wtorek, 2 września 2014

Rozdział 11

Rozdział z dedykacją dla Aoiyuno. Za to, że mnie wspiera, za to, że mimo nie za bardzo orientuje się o Black Veil Brides, to i tak to czyta, za to, że podrzuca mi pomysły, za to, że cierpliwie znosi moje zachwyty nad chłopakami, no i za to, że każe mi pisać, nawet gdy mi się nie chce:D
******************
Środa
Dziś mama wracała do domu. Wcześniej jednak mieliśmy spotkać się wszyscy razem w studiu, łącznie z Jonathan'em, aby mama mogła oficjalnie ogłosić swoją decyzję. Kij z tym, że my ją znaliśmy już od wczoraj. Grunt, że Jon żył w niepewności. Weszłyśmy śmiertelnie poważne do budynku. Już z daleka zauważyli nas chłopaki. Ash, gdy tylko mnie zobaczył, zaczął dyskretnie się wycofywać.
-Hej chłopaki. Andy, weź potrzymaj.- nie czekając na odpowiedź, rzuciłam torbę w stronę wokalisty i rozpoczęłam pogoń za Purdy'm. Ganialiśmy się tak po całym piętrze. Miałam już dość. I wtedy wpadł mi do głowy szatański pomysł. Zaczęłam udawać, że znów się duszę. Plan zadziałał, Ash od razu podbiegł w moją stronę. Gdy był już dostatecznie blisko, gwałtownie wstałam i zdzieliłam go w łeb.
-To za grzebanie w telefonie! A to za to, że uciekałeś!- przywaliłam mu drugi raz.
-Tak? A to, za to, że udawałaś!- zaczął czochrać mnie po włosach. Zajebiście. Jak ja je teraz rozczeszę? I w ogóle, dlaczego go to nie zabolało?!?!?! Przecież dość mocno mu przyłożyłam. Czy na niego nie ma żadnego sposobu?
-Jeszcze raz będziesz próbowała wywinąć taki numer, a zanim do ciebie podejdę, zadzwonię najpierw po karetkę. Im się będziesz potem tłumaczyć.- powiedział obrażonym tonem.
-Jeszcze zobaczymy, a teraz chodź, niech w końcu mama ogłosi tą jakże ważną decyzję.- pociągnęłam go za koszulkę w stronę pokoju chłopaków.
-No w końcu! Niby tak strasznie się nie lubicie, a jak jedno się traci to drugie też nagle znika.- skomentował złośliwie Jon. Razem z Ashley'em tylko spiorunowaliśmy go wzrokiem.
-Dobra, mamo mów, bo ja zaraz nie wytrzymam napięcia.- upadłam teatralnie na chłopaków siedzących na kanapie. Andy i CC zaczęli mnie wachlować gazetą.
-Okej, zgadzam się.- powiedziała szybko mama.
-Ale pani nic nie rozumie, to dla jej dobra i... Chwila! Coo?- Jon dopiero teraz zaczaił, że się zgodziła... Walnęłam się tylko ręką w czoło.
-Czy wy nie powinniście się cieszyć?- mama zwróciła się do chłopaków. Zareagowali od razu.
-Huuuurrrrraaaaa!!!!!!!!!!!!- ci debile rzucili się na mnie, przez co wylądowaliśmy na podłodze.
-Chłopaki... Dusicie...- wysapałam.
-Nic nie rozumiem, pani się zgadza? Tak... po prostu?- Jon dalej był w szoku.
-Tak. Tak po prostu. I przestań się tak dziwić, bo jeszcze zmienię zdanie.- wszyscy byli szczęśliwi. Wszyscy oprócz mnie i Ashley'a.
-Cóż, to będzie ciekawe doświadczenie.- uśmiechnął się drwiąco.
-Wspólne mieszkanie jakoś przeżyję. Gorzej będzie podczas trasy.- mruknęłam w jego stronę.
-A może się polubimy? Skąd wiesz?- teraz wyraźnie słyszałam w jego głosie kpinę.
-Ustaliliśmy już, że żeby między nami były jakiekolwiek pozytywne uczucia, to ja muszę sobie zrobić operację plastyczną, a ty wymienić mózg.
-Weź, teraz okrutnie pozbawiłaś mnie złudzeń. Masz szczęście, że nie jesteś facetem. Chociaż nie, zmieniłem zdanie. Masz pecha, że nie jesteś facetem.
-Niby czemu?
-Bo gdybyś była facetem, to przywaliłbym ci w pysk za takie teksty. Ale, że jesteś kobietą, to zemszczę się inaczej.
-Czyli jak?- powinnam się bać?
-Zaciągnę cię do łóżka.- wyszczerzył się.
-CO ZROBISZ????
-Jesteś pewna, że mam to powtórzyć głośniej?
-Albo jesteś tak głupi, albo tak naiwny, myśląc, że ci się to uda.- syknęłam.
-Kociaku, ja wiem, że to się uda. Powiem więcej: sama do mnie przyjdziesz.
-Popierdoliło cię już do reszty!
-Przekonasz się sama już niedługo...- nic już nie odpowiedziałam. Byłam w szoku. Co on sobie myśli? Palant!!! Chyba musiałam nieco dziwnie wyglądać, bo Jinxx spytał czy wszystko w porządku.
-Taaa.- mruknęłam tylko.
-To kiedy zamieszkasz z chłopakami?- zainteresował się Jon.
-Ty tu jesteś szefem.
-Jeśli chodzi o nas, to możesz się wprowadzić choćby dziś.- wtrącił Andy.
-Świetny pomysł.- odezwał się Ash, znacząco przy tym na mnie patrząc.
-Hm, dziś jest środa, może dacie mi parę dni, na spakowanie najważniejszych rzeczy?- próbowałam ignorować basistę.
-Dobra, to jak będziesz gotowa, to daj znać. Pomożemy ci się zabrać.
-W porządku. Mamo, o której masz samolot?
-O 18. Odwieziesz mnie?- spytała. Zanim zdążyłam się odezwać, chłopcy stwierdzili, że oni też pojadą na lotnisko pożegnać się. Ktoś tu chyba zapomniał, czyja to mama... Nie dość, że muszę z nimi pracować, jechać w trasę, mieszkać, przebywać 24 godziny na dobę, to jeszcze muszę dzielić się matką. Niech sobie wezmą mojego brata. Jego to mogę im oddać za darmo. Nawet mogę dopłacić...
Resztę czasu do wylotu mamy, spędziłyśmy tylko we dwie. Mimo, że ciągle mnie denerwuje, to chciałam się nacieszyć jej towarzystwem na zapas.
-Zauważyłam, że rozmawiałaś z Ashley'em. To chyba jakiś postęp, co?- zagadnęła mama.
-Ja bym tego tak nie nazwała.- mruknęłam. -Poza tym, nie chcesz wiedzieć o czym „rozmawialiśmy”...
-O czym? No mów. Obiecuję, że w ogóle mnie to nie ruszy.
-Dobra. Najpierw zastanawialiśmy się jak przeżyjemy wspólne mieszkanie, potem się nawzajem obrażaliśmy, a potem on stwierdził, że za takie słowa czeka mnie kara.- spojrzałam na nią.
-Jaka kara?
-Obiecał, że zaciągnie mnie do łóżka. A nawet, że to ja sama do niego przyjdę.- wzruszyłam ramionami. Mama zaczęła się śmiać.
-A tobie co?- spytałam.
-Bo tak sobie pomyślałam, że on musi być dobry w tych sprawach, skoro sądzi, że mu się oddasz. Na dzień dobry byś mu dała w twarz. Kto jak kto, ale ty pod urokiem faceta? Niemożliwe.
-Mam twoje słowa traktować jak komplement, czy raczej obrazę?
-Traktuj je jak chcesz, ale nie powiesz mi, że na niego „lecisz”, czy jak to tam teraz mówi młodzież.
-Nie zastanawiałam się nad tym. Wiesz, że dla mnie wygląd to za mało. Poza tym Ash różni się od mojego ideału. I to bardzo. Tak w ogóle, chciałabyś mieć takiego zięcia?- spytałam z ciekawości.
-Hm, grunt żebyś ty była szczęśliwa. Ashley to miły chłopak. Jedyne co mi się w nim nie podoba, to te tatuaże, ale to jego ciało, a nie moje. Gdyby nie był takim podrywaczem jak mówisz, to nie miałabym nic przeciwko. Ale i tak myślę, że żartował z tym łóżkiem. Mam takie wrażenie, że on trochę udaje, wiesz co mam na myśli?
-Taak. Ja też mam takie wrażenie.
-Przypomina mi jedną taką, która też coś udaje...- powiedziała cicho mama.
-Ja nie udaję. Dobra, skończmy już ten temat, marnujemy cenny czas.- nie podobał mi się kierunek w jakim zmierzała ta rozmowa. Gadałyśmy jeszcze o wielu rzeczach, a potem pojechałyśmy do domu po bagaże. Następnie wszyscy udaliśmy się na lotnisko. Ze mną w aucie standardowo siedział już CC, który prowadził. Ja nie miałam siły. Jednak o dziwo, z tyłu koło mamy rozsiadł się Purdy. Obserwowałam ich, gdy rozmawiali. Gdyby nie obecność Christian'a, pomyślałabym, że mam halucynacje. Kurwa, jednak mogłam prowadzić. Wtedy Purdy na pewno nie wsiadłby ze mną do jednego auta. CC próbował do mnie zagadywać, ale kompletnie nie umiałam skupić się na jego słowach. Zastanawiałam się po co Ashley tak próbuje zaprzyjaźnić się z moją mamą. O co mu chodzi? Oszaleję kiedyś przez niego. Już niewiele mi brakuje. Co te kobiety w nim widzą? Wygląda dość kobieco, ma gesty jak baba. Jedynie te mięśnie pokazują, że zostało mu coś testosteronu w organizmie. Nie, to był zły przykład. Kobiety też mają testosteron... W takim razie nie ma innej opcji. Ashley miał być kobietą. O boże! Wyobraziłam to sobie i zaczęłam się śmiać na cały samochód.
-A tobie co?- zaciekawił się Ash.
-Nie zwracaj uwagi, to u niej normalne.- wytłumaczyła mama. CC tylko mi się przyglądał, w końcu też do mnie dołączył i zaczął rechotać.
-Z czego się śmiejesz?- wykrztusiłam, gdy trochę się uspokoiłam i otarłam łzy.
-Z ciebie- zaśmiał się CC -Eee, to znaczy... to jest zaraźliwe. Myślałem, że tylko ja śmieję się z własnych myśli. Od razu mi lepiej, że jest na tym świecie ktoś do mnie podobny. Piątka, siostro!- przybiliśmy sobie piątki, znowu się śmiejąc.
-Powiesz z czego się śmiałaś?- spytał, patrząc prosząco.
-Hm, może później.- odpowiedziałam zerkając to na Christiana, to na Ashley'a. W końcu dojechaliśmy na lotnisko. Tam wszyscy chłopcy, po kolei żegnali się z moją mamą. Z daleka naprawdę wyglądaliśmy jak rodzina. W pewnym momencie zauważyłam jak Ash rozmawia po cichu z mamą, a potem patrzą w moją stronę. Świetnie. W końcu nadeszła moja kolej. Mama nic nie mówiła, po prostu mnie przytuliła. Słowa nie były nam w tym momencie potrzebne. Przecież stale jesteśmy w kontakcie. Mama przeszła odprawę, pomachała nam ostatni raz, po czym zniknęła w tłumie, który leciał tym samym samolotem. Przeszłam do innej części lotniska i podeszłam do okna, skąd było widać płytę lotniska. Zrobiło mi się jakoś dziwnie. Nie powiedziałabym, że to co czułam to smutek. Sama nie wiem, jak to nazwać. Widziałam jak samolot wjeżdża na pas startowy i powoli nabiera prędkości. W pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie obejmuje od tyłu. Po perfumach wymieszanych z dymem papierosowym wiedziałam, że to Andy. Oparłam się o niego wygodnie. Gdy samolot zaczął się unosić, dołączył do nas Jinxx i wziął mnie za rękę. To było naprawdę... miłe. Razem obserwowaliśmy lecący już samolot, dopóki zupełnie nie straciliśmy go z oczu. Westchnęłam głęboko, po czym odwróciłam się w kierunku reszty. Stali jak gdyby nigdy nic, uśmiechając się od ucha do ucha.
-A wam co tak wesoło?- spytałam.
-Twoja mama wyjechała, a to znaczy, że... od teraz jesteś pod naszą opieką.- uśmiechnął się Jake.
-Jestem już dużą dziewczynką i umiem sobie radzić w życiu.
-Ale jesteś teraz bez opiekuna prawnego.
-Ale Jon jest moim opiekunem na czas mojego pobytu w USA.
-Ale na czas trasy będzie musiał wyznaczyć kogoś innego.- cholera. Fakt. Jadę tam bez Jonathan'a, a to oznacza, że musi wyznaczyć do opieki inną osobę, w razie gdybym potrzebowała opieki lekarskiej. Kurwa!
-Ale do trasy jeszcze daleko.- wzruszyłam ramionami, udając, że mi to zwisa. -Dobra, chłopaki, ja jadę do domu. Muszę zacząć się pakować...
-A możemy z tobą? Nie będziesz sama siedzieć. Pomożemy ci się spakować.- taak, już to widzę. Tylko mi syfu narobią.
-Mam lepszy pomysł. Ja wam zrobiłam ostatnio obiad, to wy dziś zrobicie mi kolację. Z pakowaniem chyba dam radę sama. A potem możemy ewentualnie obczaić jakiś film.
-Stoi!- wrzasnęła cała piątka, po czym zaczęli ciągnąć mnie do auta. Pojechaliśmy do mnie. Oczywiście, jak można było przewidzieć, nawet nie zaczęłam się pakować. Najpierw musiałam rozdzielić wykłócających się w kuchni Christian'a i Jake'a, a potem jakoś samo tak wyszło. Chłopaki zrobili jakieś kanapki i zajęliśmy się oglądaniem filmu. Był tak nudny, że Andy usnął mi z głową na kolanach, a ja sama też już ledwo trzymałam się na nogach. Z resztą, chyba nie tylko ja byłam śpiąca.
-Ej chłopaki, jak chcecie, to możecie tu spać. Tylko będziemy musieli spać trójkami, bo aktualnie nie mam tyle łóżek.- ziewnęłam.
-Nie będzie ci przeszkadzać, że masz spać w jednym łóżku z dwoma facetami?- zdziwił się Jinxx.
-Generalnie, chyba każda normalna laska by tak chciała. A mi to zwisa. Dopóki nikt się na mnie nie pcha przez sen, to jest ok. Czekajcie dam wam ręczniki. Jak chcecie, to mogę użyczyć wam moich koszulek.- serio, jakoś nie podniecałam się myślą, że będę spać z chłopakami. Chyba byłam za bardzo zmęczona. W końcu ustaliliśmy, ku wielkiemu rozczarowaniu Ashley'a, że ja śpię z Andy'm i CC'ym, a reszta na kanapie w salonie. Dałam im jeszcze pościel i poszłam do łazienki. W końcu kobiety mają pierwszeństwo. Wzięłam szybki prysznic. Gdy wycierałam się, dotarła do mnie jedna rzecz: nie wzięłam ze sobą żadnej piżamy. Kurwa! Co teraz? Nie wyjdę do nich w samym ręczniku, zresztą jest za krótki. Myśl kobieto! Muszę kogoś zawołać, tylko kogo?
-Andyyyy! Możesz na chwilę tu przyjść? Potrzebuję pomocy.- krzyknęłam.
-Ann, jak trzeba ci pomóc umyć plecy, to ja bardzo chętnie. Andy gada z JuJu.- odkrzyknął mi Ash. Super. Dobra, raz kozie śmierć.
-Dobra, to chodź tu!- zawołałam Ashley'a.
-Czy ja dobrze słyszałem, że pozwalasz mi wejść do łazienki?- usłyszałam jego głos tuż za drzwiami.
-Zapomniałam ciuchów. Choć raz w życiu udowodnij mi, że potrafisz być miły i weź z mojej szafy którąś z koszulek. Aaa! I w szufladzie na dole są jakieś spodenki. Tylko, żeby to były normalne ciuchy.- ostrzegłam.
-A jakie to są według ciebie „nienormalne” ciuchy?- zaciekawił się.
-Już ty wiesz jakie. Rusz się.- usłyszałam oddalające się kroki. Okej, mam nadzieję, że nie wywinie mi żadnego numeru. Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko poprawiłam ręcznik.
-Wejdź, tylko zamknij oczy!.- Ash wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha, trzymając ubranie, drugą ręką zasłaniając oczy.
-Skoro ratuję ci tyłek, to mogłabyś chociaż dać popatrzeć.- odpowiedział przymilnie.
-Innym razem.- wyrwałam mu ciuchy. Hmm, nieźle, koszulka z Batmanem i dość długie spodnie.
-Skoro masz spać z Andy'm, to niech chociaż on ma takie widoki jak lubi.- tłumaczył swój wybór basista.
-Dziękuję Ashley.
-Chyba nie usłyszałem. Możesz powtórzyć?- zgrywał się Ashley, wciąż cierpliwie zasłaniając oczy. Wykorzystałam to i szybko się ubrałam, po czym podeszłam cicho do niego.
-Bardzo dziękuję.- wyszeptałam i szybko dałam mu buziaka w policzek. Ash spojrzał na mnie zszokowany.
-Ej! Nie mówiłam, że możesz już odsłonić oczy.- wytknęłam mu.
-Przez moment byłaś przy mnie zupełnie naga, a ja nic nie widziałem. To nie fair.- posmutniał, zauważając, że już jestem ubrana.
-Życie nie jest sprawiedliwe.- wyminęłam go, dodając jeszcze. -Spójrz na to z tej strony, pozwoliłam ci wejść do łazienki, więc możesz skorzystać z niej szybciej, nie wdając się w kłótnie z chłopakami, podczas ustalania kolejki.
-Dobra, może jednak nie jest tak źle.- odpowiedział Ash, zamykając za mną drzwi. Weszłam do salonu, gdzie tak jak przewidziałam, toczyła się kłótnia.
-Ja idę, bo jestem najmłodszy.- darł się Andy.
-Nie wcinaj się szczeniaku! O Ann, już wyszłaś.- odezwał się Jake. Nagle ich olśniło i wszyscy rzucili się w kierunku łazienki.
-STOP!!!- krzyknęłam, zatrzymując ich w pół kroku. -Troszkę się spóźniliście. Ashley jest już w łazience.
-Co??? Jak to? Jakim cudem on jest przed nami?
-Trzeba było reagować, jak wołałam któregoś o pomoc.- wzruszyłam ramionami. -Idę już spać, dobranoc.- skierowałam się do sypialni i od razu rzuciłam na łóżko. Ułożyłam się brzegu łóżka. Zawsze spałam na brzegu. Już usypiałam, gdy poczułam, jak ugina się materac. Pewnie, to chłopcy. Słyszałam jeszcze jakieś szepty, po czym zupełnie usnęłam.

Następny dzień.

Obudziłam się o 7 rano. Nieee, dlaczego tak wcześnie, ja chcę jeszcze spać. Przeciągnęłam się, gdy poczułam jak coś łapie mnie mocno w pasie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Andy'ego, który mruczał coś pod nosem i tulił się do mnie. Chyba mu się coś śniło. Swoją drogą nie miałam pojęcia, że on ma tyle siły. Przecież on ma same kości, obleczone skórą. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku i wstałam. Andy natychmiast obrócił się na drugi bok, przytulając leżącego tam CC'ego. Perkusista nie pozostał mu dłużny i też objął go ramieniem. Wyglądali tak słodko, że aż zrobiłam im zdjęcie. Potem najciszej jak umiałam, skierowałam się do kuchni. Siedział tam już Ashley. A tak właściwie to usypiał nad kubkiem kawy. Usiadłam naprzeciwko niego i spytałam:
-Czemu nie śpisz?- drgnął lekko i otworzył oczy.
-Bo się obudziłem, a ty?
-Też. Jak chcesz zobaczyć słodki obrazek, to idź do sypialni.- Ash popatrzył na mnie zdziwiony, ale wstał i skierował się do niej. Wspominałam, że był bez koszulki? Otworzyłam lodówkę, z zamiarem zrobienia jakiegoś śniadania. Nic lepszego niż kanapki, to nie wymyślę. Wyjęłam potrzebne produkty. W tym momencie usłyszałam za sobą śmiech Ash'a.
-Masz teraz tutaj domowe przedszkole. Jake z Jinxx'em też się przytulają. Ej, może wykręcimy im jakiś numer co?- spytał.
-Nie. Tylko mi bałaganu narobicie. Jak tak ci się nudzi, to możesz mi pomóc i zrobić coś do picia.
-Maruda z ciebie i tyle.- pokazał mi język. Niech on mnie nie denerwuje z samego rana, bo rzucę w niego nożem. Kończyłam ostatnią kanapkę, gdy reszta w końcu raczyła się zjawić w kuchni. Andy podszedł do mnie z groźną miną i stanął na tyle blisko, że musiałam unieść głowę, żeby spojrzeć mu w twarz. Ile on ma wzrostu, skoro ja z moimi 170cm wydaję się przy nim niska?
-Pamiętaj, że masz zabrać ją w trasę.- powiedział wokalista, lekko ciągnąc za moją koszulkę. Skinęłam tylko głową. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Cały czas spoglądałam na zegar, bo coś mi nie pasowało. Tylko co...
-Ann, słyszysz?
-Eee, co? Sorry, zamyśliłam się.- ocknęłam się.
-Widzę właśnie, cały czas wpatrujesz się w zegarek, coś nie tak?- dociekał Jinxx.
-Nic, nic. Liczę sobie tylko, ile już czasu Ashley jest całkowicie trzeźwy.- Purdy spojrzał na mnie wściekle. Cholera, o czymś zapomniałam, tylko o czym? Wiem!!! Mam umówione spotkanie w sprawie teledysku! I jest ono za godzinę. Świetnie.
-Chłopaki, ja mam spotkanie, muszę się pospieszyć.- zerwałam się z krzesła i poleciałam się szykować. W międzyczasie zadzwonił telefon.
-Ann? Jonathan się rozchorował i musisz go zastąpić. Dziś jest spotkanie ze sponsorami.- kurwa! I co jeszcze????
*******************
Już ponad 1000 wyświetleń! Nie macie pojęcia, jaka jestem szczęśliwa:) Gdy zakładałam tego bloga, nie spodziewałam się, że w ogóle ktoś to będzie czytał:D I BARDZO dziękuję za wszystkie komentarze. To naprawdę motywujące. Dalibyście radę tak częściej?:) Co do rozdziału: jak widzicie, Ashley wciąż żyje;) Ale zauważcie, jaki kulturalny. Nie podglądał młodej. W następnym wciąż jeszcze taki będzie. Mama Ann wyjechała, Jon się pochorował, więc teraz Anka sama będzie musiała się użerać z chłopakami hahaha. Tak sobie myślę, kto powinien się opiekować Ann w trasie. Cała piątka, czy może ktoś konkretny. Jak myślicie?
P.S. Next w czwartek, bądź piątek. Z naciskiem na czwartek;)

10 komentarzy:

  1. ASH! Pokochałam go, no! Niech to on weźmie opiekę nad Ann! Albo ewentualnie CC ^^ AAAAA W ogóle Purdy taki cudowny w tym rozdziale *-* najlepszy <3 nanana czytając ten rozdział ciągle siedziałam z bananem na twarzy, aż w końcu CC objął Andy'ego no i wybuchłam śmiechem >.< a ciocia "Dziecko, uspokójże się!" hahaha nana DODAWAJ MI TU NASTĘPNY Z CUDOWNYM ASHEM! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale, jak zobaczysz Ash'a to już chyba umrzesz z zachwytu:P Ale on nie zamieni się w potulnego baranka, oj nie:D Weź przestań, ja jak to pisałam to cały czas się ryłam. CC i Andyś tak słooodko hahahah. Będzie w czwartek<3 I już nie będzie tak milusio, zacznie się prawdziwe życie...

      Usuń
  2. Na wstępie:
    Technologia Blogera * i Google+* to zjebane, skurwione gunwo, że poezja! :D =.="
    Wybacz ale jestem wkurwiona absolutnie:
    Po 1: Zacina, że idź pan w ciul.-.-"
    Po 2: Szesnasty raz piszę ten komentarz i jeżeli się łaskawie nie raczy dodać do osobiście tępym widelcem zadźgam wszystkich administratorów, bo nie wiem czo za cieć tak rozwala system, no! Na Allaha będą padać! *Muahahahaha, Walking the demon! xDDD*
    Po 3: Tydzień praktycznie miałam zerowy dostęp do Bloggera itp. Why? "Trwają usterki", No do chuja Pana!!!! Aż Konczitkę puściłam w tle Biczys =.=" xDDD
    Nienawidzę czekać.
    = I nic, komentarza nie napiszę. Swoją drogą czy to wgl się doda? Pozdro %.%
    Staram się w miarę możliwości czytać na bieżąco, więc mniej więcej ogarniam :D
    Odnośnik do poprzednich rozdziałów: Wątek z mamą bardzo zgrabnie poprowadzony, do tego postać tej kobiety była "dobra do przełknięcia" Bo przyznam, że sądziłam, iż będzie trochę zgryźliwą istotą o żelaznych zasadach. Pomysł z trasą moim SKROMNYM zdaniem genialny i mam wrażenie, że znacznie zmieni ona punkt widzenia bohaterów ALE ALE Czekamy. c:
    I ta tajemnicza postać z przeszłości, intryguje mnie to opowiadanie, przyznaję.
    + Chociaż takowej muzyki nie słucham* Chyba, że SWS *^* * to zwróciłam sporą uwagę na utwory jakie poprzednio dołączałaś i jestem pozytywnie nastawiona, wprowadzają fajny klimat , więc miło gdybyś robiła to dalej. c;
    Miałam dwa zaległe rozdziały:
    "Nie, nie, nie, to nie ma prawa bytu. Przeczytam choćby w konfesjonale!" xDD
    1 września usadowiłam swój zacny tyłek na schodach przed kościołem i 15 min przed mszą inauguracyjną legalnie czytałam twojego bloga, Ja nie mogę? Mi wszystko wolo ;D
    *Mohery mijające moją postać lustrowały mnie wzrokiem jakby przeze mnie woda święcona wyparowała ale szczegół xd*
    Dobrze się bawię wchodząc głębiej w świat głównej bohaterki a fakt, że jest do mnie coraz bardziej podobna pod pewnymi względami tylko bardziej mnie przyciąga.
    Piszę takie "małe recenzje" blogów i opowiadań nie od wczoraj i rzadko autorzy dodają kolejne części tak często jak ty. Nie zaniedbujesz czytelników: So happy T^T
    Piszę to szczerząc się do monitora jak niedorobiona debilka, bo jak czytam o tej "lekkiej" obsesji na temat Batmana przypomina mi się, że właśnie wyleguję się w "limitowanej POŚCIELI" z gigantyczną twarzą *i to niby wokalista ma problem? xDD* mojego ukochanego Super Hero jakim jest alter ego Bruca Wayna ^^
    Na [Być może] koniec:
    Dziękuję, że wpadłaś na naszego bloga i mam nadzieję, że będziesz wpadać, bo koncepcja znacznie się rozwinie w rzeczywistości a będzie tego jeszcze więcej. c: Osobiste podziękowanie za docenienie playlisty, która jest "Moim dziełem" i cieszy mnie, że mamy podobny gust muzyczny.
    Btw
    Zgon, zeszłam na zawał widząc mój plan lekcji. 0.0 ;-; T.T 135 min szatańskiego przedmiotu jakim jest matematyka jednego dnia stanowczo przeciąży moją czaszkę.
    Żyję nadzieją, iż będą jakieś zmiany. * Proszęęę?!!*
    No cóż
    Pozdrawiam i Do zobaczenia
    ~Neko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O fuck, się rozpisałaś:D Rozwaliło mnie to. Blogger mnie wkurza od początku mojego istnienia tutaj, czyli już z jakiś rok:( Co do piosenek, słucham naprawdę różnych gatunków i staram się je trochę tu pokazać. Do tego rozdziału nie umiałam nic dopasować:( Mama Ann to postać autentyczna;) Staram się dodawać często, bo chciałabym już wprowadzić główny wątek:D Mohery to zło. Z trasą, to na razie wiem tyle, że na nią pojadą:) Czy to nie chore? Wiem co będzie dalej, a nie mam zaplanowanej trasy... Bohaterka- ja się z nią utożsamiam tylko w tych najgorszych cechach:D Jak będziesz miała problem z matmą to pisz:P Chyba, że jesteś na rozszerzeniu, to lepiej nie, bo się zbłaźnię, a tego by mi moja nauczycielka nigdy nie wybaczyła:( Wpadaj w czwartek:*

      Usuń
  3. Opiekę nad Anią niech weźmie Ashley :D To będzie idealny opiekun dla niej, hahah. Rozdział mi się podoba jak zwykle. Andy i CC takie niewiniątka, tak słodko, że aż śmiesznie :D ^^
    Czekam na następny, dodawaj szybko bo jezu kocham to opowiadanie <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przed ich trasą policzę wszystkie wasze opinie i zdecyduję,ale coś czuję, że to Ashley zostanie jej opiekunem. Boże:D Będę musiała coś wymyślić w związku z tym faktem... A nawet nie wiesz, jak ja kocham takie komentarze<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ashley ma być opiekunem błagam! :D I znowu moja zboczona strona bierze górę. Mianowicie chodzi mi o tą akcje z łóżkiem. A konkretnie wyobraziłam sobie to :D Jestem ciekawa czy Ash'owi się to uda. ;) CC i Andy tak suuuodko *o* Jake i Jinxx też ;-; czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, akcja z łóżkiem, mówisz?:P Zobaczymy... A co do słodkości:D Sama nie spożywam cukru, to muszę to sobie chociaż tutaj w jakiś sposób zrekompensować:) Do jutra wytrzymasz;)

      Usuń
  6. Mogę się założyć, że Ashley będzie jej opiekunem. Ja cię dopilnuję! :D Pokazujesz nam dobrego Asha i bardzo się z tego powodu cieszę ;)
    /aoiyuno

    OdpowiedzUsuń