Włączcie piosenkę i przeczytajcie notkę. Dziękuję:*
*********************************************************************
-No nie wierzę! Co ty tutaj robisz?-
spojrzałam na dziewczynę stojącą obok JuJu.
-Ella?!
-Eee? To wy się znacie?- przeszkodził
nam zdezorientowany Jake.
-Pewnie, miałyśmy parę razy wspólne
zdjęcia.- tłumaczyła swojemu chłopakowi Ella. Dobrze, że nie
wspomniała mu o tym, jak o mało co się nie pobiłyśmy...
-Ty jesteś tą ich managerką? A co z
sesjami? Chyba nie zrezygnowałaś?- El zasypywała mnie pytaniami.
-Tak jestem ich managerką, chociaż
tak właściwie jestem tylko asystentką managera. I nie zamierzam
rezygnować z sesji, przynajmniej na razie.- uśmiechnęłam się do
niej. Na razie jest ok, nie rzuciła się na mnie z pięściami.
Usiedliśmy wszyscy przy stoliku, ja pomiędzy Jinxx'em i CC'ym.
Ashley od razu powiedział, że idzie po drinki.
-Pójdę za nim, jeszcze się wywali ze
szkłem i będzie afera.- zaoferował się Jake. Dzięki temu miałam
chwilę na rozmowę z Ellą. Usiadłam koło niej.
-Mam nadzieję, że nie mówiłaś
Jake'owi o... przeszłości.- spojrzałam na nią uważnie.
-Nie. Właśnie miałam prosić cię o
to samo. Nie chcę, żeby pomyślał, że jestem jakaś
niezrównoważona czy coś. A wtedy trochę się zagalopowałam.-
spuściła wzrok.
-Taa, nie ty jedna. To co, zapominamy o
tym incydencie?- spytałam.
-Jakim incydencie? Ja nie mam pojęcia
o czym ty mówisz.- Ella delikatnie uśmiechnęła się w moją
stronę. Kurczę, jeszcze się zaprzyjaźnimy jak tak dalej pójdzie.
Zobaczyłam chłopaków wracających ze szklankami pełnymi
kolorowego czegoś, więc pospiesznie wróciłam na swoje miejsce.
Ashley podstawił mi pod nos jakiegoś niebieskiego drinka.
-Co to jest?- spytałam podejrzliwie.
-Spróbuj, a zobaczysz. Nie martw się,
nic ci nie będzie. Jake złapał mnie za rękę, zanim zdążyłem
dosypać ci trucizny.- uśmiechnął się wrednie Purdy. Już
otwierałam usta, żeby znów się z nim pokłócić, ale w tym
momencie poczułam, jak CC ściska moje kolano pod stołem,
jednocześnie zwracając się do tego debila:
-Ash, zaczyna się weekend, odpuść.-
Ashley nic nie odpowiedział, tylko usiadł koło perkusisty. Skoro
od niego nic się nie dowiedziałam, postanowiłam wypytać Jake'a.
-Jake'uś możesz mi powiedzieć co to
jest?- spytałam wskazując na szklankę.
-Kilka różnych soków i najmniejsza
ilość wódki, jaką mogli tam wlać. Jesteś niepełnoletnia, więc
nie jestem pewien czy powinnaś pić.- z powagą popatrzył na mnie
gitarzysta.
-Zwłaszcza, że prowadzę.- dodałam z
uśmiechem. Nie zamierzałam się przy nich upić. No przynajmniej
nie dziś. W końcu razem z dziewczynami stwierdziłam, że czas
potańczyć. Zdjęłam swoją koszulę i zostałam w samym
podkoszulku. I tak za chwilę będę cała spocona. Ruszyłyśmy na
parkiet, a chłopcy kontynuowali picie. Po jakichś 3 piosenkach
dołączył do nas Christian z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Z czego się tak cieszysz?- krzyknęłyśmy do niego chórem.
-Z głupoty chłopaków. Nie wiedzą co tracą. Oni piją, a ja tymczasem mam obok siebie 3 piękne kobiety. Czy może być lepiej????- wydarł się, po czym zaczął z nami tańczyć. W końcu reszta BVB, oprócz Ashley'a, który dalej pił, ruszyła swoje tyłki na parkiet. Dziewczyny od razu zostały porwane do tańca przez swoich chłopaków, a ja miałam do swojej dyspozycji Christiana i Jinxx'a. Nogi mi już odpadały, gdy podszedł do nas Ash odsuwając ode mnie perkusistę i mówiąc:
-Odbijany.- CC wepchnął mnie w jego ramiona, więc nie miałam wyjścia, musiałam z nim tańczyć. Pech chciał, że akurat puścili wolną piosenkę. Nie będę do tego z nim tańczyć!
-Z czego się tak cieszysz?- krzyknęłyśmy do niego chórem.
-Z głupoty chłopaków. Nie wiedzą co tracą. Oni piją, a ja tymczasem mam obok siebie 3 piękne kobiety. Czy może być lepiej????- wydarł się, po czym zaczął z nami tańczyć. W końcu reszta BVB, oprócz Ashley'a, który dalej pił, ruszyła swoje tyłki na parkiet. Dziewczyny od razu zostały porwane do tańca przez swoich chłopaków, a ja miałam do swojej dyspozycji Christiana i Jinxx'a. Nogi mi już odpadały, gdy podszedł do nas Ash odsuwając ode mnie perkusistę i mówiąc:
-Odbijany.- CC wepchnął mnie w jego ramiona, więc nie miałam wyjścia, musiałam z nim tańczyć. Pech chciał, że akurat puścili wolną piosenkę. Nie będę do tego z nim tańczyć!
-Ashley, ja... Nie czuję się pewnie w
takich piosenkach.- zwątpiłam w tym momencie w siebie.
-Po prostu wyluzuj, patrz mi w oczy i
daj prowadzić.- powiedział, po czym delikatnie przyciągnął mnie
do siebie i założył sobie moje ręce na szyję.
Zaczęliśmy tańczyć, jednocześnie
patrząc sobie głęboko w oczy. To było takie dziwne. Chciałam,
żeby mnie puścił, ale jednocześnie chciałam przysunąć się
bliżej. Mimo, że nie tańczyłam dobrze, w jego ramionach czułam
pewnie. Po chwili przyzwyczaiłam się i wczułam w rytm, jaki nam
nadał. Zawsze peszyłam się, gdy musiałam tańczyć do takich
piosenek przy ludziach, ale teraz jakoś mało mnie to obchodziło.
Czułam jego dłonie na plecach. Wodził nimi delikatnie, a ja czułam
każdy jego najmniejszy ruch. Ciepło bijące od niego wprawiało
mnie w dziwny nastrój. Przyjrzałam się bardziej jego twarzy.
Zwróciłam uwagę na oczy. Jego spojrzenie... było takie inne.
Takie przenikliwe i czułe zarazem. Czy mi się zdaje, czy właśnie
widzę prawdziwego Ash'a? Było coś jeszcze, czego nie umiałam
rozszyfrować. Poczułam jak przyciska mnie mocniej do swojego ciała.
W innym przypadku by za to oberwał, ale teraz pozwalałam mu na
wszystko. Zjechałam jedną ręką na klatkę piersiową chłopaka.
Pod palcami czułam bijące serce, które teraz chyba trochę
przyspieszyło. Cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Chyba
zaczynam się rumienić. Kurwa! Pierwszy raz w życiu, gorąco mi w
policzki przez jakiegoś faceta. Uśmiechnął się delikatnie, ręką
zjeżdżając na moje biodro, po czym szepnął mi na ucho:
-Czyżbym znalazł na ciebie sposób?-
odwzajemniłam uśmiech mówiąc:
-Nie pochlebiaj sobie, mnie nie da się
tak łatwo poskromić.- spojrzałam z powrotem w jego oczy, co było
dużym błędem. Zobaczyłam w nich ogień. I w tym momencie już do
reszty straciłam kontakt z rzeczywistością. Nie słyszałam
muzyki, nie widziałam ludzi obok. Liczył się tylko ten taniec. Ja
i on. Razem. Słyszałam tylko bicie swojego serca. Nasze twarze
zaczęły się do siebie zbliżać. Wiedziałam, że chce mnie
pocałować. I ja też tego chciałam. Momentalnie zaschło mi w
gardle. Nasze usta dzieliły od siebie już tylko centymetry.
Delikatnie ujął moją brodę, powoli się pochylając. Zatrzymał
się na chwilę, jakby pytając o pozwolenie. Zacisnęłam mocniej
ręce na jego ramionach. Czułam jego ciepły oddech, na swoich
ustach, które mimowolnie rozchyliłam. W tym momencie skończyła
się piosenka. Natychmiast otrzeźwiałam i gwałtownie się od niego
odsunęłam. Zaczęłam mrugać powiekami, chcąc całkowicie wrócić
do rzeczywistości. Ashley stał jak słup soli i też powoli
dochodził do siebie. Patrzył na mnie zszokowany, chyba nie do końca
rozumiejąc, co się dzieje, W końcu potrząsnął głową, złapał
mnie za nadgarstek i przyprowadził do stolika gdzie czekała już
reszta.
-Idę po alkohol, wezmę wam coś.-
powiedział, po czym błyskawicznie się stracił z widoku. Czułam
na sobie zaintrygowane spojrzenia Brides'ów, więc powiedziałam, że
muszę do łazienki. Gdy w końcu ją znalazłam, od razu skierowałam
się w stronę umywalek. Opłukałam twarz zimną wodą, po czym
przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądałam, hm,
dziwnie. Nieobecne spojrzenie, lekko zaróżowione policzki. Co się
do cholery ze mną dzieje? Miałam wielu chłopaków, ale żaden z
nich nigdy nie doprowadził mnie do takiego stanu. A przecież Ashley
nic nie zrobił. Skoro tak zareagowałam, to co by było, gdyby
rzeczywiście mnie pocałował? Stop! O czym ja myślę? Jęknęłam
i zasłoniłam twarz dłońmi. W tym momencie do łazienki weszły
Juliet i Ella.
-Ann, coś się stało?- spytała
zmartwiona Ella.
-Nieee. Chyba.
-Że Ashley dziwnie się zachowuje, to
do tego jestem przyzwyczajona. Ale co się z tobą dzieje? Zrobił ci
coś? Gdy tańczyliście, to miałam wrażenie, że wszystko jest
ok.- dociekała Juliet.
-Prawie się pocałowaliśmy.-
wyszeptałam.
-Coo? Ale przecież wy się
nienawidzicie.- JuJu była zszokowana.
-Wiem! Sama nie rozumiem co się stało.
Dobrze, że skończyła się piosenka.- westchnęłam z ulgą.
-Tak poza tym, ładnie razem
wyglądaliście.- odezwała się Ella, za co zmroziłam ją wzrokiem.
-Proszę cię! Ja i on? Nigdy w życiu!
Po 2 godzinach „związku” jedno zabiłoby drugie. Nie! To
kompletnie bez sensu.- przekonywałam gorączkowo samą siebie.
-No ok, ale pamiętaj, że kto się
czubi ten się lubi.- zauważyła jeszcze Juliet.
-Takie rzeczy dzieją się tylko w
telenowelach. Na szczęście... Dobra, wychodzimy stąd.-
zakomenderowałam. To, co zobaczyłam, ledwo opuszczając łazienkę,
tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu.
-Miałam rację, spójrzcie tam.-
wskazałam dziewczynom kierunek, gdzie Ashley obściskiwał się z
jakąś laską. Oczywiście była tlenioną blondyną...
-A to świnia.- skomentowała Ella.
Wzruszyłam tylko ramionami i wróciłyśmy do chłopaków. Po jakimś
czasie zaczął mnie boleć brzuch więc pożegnałam się ekipą i
wróciłam do domu.
Perspektywa Ashley'a
Kurwa! Co mnie napadło? Chciałem
pocałować tą małą. Purdy, chyba brak ci kobiety, że pragniesz
tej wiedźmy. Nagle poczułem szturchnięcie w ramię. Spojrzałem na
dziewczynę przed sobą. Dosiadła się do mnie i od tamtej pory
pieprzy jakieś głupoty.
-Ashley, słuchasz mnie?- spytała.
-Tak, oczywiście yyy, Kathryn?-
zapomniałem jak ma na imię.
-Kate.- poprawiła mnie, po czym
spojrzała zalotnie. Wiedziałem, że chce mnie zaciągnąć do
łóżka.
-W sumie może to jest jakieś
wyjście.- pomyślałem, po czym rzuciłem się na nią, całując
ją. Nie zostawała bierna. Jednak po chwili całowałem ją wręcz
mechanicznie. W głowie cały czas siedział mi pewien rudzielec, o
cudownych, błękitnych oczach. Wkurwiony już tym wszystkim,
odepchnąłem gwałtownie od siebie blondynkę.
-Coś nie tak?- spytała zaskoczona.
-Tak. To znaczy nie, ja nie mam dziś
nastroju. Przepraszam, muszę już iść.- nie czekając na jej
reakcję, wstałem i skierowałem się do stolika, gdzie siedziała
reszta. Musze pogadać z małą. Natychmiast.
-Gdzie Ann?- spytałem chłopaków, nie
widząc jej nigdzie.
-Pojechała przed chwilą do domu.
Brzuch ją rozbolał, babskie sprawy chyba...- wytłumaczył mi
Jinxx. Dziewczyny nic nie mówiły, tylko dziwnie się na mnie
patrzyły. Olałem to i udałem się z powrotem w kierunku baru.
Muszę się napić. Natychmiast. Kupiłem butelkę Jack'a Daniels'a i
wróciłem do chłopaków.
-Czy mi się wydaje, czy miałeś
ograniczyć?- odezwał się Andy.
-Chłopie, daj żyć. Weekend się
zaczyna. Poza tym mam powód.- burknąłem, po czym upiłem kilka
dużych łyków, prosto z butelki.
-Powód? Niby jaki?- zaciekawił się
Jinxx.
-Mniejsza z tym. I tak byście mi nie
uwierzyli.- co niby mam im powiedzieć? Że pociąga mnie jakaś
gówniara, którą jednocześnie pragnę zabić? Bez sensu. Wszystko
wokół mnie jest bez sensu. Tylko alkohol mi został.
-No weź, powiedz o co chodzi. Znowu
pokłóciłeś się z Ann?- CC nie dawał mi spokoju.
-Jezu, skończ już z Ann. Ciągle mnie
o nią pytacie. Jakby było o co! Między nami jest tylko nienawiść
i tak już będzie zawsze!- podniosłem ton.
-Jak na nienawidzących się ludzi,
jesteście bardzo zgodni.- uśmiechnęła się kpiąco Juliet, za co
dostała z łokcia od Elli.
-Zgodni? Co masz na myśli?- zacząłem
dociekać. Ann im coś mówiła?
-Nic, nic. Tak mi się powiedziało.
Nie zwracaj na mnie uwagi.- speszyła się. Czyli jednak Ann im coś
wspominała. Ale i tak się nie dowiem. Jebana solidarność
jajników. Dzisiaj muszę się upić...
Perspektywa Ann. Poniedziałek.
Przez weekend nie miałam żadnego
kontaktu z chłopakami. Skupiłam się na pracach domowych. Musiałam
posprzątać, no i zacząć szykować dzisiejszy obiad. Mama ma
przylecieć za parę godzin. Weszłam do studia i od razu skierowałam
się do pokoju chłopaków.
-Hej chłopaki, chciałam wam tylko
zakomunikować, że dziś przylatuje moja mama, więc czujcie się
zaproszeni do mnie na obiad.
-Obiad? Umiesz gotować?- od razu
zainteresował się CC. Już mu powiem prawdę, jasne..
-Niee, umiem tylko dwie potrawy na
krzyż. Dziś zrobię właśnie jedną z nich.
-Mamy coś przynieść, czy coś?-
spytał Jinxx.
-Nie, mam wszystko. I ubierzcie się
też tak, jak chodzicie codziennie. Moja mama i tak wyłapie każdy
fałsz. Po prostu bądźcie sobą.- uśmiechnęłam się, chociaż w
głowie miałam same czarne myśli. Oby się nie zgodziła. Nie umiem
sobie wyobrazić wspólnego mieszkania z chłopakami, czy Ashley'em.
Zwłaszcza z nim... Od piątku nie rozmawialiśmy ze sobą. Może to
i lepiej? Znowu pije. Może nie przychodzi do pracy na kacu, ale na
pewno pod wpływem. Świetnie. Jakbym za mało miała problemów.
Dobra, na razie to oleję. Do pokoju wszedł Jonathan.
-Chłopaki, jak wiecie, dziś
przyjeżdża mama od Ann. Błagam was, postarajcie się. Jeśli nie
wzbudzicie u tej kobiety jakichś pozytywnych uczuć, ona jest w
stanie zabrać Ann ze sobą z powrotem. A tego chyba żaden z nas nie
chce...- popatrzył na każdego.
-Tak, Jon. Wiemy. Damy radę. Weź,
jesteś naszym managerem, a zupełnie w nas nie wierzysz.- strzelił
focha Jake.
-Moja wiara w was nie ma tu nic do
rzeczy, po prostu nie mogę sobie pozwolić na utratę tak ważnego
współpracownika.
-”Ważnego współpracownika”?
Uuuu, Jonathan, chcę dostać to od ciebie na piśmie. Będę ci to
pokazywać za każdym razem, gdy zaczniesz się na mnie drzeć.-
spojrzałam na swojego szefa.
-Zabrzmiało to tak, jakbym wydzierał
się na ciebie codziennie. Poza tym, gdybyś mnie nie denerwowała,
nie musiałbym się tak zachowywać.- odpowiedział wyniośle Jon.
-Pieprzysz głupoty. Jak byś nie
wymyślał jakichś fanaberii, to ja nie musiałabym ci zwracać
uwagi i cię tym denerwować.- nie odpuszczę mu tak łatwo, oj nie.
-Dobra, zamiast wszczynać dyskusje,
przygotuj się do wizyty matki. Już ja dobrze wiem, co ci chodzi po
głowie. I od razu mówię, nie kombinuj, bo i tak jesteś na
przegranej pozycji.- co?? Skąd on wie co ja knuję?
-O czym ty mówisz, co niby Ann chce
zrobić?- zaciekawił się Jinxx.
-Pewnych rzeczy nie możecie wiedzieć.
Po prostu Ann czasem myśli, że wszystko powinno być tak, jak ona
chce. Przykro mi młoda, cokolwiek byś nie zrobiła i tak będziesz
niezadowolona. Powinnaś wybrać mniejsze zło.- dokończył Jon, po
czym wyszedł z pomieszczenia.
-Powiesz nam o co chodzi?- spytał się
mnie Andy.
-Przepraszam chłopaki, ale to zbyt
skomplikowane. Muszę pomyśleć. Przepraszam.- opuściłam pokój i
udałam się do swojego biura. Podeszłam do okna. „Wybierz
mniejsze zło”. Dobre sobie. Wiem co Jon miał na myśli mówiąc
to. Oczywiście chodziło mu o to, że powinnam zamieszkać z BVB.
Chyba nie mam wyjścia. Nie zamierzam wracać do Polski, do domu. Nie
teraz. Za dużo złych rzeczy kojarzy mi się z tym miejscem. Tak
bardzo chciałabym teraz pogadać z pewną osobą. Ale nawet nie wiem
gdzie obecnie jest. Zostałam sama. Zupełnie sama. W pewnym
momencie, w głowie usłyszałam znajomy głos: „Jak zwykle za dużo
myślisz. Zaufaj w końcu swojej intuicji!” Tak, ile razy słyszałam
w przeszłości te słowa... Dobra. Czas się w końcu do nich
zastosować. Intuicja już od dawna wręcz krzyczy, co mam zrobić.
Nie mam powodu, żeby wracać do domu. Za to z chłopakami może
być... inaczej. Lubimy się, są zabawni, troskliwi. Może być
fajnie. W końcu raz się żyje. Poza tym, trzeba dostrzegać plusy
sytuacji. Już widzę miny koleżanek, gdy im powiem, że będę
mieszkać sama z pięcioma, przystojnymi facetami (no bo, nie
czarujmy się, oni są przystojni). Umrą z zazdrości. Oczami
wyobraźni zobaczyłam ich zszokowane oblicza i zaczęłam się
śmiać.
-Z czego się śmiejesz?- Purdy wszedł
do mojego biura.
-Z ciebie.- zaczęłam rechotać
jeszcze bardziej.
-Niby czemu?
-Zastanawiam się jak przeżyjesz
wspólne mieszkanie z taką wiedźmą jak ja.- wyszczerzyłam się do
niego.
-Kociaku, o to się nie martwię,
raczej ty powinnaś zacząć się bać.- zaczął się do mnie
przybliżać, jednocześnie rzucając coś na moje biurko.
-Ja? Dlaczego?- spytałam zaskoczona.
Ashley stanął blisko mnie, zbyt blisko.
-Bo to ja z naszej dwójki jestem tym
zboczonym.- powiedział, po czym nachylił się, żeby szepnąć mi
na ucho:
-Pilnuj się, nie znasz dnia, ani
godziny.- po czym wyprostował się i jak gdyby nigdy nic, wyszedł.
-Co to kurwa miało być?- wykrztusiłam
pod nosem. „Nie znasz dnia, ani godziny”???? Że co? Czy on mi
właśnie groził? Nic z tego nie rozumiałam. Wciąż oszołomiona
usiadłam przy biurku. Zauważyłam na nim białą kopertę
zaadresowaną do mnie. Ashley ją tu przed chwilą rzucił.
Otworzyłam i wyjęłam z niej złożoną kartkę. List.
Przeczytałam to trzy razy. Wow. Z
wrażenia aż mi słów zabrakło. Ten list był eee... miły? Chyba
nie ma takiego słowa, które opisałoby to co teraz czuję. Nie wiem
co bardziej mnie zaskoczyło. Sama inicjatywa czy forma. Dobra, nie
będę wybrzydzać. Przecież liczy się gest, prawda? Im naprawdę
zależy, żebym z nimi mieszkała. W takim razie, naprawdę muszę
się postarać z tą obiadokolacją. Poszłam do chłopaków.
-Chłopcy, to bardzo miłe, co
napisaliście.- zaczęłam.
-Naprawdę ci się spodobał?- patrzył
na mnie zszokowany Jake.
-Owszem. Był szczery. Mam nadzieję,
że moja mama zobaczy w was to, co ja.
-A co zobaczyłaś?- zaciekawił się
Jinxx.
-Pięciu, naprawdę świetnych facetów.
Krótko się znamy, ale według mnie macie naprawdę ciekawe
osobowości. Tak Ashley, o tobie też mówię.- wtrąciłam, bo
widziałam jak już otwiera usta.- No, a poza tym, tworzycie ciekawą
muzykę. Wysłałam mamie waszą płytę. Ona lubi różne gatunki
muzyczne. Zobaczymy czy „Set the World On Fire” też jej się
spodobało.
-A jeśli nie?- zmartwił się CC.
-Christian, trochę więcej wiary w
moją matkę. Ona wcale nie jest taka straszna, jak Jonathan ją
przedstawił.- zaoponowałam.
-Właśnie, czy tylko ja odnoszę takie
wrażenie, że nasz manager się jej boi?- zapytał Andy.
-To dlatego, że gdy pierwszy raz się
spotkali, trafił na jej zły dzień. Mama była wtedy nieźle
wkurwiona inną sprawą, a Jonathan jeszcze truł jej dupę. To się
po prostu skumulowało. Poza tym, wiecie jaki Jon ma czasem
protekcjonalny ton. Potraktował moją mamę jak jakąś
nadopiekuńczą mamusię. Mama sprowadziła go więc na ziemię,
delikatnie mówiąc.-uśmiechnęłam się.
-Wiesz, w sumie to pocieszające, ze
taki człowiek jak Jon, kogoś się obawia.-zaśmiał się Jinxx.
-Hahahah fakt. Dobra, ja przyszłam
tylko po to, żeby podziękować za list. Ale następnym razem, jak
wpadniecie na taki pomysł, to może niech go Jeremy napisze.-
powiedziałam, za co oberwałam od Christiana z poduszki.
-Ej, niby dlaczego on ma pisać, co?-
wydarł się na mnie. Nic nie odpowiedziałam, tylko podbiegłam do
niego i poczochrałam po włosach.
-Moja fryzura!
-Jakbyś jeszcze jakąś miał!-
śmiałam się.
-Nie żyjesz!- zaczął mnie gonić, po
drodze popychając Biersack'a, który robił sobie fotkę.
-CC!! Zniszczyłeś mi zdjęcie!- Andy
brał do ręki wszystko, co popadnie i rzucał w perkusistę. Przy
okazji ja oberwałam różowym misiem. Różowym???? Rzuciłam się
na Jinxx'a przewracając go.
-Jinxx, ratuj! Błagaaaam!- Jeremy
zasłonił mnie przed atakami Comy i Biersack'a, jednak zauważył,
jak Jake grzebie w jego torbie z rzeczami. Rzucił mnie więc w
ramiona Ashley'a, który już od dłuższego czasu stał i śmiał
się z nas wszystkich i poleciał do Jake'a.
-Ashley, puść mnie!- syknęłam.
-A magiczne słowo?- uśmiechnął się
do mnie.
-Natychmiast cioto!
-Ej, teraz przegięłaś!- Purdy
przekręcił mnie tak, że zwisałam głową w dół. Po chwili
poczułam, jak zaczynamy się kręcić. Tylko nie to!
-Ashley przestań! Ja nie chcę!
Chłopaki ratujcie!- darłam się, ale jakoś nikt nie kwapił się z
pomocą. W sumie, nawet nie miał kto. Andy z CC'ym biegali po całym
pokoju, rzucając w siebie różnymi przedmiotami, a Jake z Jinxx'em
wyrywali sobie coś z rąk, drząc się przy tym w niebogłosy.
-Jake, to moje! Puszczaj szmato!
-Po moim trupie! I jaka szmato? Odezwał
się pedał!
-Coo? Nazwałeś mnie pedałem?
Pojebało cię do reszty???- Jinxx zdzielił Jake'a w łeb. Ashley
się śmiał i kręcił się coraz szybciej. Zaczęłam krzyczeć
jeszcze bardziej. W tym momencie do pokoju wsunął głowę, dziwnie
blady, Jon.
-Ann, masz gościa.- powiedział, po
czym do pokoju wepchnęła się jakaś osoba. Przekręciłam głowę
tak, żeby coś zobaczyć i w momencie gdy rozpoznałam, kto stoi w
progu, poczułam jak razem z Ashley'em przewracamy się na podłogę.
O KURWA!!!!!
-Mama?!?!?!?!?!?
*********************************************************************
Na początek, w liście jest dużo błędów, ale nie miałam już siły go poprawić. Co do poprzednich komentarzy (za które dziękuję z całego serca), nie spodziewałam się, że końcówka wywoła takie zamieszanie. Jak widzicie, to tylko Ella Cole. Ten rozdział jest jednym z dłuższych, zawarłam w nim kilka akcji, staram się przyspieszyć fabułę, więc proszę to docenić. DLATEGO LICZĘ, ŻE SKOMENTUJECIE. Najbardziej ciekawi mnie, co sądzicie o akcji z pocałunkiem. (ktoś się spodziewał?) Nie wiem, czy to był dobry pomysł, więc proszę, napiszcie co o tym sądzicie. (Wiele on nie zmienił, ale ok.) Scena trochę słaba, bo wyszłam z wprawy. Nie wiedziałam jaką piosenkę wybrać, bo jest ich sporo, ale w końcu sięgnęłam po zasoby sprawdzonego zespołu, dzięki któremu jestem tu, gdzie jestem. I nawet jestem tak miła, że nie trzymam Was w niepewności i zdradziłam, kto pojawił się na końcu... Dlatego też, jeśli tu weszliście, skomentujcie i weźcie pod uwagę to, że ja komentuję wszystko, co przeczytam. Nie ukrywam, że to motywuje, a ostatnio mam mały zastój weny.
Standardowo, jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć, albo macie jakiś pomysł, bohatera, który mogłabym ewentualnie wpleść- piszcie. Akcja póki co rozgrywa się w lipcu 2012, ja mam wszystko zaplanowane do sierpnia 2013, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby coś dokombinować.
P.S. Jeśli się postaracie, następny rozdział dodam w czwartek. Chciałabym, żebyście wgłębili się w fabułę, póki mam czas pisać, potem może być gorzej. Tak w ogóle, słuchał ktoś z Was kiedykolwiek HIMa?
Uwielbiam Was wszystkich:*:*:*:*:*
Jak już wstanę z łóżka, to chcę tu pod spodem widzieć jakiś ruch, adekwatny do dziennej liczby wejść:D
Hej. Rozdział świetny jak zawsze. Podobała mi się ta scena z pocałunkiem. Groźby Ash'a? Mmm...już nie mogę się doczekać co z tego wyjdzie. *-* Bobra to takie zboczone wyszło, ale niech będzie :p Ten list i wydarzenia po nim mistrzostwo! Cały czas się śmiałam. Jestem mega ciekawa reakcji mamy Ann po tym co zobaczyła. Mam nadzieję, że pozwoli jej zamieszkać z chłopakami. Trzymam za nich kciuki by dali radę ją przekonać i za ciebie by dalsze rozdziały były tak wspaniałe jak pozostałe. Pa :* :) ;)
OdpowiedzUsuńOj tam, wcale nie zboczone:-D Dziękuję:*
UsuńEj, magiczne słowo (Natychmiast, cioto) mnie rozwaliło haha :D no to tak: nie spodziewałam się, że tak się to potoczy. Tak nagle :O ale po cholerę Ash rzucił się na tego plastika?! Jxhejbdbdxjdbdjsjc. Ten list jest taki słodki ojeeej ^^ a ta groźba mnie trochę przeraziła... będzie ostro, haha lubię to :D haha ta akcja pod koniec świetna *-* ciekawe, co zrobi mama Ann O.O CZEKAM NA NEXTA! • kropka, bo czytam <3
OdpowiedzUsuńCześć Kropko<3 "ale po cholerę Ash rzucił się na tego plastika?!"- chcicę miał hahah, już ty coś powinnaś na ten temat wiedzieć, patrząc na wiecznie spragnionego Adama:-D
UsuńKurde, faktycznie! Hahaha :D ale to nie zmienia faktu, że jestem na niego (Ash'a) zła! :S I oby się poprawił! :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że po północy dodam następny, więc sama ocenisz, czy Ashley, gdy trzeba, potrafi stanąć na wysokości zadania, czy może jest niereformowalny buhaha:-D
UsuńZ rozdziału na rozdział podoba mi się coraz bardziej. Cholera, jak To robisz? Znowu nie mogłam się oderwać! No kurde, kolejne uzależnienie! Przepraszam ,ze nie komentowałam, ale znowu zgubiłam gdzieś adres bloga, a wejście w profil użytkownika jest takieeee męczące..
OdpowiedzUsuńDo rzeczy!
Spodziewałam się, że to Ella. No bo kto inny? Modelki, mogą się znać. Ale zagadka.. O CO ONE SIĘ POBIŁY? No nic. Mam nadzieję, że się dowiemy.. kiedyś tam. Późniejsza scena z tańcem świetnie opisana, kocham Cie za nią. Dalej. Ash znów ma chcicę. Czy on zawsze musi mieć chcicę? Nie wie, że może sobie zrobić dobrze inaczej?
A później jak do niej przyszedł, to myślałam, że na biurko rzucił gumki. "nie znasz dnia ani godziny, gdy przyjdzie Ash i cie zgwałci" XD Wybacz, musiałam.
List mnie rozpierdolił. Taaa...Zaczynam podejrzewać, że ta dwójka cierpi na rozdwojenie jaźni..
Końcówka.. cudeńko. Nie będę mówić, z czym mi się takie obracanie kojarzy, bo to chyba wiadome. Boję się reakcji jej mamy..
Uff..rozpisałam się trochę. No nic. Kończę te zboczone wywody i weny życzę!
KOCHAM TWÓJ KOMENTARZ<3<3 Gumki... O kurwa! Popłakałam się ze śmiechu, aż się mama dziwnie na mnie patrzy:D Jakby Ash nie miał chcicy, to chyba byłby chory. Wiesz, samemu nie ma zabawy:D Taaak, zaczynam się przyzwyczajać, że wszystko piszę z podtekstem. O co się baby pobiły, to sama nie wiem, ale o nic ważnego, bo jakoś nie chce mi się tego wątku rozwijać... Leniwa jestem. Dziękuję<3
UsuńP.S. Wiesz, tam po prawej stronie, masz takie dwa magiczne przyciski, wybierz sobie któryś i nic już nie będziesz musiała szukać i marnować energii:D:D:D
Kurcze, jak człowiek jest starszy i wraca do tych rozdziałów, to widzi niektóre sprawy inaczej
OdpowiedzUsuń