Następny dzień, środa.
Obudził mnie dźwięk telefonu.
Poruszyłam się niespokojnie. W tym momencie usłyszałam
zachrypnięty głos obok mnie:
-Halo? Obudziłeś mnie debilu. Śpi.
Jak będziemy mieć ochotę. Spierdalaj.- burknął Ashley, chyba się
rozłączając. Poczułam, jak poprawia mi kołdrę. Otworzyłam
powoli oczy. Basista układał się znowu do snu.
-Cześć.- powiedziałam, ziewając.
Leżałam na jego ręce.
-Cześć. Śpij jeszcze.- zasłonił
twarz wolną ręką.
-Która godzina?- westchnęłam.
-12.
-I ty mi dopiero teraz to mówisz?!-
usiadłam gwałtownie, przy okazji ściągając z niego kołdrę.
-Dopiero teraz spytałaś. Co się tak
zrywasz? Pali się czy co?- wtulił się bardziej w poduszkę.
-Owszem. O 10 miałam omówić z Jon'em
projekt waszego filmu.- wstałam z łóżka, przekopując walizkę. Dzisiaj zepsuła się pogoda i było masakrycznie zimno.
-Rany, co to jest dwie godziny
opóźnienia? Dałabyś się raz człowiekowi wyspać.- mruknął
żałośnie.
-A czy ja ci nie daję spać? Chcesz,
to proszę bardzo.- wzruszyłam ramionami, kierując się do
łazienki.
-Jak ty wstaniesz, to zaraz chłopaki
zrobią mi tu wjazd. Powstrzymują się tylko ze względu na twoją
agresywność.- dobiegł mnie jego głos, gdy zamykałam drzwi.
Szybko się umyłam i przebrałam. Wróciłam do pokoju, a moje
miejsce zajął Ashley. Zadzwoniłam do Jonathan'a.
-Ann! Chyba byliśmy umówieni na
konkretną godzinę!- warknął na powitanie.
-Ale odsypiałam.- powiedziałam tym
samym tonem.
-To co ty robiłaś w nocy?!
-Odwalałam pańszczyznę z Ashley'em.-
burknęłam.
-Aaa. Jak z Purdy'm, to ci wybaczę.-
trochę złagodniał. -Co do filmu, to wszystko już zaklepałem.
Teraz musicie wrócić i to nakręcić.
-Może najpierw niech nagrają
piosenki, co?- zauważyłam.
-To też załatwiłem. Grunt, że
chłopaki nagrali już trzy. W trasie mają dokończyć resztę, a
jak wrócicie to od razu wchodzą do studia.- wyjaśniał mi szybko.
Gadaliśmy tak z 10 minut. Przez ten czas nawet Ashley zdążył się
ogarnąć. Byłam w szoku. Po chwili skończyłam gadać z
Jonathan'em i mogliśmy zejść na dół, na późne śniadanie. Jak
się okazało, czekała tam na nas reszta zespołu razem z JuJu.
Skierowaliśmy się do stołu.
-Ooo, kogo moje oczy widzą. Toż to
nasze gołąbeczki!- wydarł się radośnie Jake, zwracając na
siebie uwagę wszystkich obecnych w restauracji. Podbiegł do nas
razem z CC'ym, rzucając się nam na szyje.
-Wy żyjecie!- przyciągnął mnie do
siebie perkusista.
-Coma nie rób obciachu.- wyjęczałam.
W końcu pozwolili nam usiąść.
-I jak randka? Udana?- Andy poruszał
wymownie brwiami. Rozejrzałam się szybko. Cała ekipa się nam
przysłuchiwała.
-Bardzo.- uśmiechnęłam się lekko.
-Dziwię ci się, że umiesz chodzić.-
wyszczerzył się Christian, za co oberwał w kostkę pod stołem.
-Jest już zahartowana.- wtrącił
Ashley. Mało nie parsknęłam śmiechem.
-No i jak? Gdzie byliście? Co
robiliście? O której wróciliście?- zasypywali nas pytaniami.
Spojrzeliśmy po sobie z Purdy'm i zgodnie powiedzieliśmy:
-Tajemnica!
-Dobra, są ważniejsze sprawy.
Jonathan każe wam podkręcić tempo. Z filmem wszystko już
ustalone. Nawet wybrali aktorów. Teraz tylko musicie dokończyć
nagrywanie płyty.- zmieniłam temat.
-Laska! Mamy połowę października!
Kiedy my mamy z tym wszystkim zdążyć?- załamał się Jinxx.
-Trzy piosenki już macie gotowe, tak?
Teksty już są prawie skończone. Jake też kończy pisanie muzyki.
Wejdziecie w listopadzie do studia. Koncerty tak są rozplanowane, że
dacie radę to pogodzić. Mam wam przypomnieć kto chciał miesięczne
trasy koncertowe?- uniosłam brew.
-Dobra. Na razie skończmy te wycieczki
po Europie.- westchnął zrezygnowany Andy.
-Już blisko. W sobotę macie koncert w
USA.- pocieszyłam ich.
Kilka dni później.
Perspektywa Jinxx'a.
Nareszcie wróciliśmy do Stanów. To
nie tak, że nie lubiłem Europy, ale to trochę przerażające gdy w
ciągu tygodnia zdążyłeś odwiedzić 5 różnych krajów. Co mnie
jednak bardziej dziwiło, to zachowanie Ann. Zresztą Ashley'a też.
Kłócili się jak zwykle, ale czasem dziwnie się na siebie
patrzyli. Tak jakby komunikowali się ze sobą za pomocą spojrzeń.
Próbowałem podpytać tego gadułę Christian'a, ale o dziwo, nic
nie wiedział.
-Ej, gdzie jest mała?- spytał Andy,
dosiadając się do mnie i Jake'a. Juliet musiała wracać do swoich
obowiązków zawodowych i odkąd został sam, chodził jak cień
siebie.
-Nie mam pojęcia. Ash też się
stracił.- mruknął gitarzysta. Nie zdążyłem się odezwać, gdy
wspomniana wcześniej dwójka weszła do naszego „salonu”.
-Gdzie byliście?- zaciekawił się CC.
-Bzykaliśmy się.- warknęła An. Na
te słowa Andy zakrztusił się herbatą.
-C-co?- wyjąkał, gdy odzyskał już
oddech.
-Rany. Żartowałam.- mała przewróciła
oczami. Wszystko okej, ale to zawsze nasz Deviant tak żartuje, a nie
ona. Coś mi tu nie gra.
-Co robiliście?- zmrużyłem oczy,
mierząc ich uważnym spojrzeniem.
-Serio? Przepytujesz nas o nasze
zajęcia w czasie wolnym?- Purdy spojrzał na mnie, jak na debila.
-No jestem ciekawy, tyle.- wzruszyłem
ramionami.
-Ja pierdolę, gorzej niż w
przedszkolu. Ja oglądałem film, a ona podobno się uczyła.-
wskazał na rudą.
-No bo się uczyłam!- oburzyła się.
-Taaak? A mam cię przepytać? Według
mnie, to bardziej medytowałaś nad otwartym podręcznikiem. Ale co
ja się znam na dzisiejszych metodach nauczania.- westchnął
teatralnie.
-Jak chcesz, to możesz.
Proszę bardzo. I zgadza się, jesteś już stary. Trochę czasu
minęło, odkąd skończyłeś szkołę.- odparła zgryźliwie.
-Słucham?! Ja jestem stary??? Osz ty.-
Ash zaczął się powoli zbliżać do młodej, na co ona tylko
prychnęła i zaczęła się cofać. Po chwili ganiali się po całym
tour-busie. Gdy przez nich, o mało co nie wylałem na siebie gorącej
kawy, wkurzyłem się.
-Dosyć!!!- powiedziałem głośno.
-Zachowujecie się jak dzieci.
-Booo ja jestem dzieckiem. Taaato, on
mi robi na złość.- Ann schowała się za moimi plecami, obejmując
mnie ramionami.
-A kto wyzywa starszych?- odbił
pałeczkę Purdy, próbując ją dosięgnąć.
-No ej! Niech mi ktoś pomoże! Ja się
go boję!- mała wjebała się Jake'owi na kolana.
-Ashley daj dziecku spokój. Jakby nie
było, nie licząc Jeremy'ego, jesteś tu najstarszy.- odezwał się
Pitts.
-Debilu przez ciebie się pomyliłem!-
Andy trzepnął basistę w łeb.
-Jinxx, bo Ands mnie bije.- miauknął
Ash, przysiadając na moim kolanie. An cały czas siedziała u
Jake'a. Spojrzeliśmy po sobie z gitarzystą porozumiewawczo.
-Idźcie się już lepiej bzykać.-
zrzuciliśmy ich jednocześnie z siebie.
-Tylko mi tam dzieci nie naróbcie! Nie
chcę zostać dziadkiem!- krzyknąłem za nimi, gdy obrażeni na cały
świat wyszli z pomieszczenia. W progu minęli się jeszcze ze
zdziwionym Tony'm.
-Nie sądzicie, że An jest za młoda
na dziecko?- Adams usiadł obok nas. Spojrzałem na niego dziwnie. O
co mu chodzi?
-Niedługo będzie dorosła. To, co
robi z Ashley'em jest jej sprawą.- zauważył poważnie CC, mierząc
go podejrzliwym wzrokiem.
-Nie boicie się, że on ją
skrzywdzi?- drążył chłopak. Andy zatrzasnął z hukiem swój
notatnik z tekstami.
-Tony, do czego właściwie zmierzasz,
co?- spytał.
-Do niczego. Po prostu się o nią
martwię i dziwię się, że wy jakoś specjalnie się nie
przejmujecie.- wzruszył ramionami Tony. Coś mi tu nie pasuje.
-Przejmujemy się. Ale wiemy, że An
nie lubi, jak ktoś się jej wpierdala do życia. Ona świetnie sama
sobie umie poradzić. Poza tym, to Ashley jest jej opiekunem. Są
kochającą się parą. Dlaczego doszukujesz się problemów tam,
gdzie ich nie ma?- uniósł brew Jake.
-Bo nie wierzę, że Purdy potrafi tyle
czasu być wierny jednej dziewczynie.- Adams nie odpuszczał.
-Dobra. Mam cię dość. Nie wiem, o co
ci chodzi, ale przestań. Domyślam się, że Annie ci się podoba,
ale dla własnego dobra, odpuść. Nie pozwolimy ci rozbić ich
związku. Nie znasz ani jej, ani Ashley'a, więc się od nich
odpierdol! Dotarło?!- wkurwiłem się. Nie będzie mnie denerwować
jakiś szczyl!Ubzdurał sobie, że An jest nieszczęśliwa. Cóż,
gdyby znał prawdę... Nie mogliśmy dopuścić do żadnych większych
kwasów. W końcu zobowiązaliśmy się im pomóc w odstawianiu tej
szopki... Jonathan powinien nam za to dodatkowo płacić. Albo
wykupić terapię u psychiatry.
Perspektywa Ashley'a.
Kilka godzin później.
Skończyliśmy rozdawać autografy, po
kolejnym udanym koncercie. Kocham tę robotę. Nikomu jakoś nie
chciało się jeszcze spać, więc siedzieliśmy razem w naszym
mini-salonie. Nagle jak tajfun wpadła Ann, kierując się prosto do
kuchni. Zaczęła trzaskać szafkami, czegoś szukając. Po chwili,
znów nas zostawiła, przeklinając pod nosem. Uniosłem brew.
Wszyscy patrzyli na siebie lekko zdziwieni.
-Co jej się stało?- spytał niepewnie
Jinxx.
-Nawet jak jej zniszczyliśmy ciuchy,
to nie była taka wkurwiona.- zauważył CC.
-Pójdę za nią. Jak będę
wrzeszczeć, to znaczy, że macie mnie ratować.- westchnąłem,
wychodząc z tour-busa. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie dojrzałem
tej wiedźmy. Za to po chwili usłyszałem. W sumie, darła się tak,
że nie sposób było nie słyszeć. Niestety nic nie zrozumiałem,
bo gadała po polsku. Zakradłem się do niej po cichu. Chodziła w
kółko, rozmawiając przez telefon i kopiąc wszystko po drodze. W
pewnej chwili przywaliła pięścią z całej siły w konar drzewa.
Że to było z całej siły poznałem po tym, jak odpadła z niego
jedna z gałęzi. Biedna roślinka. Musiała być naprawdę
wkurwiona, bo aż wtrącała angielskie słówka. Po jakichś 5 minut
rozłączyła się.
-Kurwa no!- krzyknęła, robiąc zamach
żeby rzucić telefonem o to drzewo. Na szczęście złapałem ją za
rękę, zanim zdążyła to zrobić. -Purdy, puść mnie!
-Przestań.- złapałem ją mocno i
przyciągnąłem do siebie, blokując jej wszystkie ruchy.
-Zostaw mnie, do cholery!!!- wrzasnęła.
-Nie! I nie krzycz tak.- starałem się
ją trzymać, ale była silna. W końcu stwierdziłem, że pewnie
jest też odporna na ból, więc zacieśniłem uścisk, wkładając w
to więcej energii. Dobrze, że dużo ćwiczę, bo byłby niezły
przypał, gdyby okazało się, że jest silniejsza ode mnie.
-Puuuść.- wyjęczała.
-An, nie. Najpierw musisz się
uspokoić. Zrobisz sobie krzywdę.- starałem się na nią nie
warczeć. Jej matka wspominała, że trzeba jej okazywać dużo
cierpliwości.
-I co z tego! Już bardziej to mi nic
nie zaszkodzi.- syczała z twarzą wtuloną w moją koszulkę.
-Nie mów tak. Chłopakom byłoby
smutno. Poza tym, kto będzie mnie wkurwiał?- próbowałem
zażartować.
-Znajdziesz kogoś.- wyrwała się
jakoś z moich ramion i upadła na ziemię, chowając twarz w dłonie.
Uklęknąłem obok. Po chwili wyszeptała: -To wszystko jest takie
popieprzone.
-Wszystko, czyli?
-Ten cały układ, praca. Moje życie.
Ja. Ja jestem popieprzona. Powinnam się zabić, kiedy miałam ku
temu okazję. W ogóle nie powinnam się rodzić.
-Czy ty się, do cholery, słyszysz?!-
potrząsnąłem ją za ramiona. -Nie waż mi się tak mówić!
-Ale to prawda! Jestem do niczego!
Niszczę wszystko, czego się dotknę!- podniosła ton. Złapałem ją
gwałtownie za podbródek. W jej oczach malował się tak straszny
ból. Wręcz nie do opisania. W całym moim życiu, tylko raz
spotkałem się z takim spojrzeniem. Jeśli mam jej pomóc, muszę
zmienić taktykę.
-Nie będę cię na siłę przekonywać,
że jest inaczej. Nie wiem, co cię tak zdenerwowało, ale cokolwiek
to było, nie powinnaś nigdy tak o sobie myśleć.- głaskałem ją
po plecach.
-Dlaczego ja muszę czuć tylko to, co
negatywne?- wyszeptała.
-Nie mam pojęcia. Ale spróbuj o tym
nie myśleć.- odszepnąłem, przyciągając ją tak, że teraz
siedziała bokiem między moimi nogami.
-Dzwonił mój trener z Polski. Pytał
się, kiedy łaskawie wrócę do boksu.- powiedziała cicho po
chwili.
-Możesz do tego wrócić?- spytałem
zaskoczony.
-Teoretycznie tak. Ale ja nie chcę.
Nie jestem gotowa. I chyba nigdy nie będę.
-Powiedziałaś mu to?
-Tak. Stwierdził, że ktoś z moją
wytrzymałością psychiczną nie powinien odpuszczać. Rany. Tak
bardzo chcę coś rozwalić.- zacisnęła pięści na swojej
koszulce.
-Hej. Spokojnie. Tak rozładujesz
napięcie tylko na chwilę.- odgarnąłem jej włosy z twarzy.
-Od kiedy ty się zrobiłeś takim
znawcą, hm?- uniosła brew.
-Jeszcze mało o mnie wiesz, kociaku.
Chodź. Już późno.- podniosłem się z ziemi, podciągając ją do
góry.
-Nie jestem śpiąca.- nie ruszyła się
z miejsca.
-Ale niedługo wyruszamy. Chcesz żeby
cię tu zostawili?
-Tak byłoby dla wszystkich najlepiej.
-Taaak, koncerty bez opieki managera.
Na pewno byśmy daleko tak nie zajechali.- prychnąłem.
-Jestem do dupy managerem.- burknęła,
powłócząc nogami w stronę busa.
-Nie wiem, jaki powinien być dobry
manager, ale masz jedną zasadniczą cechę, która sprawia, że
jesteś do tego stworzona.
-Serio? Niby jaką?- spojrzała na mnie
zaskoczona.
-Świetnie dyrygujesz innymi.-
wyszczerzyłem się. -A tak na poważnie, to wzbudzasz respekt u
innych pracowników. Słuchają cię, a nie powiesz mi, że to takie
normalne, gdy faceci koło 30-tki bez marudzenia wykonują polecenia
18-latki.
-Bo się boją.- mruknęła.
-Wzbudzić strach też trzeba umieć.
Ja na przykład się ciebie nie boję.- zauważyłem, wchodząc do
tour-busa.
-Dlaczego?- spytała, gdy weszliśmy do
sypialni.
-Bo wiem, ze gdzieś tam w środku
jesteś łagodna i spokojna.
-Ja?!- zaśmiała się.
-Owszem. Tylko musisz to w sobie
odkryć.- puściłem jej oczko. W tym momencie do naszego pokoju
wpadł CC.
-Raaany. Padam na twarz. Jakby co, to
nie budźcie mnie rano.- rzucił się na swoje łóżko, które
znajdowało się nad moim.
-Christian, jakby jeszcze ciebie szło
dobudzić.- mruknęła Ann.
-To tak jak ciebie. Bez ochraniaczy na
całym ciele, lepiej nie podchodzić do twojego łóżka.- odgryzł
się, szczerząc przy tym jak idiota. W tym momencie koło mojego
nosa przeleciała poduszka. To mała atakowała CC'ego.
-STOP! Zanim zaczniecie się tu bawić,
to pozwólcie mi wyjść. Ja chcę przeżyć.- uniosłem brew,
przeciskając się do wyjścia. Skierowałem się do łazienki. Nie
było mnie może z 10 minut, a gdy wróciłem, to spali jak zabici.
Pokręciłem zrezygnowany głową i także się położyłem.
Następny dzień.
Czekało nas teraz kilka koncertów w
ramach imprezy z Monster Energy, jednym z naszych sponsorów. Na
pierwszy ogień szło San Francisco, gdzie wieczorem będziemy mieć
koncert. Udało nam się przyjechać trochę wcześniej, dzięki
czemu teraz mieliśmy kilka godzin wolnego. Postanowiliśmy to
wykorzystać i obejrzeć występy innych zespołów. Przy okazji
trzeba pokazać się wspólnie z Ann, żeby mogli porobić nam kilka
fotek. Mała stała teraz obok mnie i kłóciła się z Andy'm o
jakieś pierdoły. Ja gadałem z CC'ym.
W pewnym momencie usłyszałem
kilka damskich głosów, które wymieniły nazwę naszego zespołu.
Po chwili za sobą usłyszałem znajomy głos:
-Ashleeeey!- odwróciłem się. Przede
mną stał nie kto inny, jak moja była dziewczyna, a teraz
przyjaciółka.
-Kina!- uścisnąłem dziewczynę.
-Świetnie wyglądasz.
-Czarujący, jak zawsze. Co wy tu
robicie? W ogóle cześć chłopaki.- uśmiechnęła się do zespołu.
W pewnym momencie zauważyła An. -A my się chyba nie znamy.
-Eee. To Kina, moja przyjaciółka, a
to Ann, moja dziewczyna.- szybko dopełniłem prezentacji. Dziewczyny
podały sobie ręce.
-Kurczę! Widziałam w necie twój post
i zdjęcia, ale dopiero teraz widzę, że to tak na serio.
Gratulacje!- uśmiechnęła się do mnie ciepło. Spojrzałem
przelotnie na Ann, która miała dziwną minę. Objąłem ją
ramieniem.
-A ty co tu robisz?- spytałem
przyjaciółkę.
-Monster zatrudnił nas jako hostessy.
Wiesz, mamy pozować do zdjęć, reklamować produkt itp.- szybko
wyjaśniła.
-Ooo, czyli przez kilka następnych dni
będziemy się spotykać!- ucieszyłem się.
-Na to wychodzi. A czemu twoja
dziewczyna nic nie mówi?- Kina spojrzała radośnie na An.
-Właśnie, czemu nic nie mówisz?-
uniosłem brew. Zauważyłem, że przy obcych jest raczej małomówna
i zimna, ale teraz była jakaś inna.
-Eem, słucham was. Fajnie, że się
spotkaliście. Muszę was niestety zostawić. Miałam zadzwonić.-
popatrzyła na nas, próbując się uśmiechnąć. Od wczoraj w ogóle
tego nie robiła.
-Pójdę z tobą.- zaofiarowałem się.
-Nie. Pogadajcie sobie. Tylko byś się
nudził. Kina, miło było cię poznać.- Ann w końcu się lekko
uśmiechnęła. Dała mi jeszcze buziaka w policzek i szybko odeszła
w stronę tour- busa.
-Jakaś taka... nieśmiała.- zauważyła
Kina.
-Ann?! Nigdy w życiu.- prychnął
Andy.
-Od wczoraj nie ma humoru po prostu.-
próbowałem jakoś wytłumaczyć zachowanie młodej.
-I ty nie umiesz tego zmienić?-
puściła mi oczko panna Tavarozi.
-Kina co tam u ciebie?- wtrącił CC,
ratując mnie przed odpowiedzią. Kocham go normalnie.
Perspektywa Ann.
Myślałam, że mam zwidy. W jednej
chwili stoję sobie i kłócę z Andy'm, a w następnej przede mną
stoi jakaś blondyna z mocnym makijażem i cyckami prawie na
wierzchu. Przeżyłam lekki wstrząs, gdy dowiedziałam się, że to
Kina. TA Kina. Ta sama, której zdjęcie miał w portfelu Ash. Tyle,
że tam wyglądała ładnie i sympatycznie, a teraz... Stałam tam
jak idiotka, patrząc na nich. W sumie, co niby miałam powiedzieć?
Na szczęście przypomniało mi się, że miałam ustalić kilka
rzeczy z Jonathan'em. Skierowałam się szybko do busa, wybierając
jego numer. Rozmawialiśmy z jakieś 15 minut. W pewnym momencie
jednak zeszliśmy na inne tematy.
-A co robią chłopcy?- spytał mój
szef.
-Jake i Jinxx mieli siedzieć nad
muzyką, a Ash, CC i Andy oglądają jakiś występ, chyba wspólnie
z Kiną.
-Z Kiną?!- zdziwił się Jonathan.
-No tak. Monster ją zatrudnił na te
kilka koncertów. A co?- uniosłam brew.
-Nic, nic. Po prostu, przez te dni,
postaraj się wypadać przekonująco w swojej roli. Ona zna się z
Purdy'm od lat. Nie może poznać prawdy!
-To co proponujesz? Myślisz, że to
takie proste? Może według ciebie powinnam się mu wjebać do łóżka,
a potem filmik z tego wydarzenia pokazać Kinie?! To wystarczający
dowód naszego uczucia?!- wściekłam się. Ostatnio jestem nerwowa.
-Nie żartuj sobie Ann.- żachnął się
Stevens.
-Ja nie żartuję! Zamiast ciągle
krytykować, to mógłbyś mi pomóc! Oczekujesz ode mnie cudów
Jonathan!- rzuciłam słuchawkę. Zbiegłam na dół do kuchni.
Zrobiłam sobie herbaty z cytryną. W pewnej chwili złapałam za nóż
i gwałtownie wbiłam go w deskę. Wściekłość wręcz mnie
roznosiła, a ja nie umiałam sobie z tym poradzić. Rozhuśtałam
lekko ten nóż, zastanawiając się nad sobą. To nie ma sensu.
Naprawdę. Nie powinnam żyć. Nie spełniam dobrych uczynków.
Raczej sprawiam kłopoty. Tak bardzo nienawidzę siebie... Nagle coś
gwałtownie wyrwało nóż z deski i z hukiem wrzuciło go do
szuflady. Zamrugałam gwałtownie. Przede mną stał Purdy.
-Możesz mi wytłumaczyć co ty, do
cholery, robisz?- warknął wściekły, przybliżając się do mnie.
-Nic.- uniosłam do góry głowę, bo
stał na tyle blisko, że nie umiałam dojrzeć jego twarzy.
-Stanie z zawiasem, nie reagowanie na
wołanie i wgapianie się w nóż jak jakaś psychopatka, to nazywasz
nic?- syknął, nieco się pochylając.
-Wyglądałam na psychopatkę?-
prychnęłam.
-Patrzyłaś się na niego tak, jakbyś
chciała sobie nim coś zrobić.- wyjaśnił niechętnie.
-Aha.- próbowałam go jakoś wyminąć.
-Ann.- westchnął, łapiąc mnie w
pasie.
-Zostaw mnie. Proszę.- przymknęłam
na chwilę oczy.
-Co się dzieje?- uniósł mój
podbródek.
-Nie wiem. Wracaj do Kiny. Korzystaj,
że możecie pogadać.- powiedziałam cicho.
-Bez ciebie nie idę. Ona chciałaby
cię trochę bardziej poznać.- sprzeciwił się.
-Ashley, ja naprawdę nie mam dziś
siły, żeby jeszcze udawać.- mruknęłam.
-Udawanie zostaw mnie. Powiedzieliśmy
jej, że nie masz dziś humoru, więc cokolwiek zrobisz, albo czego
nie zrobisz, zwalimy na to.- Purdy przejechał palcem po moim
policzku.
-Wykończysz mnie. Okej. Poczekaj.
Muszę się przebrać, bo niedługo będzie chłodniej.- rzuciłam mu
złe spojrzenie. Momentalnie na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Obrócił mnie i lekko popchnął w stronę schodów.
-To pospiesz się. Jak cię tu za
chwilę nie zobaczę, to sam po ciebie pójdę.- ten facet naprawdę
wpędzi mnie do grobu...
*************
Miałam dać zdjęcie Kiny, ale znaleźć jej fotkę w troszkę bardziej ubranej wersji, graniczy z cudem:D Jak coś to wiecie, jak się ze mną kontaktować:P Mimika gościa w teledysku zawsze mnie rozwala^_^. Buziaki Black xxx
!!! 20 komentarzy=Nowy !!!
Aww <3 Jak zawsze świetnie.. ^^ pisz dalej.. Ja chcę Ann i Ash'a :cc
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńŚwietny rozdział , czekam na następny. <3
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńGenialny rozdział. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńI♡UNICORNS
Dziękuję.
UsuńWitam ^^
OdpowiedzUsuńNa początku chciałam przeprosić za poprzedni komentarz dziś się postaram.
''Odwalałam pańszczyznę z Ashley'em.- burknęłam.
-Aaa. Jak z Purdy'm, to ci wybaczę.'' nadal mam z tego polew :-)
''Bzykaliśmy się.- warknęła An. Na te słowa Andy zakrztusił się herbatą.
CC-co?- wyjąkał, gdy odzyskał już oddech'' biedny Andy :-P
Tony jak on mnie wkurwia, nie lubię takich ludzi, którzy wtrącają się w czyjeś życie.
Jinxx i bycie dziadkiem.
Mam nadzieję, że ta dwójka będzie razem bo pasują do siebie.
Kina nie chcę wypowiadać się na ten temat, ponieważ jej nie znam, a nie chcę osądzać innych ludzi.
Pozdrawiam <3
Dziękuję.
Usuńnie lubie tych zielonych gwiazdek ;___; ale cóż rozdział bombowy i czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuń~Nat.
Dziękuję.
UsuńExtra rozdział czekam na next >>>Noele
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńKina w rozdziale! Fuck yeah! :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co się między nimi potoczy :3 Mam nadzieję, że się jakoś dogadają, chociaż bardzo w to wątpię XD Anka nie wkurwiaj mnie z tym nożem bo jutro dostaniesz z mocniejszych glanów XD Ale myślę, że jakoś dojdziesz na pizzę :D Taki tam żarcik od Call :*
Nie spodziewałam się, że Ann może być taka wściekła, kurwa. A początek z tym bzykaniem najlepszy :D Chciałabym to zobaczyć *_*
Oczywiście jak zawsze weeny :* :3
Do jutra! ♥
Jedna, która cieszy się na obecność Kiny:D Dziękuję.
UsuńKurde no zajebiste :D
OdpowiedzUsuńAnka i nóż, no gdyby nie Ash to mogłoby być różnie :) Ciekawe czy Ann z Kiną się polubią, mam nadzieję, że tak:) relacje Ashley'a i Ann coraz lepsze, tak trzymać <333 jestem ciekawa co dalej więc do następnego! :)
trzymaj się /Topazek
Dziękuję.
UsuńTradycyjnie pierwsze, co zrobiłam po włączeniu komputera, to sprawdzenie blogera :D Ehh serio się uzależniłam.
OdpowiedzUsuńAaa czapka w gwiazdki! Zazwyczaj nie sprawdzam linków do ubrań, ale lubię Twoje zestawy, więc robię wyjątki :D
Hahaha perspektywa Jinxxa <3 Serio niezła by była z niego przedszkolanka..Eh, aż żałuję, że taka stara jestem.
Taaaak, Tony się martwi, bardzo -,- UGH. Serio, Kraczący nie wkurwia mnie nawet w jednej setnej tak, jak jego odpowiednik.
Wow, Ash zbliżył się do 'zdenerwowanej' Ann...basista odważny się robi, kto by pomyślał :>
Ale...cholera, co ona gada :o Panda i reszta będą musieli się postarać, żeby jej takie myśli z głowy wybić :c
"-Kina!- uścisnąłem dziewczynę. -Świetnie wyglądasz." - ekhm...polemizowałabym...
Martwi mnie zachowanie Ann.. Szczególnie w świetle tego, co przed nią. No, no nawet dramy Ci wychodzą zajebiste. Jestem jeszcze bardziej zazdrosna xD
(50 coraz bliżej, nie nic)
Jak zwykle komentarz bez ładu, ale Ty mądra jesteś, więc żaden problem :D Fizyka mi mózg wyżarła ;___;
Wrzuciłabym zdjęcie swojej czapki, ale nie było jak:( Może Ash jeszcze nie jest taką babą, za jaką go uważamy? "Świetnie" to pojęcie względne:P Mądra... yhy, jasne. Dziękuję.
UsuńZaczne od początku albo raczej od końca czyli : to zdjęcie Andy'iego mnie rozpieprzyło,będziesz mi płacić za trumne.An ma złe dni to nie fajnie,ale Ash ją pociesza-to już fajnie.A i mam pytanie bo tam jest taki tekst :W jej oczach malował się tak straszny ból. Wręcz nie do opisania. W całym moim życiu, tylko raz spotkałem się z takim spojrzeniem. Można wiedzieć z czyim ?Tony jest chujem lalalall-będę to powtarzać do usranej śmierci huh.Nie lubię Kiny, nie tylko w tym ff ( bo na razie tu w ogóle mało o niej wiadomo ),ale i ogólnie.Weny życzę
OdpowiedzUsuńAsh miał na myśli swoje spojrzenie. W lustrze. Kiedyś. Dziękuję.
UsuńUwielbiam
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Kina w realu nie jest taka zła może nie jakaś wybitnie piękna ale ładna .
Pozdrawiam i życzę weny. <3
Jak nie ma tony tapety, doczepianych włosów i jest ubrana, to owszem, jest śliczna. Dziękuję.
UsuńHej hej ^__^
OdpowiedzUsuńDzisiaj w totalnym nieładzie, z góry przepraszam. W ogóle nie mogę się ogarnąć, do komentarza podchodzę po raz któryś z kolei.
Fajne zdjątko Andrzeja ^_^
Anyway, co do treści...
Ashley taki leniwiec xD. No i fajnie, że nie chciało mu się ruszyć tyłka z łóżka. Na moje można z tego wywnioskować tyle, że bliska obecność Ann wcale mu nie przeszkadza. Albo, opcja druga, kocha spać i póki mu jest wygodnie nic innego go nie ruszy :P
Jon w tej pierwszej rozmowie taki... no, brak mi właściwego określenia. To znaczy, też bym się wkurzyła, jakbym była z kimś na daną godzinę umówiona, a ten ktoś dzwoni dwie godziny później. Ale to rozgrzeszenie, że odsypia, bo była z Purdy'm, to takie... No nie wiem, coś mi tu nie pasuje. Albo on jest tak zdesperowany co do podtrzymania tego kontraktu...
Yyyyyy... zgubiłam się.
A tak, już wiem. Chłopaki mają pomagać w teatrzyku, tak? No i tymi docinkami, moim zdaniem, robią bardzo dużo :D. W sensie, przynajmniej na moją logikę, ta cała szopka jest o wiele bardziej wiarygodna z takowym zachowaniem.
No i biedne dzieci takie urażone, że muszą zbierać dupy do roboty.. Ojejciu, to takie straszne...
Eeeej, nawet Jinxx zauważył, że coś się święci. I układ naszej "parki" wchodzi w życie. Jeeej, jak fajnie ^_^. Znikają razem i jeszcze te teksty hahah xD. No genialne po prostu.
Buahahah, wreszcie się pokłócili. Witaj, słodka szara rzeczywistości <3. Szczerze uwielbiam ich kłótnie, ale kocham też takie słodkie momenty, jakich pełno było w poprzednim rozdziale.
Awrrr, Tony. Znów się przyplątał i zamieszanie robi. I dobrze mu Ferguson powiedział, a co! No i Andy z Jake'iem (nie patrzcie na tę odmianę i mnie nie zabijajcie, nienawidzę odmieniać tego imienia) też się wstawili. Zajebiście, oby tak dalej :3.
Ouch, Anka się wku... no, zdenerwowała. I Ash poszedł zobaczyć, co z nią ^_^. No i... Dobra, przesadzam. Po prostu takie drobne gesty, jak uspokojenie kogoś, wydają mi się takie słodkie, jak nie wiem co. Ugh, nevermind, sama siebie nie ogarniam. W sensie, przesadzam z reakcjami na takie codzienne zachowania, o.
Huh, Kina. Jak ja tego dziewczęcia nie toleruję, to jest niepojęte. W sumie nie wiem, dlaczego, po prostu mnie odrzuca i już. I mam dziwne wrażenia, że Kina = kłopoty...
W każdym razie, przepraszam za jakość tego komentarza. Zaczynam jakąś myśl i nie potrafię jej później skończyć. I do tego znów krótki... :/
Ugh, no nic, bywa i tak.
Podsumowując: czekam z niecierpliwością na następny, błagam, nakarm szybko mojego głoda (tak, wiem, na twórcy nie wolno wywierać presji, bo się blokada pojawia). Świetnie piszesz, każdego rozdziału wyczekuję z niegasnącym entuzjazmem.
Życzę Weny, czasu i czego tam jeszcze potrzebujesz. Dziękuję za regularne poprawianie mi humoru <3.
Pozdrawiam <3.
A Ty ciągle czepiasz się Jon'a:P Co do odmiany imienia Pitts'a, jest dobra:) Nie był krótki. Dziękuję.
UsuńChamskie, czepiam się Twojego alter-ego, prawda? Nie wiem czemu, za każdym razem znajdę coś u Niego, do czego nie mogę się nie doczepić :X
UsuńJak zwykle świetnie napisana historia i wciągająca fabuła ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńUdusze cie golymi rekami ;-;
OdpowiedzUsuńKina?! ;-;
No dobra, juz ci to przebacze ;-;
XD
Ten poczatek taki myry :3
Ash spioch, przybije mu pjone ^^
Jejku, jaka ja jestem ciekawa o co chodzi z ta kontuzja, i wgl...Mam nadzieje, ze kiedys o tym napiszesz hyhy ^^
Ashley pociesza Anke, swiat sie konczy o...o
I to z bzykaniem, haha xd
Ogolnie zajebisty rozdzial ^^
Zycze weny i czekam na next :3
/Victoria Purdy
Cos sie zalogowac nie moge ;-;
Blogger mnie nie lubi, przytul ;-;
Właśnie już niedługo wszystko się wyjaśni, odnośnie kontuzji. Przynajmniej podam Wam suche fakty, bo uczucia An odnośnie tej sytuacji itp. będę stopniowo pokazywać. Przytulam Cię mentalnie:) Dziękuję.
UsuńWyspać się o 12? Ja to jestem śpiochem, ale nie śpię dłużej niż 10. No…. Może w skrajnych wypadkach. Jak miałam nocki kieeedyś…
OdpowiedzUsuń„-Odwalałam pańszczyznę z Ashley'em.- burknęłam.
-Aaa. Jak z Purdy'm, to ci wybaczę.” – pierwsza myśl, no nie historia się kłania xD.
I reakcja BVB na gołabeczki (udzielił mi sie teks Jake xd).
„-Dziwię ci się, że umiesz chodzić.- wyszczerzył się Christian, za co oberwał w kostkę pod stołem.” – ja pierdolę!! :D
Zdjęcie Andy’ego jest mraaauczaśne <3
„-Gdzie byliście?- zaciekawił się CC.
-Bzykaliśmy się.- warknęła An. Na te słowa Andy zakrztusił się herbatą.” – Dobrze, że ja herbaty nie piłam, bo byłaby taka sama reakcja :D.
Jinxx dziadkiem? Trochę za młody xD.
Tony… weź wyjdź….
Kina… już zaciskałam pieści, bo myślałam, że coś namiesza. A tu taka odmiana :O. Ok, zobaczymy co z nią będzie dalej.
Ann z nożem. Skojarzenie - Paranormal activity.
Czekam na następny <3
Pisanie komentarza + otwarta grupa na fb - to bardzo złe posunięcie xD. Ale dałam radę :D
http://heartoffire-bvb.blogspot.com/
CC jest zboczony, Ash go zaraził:P Ja mogę spać cały dzień. Przynajmniej ćwiczysz podzielną uwagę;) Jesteś wielka. Dziękuję.
Usuń"Dobrze, że dużo ćwiczę, bo byłby niezły przypał, gdyby okazało się, że jest silniejsza ode mnie."
OdpowiedzUsuńŚmiałam się na głos, haha dalej mnie to bawi.
" jakaś blondyna z mocnym makijażem i cyckami prawie na wierzchu." dlaczego mi się wydaje że Kina jest taka pusta? Może być inteligenta ale właśnie przez ten jej no wiesz.. "imidż" tak jakoś dziwnie. Dobra w każdym razie i tak mnie denerwuje, niech sobie jedzie gdzieś daleko od razu na stałe bo się boję o bezpieczeństwo Ashley'a.
W ogóle ona jest jakaś irytująca. Albo to przez moją wyobraźnie. No mniejsza o to, ale wiedz, że jej nie lubię :--(
Tak czy siak, rozdział fajny, ale znów nie mam jakoś weny na komentarz.
Nie ma weny, o nie :----(
Życzę czasu, pomysłów, komentarzy, mało Kiny (nie wiem jak Ty, ale ja jej chce jak najmniej :'( ), lepszych komentarzy niż jakieś moje chujowe, weny, słońca (bo teraz go mało, przynajmniej u mnie), no i czekam. Dodawaj szybko ^^ <3
Cóż, Ashley'owi pojechałoby to nieźle po ego, gdyby jakaś gówniara serio była silniejsza:) Ja za Kiną też nie przepadam, no ale trudno. Dziękuję.
UsuńHej, szkoda że tak późno poznałam twojego bloga, no ale nic straconego xD Dziś strasznie krótki kom., bo nie mam weny ;-; To. Jest. Lepsze. Niż. Cokolwiek.
OdpowiedzUsuńŚwietna fabuła, poza tym bardzo podoba mi się twój styl literacki ^^ Trzymaj tak dalej, bo jesteś naprawdę niesamowita, kurde xD /OpenWound, Moja Sala Koncertowa FB
Dziękuję.
UsuńŚWIETNIE JEST.
OdpowiedzUsuń-Melody
Dziękuję.
UsuńGenialne.
OdpowiedzUsuńAshley jest tu taki opiekuńczy, podoba mi się ta jego odsłona. Szkoda zrobiło mi się Anki. Mam nadzieję, że chłopaki wybija jej z głowy te, durne myśli. L
Dziękuję.
UsuńTylko żeby Anka sobie czegoś nid zrobiła...
OdpowiedzUsuńRozdział super.
Dzisiaj taki krótki komentarz, muszę się uczyć...
Życzę weny i czekam na następny rozdział :)
////Black Rose
Dziękuję.
UsuńSuper rozdział po prostu kocham!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się neta!
Do następe go!
Dziękuję.
Usuńdobra a więc tak to zdjęcie Andyiego - nadal nie mogę ogarnąć, że to on, wgl nie przypomina siebie
OdpowiedzUsuń"-Gdzie byliście?- zaciekawił się CC.
-Bzykaliśmy się.- warknęła An. Na te słowa Andy zakrztusił się herbatą.
-C-co?- wyjąkał, gdy odzyskał już oddech." ---> leżę i ie wstaję
KOCHAM TEN FRAGMENT <3
a tak wgl Ashley w takiej natchnionej, mądrej i kochanej formie nadal mnie szokuje ;o
(btw stwierdziłam, że on jest lamo-pandą -> maluje się na pandę i ciągle pluje jak lama ;o dobra nieważne to moja psychika xD)
a wracając do rozdziału nie lubię Kiny ;c mam nadzieję, że nie zabawi zbyt długo tutaj
aaa i Tony debil mnie wkurwia na maksa >,<
tak wgl to czytałam ten rozdział chyba 5 razy i jeszcze mi się nie znudzi, nie długo chyba zacznę chyba czytać od nowa Twoje opowiadanie, bo odstęp między dodawaniem rozdziałów doprowadza mnie do szaleństwa, bo nie mam co czytać xDD
dobra to weny i czasu <3
rozdział jest oczywiście genialny i nie mogę się doczekać następnego
5 razy... Dziękuję.
Usuń