Chodziłam po domu, aż znalazłam się
przed ostatnimi drzwiami na piętrze. Wiedziałam, co powinno za nimi
być. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Weszłam do
środka i rozejrzałam się. Na kilku półkach stały moje statuetki
i nagrody, za szkolne zawody, czy walki w juniorach. Nie byłam jakoś
świetna w boksie, ale dzięki ciężkiej pracy miałam duże szanse
na wybicie się. Przyjrzałam się oprawionym zdjęciom. Przypominały
mi to, co straciłam w kilka chwil. Odstawiłam ramkę i podeszłam
do biurka. W jednej z jego szuflad znajdował się wypchany po brzegi
segregator. Były w nim wszystkie ładniejsze rysunki i projekty,
jakie zrobiłam. Kompletnie nie umiałam rysować. Jedyne co jako
tako mi wychodziło, to rysunek techniczny. Zastanawiałam się nawet
nad architekturą, ale tam jednak trzeba być umysłem ścisłym, a u
mnie fizyka z matmą leżą i kwiczą. Westchnęłam głęboko, gdy
poczułam, jak ktoś oplata mnie ramionami.
-Mała, wszystko okej?- martwił się
CC.
-Tsaa.- westchnęłam, rozglądając
się ponuro.
-Chcesz pogadać?- spytał.
-Nie. Niespecjalnie. Wiesz, że nie
lubię się zwierzać.
-No wiem. Ale wciąż liczę, że to
się kiedyś zmieni.- puścił mi oczko.
-Nie chcę wracać do tego, co było. A
to miejsce to cała moja przeszłość.- mruknęłam.
-Nie pójdziesz do przodu, jeśli nie
zamkniesz wszystkich spraw.- powiedział poważnie.
-To jeszcze nie ten czas. Kiedyś to
zrobię.- uśmiechnęłam się lekko, kierując do drzwi. Wiedziałam,
że muszę przemyśleć swoją przyszłość. Odkładałam ten moment
w nieskończoność. Aktualna wersja brzmi, że teraz skupiam się na
maturze. Taaak. Na pewno tak jest. Oczywiście... Prychnęłam cicho,
schodząc na dół.
-Ann, nasza mama jest cudowna.
Poczęstowała nas fał... war...- łamał sobie język Jake.
Zmarszczyłam brwi, nie kapując o czym on mówi. Dopiero po chwili
do mnie dotarło.
-Czeeekaj. Faworkami? Faworki.-
uniosłam brew.
-O to to. Właśnie.- odetchnął z
ulgą.
-”Nasza” mama?- zdziwiła się
Tyśka.
-MamaMeg.- przytaknęła cała piątka.
Dziewczyny spojrzały po sobie nie za bardzo rozumiejąc.
-Wymyślili sobie, że są moimi braćmi
i moja matka ich adoptowała.- burknęłam.
-Ej! Wiesz ile dziewczyn by się z tobą
zamieniło?- wtrącił obrażony Jinxx.
-Jedna wasza głupsza akcja i
zrezygnowałyby.- zauważyłam.
-W ogóle w nas nie wierzysz.- fochnął
się CC.
-No ciekawe skąd mi się to wzięło?-
spytałam retorycznie.
-Dobra. Zmieńmy temat. Co robimy?-
odezwał się Ashley.
-Cóż. Skoro mama wiedziała, że
przyjadę, to pewnie zrobiła zapasy żarełka. A raczej Piotrek, bo
to on jest w tym najlepszy.- nie zdążyłam dokończyć, bo wszyscy
rzucili się do lodówki. Pokręciłam głową, idąc za nimi.
Chłopaki wykładali jakieś produkty.
-Co robicie?- zaciekawiła się Karola.
-Dwie zapiekanki. Noo chyba, że nie
chcecie.- odparł cwaniacko Andy.
-Chcemy!- krzyknęłyśmy z
dziewczynami chórem. Rozłożyłyśmy się w salonie, szukając
moich płyt, a zespół zajął się gotowaniem.
-Miejmy nadzieję, że nie spalą ci
kuchni.- puściła mi oczko Juliet.
-Wtedy będą musieli dostać się do
Pragi na piechotę.- wyszczerzyłam się. Podeszłam do barku,
przekopując jego zawartość, ale nic ciekawego tam nie znalazłam.
-Szukasz czegoś konkretnego? Zrobiłem
zapasy.- za mną stał Ashley z dwiema butelkami w rękach.
-A jednak czasem myślisz.- uniosłam
brew.
-Znam się na trzech rzeczach.- wrył
się obok mnie, szukając szklanek.
-No, jakich?- mruknęłam.
-Muzyce, alkoholu i kobietach.-
odpowiedział.
-Okej, co do tych dwóch pierwszych to
się zgodzę, ale do ostatniego mam wątpliwości.
-Uważaj, bo jeszcze zechcę ci
udowodnić.- zmrużył wściekły oczy, przyciągając mnie do
siebie.
-Czekam z niecierpliwością.-
syknęłam.
-Nie podpuszczaj mnie, bo to się dla
ciebie źle skończy.- powiedział poważnie, biorąc szklanki i
kierując się do kuchni. Serio. Cudowna z nas para. On ciągle mi
grozi, a ja go wyzywam. Miłość kwitnie.
-Ładnie razem wyglądacie.-
wyszczerzyła się do mnie Kaśka. Zaśmiałam się pod nosem. Ta
umowa wykończy mnie psychicznie. Napiłam się trochę alkoholu.
Muszę się wyluzować...
Następny dzień, ranek.
Obudziłam się, o mały włos nie
spadając z łóżka. Na szczęście coś mnie trzymało. A raczej
ktoś. Zamrugałam oczami, odwracając głowę. No tak. Ashley
trzymał mnie w pasie, leżąc z głową na moim brzuchu. Za moją
poduszkę robiła Karolina. Rozejrzałam się wokół. Leżeliśmy na
kanapie. Andy i Jake spali razem na fotelu. Byli tak pozwijani, że
nie wiedziałam do kogo należą poszczególne kończyny. Reszta
leżała na dywanie. Obok był rozłożony dmuchany materac, na
którym miały spać dziewczyny. Zaczęłam intensywnie myśleć nad
wczorajszym dniem. Jedliśmy zapiekankę, potem pizzę. Poszło
trochę alkoholu, ale nie mogło go być za dużo, bo nie miałam
kaca. Wstałam z kanapy i skierowałam się do sypialni. Wyjęłam
stamtąd jakieś ciuchy i udałam się pod prysznic. 10 minut później
wyglądałam już w miarę normalnie. Wróciłam do sypialni i mało
nie padłam na zawał, widzą tam basistę, rozłożonego na moim
łóżku.
-Czy my się zawsze musimy budzić
pierwsi?- spytałam cicho.
-Mamy najmocniejsze głowy.- mruknął
sennie Ashley.
-Dobra. W łazience naszykowałam wam
ręczniki.- burknęłam, spychając go z materaca i sama się tam
układając. Po chwili zostałam sama. Święty spokój to to, czego
najbardziej potrzebuję. Już przysypiałam, gdy poczułam, że ten
ćwok kładzie się obok mnie. Uniosłam powieki.
-Nie zamierzasz się ubrać?- był w
samych bokserkach.
-Nie wiem, gdzie dałem torbę z
ciuchami.- wtulił się w poduszkę.
-Aha. Możesz wziąć coś z szafy.
Uprzedzam, nie mam koszulek z Hello Kitty.
-Oh, jaka ty miła. Chyba częściej
muszę ci podawać alkohol.- odparł zgryźliwie.
-Zamknij się.- mruknęłam.
-Coś ty powiedziała?- zmarszczył
czoło.
-To, co słyszałeś. Mam cię dość.-
zatkałam mu dłonią usta, zanim zdążył mi odszczeknąć. Kilka
sekund później poczułam, jak przekręcam się na plecy. Ashley
leżał teraz na mnie, trzymając moje nadgarstki nad głową.
-Wkurwiasz mnie.- syknął.
-Hahaha. Boisz się, że cię
uszkodzę?- prychnęłam, czując, że leży między moimi nogami.
-Nigdy nie wiadomo, co ci strzeli do
tej wiedźmowatej główki. Ale teraz dostaniesz za swoje.
-Co ty chcesz zrobić?- spoważniałam.
Jego wzrok nie był przyjemny.
-Zaraz się przekonasz.- wymruczał. W
tym samym momencie poczułam, że trzyma mnie tylko jedną ręką.
Drugą dłoń wsadził mi, o zgrozo, pod bluzkę.
-Ashley nawet się nie waż!-
warknęłam. Kierował się w stronę stanika. Zaraz mu przyjebię!
-Bo co mi zrobisz, kociaku?- pocałował
mnie lekko w szczękę.
-Myślisz, że tak łatwo się poddam?-
spytałam, starając się nie zwracać uwagi, na jego dotyk. Kurwa!
-Jestem w tym mistrzem. Nie masz
szans.- szepnął, schodząc z pocałunkami na szyję. Obawiam się,
że ma rację. Próbowałam skupić się na spokojnym oddechu.
Przecież, do cholery, umiem nad sobą panować! Niech sobie frajer
nie myśli, że każda gówniara na niego leci! Przypomniała mi się
scena z moim drugiem chłopakiem. Biedaczek, kompletnie nie wiedział
co robić. Nawet bał się mnie pocałować. Na samo wspomnienie
mojego zażenowania tamtą sytuacją parsknęłam śmiechem. Ashley
gwałtownie się ode mnie oderwał.
-Skończyłeś już?- uniosłam brew.
-Chcesz mi powiedzieć, że ciebie to w
ogóle nie rusza?- zlustrował moją twarz.
-No niestety. Nie chcę cię zmartwić,
ale chyba nie jesteś w tym tak dobry, jak myślisz.- westchnęłam
teatralnie. Purdy patrzył na mnie autentycznie zszokowany.
-Ludzie. Powiedzcie mi, gdzie tu jest
łazienka.- Andy stał w progu i przecierał oczy.
-Następne drzwi. Jak chcesz jakieś
ciuchy, to poszukaj sobie.- zrzuciłam z siebie basistę, poprawiając
koszulkę. Ej serio, mieszkam z idiotami. Kompletnie nie robią na
nich wrażenia moje ekscesy z Purdy'm. Chyba nie biorą pod uwagę,
że moglibyśmy do siebie pałać czymś innym, niż nienawiścią...
Z ta myślą zbiegłam na dół, budzić resztę. Była 9. Zasnęliśmy
koło 3. Damy radę. Koncert rozpoczynał się o 20, ale musimy tam
być z dwie godziny wcześniej. Czyli za parę godzin trzeba
wyjechać.
Dwie godziny później.
Pożegnałam się z dziewczynami,
obiecując, że będziemy w kontakcie. Teraz czekała mnie najgorsza
rzecz. Rodzinny obiadek. W towarzystwie brata i przybranej siostry,
córki ojczyma. Świetnie. Siedziałam przy stole sztywna i milcząca.
Czułam na sobie przenikliwe spojrzenie braciszka. Mama próbowała
rozładować atmosferę wypytując chłopców o jakieś pierdoły.
-Więc... Uczysz się sama?- odezwał
się Marcin, mój brat. Nigdy się nie lubiliśmy.
-Owszem.- zacisnęłam dłoń na
widelcu.
-I pracujesz?- dociekał.
-Do czego zmierzasz? I mów proszę, po
angielsku.- powstrzymywałam się od warknięcia. Poczułam silny
ucisk na nodze. Siedziałam pomiędzy Ashley'em, a Andy'm. To Purdy
starał się zwrócić mi uwagę.
-Po prostu jestem ciekawy. To coś
złego?- Marcin uniósł wysoko brwi.
-Nie. Ale wiem, że nie chodzi ci tylko
o to, czy ogarniam to wszystko.
-Cóż... To był ciężki rok.
Chciałbym wiedzieć, jak sobie radzisz.
-Świetnie.- mruknęłam.
-Oczywiście nie muszę ci mówić, że
jesteś za młoda na ciążę?- spytał niewinnie obrzucając mnie i
Ashley'a ciężkim spojrzeniem.
-Marcin!- oburzyły się równocześnie
jego żona, Dorota i moja mama. Już miałam wstać i coś mu zrobić,
ale Ash skutecznie mnie powstrzymywał, jednocześnie się odzywając:
-Nie jesteśmy dziećmi. Zwłaszcza ja.
Wiem na czym polega antykoncepcja. Nie zamierzam Ann komplikować
życia. A jeśli nawet, to nie zostawiłbym jej z tym samej.-
powiedział spokojnie.
-Słucham?! Przecież ona nie jest
jeszcze pełnoletnia!- zdenerwował się mój braciszek.
-Ale za dwa miesiące będzie. Poza
tym, jak na swój wiek to jest bardzo dojrzała.- odparł twardo
basista. Rzuciłam mu niepewne spojrzenie. Byłam wściekła, że nie
dał mi się odezwać, ale z drugiej strony mnie bronił. Czy to
wszystko musi być takie skomplikowane.
-Nie ufam ci.- warknął Marcin do
Purdy'ego.
-Dość! Przyjeżdżam do domu, po
czterech miesiącach, a ty jedyne co masz mi do powiedzenia, to
obrażanie mnie i mojego chłopaka? Mogłam się tego spodziewać.
Nigdy się nie zmienisz. Zawsze byłeś dla mnie opryskliwy. Wszyscy
mi powtarzali, żebym nie zwracała uwagi, że już tak masz, że
wcale tak źle o mnie nie myślisz. Ale wiesz co? Mam już dość. Po
prostu. Jestem cholernie zmęczona. Nie obchodzi mnie twoje zdanie.
Jestem już duża, a za dwa miesiące będę mogła robić co chcę.
Chłopaki, musimy się już zbierać.- uśmiechnęłam się z ulgą.
Naprawdę powinniśmy już jechać. Wstałam od stołu, żegnając
się po kolei ze wszystkimi. Marcin mało się nie udławił, gdy
usłyszał, jak chłopcy zwracali się do mamy tak, jak ja. Zazdrość
go zniszczy.
W końcu wsiadłam do auta z Purdy'm i
Ferguson'em. Jinxx prowadził, a ja siedziałam obok i robiłam za
nawigację.
-Stary, jak wy przedtem tu
dotarliście?- zdziwiłam się.
-Twój ojczym po nas wyjechał.- puścił
mi oczko gitarzysta, włączając jakąś płytę z muzyką poważną.
-Że co kurwa? Mozart? Serio? Jeremy
nie męcz.- miauknął Ash.
-Przymknij się i słuchaj. Może
nabierzesz trochę więcej kultury. Poza tym, to Beethoven.-
syknęłam.
-O co tym razem ci chodzi?- założył
ręce na piersi.
-O to, że niepotrzebnie się
wpieprzałeś. Mój brat zawsze się czepia.
-Nie pozwolę się obrażać!
-Ale on nie obrażał ciebie, tylko
mnie.
-Tu muszę się zgodzić z Ashley'em.
Przecież udajecie parę, a mężczyzna powinien zawsze bronić
kobiety.- wtrącił Jinxx.
-Pff. Dobre sobie. W ogóle, nie
gadajmy już o mojej rodzinie. Na szczęście opuszczam to
popieprzone miejsce.- odetchnęłam z ulgą.
-Nie stęskniłaś się za domem?
Rodziną?- zdziwił się Ashley.
-Nie. Nie jestem tu do niczego
przywiązana. Już nie.- uśmiechnęłam się zadowolona. To
wiedziałam na pewno. Nie chciałam oglądać nikogo z mojej rodziny.
Przypominali mi wszystko, co złe.
Po jakimś czasie dotarliśmy do
lotniska. To tu chłopcy wypożyczyli auta, a reszta ekipy miała
wynajęty hotel. Na widok naszego tour-busa, na mojej twarzy pojawił
się szeroki uśmiech. Wracałam do pracy. Coraz bardziej wkręcałam
się w to całe menadżerowanie. Presja, różnorodne obowiązki.
Podobało mi się to, że każdy dzień był inny, a jednocześnie
taki sam. Z dużo lepszym humorem wyskoczyłam z samochodu, kierując
się z chłopakami i JuJu do biura. Podpisali te wszystkie papierki,
oddając auta i udaliśmy się na parking, gdzie czekała na nas
reszta ekipy. Pierwszą osobą, jaką dojrzałam, był Tony. Na mój
widok wyszczerzył idiotycznie.
-Hej Ann!- zawołał radośnie.
-Siema. Możemy już jechać?- spytałam
Frank'a.
-Owszem. Wszyscy są.- potwierdził.
Kiwnęłam tylko głową, kierując się do naszych sypialni, gdzie
od razu rzuciłam się na łóżko spać.
Tydzień później
Zbliżaliśmy się do końca trasy po
Europie. Przez ten czas zaliczyliśmy Anglię, Holandię, 3 razy
Niemcy, Polskę, Austrię, Czechy, 2 razy Szwajcarię i raz Francję.
Dziś też mamy w niej kolejny koncert. Tym razem w Paryżu. Potem
jeszcze Belgia, Włochy i przenosimy się do USA. Przez cały tydzień
kłóciłam się z Ash'em dosłownie o wszystko. Cholernie działał
mi na nerwy.
Jedliśmy wszyscy razem obiad w jakiejś
małej knajpce. Zaśmiewałam się z czegoś, co powiedział CC, gdy
poczułam, jak ktoś szturcha mnie w ramię.
-Coś nie tak Tony?- uśmiechnęłam
się lekko.
-Wiesz, nie to, że ja skarżę, ale
spójrz na swojego chłopaka.- starał się ukrywać satysfakcję.
Poszukałam wzrokiem basisty. Stał z jakąś laską, która teraz
opierała się na jego klatce piersiowej. Widziałam po jego minie,
że nie był zadowolony, ale uśmiechał się sztucznie. Napalona
hotka mu się trafiła. Westchnęłam głęboko, nie za bardzo
wiedząc, jak się zachować. Po chuj on tam w ogóle polazł? Mało
mnie obchodziło co robi, tylko problem w tym, że był moim
chłopakiem. Miałam dwie opcje do wyboru, ale musiałam jednak
zachować twarz. Jake zauważył moją niepewność. Znowu wiedział
co mi chodzi po głowie. Kiwnął zachęcająco głową. W sumie,
wyjdzie to nam na dobre. Wyżyję się i ten idiota zapłaci za te
pierdolone sprzeczki. Hah podoba mi się ta opcja. Ta idiotka to mój
prezent od losu. Gwałtownie wstałam od stołu i skierowałam się w
stronę Purdy'ego i tego plastika. Z uśmiechem na ustach złapałam
go za ramię:
-Pozwolisz na chwilkę?
-Ooo Ann.- odetchnął z ulgą,
rzucając lasce udawane, przepraszające spojrzenie. Odciągnęłam
go na bok i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, z całej siły
strzeliłam mu z liścia.
-Świnia!- warknęłam głośno i
obrażona wyszłam na zewnątrz. Ledwo zamknęłam za sobą drzwi,
zaczęłam się śmiać. Jednak zaraz się opanowałam, bo wyleciał
za mną Ashley.
-Co to, do kurwy, było?! Za co???-
syknął.
-Za całokształt.- prychnęłam.
-Nie denerwuj mnie Ann!- uuu powiedział
mi po imieniu. Znaczy, że jest bardzo zły.
-Oh, no ja nie chciałam.- no
oczywiście, że nie hahah. -Po prostu Tony dał mi do zrozumienia,
że to nie jest normalne. Przecież nie mogłam pokazać, że mam to
gdzieś. Mieliśmy być przekonujący, a podobno zazdrość jest w
każdym związku. Trzeba było ją wcześniej odepchnąć.
-To nie moja wina, że się mnie
uczepiła, jak rzep! Kurwa, teraz mnie boli.- mruknął, masując
policzek.
-Przeżyjesz. No sorry, no! Musiałam.
A teraz chodź do środka, muszę pokazać, że strzeliłam fochem.-
weszłam z powrotem do restauracji i z wściekłą miną usiadłam na
krześle. Jake tylko puścił mi oczko. Za to Tony pomyślał chyba,
że to jego szansa, bo stał się wobec mnie wręcz nachalny.
-Annie, może potem...- zaczął, ale
mu przerwałam.
-Nie widzisz, że nie mam ochoty na
rozmowy? Spierdalaj!- syknęłam w jego stronę, sięgając po
filiżankę z herbatą. Ashley zabijał go wzrokiem.
-Ej ludzie! Mamy dziś wolne, może
pójdziemy na miasto?- odezwał się Jinxx.
-Spoko. Jestem drugi raz we Francji, a
dalej nic nie widziałam.- zauważyłam.
-To wcinajcie szybciej!- pospieszył
ich CC. W ciągu 5 minut wszyscy napełnili żołądki i
skierowaliśmy się do tour-busa, który miał nas zawieźć do
hotelu.
-Ann, co robisz wieczorem?- znowu
dopadł mnie Tony. Zanim zdążyłam się odezwać, wyprzedził mnie
Ash:
-Jest zajęta. Idziemy na randkę.-
wyszczerzył się chamsko. Popatrzyłam na niego, co najmniej jak na
kosmitę. Mierzyli się przez chwilę na spojrzenia, po czym Adams
dołączył do kolegów.
-Randkę? Pojebało cię?- syknęłam
cicho do basisty.
-Nie. Sama mówiłaś, że nie będziesz
miała okazji założyć sukienkę. To już ją masz.- rzucił mi
pewne siebie spojrzenie.
-Ty zwariowałeś! Randka. Dobre sobie.
Ja nigdy w życiu nie byłam na randce!- prychnęłam.
-To tak, jak ja. Poza tym, to nie
będzie żadna randka. Zwykła kolacja, czy coś. Czy przez ten jeden
wieczór, możemy sobie odpuścić?- spytał, patrząc na mnie
poważnie.
-Że żadnych kłótni, wyzwisk?-
zmarszczyłam czoło.
-Właśnie. Spróbujmy znaleźć jakieś
neutralne tematy do rozmowy.
-Ciężko to widzę, ale okej.-
westchnęłam.
-Świetnie. A teraz chodź. Chłopaki
chcą zobaczyć wieżę Eiffla.- pociągnął mnie za nadgarstek do
busa.
W kilkadziesiąt minut dojechaliśmy do
centrum Paryża i udaliśmy się z chłopakami na wycieczkę. Andy i
JuJu byli tu kiedyś wcześniej na romantycznym wypadzie, więc sobie
darowali. Jake stwierdził, że pewnie wolą się bzykać, za co
oberwał ode mnie w łeb. To ich sprawa, co chcieli robić. Szliśmy
tak alejką przyciągając spojrzenia innych ludzi. No tak. Czterech
facetów i jakaś laska. Wszyscy ubrani na czarno. Mieliśmy z
Jinxx'em fazę na robienie głupot, więc ciągle robiliśmy sobie
idiotyczne zdjęcia, albo ganialiśmy się.
-Stary, pamiętaj kogo znasz dłużej.-
Ferguson uniósł cwaniacko brew.
-Ale pamiętaj, kto jest twoją
dziewczyną.- syknęłam.
-Taaak? A kto ratował cię od furii
jednej z twoich dup, które wystawiłeś?
-A kto się tobą zajmował jak byłeś
chory?
-Dobra! Spokojnie. Tak tego nie
ustalimy. Najlepiej by było, jakby każde z was złożyło mi jakąś
propozycję.- założył ręce na piersi basista.
-Okej. Chodź na bok!- Jinxx złapał
go za kurtkę i odeszli kilka metrów tak, że nie słyszałam o czym
gadają. Kurwa! Nie zamierzam im płacić za alkohol! Muszę to
wygrać. Tylko co ja mogę zaproponować Purdy'emu?
-Już przegrałaś.- poklepał mnie po
ramieniu Jeremy, wracając do chłopaków. To się jeszcze okaże!
Podeszłam do zadowolonego basisty.
-I co? Jesteś pewna, że przebijesz
ofertę Jinxx'a?- wyszczerzył się.
-Oczywiście. Pamiętasz tą sukienkę,
na której kupno tak bardzo nalegałeś?- spytałam niewinnie.
-No pamiętam. I co z nią?- zmarszczył
czoło.
-Hmm, zabrałam ją ze sobą. I wciąż
jeszcze nie zdecydowałam, co założę na nasz wspólny wieczór.
-Żartujesz?! Mówiłaś, że źle się
w niej czujesz!- spojrzał na mnie zdziwiony.
-Bo tak jest. Ale myślę, że mogłabym
to jakoś przeżyć. Sam mówiłeś, że masz niedobór ładnych
dziewczyn wokół siebie.- wzruszyłam lekko ramionami.
-Okej. Rozumiem. Chodź.- pociągnął
mnie za łokieć do reszty.
-I co? Mogę już się oficjalnie
cieszyć?- odezwał się pewny siebie Jinxx.
-Jeśli cieszy cię to, że to ty
stawiasz nam alkohol, to tak. Ann wyszła lepiej na zdjęciu.- odparł
bez zająknięcia Purdy.
-Fuck yeah!- krzyknęłam, rzucając
się na szyję CC'emu. Chłopak podniósł mnie i okręcił dookoła.
-A-ale jak to?- wykrztusił Ferguson.
-Miała lepsze argumenty.- powiedział
Ash, rozkładając bezradnie ręce.
-Wiedźma! Nic, naprawdę nic nie mogło
przebić mojej propozycji!- obraził się gitarzysta.
-Mówiłam ci, że zakładam się tylko
wtedy, gdy jestem pewna wygranej.- mruknęłam, kierując się z
CC'ym do budynku, z którego można było podziwiać wieżę Eiffla.
Chłopaki stwierdzili, że chcą mieć zdjęcie, więc postanowiłam
zrobić dobry uczynek i spełnić ich prośbę.
Gdy sprawdzałam ich
jakość, coś do mnie dotarło.
-Jake, czy ty masz moją koszulkę z
KISS?!- warknęłam.
-Eee, to twoja? Naprawdę?- zgrywał
idiotę, Pitts.
-Skoro była w mojej szafce, to chyba
oczywiste, że moja!
-No tak. Te wszystkie szafki zawsze mi
się mylą.- uśmiechnął się niewinnie.
-Aha, tylko wiesz, że mamy inne
sypialnie? One też ci się mylą?- uniosłam brew.
-Ekhem... Oh czepiasz się! Przecież
wiesz, że zawsze możesz sobie wziąć coś mojego.- chłopak
zmienił taktykę.
-A myślałam, że swoich zaginionych
ciuchów mam szukać tylko u Andy'ego.- załamałam się.
-Dobra ludzie. Robi się późno, a my
mamy jeszcze plany na wieczór. Kociak musi się zrobić na bóstwo.-
pogłaskał mnie po głowie Ashley.
-Idziecie na udawaną randkę? Może
powinniście zatrudnić sobie jakiegoś ochroniarza, co? Będzie was
bronił przed sobą nawzajem.- wyszczerzył się CC.
-Christian, uważaj, bo w nocy może
cię spotkać coś nieprzyjemnego.- burknęłam.
-Stary, jak zobaczysz jej kieckę, to
sam zechcesz z nami iść.- zauważył Purdy. Przewróciłam tylko
oczami.
Trzy godziny później.
Siedziałam na hotelowym łóżku w
pokoju, który dzieliłam z Ash'em. On sam powiedział, że pójdzie
się przygotować do Andy'ego i Juliet. Dziewczyna właśnie kończyła
mój makijaż.
-Noo, wyglądasz naprawdę dobrze.
Pasuje ci ta sukienka.- uśmiechnęła się do mnie.
-Wiem. Ja po prostu nie lubię takich
ciuchów.- westchnęłam, przeglądając się w lustrze. Założyłam
jeszcze buty na obcasie, tym razem w miarę niskim. Nie chciałam się
gdzieś po drodze zabić. Odetchnęłam głęboko. Nie czułam się
zbyt pewnie. Po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Przyszli
chłopcy.
-Ash pyta, za ile zejdzie jego
księżniczka.- wyszczerzył się Jinxx, próbując mnie dojrzeć zza
ramienia JuJu.
-Jego księżniczka już jest gotowa.-
Simms odsunęła się.
-Wow. Wyglądasz ślicznie. Powinnaś
częściej tak chodzić.- Andy obrócił mnie wokół własnej osi.
-Marzenie. Okej. Idę.- burknęłam.
-Połamania obcasów.- puściła mi
oczko Juliet.
-Bardzo śmieszne.- warknęłam,
wychodząc na korytarz. Schowałam kartę do pokoju, do torebki i
zjechałam windą na parter, gdzie miał czekać na mnie Purdy. Stał
obok wielkiej donicy z jakimś chwastem. Na odgłos moich obcasów
obrócił się. Zlustrował mnie z dołu do góry i uśmiechnął
się.
-Ślicznie wyglądasz. Ta sukienka dużo
lepiej wygląda na tobie, niż na wieszaku.
-Lizus. Ale przyznaję, ty też niczego
sobie.- miałam być w końcu miła.
-To jak? Idziemy?- podał mi ramię.
-Idziemy. I nie gap się tak na moje
nogi.- powiedziałam.
-Nie moja wina, że są... takie.
Gdybyś pokazywała je częściej, to może bym się przyzwyczaił.-
odparł niewinnie.
-Jeszcze o tym porozmawiamy. Gdzie
idziemy?
-Zobaczysz.- uśmiechnął się
tajemniczo, otwierając mi drzwi od taksówki...
**************
Jak będą jakieś błędy, to sorry, ale mój mózg dziś nie współpracuje (jakby kiedykolwiek to robił). Uwaga! PurdyGirls powinny być zadowolone z następnego rozdziału. Proponuję wobec tego rozsiąść się np. z popcornem. Chociaż w sumie, rozdział 50 będzie jeszcze lepszy. Imperfecta, zgodzisz się ze mną? :) Ten nie jest wybitny, no ale trudno. I teraz mam sprawę. Otóż dostałam propozycję założenia grupy na fb, odnośnie bloga, zespołu, Ash'a itp. Właściwie to nie wiem, co mogłoby się tam pojawiać oprócz moich chorych wyobrażeń, ale ok. Wobec tego pytam, czy ktoś byłby chętny wgl się tam udzielać? Wiem, że niektórym może nie odpowiadać wizja pokazywania się tam pod własnymi danymi, czy zdjęciem. Ale pewne rzeczy można zawsze ukryć;) Zboczone osoby mile widziane:D Zwłaszcza, że jesteście tak mniej więcej w jednym wieku. Ja jestem troszkę starsza, ale już kiedyś wspominałam, że przedział wiekowy moich koleżanek jest ogromny. Sooo, jakby ktoś chciał być w takiej grupie i pisać tam ze mną i mam nadzieję, kilkoma innymi laskami i dzielić się różnymi spostrzeżeniami, czy czymś tam, to bardzo proszę się określić w komentarzu:P Tylko uprzedzam, może to wpłynąć na Waszą psychikę^_^ Ale serio, naprawdę proszę o wyrażenie własnej opinii na ten temat. To chyba tyle, buziaki Black.
!!! 19 komentarzy=Nowy !!!
Założyłam grupę, możecie się dodawać, kto chce. Póki co, to za dużo tam nie ma, ale niedługo się rozkręcimy, mam nadzieję... Tu macie link https://www.facebook.com/groups/630742173700766/
Aha, i jeszcze jakby każdy mógł tam zdradzić swoja nazwę na Bloggerze, albo chociaż mi na priv, to będę wdzięczna
P.S. Jeśli ktoś nie zamierza się udzielać tam czy dyskutować z nami, to niech od razu spada, bo i tak prędzej czy później go wywalę:D To ma być aktywna grupa:P
Aha, i jeszcze jakby każdy mógł tam zdradzić swoja nazwę na Bloggerze, albo chociaż mi na priv, to będę wdzięczna
P.S. Jeśli ktoś nie zamierza się udzielać tam czy dyskutować z nami, to niech od razu spada, bo i tak prędzej czy później go wywalę:D To ma być aktywna grupa:P
Czyyyyyyli....Mozemy liczyc na erotyka? XDDDDDD
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak sie darlam i cieszylam z tej sceny Ash i Ann w lozku XD
Haha, Ash dostal w ryj, fuck yeah ^^
Zajebisty rozdzial, ale nie bede mogla zasnac i bede czekac na nowy jak na jakis najlepszy prezent ever xd
Czekam na next :3
Rozczaruję Cię, nie będzie erotyka. Nowy nie mam pojęcia, kiedy dodam, bo jestem MEGA do tyłu. Dziękuję:)
UsuńWitam <3
OdpowiedzUsuńPolski to jednak bardzo trudny język, chciałabym usłyszeć chłopaków mówiących coś po polsku śmiech gwarantowany.
Też bałabym się wpuścić chłopaków do mojej kuchni.
Rodzinny obiadek nie skomentuje tego. Nie dlatego, że mi się nie podoba.
Muzyka klasyczna nie przepadam.
Ann w końcu mogła się wyżyć na Ashley'u sama z chęcią bym mu przyłożyła zasłużył sobie na to.
A Tony myślał, że uda mu się z nią spotkać.
Podejrzewałam, że wygra Ann ale myślałam, że w zamian zaproponuje coś innego.
Zawsze chciałam pojechać do Paryża żeby zobaczyć wieżę Eiffla.
Ja cieszę się na każdy nowo dodany rozdział.
Wolę nie jeść przed komputerem tak dla mojego bezpieczeństwa.
Pomysł z grupą bardzo mi się podoba <3
O moją psychikę martwić się nie musisz :D
Pozdrawiam najlepiej jak umiem, czekam na kolejny.
ulżyło mi, gdy napisałam tą scenkę z biciem. Dziękuję♥
UsuńCześć ^__^
OdpowiedzUsuńDzisiaj w mega skrócie, bo nie za bardzo mam wenę, a nie chcę pisać od rzeczy.
Ruda robi Purdy'emu za podusię. Myryryry *__*. Czyżby szykował się moment zwierzeń? Chociaż taki minimalny? No i biedaczka ma faktycznie pecha do facetów... Jej brat, Drew, Tony i chmara innych idiotów. Ale nieźle sobie radzi ;)
Końcówka pobytu w Polsce mnie zaintrygowała. Fajnie, że Ashley wstawia się za Ann, nawet, jeśli zmusza go do tego umowa.
W restauracji... Hmm, należało mu się. Taki elegancki liść to czasami jest mega frajda ^__^
Spacerek po Paryżu mnie rozbawił, ładnie to jest opisane. I te propozycje ^__^
Co Jinxx nagadał Ash'owi? Matko, z ciekawości umrę xD
No i znów urwałaś w takim momencie, gdzie już czytałam na bezdechu. No kuuurczę, zeżre mnie ta niewiedza. Tsaa... Mój głód czytelniczy jest okropny i praktycznie nie do zaspokojenia.
To chyba wszystko... Gratuluję talentu, bardzo mi się podoba, jak piszesz. Oby jak najwięcej i jak najdłużej.
Pozdrawiam, życzę Weny i czasu <3
Dla mnie to była duża frajda^_^ Nie wiem, co on mu zaproponował:D Dziękuję:)
UsuńZdjęcia cudowne :* ,a rozdział jeszcze lepszy
OdpowiedzUsuńJuż myślałam ze Ann i Ash spędzili z sobą noc...ale nie, ide puakać ;c
Pomysł z grupą fajny :)
Życzę weny i czekam na nexta <3
Nie będzie tu seksów jeszcze bardzo długo. I czemu się nie podpisałaś?! Dziękuję:)
Usuńświetny rozdzialik <3
OdpowiedzUsuńAsh dostał w mordę od Ann, jak słodko hahah :)
też chcę takie zdjątko na wieży :D
a tak wgl to ta grupa to nawet fajny pomysł :)
czekam na kolejny <3
pozdrawiam /Topazek
Dziękuję:)
Usuńwięc tak na początek przepraszam, że nie pisałam, ale moja mama odcięła mnie od internetu, bo uważała, że się nie uczę (pozdrawiam >,<)
OdpowiedzUsuńno ale dobra tam nieważne już jestem, więc komentuję:
rozdziały są mega, kocham Twoje opowiadanie i wgl Twoje pomysły itd <3
ten dzisiejszy rozdział jest mega *.* Ash dostaje w ryj (jeeej *.*)
a ta scena w łóżku hmmm takiego zachowania Anki się spodziewałam xD
tak wgl to jednak stwierdzam, że Tony to idiota i weź go lepiej wywal na zbity pysk na ulicę ;c
aa no i ta propozycja Ani z sykienką
to było... no nie wiem.... słodkie? xd
(nie wiem co więcej napisać mój mózg się buntuje ;c)
następny rozdział oczywiście będę obczajać co pięć minut żeby sprawdzić czy nie wstawiłaś, bo tak go zapowiedziałaś, że mnie już ciekawość zżera ;o
no więc weny i czasu ;*
(mówiłam już, że uwielbiam Twojego bloga i opowiadanie?)
aa no i zapomniałam
Usuńjak był ten wątek z polską i próbą wymowy faworków to wyobraziłam sobie jak Andy próbuje coś powiedzieć po polsku
hahaha padłam moja wyobraźnia mnie wykańcza xd
Ahahaha dziękuję:)
UsuńPróbowałam sobie wyobrazić jak Jake mówi "faworki" i... nie, nie mogę xD hahha
OdpowiedzUsuńScena w łóżku była cholernie seksowna i och, zapierała aż dech w piersiach.
Kłótnia Jinxxa i Ann nieziemska, i to przekupywanie Purdy'ego! Nieziemskie.
Ash dostał w pysk - płakałam! :D
I randka!!!
Czekam kurwa na następny!!! <3
http://heartoffire-bvb.blogspot.com/
Seksowna taaak? To zobaczymy, jak określisz następne rozdziały... Ekscytujesz mi się tutaj:P Dziękuję:)
UsuńRozdział jest meeega jak zwykle ♥ Biedny Ash An dała mu z liścia,ale w końcu sobie zasłużył więc mu się należało.Przez ciebie mam ochotę na faworki huh.Nie lubię brata An na prawdę baardzo go nie lubię.A Tony jest idiotą.A co do tej grupy na Fb - myślę,że to dobry pomysł,mojej psychiki nie da się już bardziej zryć.Teraz tym bardziej nie mogę się doczekać na nowy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńJa tego gościa, w sensie jej brata, też nie lubię. Dziękuję:)
UsuńRozdział i pomysł z grupą fajny ;-)
OdpowiedzUsuńI♡UNICORNS
Dziękuję:)
Usuńojej, jaka fajna piosenka na wstępie ;)
OdpowiedzUsuńDo rzeczy.
CC w takim..poważnym i rozsądnym wydaniu to nowość :D
Mniam! Faworki <3
"Serio. Cudowna z nas para. On ciągle mi grozi, a ja go wyzywam. Miłość kwitnie." -Przynajmniej oryginalnie i nie wieje nudą :D Nie będą narzekać na rutynę czy coś.
Nadal uważam, że niedługo Anka wpadnie w alkoholizm. I chyba jej się nie dziwię. Trudno znieść to na trzeźwo :D
Biedny Ash jeszcze się zestresuje przez nią i zamknie w sobie. Nie, jednak mi go nie szkoda xD Ale fakt, że jego ego nieźle obrywa.
Aż się jej nie dziwię, że unika swojej rodzinki..Jeszcze trochę i byłaby awantura. I pozostaje kwestia tego, co to jest to "złe", które ją spotkało. Z jednej strony jestem ciekawa, a z drugiej coś czuję, że prawda może być okrutna...
Jejku kocham ten moment jak Ann daje mu w pysk <3 My się uśmialiśmy, Ty się wyżyłaś i wszyscy szczęśliwi. Pff należało mu się. Aczkolwiek lepiej, żeby więcej powodów ku temu nie dawał...nie wiem, ile jeszcze zniosę.
Ja się nigdy nie nauczę, żeby nie pić nic w trakcie czytania...jeszcze trochę i herbatka wylądowałaby na łóżku lub co gorsze na laptopie.. Ale te ich zakłady i przekupstwo są urocze :D Widać, że Ashowi niewiele potrzeba do szczęścia :>
Czy to teraz będą słit momenty z wieżą Eiffela w tle? (tak to się pisze...? nevermind xD) Ja bym się tam bała, że jeszcze ktoś kogoś zrzuci :D Chociaż w sumie ostatnio coraz lepiej im idzie...A co dopiero później...Tak za kilka rozdziałów...
Ooj zgadzam się z Tobą^^ (znowu -,-)
PurdyGirls czy nie - myślę, że każdy będzie zadowolony...huehuehue.
Co do grupy to wiadomo - jestem za. To może być ciekawe doświadczenie...xD A dane wiadomo, że można ukryć itp. Zresztą nie sądzę, żeby którakolwiek z czytelniczek bawiła się w szpiega czy coś.
Ty już wpływasz na moją psychikę, gorzej nie będzie. Ale słusznie ostrzegasz.
Ludzie, bójcie się!! :P
Tak, będą te słodkie momenty. Widzisz, 50 rozdział najlepszy w mojej karierze chyba hahah. No ej, idziemy razem do psychiatryka:D Dziękuję♥
UsuńJak zwykle nie mam pomysłu na komentarz uggg porażka :/ ale rozdział super życzę weny i czkam na next>>>Noele
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńYay <3 Na reszcie rozdział.. ^^ Hyhy.. Scena Ann w klubie z tą dziewczyną i potem reakcja Ash'a na jej wygląd gdy mieli iść na kolacje.. Aww *-* Cukrzycy kiedyś przez Ciebie dostanę xDD Tylee słodyczy xDD ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuńheyy ! mm z miłą chęcią dołączyłabym do takiej grupy na fb :D a co do rozdziału no chyba nie trzeba dużo sie zastanawiać ,świetny jak zawsze :) Paryż mrr z miłą chęcią bym się wybrała ..
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać kontynuacji "randki" naszych zakochanych gołąbeczków :D
weny i jeszcze raz weny <3
~ Nat .
Dziękuję:)
UsuńTo CC się tak martwi, a ta Ann nic?! No nie! "Nie pójdziesz do przodu, jeśli nie zamkniesz wszystkich spraw" CC, jestem dumna. To było mądre. Ej, lubię Juliet. Wydaje się tu być taka normalna, że aż miła! i w ogóle fajna yay. No i mój mistrz Ash tradycyjnie nonono "-Czy my się zawsze musimy budzić pierwsi?" to się nazywa przeznaczenie, Ann. Przeznaczenie! ^^ "-Jestem w tym mistrzem. Nie masz szans.- szepnął, schodząc z pocałunkami na szyję. Obawiam się, że ma rację" ale że jest mistrzem, czy że Ann nie ma szans? Oby to pierwsze ^^ hahaha i jeszcze Jeremy z tym Beethovenem. Od czasu do czasu podobają mi się te momenty Asha i Ann bez wyzwisk i kłótni. Całkiem fajne są i dużo się wtedy dzieje *-* Ash taki szarmancki i tajemniczy ^^ Yay!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta, czytam KROPKA weny czasu i wszystkiego co chcesz słońca też. przepraszam za brak przecinków
xoxo ❤❤
Ona się obawiała, że miał rację w obydwu. Dziękuję♥
UsuńGdzie ją zabierze? Co będą robić? Pocałują się na serio? Ktoś coś wyzna komuś? Kurde jak romantycznie się zrobiło *_* Ciekawa jestem co Jinxx nagadał Ash'owi w sprawie tego zdjęcia :D Oj Ferguson chyba odkrywamy twoją ciemną stronę XD Jake'uś żeby tak pojebać szafy to trzeba być naprawdę tobą :3 CC jak zawsze wesoły uśmiechnięty, pełen energii i po prostu za to go kocham <3 I Andy duże dziecko XD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w grupie będzie dużo osób i jakoś to pójdzie :3
Weeeny kochana :* ♥
Będzie jeszcze lepiej:D Dziękuję♥
UsuńGdzie ją Ash zabiera ?
OdpowiedzUsuńAn na pewno skocznie wygląda:)
Czekam na nexta :*
Kocham twoje opowiadanie ;*
Dziękuję:)
UsuńChętnie podyskutuje na grupie :D rozdział świetny. Więc nic nowego :) widzę że coś między Ann a Ashem coś się dzieje ;D
OdpowiedzUsuńOj między An, a Ash'em to w sumie zawsze się coś dzieje:D Dodałam po prawej stronie odnośnik do grupy, aczkolwiek nie wiem, czy działa hahha. Dziękuję:) I zapraszam :)
UsuńOk :) potem go poszukam i dołącze do grupy
UsuńDo grupy z chęcią bym dołączyła,ale ten mój beznadziejny wiek skłania mnie jednak do rezygnacji z tego pomysłu.Rozdział tradycyjnie genialny.No i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.Na pewno będzie świetny no i mam nadzieję,że się niedługo pojawi.So...Czuje taki wewnętrzny niedosyt.
OdpowiedzUsuń1.Dobra CC jest taki kochany *.* Martwi się o Ann.No i jest tu taki inteligentny.No kurde nie mogę z tej słodkości.No i jak Jake chciał powiedzieć faworki.Siedzę i się śmieje.Nie jestem pewna czy dobrym pomysłem było wpuszczenie chłopaków do kuchni.No i Juju taka miła.
2.Ta scena zazdrości-Bezcenna! :D Ashy dostał z liścia.Niech wie czego mu nie wolno.Czyżby Jake czytał jej w myślach? No i dobrze,że Ann pokazała w końcu Tony'emu co i jak.
4.Te zdjęcia są świetne.Ponoć Paryż to miasto zakochanych tak więc no...Haha Jinxx przegrał zakład.Tylko bardzo jestem ciekawa jaką ofertę złożył Purdy'emu.Ponoć miała być nie do przebicia.Haha Ann była tak pewna wygranej.Nie dziwie się,że Ashley zagłosował na nią.
5.Ta randka <3 boniu to będzie pewnie takie AWW *.* Mają być dla siebie mili.No i strój Ann.Ciekawe gdzie on ją zabiera.Cierpię na wieczny głód czytania.No nie wytrzymam do następnego.Umrę jako pierwszy człowiek z powodu ciekawości.O nie a ponoć ciekawość to pierwszy stopień do piekła.Ojoj o_O
6.Ta scena w łóżku-bezcenna.On chciał jej zrobić dobrze? A z tego co wnioskuje podobało jej się to tylko nie chciała tego okazać.Deviant ma taką wprawę,że nie dziwie się jej.Ciekawe czy on umie zrobić kobiecie bezdotykowo dobrze? Przeraża mnie moja psychika.No i zauważyłam,że między Ashley'em a Ann zaczyna dziać się coś więcej.Wniosek-nigdy nie wkurzaj Purdy'ego.
7.Ten rodzinny obiad.Super to opisałaś.Ann zdecydowanie nie ma szczęścia do większości facetów.Najpierw Drew później Tony a na końcu jeszcze jej brat.No okropne.Ale to było urocze jak Ashley ją bronił.Fajnie,że pomimo tej umowy czasem się o nią troszczy.No i Ann postawiła na swoim zakończyła tą niekulturalną wymianę zdań i wyszła.Tak trzymać!
8.To w samochodzie.Muzyka hm...ja też lubię czasem posłuchać klasycznej.Mozart to jeden z moich ulubionych kompozytorów.Błagam Ashley pomylić Mozarta z Beethovenem? Da się tak?
9.Jake'uś serio? Jak można pomylić szafy i do tego pokoje.Tak tłumaczyć się umiesz tylko ty.Twój stan umysłu mnie rozwala.No ale cóż.Serio zazdroszczę pomysłów.
Wymieniłam już chyba wszystko możliwe.Moje zdanie już znasz.Bardzo niecierpliwie czekam na nowy rozdział.Życzę miłego popołudnia :*
~Melody
P.S.Zauważyłaś,że brakuje punktu 3 ? :)
UsuńNie zauważyłam hahah. Jeeej, ale się rozpisałaś♥ Ja sama się siebie boję:O I dlaczego nie możesz dołączyć do grupy?:( Tak z ciekawości, mogłabyś się pochwalić ile masz lat? Boo wiesz, może nie jest tak źle. Tam są dziewczyny w różnym wieku, sooo bieremy wszystkich hahah. Póki co, było bardzo kulturalnie huehue. Dziękuję :)
UsuńPrzyznam się do tego z trudem.Tak szczerze to mam 13 lat.Wiem,że malutko i właśnie z powodu mojego wieku wiele osób odradzało mi rozpoczęcie pisania bloga.Mam nadzieję,że będziesz tą jedną z nielicznych osób i zaakceptujesz mój wiek.Ewentualnie jak wiele osób wcześniej wyśmiejesz mnie.No i właśnie z powodu mojego wieku boję się dołączyć do grupy bo jak na razie widzę tam tylko osoby starsze ode mnie.
UsuńSzczerze, to mi zwisa Twój wiek:P Ode mnie jesteś dużo młodsza, ale od innych już niekoniecznie. Ja mam mentalność 5latki, więc dołączaj i pisz tam co chcesz:D
UsuńJa nie mam fb i nie chce miść z nim nic wspólnego, taka moja decyzja. Więc niestety nie będę mogła dołączyć do grupy :(
OdpowiedzUsuńAle na bloga będę wchodzić i komentować.
Co do rozdziału to bardzo mi się spodobał :D jestem bardzo ciekawa dokod As z zabiera Ann i co się na tej randce wydarzy.
Do następnego i weny życzę!
Ja sobie tak wchodzę na blogger'a ostatnio i tak patrze na listę czytelniczą i myślę "no fajnie... nic nowego, ostatni rozdział to od Black Ann - Rozdział 46, ale przecież już go czytałam......" no i już miałam wyjść z blogger'a a tu nagle olśnienie! "EJ CHWILA JA GO WCALE NIE CZYTAŁAM!!". Haha dobra nie wiem po co to piszę, nie ważne :D.
OdpowiedzUsuńRozdział stwierdzam, że wspaniały.
Mam podobną sytuacje rodzinną, więc doskonale rozumiem rudą. Najchętniej bym ich wszystkich wsadziła do plastikowego worka i wrzuciła do jeziora.
Ej w ogóle podoba mi się to pierwsze zdjęcie na którym jest Andy. Nie wiem czemu, ale jakoś tak mnie zauroczyło, haha.
Nadchodzi ten moment, kiedy nie wiem co się stało, ale coś mi nie pasuje. W tym przypadku długo zastanawiałam się, co stało się Ash'owi :D
"-Ślicznie wyglądasz. Ta sukienka dużo lepiej wygląda na tobie, niż na wieszaku."
Jeszcze raz powiem, że fajny rozdział ♥
Wybacz za taki komentarz bez ładu i składu, ale jakoś nie mam weny dziś na komentarze.
Życzę czasu, weny, słoneczka, komentarzy i czego jeszcze potrzebujesz!♥
Trzymaj się tam ^^
rozdział wyszedł genialnie, czekam na następny. Przepraszam,że tak krótko.
OdpowiedzUsuń