piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 55


Perspektywa Jake'a.

-Ej, chłopaki. Co z tym zrobimy?- odezwałem się niepewnie, gdy już wszystko przetrawiłem. Odłożyłem ostrożnie zdjęcie do zeszytu młodej.
-A co mamy zrobić?- spytał CC.
-No nie wiem. Ale ona tak strasznie to przeżywa. Chociaż tego nie pokazuje.- kontynuowałem.
-Słuchajcie, cokolwiek nie zrobimy, będzie źle. Powtarzanie, że to nie jej wina i tak się zdarza, nic nie da.- zauważył Jinxx.
-Ja nie chcę, żeby ona cierpiała.- powiedział cicho Andy.
-Nikt z nas nie chce.- mruknąłem.
-To jak? Próbujemy ją pocieszać, czy zostawiamy wszystko tak, jak jest?- uniósł brew Coma.
-Trudna sprawa. Ash, jak myślisz?- skierował się w jego stronę Biersack.
-Kto? Ja? Nie mam pojęcia.- wzruszył ramionami, myśląc nad czymś intensywnie.
-No, ale ty masz tak jakby podobną sytuację. W sensie czy pocieszanie jej ma jakiś sens?- spytałem.
-Nie. Ona nie chce pocieszenia. I tak nie weźmie sobie naszych słów do serca. Powiedziała nam to tylko dlatego, żebyśmy nie zadawali zbędnych pytań.- powiedział beznamiętnie. Co mu jest?
-Okej. Czyli tak: przyjęliśmy do wiadomości jej wyznanie, ale stwierdzamy, że to nie nasza sprawa. Jak będzie potrzebować wsparcia, to pewnie sama powie. Nic się nie zmieniło.- podsumował Jinxx. Próbowałem to ogarnąć. Szkoda mi małej. Ale jest silna. W końcu sobie z tym poradzi. Poza tym, ma nas. A ja nie pozwolę jej na zrobienie czegoś głupiego. Za bardzo się do niej przywiązałem. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że mogę polubić taką małolatę. Ba, ja ją kocham. To, jak się o nas troszczy udając, że wcale tego nie robi, jest takie słodkie. Widziałem, że wciąż nie jest przy nas wyluzowana. Nigdy nie była. Zawsze powściągliwa i złośliwa. Dopiero potem, gdy nikt nie zwracał uwagi, zrzucała tą swoją maskę. Bała się ufać ludziom. Pod pewnym względem nie dziwiłem jej się. Ludzie naprawdę potrafią ranić.
-Skoro wszystko ustaliliśmy, to ja idę do siebie.- przeciągnął się CC.
-No ja też. Zadzwonię do JuJu.- Andy podniósł swój kościsty tyłek z kanapy.
-Ty nic innego nie robisz, tylko z nią gadasz.- prychnął Ashley.
-A co? Zazdrościsz? Jak się kogoś kocha, to chce się go mieć przy sobie cały czas. A my musimy tworzyć związek na odległość. To nie fair. Ty masz swoją dziewczynę obok, a nic do niej nie czujesz. Ja jestem zakochany, a tak nie mam. No weź. Do dupy takie życie.- posmutniał Andy.
-Młody, ja na to nic nie poradzę. Nie wiem, czy chciałbyś udawać miłość do kogoś.- Ashley objął go ramieniem.
-Ale serio, ty nic nie czujesz do An?- uniosłem brwi.
-Zależy o jakim uczuciu mówimy.- basista przewrócił oczami.
-Na przykład o przyjaźni.- koło mnie stanął Jinxx.
-Hmm. No trochę nawet ją lubię. Jak nie próbuje być dla mnie wredna, jest spoko. No i jest elastyczna, jeśli chodzi o jej podejście do pracy, jako manager, a to dla mnie ważne.
-Fakt. Przynajmniej chce poznać nasz punkt widzenia.- mruknąłem pod nosem.
-No sami widzicie. Między nami nie ma wojny. I ja jeszcze żyję, więc powinniście się cieszyć.- uśmiechnął się Purdy. Pokręciłem tylko głową, kierując się do swojego pokoju. 



Perspektywa Ann.

Leżałam na łóżku, wgapiając się w sufit, gdy do pokoju wszedł Ash. Odłożył mój zeszyt na stolik nocny, siadając na materacu. Po chwili leżał koło mnie w odpowiedniej odległości.
-Gdybyś jeszcze miała coś przyklejone na tym suficie.- mruknął.
-To byłoby za pięknie.- powiedziałam cicho. Purdy przekręcił się na bok, twarzą do mnie.
-Czemu unikasz mojego wzroku?- spytał.
-Bo mnie peszy. Nie umiem niczego wyczytać z twoich oczu.- odpowiedziałam powoli.
-Ale wiesz, że nic ci nie zrobię, prawda?- usłyszałam niepokój w jego głosie.
-Wiem. To znaczy... Jestem w stanie w to uwierzyć. Miałeś na to wiele okazji.- zauważyłam.
-To dobrze. Nie chcę cię peszyć. Chciałbym, żebyś nie musiała się przy mnie kontrolować.
-Ale ja chyba nie umiem. Wiesz, jak to jest. Robisz tak samo.
-Postaram się to zmienić. Możemy spróbować się zaprzyjaźnić?- uniósł na mnie wzrok.
-Myślisz, że w końcu do tego dorośliśmy?- uniosłam brew.
-Nie mam pojęcia. Ale sporo razem przeszliśmy. Mamy kilka wspólnych spraw. To zbliża.
-No tak. Okej. Ale ja chcę się kłócić.- powiedziałam stanowczo.
-A ja przytulać. To co? Może być taki układ?- uśmiechnął się lekko.
-Noo ostatecznie. Ale Andy lubi się tulić. Czemu nie pójdziesz do niego?- zaciekawiłam się.
-Bo on ciągle przychodzi do mnie. Też lubię przytulać tego dzieciaka. Tylko czasem chciałbym się przytulić do kobiety. Wiesz, mam w zespole samych facetów. Jesteś jedyną laską w naszej ekipie.
-Dobra.- westchnęłam ciężko. Serio, czasem mam wrażenie, że oni wszyscy traktują mnie, jak swoją maskotkę. Ash chciał coś powiedzieć, ale zadzwonił jego telefon. Przeprosił, uśmiechając się do wyświetlacza i odebrał. Mało mnie obchodziło z kim gadał. Obserwowałam go, jak wciskał telefon między poduszkę, a ucho. Myślałam o chłopakach i dotarła do mnie jedna, smutna rzecz. Ja się wciąż ich boję. Ash'a mniej, aczkolwiek nie przepadam za jego dotykiem. W sumie, muszę to jakoś pokonać. I nawet mam pewien pomysł. Podciągnęłam sobie trochę koszulkę, odsłaniając brzuch. Złapałam wolną rękę basisty i ułożyłam ją sobie na odkrytym fragmencie ciała. Od razu się spięłam. Ashley patrzył na mnie zdziwiony, ale nie przerywał rozmowy. Ja tymczasem oddychałam spokojnie, próbując zapanować nad reakcjami mojego ciała. Gdzieś głęboko w środku, czułam lęk. Za wszelką cenę muszę się go pozbyć, jeśli chcę wrócić do normalności. A przecież chcę. Stopniowo przyzwyczajałam się do jego dotyku. Nie każdy facet jest jak Tony. Poza tym, samym dotykiem nikt mnie nie skrzywdzi. Fakt, facet nie był głupi. Albo był tak zdesperowany. Koniec końców wiedział, że dobrowolnie mu się nie oddam i będę się bronić za wszelką cenę. Bez tej pigułki nie miałby szans. Przyjebałabym mu, zanim zdążyłby się posunąć dalej. Ba, nawet nie zaciągnąłby mnie w jakiś zaułek.
Tak bardzo zamyśliłam się nad tym wszystkim, że nie zauważyłam, że przestałam być spięta. Nagle poczułam, jak Purdy poruszył delikatnie palcem. Spojrzałam na niego.
-Ej! Kiedy skończyłeś rozmawiać?- zdziwiłam się.
-Chwilę temu. Nieźle się wyłączyłaś.- zaśmiał się. -Tak właściwie, to co robisz?
-Oswajam się. Z męskim dotykiem. Nie chcę się was bać.- wyjaśniłam.
-Aha. I jak ci idzie?
-Średnio.- westchnęłam. -Musiałabym wyłączyć myślenie. A tego nie umiem.
-A jakby je przekierować na coś innego?- uniósł brew.
-To znaczy?
-Zaraz. W ogóle sorry, ale musiałem odebrać ten telefon. Ciotka dzwoniła.- rzucił mi przepraszające spojrzenie, lekko się przysuwając.
-Lisa? Stęskniła się pewnie za tobą.- przypomniałam sobie tę kobietę.
-No. Cztery razy się mnie pytała, kiedy w końcu ich odwiedzę. Wykończy mnie.- przewrócił oczami.
-Ej! Dziwisz się jej? Przecież cię kocha. To wiadome, że tęskni. W ogóle, jak tam jest?- zainteresowałam się.
-W Missouri? To dziura. Nie ma tam nic ciekawego. Teraz zrobiło się tam trochę nowocześniej, ale jednak dalej jest to małe miasteczko. Niby powierzchnia jest spora, ale tam każda rodzina ma dość duży kawałek ziemi. Od domu mojej babci, gdzie mieszkałem, do domu ciotki jest kilkanaście minut autem, a to raptem kilka domów dalej.
-A ile lat ma twoja babcia?
-73. Ale dałabyś jej dychę mniej.- uśmiechnął się.
-Musisz mieć fajną rodzinkę.- zauważyłam.
-Owszem. Nie licząc Chuck'a, to jest fajna. Chociaż, on sam w sobie nie jest taki zły. Gdyby mnie ciągle nie wkurwiał i nie prowokował, to mógłbym go tolerować.
-Nie przejmuj się nim. Widać, że jest zazdrosny i tyle.- pocieszyłam go.
-Też ma o co.- prychnął Ashley.
-No widocznie ma. Może ty też się nie doceniasz? Jesteś dobrym człowiekiem, a to najważniejsze.
-Uważasz, że jestem dobrym człowiekiem?- zdziwił się.
-Owszem. Wiele razy już to pokazałeś. Choćby teraz. Cały czas się mną opiekujesz, a przecież nie musisz tego robić.- zauważyłam.
-Okej. Nie gadajmy o tym. Wiesz, że od kilku chwil głaszczę cię po brzuchu?- rzucił mi rozbawione spojrzenie. Zerknęłam w dół. Faktycznie. Kompletnie nic nie poczułam. -I jak się teraz czujesz?
-Eee, no tak... Normalnie.- zdziwiłam się. -Czekaj! To o to ci chodziło z przekierowywaniem myśli! Zagadałeś mnie!
-Owszem. Ale pomogło.- dźgnął mnie lekko w brzuch.
-Noo tak. Masz rację. Dziękuję.- próbowałam się uśmiechnąć.
-Cała przyjemność po mojej stronie. W końcu, skoro chcę się przytulać, to muszę najpierw mieć do kogo. A ty niespecjalnie jeszcze to lubisz.- puścił mi oczko.
-Postaram się. Naprawdę mi na tym zależy.- powiedziałam poważnie.
-Wiem. A teraz idę do siebie, bo jutro czeka nas masa roboty. Dobranoc kociaku.
-Dobranoc Ashley.- patrzyłam, jak zbiera swoje zwłoki z łóżka i podchodzi do drzwi. Przekręciłam się na brzuch, układając w myślach plany na jutrzejszy dzień. Ja miałam zająć się filmem, a chłopaki nagrywaniem. To będą ciężkie tygodnie.

Następny dzień, poniedziałek.

Obudziłam się wcześnie. Nie mam pojęcia, czemu. Ubrałam się i zbiegłam na dół, coś zjeść. W kuchni siedział już Andy. 
Ten człowiek z rana wygląda jak jakieś zombie. W sensie blada cera, rozczochrane, czarne włosy. No i te jego kości. Wpierdala za trzech, a wygląda jak anorektyk. Usiadłam naprzeciwko niego, zabierając mu kanapkę.
-Eee, to moje.- popatrzył na mnie z wyrzutem.
-Nie chce mi się robić.- westchnęłam.
-No dobra. Dam ci jeszcze jedną.- przewrócił oczami, sięgając po chleb. Zrobiłam zadowoloną minę.
-Czy ty w końcu kiedyś przytyjesz?- spytałam. -Wpędzasz innych w kompleksy.
-Kiedyś miałem nadwagę. W sumie, przydałoby mi się trochę więcej ciała, ale chyba się nie da.- wzruszył ramionami.
-Eej, ja na miejscu JuJu bałabym się, że zrobię ci krzywdę.- stwierdziłam, dokańczając jedną kanapkę.
-Hahah śmieszne. To raczej ja muszę uważać, żeby nie przyciskać jej do moich kości.- zaśmiał się.
-To jest straszne.
-O co ci chodzi? Ty masz swojego Ashley'ka. On ma trochę mięśni.- puścił mi oczko.
-To nie jest „mój” Ashley.- mruknęłam.
-Ale spędzacie ze sobą więcej czasu. No i jego się nie boisz.- mruknął, wgapiając się w swój talerz.
-No tego właśnie nie rozumiem. Ale to nie tak. Boję się go. Tylko mniej niż was. Chciałabym, żeby było inaczej.- westchnęłam.
-Taaak. Ja też. Brakuje mi ciebie, mała.- rzucił mi smutne spojrzenie.
-Daj rękę.- poprosiłam po chwili. Andy wyciągnął do mnie rękę. Złapałam delikatnie za jego dłoń, splatając nasze palce. Próbowałam nie myśleć o tym, co robię, bo wtedy automatycznie zaczynałam się bać. Andy uśmiechnął się do mnie lekko.
-I jak?- spytał.
-Nie jest tak źle. Powoli mi to minie.- oddychałam głęboko. W tym momencie do kuchni weszli CC i Jinxx.
-Dzieciaki co wy tu robicie tak wcześnie? To znaczy, Andy jeszcze mnie nie dziwi, ale ty Ann.- zaśmiał się Jeremy.
-To tak samo, jak mnie dziwi obecność Christian'a.- odgryzłam się. To największy śpioch na świecie.
-Głód mnie obudził.- westchnął ciężko perkusista.
-Biedactwo. Okej, ja spadam na plan. Bądźcie grzeczni.- pogroziłam im jeszcze żartobliwie palcem. Złapałam torbę i skierowałam się do garażu. Wyjechałam stamtąd moim autkiem, kierując się w stronę miejsca, gdzie zaczynają kręcić film.

Kilka godzin później.

Siedziałam obok reżysera wypełniając papiery. Ekipa kończyła kręcić jedną ze scen. Podskoczyłam do auta po teczkę z innymi dokumentami. W sumie, nie miałam pojęcia, czemu tu siedzę. Świetnie radzili sobie beze mnie. Gdy wracałam, podeszła do mnie ta aktorka, grająca główną bohaterkę. Alicia chyba...
-Emm, bo ja mam takie pytanie.- spojrzała na mnie.
-Wal.- powstrzymywałam się od ziewnięcia. Zaraz zdechnę tu z nudów.
-Bo chciałabym jutro przyjechać trochę później.- zaczęła.
-Ale z tym to chyba do reżysera, a nie do mnie.- uniosłam brew.
-On powiedział, że ty tu jesteś szefem.- zauważyła.
-Serio? Ciekawych rzeczy tu się dowiaduję. Chwila, sprawdzę w rozpisce.- sięgnęłam po mój notes. -Jutro kręcimy z Control'em. W sumie, możesz się spóźnić, bo jak znam życie, tym sierotom trochę z tym zejdzie. Nie wiem, czy w ogóle zdążą coś z tobą nakręcić- prychnęłam.
-Okej. Dzięki.- uśmiechnęła się promiennie. Jak na 17 lat, to wyglądała staro. Kiwnęłam tylko głową i wróciłam do reżysera.
-Ej, od kiedy ja tu niby rządzę?- uniosłam brwi, siadając obok. W odpowiedniej odległości oczywiście.
-No wolałem sam nie podejmować takich decyzji. Jeszcze potem będzie na mnie.- wyszczerzył się.
-Taaak, najlepiej wszystko zwalić na Bogu ducha winną małolatę.- przewróciłam oczami. -Serio, muszę tu siedzieć? Nie dacie sobie sami rady? Przecież są jeszcze telefony.
-No dobra. Ale masz je od razu odbierać. Nie mamy czasu na obsuwy.- westchnął.
-Komu ty to mówisz.- mruknęłam, pakując swoje rzeczy do torby.

Po jakimś czasie znalazłam się w wytwórni. Zakradłam się do studia nagrań i otworzyłam po cichu drzwi. Za dźwiękoszczelną szybą produkował się właśnie Jake. Przysiadłam na kanapie obok Andy'ego. Był tak pochłonięty pisaniem czegoś, że nawet mnie nie zauważył. Usiadłam bokiem, opierając się o podłokietnik i podwijając nogi pod brodę. Wsłuchiwałam się w to, co grał Jake. Nie muszę chyba mówić, że było zajebiste? Ten facet ma cholerny talent! Przymknęłam oczy, skupiając się na muzyce..
-Podsiadłaś mnie.- na odgłos szeptu tuż przy moim uchu, mało nie podskoczyłam przerażona. Rozluźniłam się jednak trochę, gdy poznałam po głosie basistę. Spojrzałam na niego, wstając.


Ash usiadł na kanapie, sadzając mnie sobie delikatnie na kolanach. Z całych sił starałam się słuchać gry Jake'a. Dzięki temu szybciej się rozluźniłam i wtuliłam wygodniej w Purdy'ego. Oplótł mnie ramionami, jedną dłoń opierając na moim udzie.
-Fajnie gra.- szepnęłam.
-Noo. Właściwie to co ty tu robisz? Nie miałaś być na planie?- spytał.
-Tam nie mam nic do roboty. Nudziło mi się.
-A tu niby masz?- zaśmiał się.
-Nie. Ale tu jesteście wy. A u was zawsze coś się dzieje.- puściłam mu oczko. Purdy pokręcił tylko głową, przenosząc swoją uwagę na telefon. Oni wiecznie siedzieli w necie. Ciekawe czy to już uzależnienie.
Po jakichś 30 minutach Pitts skończył nagrywać część partii. Wykonał swój plan na dziś. Od razu ożywiła się atmosfera.
-Eee? Ann? Co ty tu robisz? Kiedy przyszłaś?- zdziwił się Andy.
-Siedzi tu już prawie godzinę, młody.- zaśmiał się Ashley.
-Serio???- spojrzeli po sobie z CC'ym. Miałam coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem.
-Siema miśki! Tęskniliście?- wydarł się Control. Chłopaki rzucili się z nim witać. Spojrzałam tylko niepewnie na Ashley'a, który momentalnie spoważniał. William do nas podszedł. -A wy gołąbeczki, się nie przywitacie?
-Cześć Will.- uśmiechnęłam się słabo, próbując wstać z kolan basisty. W końcu mi się to udało. Control automatycznie chciał mnie przytulić, na co gwałtownie się cofnęłam. Ash opiekuńczo objął mnie ramieniem. Mężczyzna popatrzył zszokowany na chłopaków.
-Eeee, bo widzisz Will. Coś się... zdarzyło i An teraz nie lubi cudzego dotyku.- próbował dyplomatycznie wytłumaczyć moją reakcję, Jinxx.
-Cudzego, czy męskiego?- spojrzał na mnie uważnie Control.
-To drugie.- mruknął CC.
-Dobra. Dajcie spokój. Przecież on może wiedzieć.- westchnęłam ciężko, próbując opanować strach. Przełknęłam gulę, która pojawiła mi się w gardle. -Prawie mnie... zgwałcono.
-Kurwa.- wykrztusił Will.
-Także, jeśli możesz, to staraj się nie być gwałtownym w jej towarzystwie.- uniósł brew Jake.
-Ale... No ten. Jak to?- Control przejechał nerwowo ręką po włosach.
-Tak wyszło. Okej. Co robimy?- do akcji wkroczył Ashley. Odetchnęłam z ulgą. Niespecjalnie chciałam to sobie przypominać.
-Ja jestem głodny!- zawołał Andy z Jake'iem.
-Dobra. To idziemy na miasto coś wszamać.- wypadliśmy ze studia mówiąc, że niedługo wrócimy.

Siedziałam z tymi głupkami w restauracji i obserwowałam jak im odwala. Czy tylko ja tu jestem normalna? A może właśnie też już nie jestem? Rany. Chyba naprawdę udam się do szpitala na jakąś obserwację, czy coś. Zawsze miałam Will'a za inteligentnego człowieka. 


Teraz chyba zmienię zdanie... Uczył właśnie Andy'ego jakiejś piosenki po niemiecku. Nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć, o czym jest tekst. Coma właśnie wracał z łazienki, gdy krzyknął do niego Jinxx:
-CC łap!- rzucił w jego stronę kawałkiem oliwki. Christian szybko przyjął odpowiednią pozę i prawie złapał oliwkę w zęby. Prawie, bo oczywiście coś mu nie wyszło. Poślizgnął się i robiąc efektowny wypad nogą, wywalił się na plecy. Na ten widok ryknęłam śmiechem. Jednak ci idioci, zamiast mu pomóc, patrzyli się na mnie co najmniej tak, jakby zobaczyli ducha. Nawet CC usiadł na podłodze, obserwując mnie. W końcu otarłam łzy, próbując się opanować.
-Czemuuu się tak gapicie?- wykrztusiłam, łapiąc oddech.
-Bo już dawno się nie śmiałaś. Właściwie to od... wtedy.- powiedział zachwycony Jake. Spojrzałam na nich zaskoczona. Faktycznie. Od 10 dni nie śmiałam się ani razu. To do mnie niepodobne, biorąc pod uwagę fakt, że ja śmieję się praktycznie co chwilę.
-Dobra, CC podnoś dupę, sieroto!- Andy podał mu rękę. Poczułam czyjąś rękę na oparciu mojego krzesła. Popatrzyłam w tę stronę. Ashley przyglądał mi się. Po chwili puścił mi oczko i wrócił do jedzenia. On jest jakiś dziwny.

Po obiedzie wróciliśmy do studia. Chłopaki mieli dalej tworzyć, a ze mną został William. On już nagrał swoje partie. Jutro ma się pojawić na planie filmowym.
-I jak ci się układa z Ashley'em?- spytał niewinnie. Dobrze wiedział, jaka jest prawda, ale twardo udawał, że jest inaczej, przy okazji naśmiewając się z nas.
-A jak myślisz?- uniosłam brew.
-Hmm, no dajesz mu się dotknąć. To coś znaczy.- zauważył.
-Tak. Coś w tym jest.- zamyśliłam się nad jego słowami. Sama już nie wiem. Czemu tylko jemu na to pozwalam? Tak właściwie, to pozwalam mu na wiele różnych rzeczy. Naprawdę tego nie rozumiem. On mnie denerwuje, ale jednocześnie ma w sobie coś takiego, co mnie... przyciąga? Nie czuję z jego strony żadnego zagrożenia. Kurwa mać. Czy to musi być takie skomplikowane?
-Młoda! Słyszysz?- Will machał mi ręką przed oczami.
-Co?- mruknęłam, powracając do tego wymiaru.
-Pytałem, ile jutro zejdzie nam na tym planie.
-Aż nakręcicie.- wzruszyłam ramionami. Skąd ja mogę wiedzieć takie rzeczy? W tym momencie do mojego biura wszedł Jonathan.
-Noo Ann, skończyłem szkolić twojego asystenta. Od jutra jest do twojej dyspozycji.- usiadł na kanapie.
-Fajnie. Jutro mi się nie przyda, bo tylko będę siedzieć na planie, a potem jadę do szkoły. Daj mu coś do roboty. W końcu będę miała się na kim wyżywać.- zaśmiałam się.
-Eee wolałbym nie.- Jon zmarkotniał. 


-A to czemu niby?- uniosłam brew.
-To syn mojego znajomego. Nie mówię, że ma tę pracę po znajomości, bo jednak ma odpowiednie predyspozycje, ale wolałbym, żeby się za bardzo nie zraził. Nie mam czasu na szukanie nowej osoby.
-Czy ty myślisz, że mnie to coś obchodzi? Nie zamierzam być dla niego miła. Jeśli będzie dobrze pracować, okej. Ale nie będzie miał u mnie żadnych forów. On ma mi pomagać! A ja mam jednak dużo obowiązków na głowie.- powiedziałam oschle.
-Okej, okej. Po prostu nie chcę, żeby zrezygnował po tygodniu.- uniósł dłoń Stevens.
-Noo to już nie ode mnie zależy.- prychnęłam. -Umów go z chłopakami. Jestem ciekawa, co oni powiedzą.
-Dobra. Wracam do pracy. A ty też nie urządzaj sobie pogaduszek.- wstał.
-Ja mogę.- zaśmiałam się.
-Tak? A niby dlaczego?- zaciekawił się.
-Bo ja mam u ciebie fory.- wyszczerzyłam się.
-Nie przeciągaj struny młoda.- pogroził mi palcem, wychodząc.
-Ej serio. Co ty masz z tym kolesiem za układy? Tylko po tobie się nie drze.- spojrzał na mnie z uznaniem Control.
-Wieeesz, po prostu na początku naszej znajomości pokazałam mu się z „odpowiedniej” strony. Woli nie ryzykować.- puściłam mu oczko.
-Powinienem się ciebie bać?- zaśmiał się Will.
-Ty? Nie. Raczej nie. Chyba, że chcesz mnie kiedykolwiek zdenerwować. Wtedy radzę się dwa razy zastanowić. CC i Ash nie za dobrze to wspominają.- otworzyłam kolejną teczkę z dokumentami.
-Okej. Chyba nie chcę wiedzieć.- poddał się wokalista. Puściłam mu tylko oczko.

Kilka godzin później. Noc.

Obudził mnie jakiś hałas. Podniosłam się na łokciu, rozglądając wokół. Firanka w oknie latała na wszystkie strony. Wstałam, żeby przymknąć drzwi balkonowe. W tym momencie się błysnęło i rozległ się donośny grzmot. Wróciłam szybko do łóżka, nakrywając się kocem. No nic nie poradzę, że burza mi się źle kojarzy. Zawsze wtedy mam przed oczami ten wypadek. Zakryłam łeb poduszką, próbując zająć myśli czymś innym. Po chwili poczułam kogoś obok siebie. Ashley delikatnie ściągnął ze mnie poduszkę.
-Jeszcze raz to ja będę musiał do ciebie przyjść, a cię uduszę.- burknął, przyciągając mnie do siebie. Wtuliłam się w niego.
-Dopiero się obudziłam.- mruknęłam w usprawiedliwieniu.
-Też nie masz co robić, tylko budzić się na odgłos burzy.- zmierzwił mi włosy.
-A ty? Dlaczego nie śpisz?- spojrzałam na niego. W ciemności za dużo nie widziałam.
-Pić mi się chciało.- wciągnął mnie na siebie tak, że znów leżałam mu między nogami.
-My już zawsze tak będziemy spać?- spytałam.
-Tak mi najwygodniej. Nic mi cierpnie i tak dalej.- splótł dłonie na moich plecach.
-Przytyłbyś trochę, bo jesteś twardą poduszką.- westchnęłam.
-Marudź tak dalej, a sobie pójdę.- zagroził.
-Doobra. Wrażliwy się robisz na stare lata. Nic nie mówiłam!- dodałam szybko, czując, jak próbuje mnie z siebie zrzucić.
-Niewdzięcznica. Jesteś jedyną dziewczyną, dla której jestem taki miły, a w ogóle tego nie doceniasz.- strzelił fochem.
-Wynagrodzę ci to... kiedyś. Okej?- powiedziałam ugodowo.
-No niech ci będzie. Dobranoc mała.- westchnął ciężko.
-Dobranoc duży.- pokazałam mu język.
-A żebyś wiedziała, że duży...- dobiegł mnie jeszcze jego szept. Zboczeniec!
***************
Ehh wzięło mnie na starawe piosenki♥ Miałam dziś nie dodawać, bo dopiero niedawno wypełnił się limit, ale dobra. Moja życzliwość do Was jest na wyczerpaniu. Czuję się olewana. Nie mówię tu o stałych komentatorkach, ale o reszcie. Coraz bardziej zmuszam się do pisania. Nie mam pojęcia, czy dobrnę do końca. Okej. Mniejsza... Ashley jeszcze przez kilka rozdziałów będzie cudowny do obrzydliwości, ale postaram się to zmienić, bo mnie już wkurwia.
Aaa i widziałam, że mam nową czytelniczkę. Fajnie;)
P.S. Dzisiaj mam swoje święto. Kolejne w grudniu... Święto czarownic :D
!!! 24 komentarze=Nowy !!!

27 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle fajny, ale czego innego można się spodziewać po takiej zarąbistej blogerce. Najbardziej mi się podobał fragmen na końcu
    "-Wynagrodzę ci to... kiedyś. Okej?" Hahahaha.Jednak wole starą twardą An która cały czas się kłóci z ashem.
    Powodzenia w pisaniu następnego rozdziału. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta zboczona koncowka mnie rozjebala xd
    Dzieki, ze dodalas *-*
    Jejku, nie chce sie innym ruszyc dupy i komentowac ;-;
    Ale...Znowu spia razem xd
    Hyhy ^^
    Dobra, juz napisalas o co chodzi z kontuzja Ann, to teraz chce wiedziec cos wiecej o RJ czy jak mu tam xd
    Ja taka zachlanna...
    Ja pierdziele, jak tak patrze na to zdjecie Andrzeja z Controlem...To jaki Andy jest wysoki o....o
    A Will przy nim taka pokraka xd
    Dobra, lepiej sie nie rozpisuje, bo bede zaraz pisac o Ashu xd
    Zycze weny i czekam na next :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. super ;) czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeeeeeej, nowy!
    Niech Ashley przestanie być taki troskliwy i czuły. Zrób coś, żeby coś się stało pomiędzy Ann a nim :3 Uwielbiam komplikacje...
    Miło, że chce się przemóc. Zapomnieć o tym, że się boi itd... Andy by chyba nie wytrzymał psychicznie XDDD
    Przez ciebie Ash zaczyna mnie wkurzać XDDD Nawet nie wiem dlaczego ;-;
    Poza tym poprawiłaś mi humor :')
    Najbardziej podoba mi się moment, kiedy Andy siedzi w kuchni z Ann. Szkoda, że nie przedłużyłaś tej chwili :D
    Nawet lepiej, ze wstawiasz nexty rzadziej. Z jeszcze większą przyjemnością to czytam ^^
    Czekaj cierpliwie, aż limit się wypełni. Jeśli się nie wypełni to... wolę nie wiedzieć co się stanie, jeśli tak będzie :p
    Tak czy inaczej, trzymaj się, Bye :* /OpenWound

    OdpowiedzUsuń
  5. Chłopacy są tacy kochani *.* Martwią się o Ann.Tylko zachowanie Ashley'a wydaje mi się takie...dziwne.
    Biedny Andrew tak się troszczy o swoją malutką siostrzyczkę (zabrzmiało głupiej niż w myślach).Dobrze,że ona powoli próbuje przyzwyczaić się do męskiego dotyku.
    Ta zboczona końcówka jest bezcenna.Zaczęłam się śmiać jak psychiczna na co moja rodzicielka stwierdziła,że na leczenie już za późno.
    Biedna Melody popsuła telefon przez co nie mogła skomentować poprzedniego rozdział.Bardzo za to przepraszam.
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny.Cierpliwości przede wszystkim.Aby ludzie komentowali tak jak jeszcze całkiem niedawno.Nie trać chęci do pisania.Zdrówka,ciepełka i dobrego humorku.
    -Melody (zapomniałam hasła na blogger) XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Końcówka mnie rozwaliła.. Pisz tak dalej.. I.. Ja chcę już starą Annie.. ;_; Czekam na następny.. Weny życzę. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie umiem pisać kom. ;_;
    Jak zawsze mega i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest boski ! Chłopcy są opiekuńczy i to mi się podoba. Pokazujesz ich z całkiem dobrej perspektywy.Mimo tego , że nie przepadam za czytaniem Twój blog mnie na prawdę wciągnął.<3
    Obiecałam komentarz <3 Proszę :* Wiki

    OdpowiedzUsuń
  9. Miłość kwitnie wokół nas la la la :D Kurde mamy grudzień a nie luty ehh Już któryś raz wspomniane jest,że Ann ma fory u Jon'a strasznie jestem ciekawa dlaczego,ale pewnie dowiem się wtedy kiedy ty będziesz tego chciała lub dojde do tego sama ( taa na pewno ).Ann boi się burzy a u mnie za oknem tak strasznie,że normalnie brrr.Strasznie długo czekałam na ten rozdział i ja na prawdę nie wiem jaki jest problem w napisaniu komentarza no.Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. 1. Dziękuję, wiedźmo. Zawsze pojawia się rozdział, kiedy..jakby to ująć...najbardziej go potrzebuję :)
    2. Piosenka - kocham, choć osobiście wolę cover ^^
    3. Treść:
    Też chcę takich przyjaciół! Wyślę list do Świętego Mikołaja, żeby mi przyniósł pod choinkę.
    Ash jest idealny. Czekam aż w końcu dostanie w pysk :D
    Cieszę się, że Ania chce wrócić do normalności.
    Zgadzam się - Andy wpędza ludzi w kompleksy -,-
    Przeglądając tak szybko w pewnym momencie myślałam, że na zdjęciu nie jest Ashley tylko jakaś laska...A to nowość...
    Hahah ostatnie zdanie xDDD Rozdział bez podtekstów być nie może^^
    4. Jak zwykle - weny, czasu, cierpliwości do swoich czytelniczek, dużo pand i snów z Horrorkiem i Ville ^^
    5. Pandy mnie prześladują.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super. Czekam na cd
    I ♡ UNICORNS.

    OdpowiedzUsuń
  12. Znowu razem śpią <3 Jaki zbok XD haha
    Przepraszam za niekomentowanie, ale ja się poprawię ;3 obiecuję ;****
    //c. orzeł

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty :D mi też brakuje tego wkurwiającego Asha :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Supcuio rozdział. Ogólnie rozdzial słłłłodki <3 cekam na nexta :D\julia

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię rozmowy Ann i Asha, są takie szczere mimo wszystko :)
    Ta scena jak CC próbuje złapać oliwkę hahah, jeszcze sobie wyobraziłam, go ubranego w ten strój mopsa, co ostatnio na instangramie wrzucił :P.
    Will mimo wszystko jest taki najbardziej poważny z tego towarzystwa.
    I jak słodko razem śpią <3
    "-A żebyś wiedziała, że duży...- dobiegł mnie jeszcze jego szept. Zboczeniec!" hahahahahahha ja prdlę :D

    Czekam na następne <3

    Ej, ja lubię takiego Asha :D. Jestem ciekawa co wykombinujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobry Wieczór :D Przybywam z komentarzem :D Mam dla ciebie dwie wiadomości dobrą i złą. Pozwól, że zacznę od tej złej. Muszę Ci przyznać rację, zrobiło Ci się z tego romansidło :P A teraz ta dobra. Zajebiste romansidło! <3
    Niech, że ta Anka się już wyleczy-.- Biedni chłopcy, spragnieni jej dotyku Hahaha.
    Nowy pracownik? Uuu..to może być dobre. Ja już widzę reakcję Ashley'a na tą wiadomość. Gościu będzie miał przesrane.
    Widzę, że pomysł z wątkiem o kościstym Andy'm pochodzi z naszej ostatniej konfy :3 Znaczy mogę się mylić :P
    Wiesz co jest zabawne? To, że sytuację z wypierdalającym się Comą mogłam sb bez trudu wyobrazić :D Ciekawe czemu..:D
    Końcówka mnie rozwaliła. Nie ma drugiego takiego Ashleya Purdy!
    Pozdro, Weny, kc, zostawiam linka :D
    http://rebelyellbvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Hah, nie może nie być rozdziału bez zboczonego Asha <3
    Ej ni, troszkę brakuje mi ich kłótni i w ogóle :c
    Wolę ich te zajebiste sprzeczki od ckliwych momentów...Ale to tylko moje zdanie.
    Super rozdział poza tym ^^
    -Star

    OdpowiedzUsuń
  18. Taki Ash jest świetny,ale faktycznie,trochę go takiego za dużo XD
    Brakuje tu ich kłótni,ale i tak jest świetne.Rozdział jest jak zwykle genialny.Nie zniechęcaj się do pisania! Nie pozwalam.

    OdpowiedzUsuń
  19. (przeczytałam swój komentarz i się załamałam, nie ma żadnego sensu >,< przepraszam ;ccc)
    Ann próbuje się przełamać i nie bać chłopaków - życzę jej powodzenia ;p
    w sumie ta scena z Andym mnie zasmuciła
    chciałabym zobaczyć ten upadek CC'iego to musiałoby wyglądać komicznie xd
    Ash taki kochany (coraz dziwniej się czuję z tym jego idealnym charakterem tutaj ;o)
    ta scena z zagadywaniem była najlepsza no i oczywiście ta końcówka
    czasami żałuję, że się nie boję burzy ;p

    rozdział świetny, czekam niecierpliwie na następny
    życzę czasu na pisanie i miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Końcówka najlepsze :) " wynagrodze ci to... Kiedys ". haha ash taki zboczony xD zapewne zapewne duzy. Ogólnie rozdzial bardzl fajny Życzę weny :D / Kam

    OdpowiedzUsuń
  21. Hah, ta zboczona końcówka.
    Ej, może byś dała jakąś kłótnie Anki i Asha? Bo mi ich troche brakuje...
    Supi rozdział.
    //// black rose

    OdpowiedzUsuń
  22. Ołłł mi tez brakuje ich genialnych kłótni xD
    Rozdzial świetny a komcówka najlepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej ^_^

    Jestem zszokowana, że pod poprzednim rozdziałem tak ciężko szły komentarze. Myślałam, że dwa dni i po krzyku, a to się wlekło i wlekło...
    Zdjęcia masz genialne. Ta samojebka Jake'a kładzie na kolana :D. I reszta też świetna :3
    Cóż mogę powiedzieć? Generalnie, bardzo mi się podoba (jak zawsze). Oby tak dalej ;)
    Po perspektywie Jake'a widać, ile Ann znaczy dla chłopaków i jak się o nią troszczą. Bardzo fajnie pokazujesz to ich zaangażowanie i zainteresowanie sprawą Młodej. Są tacy troskliwi, starają się być delikatni...Szłodkie *__*.
    Perspektywa Anki.
    Hmmm, ta rozmowa na początku jest intrygująca. Niby Ash zwraca się do niej w "normalny" sposób, jest przekomarzanie się... Ale ta propozycja przyjaźni zbiła mnie z tropu. + Jak już wielokrotnie wspominałam, lubię te ich układy xD. I to, że ona nie boi się akurat Purdy'ego, ze wszystkich ludzi na Ziemi... Chyba faktycznie za dużo z nim przeszła, żeby się bać jakiegokolwiek jego zachowania. No i, jak sama podkreśla, miał wystarczająco dużo okazji, żeby ją skrzywdzić, a tego nie zrobił.I to przyzwyczajanie się do dotyku... Interesujący sposób, nie powiem.
    Tyyyy, chciałabym tak zobaczyć Biersack'a z rana. Jeszcze najlepiej na kacu, żeby wyglądał, jakby walec drogowy po nim przejechał....To by było ciekawe xD.
    Jestem w szoku, Ruda zabrała głodnemu facetowi śniadanie i obyło się bez konsekwencji... Albo Andrzej tak się boi, że zareaguje zbyt gwałtownie, albo jeszcze spał. I ta jego kościstość momentami przeraża... + znów przyzwyczajanie się do dotyku :3.
    Jinxx jako mamusia- opiekunka da całego zespołu? Tiaaaa, to nie przejdzie xD Jestem w szoku, że Coma zwlókł dupę z łóżka wcześnie. Ja jak mam lenia to mogę być nie wiadomo jak głodna, ale nie wstanę...
    Eeee... dziwię się temu bałaganowi na planie, w sensie, że nie wiedzą, kto rządzi. Ale ok, tak bywa.
    A w studio... Umm ^_^
    Nie no, co jak co, ale proces twórczy to ja bym sobie z chęcią poobserwowała.
    I są kolejne postępy... W sumie, chyba polubię tego Pudry'ego bez połowy charakteru, przynajmniej mi na nerwy nie działa. Kurde, rozchorowałam się i robię się ckliwa. -.- Ogólnie, fajnie, że basista stara się jej pomóc. I nie wątpię, że z nimi zawsze coś się dzieje. Jak ktoś lubi adrenalinę to przy nich ma idealne środowisko bytowania xD. I ten mega refleks Comy i Biersack’a...
    Osobiście jakoś nie trawię Control’a, nic mi ten facet nie zrobił, ale jakoś się nie mogę do niego przekonać. No i nieciekawa sytuacja z tym powitaniem, no ale cóż, nie wiedział chłopak, co się stało. Hahah, te głupki zawsze coś odstawią i za to ich kocham xD. Nie wiem czemu, ale przypomniał mi się filmik, gdzie Pudry zanosi swoje arcydzieło z ketchupu jakimś laskom. -.-
    Ooooo, Jon ^_^ Nie czepiam się, nie czepiam się :P. Tylko czemu mam dziwne wrażenie, że tym asystentem będzie ktoś, kogo Anka już bardzo dobrze zna? Dobra, mniejsza o to, mam gorączkę i majaczę...
    I znów burza, i znów razem w łóżku :3.
    Dobra, nie bij, wiem, że piszę z masakrycznym spóźnieniem. Przepraszam :C
    Życzę Ci wszystkiego dobrego, aby dalsze losy same posłusznie układały się w Twojej głowie, a potem przelewały słowami, tworząc kontynuację tej historii.
    Pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Powiem... Zamurowało mnie. Przeczytałam wszystkie rozdziały, począwszy na 1 i na razie skończywszy tu. Z niecierpliwością czekam na nowe. Po prostu zajebiste! Nic dodać, nic ująć! Zakochałam się po prostu w tym blogu! Do teraz mam z przyjaciółką fazę z "Nie oddychaj na mnie!". Wszystkie inne akcje też są równie mega i bardzo poprawiają mi humor oraz bawią, jak np.: "Andy ogrodnik/batman", który najbardziej utknął mi w pamięci. Po prostu daję jedną, wyjumaną na cały ekran okejkę z bananem na ryjcu! <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Jakie słodziaki <3333333 A mi wcale nie brakuje ich kłótni ;3
    EM.

    OdpowiedzUsuń
  26. Jest super! Szczerze to jak się kłucą to tez jest fajnie ale tak jest bardziej słodko :D
    Rozdzialik fajny i wgl tak jak zawsze mega mi się podobało!
    Weny życzę i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  27. Miałam się rozpisać, pisze komentarz 10 raz.. Bloger mnie kurwa nie lubi -.-
    Ciągle usuwa, spierdolina no ej.. zrób mu coś.
    Rozdział genialny, tylko troszkę tych i ch kłótni brakuje. Ann zaczyna się przełamywać to naprawdę super, a swoją drogą ja ce jak Andy. Jeść i nie tyć ;-; To nie jest sprawiedliwe noXD
    Czekam na następny i zapraszam na nowy http://psychedelic-dance.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń