Następny dzień. Sobota.
Obudziły mnie jakieś rozmowy. Zaspana
uniosłam głowę i zobaczyłam Ashley'a nawijającego przez telefon.
Opadłam z powrotem na poduszki.
-Śpiiisz?- dobiegł mnie jego cichy
głos.
-Obudziłeś mnie, więc nie.-
mruknęłam.
-To nie moja wina, tylko Jake'a. Zaraz
nam zrobią tu wjazd.- odparł.
-To oni żyją po wczorajszym?- uniosłam brew.
-No też się dziwię.- przeciągnął
się, jednak za chwilę musiał wstać, bo ktoś dobijał się do
drzwi.
-Hej gołąbeczki.- zaćwierkał
radośnie Jinxx. Za nim weszła reszta BVB. Andy od razu rzucił się
na materac, obok mnie.
-I jak wam się udała imprezka?-
uniosłam brew.
-Patrząc na twoje samopoczucie, ty
skończyłaś lepiej.- wyjęczał wokalista.
-Czemu masz na sobie koszulę
Ashley'a?- zaciekawił się Jake.
-Przecież ona często bierze sobie
nasze ciuchy.- wtrącił Ash, zanim zdążyłam się odezwać.
-Idziemy na śniadanie?- zmieniłam
temat.
-Noo. Coś trzeba zjeść.- westchnął
CC. Wyskoczyłam z łóżka, podchodząc do walizki. Wygrzebałam z
niej jakieś pierwsze lepsze ciuchy i skierowałam się do łazienki.
10 minut później stałam już przed lustrem i rozczesywałam mokre
włosy. Szybko się ubrałam i wróciłam do chłopaków.
-Ty to masz tempo.- popatrzył na mnie
z podziwem Jinxx.
-I jak tam twoje konto bankowe? Zostało
ci coś?- wyszczerzyłam się.
-Pff. Już nie udawaj takiej troski.
Nie jest źle. Sammi głowy mi nie urwie.- wzruszył ramionami.
-Rany, moja głowa.- jęknął Andy.
-Dziecko, jak nie umiesz pić, to nie
pij.- poklepał go po tyłku Jake. Serio? Po tyłku?
-Ja się nie spiłam, a też mnie boli.- zauważyłam.
-Ciebie? Z czego?- zdziwił się CC.
-Chyba z niewyspania.- powiedziałam po
namyśle.
-To coś ty w nocy robiła?- spytał
Jeremy.
-Ej chwila! Właśnie! Bawiłaś się
cały wieczór z Ashley'em. Co robiliście?- Andy zmierzył mnie
podejrzliwym wzrokiem.
-Nic. Tańczyliśmy, piliśmy i tyle.-
udawałam beztroskę.
-Tylko tyle? Na pewno? Nie było nic
więcej?- dopytywał Coma. Na szczęście w tym momencie z łazienki
wyszedł ubrany basista.
-Ooo Ash, właśnie Ann opowiada nam,
wasz wczorajszy wieczór.- próbował podpuścić go Andy. Basista
szybko na mnie spojrzał. Pokręciłam prawie niezauważalnie głową.
-I co wam takiego opowiedziała?-
uniósł brew, szukając dokumentów.
-No właśnie nic. Może ty
rozwiniesz?- poprosił Jinxx.
-Nie ma co rozwijać. Głównie to
tańczyliśmy i nabijaliśmy się z was. Swoją drogą, CC, ja
wiedziałem, ze ty dobrze śpiewasz. W końcu widziałem twój występ
z „Living on a prayer” Ale, że znasz takie zboczone piosenki, to
nie miałem pojęcia.- zaśmiał się Purdy.
-Ej, ale Jake też dawał radę!-
zauważyłam z uśmiechem.
-Dobrze, że tego nie pamiętam.-
westchnął Pitts.
-Okej. Idziemy na to śniadanie?- Andy
ściągnął swoje zwłoki z łóżka.
-Idziemy. Chodź.- złapałam go za
koszulkę i pociągnęłam w stronę drzwi. Ashley szedł z mojej
drugiej strony. Reszta ekipy w końcu też wyszła za nami. Wyszliśmy
z hotelu, kierując się do jakiejś restauracji.
Usiedliśmy przy stole. Ashley
wyjątkowo nie usiadł obok mnie, tylko naprzeciwko.
Było mi to
cholernie nie na rękę, bo wciąż się na mnie gapił. Nie za
bardzo wiedziałam, jak zachować się po wczorajszym. Najlepiej w
ogóle bym o tym zapomniała. Co mi strzeliło do łba, żeby mścić
się w taki sposób? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że podobało
mi się. To, jak mnie całował i dotykał. Nie czułam do niego, nie
wiadomo jakiego, pociągu fizycznego. Nie chcę, żeby on mi się
podobał. To wszystko by skomplikowało. Jeszcze gorzej, jeśli on
coś poczuje. Na szczęście jest za stary, żeby spodobała mu się
taka gówniara, jak ja. Trochę się zabawiliśmy i tyle. Nie wiem
czemu, ale gdy wczoraj mu to proponowałam, nie bałam się tak, jak
zwykle. Nie ufałam mężczyznom. Owszem, pozwalałam im się
dotykać, ale tylko do pewnych granic. Z Ashley'em te granice
przekroczyłam. Naprawdę byłam w stanie pozwolić mu na wszystko.
On jednak tego nie wykorzystał. Dlaczego? Każdy inny próbowałby
mnie zaciągnąć do łóżka. On, nie dość, że tego nie zrobił,
to jeszcze sam zaproponował, żebyśmy poszli spać. Okej, jakby nie
patrzeć, wylądowaliśmy w tym łóżku. Jednak miałam wrażenie,
że nawet gdyby Ash z niego nie spadł i tak by za chwilę odpuścił.
Kurwa no! Czy ten człowiek musi być taki skomplikowany?!
-Ann!- dotarł do mnie głos Jinxx'a.
-Co?- spojrzałam na niego
nieprzytomnie.
-Pytaliśmy o coś, ale się
zawiesiłaś, patrząc na Ashley'a.- wytłumaczył CC. Co? Kurwa!
-Emm, no tak. Nie wyspałam się.
Moglibyście powtórzyć?- poprosiłam.
-Chcieliśmy wiedzieć, gdzie dziś
mamy koncert.- powiedział Andy.
-Dziś nie macie. W klubie mają awarię
prądu. Udało się przełożyć go na jutro w innym miejscu.
-A zdążymy na następny?- zmarszczył
czoło Jake.
-Zdążycie. Po prostu czas między
występami spędzimy w busie, w trasie.- uspokoiłam ich. -Poza tym,
już niedługo koniec.
-Fakt. Cieszyłbym się, gdyby nie to,
że musimy nagrać tą płytę i film.
-Film pójdzie wręcz piorunem. Kilka
dni i będzie po krzyku. Kiedy wy będziecie nagrywać, będą
kręcone sceny bez was. Aha! Jinxx, skończyłeś już swoje dzieło?-
spytałam.
-Tak. Wszystko jest idealnie. Ands jest
zachwycony.- Ferguson poczochrał go po głowie.
-Świetnie. Zbieramy się? Trzeba się
spakować, bo niedługo wyruszamy.- uniosłam brew.
-Okej. To Ashley jedz szybciej i
jazda.- pogonił go CC. Spojrzałam na basistę. Medytował nad
sałatką.
-No już.- zirytował się, odsuwając
talerz. Wróciliśmy do hotelu.
Od razu zajęłam się pakowaniem
walizki. Robiłam wszystko, żeby tylko nie patrzeć na Purdy'ego. W
pewnej chwili poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam siłą
posadzona na łóżku.
-Możemy w końcu pogadać?- spytał,
siadając obok mnie.
-O czym?- udawałam idiotkę
-Może o wczorajszym wieczorze? Widzę,
że masz z tym problem.
-Nie mam żadnego problemu.- burknęłam.
-Jasne. Dlatego w ogóle się do mnie
nie odzywasz i unikasz mojego wzroku.- prychnął.
-Zawsze unikam twojego wzroku.-
zauważyłam.
-I to mnie wkurwia.- syknął, łapiąc
mnie za podbródek i unosząc go w swoją stronę. Myślałam, że
będzie zły. Ale jego wzrok był taki... bezradny. Chociaż bardziej
spokojny.
-O co ci chodzi?- spytałam cicho.
-Wiem, że to co się stało między
nami wczoraj, nie daje ci spokoju. Czemu?
-Nie wiem.- wzruszyłam ramionami,
przygryzając wargę.
-Wiesz. Tylko nie chcesz powiedzieć. I
nie męcz tej biednej wargi, bo ją zaraz przegryziesz do krwi.-
uwolnił ją spomiędzy moich zębów.
-Bo to, co było wczoraj... No. Nie
było do końca normalne.- powiedziałam cicho.
-Żałujesz?- spojrzał na mnie
uważnie.
-Niee. Raczej nie. Nie wiem. Po prostu
dziwnie się z tym czuję. Przecież między nami nic nie ma.-
pokręciłam głową.
-Mi się podobało. Ale jeśli to ma
cię uspokoić, możemy o tym zapomnieć. W sensie, nie robić z tego
sprawy.- uniósł brew.
-Rany, ale rozumiesz, że to było bez
uczuć? Zwykła... zabawa. Przez to czuję się jakbym była...-
podniosłam głos.
-Nie kończ!- położył mi palec na
ustach. -Nie jesteś taka. Po pierwsze: do niczego przecież nie
doszło. Ba, nawet nie miało dojść. Po drugie: obydwojgu nam się
to podobało, a ty nie miałaś
z tego żadnych korzyści materialnych. Więc naprawdę nie ma o czym
gadać.- pogłaskał mnie po ramieniu.
-Właśnie. Każdy inny nie
zrezygnowałby z takiej okazji. Ty to zrobiłeś, czemu?- spytałam.
-Bo obydwoje byśmy tego później
żałowali. Wiesz, jednak całowanie się nie komplikuje tak życia,
jak przypadkowy seks.- wzruszył ramionami.
-Ty jesteś... Naprawdę mnie czasem
zaskakujesz.- spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ja? Czym niby?- zaśmiał się.
-Zgadnij. Ty masz mózg!-
odpowiedziałam zszokowana. Na moje słowa Ashley wybuchnął śmiechem.
-Powiedz to mojej rodzinie. Okej. Teraz
już naprawdę trzeba się pakować.- wstał, kierując się do
łazienki, po kosmetyki. Dokończyłam składanie ubrań i jakiś
czas później opuściliśmy nasz hotelowy pokój.
Kilka godzin później.
Dojechaliśmy do Carson City. Tym razem
mieliśmy pokój trójkami. W moim, oprócz basisty, spał jeszcze
Andy. Właściwie przez przełożony koncert nie mieliśmy za dużo
do roboty, więc siedzieliśmy razem z nosami w telefonach i
laptopach w pokoju gitarzystów. W pewnej chwili ktoś zapukał do
drzwi.
-Jake, rusz dupę i otwórz.- mruknął
Jinxx.
-Czemu ja?- oburzył się.
-Bo jesteś najbliżej.- zauważył
Ash. Pitts wstał niechętnie, otwierając drzwi. Na progu stał
Anthony.
-Hej. Ann, mogę cię na chwilę
prosić?- spytał. Westchnęłam, podnosząc się z dywanu. Wyszliśmy
na korytarz.
-Co się stało?- zaczęłam.
-Frank kazał mi to przynieść. Masz
się tam podpisać.- podał mi plik kartek i długopis. Zaczęłam
przeglądać dokumenty. No tak, to była kolejna partia rozliczeń.
Złożyłam podpisy w odpowiednich miejscach i oddałam
-To wszystko?- uniosłam brew.
-Nie. Dlaczego tak się upierasz, skoro
wiesz, że mam chłopaka?
-Bo wiem, że on nie jest ciebie wart.
Nawet nie dasz mi szansy wykazać się.
-Tony, proszę cię.- westchnęłam.
-Czy ty nie widzisz, że dobrze się z nim bawię? Na przykład
wczoraj w klubie?
-Czy wy ze sobą kiedykolwiek
rozmawiacie? Bo z tego co widziałem, to nie odklejaliście się od
siebie choćby na chwilę.- powiedział zgryźliwie.
-Owszem. Bardzo dużo rozmawiamy. Poza
tym, on wie, co lubią kobiety, zwłaszcza ja. Nie rozumiem, dlaczego
mamy się nie całować, dotykać i tak dalej.- warknęłam.
-Nie pomyślałaś, że on może być z
tobą tylko dla seksu?- zauważył.
-Ciebie już do reszty pojebało?!
Wiesz, nawet nie chce mi się o tym dyskutować!- skierowałam się z
powrotem do pokoju. Jak ten debil mnie wkurwia! Wparowałam do
sypialni, powstrzymując się od trzaśnięcia drzwiami. Chłopaki
niestety i tak zauważyli moje zdenerwowanie.
-Ann, co jest?- zmartwił się CC.
-Nic.- potrząsnęłam głową. -Nie
zwracajcie na mnie uwagi.- usiadłam na poprzednim miejscu, to jest,
dywanie. Jako, że mieliśmy mało przestrzeni, miałam nogi na
Andy'm, a sama robiłam za poduszkę Jinxx'owi.
-Na pewno? Tony cię wkurzył?-
dopytywał Jake.
-Nie. Naprawdę wszystko w porządku.-
zajęłam się laptopem.
-Ej ludzie, co dziś robimy, skoro mamy
wolne?- spytał Ash.
-Skoro pytasz, to znaczy, że już masz
jakiś pomysł.- zauważył Andy.
-Jak ty mnie dobrze znasz, malutki.-
basista objął go ramieniem.
-Spierdalaj. I tak nie poruchasz. Ann
ci nie wystarcza?- uniósł brew Biersack. Parsknęłam śmiechem.
-No jakoś niespecjalnie mogę sobie
wyobrazić igraszki z małą.- posmutniał Purdy.
-To masz pecha, bo ja ci dupy nie dam.
Idź sobie do Christian'a.- wyszczerzył się cwaniacko wokalista.
-Nie, bo CC chce dominować. Jest za
agresywny.
-Ja?! Ja jestem za agresywny? Nie moja
wina, że to zawsze ty musisz być na górze. Jakbyś był lżejszy,
to może bym się zgodził, a tak to tylko mnie zgniatasz, grubasie!-
strzelił fochem Coma.
-Grubasie? Licz się ze słowami,
debilu!- warknął Ash. Zaczynało robić się ciekawie. Odłożyłam
laptopa. W tym momencie przyciągnęli mnie do siebie gitarzyści,
którzy teraz rozwalili się pod ścianą, schodząc z linii ognia.
-Żelka?- zaproponował mi Jinxx,
podsuwając pod nos paczkę.
-Jak myślicie? Może to nakręcić?-
spojrzał na nas pytająco Jake.
-Jak chcesz. Dobra, cicho. Chłonę
emocje.- uciszyłam ich, obserwując akcję.
-Andy lubi perwersyjny seks, to z nim
się baw.- kontynuował Coma.
-Wal się CC! Ja jestem delikatny i
czuły! To wy jesteście zboczeni!- Andy rzucił w perkusistę
poduszką.
-Bitwa na poduszki!!!- wydarł się
Ashley. Zaczęli obrzucać się nawzajem. Przesunęłam się
asekuracyjnie bliżej drzwi. Pierze latało wszędzie. Jake krztusił
się ze śmiechu, kręcąc wszystko telefonem. Jinxx też już się
turlał po dywanie. Oni są naprawdę tępi. Uświadomić ich, czy
nie?
-O kurwa! To będzie epickie! Najlepszy
filmik ever.- rechotał Pitts.
-Eeem, chłopaki, a co wam się w tym
najbardziej podoba?- uniosłam brew, powstrzymując się od śmiania.
Tymczasem trójka idiotów coraz bardziej przypominała kury. W
sumie, fajnie to wyglądało. W czarnych ciuchach, z dodatkiem
białego pierza.
-No bo są cali ujebani i robią tu
taki syf.- płakał Jeremy.
-Aha. A wiecie, że jesteśmy w waszym
pokoju?- wyszczerzyłam się cwaniacko. Gitarzyści w momencie
przestali się śmiać. Spojrzeli po sobie przerażeni, a następnie
wstali gwałtownie. Teraz to ja się śmiałam, jak walnięta. Dopadłam
do porzuconego telefonu Jake'a, który wciąż miał włączone
nagrywanie. Zajęłam strategiczną pozycję, kręcąc reakcje
chłopaków.
-Co wy do kurwy odpierdalacie?!?!-
wydarli się. Jednak reszta ich w ogóle nie słuchała.
-Zostawcie te poduszki! Nie widzicie,
jaki tu jest syf?!- wrzasnął Jinxx. W odpowiedzi oberwał poduszką
od basisty.
-DOŚĆ!- między chłopaków wpadł
Jake. Rzucił się na biednego Andy'ego, przewracając go na łóżko.
Nastała cisza, którą przerwał mój donośny rechot. Zatkałam
sobie dłonią usta, ale było za późno. Piątka facetów w pierzu
spojrzała na mnie groźnie.
-Cholera!- mruknęłam, wycofując się
w stronę drzwi.
-Ann, chodź tutaj.- powiedział powoli
CC, zbliżając się do mnie.
-Jaa, muszę już iść. To pa!-
rzuciłam się na klamkę, po czym wypadłam na korytarz. Ci debile
zaczęli mnie gonić. Wpadłam do naszego pokoju, ale nie zdążyłam
zamknąć drzwi na klucz. Za to zabarykadowałam się w łazience.
Oparłam się o ścianę, dysząc co najmniej tak, jakbym przebiegła
maraton. Astma stanowczo utrudnia życie...
-Annie, słoneczko. Wyjdź. Przecież
nic ci nie zrobimy.- odezwał się przymilnie Jinxx, stojący za
drzwiami.
-Eee, no jakoś wam nie wierzę.
Wiecie, ja taka nieufna jestem.- odpowiedziałam, jednocześnie
pisząc sms'a, do Frank'a. Poprosiłam go, żeby przyszedł do
naszego pokoju i pod jakimś pretekstem wyciągnął z niego
chłopaków.
-Kociaku, nam przecież możesz ufać.
Czy kiedykolwiek coś ci zrobiliśmy?- spytał Ash.
-To jest trudny temat. Wszystko
zależy, jak na to spojrzeć.- przypomniałam sobie zniszczone
ciuchy.
-Och, nie przesadzaj. No wyłaź.-
zirytował się CC. W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi
pokoju. Nadstawiłam uszu.
-Ooo, cześć Frank, co jest?- Jake
otworzył drzwi.
-Chłopaki, jest sprawa. Musicie nam
podać początkowe ustawienia na jutrzejszy koncert. Ten klub jest
jakiś dziwny i nie wiem, czy wszystko będzie pasować. Musimy
obgadać setlistę.- Frank wymyślił najdziwniejszą wymówkę na
świecie, ale ok. Ratuje mi facet tyłek.
-Dobra, już idziemy.- usłyszałam
westchnięcie wokalisty. Przysłuchiwałam się krokom, po czym
nastąpiło trzaśnięcie drzwiami. Odczekałam jeszcze chwilę, po
czym powoli uchyliłam drzwi od łazienki. Rozejrzałam się
ostrożnie. Pusto. Odetchnęłam z ulgą i wyszłam z pomieszczenia z
uśmiechem na ustach.
-Wybiera się pani dokądś?-
podskoczyłam wystraszona na dźwięk głosu Purdy'ego.
-Boże! Chcesz żebym dostała
zawału?!- odwróciłam się gwałtownie. -Czemu nie poszedłeś z
Frank'iem?
-Bo cię już trochę znam, kociaku.
To, że pracuję z idiotami, nie znaczy, że ja taki jestem. Gdyby
Frank naprawdę miał problem, to zabrałby nas do tego klubu.-
odparł z cwaniackim uśmieszkiem, Ash.
-Aha. Super.- udawałam obojętność,
próbując dostać się do swojego łóżka.
-Hej, nie tak szybko. Chyba o czymś
zapomniałaś. Ładnie to tak, śmiać się z nas?- przyciągnął
mnie za łokieć.
-Eem, bo to śmieszne było. Tylko
dlatego. No weeź, przecież mi nic nie zrobisz, prawda?-
uśmiechnęłam się przymilnie.
-Z chęcią zrobiłbym ci wiele rzeczy,
ale nie sądzę, że w ogóle byś na to zareagowała.- westchnął.
-Jakich rzeczy?- zdziwiłam się.
-Nie chcesz wiedzieć, mała.- puścił
mi oczko.
-Okej. Idź się ogarnij, bo masz pióra
we włosach.- popchnęłam go do łazienki.
-To wszystko przez ciebie.- mruknął.
-Przeze mnie? A co ja ci zrobiłam?-
zmarszczyłam brwi.
-Generalnie, to mnie nie broniłaś.-
odpowiedział żałośnie.
-Ojoj, przepraszam. Biedne dziecko nie
umie sobie samo poradzić. Ale za to pomogę ci.- weszłam za nim do
łazienki i posadziłam na sedesie. Zaczęłam mu wybierać piórka z
włosów.
-Uuuu, mam niezłe widoki.- zaśmiał
się pod nosem.
-Uważaj.- pociągnęłam go
ostrzegawczo za pasemko.
-Ała! No co ja ci poradzę. Sama
kazałaś mi tak usiąść.- fakt. Siedział teraz, mając centralnie
przed nosem mój biust. Pokręciłam tylko głową.
-Zboczeniec.- burknęłam.
-Uważaj na słowa, kociaku. Dopiero
mogę ci pokazać, jaki jestem zboczony.- powiedział groźnie.
-Próbujesz mnie nastraszyć? To
proponuję zmienić taktykę, bo ta na mnie nie działa.-
westchnęłam. Nagle zostałam gwałtownie posadzona okrakiem na
kolanach basisty.
-A co na ciebie działa?- uniósł
brew, trzymając ręce na mojej talii.
-Tajemnica.- wyszczerzyłam się.
-Hmm, może sam się domyślę.
Ostatecznie trochę się na tym znam.- puścił mi oczko.
-Skromniś z ciebie. Jestem ciekawa,
jak radziłeś sobie z tymi laskami, które ci odmawiały.- wstałam
z jego kolan, przesuwając się w bok.
-Jeśli pytasz o to, czy brałem je
siłą, to nie. Nie musiałem. Mam dar przekonywania.
-Cóż, niektórzy faceci lubią
agresję.- wzruszyłam ramionami.
-Ja też czasem lubię. Jakbyś nie
zauważyła, to nie należę do delikatnych osób. Ale nigdy w życiu
nie zmusiłbym kobiety do czegokolwiek. A już na pewno nie siłą.
Nigdy żadnej nie uderzyłem. To poniżej mojej godności.- odparł
wyniośle.
-To chyba dobrze.- mruknęłam. -Okej,
skończyłam.
-Dobra. Dzięki. Idziemy do jakiegoś
klubu?- wróciliśmy do pokoju.
-W sumie możemy. I tak nie ma co
robić. Dzwoń do tych ćwoków, żeby się ogarnęli.- podeszłam do
walizki, szukając w niej jakichś ciuchów. Następnie poszłam się
przebrać. Gdy wróciłam, Ashley przebierał koszulkę.
-Chłopaki się szykują. Jesteś
gotowa?- mruknął.
-Tak. Idziemy?
-No. Aha, reszta ekipy też idzie.
Nudzi im się bardziej od nas.- westchnął.
-Jakoś im nie współczuję.- wyszłam
na korytarz.
-Ty nikomu nie współczujesz.-
zauważył Purdy, zamykając drzwi i chowając kartę. Zjechaliśmy
na parter do lobby. Ash oddał kartę pani w recepcji. Usiedliśmy na
kanapie, czekając na chłopców.
Jakiś czas później.
Bawiliśmy się w klubie w najlepsze. O
dziwo, nasza grupa była trzeźwa. Jakoś nikt nie chciał dziś pić.
Chyba jeszcze nie pozbierali się po ostatnim hahah.
-Cholera! Miałam zadzwonić!- wstałam
gwałtownie.
-Iść z tobą?- spytał Jake.
-Nie. Zaraz wrócę.- wyszłam na
zewnątrz. Załatwiłam wszystko i wróciłam do klubu. Jednak na
samym progu złapał mnie Tony.
-Ann, możemy pogadać?- spytał
poważnie.
-Teraz?- uniosłam brew.
-To zajmie tylko chwilę. Chodź
usiądziemy przy barze.- poprosił.
-No dobrze.- westchnęłam. Zajęliśmy
krzesła.
-Zamówić ci coś?- spojrzał na mnie.
-Tak. Może być sok.- oparłam głowę
na ręce. Adams przywołał barmana, a ja tymczasem przyglądałam
się ilości butelek. Po chwili przede mną pojawiła się szklanka z
sokiem.
-Bo ja cię chciałem przeprosić. Za
te wszystkie teksty.- przyglądał mi się.
-Aha. A co się takiego stało, że
odpuszczasz?- upiłam łyk soku. Boże, z czego to jest? Jakieś
niedobre...
-Zrozumiałem, że jesteś szczęśliwa
z Ashley'em. Obiecuję, że już dam ci spokój.- uśmiechnął się
lekko.
-Cieszę się. Jest tyle dziewczyn na
tym świecie. Na pewno kogoś znajdziesz.- pocieszyłam go, sącząc
sok. Serio, jakoś dziwnie smakuje. Jeszcze mi zatrucia brakuje. W
tym momencie podszedł do Anthony'ego koleś z ekipy. Wykorzystałam
ten moment i poprosiłam barmana o wymienienie napoju. Podał mi inną
szklankę. Spróbowałam. Tak, ten był dobry.
-Przepraszam. Na czym skończyliśmy?-
po chwili odwrócił się w moją stronę Tony.
-Na tym, że życzyłam ci powodzenia z
innymi.- odpowiedziałam.
-A tak. Cóż, mam nadzieję, że tobie
też wyjdzie z Purdy'm. Ładnie razem wyglądacie.
-Hahah dziękuję.- mruknęłam.
-Jak twój sok?- kiwnął głową w
stronę mojej szklanki. Ja miałam jabłkowy, a on pomarańczowy.
-Dobry. Chcesz spróbować?
-Niee dzięki.- uśmiechnął się
lekko. Rozmawialiśmy tak chwilę o pierdołach, gdy zrobiło mi się
niedobrze.
-Ugh, chyba coś mi zaszkodziło.-
pomasowałam się po żołądku.
-Co? Ale jak? Może się
przewietrzysz?- spytał, dotykając mojego ramienia.
-Nie wiem. Jakoś dziwnie się czuję.
Zawołasz któregoś z chłopaków?- poprosiłam. Ash udusiłby mnie,
gdybym nic mu nie powiedziała.
-Zadzwonię do nich. Nie zostawię cię
samej. Chodź, wyjdziemy na chwilę na dwór.- pomógł mi wstać.
Skierowaliśmy się do wyjścia. Kręciło mi się w głowie. Jeszcze
chciało mi się wymiotować. Ledwo widziałam na oczy. Odetchnęłam
świeżym powietrzem. Jednak Tony dalej mnie prowadził.
-Tony, co ty robisz?- spytałam powoli,
widząc, że skręcamy w jakiś zaułek.
-Spokojnie. Nic ci nie będzie.- oparł
mnie o ścianę. Jego wzrok był przerażający. Zaczęłam się bać.
I to cholernie. O co tu, kurwa, chodzi? Adams przysunął się do
mnie, dotykając mojego policzka.
-Czego ty chcesz?- próbowałam go
odepchnąć, ale nie miałam siły.
-Ciebie, skarbie. Nie odpychaj się
tak. Tylko się zmęczysz.
-Podałeś mi coś!- olśniło mnie.
-Szybko kontaktujesz. To dobrze, bo
chcę żebyś to pamiętała, a niestety po tym środku, który ci
dałem, to często niemożliwe.- zaczął podciągać mi bluzkę.
-Puść mnie idioto!- krzyknęłam,
zbierając w sobie siły. Nie mogłam się rozpłakać. Nie dam mu
tej jebanej satysfakcji!
-Trzeba było się zgodzić, kiedy ci
proponowałem spotkanie. Nie musiało do tego dochodzić. Wtedy
zrobilibyśmy to na spokojnie i powoli.- zacisnął dłoń na mojej
piersi. Odetchnęłam głęboko. Patrzyłam wkoło nieprzytomnie.
Potrząsnęłam głową i korzystając z chwili przytomności,
uderzyłam go w twarz. To go zamroczyło, ale nie zdążyłam uciec.
-Ty suko! Uderzyłaś mnie! Chciałem
być miły, ale już dość.- warknął, łapiąc mnie za szyję i
wyciągając nóż.
-Puszczaj!!!!- wrzasnęłam. W tym
momencie poczułam, jak ostrze wbija mi się w skórę na żebrach.
-Sama się doigrałaś- syknął.
-Zostaw mnie! Puść!- próbowałam się
szarpać.
-Teraz się zabawimy.- uśmiechnął
się do mnie, przykładając mi nóż do ramienia.
Perspektywa Ashley'a.
Gadaliśmy z chłopakami, gdy coś do
mnie dotarło.
-Ej, gdzie Ann?- rozejrzałem się.
-Poszła przecież zadzwonić.-
odpowiedział Jake.
-Ale to było dwadzieścia minut temu!-
spojrzałem na zegarek.
-Może jest w łazience?- spytał
niepewnie CC.
-John, widziałeś może Ann?- Jinxx
złapał za łokieć przechodzącego obok nas kolesia z ekipy.
-A tak. Wyszła jakiś czas temu z
Tony'm. Trochę blado wyglądała.- odpowiedział. Spojrzeliśmy po
sobie z Andy'm.
-Musimy jej poszukać! Nie wyszłaby z
nim z własnej woli.- odezwał się grobowym głosem, wokalista.
-Kurwa mać! Miała nie zostawać z nim
sam na sam.- uderzyłem pięścią w stół, podnosząc się.
-Myślisz, że mógłby jej coś
zrobić?- uniósł brew Jake.
-Nie wiem! On jest jakiś dziwny! Jeśli
choćby tknie ją palcem, zabiję go.- warknąłem. Wyszliśmy na
zewnątrz, rozglądając się. Skręciliśmy w lewo. Nikogo nie ma.
-Co teraz?- zaczął się denerwować
Jinxx. W tym momencie usłyszeliśmy krzyk.
-To Ann!- zatrzymał się gwałtownie
CC. Kurwa mać!
**********
Jeeej mam już ponad 20 tysięcy wyświetleń! Jestem w szoku. Patrząc na to, że blog ma dopiero jakieś 3 miesiące z hakiem, to chyba sporo, nie? Jak są jakieś błędy, to sorry, ale umieram:( Co do rozdziału, to nie będę się dziś tu odnosić, bo serio nie daję rady. Jak coś, to pewnie będę na fejsie, więc tam mnie molestujcie (oprócz pytań o nowy). Jestem ciekawa Waszych opinii. Na koniec legendarny filmik z CC'ym, o którym wspominał Ash hahah. CC mój miszcz♥
!!! 22 komentarze=Nowy !!!
Aww.. Piękne. Dzięki za poprawę humoru.. <3 Zabić Tony'ego! ;c Co teraz będzie z Ann? ;_:
OdpowiedzUsuńCO.
OdpowiedzUsuńTO.
JEST?!
Dobra, jestem troche madra, dlatego od razu wiedzialam, ze Tony jej cos dal...
NO JA PIERDOLE! ;-;
Chlopaki musza jej pomoc, bo masz wpierdol ;-;
Jam zua buahaha.
Ale no...ughrrr :c
Jedyne co mnie rozsmieszylo, to jak napisalas o Livin on a prayer xd
Przez cc juz jakis tydzien mam obsesje na punkcie tej piosenki xd
Dobra, zycze weny :*
http://storyofbvb.blogspot.com
O boooożee!!
OdpowiedzUsuńCoś się dzieje między Ann a Ashem *-*
A Tony to cioota!!
aa te emocje te pościgi :D taa krew, rozdział świetny powinien każdy być taki jak ten ! :D czekam na kolejny :) i znowu ten Grey ghrr ;_; ahahahah CC ma bardzo czysty głos przemawia do mnie :D /Nat
OdpowiedzUsuńI ten piękny moment kiedy zaczynają się schody...
OdpowiedzUsuńUwielbiam takiego horrorowe sceny :3
Hehe, największe wrażenie zrobiło na mnie to, że Tony mógł się na coś takiego zdobyć. Zawsze wydawało mi się, że to taka ciapa XD Poza tym nie chciałabym być w jego skórze... Ashley go zabije, za to, że w ogóle zaproponował jej 'soczek'.
Ciekawe, czy ona trafi do szpitala... W sumie gdyby tak było, to chłopcy ze względu na trasę musieliby ją zostawić samą... Czy już kiedyś wspominałam, że kocham tego rodzaju komplikacje?
Moje serce na szczęście ma się dobrze xD Jeszcze nie schodzę na zawał i mój pecet też się nigdzie nie wybiera...
Tak trzymaj no i standardowo NIE MUSISZ SIĘ SPIESZYĆ :) /OpenWound, Moja Sala Koncertowa FB
*takie /OpenWound
Usuńextra rozdział czekam na nexta>>>Noele
OdpowiedzUsuńWitam <3
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia do czego mam się odnieść.
Wiadomo już dlaczego CC nie śpiewa, oglądając ten filmik płakałam ze śmiechu.
Też pooglądałabym sobie bijących się chłopaków, reakcja gitarzystów była najlepsza zrobiła bym to samo gdyby ktoś zdemolował mi pokój. Chciałabym ich widzieć w tych piórkach.
Tony, wiedziałam, że coś nie tak jest z tym kolesiem oby chłopaki zdążyli przed najgorszym, niech mu najebią. Aczkolwiek każdy mi mówi, że mam nie pić żadnych napojów od nieznanych ludzi, choć z drugiej strony skąd Ann miała wiedzieć, że ten idiota dorzuci jej tabletkę gwałtu.
Moja stara śpiewka pozdrawiam i życzę weny <3 <3.
No i apel do wszystkich czytających bardzo was proszę komentujcie :-)
Mówiłam ci że to muj ulubiony blog ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że An nic się nie stanie ;)
UsuńRozdział super *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co będzie dalej
Czekam z niecierpliwością na nexta ;)
Super. Ciekawe ci dalej. Wrzucaj szybko kolejny ;)
OdpowiedzUsuńI ♡ UNICORNS
Zien Dobry :) Świetny rozdział, genialny opis sytuacji jak zwykle zawsze. Coś czułam,ze chlopcy będą chcieli, koniecznie się dowiedzieć, czy między Ash'em a Anką coś było, a tu taki suprajsik. Ta kłótnia między nimi, wprost pozwalającą ,bitwa na poduszki i opieprz Pana Tatusia Jinxx'a. Chciałabym to zobaczyć.Ann wyciagala mu pióra z kudłów, a ten ocZywiście wykorzystał, syduacje No tak, w końcu to Purdy. Tony jest idiota,nie tylko dlatego,ze coś jej dosypal. Ale dlatego,ze chlopcy z Ash'em na czele, zabija go, wykastrują, sklonują i zabiją ten klon. Mam nadzieję,że zdążą na czas i uratują Anke. Coś mi mówi,że będzie miała po tym pewną traume ,mam nadzieję,ze nie wielką.Czekam na następny
OdpowiedzUsuńUwielbiam
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać co Ash zrobi Tony'emu
Pozdrawiam i życzę weny <3
Eh, gdyby tylko chłopcy byli bardziej przytomni tamtej nocy... prawdopodobnie nie chcieliby tego przegapić :P
OdpowiedzUsuńSamo wspomnienie o pamiętnym wykonaniu "Livin' on a prayer" powoduje banana na ryjku.
Trzeba Pandzie przyznać, że zachował się wyjątkowo porządnie. (Skrycie trzymajmy kciuki, żeby w rzeczywistości był choć w połowie taki..)
Ahahah dalej wyobrażam sobie taki trójkącik...o.O Czemu nikt na to do tej pory nie wpadł?
Łee i teraz ten okropny moment. Ale musisz dawać takie ładne zdjęcia Kraczącego? :c
No co za...tu nawet przekleństwa nie określą tego 'człowieka'. Już mi się plany tortur rodzą w głowie...
Co ja mam napisać? Mega ciekawy i fajnie napisany rozdział. A że jest drama.. lubię to xD
Tak, wiem, mój komentarz ssie, ale nie jestem w stanie sklecić nic mądrzejszego dzisiaj, przepraszam.
Przepraszam, ale dziś nie mam siły na szczegółowy komentarz.
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać, że rozdział super. Boję się o Ann, jezu jak Tony mnie wkurwia. Jestem pewna ,że Ash da mu w ryj. Wychodzi na to, że zaleźli młodą w odpowiednim czasie, a ten frajer za to odpowie na sto procent. Biedna ruda :((
W ogóle ta bitwa na poduszki i zdanie; "-Andy lubi perwersyjny seks, to z nim się baw.- kontynuował Coma."... nie masz pojęcia jak poprawiłaś mi tym humor! <3
Życzę weny, komentarzy i czekam na następny. Trzymaj się :) ^^
Facedci to takie ciekawe jaja, że hoho. „-Tylko tyle? Na pewno? Nie było nic więcej?- dopytywał Coma. Na szczęście w tym momencie z łazienki wyszedł ubrany basista.” – litości haha.
OdpowiedzUsuńAnn zatopiła się w swoim myślach, przy śniadaniu haha.
” -Bo obydwoje byśmy tego później żałowali. Wiesz, jednak całowanie się nie komplikuje tak życia, jak przypadkowy seks.- wzruszył ramionami.” - dobrze mówi, polać mu. Ja bym na miejscu Ann zapadła się pod ziemię chyba…
Tony…. , odpuści kiedyś?
„-No bo są cali ujebani i robią tu taki syf.- płakał Jeremy.
-Aha. A wiecie, że jesteśmy w waszym pokoju?- wyszczerzyłam się cwaniacko. Gitarzyści w momencie przestali się śmiać. „ hhahaahha ja pierdzielę, dobre!
Klub i picie z Tonym – wyczuwam kłopoty…
Ja pierdolę, przeczułam to! Noech Ash z resztą bandy ją znajdą w porę!!! I niech zatłuką gnoja!!!
Czekam na następny <3
http://heartoffire-bvb.blogspot.com/
Witaj ^_^
OdpowiedzUsuńWybacz, że tak późno i w telegraficznym skrócie, ale nie mam sił na powtórne przeanalizowanie całego tekstu.
Ogólnie jest zajebiaszczo, a urwałaś w takim momencie, że mnie chyba ciekawość zeżre... ;)
Co za mendy, budzą Ann... Na jej miejscu porządnie skopałabym im dupy. I kto by się spodziewał, że Biersack nie umie pić? Taki cwany, a potem umiera hahah xD.
Matko, czytałam o tym, jak CC śpiewa i przypomniał mi się ten filmik. Potem patrzę- o, pod rozdziałem jest :D. Matko, jak on wyje... Chociaż, może to wina procentów, które już zdążył w siebie wlać...Teraz już wiemy, czemu nie dopuszczają go do mikrofonu xD.
Hahah, łajzy ciągną ich za języki. Mam takie dziwne wrażenie, że mają przebłyski świadomości i chcą się upewnić, czy to nie jest wytwór ich biednych mózgów :P.
Hmmm, i Anka i Ash tacy zamyśleni przy tym śniadaniu. I dlaczego ona nie dopuszcza do siebie myśli, że to mogło dla nich coś znaczyć, że to nie była tylko zabawa? Wiem, że nie chcesz robić z tego jakiegoś romansidła (popieram! :D), ale bez przesady, dziewczyna ma uczucia, tylko je blokuje... Albo ja sobie znów parę rzeczy dopisuję xD.
I czy Ashley cokolwiek poczuł? Takie miałam wrażenie, jak rozmawiali na temat tamtego wieczoru. Że.. niechętnie odpuszcza. Dobra, nieważne.
" -Ty jesteś... Naprawdę mnie czasem zaskakujesz.- spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ja? Czym niby?- zaśmiał się.
-Zgadnij. Ty masz mózg!"- hahahah, jebłam xD Ano czasami ma takjie momenty, zdarza mu się. Mi też czasami si zdarza :3.
Huh, jak mnie ten Adams wku... denerwuje. A nie mówiłam, że przez tego debila jeszcze będą kłopoty? Niech się wali i stąd zjeżdża. Proponuję mu opcję szybkiej ucieczki, bo jak go chłopaki złapią, to ma przejebane. (A jak mu coś zrobią, to ja się wale a wcale nie pogniewam :3).
" -Jak ty mnie dobrze znasz, malutki.- basista objął go ramieniem.
-Spierdalaj. I tak nie poruchasz. Ann ci nie wystarcza?"- kobieto, sypiesz tekstami jak z rękawa, a ja za każdym razem prawie płaczę ze śmiechu xD. Te ich dyskusje są epickie. I jak się tłukli xD. Normalnie nie potrafiłabym sobie tego wyobrazić, ale ostatnio oglądałam jakiś wywiad, bodajże dla AP i tam Purdy szturchał Andrzeja xD
Nie dziwię się reakcji gitarzystów, te gamonie robią wokół siebie mnóstwo zamieszania i bałaganu. Opcja zobaczenia ich wszystkich z pierzem we włosach jest kusząca ^__^.
I to, jak Ann wybierała basiście z włosów te piórka- scena cud- miód :3 *__*.
"Kociaku" ^__^. I Ash taki cwany, przewidział zagrywki Rudej. Epicko :D.
Dobra, chuj z tym, że te scenki były akurat w odwrotnej kolejności, moja pamięć zawodzi...
W tym klubie... Ugh, no nie mogę przeboleć tego, że ona wzięła od niego cokolwiek do picia. Sam ten gest wydaje się podejrzany, a przy dziwnym smaku to już wiadomo, o co chodzi.
Jak ten skurwiel ją jeszcze mocniej poharata, to nie wiem, co mu zrobię, no! Oby chłopcy mu przerwali...
Dobra, przepraszam, to jest mega nieskładne. Tak to jest, jak się chce szybko coś sensownego napisać...
Pozdrawiam, życzę wielu pomysłów, natchnienia, dobrego humorku, żeby google+ i blogger nie utrudniały Ci życia i ogólnie wszystkiego dobrego Weny! <3
P. S. Z niecierpliwością czekam na kolejny <3
Tak jak obiecałam zaczynam szukać Tony'ego aby go wykastrować mam tylko nadzieję,że się od niego czymś nie zarażę huh.Zastanawiam się jak w ogóle można być takim chujem.Śpiewający CC jest genialny :) Nie wiem co jeszcze napisać.Życzę jak najwięcej weny.
OdpowiedzUsuńTabletki gwałtu, boczne uliczki, noże - czyli jak w prosty sposób zdobyć serce poisona.
OdpowiedzUsuńNaprawdę, kocham czytać takie rzeczy. Zdecydowanie moje klimaty.
Ale mimo wszystko szkoda mi Ann. Mam wielką nadzieję, że chłopcy ją uratują, a Ashley spuści wpierdol Tony'emu.
Och, no i CC śpiewający piosenki Bon Jovi...kocham to, kocham, kocham
Ogólnie rozdział świetny. Uwielbiam wszystko co piszesz i chyba już o tym wiesz.
Przepraszam, że komentarz tak mało składny, ale nie mam dziś jakiejś specjalnej weny na napisanie czegos sensownego.
jeszcze raz dziękuję za informacje i czekam na kolejny rozdział ♡
Jest cudownie.Jak zwykle zresztą.Czekam nieciwrpliwie na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńDzisiaj będzie chujowy komentarz bo jestem w jakimś dołku :(
OdpowiedzUsuńNiech Ash ją ratuje :( Mimo, że wiedziałam co się stanie to i tak się boję o Anke :( Wredny chuj z Tony'ego, zajebałabym skurwielowi :(
Przepraszam, że taki króciutki :(
Weeny słońce ♥♥♥
Świetny :D
OdpowiedzUsuńTak myślałam że Tony coś jej zrobi , ale nie myślałam że aż tak :)
Niemoge sie już doczekać następnego :D
Weny :D :D :D
Eh, biedna Ania :((((
OdpowiedzUsuńNiech Ashley spuści Tony'emy łomot, hah.
Czekam na następny :))))
////Black Rose
Hym, ja od razu wiedziałam, że z tym sokiem jest coś nie tak! A jak go wymieniła to wiedziałam to na 100%... Ja to po prostu wiedziałam ;-; ...
OdpowiedzUsuńJuż mnie ciekawi co będzie dalej *.*.
Wow, zaczęłam czytać przedwczoraj, skończyłam dzisiaj. Jeszcze nigdy nie przwczytałam takiej ilości rozdziałów na jakimkolwiek blogu w tak krótkim czasie. Bądź z siebie dumna :3 xD.
Czekam na kolejny :D. Weny :3.
Piszę ten komentarz po raz drugi....
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńKocham cię za to jak piszesz!
Masz wspaniałe pomysły i umiesz je równie wspaniałe realizować a to jest ważne
Do następnego!
dobra nadrabiam zaległości, sory, że tak późno
OdpowiedzUsuńa więc: ja wiedziałam że ten idiota Tony coś odwali no po prostu wiedziałam >,<
facet przecież by osiwiał, gdyby nie wsadził swojego nochala w "szczęście" naszej cudownej pary
ale dobra od początku
chłopacy w ciężkim stanie i nie pamiętają tych pięknych scen Asha i Ann to takie przykre :')
i jakie podejrzenia co do nich jakby przeczuwali, że coś odwalili xD
wgl to ta bitwa na poduszki była epicka, szczególnie jak Anka uświadomiła gitarzystów, że to ich pokój
no świetne xD
i jeszcze mądry Ashley (nadal mam bekę, z jego mądrości xD)
a właściwie to co on się tak uparł, że chce działaś na Ann? bo to już któryś raz próbuje jej udowodnić, że nikt mu się nie oprze i że jest taki świetny w sprawach flirtowania i innych?
wgl ta jego troska o wargę Ani hahaha
rozdział świetny, czekam na następny
życzę weny i czasu <3
(PS obejrzałam występ CCiego i już od dłuższego czasu mam z niego niezły ubaw)
Boże CC śpiewa piosenkę Jon'a xD Nie wierze. Chyba zaraz jebnę ze śmiechu xD
OdpowiedzUsuń