Perspektywa Ashley'a
Pojechaliśmy do Starbucks'a. Muszę
się napić kawy, inaczej przez jedno głupie słowo tej wiedźmy
jestem w stanie ją zabić. Ann poszła zająć stolik, a ja zająłem
się naszymi zamówieniami. O ile dobrze pamiętam, młoda nie lubi
kawy. Zastanawiałem się, co jej wziąć, żeby nie wybrzydzała za
bardzo. Kiedy nadeszła moja kolej, podszedłem do kelnerki. Niestety
mnie kojarzyła. Chyba już wszystkie mnie tutaj znają. Dwie nawet
dały mi swój numer telefonu. W sumie, mógłbym je przelecieć, ale
po takiej nocy byłbym tutaj spalony, a była to jednak fajna
miejscówka. Ehh, przydałoby mi się trochę seksu. Miałem swoje
potrzeby, a przez tą durną umowę nie mogłem się z żadną
umówić. Podejrzewam, że gadać z nimi też nie powinienem. Ciężkie
jest życie takiego przystojniaka, jak ja... Blondwłosa kelnerka
uśmiechała się do mnie zachęcająco. Udawałem, że kompletnie
tego nie widzę. Przecież w końcu jestem tu z kimś. Zamówiłem
sobie białą kawę, a rudej jakieś Frappuccino. Przypomniało mi
się, że ją obudziłem, czyli jeszcze nic dziś nie jadła. Wziąłem
jej dwie kanapki i rogalika dla mnie. Kelnerka o imieniu Sandy
powiedziała, że przyniesie do stolika, jak tylko będzie gotowe.
Fajnie. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, przez co zarumieniła
się. Seerio?
Usiadłem naprzeciwko Ann i złapałem
ją lekko za nadgarstek. Podskoczyła wystraszona, chyba się
zamyśliła. Spojrzała na nasze złączone dłonie i westchnęła.
-Może chociaż udawaj, że jesteś
szczęśliwa.- uniosłem brew, widząc jej grobową minę.
-Nie za bardzo mam nastrój.- mruknęła,
po czym na chwilę przymknęła oczy. Gdy je otworzyła, na jej
twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Była niezłą aktorką.
Zaczęliśmy rozmawiać o muzyce i koncertach. To był jedyny temat,
przy którym nie kłóciliśmy się zbytnio. Po chwili podeszła do
nas ta sama kelnerka, przynosząc zamówienie. Uśmiechnęła się do
mnie, w ogóle nie zwracając uwagi na obecność „mojej
dziewczyny”. Twardo wpatrywałem się w Ann, żeby nikt nie
pomyślał, że gapię się na inne.
-Co to jest?- ruda zmierzyła
morderczym wzrokiem kanapkę. Nie zdziwiłbym się, jakby pod wpływem
jej strasznego spojrzenia ten chleb zaczął lewitować...
-Kanapka. Nie jadłaś śniadania.-
zauważyłem.
-Nie jestem głodna.
-Nie obchodzi mnie to. Zawsze mogę ci
„pomóc” to zjeść.- wzruszyłem ramionami. Nigdy w życiu nie
wepchnąłbym jej siłą do gardła jedzenia, ale ona nie musiała o
tym wiedzieć. Wykrzywiła się, ale grzecznie zaczęła jeść. Ha!
Ma się ten dar przekonywania. Obserwowałem ją w milczeniu. Nie
była kompletnie w moim typie. Przede wszystkim za młoda. I to dużo.
Czy była ładna? Uroda, to pojęcie względne. Miała duże,
niebieskie oczy. Gdy się uśmiechała, była śliczna. Taka
rozluźniona i spokojna. Jej oczy były wtedy takie żywe. Jednak to
zdarzało się bardzo rzadko. Zwykle na twarzy miała uśmiech, ale
wymuszony i najczęściej wredny. Zaś jej spojrzenie było lodowate
i ostre. Gdyby jakimś cudem to się zmieniło, miałaby niezłe
branie. Ale wydaje mi się, że ona sama nie chce tej zmiany.
Naprawdę jej nie rozumiem. Chociaż, czy aby na pewno? Jak spojrzę
w lustro, to zobaczę kogoś, kto też nie chce się zmienić.
Pokręcone to wszystko.
Ann zjadła kanapki i teraz twardo
wgapiała się w mój wisiorek na szyi.
-Spójrz na mnie.- powiedziałem
ostrzej, niż zamierzałem. Powoli podniosła wzrok.
-Nie chcę, bo wtedy się denerwuję.-
odpowiedziała złośliwie, patrząc mi pewnie w oczy. Może i miała
wredną minę, ale jej spojrzenie było puste.
-Oczywiście.- prychnąłem. Kłamała.
-Dlaczego masz wisiorek w kształcie
gwiazdy?- spytała nagle. Czy zawsze musi mnie tak zaskakiwać?
-Bo lubię gwiazdy. Ten przynosi mi
szczęście.- wzruszyłem ramionami.
-Że niby taki amulet?
-Owszem.
-I to w ogóle działa?- spojrzała na
niego z powątpiewaniem.
-Jeśli w to uwierzysz, zadziała.-
zrobiłem kwaśną minę.
-Ja w nic nie wierzę.- chciała
założyć ręce na piersi, ale wciąż mocno trzymałem jej
nadgarstek.
-Zauważyłem. Nie wierzysz w miłość,
przyjaźń, szczęście. Nie ufasz nikomu, ani nawet sobie. Musisz
być bardzo nieszczęśliwa. Ah, nie. Zapomniałem. Przecież ty
twierdzisz, że nie masz uczuć. Nie pozwalasz im nawet na chwilę
wyjść na powierzchnię. Wieczna samokontrola.
-Tacy jak ja, muszą się kontrolować.
Wolę nie mieć uczuć niż cierpieć i zamykać się w sobie.
-Cierpienie jest rzeczą ludzką. I co
znaczy „tacy, jak ja”?- zainteresowałem się.
-Umiałbyś zabić, lub poważnie
uszkodzić drugiego człowieka?- pochyliła się w moją stronę,
ściszając głos. Jej ton był tak zimny, że prawie przeszły mnie
ciarki.
-Zabić, to nie wiem. Uszkodzić
owszem, a co?- udawałem pewnego siebie. Cóż, pobiłem już kilka
osób.
-A umiałbyś to zrobić z zimną krwią
i nie mieć potem wyrzutów sumienia?
-Nie mam pojęcia. Zależy od sytuacji.
Prędzej, czy później, wyrzuty sumienia dopadają każdego.
-No mnie jakoś nie dopadły.-
powiedziała, unosząc brew.
-Przecież ty nikogo nie zabiłaś...
Prawda?- zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać.
-Ale mogłabym to zrobić bez
mrugnięcia okiem. A jeszcze łatwiej kogoś pobić do
nieprzytomności. Dlatego cały czas jestem spokojna, zimna i nie
daję się wyprowadzić z równowagi. Już parę razy mogłam mieć
przez to kłopoty. Takie osoby, jak ja, muszą się ciągle pilnować.
Uczucia tylko to komplikują.- wyprostowała się.
-Chcesz mi powiedzieć, że nie masz
uczuć dlatego, że wtedy byłabyś nieobliczalna?- podsumowałem.
-Mniej więcej. Kiedyś to było
łatwiejsze. Ale zmieniło się parę zasadniczych rzeczy. Zaczęłam
czuć w najmniej oczekiwanym przeze mnie, momencie. I to mnie
zgubiło. Nigdy więcej nie chcę dopuścić do takiego stanu. Wbrew
pozorom, nie jestem masochistką.- oparła głowę na ręce.
-Jak na tak głębokie problemy z
psychiką, dziwię się, że się nie tniesz.- mruknąłem pod nosem.
-To samo tyczy się ciebie. Oboje mamy
inny sposób na „radzenie” sobie z problemami. Ty udajesz, a ja
wyłączyłam uczucia.
-Wiesz, że to do niczego nie
prowadzi?- spytałem retorycznie.
-Czyż to nie romantyczne? Oboje
utoniemy w odmętach naszej pokręconej psychiki.- wyszczerzyła się.
-Masz dziwne poczucie romantyzmu.-
pokręciłem głową.
-Tak właściwie, to w ogóle go nie
mam. Nie znam się na tych ckliwych rzeczach.- podrapała się po
głowie.
-Popatrz, kolejna rzecz, która nas
łączy. Jak tak dalej pójdzie, za 20 lat zostaniemy przyjaciółmi.
-Marzyciel.
-Dobra. Ta rozmowa staje się zbyt
dziwna. Idziemy gdzieś?- rozejrzałem się po kawiarni. Nie chce mi
się tu tak siedzieć.
-Okej. Ale gdzie?- Ann wstała.
-Przed siebie.- puściłem jej oczko,
chwytając za rękę. Zawsze łapałem ją bliżej nadgarstka, bo
tylko w ten sposób wiedziałem, że mi się nie wyrwie. Nie żebym
ją o to podejrzewał, ale nigdy nie wiadomo kiedy jej coś
odpierdoli...
Szliśmy przed siebie, oglądając
sklepowe wystawy, ale nie było nic ciekawego, więc zawróciliśmy
do auta. W sumie spędziliśmy ze sobą dwie godziny. Jonathan
powinien być zadowolony.
Perspektywa Andy'ego.
Dziś była taka piękna niedziela.
Oczywiście chłopaki postanowili, że będą się opierdalać. Jakby
kiedykolwiek robili coś innego... Mnie za to od rana roznosiła
energia. Miałem ochotę skakać, biegać. Wszystko, tylko nie
pisanie piosenek. Za dobry humor mam, żeby pisać o strachu, bólu i
wszystkich tych rzeczach, które chciałbym, żeby pojawiły się na
nowej płycie. Dlatego wpadłem na genialny pomysł i postanowiłem
skosić trawę w ogrodzie. Prawda, że genialny? Andy Biersack,
jesteś zajebisty! Ubrałem jakąś ładną, białą koszulkę, którą
znalazłem u Ann na dnie szafy. Wcześniej ją trochę
„podrasowałem”. Wyszedłem przed dom i zrobiłem kilka ćwiczeń
rozciągających. Poprawiłem włosy i przejrzałem się w
wyświetlaczu telefonu. Taaak. Niezła dupa z ciebie, stary. Jako, że
już od trzech dni nie wrzuciłem na Instagrama żadnego zdjęcia,
postanowiłem to nadrobić. Udawałem, że myślę o czymkolwiek i
pstryknąłem sobie fotkę.
Okej. Może być. Skierowałem się do
składziku, obok garażu i wyciągnąłem stamtąd naszą kosiarkę.
Wyjechałem nią na trawę i uruchomiłem. A raczej próbowałem, bo
nie działała. Co jest, kurwa?! Przecież ostatnio, jak nią kosiłem
cztery miesiące temu, to było okej! To na pewno wina Christian'a!!!
To on ostatni kosił trawę. Już miałem iść do niego, żeby go
opierdolić, ale coś przykuło moją uwagę. Jakieś pokrętło na
kosiarce. Oczywiście moja ciekawość wzięła górę i schyliłem
się, żeby to obczaić. Pokrętło okazało się nakrętką. Waliło
stamtąd benzyną. No przecież!
-Jaki ja jestem tępy!- uderzyłem się
otwartą dłonią w czoło. Przecież nie wlałem benzyny, a na
baterie to to nie jeździ. Śmiejąc się z własnej głupoty
uzupełniłem bak. Teraz już wszystko było okej. Pogwizdując,
zacząłem kosić tą śliczną, zieloną trawę.
Po 10 minutach miałem dość. Ja
pierdolę, jak mi gorąco! Dobra, po tak ciężkiej pracy chyba
należy mi się chwila odpoczynku, co nie? Postanowiłem to
wykorzystać, na zrobienie nowego zdjęcia. Wyłączyłem kosiarkę i
wyjąłem telefon. Wciąż trzymając rączkę, stanąłem na jednej
nodze, przybierając pozycję „wyluzowanego ogrodnika”. Oparłem
się wygodnie o kosiarkę, przenosząc część ciężaru mojego
ciała z nogi, na rękę. Wyszczerzyłem się do telefonu i w
momencie, kiedy miałem nacisnąć ekran, poczułem, jak kosiarka mi
„ucieka”, a ja sam przechylam się w lewo. Zanim zdążyłem
zareagować, huknąłem całym ciałem, o ziemię, twarzą do
podłoża.
-AŁA!!!!!!!- wydarłem się. Nie
minęło 30 sekund, a wszyscy znaleźli się w ogrodzie stając nade
mną i skręcając się ze śmiechu.
-Ands, od kiedy jesz trawę?- śmiał
się CC.
-Dlaczego ja tego nie widziałam? To
musiało być widowiskowe.- wtórowała mu An. W końcu po chwili się
ogarnęli i wreszcie doszli do wniosku, że wypadałoby mi pomóc.
Jake i Jinxx próbowali mnie podnieść, ale tylko syknąłem z bólu.
Nigdy nie byli delikatni, brutale... Przekręciłem się na plecy.
-Dobra, musimy cię opatrzyć.- Ann
odgarnęła mi lekko włosy z policzka. Ashley przesunął ją na bok
i pochylił się nade mną, biorąc mnie na ręce, jak dziecko.
-Oj Andy, Andy. Zawsze musisz sobie
zrobić krzywdę? Nie można cię na chwilę samego zostawić. Jak z
dzieckiem.- westchnął, niosąc mnie do domu.
-To tak, jak ciebie.- mruknąłem,
wtulając się w niego.
-Cicho już!-zaśmiał się, dając mi
buziaka w czubek głowy. Kocham tego faceta. Jest moim starszym
bratem. A Ann młodszą siostrą.
Weszliśmy do kuchni, gdzie zostałem
posadzony na krześle. Annie myła mi teraz twarz, a Ashley grzebał
po szafkach wyciągając opatrunki.
-Boli?- spytała mała.
-Trochę. Najbardziej jednak boli mnie
serce, bo się ze mnie śmialiście.- odparłem fochnięty.
-Aha. Chcesz mi powiedzieć, że jak ja
bym była na twoim miejscu, to niby byś się nie śmiał?- uniosła
brew.
-Eeee... Nie?
-Oczywiście, że nie. Tu są plastry.-
Ashley podał wszystkie przybory Ann. Po chwili na moim lekko
krwawiącym czole znajdował się maleńki plaster z podobizną
Prosiaczka.
-Normalnych plastrów już w tym domu
nie ma?- mruknąłem, przeglądając się w lustrze.
-One są magiczne! Poza tym, to tylko
do jutra.- wzruszyła ramionami moja pielęgniarka.
-Wyglądam jak dziecko.- prychnąłem.
-Bo ty jesteś dzieckiem, maleńki.-
Ashley popatrzył na mnie pobłaźliwie, psując mi jednocześnie
fryzurę.
-Odezwał się ten starszy i
mądrzejszy.- wtrąciła Ann.
-Ty się mała nie wcinaj, jak dorośli
rozmawiają.- popchnął ją żartobliwie.
-Ooo, to teraz jestem nagle dorosły?-
uniosłem brew.
-Przejęzyczenie.- wyszczerzył się
Purdy. Popatrzyłem na tą dwójkę. Oni są niemożliwi.
-Kocham was.- przytuliłem ich mocno
jednocześnie.
-Andy, dusisz. Ja nie chcę być blisko
tego drugiego.- mruknęła młoda.
-Spadaj gówniaro.- odgryzł się
Ashley, próbując ją pociągnąć za włosy, jednocześnie nie
zmieniając pozycji.
-Andrew powiedz mu coś!- ruda
miauknęła.
-Ashley mówię ci coś.- puściłem
ich w końcu.
-Nie można liczyć na żadnego z was.-
założyła obrażona ręce na piersi.
-Gdzie reszta?- spytałem, rozglądając
się.
-Poszli dokończyć to, co zacząłeś.-
wytłumaczył Ash.
-Trójkącik beze mnie? Jak tak
można?!- oburzyłem się.
-Jak chcesz my też możemy się
zabawić.- poruszał wymownie brwiami basista.
-Mój udawany chłopak zdradza mnie z
moim bratem.- An pokręciła głową.
-Jak ty mnie zdradzasz z własnym
bratem, to jest dobrze? Ba, to jest kazirodztwo. Wybaczę ci te
zdrady, jak się nim podzielisz.- Ashley popatrzył na nią.
-Ej! A mnie zapytać o zdanie to nie
łaska?- wtrąciłem.
-NIE!- odpowiedzieli obydwoje.
-Wiecie, nie wiem co gorsze. Jak się
kłócicie, czy jak trzymacie wspólny front.- zacząłem się
zastanawiać.
-Gdzie ty tu widzisz wspólny front?-
zdziwiła się mała. -Okej, idę do siebie. Mam was dość.
-To co robimy?- uśmiechnąłem się
zachęcająco do Purdy'ego, klepiąc go w tyłek.
-Idziemy do sypialni.- puścił mi
oczko. Po czym śmiejąc się jak debile skierowaliśmy się do
mojego pokoju. Nie, nie robiliśmy nic zdrożnego. Pisaliśmy
piosenkę na nową płytę. Mieliśmy już część tekstów
gotowych. Jake i Jinxx pisali teraz do nich muzykę. Ashley i CC
osobno pracowali nad swoimi partiami. Jonathan narzucił nam tak
mordercze tempo, że chyba uda nam się wydać płytę już w
styczniu. W listopadzie i grudniu wchodzimy do studia nagrać już
całość. To będzie zajebista płyta!
Perspektywa Ann
Tydzień później, piątek.
Dziś chłopcy mieli ostatni koncert w
Los Angeles. Następne odbędą się już w Europie. To ostatni etap
tej trasy koncertowej. Następna będzie w przyszłym roku, już po
wydaniu płyty. Dziś też były urodziny David'a. Napisałam mu
wiadomość, że załatwiłam nam bilety i że spotkamy się
wcześniej przed klubem. Siedziałam z chłopakami i ekipą od
sprzętu, którą w końcu zatrudnił Jon, w garderobie. Andy robił
coś na laptopie, Ashley poprawiał makeup, a CC jak zwykle się wydurniał.
W sumie, też powinnam
się pomalować, ale wolałam, żeby David mnie poznał. Już i tak
byłam ubrana prawie cała na czarno. W pewnej chwili dostałam sms'a, że
zaraz będzie pod klubem. Uciszyłam wszystkich i jeszcze raz
powiedziałam co i jak. Następnie zarzuciłam na siebie bluzę i
wyszłam przed klub, umiejętnie chowając się przed fankami. Cóż,
nie wyglądałam dziś tak, jak zwykle na koncertach, no i zdjęłam
z szyi akredytację, więc może mnie tak szybko nie rozpoznają.
Stanęłam trochę dalej od głównego wejścia, pod którym była
już imponująca kolejka. Założyłam na głowę kaptur, bo było
chłodno i czekałam. Po chwili dojrzałam David'a, więc mu
pomachałam.
-No cześć, Ann. Rany, dobrze
wyglądasz.- przytuliliśmy się na powitanie.
-No tak, w końcu idziemy na koncert
metalowy.- wyszczerzyłam się.
-Kurczę, za godzinę zobaczę ich na
żywo! Wiesz, jak mi wali serce?!- przyłożył moją dłoń do
klatki piersiowej.
-Wow. Tylko mi tu zawału nie dostań.-
nie chcę wiedzieć, jak wysoki miał puls.
-Dopiero po koncercie. A propos, nie
powinniśmy się ustawić w kolejce?- wskazał na tłum fanów.
-Słuchaj! Tak w ogóle, to wszystkiego
najlepszego. Mam dla ciebie mały prezent.- uśmiechnęłam się
niewinnie.
-Jeszcze jeden?! Rozpieszczasz mnie.
Jaki?- zaklaskał w dłonie.
-Najpierw musimy tam wejść.-
wskazałam na boczne wejście.
-Ale tam jest wejście dla ekipy.-
zdziwił się.
-Oj tam! Nikt się nie skapnie. Spoko.
Byłam tam już przedtem, schować prezent dla ciebie. To jak?
Piszesz się?- uniosłam brew.
-No dobra. Czasem trzeba zaryzykować.-
wzruszył ramionami.
-Podoba mi się twoje podejście. Ale
najpierw muszę zasłonić ci oczy.- wyjęłam bandanę z logo BVB.
-Czemu?- spytał.
-Bo chcę żebyś miał niespodziankę.
No proooszę. Zrób to dla mnie. W końcu ktoś załatwił bilety.-
musiałam go trochę zaszantażować.
-Ehh. Okej. Ale jak się wywalę, to
będzie twoja wina.- dał sobie zawiązać chustę z tyłu głowy.
-Będę cię trzymać.- obiecałam i
powoli wprowadziłam go na korytarz.
-Co ty wymyśliłaś? Powinienem się
bać?
-Owszem hahah. Nie no. Zaufaj mi
troszkę. Nic ci się nie stanie.- mówiłam dość głośno, żeby
chłopcy usłyszeli, że idziemy. Zza drzwi wyłonił się CC. Na
nasz widok wyszczerzył się i na paluszkach wycofał do pokoju. Po
chwili znaleźliśmy się pod drzwiami, które lekko pchnęłam.
-Uważaj, już blisko.- mruknęłam do
David'a.
-Wariatka z ciebie.- zauważył.
-Ktoś musi taki być, żeby reszta
mogła być normalna.- zaśmiałam się, zatrzymując. Puściłam
David'a i stanęłam obok tak, by widzieć jego minę. Zespół
stanął kilka kroków przed chłopakiem.
-Co ty kombinujesz?- chłopak stał
niepewnie.
-Nic. Dobra. Możesz zdjąć opaskę.-
uśmiechnęłam się. David jednym ruchem zerwał ją z siebie, a w
tym momencie chłopaki wydarli się:
-Niespodzianka!!!
-C-co...?- wykrztusił David, patrząc
się na zespół jak na jakieś zjawy. Stał z otwartą buzią,
niedowierzając.
-To właśnie mój prezent dla ciebie.
Podoba ci się?- spytałam niepewnie. Chłopaki uśmiechali się do
niego zachęcająco.
-Aaa-ale... Bo...- jąkał się.
-Oj, nie widzisz, że się nie
spodziewał?- przejął pałeczkę, Andy. Podszedł do niego
wyciągając dłoń. -Cześć. Jestem Andy Biersack. Wokalista. Miło
mi cię w końcu poznać.
-Taak. W-wiem. Jestem David.- uścisnął
mu niepewnie dłoń, chłopak. Patrzył się na mnie, to na nich.
Chyba dalej nie wiedział, jak to załatwiłam. Chłopaki po kolei
witali się z moim kumplem.
-Ja to CC. Ann trochę nam o tobie
mówiła.- uśmiechnął się do niego ciepło perkusista. Nikt tak,
jak CC nie potrafi rozładować atmosfery. To chyba ten jego wieczny
uśmiech tak działa.
-Ja się nazywam Ashley Purdy. Jetem
basistą i czasem śpiewam. No i jestem chłopakiem rudej.-
wyszczerzył się, przyciągając mnie do siebie. Też się
postanowiłam w końcu przedstawić.
-No a ja jestem Anna. Jeszcze
tour-managerka chłopaków, nowa przybrana siostra Andy'ego i
dziewczyna Ashley'a.- uśmiechnęłam się lekko.
-To ty?!- David spojrzał na mnie
zszokowany.
-No ja. Sorry, że cię okłamałam,
ale nie chciałam żebyś pisał ze mną, wiedząc kim jestem. Nie
znałam cię i nie wiedziałam jak zareagujesz.- wyjaśniłam szybko.
-Kurczę! A ja ci tyle nagadałem, a ty
to wszystko już dawno wiesz!- pokręcił głową.
-Dobra. Ja wam nie chcę przeszkadzać,
ale świeczki zaczynają się topić.- przerwał nam Jinxx,
podchodząc z małym tortem. W końcu obiecałam coś Andy'emu...
-Przygotowaliście tort?!
-Owszem. A teraz pomyśl życzenie i
zdmuchnij świeczki.- uśmiechnął się Jake.
-Ale ja już nie mam więcej życzeń.
Moje największe marzenie właśnie się spełniło.- powiedział
oszołomiony David.
-Stary, ja ci z chęcią kilka
podpowiem.- zaśmiał się Ash.
-Lepiej nie! Dla własnego zdrowia
psychicznego wymyśl coś sam.- zatkałam buzię basiście.
-Hmm. Okej. Chyba mam.- David wziął
głęboki wdech i zdmuchnął wszystkie świeczki. Chłopaki zaczęli
mu bić brawo i odśpiewali „Happy Birthday”. CC pokroił tort,
bo Purdy stanowczo sprzeciwiał się, żeby dać mi do ręki nóż.
Prychnęłam tylko w odpowiedzi. Nie mogłam się jak zwykle z nim
pokłócić, bo musieliśmy udawać przed David'em i kolesiami z
ekipy. Chłopak siedział teraz pomiędzy Andy'm i Jake'iem,
zagadywany przez nich na śmierć. Postanowiłam ten moment
wykorzystać na zrobienie makijażu. Ashley stał obok mnie i układał
włosy. W pewnej chwili zabrałam mu czapkę z gwiazdką na środku,
w której miał dziś występować.
-Ej! To moje.- burknął, poprawiając
grzywkę.
-I co z tego?- przymierzyłam ją. -I
jak wyglądam?
-O dziwo, pasuje ci.- przełożył mi
włosy na jedno ramię. -Powinnaś chodzić częściej w
rozpuszczonych.
-Rozmawialiśmy już o tym. Niewygodnie
mi.- przeglądałam się w lustrze.
-Ale wtedy jesteś prawie sexi.-
szepnął mi do ucha, stając za mną i kładąc dłonie na moich
biodrach. Spojrzałam szybko w bok. Jeden facet od sprzętu
przyglądał się nam. Czyli trzeba odstawiać cyrk.
-Nie mogę być zbyt sexi, bo wtedy się
jeszcze zakochasz.- uśmiechnęłam się słodko do naszego odbicia w
lustrze.
-To niemożliwe, ale nie będę się z
tobą kłócić. Jakby nie patrzeć, to całkiem ładna z nas parka.-
oparł brodę o moje ramię.
-Byłaby ładniejsza, gdybym miała
blond włosy, co nie?- mruknęłam wrednie.
-Nie można mieć wszystkiego. Rudy,
czerwony kolor nie jest zły. Po prostu od razu kojarzy mi się z
twoim charakterkiem.
-Twój nie jest lepszy.
-Ale też nie gorszy.
-Znamy się już ponad 3 miesiące i
dalej żyjemy.- pokręciłam głową.
-To prawdziwy cud. Powinniśmy za to
wypić.- podał mi puszkę energetyka. Roześmiałam się.
Stuknęliśmy się puszkami i upiliśmy łyk. Ashley szybko cmoknął
mnie w usta.
-A wy nic, tylko się migdalicie.-
wtrącił CC.
-Coś trzeba robić.- Ash oparł się o
stół, przyciągając mnie do siebie tak, że znajdowałam się
między jego nogami.
-Nie mogę uwierzyć, że jesteś jego
dziewczyną.- uśmiechnął się do nas David.
-Ja czasem też nie mogę.-
odpowiedziałam, jednocześnie patrząc, jak Jinxx próbuje postawić sobie włosy.- Ferguson, bo zaraz skończy ci się lakier!
-Odwal się.- burknął w odpowiedzi.
Spędziliśmy na rozmowie jakiś czas, po czym
chłopcy musieli już wyjść na scenę. Wypili jeszcze kilka shotów
Jack'a Daniels'a i sprawdzili sprzęt. Dałam im po buziaku i życzyłam powodzenia. Wyszliśmy z David'em zaraz po nich. Zaprowadziłam chłopaka do miejsca, skąd mieliśmy najlepszy widok i podziwialiśmy ich występ.
Parę dni później, poniedziałek.
Pakowałam w swojej sypialni ciuchy na
trasę. Nie za bardzo umiałam się skupić, bo CC z Ashley'em znowu
coś odpierdalali i ganiali się po domu, obrzucając wyzwiskami.
Cały pokój był zawalony ubraniami. Część z nich musiałam
jeszcze wyprasować. W pewnej chwili zauważyłam, że gdzieś
posiałam trzy koszulki. Skierowałam się więc do naszej „pralni”.
Muszą być gdzieś w stercie ciuchów, które leżały po praniu
gotowe do sprzątnięcia. Przekopałam to wszystko i w końcu
znalazłam. Uśmiechnięta od ucha do ucha, wróciłam do sypialni.
To, co tam zastałam, wprawiło mnie w osłupienie. Przy łóżku
stali ci dwaj idioci, umazani czymś kolorowym. CC trzymał w ręce
jakąś puszkę. Na mój widok zastygli w bezruchu. Spojrzałam na
nich nic nie kapując, następnie przeniosłam wzrok na moją walizkę
z ciuchami. Były całe niebieskie. Po chwili mój mózg przetworzył
obraz i zaczęłam się gwałtownie denerwować. Ja ich, kurwa,
zabiję!!!!!!!!
**********
Ashley znowu coś nagadał Blogger'owi, bo od pół godziny próbuję dodać rozdział. Jak się znów nie doda, to coś rozwalę! Na początek scenę z kosiarką dedykuję Imperfekcie♥ Twój ulubiony moment. I jeśli komuś ten rozdział podobał się bardziej niż zwykle, to stwierdzam wszem i wobec, że następny będzie jeszcze lepszy. To będzie chyba mój ulubiony. Znowu wrzuciłam perspektywę Ashley'a. Nie specjalnie za to podoba mi się scena z David'em, no ale nie umiałam jej już zmienić. Pustka w głowie. Kocham Was. Black
!!! 17 komentarzy=nowy !!!
I jeszcze na koniec buziak dla Ciebie, Imperfecta, od Twojego ulubieńca:P
Doczekałam się <3
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie wyobrażam sobie latające kanapki...o_O Hm, to by było ciekawe.
Wspominam to po raz kolejny, ale uwielbiam ich wynurzenia. Odkrywanie prawdy i psychiki bohaterów sprawia najwięcej frajdy w czytaniu :D Jak wiele może się kryć pod maską luzu czy obojętności...
No i moja ukochana scena ♥ Dziękuję! Mogłabym to czytać ze 100 razy i by mi się nie znudziło. Andy mistrz :D Chyba bym się po trawie turlała ze śmiechu, gdybym takie coś zobaczyła. I jak uroczo ta trójka się sprzeczała. W takich chwilach zazdroszczę Ann. Mieć takich kumpli to jednak fajnie...Ok, bo się rozmarzę i znów będziemy rozpaczać, dlaczego ich nie znamy :D
Eeej ja też chcę taką niespodziankę na urodziny jak David dostał. To nie fair :c
Jeszcze jaka porcja zdjęć...Rozpieszczasz nas.
Czy końcówka prowadzi do tego, o czym myślę? ^^
Aww, dla mnie? Ojejku, jak miło ;') *ociera łezki wzruszenia* Nawet mu się normalnie na zdjęciu wyszło..;D
Ten rozdział zdecydowanie uczynił ten dzień lepszym :)
PS: masz dobry gust ubraniowy xD
"Pandy" rządzi:D Ann-psychopatka już czeka na swój moment na tym blogu^_^ Pochwaliłaś Jinxx'a:O!!!!!! Dziękuję♥
UsuńNormalnie żygam tęczą po tej scenie z Ashem i Ann :D zajebisty jak zawsze
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńKocham.. Kocham i jeszcze raz kocham...
OdpowiedzUsuńA na miejscu Ani zabiła bym tych debili za zniszczenie ubrań...
Nie mogę doczekać się co będzie dalej ;)
Będzie afera, jak zwykle:P Dziękuję:)
Usuń*O* asdfghjkl Andy ogrodnik ♥
OdpowiedzUsuńChłopcy tacy utalentowani, Andy ogrodnik, Ashley kucharz, nono :D
Kurde nie wiem co napisać ;-;
Dobra, zrobie to w punktach.
○ Urodziny David'a, aaaaa, też chce takie :D
To się chłopak ucieszył, ohoho. I jeszcze ten tort. No oni tacy kochani ♥ ☻
○ Wypad do starbucks'a? jeju jak miło się czyta kiedy ktoś się dogaduje. Oczywiście kłótnie muszą być, ale jak normalnie rozmawiają to też jest fajnie ;)
○ Coś mi się ścięło i przeskoczyła mi końcówka jak zaczynałam ją czytać i przeczytałam ostatnie zdanie; "ja ich kurwa zabiję!!!!!!"... wiedziałam, że to będzie coś WOW, ale dalej nie wiem co mogło się stać, czym i w jakich okolicznościach ubrudzili ubrania Ann, haha ;D
•Dobra, życzę weny, czasu, komentarzy, słoneczka (u mnie dziś strasznie świeci grr), dobrego humoru, no i trzymaj się tam <3 Czekam ♥ ;---)
Wszystkiego się dowiesz w następnym:D Dawaj mi to Twoje słońce tutaj! Dziękuję♥
UsuńBOSKI,BOSKI,BOSKI... uwielbiam twój blog! :P andy kontra kosiarka extra! uwielbiam te słodkie kłotnie ash'a i ann :* czekam na nexta >>> Noele
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńŁał mówisz że jeszcze lepszy no zastanawiam się jak to zrobisz bo ten jest bezbłędny! Kocham cię za tego bloga !
OdpowiedzUsuńDo następnego i weny życzę!
Z tym lepszym rozdziałem, to moja subiektywna opinia, więc wiesz... Mam nadzieję, że pod następnym uświadomisz mnie, czy tak było rzeczywiście. Dziękuję:)
Usuńawww Andyś ogrodnik :D kurde ,ale mam mi narobiłaś smaka na kawee :D rozdział super ! w sumie bardzo lubie twojego bloga , nie moge sie doczekać więcej rozdziałów ! <3
OdpowiedzUsuń~Nat .
Dziękuję:)
UsuńMówiłam? Pewnie nie... Ale kocham perspektywę Asha i jego rozważania! Proszę o takie więcej :). I rozmowa Ann i Asha była taka... taka słodka, urocza,intymna, prawdziwa i przyjacielska. Oni są jak przyjaciele, którzy się tyrają :D
OdpowiedzUsuńAsh przestraszył małą, tak jak mnie podobnie wczoraj klient. Pracuję w sklepie, i facet tak mnie za rękę złapał, że pisnęłam i padłam prawie na zawał. A on zamiast mnie przeprosić, zaczął mnie bajerować, że jestem taaaaaka łaaaaadna.
Andy. Muszę mu podać łapkę za geniusz :D. Ja wczoraj chowałam kubki do szafy i tak przygrzałam głową w szafę, że aż gwiazdy zobaczyłam. Nie wiem jak to zrobiłam, ale guza mam...
I Andley hahahahah. Tutaj to połączenie mi się podobało :P.
Niespodzianka dla Davida była była.... jestem zazdrosna! Daj mi numer do Ann, też taką chcę :P.
No to ann będzie chodziła teraz jak smerf.
Czekam na następny!
http://heartoffire-bvb.blogspot.com/
Staram się wciskać jego perspektywę, jak i reszty, jak najczęściej się da, ale trochę ciężko mi to idzie, bo nie umiem się wczuć. Ten klient to jakiś dupek! Ja się potykam o własne nogi... Andley tutaj w takiej niewinnej fazie. Też chcę taką niespodziankę. Nawet przeżyłabym brak tortu. Dziękuję:)
UsuńJa tam mogę pisać jako facet bez problemu, automatycznie przestawia mi się styl pisania na "po chłopsku".
UsuńJa też się potykam, i dziwnym trafem częściej w płaskim butach niżeli na obcasie :).
Ogółem jako facet mi idzie. Tylko wnętrze Purdy'ego jest dla mnie trochę skomplikowane:P
UsuńPostaw przed sobą jack danielsa i wyobraź sobie, że jesteś Ashem na głodzie seksu i alkoholu :D.
UsuńNie! Lepiej nie, ja muszę jeszcze dokończyć dziś rozdział:P
UsuńRozdział? Rozdział? Słabo, ja mam taką wenę, że kończę dzisiaj kurwa drugi!! :D Aż mi mózg paruje.
UsuńRobot nie człowiek... Ja dokończyłam poprzedni, a teraz robię drugi. A ile przeważnie stron zajmuje ci taki rozdział?
UsuńRóżnie, byleby zawrzeć wszystko co mam w planach. Czasami w trakcie wychodzi, że robią się dwa. Nie wiem, chyba jakoś +/- 8str. Wyobrażasz sobie dodawać rozdziały po 4000 znaków! To chyba wychodzi 1/2str. Wieki temu blogowałam na takim portalu o takim limicie, i to było straszne, zanim rozpoczęło się akcję, trzeba było kończyć...
UsuńU mnie pół strony to nawet nie jest wprowadzenie do jednej z kilku akcji w rozdziale... Ej, czemu nie jesteś zalogowana tak wgl, hm?
UsuńPrzyzwyczajenie, lubię klikać button wyloguj :) chyba boje się ze wszystko mnie śledzi.
Usuńkocham Cię <3 *.*
OdpowiedzUsuńten rozdział jest GENIALNY!!!!
od dawna tak mi się nie podobało nic, co czytałam xD
jak następny ma być lepszy to chyba zniosę jajko czekając aż wstawisz *.*
(oczywiście rozdział przeczytałam wczoraj ale blogger szuja mnie nie lubi ;c chlip chlip)
no dobra ale wracając do rozdziału zwierzenia Anki i Asha *.* no po prostu ach i och uwielbiam takie szczere sceny *.*
no ale w sumie trochę mnie zasmuciła ;c nie wiedziałam, że Anka tak się kryje z takich powodów to samo Ash ;c
no ale dobra Andy miss kosiarki xD
ryczałam przy tym ze śmiechu
a to zdjęcie jest genialne w tym momencie xDDD
no, co tam dalej?
a urki kolegi Anki
nie było źle więc mi tam nie marudź :*
ale i tak najfajniejsza ta scena z mizianiem i tekst Asha: "Jakby nie patrzeć, to całkiem ładna z nas parka." no padałam xd
(a tak btw nie chcę krakać ani nic tyle że czekam aż Ashley coś odwali no hallo facet nie ma seksu na pewno aż buzuje w środku xd)
wgl uwielbiam te zdjęcia co wstawiłaś z tej garderoby xd
a no i muzyka jak zawsze mi się podobała *.*
jak Ty to robisz, że zawsze trafiasz z takimi piosenkami, które mi się podobają? xD
no dobra kończę swój monolog
więc weny czasu itd
rozdział fajny i kropka
(poprawiam swoje niedopatrzenie z kropką xD)
Ten następny, lepszy rozdział, to ocena subiektywna. Zobaczę, jak ocenicie to Wy. Ann ma poważniejsze problemy niż nam się wszystkim wydaje. Ale dojdziemy do tego... Co do zdjęcia Andy'ego, to właśnie jego Instagram mnie poniekąd zainspirował:D Czy Ash coś odwali, to nie wiem. Póki co, pewnie radzi sobie ręcznie z tym problemem. ahaha, cieszę się, że podoba Ci się muzyka. Taaak, kropka:P Dziękuję bardzo:)
UsuńHejka <3,
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mój dzisiejszy komentarz będzie w miarę ogarnięty.
Ashley chyba się na nas obraził :D
No więc tak.
Andy i koszenie trawy, nie mogło się obejść oczywiście bez żadnego wypadku, jacy chłopcy są kochani w szczególności Ashley. Też chciałam sobie przykleić na ranę plaster ale z Kubusiem Puchatkiem :-P
Jak już pisałam w poprzednim rozdziale bardzo ale to bardzo chciałabym żeby ich koncert odbył się w moje urodziny.
Tort, uwielbiam a wręcz kocham słodycze i wszystkie słodkie rzeczy.
''Jakby nie patrzeć, to całkiem ładna z nas parka.- oparł brodę o moje ramię'' jak słodko uwielbiam takie scenki no ale oczywiście nie za często.
Zabiłabym gdyby ktoś pobrudził moje rzeczy.
No i to koniec. Tradycyjnie życzę mnóstwa weny.
Pozdrawiam <3
Ale za to dziś facebook powitał mnie dwoma fajnymi zdjęciami. Aż mnie z wrażenia wena naszła:D Okazuje się, że jak Purdy chce, to potrafi. Teraz tak myślę, że nie miałam dzieciństwa. Mi nikt nigdy takich plastrów nie przyklejał:( Ty byś zabiła, to wyobraź sobie, co zrobi taka psychopatka, jaką jest Anka:P Dziękuję♥
UsuńTo się cieszę. Dziś też nic mnie zaskoczyło na fb całe szczęście mam dość po ostatnich wydarzeniach. Mi w dzieciństwie też chyba nie przyklejali takich plastrów, ale koniec końców jestem dzieckiem więc takie plasterki mogą mi przyklejać :P
Usuńno Andy kariery jako ogrodnik to raczej nie zrobi XDDD kurde też bym chciała taką niespodziankę jak David, ale nie można mieć wszystkiego :))) ale za to przeczytałam kolejny zajebisty rozdział :DD naprawdę świetnie piszesz oby tak dalej <333 /Topazek
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńAndy miss ogrodnik xD
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdzial *0*
Jak nastepny ma byc lepszy to ja umre zanim opublikujesz nowy rozdzial xd
Czekam na next ^^
Dasz radę. Lepszy-w mojej ocenie. Jak Wy stwierdzicie, tego nie wiem. Dziękuję:)
UsuńWitajże! ^_^
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się pozbierać do tego komentarza. Siedzę przed kompem od godziny, rozdział jest włączony i krzyczy o uwagę. Weny nie mam kompletnie, więc z góry przepraszam i za długość i za ogólny chaos, jaki tu zapewne zapanuje.
Pewnie znudził Ci się już ten tekst, ale ubóstwiam zdjęcia chłopaków, które tu wrzucasz ^_^. Takie szłodziaki, że czasami ciężko oderwać wzrok.
Aeeeem, o czym to ja?
Aaaa. o jednym zapomniałam. Rozdział czytałam rano. Tak bardzo rano. A niedawno wróciłam ze szkoły, także ten...
Może przejdźmy do szczegółów istotnych, bo zanim ja się ogarnę, to mnie wywalą stąd...
Awww, perspektywa Ashley'a... Chociaż jeszcze nie do końca mi przeszło po jego popisach z Vegas, i tak cieszę się jak nie wiem co.
Jestem zaskoczona, że Ash pamiętał o preferencjach Ann. Tak się miło na chwileczkę zrobiło, żeby potem... Bam! No ale przecież jesteśmy w psychice Purdy'ego, nikogo nie powinno to dziwić ;). No i chociaż znaleźli neutralne tematy... Mimo wszystko, zabrakło mi w tej scence tych typowych zachowań par, w sensie nie pokazali zbytnio, że są razem. Ale i tak był spacerek, więc chociaż coś. Doooobra, mniejsza o to, sama dzisiaj nie wiem, czego chcę. Muszę jeszcze raz to przeczytać na spokojnie.
Chociaż, w sumie, jakby spojrzeć na to, że chociaż zwrócił uwagę na to, że " jego wiedźma" nie jadła śniadania, to są postępy, Przynajmniej się chłopak stara xD. No i kolejny mini- moment szczerości. ^__^. Like it!
Chciałabym zobaczyć Biersack'a z tą kosiarką. I selfie... Komiczny widok :D. Dziwię się, że oni go tam śmiechem nie zabili, jak sobie biedny Andy ałka zrobił... I te teksty potem z Ash'em i Młodą.. No nie mogę, naprawdę. Epickie, powodują banana na twarzy :D.
' -To co robimy?- uśmiechnąłem się zachęcająco do Purdy'ego, klepiąc go w tyłek.
-Idziemy do sypialni.- puścił mi oczko' - założę się, że w tym momencie większość zareagowała śmiechem :P.
Co mogę powiedzieć o niespodziance? Podoba mi się ten pomysł, sama bym na takie coś nie wpadła (z perspektywy autora, a nie z perspektywy wymyślającego plan na super-prezent). Dziecinne reakcje chłopaków są tu całkowicie na miejscu :D
CC z Ashley'em zawsze coś odpierdolą. Ale za to będą mieli piekło na Ziemi...
Soł, to chyba wszystko. Jeszcze raz przepraszam za poziom nieogarnięcia tego komentarza. Pozdrawiam ciepło. Jak zawsze życzę Weny i czasu <3
Ja wszystko ogarnęłam! Mogę Cię zapewnić, że CC i Ash długo zapamiętają lekcję, jakiej udzieli im An. co do udawania pary, trzymali się za rękę, co nie? Mnie by to brzydziło, gdyby jakaś para cały czas się migdaliła:D Dziękuję♥
UsuńP.S. Rozdział napisałam zanim pojawiły się TE zdjęcia, więc rozumiesz.
Rozumiem, rozumiem ;)
Usuńoj, tak bardzo jestem ciekawa, jaką nauczkę dostaną... A żeby im w pięty poszło!
Ano trzymali się. Ale, w sumie, jak nikt ich nie obserwował, to nie musieli przedstawienia odgrywać. Mnie też to brzydzi, jak się od siebie nie potrafią odkleić. Sama nie wiem, o co mi chodziło. Mój mózg jest dziwnyyyy...
Było świetne. Jak zawsze nie wiem co nalisac :) Andy mnie rozjebał ;-;
OdpowiedzUsuńAndy-Pandy rozwala tutaj system. Takie to do niego podobne. Dziękuje:)
UsuńŚwietnie jak zawsze.Kobieto jak ty piszesz i skąd ty bierzesz tyle weny ja sie pytam? Cudowny rozdział.Czekam niecierpliwie na następny.
OdpowiedzUsuńWena? Ze zdjęć, teledysków, wywiadów, filmów, książek, historii z życia. Nawet z telenoweli jedno wzięłam :D Dziękuję:)
UsuńBrawo, zyskałaś nową czytelniczkę haha :P
OdpowiedzUsuńAndrzej wyluzowany ogrodnik, rozwalasz mnie kobieto :D
I ten słodki moment z Anią i naszym kochanym Deviantem *____*
Świetnie piszesz, serio. Przeczytałam wszystko w nocy, a rano nie mogłam wstać, hah.
Czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że szybko się pojawi :))) ////Black Rose (tak będę się podpisywać, na razie nie mogę założyć konta :(((
O matko, ja sama nie umiem przebrnąć przez moje wypociny. Szacun, naprawdę. I bardzo mi miło, że Ci się podoba. Następny będzie jutro, o ile będzie spełniony limit. Dziękuję:)
UsuńAfsgghgh ^_^ jaki zajebisty :D Andy jako ogridnik , jestem za :D
OdpowiedzUsuńHaha genialny :) weny oraz dobrego humorku tobie życzę :) do następnego :***** /zuzia
Jejciu :D ten rozdział rozłożył mnie na łopatki ;) tez chce taka niespodziankę :o nie moge sie doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńSosik :)
Haha.. Andy ogrodnik xDD Nie mogę no.. Słodkie.. Sceny z Ann i Ash'em urooocze 3 ^^ Pisaj dalej.. Czekam na kolejny rozdział <3 ;3
OdpowiedzUsuń