Taksówka zatrzymała się idealnie
przed wieżą Eiffla. Spojrzałam zaskoczona na Ashley'a, który
teraz pomagał mi wysiąść z samochodu.
-Nie powiesz mi, że...- wykrztusiłam,
wskazując na zabytek.
-Właśnie tak.- uśmiechnął się
lekko.
-Ale... Jakim cudem to załatwiłeś?
Przecież rezerwacje są na kilka miesięcy w przód!
-Ma się ten urok osobisty.- puścił
mi oczko. Na pierwszym poziomie wieży mieściła się restauracja.
Okazało się, że mamy stolik z widokiem na panoramę Paryża. Ja
pierdolę! I on mi mówi, że nie jest romantyczny?! Okeej...
-Dobrze się czujesz?
-Taaak. Po prostu nie spodziewałam się
czegoś takiego. Wiesz, że nie czuję się pewnie w takich
miejscach.- odetchnęłam głęboko.
-Wiem. Ale wyluzuj. Tu nikt nas nie
zna. Nie musimy udawać. Wystarczy, że cała ekipa na czele z Tony'm
wie, że poszliśmy na randkę. Nikomu nie mówiłem gdzie cię
zabieram, więc mamy święty spokój.
-Dobrze. Postaram się. Ale jakbym
zaczęła być wredna, to mi powiedz, okej?- uśmiechnęłam się
lekko.
-W porządku. A teraz, może coś
zamówimy?- podał mi kartę. Resztę kolacji spędziliśmy na
rozmowach o życiu. Dowiedziałam się o Purdy'm kilku ciekawych
rzeczy. Sama też trochę opowiedziałam o sobie.
-Właściwie, dlaczego otaczasz się
stadkiem dziewczyn?- wyrwało mi się.
-Bo widzę w ich oczach podziw. Poza
tym, nie lubię być sam. Jestem raczej towarzyski.- zamyślił się.
-Ja wolałabym, żeby ludzie podziwiali
mnie za osobowość, a nie za to, że jestem sławna.
-Tylko, że ja nie mam ciekawego
wnętrza.- odparł, patrząc na mnie poważnie.
-Gadasz głupoty. Posiadasz kilka cech,
które cenię u mężczyzn. Tylko starannie je przede mną ukrywasz.-
stwierdziłam.
-Naprawdę? Jakie to cechy?- uniósł
brew.
-Hmm, musisz sam odkryć, co mi się w
tobie podoba.- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Oprócz wyglądu? Pewnie to, że
jestem zajebisty.- puścił mi oczko.
-Hahah, nie zgrywaj się. Akurat wygląd
to jedna z ostatnich pozycji na mojej liście. Wiesz, że nie musisz
przede mną udawać, prawda?
-Nie jestem pewien, czy potrafię
inaczej. Dlaczego ty nie spróbujesz czegoś poczuć?
-Ohh, ja czuję pewne rzeczy. Ale
staram się to ograniczać do minimum, bo mnie to najzwyczajniej w
świecie przerasta. Ja chyba nie umiem rozróżniać poszczególnych
emocji i nie wiem, jak zachować się w danej sytuacji.- podparłam
głowę na ręce, przyglądając się panoramie za oknem.
-To znaczy, że co? Boisz się, ze
twoje zachowanie będzie źle zrozumiane?
-Tak jakby. Mam wrażenie, że zawsze
reagowałam inaczej, niż tego oczekiwali.- powiedziałam cicho.
-Popatrz na mnie.- Ashley delikatnie
złapał mnie dłoń. Spojrzałam na niego niepewnie. -Wiem, o co ci
chodzi. Ale pamiętaj, że nigdy nie zadowolisz wszystkich. Zawsze
znajdzie się ktoś, kto powie, że jesteś głupia czy brzydka.
Najważniejsze jest jednak to, żebyś rozróżniała osoby, które
mówią tak tylko po to, żeby cię zranić. I nie uciekaj przede mną
wzrokiem.
-Jak sam zauważyłeś, nie umiem
utrzymywać kontaktu wzrokowego.- mruknęłam, bawiąc się serwetką.
Nagle poczułam, jak unosi do góry mój podbródek. Chcąc nie
chcąc, musiałam spojrzeć mu prosto w oczy.
-Nie umiesz, czy nie chcesz? Czego się
boisz?- spytał cicho.
-Że zobaczę coś, czego nie
chciałabym widzieć. I to mnie zaboli.- szepnęłam.
-U mnie i u chłopaków nie zobaczysz
czegoś takiego. Zrozum, my akceptujemy cię taką, jaką jesteś.
Jesteś młoda, inteligentna, a przy tym śliczna. Jak dodamy do tego
poczucie humoru i dystans do siebie, wychodzi prawie ideał.-
uśmiechnął się.
-Ideały są nudne.- stwierdziłam.
-Dlatego ani ja, ani ty, nimi nie
jesteśmy. Wiesz, czasem naprawdę cieszę się, że to ty udajesz
moją laskę.- wyprostował się.
-Ja? A to czemu?- zdziwiłam się.
-Ty przynajmniej na mnie nie lecisz i
ciągle mi dogryzasz. Jesteś szczera. To lepsze niż jakaś
panienka, zachwycająca się mną na każdym kroku. Poza tym, ja
lubię się kłócić.- zaśmiał się.
-Z tymi kłótniami to się zgodzę.
Zawsze jak mi się nudzi, to kombinuję jak tym razem podnieść ci
ciśnienie.- wyszczerzyłam się.
-Ahahah. Wiedźma z ciebie. Ale dobrze,
że tylko z charakteru, a nie z wyglądu. Naprawdę, musisz częściej
zakładać sukienki.- rozmarzył się.
-A co będę z tego mieć?- uniosłam
brew.
-Coś się wymyśli. Na przykład mój
zachwyt.
-Nie jestem pewna, czy chcę żebyś
ciągle gapił mi się na nogi.
-Dlaczego nie? Są fajne. Powinnaś się
z nich cieszyć, a nie marudzić.- pokazał mi język.
-Ja marudzę? Ja? Wiem, że jesteśmy z
Andy'm podobni, ale nie przesadzaj.- spojrzałam na niego z
politowaniem.
-Andy'ego mało kto pobije... Okej.
Idziemy się przejść?- uśmiechnął się zachęcająco.
-Czemu nie? Trzeba wykorzystać, że
jeszcze obydwoje żyjemy.- skierowaliśmy się do wyjścia, jednak
Ash pociągnął mnie w jedno miejsce.
-Chodź. Pokażę ci coś.- szedł
tyłem, twarzą do mnie. Stanęliśmy na środku piętra. Purdy
puścił mi oczko, mówiąc: -Spójrz w dół.
-O Boże!- zapiszczałam, gwałtownie
się do niego przytulając i zamykając oczy. Podłoga, na której
staliśmy, była cała przeszklona. Pod nami, widziałam ludzi.
Chodzili sobie, jak gdyby nigdy nic. Miałam wrażenie, że jeden
krok i spadniemy. Masakra!
-Hej. Nie bój się. Nic nam się nie
stanie. Przecież nie masz lęku wysokości.- zaśmiał się cicho,
przytulając mnie.
-Zmieniłam zdanie.- wymamrotałam, z
twarzą schowaną w zagłębieniu jego szyi.
-Popatrz na mnie.- szepnął mi do
ucha. Powoli spełniłam jego prośbę.
-Za chwilę dostanę zawału, albo
ataku paniki.- powiedziałam grobowym głosem.
-Oddychaj. Ta podłoga jest wytrzymała.
Na pewno nic się nie stłucze. To co? Patrzymy w dół?
-Zaraz. Ale jak mnie puścisz, choćby
na sekundę, to cię uduszę.- zagroziłam.
-Nie puszczę.- zapewnił. Po jakiejś
minucie odważyłam się spojrzeć w dół. Widok był niesamowity.
Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Czułam, jak Ash przekręca
mnie tak, że stałam teraz do niego plecami.
-A teraz, zrobimy kilka małych
kroków.- mruknął cicho, mocno oplatając mnie ramionami w pasie.
Napierał na mnie swoim ciałem, więc nie miałam wyjścia i
musiałam się poruszyć. Spacerowaliśmy tak chwilę, gdy dobiegł
mnie jego głos: -Co teraz czujesz?
-Ja... Sama nie wiem. To takie dziwne.
Na pewno strach. Ale też coś jakby... ekscytację?- obróciłam
głowę w jego stronę. Byliśmy stanowczo za blisko siebie, ale
jakoś mi to nie przeszkadzało.
-Ekscytacja to pozytywne uczucie.
Robimy postępy. Idziemy wyżej?- uniósł brew.
-Jasne!- pomału zeszliśmy z podłogi
i skierowaliśmy się do windy, wjeżdżając na drugie piętro. Był
tu taras widokowy. Stanęliśmy przy barierce i spojrzeliśmy w dół.
-Czad!- zaśmiał się Ashley.
-Wyobrażasz sobie, tak się zabić,
rzucając się z wieży Eiffla?- spytałam.
-Ty to od razu rzucasz hasłami o
śmierci.- spojrzał na mnie załamany.
-Przyzwyczajenie. Całe życie
rozmyślam o śmierci. To dlatego.- wyjaśniłam szybko.
-Mi łatwiej sobie wyobrazić, jak
rzucam czymś do żarcia, a nasz głodomór CC stoi na dole i próbuje
to złapać.- mruknął Purdy. Wybuchnęłam śmiechem.
-Ciekawe co na to CC.
-Lepiej go o to nie pytać. Jeszcze
będzie chciał to zrobić.- przytomnie zauważył. Fakt. Coma miał
dość... osobliwe pomysły.
-Jedziemy na trzecie piętro?-
spytałam. W odpowiedzi Ash tylko kiwnął energicznie głową.
Pojechaliśmy na samą górę. Podziwialiśmy teraz panoramę Paryża
zza szyb. Widocznie ktoś przezornie pomyślał o tym, że może się
kiedyś trafić jakiś amator, chcący rzucić się z tej wieży.
Staliśmy tam jakiś czas, nic nie
mówiąc. Chłonęliśmy widoki. W końcu, gdy napatrzyliśmy się
dostatecznie, zjechaliśmy na sam dół, wychodząc na dwór.
-Co zamierzasz robić, już po
maturze?- spytał mnie, gdy spacerowaliśmy jedną z uliczek.
-Nie mam pojęcia. Wszystkie moje plany
kończą się na zdaniu tych durnych egzaminów. Może zostanę w
Polsce, może wyjadę w podróż dookoła świata. Może po drodze
walnie mnie samochód i nie będę już musiała się nad tym
zastanawiać.- wzruszyłam ramionami.
-Przestań! Ja wiem, że nie chcesz
żyć, ale zamiast o tym marzyć, znajdź jakiś sens życia.-
spojrzał na mnie błagalnie.
-Szukam go już od jakichś osiemnastu
lat.
-Widocznie za mało się starasz.-
burknął obrażony.
-Okej. Przepraszam. A ty? Masz jakieś
plany, na dalszą przyszłość?- wróciłam do zasadniczego tematu.
-Póki co, skupiam się na zespole. Nie
wiem, co będzie za 10 lat, ale mam kilka opcji. Na pewno nie
zamierzam rezygnować z muzyki. To jedyna rzecz, którą naprawdę
kocham.- westchnął rozmarzony.
-Hahah nie wyobrażam sobie ciebie w
garniturze, pod krawatem za jakimś biurkiem.- pokręciłam głową.
-Ja też sobie ciebie nie wyobrażam w
pewnych ciuchach.- puścił mi oczko. Nawet nie chciałam wiedzieć,
co miał na myśli.
-Rany, jest tu gdzieś jakaś ławka?-
mruknęłam.
-A co? Już się zmęczyłaś?-
spojrzał na mnie.
-Te buty nie nadają się na spacery.
Zaraz się wkurzę i pójdę boso.- podeszłam do ławki, która na
szczęście była niedaleko.
-Zwariowałaś? Jeszcze się
skaleczysz, albo coś. Wskakuj na plecy.- zaproponował.
-Oszalałeś? W sukience?!- rzuciłam
mu zszokowane spojrzenie.
-Akurat masz na sobie taką, w której
nic ci nie będzie widać.- zauważył. Spojrzałam po sobie. Fakt.
Kiecka rozszerzała się u dołu, czyli nie podjedzie mi
niespodziewanie do góry. Jednak mimo to, miałam opory.
-Nie. Jestem za ciężka.- sprzeciwiłam
się.
-Niosłem cię już kilka razy i jakoś
nie zauważyłem. Noo, dalej.- przewrócił oczami. Westchnęłam
głęboko. A co mi tam. Zdjęłam buty, wciskając je na siłę do
torebki i stanęłam na ławce. Ashley odwrócił się do mnie tyłem,
tak, że oplotłam ramionami jego szyję. Złapał mnie za uda i
lekko podrzucił, układając sobie na plecach. Zaśmiałam się
cicho, poprawiając jedną ręką sukienkę z tyłu.
-Teraz jestem jak prawdziwa
księżniczka. Mam własnego tragarza.- powiedziałam.
-Nie przyzwyczajaj się. Tragarz może
chcieć nagrodę.- prychnął.
-Nagrodę? Niby jaką? Przecież
założyłam sukienkę.
-Bo inaczej przegrałabyś zakład.-
zauważył.
-Czepiasz się szczegółów. Zawsze
mogłam cię oszukać.
-A ja zawsze mogłem zmienić zdanie.
Ale tego nie zrobiliśmy, bo gramy fair.
-Uczciwość jest nudna.- westchnęłam
ciężko, bawiąc się pasemkiem jego włosów.
-Ale czasem konieczna.- spojrzał na
mnie przez ramię. Szliśmy tak powoli w ciszy, kierując się w
stronę hotelu. To znaczy, on szedł hahah. Ja podziwiałam okolicę.
-Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że
tak miło spędzę z tobą wieczór. I to w Paryżu.- wymsknęło mi
się.
-Tak. Ja też. Ale nie martw się.
Jutro pewnie wrócimy do normalności.- odparł wesoło.
-Za parę dni kończymy trasę po
Europie. Dostałam mnóstwo propozycji koncertów na przyszły rok.
-To chyba dobrze, nie?
-Dla was owszem. To wyznacznik
popularności. Dla mnie oznacza to masę roboty i użerania się z
Jonathan'em.- prychnęłam.
-Nie wiem o co chodzi, ale
zauważyliśmy, że jesteś jedyną osobą, z której zdaniem się
liczy.
-Po prostu zna mnie od trochę innej
strony, niż wy.- wzruszyłam ramionami, opierając się wygodniej o
basistę.
-Z innej, to znaczy?
-Z tej gorszej. Mówiłam ci, że
miałam problem z kontrolowaniem agresji. Na samym początku, jeszcze
zanim przeprowadziłam się do LA, Jon był świadkiem pewnego
incydentu. Pomógł mi wtedy. Teraz ja pomagam jemu. Spłacam swój
dług.
-Ktoś jeszcze zna cię z tej strony?-
spytał.
-Owszem. Mój przyjaciel. Ale ostatnio
urwał nam się kontakt. Jak będę miała więcej czasu, to go
poszukam. Na razie mam inne rzeczy na głowie. W ogóle postaw mnie
już.
-Nie.
-Tak. Tu chodnik jest już w porządku.-
zauważyłam.
-No i co z tego? Korzystaj z okazji, że
mam dobry humor.- zacisnął mocniej ręce na moich nogach.
-Uparciuch. Ej! Napiłabym się
szampana! Abo białego wina.- stwierdziłam.
-Życzenie księżniczki jest dla mnie
rozkazem. Tam jest jakiś sklep.- rozejrzał się, wskazując
kierunek brodą. Wszedł do niego ze mną na plecach.
-Ash postaw mnie. Ludzie się gapią.-
syknęłam.
-No i co z tego?- podszedł do działu
z alkoholem.
-Jeden koleś gapi się na moje nogi i
tyłek.- spróbowałam z innej strony.
-Okej. Gdzie jest ten frajer?!-
postawił mnie szybko na podłodze, rozglądając się złym
spojrzeniem.
-Może poszedł na inny dział.-
wzruszyłam ramionami. Ashley stanął za moimi plecami, zaglądając
mi przez ramię na butelki. -Noo, panie barmanie, wykaż się i
wybierz coś dobrego.
-Skąd ja mam wiedzieć, co lubisz?-
spojrzał na mnie z ukosa.
-Grunt, żeby nie smakowało jak
alkohol. Ma być w miarę słodkie.- zaplotłam ręce na piersi.
-To dużo mi podpowiedziałaś.-
mruknął, przesuwając mnie i siebie w prawo.
-Zwykle nie piję takich rzeczy, to co
ci mam powiedzieć.- wyjaśniłam.
-Dobra. Weźmiemy jakiegoś konkretnego
szampana.- wyjął z lodówki butelkę. Objął mnie ramieniem i
ruszyliśmy w kierunku kas. Za ladą stał jakiś chłopak, z dwa,
trzy lata starszy ode mnie. Na mój widok wyszczerzył się radośnie,
zaraz jednak pod wpływem wzroku basisty, spoważniał.
-No nie wierzę.- szepnęłam do
siebie, śmiejąc się pod nosem.
-Kociaku, życzysz sobie coś jeszcze?-
spytał Purdy, spoglądając na mnie z góry. Teraz, gdy stałam
boso, byłam od niego prawie o głowę niższa. Sięgałam mu tak
gdzieś do ust.
-To wszystko. Noo chyba, że ty coś
chcesz.- mruknęłam.
-Nie. Ty mi wystarczysz do pełni
szczęścia.- wyszczerzył się, jak idiota, dobijając tym
stwierdzeniem biednego sprzedawcę. Uniosłam tylko brew. Wyszłam ze
sklepu wciąż obejmowana przez basistę. Skierowaliśmy się do
pobliskiego parku, ale zamiast usiąść na ławce, skryliśmy się
za drzewami, siadając na jakimś murku. Z tego miejsca mieliśmy
świetny widok, na przepływającą niedaleko Sekwanę. W sumie, to
Ashley siedział na murku, a ja na jego kolanach, bo stwierdził, że
pobrudzę sobie sukienkę. Jego troskliwość mnie zadziwiała.
Otworzył szampana i sączyliśmy go teraz z butelki.
-Wiesz, że dzisiaj pokłóciliśmy się
tylko raz?- zauważyłam zszokowana.
-Nie było kiedy. Ale możemy ten dzień
potraktować jako święto.- uśmiechnął się.
-Chłopaki nam jutro nie uwierzą, gdy
zobaczą, że jesteśmy cali i zdrowi.- pokręciłam głową, biorąc
sporego łyka.
-Noc jeszcze młoda, nie wiadomo co się
wydarzy.- puścił mi oczko, jednocześnie bawiąc się rąbkiem
mojej kiecki.
-Myślisz, że tak mnie zbajerujesz, że
zrobię co zechcesz?- spytałam żartobliwie.
-To wcale nie byłoby takie trudne. Ale
lepiej nie. Jeszcze ty zbajerowałabyś mnie i skończyłoby się
bardzo źle.- zabrał mi butelkę.
-Trafił swój na swego.
-Ej, może powinniśmy założyć jakąś
spółkę?- Ashley oparł się wygodnie o murek.
-Taak. Napiszmy poradnik, jak poderwać
płeć przeciwną. Co byś poradził takiemu facetowi?- zaciekawiłam
się.
-Nie mam pojęcia. Zawsze byłem lepszy
w praktyce niż w teorii.- zaśmiał się.
-Z chęcią poznałabym niektóre twoje
techniki.- mruknęłam. Alkohol zaczynał działać, bo przestałam
aż tak ważyć słowa.
-Co ty mi tu proponujesz, co?- uniósł
brew, odsuwając się trochę.
-Nic takiego. Po prostu zastanawiam
się, czy we wszystkim przebijasz Drew.
-To co ty z nim robiłaś?- zdziwił
się.
-Jezu, nic takiego! Nie jestem łatwa!
Ale na przykład o wiele lepiej bawiłam się na kolacji z tobą, niż
z nim.- przyznałam uczciwie.
-Naprawdę?
-Naprawdę. Ciężko mi to przyznać,
ale to fakt.- westchnęłam ciężko.
-Ja też się dobrze bawiłem. A nawet
dalej bawię. Wracając do Drew, od tego frajera to nie trudno być
lepszym.
-Ej! Nie był taki zły. Całkiem
nieźle całował.- postanowiłam trochę bronić tego ćwoka. W
końcu umawiałam się z nim z własnej woli.
-Całkiem nieźle!- prychnął. -Ja
jestem w tym mistrzem.
-To ty tak sądzisz.- napiłam się
szampana.
-Taaak? Zaraz zmienisz zdanie.- wyrwał
mi butelkę z dłoni, odkładając na bok. Przyciągnął mnie do
siebie.
-Serio? Zamierzasz mnie pocałować,
żeby upewnić się, że jesteś w tym dobry?- uśmiechnęłam się.
-Owszem. Chodź tu.- złapał mnie za
podbródek, przysuwając do siebie. Gdy nasze usta dzieliły
milimetry, wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. -Dobra. Nie
dam rady. To chore.
-A widzisz. Co innego się cmoknąć w
usta na pokaz, a co innego pocałować naprawdę.- odsunęłam się.
-Wracamy do hotelu? Spać mi się chce.
-No dobra. Wow! Już po pierwszej.-
basista spojrzał na wyświetlacz telefonu.
-A my dalej żyjemy. To prawdziwy cud.-
wstałam, zakładając buty. Ten kawałek powinnam wytrzymać.
Wyszliśmy z parku obejmując się w pasie. Przynajmniej miałam na
kim się oprzeć.
-Powinniśmy robić sobie częściej
takie wypady. Na te kilka godzin zapomniałem o pracy, trasie,
płycie, udawaniu i tych wszystkich pierdołach.- westchnął
chłopak.
-Ustalmy, że od teraz jak któreś z
nas będzie potrzebowało się wyluzować, wyciszyć, albo po prostu
przytulić, przychodzimy do drugiej osoby i bez pytania ją sobie
porywamy, co ty na to?- zaproponowałam.
-Mamy się porywać?- wyszczerzył się
cwaniacko.
-Ohh, wiesz o co mi chodzi. Jakby nie
patrzeć, jesteśmy parą. Skorzystajmy w końcu z tego. Jak stracimy
się razem, nikomu nie będziemy musieli się tłumaczyć, bo wszyscy
pomyślą, że jak każda para, potrzebowaliśmy chwili dla siebie.
-Niegłupie. A jak się wkurzę, to
mogę przyjść żeby się pokłócić?- uniósł brew.
-Jeśli ma ci to pomóc, to proszę
bardzo.- przewróciłam oczami. -Najwyżej ci przywalę.
-Ej! Wykorzystujesz fakt, że jako
mężczyzna nie mogę ci oddać.
-Ale przecież zawsze możesz się
bronić.- zauważyłam.
-Niee. Jeszcze zrobię ci krzywdę.-
spojrzał na mnie. -Stój!
-Co się stało?- zatrzymałam się
gwałtownie. Byliśmy już pod hotelem.
-Masz rzęsę pod okiem.- mruknął,
dotykając mojego policzka. Nagle coś zaczęło mi nie pasować.
-Czujesz to co ja?- spytałam cicho.
-Nie. O czym mówisz?- zdziwił się,
nie odsuwając się.
-Mam wrażenie, że ktoś nas
obserwuje.
-Serio? Ja nic takiego nie czuję. Może
przez ten cyrk jesteś już przewrażliwiona.
-Możliwe. Dobra. Chodźmy.- odwróciłam
się szybko i mało nie wywinęłam efektownego orła, potykając się
o jakiś kamyk. Na szczęście złapał mnie Ashley.
-Naprawdę musisz iść spać.- zaśmiał
się cicho, pomagając mi się wyprostować.
-Zmęczyłam się, to co mi się
dziwisz.- uderzyłam go lekko w pierś.
-Ej! To bolało.- skrzywił się.
-Jasne. Bo uwierzę.- prychnęłam.
-Tak czy siak, należą mi się jakieś
przeprosiny. No i nagroda za niesienie.- spojrzał na mnie wymownie.
-Rany, ale się wrażliwy zrobiłeś.-
przewróciłam oczami, dając mu całusa w policzek.
-Pff, nie chcę takiego. Postaraj się
bardziej.- zrobił fochnięty dzióbek. Zrezygnowana stanęłam na
palcach, biorąc w dłonie jego twarz i wyciskając mu buziaka na
ustach. Ashley jednak miał inne plany, bo nie pozwolił mi się
odsunąć, za to przejął inicjatywę. Złapał mnie mocno w pasie,
drugą ręką łapiąc za podbródek i przedłużył pocałunek. Tym
razem nie był to jednak zwykły buziak. On mnie naprawdę całował.
I muszę przyznać, że był w tym dobry. Cholernie dobry... W pewnej
chwili przygryzł lekko moją dolną wargę, przytulając mnie
bardziej do siebie. Całował mnie powoli, ale pewnie. Tak jakby
chciał mocniej, ale sprawdzał na ile może sobie pozwolić. Gdy
przejechał delikatnie językiem po moich ustach, byłam ugotowana.
Już miałam pozwolić mu na pogłębienie pocałunku, ale w tym
momencie odsunął się ode mnie. Spojrzał na mnie niepewnie, lekko
oszołomiony. Zamrugałam gwałtownie. Przez głowę przelatywały mi
tysiące myśli, ale postanowiłam nie robić z tego wielkiej sprawy.
To przecież nic takiego...
-Okej. Jesteś lepszy od Drew.-
powiedziałam cicho. Ash wyglądał na zaskoczonego, ale szybko się
ogarnął.
-Mówiłem, kociaku.- puścił mi
oczko, odsuwając się ode mnie. Weszliśmy do hotelu, kierując się
prosto do wind.
10 minut później stałam już pod
prysznicem, próbując dojść do ładu z własnymi myślami. Już
pomijając to, jak całuje, ale po co on to zrobił? No i dlaczego
przerwał? Dość! Anka, o czym ty myślisz? Już mnie całkiem
porąbało. Wyszłam spod prysznica i po wytarciu założyłam
koszulkę nocną. Była krótka. I stanowczo za dużo odkrywała. Ale
byłam tak padnięta, że w sumie było mi już wszystko jedno.
Wróciłam do pokoju, rzucając się na łóżko. Purdy nawet na mnie
nie spojrzał. Odłożył na stolik nocny swój telefon i zamknął
się w łazience. Serio? Tak szybko wracamy do normalności? Nie
rozumiem tego faceta... Ułożyłam się na brzuchu i wgapiałam w
ścianę. Po jakimś czasie basista wyszedł z łazienki i położył
na swoim łóżku. Nie wiem, ile tak leżałam, gdy dobiegł mnie
jego głos:
-Śpisz?
-Nie.- mruknęłam.
-Powiedziałaś dzisiaj, że jak bym
czegoś potrzebował, to mi pomożesz.- zaczął po chwili.
-Tak, pamiętam.- przytaknęłam.
-Więc mam prośbę. Mogłabyś mnie
przytulić?- spytał cicho. Otworzyłam szerzej oczy. Ashley Purdy
prosi o przytulenie?! Niemożliwe.
-To chodź tu, bo mi się nie chce.-
przesunęłam się na materacu, robiąc mu miejsce. Ashley położył
się obok, twarzą do mnie. Objęłam go delikatnie ramionami.
Stykaliśmy się teraz czołami.
-Dziękuję.- szepnął.
-Nie dziękuj. Coś się stało?-
popatrzyłam na niego uważnie.
-Niee. Chyba nie. Po prostu, zrobiło
mi się jakoś... dziwnie.- odgarnął mi z szyi włosy. Pogłaskałam
go po policzku.
-Okej. Spróbuj zasnąć. Ale jak mnie
jakimś cudem obudzisz, to cię zrzucę z łóżka.- uniosłam brew.
-Tylko sobie krzywdę zrobisz.- zaśmiał
się, kładąc sobie moją nogę na biodrze i bardziej się we mnie
wtulając.
-To wtedy oberwiesz. Dobranoc Ash.-
mruknęłam, układając się wygodnie.
-Dobranoc kociaku.- pocałował mnie w
szyję, bo tam akurat miał głowę. Po chwili zasnęliśmy...
***********
Do tego rozdziału nie pasowało mi żadne zdjęcie Ash'a, ale na koniec macie jedno. Powiedzmy, jako bonus. Po prawej stronie jest odnośnik do grupy na fb. Jest tam już kilka osób. Świetnie się bawimy, więc zapraszam :D Nie wiem czemu, ale drastycznie spadły mi wyświetlenia rozdziałów. Dobra, mniejsza. Mam do Was taką malutką prośbę. Otóż kilka osób stwierdziło, że mój blog poprawia im humor, wyciąga z dołka itp. Więc jeśli znacie kogoś, kto zna, lubi BVB, możecie mu polecić tę historię? Pierdolić komentarze i wejścia. Gwiazdą i tak nie będę:D Po prostu, chciałabym, żeby ludzie czytając to, uśmiechnęli się chociaż na chwilę. Taka moja mała, prywatna misja. Jest tu nawet jedna taka osoba, która zespół poznała dopiero dzięki temu opowiadaniu:) Sooo jeśli możecie trochę rozreklamować to ff, będę BARDZO wdzięczna. Nie chcę, żeby ludzie chodzili smutni i robili sobie krzywdę. Jeśli moje wypociny mają im pomóc, to postaram się tworzyć coś do śmierci.
Ok. A teraz: jak Wam się podobała "randka"? Calutki rozdział o naszej parce. Tak, wiem. Chcielibyście momenty namiętności, seksy itp. Ale nie zabijajcie:P Następny taki fajny rozdział, jak ten, będzie 50.
Nie wiem, co jeszcze chciałam napisać. Widzimy się na grupie, robaczki. Black ♥
!!! 20 komentarzy=rozdział !!!
Awww ta randka heh takie do nich niepodobne :D Rozdział świetny
OdpowiedzUsuńWeny życzę :***
Dziękuję :)
UsuńKobieto, wykonczysz mnie ;-;
OdpowiedzUsuńJak sie calowali to ja juz mialam takiego rogala na buzi, a jak Ash przerwal to rzucilam telefonem na podloge...XD
Huhuhu znowu spia razem *0*
A ta randka no soooo sweeeeeet *0*
Czekam na next xd
Telefon cały:o??? Dziękuję :)
UsuńHej ^__^.
OdpowiedzUsuńO matko... Brak mi słów, seryjnie. Kurde, czemu ja nie potrafię ubierać swoich myśli w logiczny ciąg wyrazów?!
Także ten, o czym to ja...?
No nie mogę, prześliczny rozdział. Taka dawka dobrego humoru w pochmurny dzień. Tak jakby sztuczne promienie słoneczne :3.
Rozpływam się, naprawdę. Kolacja z Ash'em w Paryżu, na Wieży Eiffla (czy jak to się tam pisze, nevermind) *__*.
Takie słodkie to wszystko... Kolacja, porozmawiali sobie troszeczkę szczerze ^__^. Ach, jak cudownie. Tyle cukru! (Pal licho dietę, ten rozdział pewnie przeczytam jeszcze kilkanaście razy, tarzając się w tej niemal bajkowej scenerii).
I po prostu epickie jest to przekonywanie Anki do spojrzenia w dół. Ashley jest tu taki... Ludzki, delikatny. Marzenie... ^__^.
Myryryry, co za spacerek :D ^__^. I Purdy ją nosiiił *__*. Tak, wiem, odwala mi. Nic nie poradzę. Uwielbiam ich kłótnie, ale jeszcze bardziej kocham takie momenty. I w tym sklepie.... Nosz kurde, Ash jest naprawdę wrażliwy na drobne sugestie. Nie wynika to z faktu, że grał swoją rolę, bo przecież nikt ich tam nie znał. Więc co spowodowało taką reakcję? Kurde, czasami naprawdę chciałabym zgłębić tajniki jego myślenia. Jestem świadoma faktu, że mogę doznać sporego uszczerbku na psychice, ale jestem zdolna do poświęceń. I to zachowanie wobec kasjera, no nieźle :D. W sumie, chyba oboje na serio wczuwają się w ten teatrzyk. Mam nadzieję, że tak na serio też ich połączysz, urocza parka ^__^.
I nad rzeką... Cierpię na brak możliwości spójnego wyrażania myśli. To jest po prostu epickie! Wziął ją na kolana, pili szampana, pogadali sobie, no i ta zazdrość (tak podejrzewam, może to również wynikać z faktu, że Purdy, kompletnie tak jak ja, zupełnie nie toleruje typa) o Drew... Przekomarzanki, a jak się do niej przybliżył, to wstrzymałam oddech. I co? I się śmieją, a ja siedzę w szoku... Fajnie! :D.
Czemu mam wrażenie, że jak już wracali i Młoda poczuła się obserwowana, to chodziło o Adamsa albo ktoś im robił zdjęcia? + Opcja trzecia, reszta bandy ich podglądała. No i wtedy... Oszkurwa! W ciężkim szoku jestem nadal. Pocałował ją! *__*. To jest sprawka niewyżycia seksualnego, czy on do niej coś ma? Tyle pytań kłębi mi się w głowie...
I zwieńczenie rozdziału... Cudowna końcówka. Taka idealna *__*. Normalnie chwyta za serducho, przynajmniej mnie. TEN Ashley Purdy przyszedł się PRZYTULIĆ? O.o Z lekka nie wierzę własnym oczom...
Jeszcze o czymś zapomniałam! Bardzo podoba mi się ten ich mały układzik. Bardzo fajna sprawa. No i ten wątek pozostawia noeziemsko szerokie pole do popisu.
Ekhem, to już chyba wszystko. Przepraszam za długość (nie wysiliłam się) i za poziom nieogarnięcia. Mam nadzieję, że się połapiesz.
Tak więc czekam z niecierpliwością na kontynuację, życzę Weny, czasu i czego tam jeszcze potrzebujesz. No i oczywiście cierpliwości i stalowych nerwów ;).
Pozdrawiam <3
Że niby krótki?! Kobieto! Co do zachowania Ashley'a i innych wymyślonych bohaterów, to pisz mi na grupie, tam możemy o tym podyskutować do woli:D Dziękuję:)
UsuńP.S. Dla mnie ten rozdział jest stanowczo za słodki. Trochę źle się czułam, pisząc go, ale czego się nie robi dla fanów^_^ :P
Może dla kogoś, kto podchodzi do życia poważniej ode mnie, może się to wydać przesłodzone. Szczerze, to czekałam, aż coś się stanie, no bo tak spokojnie, że aż dziwnie...
UsuńW sumie, jak na gorsze dni, ten rozdział jest idealny. Ale jak się zdrowo do tego podejdzie, to faktycznie może być za słodki. Ale to nie szkodzi, chociaż czymś można osłodzić sobie życie od czasu do czasu.
Randka i rozdział zajebiste. Chcę więcej takich momentów.
OdpowiedzUsuńAsh i Ann są tacy słodcy. Awwwww ^^. Shipuje ich.
Życzę weny.
PS: dodawaj szybko nowy rozdział bo nie wytrzymam xD
I♡UNICORNS
Oni są za słodcy:D Dziękuję:)
UsuńHejka <3
OdpowiedzUsuńJak na mnie to było za dużo. Lubie słodkie scenki. Ale dzisiaj nie wytrzymałam chcę tylko płakać. Odezwały się we mnie uczucia których nie chcę mieć.
Przepraszam ale nie dam rady nic więcej napisać.
Dziękuję:)
Usuńta randka taka słodka rzygam tęczą itd
OdpowiedzUsuńnie no żart, wszystko świetnie :D Ale porządne całusy były no! hahah tak trzymać :)
Ann fajnego tragarza sobie znalazła hahah darmowe przejazdy Ashley Pendolino XDDD
Ash chciał się przytulać :) trochę to dziwne, ale cieszy mnie ta sytuacja :D
zajebista robota :) do następnego /Topazek
Ashley Pendolino hahhahaha. Dziękuję:)
UsuńMoże miłośniczką romantycznych klimatów nie jestem, ale jakoś u Ciebie wygląda ten Paryż dość zachęcająco. No i scena bardzo awwww <3 Chociaż tak prywatnie to wolałabym tego Eiffela zwiedzać w innym towarzystwie.
OdpowiedzUsuńAle wow, nikt nie wyleciał! :D
No i są wyznania ^^ Cholercia, uwielbiam pokręcone charaktery.
Naprawdę piszesz tak, że najwięksi hejterzy byliby zachwyceni.
Nie dziwię się jej, ja bym tam padła trupem, jakbym nagle widziała wszystko pod sobą ;o Samobójstwo z wieży Eiffela? Hm...brzmi kusząco, chociaż akurat rzucania się z budynków jakoś nie rozważałam. Szczególnie w tłum Żabojadów. Ale ta dramaturgia i w ogóle.. Nieważne xD
Ashley mnie zaskakuje i to coraz bardziej :o Mimo wszystko pozytywnie. Choć ta nieco irytująca i wredna strona jego charakterku też jest ciekawa :)
Aaaa to ten moment<3 jak słodko : D
Cholera, gdybym miała pewność, że to, co opisujesz ma związek z rzeczywistością, to chyba serio rzuciłabym się im pod tour-bus...
Kocham ich. I Ciebie oczywiście, że to piszesz. Eh..sama w to nie wierzę, ale oficjalnie shippuję Ann i Pandę.
Napisałaś o tym przytuleniu i mi się przypomniał ten zły moment...:( Ale później rozdział 50, co jest znacznie milsze..huehue
JESTEŚ WIEDŹMĄ.
Przed przeczytaniem treści rozdziału miałam zamiar podziękować Ci pod spodem. A tu bum, odnosisz się do tego w notce na dole. I jeszcze zawsze jak potrzebuję jakiegoś rozweselacza, to jest nowy <3 Przypadek?
Więc DZIĘKUJĘ. Bardzo.
Z tą wiedźmą, to ustaliłyśmy już dawno. Po kimś Ann to ma w końcu:P Ty shippujesz Pandę to już serio koniec świata nadchodzi :D Hahah Dziękuję:)
UsuńP.S. 50 rozdział coraz bliżej^_^
Czytając tę ich „randkę” tak mi się jakoś smutno zrobiło nie wiem czemu,ale mniejsza.To jak oni stali na tej szklanej podłodze przypomniało mi o moim cholernym lęku wysokości.Ash całuje lepiej od Drew-dla mnie to było oczywiste od samego początku.Ash robił An za tragarza,ja też tak chcę jakie to życie jest nie sprawiedliwe.
OdpowiedzUsuńBo to takie trochę melancholijne jest. Ja to chcę BVB. Obojętnie do czego:D Dziękuję:)
UsuńBardzo fajny rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnego <3
OdpowiedzUsuńDziękuję:) I gdzie jest podpis:P????
UsuńTen rozdział był kurewsko zarąbisty, najlepszy z wszystkich dotychczasowych. Nie, on nie był zarąbisty, tego nie da się opisać słowami :)
OdpowiedzUsuńJa chcę być na miejscu Ann! Tj. w tym Paryżu, Ash też może być. Od biedy :P tak na zaczepkę :D.
I ta rozmowa intymna między nimi – miodzie po prostu.
Z tą szybą to było genialne, wiem co Ann czuła, ja mam problem wejść na drabinę… wysokość jest straszna… i pająki.
I się pocałowali, ja pierdolę, z krzesła kiedyś spadnę. Czemu ja muszę się tak wczuwać? To jest straszne!
I końcówka: dobrze że doczytałam ja na łóżku, bo nie miałby mnie kto zbierać z podłogi :D. W Purdy’m obudziło się maleńkie bezbronne dzieciątko, och słiiiiit. :D Dobra, też bym go objęła, jest cholernym wrażliwcem oh i ah :D.
No nie wytrzymam do 50!! Maskara xD
Czekam na następny <3
http://heartoffire-bvb.blogspot.com/
Musisz wytrzymać do 50! Tam dopiero będzie fajnie^_^ Dziękuję:)
UsuńPodsycasz ognień jedynie kobieto! :D
Usuńtyle słodyczy u Ann i Asha *.* wow żyją i jest dobrze
OdpowiedzUsuńogłaszam święto narodowe! xD
ta kolacja na wieży Eiffla - Ash taki ukryty romantyk, wysilił się dla Anki no po prostu cudo
(aż jej zazdroszczę ;c)
wgl te ich zwierzenia prawie (PRAWIE) zaczęłam w pewnym momencie uważać, że w Ani się obudziły jakieś pozytywne uczucia do tego człowieka
ale Ash zniszczył moje wyobrażenia o facecie: no kurde nawet na nią nie spojrzał jak była w piżamie xD ale chciał się przytulać potem więc może nie jest aż tak źle xD
dobra kończę póki moja wyobraźnia z psychiką nie zaczynają współpracować (bo jak współpracują to inni cierpią z powodu moich pomysłów xD)
no to na koniec standardowo: weny czasu i czekam na next <3
PS co do grupy jestem chętna xD
wysłałam prośbę o dołączenie dzisiaj
Pocieszę Cię. Ann stopniowo zacznie żywić jakieś pozytywne uczucia do Purdy'ego. Już niedługo... Dziękuję:)
Usuńwow serio? xD
Usuńa tak wgl oczywiście musiałam o czymś zapomnieć:
jestem baaardzo ciekawa tego rozdziału z perspektywy Ashleya, mogłoby być ciekawie xD
Ten rozdział jest zajebisty cały czas miałam uśmiech na twarzy ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńAww.. Znów poprawiłaś mi humor <3 Wchodzę na bloga.. Może dodała jakiś rozdział, patrzę.. Jest ^^ I uśmiech na twarzy.. ;3 Dziękuję.. I ja chcę więcej takich scen z Ash'em i Anką no :c Prooosze. :c
OdpowiedzUsuńCiężko pisze mi się takie scenki, ale spróbuję coś wcisnąć. Zobaczymy. Dziękuję:)
UsuńJak romantycznie *______* Kocham takie klimaty ♥ Miały być seksy no! :D To było takie kochane <3 I to noszenie jej *_* Coraz bardziej jestem przekonana do nich :3 I dzięki tobie mam już pomysł na powrót Call i Ash'a :D Dziękuję ♥
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia w środę albo czwartek :D ♥
TAK KURWA!!!! Ok. Ogarniam się. Call+Ash=♥♥♥ hahah. Jaram się:D Ty mi tylko o seksie:P Dziękuję:)
UsuńP.S. Taak, to już za kilka dni :D
hey ! jaki romantyczny rozdział mm.. powoli sie zaczynam przyzwyczajać do naszej słodkiej parki :o nie wiem co tu jeszcze dodać po prostu życzę ci weny <3 do zobaczenia ;)
OdpowiedzUsuń~ Nat .
Za słodki:D Dziękuję:)
UsuńJesteś świetna !! Uwielbiam Cię !! <3
OdpowiedzUsuńWow, dziękuję:)
UsuńWow jaka diametralnie zmiana!
OdpowiedzUsuńSuper! Nie spodziewałam się że tak długo wytrzymają bez kłótni! ;)
Do następnego!:D
Ykhmhkhmkhm...Więc rozłożę sobie wypowiedź na punkty :3
OdpowiedzUsuń1. Mam wyrzuty sumienia, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale jak zwykle mam tak w cholerę czasu, że wiesz-.- A gdy już miałam siadać i zaczynać pisać bo chciałam się przyłożyć to oczywiście dupa śmaka bo ktoś coś ode mnie zawsze wtedy chcę -.- Tak bardzo grrr..No mniejsza. Także jeszcze raz PRZEPRASZAM :*
2. Tutaj się odniosę do punktu pierwszego bo zamiast uczyć się cholernej biologi to piszę komentarz na twoim blogu :3
3. Grupa na facebooku :D I like it <3 Jezu, ty się módl, żebym ja się tam nie rozkręciła za bardzo bo jeszcze nam ją usuną :D
4. Wiesz taką miałam ostatnio ciekawą rozkimę na temat naszego przywiązania mentalnego i aż się poszłam zapytać mamy czy nie mam czasem zaginionej siostry, albo czy nie jestem adoptowana, ale ciii :3
5. Co do rozdziału to WOW WOW WOW i jeszcze raz WOW. A tym co się stało? Znaczy ja wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie, ale, że w takich okolicznościach. Nie żeby mi się to nie podobało.W chuj kochane i w ogóle (mimo, że to nie moje klimaty), ale ymmm kocham! <3 A teraz! Buahahaha! Mój długo wyczekiwany moment! Wreszcie się mogę do czegoś doczepić! Wreszcie! Sukienka Ann mi się nie podoba :3 Wiem, że takie główno, ale w tak perfekcyjnym (dla mnie ) blogu to się zdarzy raz na ruski rok więc...Hmm w ogóle tak się zastanawiam co by było gdybyśmy tak złączyły nasze siły i napisały wspólne opowiadania... Jezu bomba atomowa yhyh :D A tak wracając do rozdziału to sobie wyobraziłam chłopaków łażących po Paryżu, Ahahaa i to cudowne zgorszenie starszych paryżanek :D Jejku, co ja bym oddała, żeby mnie tak Purdy ponosił...ZAZDRO ANKA! Ale widzę, ja to widzę.! Coś się święci! Coś grubego! Ruda już zaczyna myśleć coraz częściej o naszym Deviancie, nasz Deviant to samo ymmm.. Dobra, koniec tego dobrego! :3 Weny misiu i do następnego <3
http://rebelyellbvb.blogspot.com/
wpisy na grupie są niewidoczne (na szczęście) dla ogółu:D No ej, jeszcze ktoś z moich niewtajemniczonych znajomych by to zobaczył. HAHAHAHA nie wiedziałam, jaką kieckę wybrać. Dziękuję:)
UsuńWow, mnie chwilę nie ma, a tyle się dzieje.
OdpowiedzUsuńAsh i Ann znów razem w łóżku, i to całowanie się pod hotelem, no żyć nie umierać.
Ej, czy tylko mi się zdaje, że te wariaty (chłopaki) ich obserwowali pod hotelem?
Hmmm..No dziwne.
Ale tak sobie myślę i fajnie by było jakby tak następnego dnia rano wszyscy byli u nich w pokoju, a Anka znów z Ashley'em w łóżku *-*
Dobra, mam dziwne pomysły...
Mam nadzieję, że ten wyczekiwany 50 rozdział będzie naprawdę super.
Życzę weny i dużo pozytywnych komentarzy :)
////Black Rose
50 rozdział musiałabym jeszcze trochę dopracować, ale mam nadzieję, że się nie zawiedziesz:D Dziękuję:)
UsuńI znowu tak późno komentuje, przepraszam :(:(:(
OdpowiedzUsuńW ogóle tak myślę nad tą grupą i chyba do niej dołączę, haha.
Kurde, ten rozdział jest taki uroczy że asdfghjkl nie wiem jak to ująć >.<
Ale nie jest wcale przesłodzony! Nie nie. Jest wspaniały. Rozumiem, że na 50 mam szykować jakieś fajne chipsy, da się zrobić :D.
No i masz rację - Twój blog potrafi pomóc. Naprawdę nie raz poprawił mi humor, który był na skraju wytrzymałości, lub nie miałam w ogóle ochoty na nic, byłam zła, no cokolwiek. Zawsze jak czytam te Twoje rozdziały to gdzieś tam się uśmiecham. Nie wiem jak to robisz, że tak działasz na ludzi, ale naucz mnie tego :D
Dobra, ten komentarz jest okropny więc nie ciągnę go dłużej. Życzę Ci dużo weny, czasu, słońca, komentarzy, powodzenia z grupą, fajnego humoru, fajnych snów, no i trzymaj się <3
Czekam na następny :) ^^
Nie krępuj się, my tam prowadzimy niezłe dyskusje ahahha. Chipsy mogą być, ale jedz powoli, bo jak się zakrztusisz, to nie chcę Cię mieć na sumieniu:P Ja też nie wiem, jak to robię, ale dlatego chciałabym, żeby więcej ludzi korzystało z tego. I nie jest okropny! Dziękuję:)
UsuńTop wszystko jest, tak cholernie idealne, że brakuje mi słów. Uwielbiam twoje opowiadania. Rozsiadł wyszedł genialnie, taka mała odmiana id ich ciągłych kłótni. Chociaż w sumie, to te sprzeczki nadają im osobliwy charakter. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytając twoją małą "książkę" ciągle mam banana na twarzy naprawdę :D, poprawia mi bardzo humor i mam nadzieję, że nie odpuścisz pisania i będziesz dalej tworzyć, żeby zadowolić takich jak my tutaj :D Rzadko coś czytam, a jeśli to zazwyczaj zaczyna mi się to szybko nudzić i rzucam to w kąt, jednak od twoich opowiadań nie mogę się oderwać <3 Dziękuję... // Magda z dziś :)
OdpowiedzUsuń