A to czemu niby?- uniosłam brew.
-To syn mojego znajomego. Nie mówię,
że ma tę pracę po znajomości, bo jednak ma odpowiednie
predyspozycje, ale wolałbym, żeby się za bardzo nie zraził. Nie
mam czasu na szukanie nowej osoby.
-Czy ty myślisz, że mnie to coś
obchodzi? Nie zamierzam być dla niego miła. Jeśli będzie dobrze
pracować, okej. Ale nie będzie miał u mnie żadnych forów. On ma
mi pomagać! A ja mam jednak dużo obowiązków na głowie.-
powiedziałam oschle.
-Okej, okej. Po prostu nie chcę, żeby
zrezygnował po tygodniu.- uniósł dłoń Stevens.
-Noo to już nie ode mnie zależy.-
prychnęłam. -Umów go z chłopakami. Jestem ciekawa, co oni
powiedzą.
-Dobra. Wracam do pracy. A ty też nie
urządzaj sobie pogaduszek.- wstał.
-Ja mogę.- zaśmiałam się.
-Tak? A niby dlaczego?- zaciekawił
się.
-Bo ja mam u ciebie fory.-
wyszczerzyłam się.
-Nie przeciągaj struny młoda.-
pogroził mi palcem, wychodząc.
-Ej serio. Co ty masz z tym kolesiem za
układy? Tylko po tobie się nie drze.- spojrzał na mnie z uznaniem
Control.
-Wieeesz, po prostu na początku naszej
znajomości pokazałam mu się z „odpowiedniej” strony. Woli nie
ryzykować.- puściłam mu oczko.
-Powinienem się ciebie bać?- zaśmiał
się Will.
-Ty? Nie. Raczej nie. Chyba, że chcesz
mnie kiedykolwiek zdenerwować. Wtedy radzę się dwa razy
zastanowić. CC i Ash nie za dobrze to wspominają.- otworzyłam
kolejną teczkę z dokumentami.
-Okej. Chyba nie chcę wiedzieć.-
poddał się wokalista. Puściłam mu tylko oczko.
Kilka godzin później. Noc.
Obudził mnie jakiś hałas. Podniosłam
się na łokciu, rozglądając wokół. Firanka w oknie latała na
wszystkie strony. Wstałam, żeby przymknąć drzwi balkonowe. W tym
momencie się błysnęło i rozległ się donośny grzmot. Wróciłam
szybko do łóżka, nakrywając się kocem. No nic nie poradzę, że
burza mi się źle kojarzy. Zawsze wtedy mam przed oczami ten
wypadek. Zakryłam łeb poduszką, próbując zająć myśli czymś
innym. Po chwili poczułam kogoś obok siebie. Ashley delikatnie
ściągnął ze mnie poduszkę.
-Jeszcze raz to ja będę musiał do
ciebie przyjść, a cię uduszę.- burknął, przyciągając mnie do
siebie. Wtuliłam się w niego.
-Dopiero się obudziłam.- mruknęłam
w usprawiedliwieniu.
-Też nie masz co robić, tylko budzić
się na odgłos burzy.- zmierzwił mi włosy.
-A ty? Dlaczego nie śpisz?- spojrzałam
na niego. W ciemności za dużo nie widziałam.
-Pić mi się chciało.- wciągnął
mnie na siebie tak, że znów leżałam mu między nogami.
-My już zawsze tak będziemy spać?-
spytałam.
-Tak mi najwygodniej. Nic mi cierpnie i
tak dalej.- splótł dłonie na moich plecach.
-Przytyłbyś trochę, bo jesteś
twardą poduszką.- westchnęłam.
-Marudź tak dalej, a sobie pójdę.-
zagroził.
-Doobra. Wrażliwy się robisz na stare
lata. Nic nie mówiłam!- dodałam szybko, czując, jak próbuje mnie
z siebie zrzucić.
-Niewdzięcznica. Jesteś jedyną
dziewczyną, dla której jestem taki miły, a w ogóle tego nie
doceniasz.- strzelił fochem.
-Wynagrodzę ci to... kiedyś. Okej?-
powiedziałam ugodowo.
-No niech ci będzie. Dobranoc mała.-
westchnął ciężko.
-Dobranoc duży.- pokazałam mu język.
-A żebyś wiedziała, że duży...-
dobiegł mnie jeszcze jego szept. Zboczeniec!
***************
Ehh wzięło mnie na starawe piosenki♥ Miałam dziś nie dodawać, bo dopiero niedawno wypełnił się limit, ale dobra. Moja życzliwość do Was jest na wyczerpaniu. Czuję się olewana. Nie mówię tu o stałych komentatorkach, ale o reszcie. Coraz bardziej zmuszam się do pisania. Nie mam pojęcia, czy dobrnę do końca. Okej. Mniejsza... Ashley jeszcze przez kilka rozdziałów będzie cudowny do obrzydliwości, ale postaram się to zmienić, bo mnie już wkurwia.
Aaa i widziałam, że mam nową czytelniczkę. Fajnie;)
P.S. Dzisiaj mam swoje święto. Kolejne w grudniu... Święto czarownic :D
!!! 24 komentarze=Nowy !!!
Rozdział jak zwykle fajny, ale czego innego można się spodziewać po takiej zarąbistej blogerce. Najbardziej mi się podobał fragmen na końcu
OdpowiedzUsuń"-Wynagrodzę ci to... kiedyś. Okej?" Hahahaha.Jednak wole starą twardą An która cały czas się kłóci z ashem.
Powodzenia w pisaniu następnego rozdziału. ;*
Ta zboczona koncowka mnie rozjebala xd
OdpowiedzUsuńDzieki, ze dodalas *-*
Jejku, nie chce sie innym ruszyc dupy i komentowac ;-;
Ale...Znowu spia razem xd
Hyhy ^^
Dobra, juz napisalas o co chodzi z kontuzja Ann, to teraz chce wiedziec cos wiecej o RJ czy jak mu tam xd
Ja taka zachlanna...
Ja pierdziele, jak tak patrze na to zdjecie Andrzeja z Controlem...To jaki Andy jest wysoki o....o
A Will przy nim taka pokraka xd
Dobra, lepiej sie nie rozpisuje, bo bede zaraz pisac o Ashu xd
Zycze weny i czekam na next :)))))))
super ;) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeej, nowy!
OdpowiedzUsuńNiech Ashley przestanie być taki troskliwy i czuły. Zrób coś, żeby coś się stało pomiędzy Ann a nim :3 Uwielbiam komplikacje...
Miło, że chce się przemóc. Zapomnieć o tym, że się boi itd... Andy by chyba nie wytrzymał psychicznie XDDD
Przez ciebie Ash zaczyna mnie wkurzać XDDD Nawet nie wiem dlaczego ;-;
Poza tym poprawiłaś mi humor :')
Najbardziej podoba mi się moment, kiedy Andy siedzi w kuchni z Ann. Szkoda, że nie przedłużyłaś tej chwili :D
Nawet lepiej, ze wstawiasz nexty rzadziej. Z jeszcze większą przyjemnością to czytam ^^
Czekaj cierpliwie, aż limit się wypełni. Jeśli się nie wypełni to... wolę nie wiedzieć co się stanie, jeśli tak będzie :p
Tak czy inaczej, trzymaj się, Bye :* /OpenWound
Chłopacy są tacy kochani *.* Martwią się o Ann.Tylko zachowanie Ashley'a wydaje mi się takie...dziwne.
OdpowiedzUsuńBiedny Andrew tak się troszczy o swoją malutką siostrzyczkę (zabrzmiało głupiej niż w myślach).Dobrze,że ona powoli próbuje przyzwyczaić się do męskiego dotyku.
Ta zboczona końcówka jest bezcenna.Zaczęłam się śmiać jak psychiczna na co moja rodzicielka stwierdziła,że na leczenie już za późno.
Biedna Melody popsuła telefon przez co nie mogła skomentować poprzedniego rozdział.Bardzo za to przepraszam.
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Życzę dużo weny.Cierpliwości przede wszystkim.Aby ludzie komentowali tak jak jeszcze całkiem niedawno.Nie trać chęci do pisania.Zdrówka,ciepełka i dobrego humorku.
-Melody (zapomniałam hasła na blogger) XD
Końcówka mnie rozwaliła.. Pisz tak dalej.. I.. Ja chcę już starą Annie.. ;_; Czekam na następny.. Weny życzę. <3
OdpowiedzUsuńNie umiem pisać kom. ;_;
OdpowiedzUsuńJak zawsze mega i czekam na następny <3
Rozdział jest boski ! Chłopcy są opiekuńczy i to mi się podoba. Pokazujesz ich z całkiem dobrej perspektywy.Mimo tego , że nie przepadam za czytaniem Twój blog mnie na prawdę wciągnął.<3
OdpowiedzUsuńObiecałam komentarz <3 Proszę :* Wiki
Miłość kwitnie wokół nas la la la :D Kurde mamy grudzień a nie luty ehh Już któryś raz wspomniane jest,że Ann ma fory u Jon'a strasznie jestem ciekawa dlaczego,ale pewnie dowiem się wtedy kiedy ty będziesz tego chciała lub dojde do tego sama ( taa na pewno ).Ann boi się burzy a u mnie za oknem tak strasznie,że normalnie brrr.Strasznie długo czekałam na ten rozdział i ja na prawdę nie wiem jaki jest problem w napisaniu komentarza no.Życzę weny :*
OdpowiedzUsuń1. Dziękuję, wiedźmo. Zawsze pojawia się rozdział, kiedy..jakby to ująć...najbardziej go potrzebuję :)
OdpowiedzUsuń2. Piosenka - kocham, choć osobiście wolę cover ^^
3. Treść:
Też chcę takich przyjaciół! Wyślę list do Świętego Mikołaja, żeby mi przyniósł pod choinkę.
Ash jest idealny. Czekam aż w końcu dostanie w pysk :D
Cieszę się, że Ania chce wrócić do normalności.
Zgadzam się - Andy wpędza ludzi w kompleksy -,-
Przeglądając tak szybko w pewnym momencie myślałam, że na zdjęciu nie jest Ashley tylko jakaś laska...A to nowość...
Hahah ostatnie zdanie xDDD Rozdział bez podtekstów być nie może^^
4. Jak zwykle - weny, czasu, cierpliwości do swoich czytelniczek, dużo pand i snów z Horrorkiem i Ville ^^
5. Pandy mnie prześladują.
Super. Czekam na cd
OdpowiedzUsuńI ♡ UNICORNS.
Znowu razem śpią <3 Jaki zbok XD haha
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za niekomentowanie, ale ja się poprawię ;3 obiecuję ;****
//c. orzeł
Zajebisty :D mi też brakuje tego wkurwiającego Asha :D
OdpowiedzUsuńSupcuio rozdział. Ogólnie rozdzial słłłłodki <3 cekam na nexta :D\julia
OdpowiedzUsuńLubię rozmowy Ann i Asha, są takie szczere mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuńTa scena jak CC próbuje złapać oliwkę hahah, jeszcze sobie wyobraziłam, go ubranego w ten strój mopsa, co ostatnio na instangramie wrzucił :P.
Will mimo wszystko jest taki najbardziej poważny z tego towarzystwa.
I jak słodko razem śpią <3
"-A żebyś wiedziała, że duży...- dobiegł mnie jeszcze jego szept. Zboczeniec!" hahahahahahha ja prdlę :D
Czekam na następne <3
Ej, ja lubię takiego Asha :D. Jestem ciekawa co wykombinujesz :)
Dobry Wieczór :D Przybywam z komentarzem :D Mam dla ciebie dwie wiadomości dobrą i złą. Pozwól, że zacznę od tej złej. Muszę Ci przyznać rację, zrobiło Ci się z tego romansidło :P A teraz ta dobra. Zajebiste romansidło! <3
OdpowiedzUsuńNiech, że ta Anka się już wyleczy-.- Biedni chłopcy, spragnieni jej dotyku Hahaha.
Nowy pracownik? Uuu..to może być dobre. Ja już widzę reakcję Ashley'a na tą wiadomość. Gościu będzie miał przesrane.
Widzę, że pomysł z wątkiem o kościstym Andy'm pochodzi z naszej ostatniej konfy :3 Znaczy mogę się mylić :P
Wiesz co jest zabawne? To, że sytuację z wypierdalającym się Comą mogłam sb bez trudu wyobrazić :D Ciekawe czemu..:D
Końcówka mnie rozwaliła. Nie ma drugiego takiego Ashleya Purdy!
Pozdro, Weny, kc, zostawiam linka :D
http://rebelyellbvb.blogspot.com/
Hah, nie może nie być rozdziału bez zboczonego Asha <3
OdpowiedzUsuńEj ni, troszkę brakuje mi ich kłótni i w ogóle :c
Wolę ich te zajebiste sprzeczki od ckliwych momentów...Ale to tylko moje zdanie.
Super rozdział poza tym ^^
-Star
Taki Ash jest świetny,ale faktycznie,trochę go takiego za dużo XD
OdpowiedzUsuńBrakuje tu ich kłótni,ale i tak jest świetne.Rozdział jest jak zwykle genialny.Nie zniechęcaj się do pisania! Nie pozwalam.
(przeczytałam swój komentarz i się załamałam, nie ma żadnego sensu >,< przepraszam ;ccc)
OdpowiedzUsuńAnn próbuje się przełamać i nie bać chłopaków - życzę jej powodzenia ;p
w sumie ta scena z Andym mnie zasmuciła
chciałabym zobaczyć ten upadek CC'iego to musiałoby wyglądać komicznie xd
Ash taki kochany (coraz dziwniej się czuję z tym jego idealnym charakterem tutaj ;o)
ta scena z zagadywaniem była najlepsza no i oczywiście ta końcówka
czasami żałuję, że się nie boję burzy ;p
rozdział świetny, czekam niecierpliwie na następny
życzę czasu na pisanie i miłego dnia :)
Końcówka najlepsze :) " wynagrodze ci to... Kiedys ". haha ash taki zboczony xD zapewne zapewne duzy. Ogólnie rozdzial bardzl fajny Życzę weny :D / Kam
OdpowiedzUsuńHah, ta zboczona końcówka.
OdpowiedzUsuńEj, może byś dała jakąś kłótnie Anki i Asha? Bo mi ich troche brakuje...
Supi rozdział.
//// black rose
Ołłł mi tez brakuje ich genialnych kłótni xD
OdpowiedzUsuńRozdzial świetny a komcówka najlepsza :)
Hej ^_^
OdpowiedzUsuńJestem zszokowana, że pod poprzednim rozdziałem tak ciężko szły komentarze. Myślałam, że dwa dni i po krzyku, a to się wlekło i wlekło...
Zdjęcia masz genialne. Ta samojebka Jake'a kładzie na kolana :D. I reszta też świetna :3
Cóż mogę powiedzieć? Generalnie, bardzo mi się podoba (jak zawsze). Oby tak dalej ;)
Po perspektywie Jake'a widać, ile Ann znaczy dla chłopaków i jak się o nią troszczą. Bardzo fajnie pokazujesz to ich zaangażowanie i zainteresowanie sprawą Młodej. Są tacy troskliwi, starają się być delikatni...Szłodkie *__*.
Perspektywa Anki.
Hmmm, ta rozmowa na początku jest intrygująca. Niby Ash zwraca się do niej w "normalny" sposób, jest przekomarzanie się... Ale ta propozycja przyjaźni zbiła mnie z tropu. + Jak już wielokrotnie wspominałam, lubię te ich układy xD. I to, że ona nie boi się akurat Purdy'ego, ze wszystkich ludzi na Ziemi... Chyba faktycznie za dużo z nim przeszła, żeby się bać jakiegokolwiek jego zachowania. No i, jak sama podkreśla, miał wystarczająco dużo okazji, żeby ją skrzywdzić, a tego nie zrobił.I to przyzwyczajanie się do dotyku... Interesujący sposób, nie powiem.
Tyyyy, chciałabym tak zobaczyć Biersack'a z rana. Jeszcze najlepiej na kacu, żeby wyglądał, jakby walec drogowy po nim przejechał....To by było ciekawe xD.
Jestem w szoku, Ruda zabrała głodnemu facetowi śniadanie i obyło się bez konsekwencji... Albo Andrzej tak się boi, że zareaguje zbyt gwałtownie, albo jeszcze spał. I ta jego kościstość momentami przeraża... + znów przyzwyczajanie się do dotyku :3.
Jinxx jako mamusia- opiekunka da całego zespołu? Tiaaaa, to nie przejdzie xD Jestem w szoku, że Coma zwlókł dupę z łóżka wcześnie. Ja jak mam lenia to mogę być nie wiadomo jak głodna, ale nie wstanę...
Eeee... dziwię się temu bałaganowi na planie, w sensie, że nie wiedzą, kto rządzi. Ale ok, tak bywa.
A w studio... Umm ^_^
Nie no, co jak co, ale proces twórczy to ja bym sobie z chęcią poobserwowała.
I są kolejne postępy... W sumie, chyba polubię tego Pudry'ego bez połowy charakteru, przynajmniej mi na nerwy nie działa. Kurde, rozchorowałam się i robię się ckliwa. -.- Ogólnie, fajnie, że basista stara się jej pomóc. I nie wątpię, że z nimi zawsze coś się dzieje. Jak ktoś lubi adrenalinę to przy nich ma idealne środowisko bytowania xD. I ten mega refleks Comy i Biersack’a...
Osobiście jakoś nie trawię Control’a, nic mi ten facet nie zrobił, ale jakoś się nie mogę do niego przekonać. No i nieciekawa sytuacja z tym powitaniem, no ale cóż, nie wiedział chłopak, co się stało. Hahah, te głupki zawsze coś odstawią i za to ich kocham xD. Nie wiem czemu, ale przypomniał mi się filmik, gdzie Pudry zanosi swoje arcydzieło z ketchupu jakimś laskom. -.-
Ooooo, Jon ^_^ Nie czepiam się, nie czepiam się :P. Tylko czemu mam dziwne wrażenie, że tym asystentem będzie ktoś, kogo Anka już bardzo dobrze zna? Dobra, mniejsza o to, mam gorączkę i majaczę...
I znów burza, i znów razem w łóżku :3.
Dobra, nie bij, wiem, że piszę z masakrycznym spóźnieniem. Przepraszam :C
Życzę Ci wszystkiego dobrego, aby dalsze losy same posłusznie układały się w Twojej głowie, a potem przelewały słowami, tworząc kontynuację tej historii.
Pozdrawiam ciepło <3
Powiem... Zamurowało mnie. Przeczytałam wszystkie rozdziały, począwszy na 1 i na razie skończywszy tu. Z niecierpliwością czekam na nowe. Po prostu zajebiste! Nic dodać, nic ująć! Zakochałam się po prostu w tym blogu! Do teraz mam z przyjaciółką fazę z "Nie oddychaj na mnie!". Wszystkie inne akcje też są równie mega i bardzo poprawiają mi humor oraz bawią, jak np.: "Andy ogrodnik/batman", który najbardziej utknął mi w pamięci. Po prostu daję jedną, wyjumaną na cały ekran okejkę z bananem na ryjcu! <3
OdpowiedzUsuńJakie słodziaki <3333333 A mi wcale nie brakuje ich kłótni ;3
OdpowiedzUsuńEM.
Jest super! Szczerze to jak się kłucą to tez jest fajnie ale tak jest bardziej słodko :D
OdpowiedzUsuńRozdzialik fajny i wgl tak jak zawsze mega mi się podobało!
Weny życzę i do następnego!
Miałam się rozpisać, pisze komentarz 10 raz.. Bloger mnie kurwa nie lubi -.-
OdpowiedzUsuńCiągle usuwa, spierdolina no ej.. zrób mu coś.
Rozdział genialny, tylko troszkę tych i ch kłótni brakuje. Ann zaczyna się przełamywać to naprawdę super, a swoją drogą ja ce jak Andy. Jeść i nie tyć ;-; To nie jest sprawiedliwe noXD
Czekam na następny i zapraszam na nowy http://psychedelic-dance.blogspot.com/