Proszę o przeczytanie notki i włączenie piosenki. Idealnie oddaje nastrój chwili:D:D
*********************************************************************
-Ashley zaginął.
-Jak to, zaginął??
-No, mieliśmy się spotkać na mieście, a on nie dotarł.
-Dzwoniliście do niego?- spytałam.
-No pewnie, ale cały czas nas rozłączał, a teraz w ogóle nie odbiera.- zaczął panikować Jinxx.
-Dobra, uspokój się, powiedz mi tylko gdzie jesteście, zaraz przyjadę.- próbowałam myśleć trzeźwo.
Pożegnałam się z Matt'em i puściłam się biegiem do auta. Purdy zaginiony w akcji. Jeszcze tego mi brakowało, kurwa. Ruszyłam z piskiem opon jadąc do chłopaków. Jednocześnie, zadzwoniłam do fotografa z prośbą o przesunięcie sesji na późne popołudnie, z powodu choroby członka zespołu. Dobrze, że Jonathan zostawił mi notatnik z wszystkimi zapiskami dotyczącymi Brides'ów. Chłopcy czekali na mnie wyraźnie zdenerwowani. Ledwo zaparkowałam, podbiegł do mnie Jake.
-Ann, sorry, ale Jon kazał nam się ze wszystkim zwracać do ciebie.
-Tak, wiem. Przesunęłam sesję, ale najważniejsze jest teraz znalezienie tej cholery.- odparłam.
-Udało ci się przesunąć sesję?!?!?!- wydarła się na mnie, wyraźnie zaskoczona cała czwórka.
-A czemu niby miało mi się nie udać? Dobra, mniejsza. Wiecie gdzie on może być?- spytałam, zniecierpliwiona.
-Sprawdziliśmy wszystkie bary w okolicy i nic. Jak zawsze znikał, to potem dzwonił najebany, żeby ktoś go odebrał, a teraz cisza.- tłumaczył Andy.
-Czyli jest nadzieja, że jeszcze jest w miarę trzeźwy.- podsumowałam, jednocześnie szukając w internecie wszystkich barów w tej części LA. -Dobra, tu macie listę, trzeba sprawdzić te miejsca. Ja sprawdzę resztę. Iloma autami przyjechaliście?
-Dwoma. To my jedziemy, jak coś to dzwoń.- powiedział CC, popychając resztę w stronę zaparkowanych samochodów.
-Aaa, jeszcze jedno!- zawołałam w ich stronę. -Jak znajdziecie go przede mną, to powiedzcie mu, żeby zaczął kopać sobie grób, bo jak go dorwę, to mu wpierdolę.- powiedziałam i wsiadłam z powrotem do mojego auta. Jak ja go nienawidzę!
Godzinę później
Objechałam już prawie wszystkie miejsca z mojej listy, a teraz jeszcze utknęłam w korku. Gdy tak stałam i wyklinałam na wszystko i wszystkich, z nudów zaczęłam się rozglądać. Byłam w jakiejś rozrywkowej dzielnicy. Pełno tu było klubów i dyskotek, teraz zamkniętych. Nagle w oczy rzucił mi się jeden neon: DirtyClub- czynne 24h. Sprawdziłam szybko, nie było go na liście. Przekopałam internet, okazało się, że otworzyli go 2 dni temu. Czyli to może być to. Zaparkowałam samochód i skierowałam się do wejścia. Po przekroczeniu progu moim oczom ukazał się podest z 5 rurami i wijącymi się na nich prawie gołymi tancerkami. Z prawej strony, pod ścianą siedział nie kto inny, jak Ashley. Był już nieźle wstawiony, a mimo to flirtował z jakimś plastikiem, pewnie to któraś z pracownic. Napisałam sms'a do chłopaków, że go znalazłam i żeby przyjechali, bo sama mogę nie dać rady. Następnie, wykorzystałam moment nieobecności tlenionej i podeszłam do basisty.
-12 w południe, nie za wcześnie na picie?- zapytałam.
-Skarbie, na dobrą zabawę nigdy nie jest za póź... Aa, to ty kociaku. No co tam, stęskniłaś się za mną?- spytał Purdy i pociągnął mnie do siebie, na kolana. Nie opierałam się, nie miałam zamiaru robić scen.
-Bardzo, a jeszcze bardziej stęsknili się chłopcy. Dzięki tobie musieliśmy opóźnić sesję zdjęciową.- odpowiedziałam.
-Zapomniałem, wybaczysz mi? Dam ci buziaka na przeprosiny.- cwaniacko się uśmiechnął.
-Myślę, że przeżyję bez buziaka. Co do wybaczania, to pogadamy o tym później. Teraz musimy się stąd zbierać.
-Ej, zabawa dopiero się rozkręca. Nie bądź taka sztywna.- zaoponował.
-Dobra, powiem krótko: Albo się stąd ruszysz, albo znów oberwiesz. Tym razem będę celować niżej. Chyba nie chcesz zostać impotentem?- teraz ja się uśmiechnęłam.
-Okej, przekonałaś mnie.- zrzucił mnie z kolan Ashley.
-Grzeczny chłopiec.- mruknęłam. Gdy wstawał, to o mało się nie wywalił, więc musiałam objąć go w pasie i pomóc dojść do barmana, uregulować rachunek. Swoją drogą, nie wiedziałam, że ma takie mięśnie, na zdjęciach tak tego nie widać. STOP! Anka, o czym ty myślisz, skup się! Gdy kierowaliśmy się w stronę drzwi, poczułam coś na moim pośladku. Taak, to była ręka Purdy'ego. Szepnęłam w jego stronę
-Impotent.- podziałało od razu, hahah. W końcu wyszliśmy z tego „uroczego” miejsca, na świeże powietrze. Tam czekali już na nas chłopcy.
-Jedziemy do mnie, stąd jest bliżej, a nie mamy już dużo czasu. Tam go postawię na nogi. Tylko ktoś musi pojechać do was, po jakieś ciuchy dla niego- zarządziłam.
-My to załatwimy.- zgłosił się Jake i razem z Jinxx'em wsiedli do samochodu. Natomiast CC wsadził Ashley'a do auta wokalisty i pojechaliśmy do mojego mieszkania. Zaraz po wejściu wepchnęłam basistę do łazienki, żeby wziął prysznic, a CC'ego poprosiłam, żeby go pilnował. Jeszcze się utopi, albo coś... Następnie ruszyłam w kierunku szafy w poszukiwaniu jakichś tymczasowych ciuchów dla Ash'a. Naszykowałam mu jedną z moich za dużych koszulek, a na dnie szafy znalazłam męskie spodnie dresowe. Nie mam pojęcia, skąd one się tu wzięły. Cóż, teraz się przydadzą. Dałam to Andy'emu razem z ręcznikiem i kazałam zanieść. Ja tam nie wejdę, mowy nie ma. Poszłam do kuchni zrobić jakieś kanapki i miksturę dla basisty. Dołączył do mnie Andy i zaczęliśmy rozmawiać.
-Wiesz, trochę mi głupio.- drapał się po głowie Biersack.
-Głupio? Dlaczego?- spytałam.
-No, bo to właściwie twój pierwszy dzień pracy, a Ashley już coś zdążył wywinąć.
-Słuchaj, to nie tobie powinno być głupio, tylko Ashley'owi. Poza tym, znam wasz zespół, jestem taką hm... umiarkowaną fanką i wiedziałam, czego mniej więcej mogę się po was spodziewać. Fakt, nie myślałam, że już pierwszego dnia będę mieć takie przygody, ale jakoś daliśmy radę. Jedyny nasz problem, to Ash, a raczej jego nadużywanie alkoholu. Jest jakaś szansa, że ograniczy sam z siebie?- zapytałam.
-Nie mam pojęcia. Musiałoby się chyba coś stać. Poza tym on nie jest taki zły. Kiedyś tyle nie balował, miał dziewczynę i w ogóle. Dopiero od kilku miesięcy mu coś odpierdala. Próbowaliśmy z nim gadać, ale on nie słucha.- odpowiedział zmartwiony.
-Kurczę, też bym chciała, żeby tylu ludzi się o mnie martwiło. Czekaj, czytałam kiedyś, że miał dziewczynę i przyznam, patrząc na jego stosunek do kobiet, że jestem w szoku. No, chyba, że tylko dla mnie jest taki „miły”.- dodałam z przekąsem.
-Chodził z jedną modelką, Kiną. Nawet sympatyczna. Nigdy nam nie powiedział, nawet mi, dlaczego się rozstali. Przyjaźnią się do dziś, więc myślę, że to nie było nic strasznego, wiesz typu zdrada. A co do zachowania, to on serio jest miły i troskliwy. A, że trochę zboczony... My też tacy jesteśmy, tyle, że Ash się nie powstrzymuje i mówi głośno to co myśli.- tłumaczył kumpla Andy.
-Z twojego opisu wydaje się całkiem znośny, ale nie sądzę, że się polubimy. Przykro mi.- powiedziałam.
-Czemu ci przykro?- spytał CC, który w tym momencie wszedł do kuchni razem z Ashley'em.
-Siadajcie.- zignorowałam pytanie CC'ego i postawiłam przed Purdy'm talerz i kubek.
-To wszystko ma zaraz zniknąć.- syknęłam w jego stronę. Usiadł z miną zbitego psa i wziął łyka mikstury, od razu ją wypluwając.
-Kurwa! Co to jest?!?!?! Chcesz mnie otruć?- wrzasnął.
-Wierz mi, mam na to coraz większą ochotę, ale na razie jeszcze się powstrzymuję. A to jest kawa.
-Czuję, ale ile ty jej tam wsypałaś? Pół kubka?
-Prawie, plus sok z cytryny. Najlepszy sposób na szybkie wytrzeźwienie. Tak więc nie gadaj, tylko pij, a może dostaniesz potem wody.- uśmiechnęłam się wrednie i zaczęłam rozmawiać z CC'ym i Andy'm. Za chwilę przyszli też Jinxx i Jake.
-Ooo, widzę, że nasza księżniczka już w lepszym stanie.- odezwał się Jake. -Tu masz prezent.- rzucił w niego torbę z ciuchami. Następnie usiadł koło Jinxx'a i wszyscy wpatrywaliśmy się w Ashley'a, który przymierzał się do wypicia „kawy”. Postawiłam obok odkręconą butelkę wody, na zachętę. W końcu, krzywiąc się, wypił wszystko duszkiem, następnie rzucił się na wodę. Potem bez słowa wstał, złapał torbę, obrzucił mnie morderczym spojrzeniem i wkurwiony poszedł do łazienki się przebrać. Ledwo trzasnął drzwiami, a zaczęłam się śmiać jak powalona. Chwilę później dołączyła do mnie reszta.
Gdy Ashley był już gotowy (klik), zjechaliśmy windą na parking kierując się w stronę samochodów, żeby dotrzeć na sesję.
-Ashley jedzie ze mną.- powiedziałam, po czym wsiadłam do auta. Widziałam, jak chłopaki poklepują basistę po plecach. Jechaliśmy w grobowej ciszy jakieś 5 minut, gdy w końcu Ashley nie wytrzymał.
-Dobra, powiedz coś w końcu. Przecież wiem, że chcesz! Powiedz jaki to jestem nieodpowiedzialny, chamski, zboczony itd.- Milczałam przez chwilę, intensywnie myśląc. Kurwa! Co ja mu mam powiedzieć? Powinnam go zjebać, bo niby nawalił, ale serio? Mam opierniczać dorosłego faceta? Chyba zrezygnuję z tej roboty szybciej, niż myślałam. Zanim zdążyłam się ugryźć w język, cicho zapytałam:
-Dlaczego?- to go wyraźnie zbiło z tropu, bo spojrzał na mnie zszokowany.
-Dlaczego? Tylko tyle?
-Tak, chcę wiedzieć dlaczego piłeś. Gdybym przypadkiem nie znalazła tego klubu, to schlałbyś się w trzy dupy i wtedy w ogóle. musiałabym odwołać tą jebaną sesję.
-I żałuję, że mnie znalazłaś!- wykrzyczał. -Mam w dupie sesję. Mam w dupie wszystko. Chcę się najebać i to zrobię, nie twoja sprawa dlaczego. Nie obchodzi mnie to, że potem miałabyś problem, bo tylko po to mnie szukałaś, co nie? Panna Perfekcjonistka musiała ruszyć tyłek, bo jej się basista stracił, ojoj. Niegrzeczny Ashley.- ironizował Purdy. W tym momencie mnie wkurwił. Szybko spojrzałam w lusterko czy chłopcy są w odpowiedniej odległości za nami i gwałtownie zahamowałam, aż polecieliśmy do przodu. Następnie ruszyłam z piskiem opon, nabierając prędkości i wyprzedzając inne auta. Gdy wskazówka licznika powoli zbliżała się do 200km/h Ashley odezwał się:
-Co ty do cholery robisz? Zwariowałaś? Chcesz nas zabić?
-O co ci chodzi? Przecież sam powiedziałeś, że masz wszystko w dupie. Masz w dupie zespół! I przyjaciół, którzy spanikowani chcieli dzwonić po szpitalach, bo się o ciebie bali, debilu!! Więc skoro to wszystko masz w dupie, to znaczy, że na własnym życiu też ci nie zależy!!! Ja też nie mam nic do stracenia, więc równie dobrze możemy się teraz zabić!!! Przecież tego właśnie chcesz!!- krzyczałam, ba, wydzierałam się na niego, jednocześnie wciskając gaz do oporu i osiągając prędkość 210km/h. Potem 220. 225. Więcej się niestety nie dało. Wyprzedzałam inne samochody na oślep, szczerze, mało mnie obchodziło czy zaraz się rozbijemy.
-Ann... Ja...- zaczął spanikowany Ashley.
-Zamknij się!- krzyknęłam. Wyprzedziłam 3 auta naraz, mało nie zderzając się z samochodem z naprzeciwka. W końcu, zjechałam na pas najbliżej chodnika i znów ostro zahamowałam.
-Wysiadaj!- syknęłam w stronę Ashley'a.
-Co???
-Wysiadaj do cholery!!!- krzyknęłam i popatrzyłam na niego z mordem w oczach. Nic nie odpowiedział i na szczęście wysiadł. Ruszyłam ponownie. Nie obchodziło mnie co zrobi Purdy. Jechałam przed siebie i zastanawiałam się jak to jest możliwe, że ten facet tak mnie wkurwia... Wciąż jechałam szybko, ale nieco zwolniłam, do 190km. Mijałam jakieś budynki, drzewa. Ledwo wyrabiałam na zakrętach. Zamyślona, za późno zorientowałam się, że jest coś na drodze przede mną. Zaczęłam hamować i zamknęłam ze strachu oczy, przygotowana na najgorsze. Rozległ się huk...
*********************************************************************
Ten jest strasznie krótki, ale musiałam przerwać w takim momencie. Następny będzie już trochę dłuższy. Rozdział 4 tak jak i 5 są moimi ulubionymi, bo najłatwiej mi się je pisało. Z resztą, pisałam je w zeszłym roku. Poza tym mam kilka spraw.
-Fajnie by było, gdyby każdy, kto to przeczytał, zostawił po sobie jakiś ślad. Ja nie mówię, że to mają być jakieś wypracowania. Wystarczy zwykła kropka, czy coś w ten deseń. Oprócz tego dziękuję wszystkim osobom, które już skomentowały. To naprawdę bardzo miłe.
-Wczoraj, siedząc w nocy na dworze z kumplem wpadłam na ciekawą myśl. Mianowicie, co sądzicie o wprowadzeniu jakiegoś kandydata na chłopaka dla Ann? Prosiłabym, żebyście doradzili mi, co mam zrobić. A jeśli uważacie, że to dobry pomysł, to napiszcie, kogo mam obsadzić w tej roli. Może to być dowolny chłopak, wokalista, aktor, muzyk itp. z zastrzeżeniem, że nie może być w żadnym metalowym zespole. Od razu też uprzedzam, że ich ewentualna relacja nie byłaby do grobowej deski, ponieważ chcę wam przybliżyć psychikę Ann i pokazać, dlaczego ona nie nadaje się do związku z kimkolwiek. Jestem 10 rozdziałów do przodu, więc taka sytuacja mogłaby się rozwinąć dopiero około rozdziału 16.
-Teraz czeka nas kilka ciekawszych rozdziałów, akcja powoli się rozkręca. Postaram się trochę podkręcić tempo, bo inaczej do końca roku nie dojdziemy do głównego wątku opowiadania:)
-Jeśli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania, bohaterów, mnie, whatever, śmiało piszcie, a ja postaram się wyczerpująco odpowiedzieć.
-Pasuje wam czcionka i kolor, czy jest do dupy? Bo dla mnie dziś wszystko jest gówniane.
-Aa, jeszcze jedno. Póki co, nie zamierzam rozbijać związków chłopaków. Nie mam do tego serca... Mam ciekawszy plan co do głównej bohaterki, ale póki co, to tajemnica:D:D:D
Następny powinnam dodać jutro gdzieś tak o tej porze, bo wiem, że jedna taka osoba czeka na ten rozdział już od dłuższego czasu;)
Rewelacyjny rozdział :) Bardzo mi sie podoba jak piszesz. Troche mi sie potem zrobiło szkoda Asha , a ta końcówka to w ogole mnie przestraszyla. Dobrze ze jutro dodajesz kolejny rozdział ;* Kurde cały czas mam jednak nadzieje ze pomiędzy Ann a Andym cos bedzie , tak by mi to pasowało :b No, ale to twoje opowiadanie ;) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńNo wiesz, kiedyś miałam fazę na Biersack'a, ale jakoś ich razem nie widzę. Kwestia charakterów. Ale nie powiem, że nigdy ze sobą nie będą, bo nie mam pojęcia, co wymyślę, gdy zrealizuję już wszystkie pomysły, które mam na rozpisce...
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz składam tu wizytę i mam nadzieję, że nie ostatni. Główna bohaterka przyznam szczerze, że była dla mnie dość irytującą postacią przez 3 rozdziały ale postanowiłam poczekać na rozwój sytuacji i nie pomyliłam się. W 4 rozdziale akcja nareszcie nabiera koloru. Intrygujący wątek pomiędzy Ann i Ashley'em.
Mała uwaga i prośba ode mnie: Zmień ten oczojebny zielony kolorek, bo gdy czytałam to opowiadanie dzisiaj o 3 w nocy*Tak, dopiero o 17 zabrałam się do skomentowania >.<* miałam wrażenie, że w moich oczodołach powiewa pustką absolutną, po "wypalonych" gałkach za sprawą zielonej czcionki, która na czarnym tle w środku nocy wygląda jak neon xD
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na rozdział następny i zarosić w swoim jak i siostry imieniu do siebie.
Pozdrawiam.
~Neko
From: http://thewarforfreedom.blogspot.com/
Co do czcionki, dziękuję, O to mi właśnie chodziło. Poszukam jakiegoś optymalnego rozwiązania, jakby coś to dawaj znać czy ci pasuje, bo mi serio nic się ostatnio nie podoba. Co do bohaterki: tak właśnie chciałam ją przedstawić. Z upływem rozdziałów poznacie jej historię i dowiecie się dlaczego jest taka, a nie inna.
UsuńP.S. Na blog wpadnę napewno:)
*Zaprosić
OdpowiedzUsuńŚwieetny rozdział. Ann i Ashley naprawdę będą mieli ze sobą ciężko xD Ale mi też go potem było szkoda, nie wiem dlaczego, tak jakoś ;-;
OdpowiedzUsuńI o co chodzi z tą końcówką? Chce już kolejny rozdział, ale trudno, będę musiała troszkę poczekać.
A co do pytania o chłopaka Ann - jestem jak najbardziej za! Mam też propozycje odnośnie owego mężczyzny - Gerard Way! XD Jego nigdy za wiele
Dobra, czekam na kolejny i życzę dużo weny <3
Staram się przedstawić Ashley'a z trochę innej strony, niż jako zboczonego pijaka;) Ja też mu współczuję. Ma okropną opinię i jeszcze Ann mu nie popuści...Gerard??? Ej, ale on jest taki sympatyczny, a ja chcę jakiegoś kandydata do skrzywdzenia:D:D Next, wiadomo, po północy.
UsuńCieszę się, że tu trafiłam, naprawdę :)
OdpowiedzUsuńNieźle piszesz, przede wszystkim ciekawie. I mega mi się podoba, że pokazujesz zarówno bohaterkę, jak i zespół zupełnie inaczej, niż się to do tej pory zdarzało.
Czego chcieć więcej? Chyba tylko tego, żebyś nam tu duuuuużo pisała i szybko :D
.
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuń