Rozdział z dedykacją dla Aoiyuno. Za to, że mnie wspiera, za to, że mimo nie za bardzo orientuje się o Black Veil Brides, to i tak to czyta, za to, że podrzuca mi pomysły, za to, że cierpliwie znosi moje zachwyty nad chłopakami, no i za to, że każe mi pisać, nawet gdy mi się nie chce:D
******************
Środa
Dziś mama wracała do domu. Wcześniej
jednak mieliśmy spotkać się wszyscy razem w studiu, łącznie z
Jonathan'em, aby mama mogła oficjalnie ogłosić swoją decyzję.
Kij z tym, że my ją znaliśmy już od wczoraj. Grunt, że Jon żył
w niepewności. Weszłyśmy śmiertelnie poważne do budynku. Już z
daleka zauważyli nas chłopaki. Ash, gdy tylko mnie zobaczył,
zaczął dyskretnie się wycofywać.
-Hej chłopaki. Andy, weź potrzymaj.-
nie czekając na odpowiedź, rzuciłam torbę w stronę wokalisty i
rozpoczęłam pogoń za Purdy'm. Ganialiśmy się tak po całym
piętrze. Miałam już dość. I wtedy wpadł mi do głowy szatański
pomysł. Zaczęłam udawać, że znów się duszę. Plan zadziałał,
Ash od razu podbiegł w moją stronę. Gdy był już dostatecznie
blisko, gwałtownie wstałam i zdzieliłam go w łeb.
-To za grzebanie w telefonie! A to za
to, że uciekałeś!- przywaliłam mu drugi raz.
-Tak? A to, za to, że udawałaś!-
zaczął czochrać mnie po włosach. Zajebiście. Jak ja je teraz
rozczeszę? I w ogóle, dlaczego go to nie zabolało?!?!?! Przecież
dość mocno mu przyłożyłam. Czy na niego nie ma żadnego sposobu?
-Jeszcze raz będziesz próbowała
wywinąć taki numer, a zanim do ciebie podejdę, zadzwonię najpierw
po karetkę. Im się będziesz potem tłumaczyć.- powiedział
obrażonym tonem.
-Jeszcze zobaczymy, a teraz chodź,
niech w końcu mama ogłosi tą jakże ważną decyzję.- pociągnęłam
go za koszulkę w stronę pokoju chłopaków.
-No w końcu! Niby tak strasznie się
nie lubicie, a jak jedno się traci to drugie też nagle znika.-
skomentował złośliwie Jon. Razem z Ashley'em tylko spiorunowaliśmy
go wzrokiem.
-Dobra, mamo mów, bo ja zaraz nie
wytrzymam napięcia.- upadłam teatralnie na chłopaków siedzących
na kanapie. Andy i CC zaczęli mnie wachlować gazetą.
-Okej, zgadzam się.- powiedziała
szybko mama.
-Ale pani nic nie rozumie, to dla jej
dobra i... Chwila! Coo?- Jon dopiero teraz zaczaił, że się
zgodziła... Walnęłam się tylko ręką w czoło.
-Czy wy nie powinniście się cieszyć?-
mama zwróciła się do chłopaków. Zareagowali od razu.
-Huuuurrrrraaaaa!!!!!!!!!!!!- ci debile
rzucili się na mnie, przez co wylądowaliśmy na podłodze.
-Chłopaki... Dusicie...- wysapałam.
-Nic nie rozumiem, pani się zgadza?
Tak... po prostu?- Jon dalej był w szoku.
-Tak. Tak po prostu. I przestań się
tak dziwić, bo jeszcze zmienię zdanie.- wszyscy byli szczęśliwi.
Wszyscy oprócz mnie i Ashley'a.
-Cóż, to będzie ciekawe
doświadczenie.- uśmiechnął się drwiąco.
-Wspólne mieszkanie jakoś przeżyję.
Gorzej będzie podczas trasy.- mruknęłam w jego stronę.
-A może się polubimy? Skąd wiesz?-
teraz wyraźnie słyszałam w jego głosie kpinę.
-Ustaliliśmy już, że żeby między
nami były jakiekolwiek pozytywne uczucia, to ja muszę sobie zrobić
operację plastyczną, a ty wymienić mózg.
-Weź, teraz okrutnie pozbawiłaś mnie
złudzeń. Masz szczęście, że nie jesteś facetem. Chociaż nie,
zmieniłem zdanie. Masz pecha, że nie jesteś facetem.
-Niby czemu?
-Bo gdybyś była facetem, to
przywaliłbym ci w pysk za takie teksty. Ale, że jesteś kobietą,
to zemszczę się inaczej.
-Czyli jak?- powinnam się bać?
-Zaciągnę cię do łóżka.-
wyszczerzył się.
-CO ZROBISZ????
-Jesteś pewna, że mam to powtórzyć
głośniej?
-Albo jesteś tak głupi, albo tak
naiwny, myśląc, że ci się to uda.- syknęłam.
-Kociaku, ja wiem, że to się uda.
Powiem więcej: sama do mnie przyjdziesz.
-Popierdoliło cię już do reszty!
-Przekonasz się sama już niedługo...-
nic już nie odpowiedziałam. Byłam w szoku. Co on sobie myśli?
Palant!!! Chyba musiałam nieco dziwnie wyglądać, bo Jinxx spytał
czy wszystko w porządku.
-Taaa.- mruknęłam tylko.
-To kiedy zamieszkasz z chłopakami?-
zainteresował się Jon.
-Ty tu jesteś szefem.
-Jeśli chodzi o nas, to możesz się
wprowadzić choćby dziś.- wtrącił Andy.
-Świetny pomysł.- odezwał się Ash,
znacząco przy tym na mnie patrząc.
-Hm, dziś jest środa, może dacie mi
parę dni, na spakowanie najważniejszych rzeczy?- próbowałam
ignorować basistę.
-Dobra, to jak będziesz gotowa, to daj
znać. Pomożemy ci się zabrać.
-W porządku. Mamo, o której masz
samolot?
-O 18. Odwieziesz mnie?- spytała.
Zanim zdążyłam się odezwać, chłopcy stwierdzili, że oni też
pojadą na lotnisko pożegnać się. Ktoś tu chyba zapomniał, czyja
to mama... Nie dość, że muszę z nimi pracować, jechać w trasę,
mieszkać, przebywać 24 godziny na dobę, to jeszcze muszę dzielić
się matką. Niech sobie wezmą mojego brata. Jego to mogę im oddać
za darmo. Nawet mogę dopłacić...
Resztę czasu do wylotu mamy,
spędziłyśmy tylko we dwie. Mimo, że ciągle mnie denerwuje, to
chciałam się nacieszyć jej towarzystwem na zapas.
-Zauważyłam, że rozmawiałaś z
Ashley'em. To chyba jakiś postęp, co?- zagadnęła mama.
-Ja bym tego tak nie nazwała.-
mruknęłam. -Poza tym, nie chcesz wiedzieć o czym
„rozmawialiśmy”...
-O czym? No mów. Obiecuję, że w
ogóle mnie to nie ruszy.
-Dobra. Najpierw zastanawialiśmy się
jak przeżyjemy wspólne mieszkanie, potem się nawzajem obrażaliśmy,
a potem on stwierdził, że za takie słowa czeka mnie kara.-
spojrzałam na nią.
-Jaka kara?
-Obiecał, że zaciągnie mnie do
łóżka. A nawet, że to ja sama do niego przyjdę.- wzruszyłam
ramionami. Mama zaczęła się śmiać.
-A tobie co?- spytałam.
-Bo tak sobie pomyślałam, że on musi
być dobry w tych sprawach, skoro sądzi, że mu się oddasz. Na
dzień dobry byś mu dała w twarz. Kto jak kto, ale ty pod urokiem
faceta? Niemożliwe.
-Mam twoje słowa traktować jak
komplement, czy raczej obrazę?
-Traktuj je jak chcesz, ale nie powiesz
mi, że na niego „lecisz”, czy jak to tam teraz mówi młodzież.
-Nie zastanawiałam się nad tym.
Wiesz, że dla mnie wygląd to za mało. Poza tym Ash różni się od
mojego ideału. I to bardzo. Tak w ogóle, chciałabyś mieć takiego
zięcia?- spytałam z ciekawości.
-Hm, grunt żebyś ty była szczęśliwa.
Ashley to miły chłopak. Jedyne co mi się w nim nie podoba, to te
tatuaże, ale to jego ciało, a nie moje. Gdyby nie był takim
podrywaczem jak mówisz, to nie miałabym nic przeciwko. Ale i tak
myślę, że żartował z tym łóżkiem. Mam takie wrażenie, że on
trochę udaje, wiesz co mam na myśli?
-Taak. Ja też mam takie wrażenie.
-Przypomina mi jedną taką, która też
coś udaje...- powiedziała cicho mama.
-Ja nie udaję. Dobra, skończmy już
ten temat, marnujemy cenny czas.- nie podobał mi się kierunek w
jakim zmierzała ta rozmowa. Gadałyśmy jeszcze o wielu rzeczach, a
potem pojechałyśmy do domu po bagaże. Następnie wszyscy udaliśmy
się na lotnisko. Ze mną w aucie standardowo siedział już CC,
który prowadził. Ja nie miałam siły. Jednak o dziwo, z tyłu koło
mamy rozsiadł się Purdy. Obserwowałam ich, gdy rozmawiali. Gdyby
nie obecność Christian'a, pomyślałabym, że mam halucynacje.
Kurwa, jednak mogłam prowadzić. Wtedy Purdy na pewno nie wsiadłby
ze mną do jednego auta. CC próbował do mnie zagadywać, ale
kompletnie nie umiałam skupić się na jego słowach. Zastanawiałam
się po co Ashley tak próbuje zaprzyjaźnić się z moją mamą. O
co mu chodzi? Oszaleję kiedyś przez niego. Już niewiele mi
brakuje. Co te kobiety w nim widzą? Wygląda dość kobieco, ma
gesty jak baba. Jedynie te mięśnie pokazują, że zostało mu coś
testosteronu w organizmie. Nie, to był zły przykład. Kobiety też
mają testosteron... W takim razie nie ma innej opcji. Ashley miał
być kobietą. O boże! Wyobraziłam to sobie i zaczęłam się śmiać
na cały samochód.
-A tobie co?- zaciekawił się Ash.
-Nie zwracaj uwagi, to u niej
normalne.- wytłumaczyła mama. CC tylko mi się przyglądał, w
końcu też do mnie dołączył i zaczął rechotać.
-Z czego się śmiejesz?- wykrztusiłam,
gdy trochę się uspokoiłam i otarłam łzy.
-Z ciebie- zaśmiał się CC -Eee, to
znaczy... to jest zaraźliwe. Myślałem, że tylko ja śmieję się
z własnych myśli. Od razu mi lepiej, że jest na tym świecie ktoś
do mnie podobny. Piątka, siostro!- przybiliśmy sobie piątki, znowu
się śmiejąc.
-Powiesz z czego się śmiałaś?-
spytał, patrząc prosząco.
-Hm, może później.- odpowiedziałam
zerkając to na Christiana, to na Ashley'a. W końcu dojechaliśmy na
lotnisko. Tam wszyscy chłopcy, po kolei żegnali się z moją mamą.
Z daleka naprawdę wyglądaliśmy jak rodzina. W pewnym momencie
zauważyłam jak Ash rozmawia po cichu z mamą, a potem patrzą w
moją stronę. Świetnie. W końcu nadeszła moja kolej. Mama nic nie
mówiła, po prostu mnie przytuliła. Słowa nie były nam w tym
momencie potrzebne. Przecież stale jesteśmy w kontakcie. Mama
przeszła odprawę, pomachała nam ostatni raz, po czym zniknęła w
tłumie, który leciał tym samym samolotem. Przeszłam do innej
części lotniska i podeszłam do okna, skąd było widać płytę
lotniska. Zrobiło mi się jakoś dziwnie. Nie powiedziałabym, że
to co czułam to smutek. Sama nie wiem, jak to nazwać. Widziałam
jak samolot wjeżdża na pas startowy i powoli nabiera prędkości. W
pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie obejmuje od tyłu. Po
perfumach wymieszanych z dymem papierosowym wiedziałam, że to Andy.
Oparłam się o niego wygodnie. Gdy samolot zaczął się unosić,
dołączył do nas Jinxx i wziął mnie za rękę. To było
naprawdę... miłe. Razem obserwowaliśmy lecący już samolot,
dopóki zupełnie nie straciliśmy go z oczu. Westchnęłam głęboko,
po czym odwróciłam się w kierunku reszty. Stali jak gdyby nigdy
nic, uśmiechając się od ucha do ucha.
-A wam co tak wesoło?- spytałam.
-Twoja mama wyjechała, a to znaczy,
że... od teraz jesteś pod naszą opieką.- uśmiechnął się Jake.
-Jestem już dużą dziewczynką i
umiem sobie radzić w życiu.
-Ale jesteś teraz bez opiekuna
prawnego.
-Ale Jon jest moim opiekunem na czas
mojego pobytu w USA.
-Ale na czas trasy będzie musiał
wyznaczyć kogoś innego.- cholera. Fakt. Jadę tam bez Jonathan'a, a
to oznacza, że musi wyznaczyć do opieki inną osobę, w razie
gdybym potrzebowała opieki lekarskiej. Kurwa!
-Ale do trasy jeszcze daleko.-
wzruszyłam ramionami, udając, że mi to zwisa. -Dobra, chłopaki,
ja jadę do domu. Muszę zacząć się pakować...
-A możemy z tobą? Nie będziesz sama
siedzieć. Pomożemy ci się spakować.- taak, już to widzę. Tylko
mi syfu narobią.
-Mam lepszy pomysł. Ja wam zrobiłam
ostatnio obiad, to wy dziś zrobicie mi kolację. Z pakowaniem chyba
dam radę sama. A potem możemy ewentualnie obczaić jakiś film.
-Stoi!- wrzasnęła cała piątka, po
czym zaczęli ciągnąć mnie do auta. Pojechaliśmy do mnie.
Oczywiście, jak można było przewidzieć, nawet nie zaczęłam się
pakować. Najpierw musiałam rozdzielić wykłócających się w
kuchni Christian'a i Jake'a, a potem jakoś samo tak wyszło.
Chłopaki zrobili jakieś kanapki i zajęliśmy się oglądaniem
filmu. Był tak nudny, że Andy usnął mi z głową na kolanach, a
ja sama też już ledwo trzymałam się na nogach. Z resztą, chyba
nie tylko ja byłam śpiąca.
-Ej chłopaki, jak chcecie, to możecie
tu spać. Tylko będziemy musieli spać trójkami, bo aktualnie nie
mam tyle łóżek.- ziewnęłam.
-Nie będzie ci przeszkadzać, że masz
spać w jednym łóżku z dwoma facetami?- zdziwił się Jinxx.
-Generalnie, chyba każda normalna
laska by tak chciała. A mi to zwisa. Dopóki nikt się na mnie nie
pcha przez sen, to jest ok. Czekajcie dam wam ręczniki. Jak chcecie,
to mogę użyczyć wam moich koszulek.- serio, jakoś nie podniecałam
się myślą, że będę spać z chłopakami. Chyba byłam za bardzo
zmęczona. W końcu ustaliliśmy, ku wielkiemu rozczarowaniu
Ashley'a, że ja śpię z Andy'm i CC'ym, a reszta na kanapie w
salonie. Dałam im jeszcze pościel i poszłam do łazienki. W końcu
kobiety mają pierwszeństwo. Wzięłam szybki prysznic. Gdy
wycierałam się, dotarła do mnie jedna rzecz: nie wzięłam ze sobą
żadnej piżamy. Kurwa! Co teraz? Nie wyjdę do nich w samym
ręczniku, zresztą jest za krótki. Myśl kobieto! Muszę kogoś
zawołać, tylko kogo?
-Andyyyy! Możesz na chwilę tu
przyjść? Potrzebuję pomocy.- krzyknęłam.
-Ann, jak trzeba ci pomóc umyć plecy,
to ja bardzo chętnie. Andy gada z JuJu.- odkrzyknął mi Ash. Super.
Dobra, raz kozie śmierć.
-Dobra, to chodź tu!- zawołałam
Ashley'a.
-Czy ja dobrze słyszałem, że
pozwalasz mi wejść do łazienki?- usłyszałam jego głos tuż za
drzwiami.
-Zapomniałam ciuchów. Choć raz w
życiu udowodnij mi, że potrafisz być miły i weź z mojej szafy
którąś z koszulek. Aaa! I w szufladzie na dole są jakieś
spodenki. Tylko, żeby to były normalne ciuchy.- ostrzegłam.
-A jakie to są według ciebie
„nienormalne” ciuchy?- zaciekawił się.
-Już ty wiesz jakie. Rusz się.-
usłyszałam oddalające się kroki. Okej, mam nadzieję, że nie
wywinie mi żadnego numeru. Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko
poprawiłam ręcznik.
-Wejdź, tylko zamknij oczy!.- Ash
wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha, trzymając ubranie, drugą
ręką zasłaniając oczy.
-Skoro ratuję ci tyłek, to mogłabyś
chociaż dać popatrzeć.- odpowiedział przymilnie.
-Innym razem.- wyrwałam mu ciuchy.
Hmm, nieźle, koszulka z Batmanem i dość długie spodnie.
-Skoro masz spać z Andy'm, to niech
chociaż on ma takie widoki jak lubi.- tłumaczył swój wybór
basista.
-Dziękuję Ashley.
-Chyba nie usłyszałem. Możesz
powtórzyć?- zgrywał się Ashley, wciąż cierpliwie zasłaniając
oczy. Wykorzystałam to i szybko się ubrałam, po czym podeszłam
cicho do niego.
-Bardzo dziękuję.- wyszeptałam i
szybko dałam mu buziaka w policzek. Ash spojrzał na mnie
zszokowany.
-Ej! Nie mówiłam, że możesz już
odsłonić oczy.- wytknęłam mu.
-Przez moment byłaś przy mnie
zupełnie naga, a ja nic nie widziałem. To nie fair.- posmutniał,
zauważając, że już jestem ubrana.
-Życie nie jest sprawiedliwe.-
wyminęłam go, dodając jeszcze. -Spójrz na to z tej strony,
pozwoliłam ci wejść do łazienki, więc możesz skorzystać z niej
szybciej, nie wdając się w kłótnie z chłopakami, podczas
ustalania kolejki.
-Dobra, może jednak nie jest tak źle.-
odpowiedział Ash, zamykając za mną drzwi. Weszłam do salonu,
gdzie tak jak przewidziałam, toczyła się kłótnia.
-Ja idę, bo jestem najmłodszy.- darł
się Andy.
-Nie wcinaj się szczeniaku! O Ann, już
wyszłaś.- odezwał się Jake. Nagle ich olśniło i wszyscy rzucili
się w kierunku łazienki.
-STOP!!!- krzyknęłam, zatrzymując
ich w pół kroku. -Troszkę się spóźniliście. Ashley jest już w
łazience.
-Co??? Jak to? Jakim cudem on jest
przed nami?
-Trzeba było reagować, jak wołałam
któregoś o pomoc.- wzruszyłam ramionami. -Idę już spać,
dobranoc.- skierowałam się do sypialni i od razu rzuciłam na
łóżko. Ułożyłam się brzegu łóżka. Zawsze spałam na brzegu.
Już usypiałam, gdy poczułam, jak ugina się materac. Pewnie, to
chłopcy. Słyszałam jeszcze jakieś szepty, po czym zupełnie
usnęłam.
Następny dzień.
Obudziłam się o 7 rano. Nieee,
dlaczego tak wcześnie, ja chcę jeszcze spać. Przeciągnęłam się,
gdy poczułam jak coś łapie mnie mocno w pasie. Odwróciłam głowę
i zobaczyłam Andy'ego, który mruczał coś pod nosem i tulił się
do mnie. Chyba mu się coś śniło. Swoją drogą nie miałam
pojęcia, że on ma tyle siły. Przecież on ma same kości,
obleczone skórą. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku i
wstałam. Andy natychmiast obrócił się na drugi bok, przytulając
leżącego tam CC'ego. Perkusista nie pozostał mu dłużny i też
objął go ramieniem. Wyglądali tak słodko, że aż zrobiłam im
zdjęcie. Potem najciszej jak umiałam, skierowałam się do kuchni.
Siedział tam już Ashley. A tak właściwie to usypiał nad kubkiem
kawy. Usiadłam naprzeciwko niego i spytałam:
-Czemu nie śpisz?- drgnął lekko i
otworzył oczy.
-Bo się obudziłem, a ty?
-Też. Jak chcesz zobaczyć słodki
obrazek, to idź do sypialni.- Ash popatrzył na mnie zdziwiony, ale
wstał i skierował się do niej. Wspominałam, że był bez
koszulki? Otworzyłam lodówkę, z zamiarem zrobienia jakiegoś
śniadania. Nic lepszego niż kanapki, to nie wymyślę. Wyjęłam
potrzebne produkty. W tym momencie usłyszałam za sobą śmiech
Ash'a.
-Masz teraz tutaj domowe przedszkole.
Jake z Jinxx'em też się przytulają. Ej, może wykręcimy im jakiś
numer co?- spytał.
-Nie. Tylko mi bałaganu narobicie. Jak
tak ci się nudzi, to możesz mi pomóc i zrobić coś do picia.
-Maruda z ciebie i tyle.- pokazał mi
język. Niech on mnie nie denerwuje z samego rana, bo rzucę w niego
nożem. Kończyłam ostatnią kanapkę, gdy reszta w końcu raczyła
się zjawić w kuchni. Andy podszedł do mnie z groźną miną i
stanął na tyle blisko, że musiałam unieść głowę, żeby
spojrzeć mu w twarz. Ile on ma wzrostu, skoro ja z moimi 170cm
wydaję się przy nim niska?
-Pamiętaj, że masz zabrać ją w
trasę.- powiedział wokalista, lekko ciągnąc za moją koszulkę.
Skinęłam tylko głową. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść.
Cały czas spoglądałam na zegar, bo coś mi nie pasowało. Tylko
co...
-Ann, słyszysz?
-Eee, co? Sorry, zamyśliłam się.-
ocknęłam się.
-Widzę właśnie, cały czas
wpatrujesz się w zegarek, coś nie tak?- dociekał Jinxx.
-Nic, nic. Liczę sobie tylko, ile już
czasu Ashley jest całkowicie trzeźwy.- Purdy spojrzał na mnie
wściekle. Cholera, o czymś zapomniałam, tylko o czym? Wiem!!! Mam
umówione spotkanie w sprawie teledysku! I jest ono za godzinę.
Świetnie.
-Chłopaki, ja mam spotkanie, muszę
się pospieszyć.- zerwałam się z krzesła i poleciałam się
szykować. W międzyczasie zadzwonił telefon.
-Ann? Jonathan się rozchorował i
musisz go zastąpić. Dziś jest spotkanie ze sponsorami.- kurwa! I
co jeszcze????
*******************
Już ponad 1000 wyświetleń! Nie macie pojęcia, jaka jestem szczęśliwa:) Gdy zakładałam tego bloga, nie spodziewałam się, że w ogóle ktoś to będzie czytał:D I BARDZO dziękuję za wszystkie komentarze. To naprawdę motywujące. Dalibyście radę tak częściej?:) Co do rozdziału: jak widzicie, Ashley wciąż żyje;) Ale zauważcie, jaki kulturalny. Nie podglądał młodej. W następnym wciąż jeszcze taki będzie. Mama Ann wyjechała, Jon się pochorował, więc teraz Anka sama będzie musiała się użerać z chłopakami hahaha. Tak sobie myślę, kto powinien się opiekować Ann w trasie. Cała piątka, czy może ktoś konkretny. Jak myślicie?
P.S. Next w czwartek, bądź piątek. Z naciskiem na czwartek;)
ASH! Pokochałam go, no! Niech to on weźmie opiekę nad Ann! Albo ewentualnie CC ^^ AAAAA W ogóle Purdy taki cudowny w tym rozdziale *-* najlepszy <3 nanana czytając ten rozdział ciągle siedziałam z bananem na twarzy, aż w końcu CC objął Andy'ego no i wybuchłam śmiechem >.< a ciocia "Dziecko, uspokójże się!" hahaha nana DODAWAJ MI TU NASTĘPNY Z CUDOWNYM ASHEM! <3
OdpowiedzUsuńW następnym rozdziale, jak zobaczysz Ash'a to już chyba umrzesz z zachwytu:P Ale on nie zamieni się w potulnego baranka, oj nie:D Weź przestań, ja jak to pisałam to cały czas się ryłam. CC i Andyś tak słooodko hahahah. Będzie w czwartek<3 I już nie będzie tak milusio, zacznie się prawdziwe życie...
UsuńNa wstępie:
OdpowiedzUsuńTechnologia Blogera * i Google+* to zjebane, skurwione gunwo, że poezja! :D =.="
Wybacz ale jestem wkurwiona absolutnie:
Po 1: Zacina, że idź pan w ciul.-.-"
Po 2: Szesnasty raz piszę ten komentarz i jeżeli się łaskawie nie raczy dodać do osobiście tępym widelcem zadźgam wszystkich administratorów, bo nie wiem czo za cieć tak rozwala system, no! Na Allaha będą padać! *Muahahahaha, Walking the demon! xDDD*
Po 3: Tydzień praktycznie miałam zerowy dostęp do Bloggera itp. Why? "Trwają usterki", No do chuja Pana!!!! Aż Konczitkę puściłam w tle Biczys =.=" xDDD
Nienawidzę czekać.
= I nic, komentarza nie napiszę. Swoją drogą czy to wgl się doda? Pozdro %.%
Staram się w miarę możliwości czytać na bieżąco, więc mniej więcej ogarniam :D
Odnośnik do poprzednich rozdziałów: Wątek z mamą bardzo zgrabnie poprowadzony, do tego postać tej kobiety była "dobra do przełknięcia" Bo przyznam, że sądziłam, iż będzie trochę zgryźliwą istotą o żelaznych zasadach. Pomysł z trasą moim SKROMNYM zdaniem genialny i mam wrażenie, że znacznie zmieni ona punkt widzenia bohaterów ALE ALE Czekamy. c:
I ta tajemnicza postać z przeszłości, intryguje mnie to opowiadanie, przyznaję.
+ Chociaż takowej muzyki nie słucham* Chyba, że SWS *^* * to zwróciłam sporą uwagę na utwory jakie poprzednio dołączałaś i jestem pozytywnie nastawiona, wprowadzają fajny klimat , więc miło gdybyś robiła to dalej. c;
Miałam dwa zaległe rozdziały:
"Nie, nie, nie, to nie ma prawa bytu. Przeczytam choćby w konfesjonale!" xDD
1 września usadowiłam swój zacny tyłek na schodach przed kościołem i 15 min przed mszą inauguracyjną legalnie czytałam twojego bloga, Ja nie mogę? Mi wszystko wolo ;D
*Mohery mijające moją postać lustrowały mnie wzrokiem jakby przeze mnie woda święcona wyparowała ale szczegół xd*
Dobrze się bawię wchodząc głębiej w świat głównej bohaterki a fakt, że jest do mnie coraz bardziej podobna pod pewnymi względami tylko bardziej mnie przyciąga.
Piszę takie "małe recenzje" blogów i opowiadań nie od wczoraj i rzadko autorzy dodają kolejne części tak często jak ty. Nie zaniedbujesz czytelników: So happy T^T
Piszę to szczerząc się do monitora jak niedorobiona debilka, bo jak czytam o tej "lekkiej" obsesji na temat Batmana przypomina mi się, że właśnie wyleguję się w "limitowanej POŚCIELI" z gigantyczną twarzą *i to niby wokalista ma problem? xDD* mojego ukochanego Super Hero jakim jest alter ego Bruca Wayna ^^
Na [Być może] koniec:
Dziękuję, że wpadłaś na naszego bloga i mam nadzieję, że będziesz wpadać, bo koncepcja znacznie się rozwinie w rzeczywistości a będzie tego jeszcze więcej. c: Osobiste podziękowanie za docenienie playlisty, która jest "Moim dziełem" i cieszy mnie, że mamy podobny gust muzyczny.
Btw
Zgon, zeszłam na zawał widząc mój plan lekcji. 0.0 ;-; T.T 135 min szatańskiego przedmiotu jakim jest matematyka jednego dnia stanowczo przeciąży moją czaszkę.
Żyję nadzieją, iż będą jakieś zmiany. * Proszęęę?!!*
No cóż
Pozdrawiam i Do zobaczenia
~Neko
O fuck, się rozpisałaś:D Rozwaliło mnie to. Blogger mnie wkurza od początku mojego istnienia tutaj, czyli już z jakiś rok:( Co do piosenek, słucham naprawdę różnych gatunków i staram się je trochę tu pokazać. Do tego rozdziału nie umiałam nic dopasować:( Mama Ann to postać autentyczna;) Staram się dodawać często, bo chciałabym już wprowadzić główny wątek:D Mohery to zło. Z trasą, to na razie wiem tyle, że na nią pojadą:) Czy to nie chore? Wiem co będzie dalej, a nie mam zaplanowanej trasy... Bohaterka- ja się z nią utożsamiam tylko w tych najgorszych cechach:D Jak będziesz miała problem z matmą to pisz:P Chyba, że jesteś na rozszerzeniu, to lepiej nie, bo się zbłaźnię, a tego by mi moja nauczycielka nigdy nie wybaczyła:( Wpadaj w czwartek:*
UsuńOpiekę nad Anią niech weźmie Ashley :D To będzie idealny opiekun dla niej, hahah. Rozdział mi się podoba jak zwykle. Andy i CC takie niewiniątka, tak słodko, że aż śmiesznie :D ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, dodawaj szybko bo jezu kocham to opowiadanie <3 :D
Przed ich trasą policzę wszystkie wasze opinie i zdecyduję,ale coś czuję, że to Ashley zostanie jej opiekunem. Boże:D Będę musiała coś wymyślić w związku z tym faktem... A nawet nie wiesz, jak ja kocham takie komentarze<3
OdpowiedzUsuńAshley ma być opiekunem błagam! :D I znowu moja zboczona strona bierze górę. Mianowicie chodzi mi o tą akcje z łóżkiem. A konkretnie wyobraziłam sobie to :D Jestem ciekawa czy Ash'owi się to uda. ;) CC i Andy tak suuuodko *o* Jake i Jinxx też ;-; czekam ;)
OdpowiedzUsuńHahaha, akcja z łóżkiem, mówisz?:P Zobaczymy... A co do słodkości:D Sama nie spożywam cukru, to muszę to sobie chociaż tutaj w jakiś sposób zrekompensować:) Do jutra wytrzymasz;)
UsuńMogę się założyć, że Ashley będzie jej opiekunem. Ja cię dopilnuję! :D Pokazujesz nam dobrego Asha i bardzo się z tego powodu cieszę ;)
OdpowiedzUsuń/aoiyuno
Grozisz mi?:P:P:P Dobry Ashley jest nudny:)
Usuń