Pracowałam zawzięcie, licząc, że
chociaż trochę osłabnie mi złość na Ashley'a. Najpierw to
wkręcanie Jason'a, a potem ta blondynka. On wie, jak ja nie lubię
tego koloru, a mimo to tak powiedział. W sumie teraz, obrażałam
się już trochę dla zasady. Żeby zrobić mu na złość hahah.
Tłumaczyłam właśnie chłopakowi, jak uzupełnić dokumenty, gdy
do mojego biura wpadł Purdy. Złapał mnie za rękę i przyciągnął
do siebie, przytulając mocno.
-Co ty robisz?- spytałam niepewnie.
-Przepraszam cię. I nie puszczę,
dopóki mi nie wybaczysz.- odparł stanowczo.
-Chciałbyś. A teraz dość, muszę
iść do chłopaków.- obróciłam się tyłem do niego, ale Ash
nawet nie miał zamiaru mnie puścić. Podeszłam do stolika,
zbierając papiery. O tyle dobrze, że pozwalał mi chodzić.
Kiwnęłam na Jason'a i wyszliśmy z pokoju. Ja z przyklejonym do
moich pleców basistą. Szliśmy żółwim tempem, ale twardo się
nie odzywałam.
-Ile już jesteście ze sobą?- spytał
Potter.
-Od września.- mruknęłam. Weszliśmy
do studia nagrań. -Ashley, ja chcę usiąść!
-A czy ja ci nie daję?- zaśmiał się.
Usiadł na kanapie i pociągnął mnie między swoje nogi. W chuj
wygodnie, naprawdę.
-Wykończysz mnie kiedyś.- burknęłam.
-To mi wybacz.- mruknął mi do ucha,
opierając brodę na moim ramieniu.
-Nie. Naucz się trzymać język za
zębami.- oparłam się wygodnie o niego. Chłopcy przyglądali się
nam z wysoko uniesionymi brwiami.
-Staram się. Ojj, no to był żart.
Nie wyobrażam sobie ciebie w blondzie.
-Serio? A ja myślałam, że chciałbyś,
żeby wszystkie laski były blondynkami.
-Nie. Jest kilka wyjątków. Rany, ile
jeszcze będziemy tu siedzieć? Miałem poćwiczyć.- westchnął.
-To poćwiczysz później.- mruknęłam,
uzupełniając dokumenty. Na szczęście za chwilę musiał iść
nagrywać. Przyglądałam się mu z uwagą, siedząc obok John'a,
producenta muzycznego. On odpowiadał za efekt końcowy. Ashley
poważnie podchodził do pracy. Na koncertach miał ADHD, ale podczas
nagrywania był wręcz śmiertelnie poważny i skupiony.
Ubóstwiałam tych facetów. Każdy był cholernie zdolny i dawał coś od siebie zespołowi. Dobrali się idealnie. Powoli, aczkolwiek niechętnie się z tym godziłam, dochodziło do mnie, że lubię Purdy'ego. Na swój dziwny, pokręcony sposób, jakimś cudem, stopniowo zdobywał moją sympatię. Nie wiem, od czego to zależy. Od kilku dni intensywnie zastanawiałam się, dlaczego to akurat jego się nie boję. To znaczy trochę boję, ale dużo mniej, niż reszty. Miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że nawet jeśli bym chciała, to nie potrafiłam go odepchnąć. A ostatnio właśnie jakoś nie chciałam...
Kilka godzin później
Chłopaki mieli umówiony w studio
wywiad. Stałam teraz z Jonathan'em przy ścianie, przysłuchując
się, jak nagrywają materiał. Oczywiście były standardowe
pytania, jak idą postępy nad płytą, kiedy premiera, teledysk i
inne pierdoły. Praktycznie cały czas odpowiadał Andy, czaasem
wtrącił się Jinxx. CC słuchał ich uważnie, Jake wpatrywał się
w swoje dłonie, a Ash ciągle albo poprawiał włosy, albo koszulkę.
Widziałam, że nie za bardzo miał ochotę tu być. W końcu
zapatrzył się w jakiś punkt i najzwyczajniej w świecie, zawiesił.
Następnym etapem były pytania zahaczające o sferę prywatną.
Dziennikarka pytała, jak ich dziewczyny radzą sobie z rozłąką i
ich pracą. Czy oni nie mogą zrobić choć jednego innego,
oryginalnego wywiadu? W pewnym momencie dziennikarka spytała o mnie.
-Ashley, słyszałam, że twoja
dziewczyna niedawno przeżyła napaść. Mógłbyś powiedzieć coś
więcej na ten temat? Czy to był gwałt?- spytała prosto z mostu.
Gdy dotarł do mnie sens, skamieniałam. Jon, stojący obok mnie,
oderwał się od telefonu, patrząc z niedowierzaniem to na babę, to
na zespół.
-Nie wypowiadam się na tematy
prywatne, zwłaszcza na temat życia mojej dziewczyny.- powiedział powoli.
Chłopaki mu zawtórowali. Czułam, jak Jonathan opiekuńczo łapie
mnie za łokieć. Wyrwałam mu się i wyleciałam na korytarz.
Zrobiło mi się najpierw gorąco, a zaraz potem zimno. Skąd oni to,
do cholery, wiedzą? No skąd?! Wpadłam jak burza do swojego biura.
Chodziłam po nim w kółko, dopóki jakoś się nie uspokoiłam.
Wiedziałam, co może mi w tym pomóc. Ale to było niemożliwe. Po
chwili usiadłam, opierając się plecami o ścianę. Musiałam się
zamyślić, bo nie usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pokoju.
Dopiero, gdy poczułam koło siebie basistę, wróciłam do
rzeczywistości.
-Skończyliście?- spytałam.
-Taa. Jak się czujesz?
-A jak się mam czuć?- wzruszyłam
ramionami, wpatrując się w swoje buty. Momentalnie moja głowa
została przekręcona w bok. Ashley spojrzał mi w oczy.
-Przepraszam.- wyszeptał, całując
mnie w czoło.
-Ty mnie? Za co?- zdziwiłam się.
-Bo gdybyśmy nie udawali związku,
nikt by się nie pytał o to.
-Gdybyśmy nie udawali, to wiele rzeczy
nie wydarzyłoby się. To tylko i wyłącznie moja wina.- mruknęłam.
-Co?! Zwariowałaś? Oczywiście, że
nie twoja! To tylko wina tego śmiecia.- zaprotestował.
-A może ja go prowokowałam?-
zastanawiałam się nad tym od dłuższego czasu.
-Nie! Nawet tak nie myśl. To żadne
wytłumaczenie.- Ashley pokręcił głową.
-To jakie niby jest lepsze?-
powiedziałam pod nosem. Purdy westchnął, przyciągając mnie jedną
ręką do siebie.
-Wiesz, zastanawia mnie jedno... Jakim
cudem ty nie wypiłaś wszystkiego?- odezwał się po chwili.
-Miał jakiś dziwny smak. Ledwo
wyczuwalny, ale jednak. On z kimś gadał, więc skorzystałam z
okazji i wymieniłam sok na nowy.- przypomniałam sobie moment przy
barze.
-Ha! Widzisz, jaka ty jesteś mądra?
Bystra dziewczynka.- puścił mi oczko.
-Noo muszę być mądra za nas dwoje.-
wyzłośliwiłam się.
-Ah tak? To od czego jestem ja?
-Hmm, nie mam pojęcia. Albo wiem! Od
gotowania.
-Osz ty!- Ashley dźgnął mnie palcem
w żebro. W odpowiedzi trzepnęłam go w łeb. Naprawdę. Urocza z
nas para hahah...
Kilka dni później. Czwartek.
Perspektywa Andy'ego.
Siedzieliśmy w studio, kończąc
nagrywanie kolejnej piosenki. Teraz szło nam to wręcz piorunem.
Właściwie do studia weszliśmy w maju. Tylko wtedy dopiero
ustalaliśmy, jak mają brzmieć poszczególne piosenki. Nagraliśmy
sobie takie surowe wersje, żeby po powrocie z trasy, na świeżo,
móc to przesłuchać. Okazało się, że podobają nam się, więc
dopracowujemy teraz tylko szczegóły. Siedziałem właśnie,
obserwując jak CC kończy nagrywać swoją partię bębnów, gdy
dołączył do nas Jonathan.
-Cześć chłopaki. Kończycie już na
dziś?- przysiadł na fotelu.
-Tak. Obiecałeś, że dziś możemy
wyjść wcześniej.- uniosłem brew.
-Tak, tak. Podtrzymuję to. Ale
przyszedłem coś wam powiedzieć. Coma już kończy?
-Noo, o już idzie.- Jake kiwnął w
jego stronę.
-Dobra. To tylko szybko chciałem wam
powiedzieć, że macie jutro wolne. W ogóle możecie już iść do
domu. Widzimy się w poniedziałek o 13. Dziękuję, do widzenia.-
Stevens wstał i skierował się do wyjścia.
-Chwila! Jak to?! Mamy wolny cały
weekend?- zdziwił się Jinxx.
-Owszem. Jesteście trochę do przodu z
nagrywaniem, dodatkowo film ma obsuwy, bo mają z czymś tam problem,
więc korzystajcie z wolnego. Pojedźcie do domów, rodziny, czy coś.
Aha i powiedzcie Ann, że też ma urlop.- Jon wyszedł, zostawiając
nas z szeroko otwartymi buziami.
-Ej. On chyba serio jest chory. Jakiś
taki miły się zrobił. Święto jakieś, czy co?- wykrztusił CC.
-Dobra. Trzeba to wykorzystać, zanim
się rozmyśli!- zaklaskał w dłonie Ashley.
-Właśnie. Dzwonię do Elli, że ma
rzucać wszystko w cholerę, bo do niej jadę.- ucieszył się Jake.
-Jak to dobrze, że Juliet też ma
wolne. Kurde, lepszego momentu nie mogło być.- szybko napisałem
mojemu słoneczku, że niedługo się zobaczymy. Cholernie za nią
tęsknię.
-Czekajcie! Wszyscy wyjeżdżamy, a co
z młodą? Przecież ona nie poleci do Polski.- zauważył przytomnie
CC.
-Fakt. Pewnie, jak to ona, będzie
chciała zostać w domu.- podrapał się po głowie Ash.
-No właśnie. Ale ja nie chcę, żeby
została w nim sama.- Jinxx spojrzał na nas poważnie.
-Ja też nie. Minęły dopiero jakieś
dwa tygodnie. A jak ktoś przyjdzie, czy coś?- zacząłem się
poważnie martwić o moją małą siostrzyczkę.
-Cholera...- mruknął Jake.
-Dobra. Wiem! Poleci ze mną!- strzelił
palcami Purdy.
-Z tobą?! Niby gdzie?- spytał CC.
-Do mojej rodziny. To będzie mi nawet
na rękę. Odkąd moja ciotka ją poznała, cały czas mi jęczy,
że mam ją przywieźć. Jeszcze przekonała do tego babcię. Żyć
mi nie dają! Ciągle o nią pytają.- burknął zły.
-I ty myślisz, że An się na to
zgodzi?- prychnąłem.
-Nie będzie miała wyjścia.- wzruszył
ramionami.
-Co ty kombinujesz? Chyba nie zmusisz
jej siłą?- Jinxx zmierzył go podejrzliwie wzrokiem.
-Zwariowałeś? Za kogo ty mnie masz?
Postawię ją przed faktem dokonanym. Tylko musicie mi pomóc.
-To znaczy?- dopytywał Jake.
-Musicie ją zagadać, żeby jak
najpóźniej stąd wyszła. Ja tymczasem pojadę do domu i ją
spakuję. Właśnie! Zarezerwuję bilety na samolot.- Ashley rzucił
się na swój telefon.
-Ty jesteś walnięty.- pokręciłem
głową.
-Co się dziwisz? Ann też. Dobrali
się, cholera, nie ma co.- zaśmiał się Jake.
-Tak teraz myślę, że Jonathan to
jednak ma głowę na karku.- zastanawiałem się głośno. -Lepszej
kandydatki, to nie mógł znaleźć.
-Śmieszne kurwa! Ciekawe kto mi
zapłaci za wyrządzone szkody na psychice.- mruknął basista.
-Ciekawe, kto jej zapłaci za
psychiatryk. Te nerwy, jakich jej regularnie dostarczamy, kiedyś ją
wykończą.- stwierdził CC.
-To wtedy nas zabije. I będzie miała
spokój. Jakby co, to chcę dębową trumnę.- powiadomił nas Jinxx.
-Co ty nam to mówisz? Przecież jak
zacznie mordować, to zrobi to hurtem.- powiedział Pitts.
-No i może nas jeszcze razem pochowa,
co?! O nie! Ja się nie zgadzam! Do śmierci jakoś z wami wytrzymam,
ale na wieczność chcę mieć spokój!- wstałem gwałtownie,
szukając swoich fajek. Niedoczekanie moje, leżeć obok nich. -Idę
do młodej, ją zagadywać!
-CC idź mu pomóż, zanim zacznie jej
marudzić jakie to ma ciężkie życie.- mruknął Jinxx. Wyszliśmy
razem z Comą na korytarz, kierując się do biura An.
-Mała, wychodzimy.- wetknąłem głowę
do pokoju.
-To idźcie.- burknęła, przekładając
jakieś papiery.
-Ty. Idziesz. Z nami.- złapałem ją,
najdelikatniej, jak umiałem, za nadgarstek. Posłała mi wściekłe
spojrzenie, ale grzecznie wyszła z pokoju.
-Niby gdzie idziemy?- uniosła brew.
-Na dwór. Złapać trochę słoneczka.
A Andy się... dotlenić.- wyszczerzył się CC. Wyszliśmy na tyły
budynku. Oparłem się wygodnie o ścianę i w końcu odpaliłem
papierosa. Tego było mi trzeba.
-Opaliłbyś się trochę, bo wyglądasz
jak zombie.- podsumował mnie Coma.
-Jeb się.- burknąłem.
-Ej! Ale ja widziałam zdjęcia, na
których ty też paliłeś!- olśniło Ann.
-Noo, ale rzuciłem. To znaczy, czasem
jeszcze mi się zdarza, ale to tak... dla rozrywki.- wyjaśnił.
-Macie dziwne rozrywki.- prychnęła
mała.
-Lepsze takie, niż rzucanie nożem.-
odparował.
-CC, stąpasz po kruchym lodzie.-
mruknąłem ostrzegawczo. Oczy Ann zwęziły się teraz w szparki.
-Uważaj, bo następnym razem cię
trafię.- syknęła.
-Mnie?! Swojego kochanego
Christian'ka?! No wiesz co! Muszę powiedzieć Ash'owi, żeby wybił
ci pewne pomysły z głowy.- strzelił fochem perkusista.
Obserwowałem ich beznamiętnym wzrokiem.
-A co ma piernik do wiatraka? Poza tym
Ash nie ma na mnie żadnego, powtarzam, ŻADNEGO wpływu.- An
wycedziła.
-Ale jakoś się go słuchasz.-
powiedziałem cwaniacko, zaciągając się.
-Podobno mądry zawsze ustępuje
głupszemu.
-Ciekawe, jak to będzie dziś.-
wymsknęło się CC'emu. Rzuciłem mu wściekłe spojrzenie. Kurwa! Ta
gaduła zawsze wszystko spieprzy!
-Dziś?- Ann podłapała temat.
-Chodziło mu o to, że dziś jeszcze
nie było takiej sytuacji, w której on ci coś proponował.-
odpowiedziałem szybko. Taa, proponował. Powiedzmy, że on tak robi.
-No i bardzo dobrze. Myśli, że będę
się go słuchać. Naiwniak.- zaśmiała się młoda. Odetchnąłem z
ulgą. Nie skapnęła się. Zmieniłem temat na jakiś bardziej
bezpieczny.
-A słyszałaś, że mamy wolne do
poniedziałkowego popołudnia?- zacząłem delikatnie.
-Nie. Cóż tak?- zdziwiła się.
-No niby mamy dobre tempo, a na planie
mają jakiś problem, przez co nie mogą nakręcić scen z nami. Jon
przyszedł i nam to zakomunikował. Ty niby też masz wolne.
-Ja?! Coś takiego. On się
rozchorował, czy jak? Zawsze muszę go błagać choćby o jeden
dzień.- mała uniosła brew.
-No też byliśmy zaskoczeni. Ale skoro
tak zarządził, to przecież nie będziemy się z nim kłócić.-
puściłem jej oczko.
-Fajnie. W końcu się wyśpię. A wy
co będziecie robić?- spytała.
-No ja na weekend przenoszę się do
Lauren.
-A ja... chyba pojadę do Juliet, o ile
będzie miała wolne.- udałem, że się zastanawiam.
-Ej skończyliście już na dziś?
Mieliśmy jechać szybciej do domu.- przypomniała Ann.
-NIE!- ryknął CC. -Eee, to znaczy,
Jake coś tam jeszcze poprawia z Jinxx'em. Przecież nie pojedziemy
bez nich, prawda?
-Noo to by było nie fajne. Dobra Andy,
wypaliłeś już w końcu te pół paczki?- młoda spojrzała na
mnie.
-Tylko 3 fajki!- oburzyłem się.
Robiłem wszystko, żeby jak najdłużej nam zeszło. Tak serio, to
wypaliłem tylko jedną, a reszta sama się spalała.
-Idiota! W końcu całkiem stracisz
głos! Obserwowałam cię na ostatnim koncercie. Wiesz, że po
skończonym screamie dochodziłeś do siebie przez pół zwrotki?
Gdyby nie Ashley to nie wiem, jakby to wyglądało.- pokręciła
zrezygnowana głową.
-Czy ty właśnie doceniłaś swojego
chłopaka?- CC wyszczerzył się.
-Tak. Doceniam go, jako muzyka. To, że
prywatnie jest idiotą, to inna sprawa.- przewróciła oczami.
-Jakoś ostatnio mam wrażenie, że
lepiej się dogadujecie. To dobrze. Nie wyobrażam sobie, jak mógłbym
udawać wielką miłość do kogoś, kogo nie znoszę.- zmarszczyłem
czoło.
-Ja nie mam z tym problemu. Okej,
chodźmy już. Chce mi się pić.- Ann złapała nas za koszulki i
pociągnęła do wnętrza budynku.
-To zrób nam też.- zawołałem.
-Chciałbyś.- prychnęła. Mała
wiedźma.
Perspektywa Ann
Z kubkiem herbatki skierowałam się do
studia, gdzie tworzyli gitarzyści. Po 10 minutowych błaganiach
Andy'ego i CC'ego, łaskawie się zlitowałam i zrobiłam im też
herbatę. Jake i Jinxx siedzieli nad jakąś kartką papieru i laptopem,
dyskutując leniwie. Szczerze, to nie wyglądali na jakoś
specjalnie zapracowanych. Na mój widok gwałtownie się ożywili.
Okeeej. Coś tu jest nie tak.
-Co wy kombinujecie?- zmrużyłam oczy.
-My?! Nic! To znaczy, Jinxx ma problem
z tym swoim utworem.
-Jakim znowu?- opadłam zmęczona na
kanapę. Każda piosenka była już gotowa, wszystko pozamykane,
ustalone, zostało tylko to nagrać.
-Noo bo nie wiem, których skrzypiec
użyć?- zastanawiał się głęboko Ferguson.
-Jeremy, daj sobie spokój! Co to za
różnica?!- wyrzuciłam zirytowana ręce ku górze.
-Zasadnicza! Mówisz o MOICH
skrzypcach, jakby były najzwyklejsze pod słońcem! Otóż nie są.
One mają duszę!- zaznaczył Jinxx, obrzucając mnie obrażonym
spojrzeniem, bo to przecież takie oczywiste jest, że kawałek
drewna żyje.
-Ferguson ty mi tu nie wyjeżdżaj z
personifikacją*! Ja naprawdę rozumiem twoją miłość do muzyki
poważnej, nawet sama ją w pewien sposób odczuwam, ale nie
popadajmy w skrajności.- uniosłam brew.
-Taaak? A jak ty mówisz i całujesz
swój telefon, to niby co to jest?- uśmiechnął się cwaniacko.
-To są dwie różne rzeczy! On mi
pomaga w pracy!- oburzyłam się.
-Jasne. Mi skrzypce też, a poza tym...
-Dość. Błagam was. Zmieńcie temat.-
przerwał nam Jake.
-Dooobra. Nawet pokłócić się nie
mam z kim.- westchnęłam. -Właśnie! Gdzie jest ta sierota z którą
regularnie się wykłócam?
-Eee... Ash?- spytał niepewnie CC.
-Nieee, mój kochanek. Pewnie, że
Purdy!- warknęłam.
-Kochanek?- spojrzał na mnie
zaskoczony Andy.
-Ja pierdolę. To gdzie on jest?-
powstrzymywałam się od przywalenia komuś. Albo sobie.
-Powiedział, że musi coś załatwić
na mieście. I że mamy na niego nie czekać.- wyjaśnił Jake.
-Załatwić coś? Aha.- podrapałam się
po głowie. Zawsze przed wyjściem przyłaził do mojego biura,
powkurwiać mnie. Aaa dobra, co mnie to obchodzi. Dorosły w końcu
jest. Wie, że jak coś odpierdoli, to go zabiję. Siedziałam więc
grzecznie czekając, aż chłopaki wszystko ustalą. Po dwudziestu
minutach straciłam cierpliwość.
-No a jakby zrobić to tak?- Jinxx
pisał coś na kartce.
-Ej dobra! Jedziemy już do domu? Już
południe.- wyjęczałam.
-No okej. To chodźcie.- Andy wstał,
machając kluczykami. Wyszliśmy z budynku, pakując się do auta
wokalisty. Ja siedziałam z tyłu, razem z Jake'iem i CC'ym. Miałam
wrażenie, że wleczemy się niemiłosiernie długo.
-Andy? Co ty robisz?- spytałam powoli.
-Prowadzę. I podziwiam widoki. A co?-
mruknął.
-Albo przyspieszysz, albo będziesz
wracał na piechotę. Zaraz się porzygam.- syknęłam. Poczułam jak
gwałtownie przyspieszamy. Jinxx wymienił z Biersack'iem
porozumiewawcze spojrzenia. Serio, coś mi nie gra. Tylko co?
5 minut później byliśmy już w domu.
-Nareszcie!!!- rzuciłam się na kanapę
w salonie. Ledwo wygodnie ułożyłam się na poduszce, usłyszałam
jak ktoś zbiega po schodach, jakby co najmniej się waliło. Aż się
skrzywiłam.
-No jesteście! Mała wstawaj, nie mamy
czasu!- krzyknął Purdy.
-Niby na co? Weź spierdalaj.-
burknęłam, nie poruszając się nawet na milimetr.
-Spóźnimy się kurwa! No podnoś
tyłek i chodź!- ekscytował się.
-Ale gdzie?- usiadłam z ciężkim
westchnieniem.
-Wyjeżdżamy. Za 45 minut odlatuje
nasz samolot! Nie wkurwiaj mnie, bo zaraz sam cię zaniosę.- warknął
ostrzegawczo. Spojrzałam na niego, jak na idiotę.
-Jakie wyjeżdżamy? Jakie MY?
Chłopaki, jemu gorzej? O co tu, do cholery, chodzi?- syknęłam.
Zaczynałam się denerwować.
-Wszystko ci powiem po drodze.
Spakowałem ci ciuchy. Chodź!- pociągnął mnie za nadgarstek.
Wyrwałam się mu gwałtownie. Koło mnie stanęła reszta zespołu.
-To pa Annie. Bawcie się dobrze.- Andy
leciutko cmoknął mnie w policzek. Następny był Jinxx, potem CC i
Jake. Czułam się niepewnie. Już się ich tak nie bałam, ale to
wciąż nie było to, co wcześniej.
-Fajnie. A teraz ruchy. Taksówka
czeka. Nara chłopaki. Pozdrówcie resztę.- Ashley złapał mnie w
pasie i wypchnął za próg. Byłam w tak głębokim szoku, że nawet
nie protestowałam. Wsiadłam do taksówki, gdzie po chwili dołączył
do mnie Purdy. Nie zdążyłam go o nic spytać, bo od razu zaczął
gdzieś dzwonić.
Nawijał przez całą drogę. Rozłączył
się dopiero, gdy mieliśmy wysiadać. Koło lotniska!
-Ashley...- zaczęłam spokojnie.
-Zaraz.- mruknął, płacąc kierowcy.
Wziął walizkę i jakąś średniej wielkości torbę z bagażnika.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do kas biletowych.
-Kurwa mać, Ashley! O co tu chodzi?!-
krzyknęłam, stając gwałtownie. -Masz mi wszystko wyjaśnić,
alb...- nie dokończyłam, bo poczułam usta Ash'a na swoich.
-Nie krzycz tak. Zwracasz uwagę.-
wyszeptał, odsuwając się ode mnie po chwili.
-To w końcu mi wytłumacz wszystko!-
warknęłam.
-Już ci mówiłem. Zaraz mamy samolot.
Do Missouri.- przewrócił oczami, ciągnąc mnie znów.
-Co?! Ale czemu? Ja nie chcę!-
zaprotestowałam.
-Lecimy w odwiedziny do mojej rodziny.
Powiedziałbym ci wcześniej, ale Jon zaskoczył mnie tym nagłym
urlopem. Otóż ciotka Lisa od dłuższego czasu męczy mnie, żebym
cię przywiózł ze sobą. Popiera ją babcia. No i reszta bab w
mojej rodzinie.- westchnął, podchodząc do kasjerki.
-Ale ja nie mam ochoty tam jechać.-
twardo stałam przy swoim.
-Kociaku, ale ja się nie pytam, czy
chcesz. Jesteśmy parą. A to do czegoś zobowiązuje.- rzucił mi
obojętne spojrzenie.
-Zabiję cię.- syknęłam, odwracając
się na pięcie. Podeszłam do krzeseł i usiadłam na jednym z nich.
-Jak chcesz to zrobić, okej. Ale
poczekaj do poniedziałku.- mruknął Purdy, siadając po chwili obok
mnie.
-Wiesz, jak bardzo nienawidzę, gdy
ktoś podejmuje za mnie decyzję, a ciągle to robisz.- burknęłam
obrażona, zakładając ręce na piersi.
-Wiem. Przepraszam. Ale sama przyznaj:
gdybym powiedział ci wcześniej, zgodziłabyś się?- spojrzał na
mnie.
-Ja...
-Bądź szczera!
-Pff... Pewnie nie.- powiedziałam
zrezygnowana.
-Właśnie. Nie obrażaj się na mnie.
Czy kiedykolwiek źle się przy mnie bawiłaś?- uderzył w czuły
punkt. Miał rację. Cokolwiek byśmy razem nie robili, nigdy nie
było do dupy.
-To nie o to chodzi.- mruknęłam
cicho.
-To o co? Boisz się mnie? Wiesz, że
nie masz czego.- Ashley złapał mnie za dłoń.
-Wiem. Ja po prostu... Nie jestem
rodzinna. Rozumiesz, otwarta i takie tam. Źle się czułam, gdy
musiałam udawać przed twoim wujostwem. A z tego, co mówiłeś,
teraz będzie ich więcej. Ja chyba nie potrafię.- ostatnie zdanie
wyszeptałam.
-Ale popatrz. To nie będzie takie
udawanie, jak dla ogółu. Nie musimy ciągle się trzymać za rączki
i dawać buziaki. Wyobraź sobie, że jedziesz do rodziny bliskiego
kolegi. Poza tym, zawsze możemy twierdzić, że jesteś nieśmiała
i wstydzisz się czułych gestów.- Purdy roztaczał przede mną
kolorową wizję naszego urlopu. Tylko czemu ja wciąż nie umiałam
sobie tego wyobrazić?
-Nienawidzę cię.- wyjęczałam, gdy
wchodziliśmy na pokład.
-Zawsze tak mówisz, a potem zmieniasz
zdanie. Może tym razem też tak będzie?- uśmiechnął się do
mnie.
-Marzyciel.- burknęłam.
*personifikacja- nadawanie przedmiotom, zjawiskom, pojęciom abstrakcyjnym cech ludzkich.
*personifikacja- nadawanie przedmiotom, zjawiskom, pojęciom abstrakcyjnym cech ludzkich.
*******************
Zdjęć Ash'a tu nie ma, bo w następnych rozdziałach obrzydnie Wam do reszty. Taaak, to te do dupy rozdziały z milusim Ashley'em. Ale aż tak słodko nie będzie, nie martwcie się. Co do tych "100 twarzy Ash'a", to jak mi któraś napisze porównanie do Greya czy innego dziadostwa, to się fochnę i przestanę pisać. Nienawidzę tej książki. Jutro Wigilia (tak wiem, kooochacie święta). Powiem tylko tyle, że w tym roku to będą moje najlepsze święta w życiu. A dlaczego? Bo ich nie obchodzę:D:D:D Nienawidzę tego okresu. Ale żeby nie było, że jestem taka wredna i chamska, to życzę Wam laski, żeby wszystko, co zeżremy, poszło w cycki. One nigdy nie są wystarczająco duże:P I fajnych prezentów. Nie sądzę, że spotkamy się jeszcze w tym roku na blogu, noo chyba, że zepniecie w końcu dupcie i machniecie limit w normalnym czasie. A nie po tygodniu... To już zależy od Was. Życzeń noworocznych składać nie będę. Nie spijcie się za bardzo. Aha, mogłybyście mi dać taki malutki prezent (z okazji świąt i zbliżających się moich urodzin) i skomentować choć jednym słówkiem, co? Btw. witam nową czytelniczkę Nothing. I jeszcze doszła mi obserwatorka Melanie. Fajnie by było, gdybyś skomentowała coś;) Oraz spóźnione życzenia urodzinowe dla sue:D Ja wiem, że święta i wgl, no ale weźcie się pokażcie, że jesteście i żyjecie. Pamiętajcie o ankiecie, bo już się powoli kończy czas. Jak zwykle zapomniałam, co jeszcze chciałam napisać, ale to najwyżej uaktualnię notkę. Aha, jak nie dodam jakoś szybko po wypełnieniu limitu, to znaczy, że trafił mnie szlag, albo w końcu zabiłam kogoś :D
Tak więc prosiłabym o komentarze, bo nie wiem, czy może znudziło się Wam to opowiadanie? W czym jest problem? Mam kilkaset wejść na rozdział, a i tak muszę wymuszać. (tak po polsku to brzmi). To nie jest miłe.
!!! 25 komentarzy=nowy !!!
(świąteczne zdjęcie całego BVB jest za brzydkie na tego bloga)
Rzygam tęczą. Ale w sumie fajne wielkie wejście Asha.
OdpowiedzUsuń"100 twarzy Ashley'a"? Czytałabym. Ten człowiek mnie w końcu wykończy.
Co za babsko. Natrętni dziennikarze to jedno, ale bez przesady. I do tego miły Jon. To trzeba gdzieś zapisać :D
O matko, ta rozmowa o ewentualnych morderstwie przebiła wszystko :D
W ogóle mistrzowie spisku z nich ^^ Bulwers Jinxxa...już wyobrażam sobie tę jego minę <3
Jak zwykle zacieszałam jak głupia do ekranu...co Ty ze mną robisz.
Niech Anka kogoś zabije. Pandę najlepiej. Tak, jestem zdesperowana xD
O matko, jestem pierwsza! W końcu. Jaram się.
UsuńI przepraszam za chujowy komentarz.
Próbuję robić dramę czy coś.
Ale ogólne wrażenia można nadrobić zawsze na fejsie.
A! Ja chcę spoilery, grzeczna byłam :c
Brawo♥ Spojlery? To zobaczymy, jak będziemy obie z czasem stać:D Ty wiesz jak ciężko szukać dobrego momentu w tekście? Jak się z nim hajtnę na ten rok, to będę miała dużo materiału na książkę. I będzie po polsku:P Dziwi Cię ta rozmowa? Przecież to ja:P Dzięki;)
UsuńBosze!
OdpowiedzUsuńJak sie ciesze!
Rozdzial jest! *0*
Taki prezent od ciebie, mam dzis imieniny haha xd
Jinxx + skrzypce = koniec swiata
Znowu milusi Ashley...
Z jednej strony mi to pasuje, ale z drugiej juz rzygam tecza xd
LUDZIE ZBIERAMY DUPY I KOMENTUJEMY, BO ASHLEY WSZYSTKICH CO NIE KOMENTUJA ZGWALCI!
tsaa xd
Sooooooł...
Zycze weny, tam udanych swiat i wgl xd
Czeeeeekam na nastepny :3
To najlepszego;D Jinxx jest cudowny♥ Dzięki;)
UsuńYay.. Na reszcie.. Ann w niedalekiej przyszłości chyba zabije Ash'a. A Jonathan chory czy może.. chory? ;_; Cóż.. Życzę weny, wesołych świąt i tych innych.. Zepnijta tyłki i do komentowania ;-; ;// <3
OdpowiedzUsuńJa jej zazdroszczę cierpliwości. Zabiłabym przy najbliższej okazji... Dzięki;)
UsuńDziękuję za takie ciepłe powitanie :3
OdpowiedzUsuńNikt wyciągnęła mnie z doła pisząc, że jest nowy rozdział, a jak zobaczyłam niektóre sceny i swój nick na końcu to uśmiechnęłam się. A wyciągnięcie mnie z doła to trudna rzecz ;)
Ciekawe jak tam będzie u rodzinki. Wszyscy będą zachwyceni Anią, czy trafi się jakiś wredny/a wujek/ciotka/dziadek/babcia/kuzyn który/a jej nie polubi?
Też chciałabym nie obchodzić świąt... Za dobrze masz ;) A co do cycków - mogą być za duże i nikomu tego nie życzę... Niby jest fajnie, ale mają więcej wad niż zalet. Schodzenia po schodach tak, by nie tworzyć pola namiotowego uczyłam się długi czas :D I nie ma czego zazdrościć, tylko współczuć kręgosłupowi... Jak to mawia moja mama "im większe za młodu tym dłuższe na starość" ;_;
Życzę weny, zdrowia i żeby każdy uśmiech, który wywołałaś swoim pisaniem do Ciebie wrócił - będziesz się uśmiechać cały czas :D
~Nothing
Powiem tyle, będzie Chuck... Co do cycków, to ja mam takie hmm, średnie, a wszystkie kumpele myślą, że mam o rozmiar większe:D Z kręgosłupem, to masz rację. I jak mam okres to leżenie na brzuchu mnie boli:( Ja wielu ludzi podobno wyciągam z dołków. Dzięki;)
UsuńLeżenie na brzuchu? U mnie możliwe tylko gdy podłożę jedną poduszkę pod brodę, a drugą pod brzuch... Brat się zawsze ze mnie nabija jak latem na ogródku próbuję opalić plecy :P
Usuń~Nothing
Nie rozpisuje sie bo źle się czuję..
OdpowiedzUsuńRozdział mega!!
Wesołych i wgl bla bla bla.
Weeeny miśka :*
Trzymaj się. Dzięki;)
Usuńta końcówka taka urocza *.* Ance dobrze z Ashem i musi to przyznać xDDD
OdpowiedzUsuńdobra od początku
Ash taka przylepa (nie wyobrażam sobie tego, ale musiałoby to śmiesznie wyglądać ;P)
Ann się wścieka za blondynkę czuję się obrażona, w końcu blondynki są fajne (no chyba że mówimy o tlenionych fretkach, to wtedy dopisuję się do obrażania się xD)
Jon (wielbię Cię za to, że ukazujesz go jako Jareda *.*) oderwał się od telefonu przy tym wywiadzie (wgl co on tam robił? ;o) i dał im dzień wolny - na 100% coś mu na mózg wskoczyło
ogólnie opis tego wywiadu taki prawdziwy tylko to pytanie o gwałt mnie wkurzyło i przy okazji zdziwiło
skąd oni o tym wiedzieli ja się pytam???? czy to ta ciota o tym rozpowiedziała?
iii przy okazji skąd u Jona te akty miłosierdzia dla zwierząt? ja rozumiem jeszcze przemianę Asha w rzygającego tęczą chłopaczka, ale Jon?
btw nie pytaj co brałam bo nie wiem siostra mi coś do kubka pewnie dosypała więc na koniec powiem tylko: jesteś genialna, kocham Twoje opowiadanie i błagam miej litość dla ludzi, którzy piszą komentarze (bo reszta zasługuje na karę xd) i nie kończ z tym blogiem
życzę dużo pomysłów do pisania, miłej nocy i czego tam Ci potrzeba :)
Taak, chodziło jej o tlenioną. Do naturalnych nic nie mam, koloru się nie wybiera:D No skądś się dowiedzieli. Dzięki;)
UsuńCały czas patrzyłam, czy jakaś nowa notka się tu ujawniła. Kiedy zauważyłam tą magiczną liczbę "57", aż przez skype wydarłam się przyjaciółce do ucha. Zawsze mamy przy tym blogu fazy. XD
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, Ann, kiedy masz urodzinki. Wiem, że w grudniu (tak btw, grudnie rządzą, bo ja też grudniowa! :D).
Wiem, że komentarz bardzo schizowy, no ale cóż. <3 Czekam na kolejną notkę! ^^
Pozdrawia 29 grudzień ^^ XD
PIERDOLISZ KURWA!!!!! Ja też 29:D Aczkolwiek pewnie jestem starsza:D Ejejej jak jesteś walnięta z kumpelą, to wpadajcie na grupę. Tam jest kilka takich pozytywnie zakręconych, na czele ze mną :D Dzięki;)
UsuńNo to pjona! XD :D
UsuńJa? Walnięta? Mało powiedziane. Dodaj do tego moją kumpelę... Masakra XD.
Już tam lecim rozgromić konkurencje! XD :P
No więc tak - dawno nie komentowałam, ale miałam lekkiego doła. Jednak spięłam dupcię i piszę ^^.
OdpowiedzUsuńOgólnie to dzięki Tobie prawie ogłuchłam, bo mi się BFF wydarła do ucha, że na Twym blogu jest nowa notka. No to dzięki i te sprawy... XD
Nie będzie to jakiś super hiper fajny ultra odlotowy komentarz, bo godzina jest jaka jest, więc musisz mi to wybaczyć T^T.
Co ta Ann ma do blondynek? Sama kiedyś byłam XD. Dobra, może nie byłam tlenioną, rzygającą teczą na widok jakiejś super gwiazdy blondynką, ale byłam :3 XD.
Co by tu jeszcze... Oy, ciekawi mnie następna notka. Czy te ciotki, jak to ciotki, rzucą się w ich stronę z słodkimi słówkami na temat ich pary i spytają kiedy ślub? ^^
Dobra, nie wiem co ćpałam, ale jakoś to wyszło... No to ten.. Weny i te sprawy... XD
Hahaha zobaczysz:P Taak, ja jestem już od dawna przygłucha, ten wiek... Soo, jak już mówiłam (pisałam) wpadajcie na grupę, ale macie się udzielać, bo inaczej usuwam:P ALe tam jest fajnie, jesteśmy walnięte. Dzięki;)
UsuńNie wierze w siebie.. Napisałam komentarz i nie dodałam tylko weszłam przypadkowo we wcześniejszy rozdział. No kurwa :')
OdpowiedzUsuńChciałam napisać, że te teorie spiskowe w tym rozdziale zarówno jak porwanie Ann, podbiły moje serce! You make my dayyyy! haha ;)
"-To wtedy nas zabije. I będzie miała spokój. Jakby co, to chcę dębową trumnę.- powiadomił nas Jinxx.
-Co ty nam to mówisz? Przecież jak zacznie mordować, to zrobi to hurtem.- powiedział Pitts.
-No i może nas jeszcze razem pochowa, co?! O nie! Ja się nie zgadzam! Do śmierci jakoś z wami wytrzymam, ale na wieczność chcę mieć spokój!- wstałem gwałtownie, szukając swoich fajek. Niedoczekanie moje, leżeć obok nich."
Jakie dylematy, jeju i ta ich miłość, aż po grób, haha.
Nadal rozmyślam nad Jason'em. CZY TYLKO MI ON TU SPRAWIA WRAŻENIE MŁODEGO SMARKACZA?!?!?!!?
(po co te wykrzykniki, ja nie wiem, ughh)
Ej ja też nienawidzę świąt! Piona! :))
No i miał być długi komentarz, tak to sobie obiecywałam i gówno, nie umiem :(((
Życzę komentarzy, weny, czasu, miłego klimatu przez ten świąteczny czas bla bla, herbatki, ciepłych kocyków i wszystkiego najlepszego! <3 Czekam tu na następny ;) ^^
Do grobowej deski. Dębowej:P No bo to zdjęcie takie. Potem wrzucę troszkę nowsze, aczkolwiek on jest młody. Dzięki;)
UsuńZygam tęczą xD
OdpowiedzUsuńI ♡ UNICORNS
Będzie gorzej:P Dzięki;)
UsuńZajebisty :) Przepraszam że długo nie komentowałam tu i na Fb , chora jestem -.-
OdpowiedzUsuńTo zdrowiej. Dzięki;)
UsuńJak jeszcze raz zobaczę coś związanego ze świętami, albo pierdolone "Wesołych świąt" to chyba rozpierdolę wszystko! Nienawidzę świąt!
OdpowiedzUsuńDobra, już mi lepiej :3 Co do rozdziału to: ASHLEY!!!! *__* JAKI ON KOCHANY ♥♥♥
I tak wiem, że później będzie skurwysynem :( Trudno XD Chłopaki są jebnięci, jak ja ich kocham XD Nieźle sobie ten plan wymyślili XD Ale Ash jeszcze lepszy od razu ja pakuje i rezerwuje bilet XD Andy ty palaczuuu! Jeszcze ci ten pieprzony głos wysiądzie i co będzie? No co? ;-; Najwyżej Ash cię zastąpi :3 Mnie już gardło boli i śpiewać nie mogę :(
NIENAWIDZĘ ŚWIĄT! DO WIDZENIA WSZYSTKIM!
Do zobaczenia znowu Aniu ♥♥♥
Niech Panda będzie z tobą :*
Nie wiem, czy mi wyjdzie jako cham i palant. Calley i kto to mówi o paleniu:P Dzięki;)
Usuńsuper extra rozdział! też nie nawidze wigilii i tych innych świąt rodzinnych :>>Noele
OdpowiedzUsuńDzięki;)
UsuńHeeeej, zawsze pisałam trochę wcześniej komentarze, ale za bardzo się naoglądałam Jasia (JDabrowsky) i tak jakoś wyszło :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak jak powiedziałaś, ten miły Ash w końcu się skończy. Podoba mi się dzisiejsza perspektywa Ann. Jest jakaś taka... Annowata XD
Jonathan! ♥ Kocham tego gościa :3 Nie wiem dlaczego, (i nie, to nie dlatego, że lubię Jareda XD) po prostu jakoś tak mi przypadł do gustu, nawet jak jest chamem.
Wyjazd do rodziny Ashley'a... hm... nie zachował się w porządku i na miejscu Ann to pewnie zamknęłabym się w toalecie XD Ale to ja...
Ej, serio zrób taki rozdział, kiedy ta jego była go gwałci, bo coraz bardziej intryguje mnie ta wizja.
Eeeej, ja wybrałam pierwszą opcję w ankiecie, ale widzę, że raczej nie wygram XD
Nareszcie ciut więcej chłopaków! Uwielbiam te rozdziały, które skupiają się w bardziej znacznym stopniu na reszcie, niż zwykle. Nie chodzi o to, że nie lubię głównej bohaterki i Ash'a. Ostatnio po prostu jakoś obrzydł mi ich pseudo związek. (To wszystko wina Purdy'ego!). Chociaż nie wiem czy to tylko chwilowe. Uznajmy, że ja just lubię Brides'ów, no XD Jaka ja jestem niezdecydowana...
Mój pecet ma się jak najlepiej i w końcu nie tnie mi się przy pisaniu komentarzy C:
Ja też nie przepadam za świętami, ale jak już trzeba to trzeba. W każdym razie tobie też życzę wesołych świąt, pijanego Sylwka i czego tak sobie zapragniesz XD
Żyj w zdrowiu i w pogodzie ducha. Amen. /OpenWound
Jakby mi facet coś narzucił to
Usuń1. Dostałby po ryju.
2. Strzeliłabym fochem forever.
Muszę Cię rozczarować. Przez kilka następnych ich nie będzie:( Ubolewam, no ale ten wyjazd był konieczny. Dzięki;)
Hejoo <3
OdpowiedzUsuńDzisiaj szybko bo mam mało czasu.
Wiesz jak ja kocham Twojego bloga. Kocham wszystkich ludzi dopóki mnie nie wkurzą. Ale nie mówmy o tym.
Fajnie, fajne. Też chciałabym mieć chociaż dzień wolnego pomimo tego, że mamy wolne to ja cały czas robię.
Gdyby mój chłopak zabrał mnie do swojej rodziny nie pytając mnie wcześniej o zgodę zabiłabym go na miejscu.
Zazdroszczę Ci, że nie musisz obchodzić świąt.
Pozdrawiam, trzymaj się <3
Wolne, a jakoś więcej roboty niż zwykle. Fuck logic. Obie lubimy mordować^_^ Dzięki;)
UsuńNo to tak rozdział jest booski jak zwykle.Ash jest taki ♥ ale nie za bardzo,nie przekracza granicy po,której chce mi się rzygać tęczą.Gdyby mój chłopaka zabrał by mnie do swojej rodziny wbrew mojej woli pewnie wkurzałabym się trochę bo tak jak An nie lubię jak ktoś podejmuje za mnie decyzję.Aham miałam ci życzyć wesołych świąt,ale skoro ich nie obchodzisz to nic.Aaa i jeszcze mam 1 pytanie : Skąd ty bierzesz natchnienie na to opowiadanie ?
OdpowiedzUsuńGeneralnie przy pisaniu mam o tyle łatwiej, że opisuję rzeczy, które miały miejsce naprawdę. No i przejrzałam w swoim życiu mnóstwo zdjęć, filmów i głupot związanych z BVB. Te zdjęcia nie są przypadkowe. Najczęściej właśnie najpierw znajduję jakąś fotkę, a potem ją tu wciskam. No i z życia. W dużej mierze, gdy już mam ochotę rzucić to wszystko w diabły, wtedy czytam komentarze. Dzięki;)
UsuńRozdział super! Kocham tego bloga!
OdpowiedzUsuńCo do świąt to też ich nie lubię tyle nie potrzebnego zamieszania i roboty jeszcze te dziwne przesądy którymi mnie męczą... Ale niestety musze je obchodzić :/
Przynajmniej jest trochę wolnego :p
Weny życzę i dzięki za życzenia ;)
Do następnego!
Korzystaj z wolnego, korzystaj. Dzięki;)
Usuń"100 twarzy Ash'a" powaliłoby wszystkie książki "x twarzy kogoś tam" mam nadzieje,że w tym roku się jeszcze wyrobisz XD
OdpowiedzUsuńJeśli limit będzie w miarę szybko, to załapiecie się jeszcze w tym roku. Dzięki;)
UsuńTo ja zbiorę się w sobie i zostawię komentarz :3
OdpowiedzUsuń,,100 twarzy Ash'a"-dla własnego dobra chyba bym nie czytała.Moja psychika po takiej lekturze byłaby w jeszcze gorszym stanie niż jest obecnie.
Rozdział jak wiesz jest tradycyjnie zajebisty,a ja odzyskałam telefon i wracam do łask bloggera.Ogólnie to twój blog jest jedynym z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam.
Święta to czas za którym nie przepadam,acz toleruję.Najlepsze jest chyba jedzenie *.*
Dziękuję za życzenia jaki złożyłaś czytelniczkom.Tak bardzo miła ty ;3
Ashley jest uroczy,ale tak nie do przesady.
Jednak pomysły to ma dalej takie głupie.Zabrał Ann do swojej rodziny bez jej zgody.Czy to się przypadkiem nie liczy jako porwanie? o_O
Teraz jakiś czas nie będzie reszty zespołu.Szkoda,bo będę tęsknić.
Ostatnimi czasy mam jednak potrzebę na Purdy'ego chama i skurwysyna,który krzywdzi wszystko co się rusza.Takie tam zachcianki XD
Rozwalił mnie spisek chłopaków.Oni serio są tacy głupi czy tylko mi się wydaje? Ale i tak ich kocham.
Jeremy zamawiamy ci trumnę.Taką jaką chcesz.Tylko gdzie ja znajdę trumnę na 5 osób? Chociaż nie.Andy nie chce spędzić z nimi wieczności.
Ann by mnie nie polubiła,bo obecnie jestem blondynką XD Tylko do wakacji i znowu będę ślicznie,naturalnie ruda.
Nie cierpię zimy i świąt.Znaczy święta są takie sobie bo jedzenie.
Johnatan taki się miły zrobił.Dał im wszystkim wolne.Nawet Ann.
Potter to taka sierota.Boi się Ann.On to się chyba wszystkich boi.
Media są takie wścibskie.Chcieliby wiedzieć wszystko.John aż się od telefonu oderwał.Biedna Ania.Dobrze,że Ash chociaż próbuje się nią zaopiekować.
Czemu mam dziwne wrażenie,że Ashley chce się z nią przespać?
Wiem jestem głupia.
No więc kończę komentarz.Pijanego sylwka i wszystkiego co najlepsze.
Niby ją porwał, ale że jest jej opiekunem prawnym... I to całkiem prawdopodobne, że chce ją przelecieć. Zdesperowany jest przez celibat:D Dzięki;)
UsuńAsh próbuje przeprosić jak małe dziecko hatha. Moi bracia tak się do mnie przyklejali i darli się „proszęęęę” xD.
OdpowiedzUsuńI to zdjęcie Ash’a pt „uwaga myslę!”.
Jonathan jako Leto i kisiel w majtach :D.
Ale ta reporterka wścibska… suczz. No ale Purdy dobrze jej odpowiedział.
Czemu kobieta zgwałcone, albo po próbie, uważają że to ich wina? Ciężko mi to zrozumieć… nie przeszłam przez to nigdy, więc to dla mnie mało logiczne. Psychika ludzka jest cholernie skomplikowana.
Ash zabiera swoją „dziewczynę” do domu. Będzie słiiiit <3
Jinxx jak opowiada o swoich skrzypcach, jak o jakiś bogach. :P
Ash postawił Ann przed faktem dokonanym. Pięknie. Będzie ciekawie.
Czekam na następny <3
http://heartoffire-bvb.blogspot.com/
PS. Ostatnio się właśnie zastanawiałam, jak się nazywa to hm… zjawisko, nadawania rzeczom martwym cech ludzkich. I nie mogłam sobie przypomnieć. Polski to był dla mnie czarną magią.
PS.2 Ciesze się, że nie jestem sama co do nienawidzenia Greya!
Grey mnie nudzi. Wgl książki o seksie mnie nudzą. Bo Ash to dziecko:P Dzięki;)
Usuń100 twarzy Ashley'a hahaa xD
OdpowiedzUsuńJon dał im dzień wolnego?! WOW na pewno był chory
Cały rozdział super :D Czekam na nexta ;) / kam
Dzięki;)
UsuńAwh, świetny rozdział
OdpowiedzUsuńAnn i Ash to słodka para i faktycznie do siebie pasują, co z tego, że tylko udają
100 twarzy Ashley'a? Czytałabym.
Dobra, nie wiem, co mogę jeszcze napisać
Przepraszam Cię bardzo, za tak beznadziejny komentarz, ale nie jestem w stanie napisać dziś nic sensownego
Czekam na następny, trzymaj się xx
W ciągu kilku dni odmieniłam słowo "słodki" przez wszystkie przypadki:D Dzięki;)
UsuńNic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńZajebisty jak zwykle.
Jeeejku co ja tu robie o tej godzinie.
Normalni ludzie śpią, ale zaraz...
Nie jestem normalna, eh.
Czekam na następny :)))
////black rose
Co Ty chcesz, normalna pora:P Przynajmniej for me. Dzięki;)
UsuńHuhu, dużo się porobiło ^-^
OdpowiedzUsuńA to córa koryntu z tej dziennikarki..
Eh ;-;
Chłopaki tak zauważyłam, najlepiej to oni udawać nie umieją.
TAK! WIEM! Zróbmy Jinxxowi piękną trumnę, a zamiast świeczek albo kwiatów dawajmy mu..skrzypce xd
-Star
Ahahha i trutkę na korniki, żeby mu nie wyżarły tych skrzypiec:P Dzięki;)
UsuńGdzie ja była, ze nie widziałam tego rozdziału?
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyszedł. Ta baba od wywiadu mnie zdenerwowała, na szczęście Ash nic nie powiedział.
hhaha, podstępne chłopaki nie mogęXD Biedny Jinxx i jego głębokie dylematy.
Tak serio, to wypaliłem tylko jedną, a reszta sama się spalała. - Jasne, jasne Andy! Nie wiem co napisać ;-; Weny i czekam na następny