niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 10

Wtorek.
Całą noc nie spałam. Zastanawiałam się nad ostatnim rokiem. Analizowałam każde wydarzenie po kolei. Potem zaczęłam pisać z David'em i zanim się obejrzałam, a za oknem zrobiło się widno. Nie było sensu kłaść się teraz spać, zwłaszcza, że za kilka godzin miałam być w wytwórni, a potem umówiłam się z Borisem. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Wyglądałam jak zombie. Potargane włosy, wory pod oczami. Dziś nawet krem do twarzy nic mi nie pomoże. Zrezygnowana ubrałam się i skierowałam do kuchni. Tam zrobiłam sobie kawy i jakieś śniadanie. Ugh, nienawidzę kawy. Usiadłam na parapecie i podziwiałam widoki za oknem. Po jakimś czasie usłyszałam za sobą kroki, co znaczyło, że mama też już nie śpi.
-Ania? Czemu tak wcześnie wstałaś?- podeszła do mnie, dając mi buziaka w policzek.
-W ogóle nie spałam, jakoś nie umiałam zasnąć.- odpowiedziałam bezbarwnym głosem.
-Dziecko! Przecież ty się wykończysz!
-Nic mi nie będzie. Jadę już do wytwórni. Jak będziesz chciała wpaść czy coś, to daj znać, to przyjadę po ciebie.- następnie założyłam bluzę i okulary przeciwsłoneczne i wyszłam z domu. Dotarłam do wytwórni i skierowałam się do swojego biura. Ku mojemu zaskoczeniu siedzieli tam chłopcy. Bez słowa przywitałam się z nimi, po czym opadłam na fotel. Zaraz zasnę.
-Dobrze się czujesz?- spytał niepewnie Jinxx.
-A jak wyglądam?- zdjęłam okulary i spojrzałam na nich.
-Tragicznie.- skomentował Ashley. Chłopaki od razu zaczęli go uciszać. Ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Czemu zawdzięczam waszą wizytę?- ułożyłam się wygodniej na fotelu obrotowym, zakładając nogi na biurko.
-Chcieliśmy się dowiedzieć, czy może rozmawiałaś już z mamą.- odezwał się Jake.
-Taa. Według mnie wszystko idzie zgodnie z planem. Ale wy jakby co, to tego nie wiecie. Mama chce jeszcze trochę podręczyć Jon'a.- wyjaśniłam ziewając. -Aaa, przypomniało mi się. Za parę dni kręcicie nowy teledysk i musimy dogadać szczegóły.
-Właśnie, mamy kilka nowych pomysłów. Zastanawiam się nad zmianą wyglądu.- ożywił się Andy.
-Na jaki?- spytałam, chociaż chuj mnie to obchodziło.
-Generalnie na lepszy.- puścił mi oczko. -Chciałbym zmienić fryzurę.
-Mam ci w tym jakoś pomóc, czy po prostu tak mnie informujesz?
-Dam sobie radę. Zawsze sam się obcinam itp.
-Fajnie, ale teraz jeśli możecie, to sobie idźcie. Muszę popracować, bo potem jadę na sesję.
-Z takim wyglądem chcesz pozować do zdjęć?- prychnął Purdy.
-To już problem makijażystki, nie mój.- Jezu, nawet nie mam siły się z nim kłócić. W końcu wyszli, a ja zajęłam się organizowaniem trasy, która miała odbyć się już niedługo. Do tego jeszcze sesja promująca teledysk, spotkanie z fanami, występ na festiwalu. Super. Byłam dopiero w połowie, gdy zadzwonił Boris, żebym przyjechała. Wsiadłam więc do auta i pojechałam do jego studia.

Perspektywa Ash'a

Nudziło mi się jak chuj, więc poszedłem do gabinetu Ann, żeby ją trochę powkurwiać. Zawsze to jakaś rozrywka. Jednak nie zastałem jej tam. Już miałem wychodzić, gdy na biurku dojrzałem jej telefon. Musiała go zapomnieć. Hm, ciekawe co w nim ma? Z telefonem w ręku wróciłem do chłopaków i rozsiadłem się na kanapie. Odblokowałem klawiaturę, nie miała hasła hahaha. Oblukałem jej zdjęcia, ale nie miała tam nic ciekawego. Wszedłem na jej konto na twitterze i zaobserwowałem całą naszą piątkę. Miałem jeszcze opublikować jakiś fajny tekst w stylu „kocham Ashley'a Purdy'ego”, ale w tym momencie, ktoś do niej zadzwonił. To była jej mama. Wgapiałem się w ekran nie wiedząc za bardzo co zrobić, ale w końcu odebrałem.
-Dzień dobry, tu Ashley, Ann pojechała na sesję i zapomniała telefonu.
-Cześć Ashley. Kurczę, a nie wiesz o której wróci?- spytała pani Margaret.
-Niestety nie, a coś się stało?
-Nie, nic. Po prostu miałam do niej zadzwonić, kiedy będę gotowa wpaść do waszego studia. Miałyśmy pogadać.
-To ja po panią przyjadę.- sam nie wiem, czemu to zaproponowałem.
-Nie trzeba i tak jej nie ma, więc co miałabym tam robić?
-Ale ja i tak teraz się nudzę. Poza tym my tu jesteśmy, z chęcią spędzimy z panią trochę czasu. To jak? Wsiadam do auta i niedługo jestem.- chłopaki zaczęli mi się przysłuchiwać z ciekawością.
-No dobrze, to do zobaczenia.- rozłączyła się.
-Co jest?- spytał CC.
-Jadę po mamę Ann. Musimy jeszcze trochę się jej przypodobać, jeśli chcemy, żeby na bank się zgodziła. Co nie?- wytłumaczyłem.
-Niegłupi pomysł. Ale czemu zadzwoniła do ciebie?- dopytywał Andy.
-Zadzwoniła do Ann, ale młoda zapomniała telefonu. Ja go znalazłem i sobie... przywłaszczyłem.-uśmiechnąłem się cwaniacko. Jinxx tylko pokręcił zrezygnowany głową.
Jechałem z mamą Ann i rozmawialiśmy sobie jak gdyby nigdy nic. Liczyłem, że może wyciągnę z niej jakieś wstydliwe historyjki z dzieciństwa tej wiedźmy, ale na razie się na to nie zapowiadało. Pani Margaret okazała się naprawdę równą babką, zupełne przeciwieństwo jej córki. Zaproponowałem jej wspólną kawę, bo chłopaki wysłali mi sms'a, że na razie muszą dograć jeszcze jedną rzecz, więc nie mają czasu. Pojechaliśmy do Starbucks'a.
-Słyszałam, że nie przepadacie za sobą, z moją córką, hm?- zapytała, gdy usiedliśmy z kawą przy stoliku.
-Noo, jakoś tak niespecjalnie.- zacząłem powoli. Nie wiedziałem, o co jej chodzi.
-Nie myśl, że ja się wtrącam, czy coś. Wiem, jaki ma charakter. Po części sama ją tak wychowałam. Chciałam, żeby była asertywna i umiała radzić sobie w życiu. Nie chciałam, żeby była słabą kobietą. Jednak nie sądziłam, że te cechy rozwiną się u niej aż tak.- uśmiechnęła się smutno.
-Ann mimo swojego wieku zna się na tym co robi. Przekonaliśmy się o tym już pierwszego dnia współpracy. Właśnie kogoś takiego szukaliśmy. Co do charakteru... No cóż, ja też nie należę do przyjemniaczków. Obydwoje mamy rogate dusze.- zaśmiałem się.
-Nie znam cię, ale myślę, że mogłabym cię polubić. Jesteś bardzo sympatyczny. Wracając do Ann. Ona kiedyś taka nie była. Mówiła wam coś o sobie?- spytała ostrożnie.
-Niewiele. Coś tam rozmawiała z CC'ym, ale wiemy tyle, że kiedyś boksowała, potem doznała kontuzji i przestała. A! I że wakacje spędzała u rodziny w Las Vegas, ale teraz nie ma tam nikogo. Ann nie wygląda na taką osobę, która lubi się zwierzać.
-Tak, jest straszną introwertyczką. Zawsze była... innym dzieckiem. Spokojna, cicha, nieśmiała.
-Ona? Nieśmiała?- zdziwiłem się.
-Tak. Tylko swoją nieśmiałość skrywa za agresją słowną i butą. Miałam wrażenie, że z wiekiem jej to przechodzi, ale po... kontuzji to wróciło. Stała się jeszcze bardziej zamknięta w sobie i poważna. Zeszły rok był dla niej bardzo trudny. Spotkało nas kilka tragedii, jej kontuzja, złe samopoczucie, do tego straciła kontakt ze swoim przyjacielem, nad czym bardzo ubolewam. Jeśli ktokolwiek wie, co siedzi jej w głowie, to tylko on. Mam takie pytanie, bo teraz wy spędzacie z nią najwięcej czasu, czy ona je normalnie posiłki?
-Z tego, co widziałem, to tak. Jadła kilka razy z nami. Je prawie tyle co CC, a on jest największym głodomorem w zespole. A miała jakiś problem z jedzeniem?- teraz naprawdę mnie zaciekawiła.
-Ciężko to nazwać problemem, ale czasem ma tak, że w ogóle nie je przez tydzień, dwa. Nie ma apetytu wtedy.- pani Margaret głęboko westchnęła.
-A była u lekarza?- spytałem, na co mama Ann tylko się zaśmiała.
-Ona nie widzi problemu, bo dobrze się czuje, a siłą jej nie zaciągnę. Już dość mocno schudła. Boję się, że w końcu coś jej się stanie.
-Jeśli to panią pocieszy, to obiecuję, że zwrócę na to uwagę, gdy zamieszka z nami. O ile oczywiście zamieszka.- dodałem szybko.
-Zamieszka, zamieszka. Dziękuję.- w końcu uśmiechnęła się szczerze. -A tak swoją drogą, czyj to był pomysł z tym mieszkaniem?
-Generalnie Jon nam go podrzucił, mówiąc, że tak będzie wygodniej. Nam to pasowało, jesteśmy towarzyscy, poza tym, tak rzeczywiście będzie prościej. Każdy z nas ciągle coś wymyśla związanego z zespołem. Zarzucaliśmy Jonathan'a telefonami, a tak będziemy mieć managera pod ręką i na bieżąco będziemy mogli wszystko omawiać.- To akurat naprawdę był dobry pomysł. Zaoszczędzimy na rachunkach za telefon...
-Jestem ciekawa jak z nią wytrzymacie.
-Chłopaki dadzą radę, gorzej ze mną. Ale jakoś sobie poradzę.- wymusiłem uśmiech. Jakoś sobie tego nie umiałem wyobrazić...
-Gdybyś znał ją tak jak ja, to zupełnie inaczej byś ją postrzegał. Taka moja rada na przyszłość: bądź cierpliwy i spokojny, a może ci trochę odpuści. Gdy przestanie czuć z twojej strony zagrożenie, zacznie być bardziej normalna.
-Zagrożenie? Przecież ja jej niczym nie zagrażam.- zdziwiłem się.
-Ona nie chce, żeby ktoś wiedział jaka jest naprawdę, nie lubi wypytywania. To trochę skomplikowane. Jeśli uda ci się ją oswoić, być może wytłumaczy ci kilka rzeczy. Ja sama już nie umiem do niej dotrzeć. Jedziemy już?- zmieniła temat mama Ann.
-Tak, chodźmy.- skierowaliśmy się z powrotem do auta i pojechaliśmy do studia. Pani Margaret naprawdę ucieszyła się na widok chłopaków. Rozmawialiśmy z nią, jakbyśmy się znali od dawna. To znaczy chłopaki tak z nią gadali, bo ja raczej się nie udzielałem. Cały czas chodziło mi po głowie wszystko to, co dowiedziałem się o Ann. Próbowałem zrozumieć, co pani Margaret miała na myśli, ale nigdy nie umiałem czytać między wierszami. Ja kiedyś też byłem inny, ale wraz z pewnymi wydarzeniami zacząłem się zmieniać. Tylko, że ja miałem kilka powodów. Co takiego się stało, że taka młoda dziewczyna jest tak zimna i zamknięta w sobie? Z każdą chwilą ta mała intrygowała mnie coraz bardziej. W końcu postanowiłem dołączyć do towarzystwa, które bardzo dobrze się bawiło.
-Ann wspominała, że wysłała pani naszą płytę.- odezwał się Andy.
-Owszem, jest świetna, ale może nie mówcie mi per pani hm? Ja w końcu mówię wam po imieniu, poza tym dziwnie się czuję..
-To jak mamy się do pani zwracać?- spytał Jinxx.
-Jak chcecie. Jedni mówią mi po imieniu, inni ciociu, albo mamo.- zaśmiała się.
-Ooo, ja traktuję Ann jak siostrę, to może mnie pani adoptuje, co? Obiecuję, że będę grzeczny. Noo, tak w miarę.- wtrącił Andy'ś.
-Proszę bardzo, zawsze chciałam mieć dużo dzieci. Nie wiem tylko, co na to mój syn. Jest trochę zazdrosny o wszystko, ale co tam. Będzie się musiał przyzwyczaić.
-To ja też chcę!!!! MamoMeg nikt mnie w tym zespole nie rozumie, czuję się taki niekochany.- chlipnął CC, który zaraz został przytulony przez mamę Ann. Chryste, z kim ja żyję...
-To już wiemy jak się będziemy zwracać do ciebie, MamoMeg.- roześmiał się Jake.
-A ty, Ashley? Co tak siedzisz cicho?- zainteresował się Jinxx.
-Ja? Eee, zdaje ci się. Po prostu... Nie wyspałem się.- powiedziałem pierwsze, co przyszło mi do głowy. Jeszcze mi troski naszego tatusia do szczęścia brakuje. W tym momencie do pokoju wpadła jak burza Ann.
-Powiedzcie, że jest tu gdzieś mój telefon!
-Leży jakiś na kanapie.- powiedziałem obojętnym tonem. Jeśli się wyda, że to ja go miałem, mogę zacząć kopać sobie grób.
-Co za ulga! Już się bałam, że cię zgubiłam, moje maleństwo.- Ann zaczęła przytulać swój telefon. Rzeczy traktuje lepiej niż ludzi. Wariatka.
-Tak w ogóle, mamo, co tu robisz?- spytała.
-Siedzę jak widać.
-Fajnie. Andy, czemu patrzysz się na mnie jak jakiś psychopata?- wszyscy spojrzeliśmy na wokalistę. Faktycznie tak wyglądał.
-Skąd masz tą koszulkę? Musisz mi ją dać. Bez dyskusji!- teraz wszyscy automatycznie spojrzeliśmy na jej koszulkę. No tak. Była z logo Batmana.
-Wzięłam od stylistki. Moja miała wypadek. Mam podobną w domu. Dać ci jej nie dam, ale ewentualnie mogę ci pożyczać.
-Spakuj ją w trasę. Przyda nam się.
-W trasę? I co jeszcze? Za dobrze byś się miał.
-MamoMeg powiedz jej coś!- Andy wskazał obrażony na rudą.
-Ann, no nie bądź taka. Widzisz, że mu zależy.
-Po pierwsze, co z tego będę mieć? A po drugie, od kiedy to moja mama jest twoją, co?
-Od dzisiaj. I nie jest moją mamą, tylko naszą. Adoptowała całą naszą piątkę. A co do koszulek, możemy się wymieniać. Ty przejrzysz moje ciuchy, ja twoje i zabierzemy je w trasę, co ty na to?
-Dobra, umowa stoi. Weź, adoptowałaś ich bez mojej wiedzy, ciekawe co na to tata.- Ann zwróciła się do matki.
-Nie widzi w tym problemu. Nie cieszysz się, że masz pięciu nowych braci?- pani Meg spytała niewinnie.
-Jak cholera. O ile dobrze pamiętam, już jednego miałam tak dość, że oddzieliłam nas oceanem, a ty mi tu nowych załatwiasz. Weź tu licz na wsparcie matki.- Ann usiadła zrezygnowana koło mnie na kanapie.
-Co się tak gapisz?- warknęła w moją stronę. Dopiero teraz zauważyłem, że cały czas się jej przyglądam.
-A co? Nie mogę?
-Idiota.
-Hahah, cięta riposta, nie ma co.- zacząłem się śmiać.
-Zamknij się, albo oberwiesz. Znowu.
-Ann! Nie mów tak. I co miało znaczyć to znowu? Ashley, czy ona cię uderzyła?- spytała Margaret. Czułem na sobie ostrzegawcze spojrzenie Ann. Mógłbym ją teraz pięknie wkopać. Ale tego nie zrobię. To byłoby za proste.
-Niee, takie tam wygłupy na początku naszej znajomości.- usłyszałem ciche prychnięcie po mojej prawej stronie.

Perspektywa Ann

Nie mogłam uwierzyć, że chłopaki zwracają się do MOJEJ mamy „MamoMeg”. I co jeszcze kurwa? Po powrocie do domu, od razu wzięłam do ręki telefon i zaczęłam przeglądać twitter'a i inne stronki. Nagle wyskoczył mi jakiś tweet od Andy'ego. Chwila! Od kiedy ja go obserwuję? I całe BVB? I od kiedy oni obserwują mnie??? Ktoś. Ruszał. MÓJ. Telefon!!!! Jak dorwę, to nogi z dupy powyrywam, niech no się tylko dowiem kto to! Nagle coś do mnie zaczęło docierać. Mój mózg w końcu zaczął pracować...
-Mamo? Jak ty dotarłaś do wytwórni? Ale tak szczerze. Przecież ja miałam cię zabrać.- spytałam najniewinniej jak tylko się dało, moją rodzicielkę.
-Zadzwoniłam do ciebie, ale odebrał Ashley, mówiąc, że zostawiłaś telefon. Powiedział, że mogę spędzić trochę czasu z nimi i że po mnie przyjedzie.- zajebię go! Miał mój telefon. Kto wie, co jeszcze w nim znalazł. Mama kontynuowała.
-Najpierw jednak zaprosił mnie na kawę, bo chłopcy musieli coś tam skończyć.
-Gdzie cię zaprosił?????- no nie wierzę...
-Na kawę. Siedzieliśmy tak sobie i gadaliśmy z jakąś godzinkę. To naprawdę sympatyczny mężczyzna, nie wiem czemu tak go traktujesz.- powiedziała z wyrzutem.
-Bo jest świnią, ale chwileczkę, gadaliście sobie? Tak po prostu? Jakoś nie wierzę. Lepiej od razu przyznaj, co mu nagadałaś o mnie.
-Nic takiego. Wspominałam twoje dzieciństwo. Dlaczego powiedziałaś im, że nie boksujesz przez kontuzję?- spytała.
-A jak ty byś to inaczej nazwała? Wykluczyła mnie kontuzja, a okoliczności nabawienia się jej, nie są istotne.- wzruszyłam ramionami.
-Zamierzasz kiedyś im powiedzieć o sobie coś więcej?
-Wiedzą tyle, ile muszą. Te informacje nie są im do niczego potrzebne. Poza tym to przeszłość, a ja skupiam się na teraźniejszości.
-Nie możesz ciągle od tego uciekać. Kiedyś będziesz musiała się rozliczyć z tą przeszłością.
-Kiedyś... Teraz nie jestem gotowa. Czego ty ode mnie oczekujesz? Że przyznam się do tego, jak bardzo cierpiałam, gdy straciłam wszystko, co dla mnie najważniejsze? Że nie radziłam sobie sama ze sobą?- podniosłam głos.
-Tylko, że ty dalej cierpisz. Oszukujesz wszystkich, łącznie z sobą. Skrywasz się za maską zimnej, pozbawionej uczuć osoby.
-I tu się mylisz. Ja się nie „ukrywam”, ja taka jestem. Od lat nie czuję jakichś głębszych uczuć. Zawsze byłam taka... bezosobowa. Tylko ty udajesz, że tego nie widzisz. RJ pomógł mi się stać bardziej otwartym człowiekiem. Tylko nie za bardzo trafił z momentem. Dzięki niemu zaczęłam czuć coś więcej niż pustkę, jednak wtedy spotkała mnie, nas, największa tragedia. Nawet nie wiesz, ile bym dała, żeby w tamtym okresie nic nie czuć, nie czuć tego bólu.- wyszeptałam ostatnie zdanie. Mama nic już nie powiedziała, tylko podeszła i mnie przytuliła. To jednak nic nie pomogło, już od lat nie pomaga... W końcu jakoś wyswobodziłam się z jej uścisku i poszłam do łazienki. Już miałam kłaść się spać, ale przypomniało mi się coś. Napisałam wiadomość.

*************
I jak Wam się podoba "normalny" Ashley? Mama Ann taka tajemnicza... Osobiście uważam, że zjebałam końcówkę, ale nie umiałam jakoś opisać smutku Anki. Ten rozdział jest "przejściowy". Za dużo się tu nie dzieje, Ania się nie wykłóca, nudaaa. Ale następne dwa-trzy będą trochę lepsze, no, przynajmniej w moim odczuciu:D Tak w ogóle, to już 10 rozdział... Dobrze nam idzie:) Tak więc, piszcie swoje odczucia, nawet możecie zgadywać, co będzie dalej:P 
Next we wtorek, bądź środę...

14 komentarzy:

  1. Nie zjebałaś :D
    /aoiyuno

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, nawet jeśli nie ma porywającej akcji. Powoli odkrywasz przed nami ich charaktery, głównie Ani i powody, dla których się tak zachowuje. To bardzo zaciekawia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, bardzo powoli:D Teraz pisząc nowe, staram się trochę przyspieszyć akcję, bo w takim tempie to będzie długie jak Moda na Sukces:)

      Usuń
  3. *O* na początku nie wiem czemu, ale zrozumiałam, że Andy do niej rano podszedł i takie "Wtf?! To ona przespała się z Andym? A co, cholera, z Ashem? Przecież zaczynał się robić fajny!" a później ogarnęłam, że chodzi o mamę... uff. Ej, przez moment pomyślałam też, że Purdy zarywa do Meg, co wydało mi się takie "yyy... ok", ale chyba jednak nie >.<. Taki poważny się zrobił. Jak nie on normalnie O.O no cóż... kolejny zaskakujący rozdział :D czekam na nexta oraz na to, kiedy Deviant "oswoi" Rudą (tak, tak. W TYM sensie, hahaha) no i kiedy dowiem się o niej czegoś więcej... coś mi się wydaje, że ta trasa koncertowa dużo zmieni ^^ DODAWAJ SZYBKO! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah Ja też chcę, żeby ją oswoił. Obiecuję ci, że między nimi zawsze będzie się coś działo. Ale nie licz na taki rozdział, że będziesz potrzebować popcorn:P Chyba... Ash lubiący starsze... Okej. Do trasy jeszcze nie dotarłam:P Na pewno główny wątek zacznie się trochę po trasie, ale sama zobaczysz, co wymyśliłam:D I nie, Andy nigdy nie będzie z rudą, bo to jak kazirodztwo by było:D Dziwne tylko, że ludzie mi piszą, że z Andy'm a nie np z CC'ym:D
      We wtorek jak się wyrobię to wrzucę:*

      Usuń
  4. Świetny, co ty chcesz?! Nie mogę się doczekać, aż więcej dowiem się o tym całym RJ.. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do poznania RJ'a jeszcze trochę czasu minie, ale wspomnienie o nim będzie się co jakiś czas przewijać, bo to ważna osoba dla Ann...

      Usuń
  5. mmm Andy i spojrzenie psychopaty. Mój ulubiony Andy B]]
    Dobra, bo zaraz się jeszcze rozmarzę.... rozdział super. Matka Ann nie jest wcale taka zła, wręcz przeciwnie, wydaje się bardzo miłą kobietą. Zastanawiają mnie jej słowa... Podoba mi się Ashley w tym rozdziale. Tzn w każdym mi się podoba, bo to w końcu Prudy, ale w tym taka powaga, zmiana i w ogóle XD
    No nic, czekam na następny. Weny c: xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiają mówisz...:D Taaak, Purdy to Purdy. Czasem umie się ogarnąć. Next we wtoreek. ;)

      Usuń
  6. "MamoMeg nikt mnie w tym zespole nie rozumie, czuję się taki niekochany." XD. Jezu niby nic się nie dzieje a i tak śmieje się do monitora jak kretynka :D. No to tak.. rozdział mi się podobał i też jakoś tak myślałam, że Ash podbija do matki Ann, ale później już się wyjaśniło, uf haha. Zgaduję... że... w następnym Purdy dostanie po mordzie.. tylko tak sobie zgaduje :D.
    Czekam na next, dodawaj szybciutko i weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama Ann nie jest w guście Ash'a:D Cieszę się, że ci się podobało. Następny będzie fajny. Ashley bd fajny, wszystko bd fajne:D:D:D :* Wpadaj we wtorek:)

      Usuń
  7. Ta akcja z mamąmeg mnie rozwaliła :D Rozdział zajebisty! Oj mam przeczucie że ta ładna buźka Ash'a w następnym rozdziale przestanie być taka piękna ( oczywiście jeśli wiesz o co chodzi ;) ) Jego dobra strona jest słodka, urocza i troskliwa. Mam nadzieję, że w dalszych wydarzeniach będzie ją bardziej pokazywał. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze chwilę taki będzie;-) A co dalej, to szczerze, nie za bardzo pamiętam. Jestem trochę do przodu z rozdziałami. Następny, jutro:-D

    OdpowiedzUsuń