Jonathan jest chory. Mam go zastąpić
na ważnym spotkaniu. Co teraz? Muszę do niego zadzwonić.
-Jon? Możesz mi powiedzieć o co, do
jasnej cholery, chodzi z tym spotkaniem????- wydarłam się ledwo
zdążył odebrać.
-Nie moja wina, że się rozchorowałem.
Musisz mnie zastąpić.
-Ale dlaczego ja?- spytałam, wchodząc
do łazienki.
-Bo jesteś moją asystentką. Nie
histeryzuj, to tylko tydzień.
-Słucham??? Nie będzie cię przez
tydzień? Przecież ja mam jeszcze swoje obowiązki!
-Tydzień to ta optymistyczna wersja.
Fakt, to zły moment na chorobę, ale nic nie poradzę. Poza tym cały
czas będę pod telefonem. Dasz sobie radę. Dziś masz tylko jedno
spotkanie. Przedstaw tym ludziom plan na kilka miesięcy, rzuć
jakimiś optymistycznymi hasłami i tyle. Oni chcą po prostu
zobaczyć, że zespół się rozwija. Dobra, nie marnuj czasu, tylko
szykuj się do pracy. Paa.- rozłączył się. Rzuciłam wkurwiona
telefonem o ścianę i opadłam na łóżko. Przykryłam głowę
poduszką, chcąc odciąć się od świata. Usłyszałam ciche
skrzypnięcie drzwi i kroki. Potem ktoś usiadł obok mnie i
przygarnął do siebie, jednocześnie zdejmując z mojej twarzy
poduszkę. To był CC, a za nim reszta chłopaków.
-Co się stało, młoda?- spytał
perkusista, odgarniając mi włosy do tyłu.
-Czuję, że dziś kogoś zabiję.-
mruknęłam.
-To może ja powinienem od razu stąd
wiać?- wtrącił Ashley.
-Powiedz w końcu o co chodzi.- zażądał
Jinxx.
-Jonathan się rozchorował i muszę go
zastąpić przez tydzień. Wszystko fajnie, tyle, że ja mam w tym
tygodniu masę roboty i nie wiem jak ogarnę to wszystko.-
powiedziałam jednym tchem.
-To rzeczywiście nieciekawie.-
podsumował Andy.
-Dobra, idę się szykować.- wstałam
i zaczęłam szukać jakichś ubrań. Co jest dobre na spotkanie ze
sponsorami? Coś skromnego, schludnego, to na pewno. Dobrze, że dziś
już czwartek. Jakoś przetrzymam te dwa dni, a potem weekend.
Pocieszając się, weszłam do łazienki. Robiłam makijaż, gdy
chłopaki zawołali z korytarza, że jadą już do siebie. Mieli być
w studiu dopiero po południu. Eh, gwiazdy to mają życie. Ja muszę
zapieprzać już od rana.
Udałam się na pierwsze spotkanie.
Miałam zatwierdzić miejsce, w którym będzie kręcony teledysk. To
już w poniedziałek. Sam budynek wyglądał zwyczajnie, ale w środku
miał jedno, bardzo interesujące pomieszczenie. Miało ciemne ściany
i małe okno, co bardzo pasowało do wizji wyglądu całości.
Załatwiłam wynajem tego budynku dość szybko, dzięki czemu za
chwilę wejdą tu dekoratorzy. Pędziłam jak szalona do studia,
gdzie za parę godzin czekało mnie spotkanie ze sponsorami. Niby nic
takiego, ale musiałam przeczytać tony notatek, jakie sporządził
Jon. Była jedenasta, a ja już nie miałam siły. Wypiłam jakiegoś
energetyka i wzięłam się do roboty. Sponsor miał wątpliwości,
czy dobrze lokuje pieniądze, a moim zadaniem było te wątpliwości
rozwiać. Normalnie bułka z masłem. Z nerwów zaczęło mi się
robić jeszcze bardzie gorąco, niż zwykle. Zdjęłam marynarkę i
rzuciłam na fotel. W końcu przeszłam do sali konferencyjnej. Nawet
nie wiedziałam, że mają tu takie coś. Wzięłam głęboki oddech
i weszłam do środka. Siedziało tam czterech facetów w różnym
wieku. Najmłodszy był chyba przed trzydziestką. Widząc jego
wzrok, od razu pożałowałam swojego ubioru. Próbowałam ignorować
jego spojrzenie i zachowywać się profesjonalnie. Tak jak Jon
uprzedzał, chcieli wiedzieć, jak idzie praca nad albumem i inne
pierdoły. Używałam wszystkich możliwych argumentów, na
potwierdzenie moich słów, i chyba byłam przekonująca, bo byli
usatysfakcjonowani informacjami, które im przedstawiłam.
Zakończyliśmy spotkanie w dość przyjaznej atmosferze. Trwało
dwie godziny! Pożegnałam się i poszłam w kierunku mojego biura.
Dogonił mnie ten koleś przed trzydziestką, o ile dobrze pamiętam,
to miał na imię Mark.
-Mogę zająć pani sekundę?- spytał
z rozbrajającym uśmiechem.
-Ale tylko sekundę.- odwzajemniłam
gest. Stanęliśmy w rogu korytarza, gdzie byliśmy najmniej
widoczni.
-W takim razie słucham.- odezwałam
się.
-Cóż, wydaje mi się, że bardzo
liczycie na te pieniądze, prawda? Przejdę do rzeczy: mogę
przekonać moich współpracowników, żeby podwyższyli trochę
kwotę, którą wam dajemy.
-Jak rozumiem, nic nie jest za darmo.
Co chciałby pan w zamian?- spytałam, jednocześnie rozglądając
się i lekko przesuwając tak, żeby być bardziej na widoku. Chyba
wiedziałam o co mu chodzi.
-Myślę, że jakoś moglibyśmy się
dogadać.- uśmiechnął się obleśnie, poprawiając mi pasemko,
które wysunęło się spod spinki.
-Przykro mi, ale nie jestem
zainteresowana. -odparłam chłodno, po czym skierowałam się w
stronę chłopaków, których zauważyłam na końcu korytarza. Po
jakichś trzech krokach dogonił mnie ten idiota i złapał mocno za
łokieć.
-Daj spokój. Dobrze wiem, że to
robisz. Jesteś za młoda na pracę w wytwórni. Niby jak inaczej
załatwiłaś sobie tą fuchę, co?- zamarłam, słysząc te słowa.
Andy chyba zauważył moją minę, bo zaczął zbliżać się w naszą
stronę, ciągnąc resztę za sobą. Odwróciłam się powoli i
twardo spojrzałam w oczy tego śmiecia.
-Twierdzisz, że pracuję tu tylko
dlatego, że poszłam do łóżka z paroma osobami?- wycedziłam.
-Tak, to właśnie miałem na myśli.
Nie udawaj cnotki. Pomyśl ile zespół na tym zyska.- że co, kurwa?
Ze złości zacisnęłam dłoń w pięść i już miałam umiejscowić
ją na twarzy Mark'a, gdy ktoś złapał mnie mocno za nadgarstek i
pociągnął do tyłu wciąż nie puszczając.
-Jakiś problem?- spytał Jinxx, stając
obok mnie.
-Rozmawiamy tylko, jak podnieść wasze
finanse. Złożyłem pani pewną propozycję, którą teraz rozważa.
-Nic nie będę rozważać!- syknęłam.
Próbowałam znów zbliżyć się do Mark'a, ale skutecznie
uniemożliwiała mi to ręka, oplatająca mnie w pasie i
przyciągająca do siebie. To był Ashley. Drugą dłonią wciąż
ściskał mój nadgarstek.
-Nie daj się sprowokować.- szepnął
mi do ucha. Ma rację. Odetchnęłam głęboko.
-Cóż, jak pan widzi, nasza managerka
nie jest zainteresowana.- powiedział zimno Andy.
-Wielka szkoda. Chciałem tylko pomóc.
Jest pani pewna?- mówił udając zatroskanego, ten palant.
-Tak, jestem pewna. Poradzimy sobie z
tymi pieniędzmi, którzy zaproponowali pańscy współpracownicy. A
teraz żegnam.- odpowiedziałam już spokojnie, po czym odwróciłam
się i wciąż obejmowana przez Ash'a, skierowałam do swojego biura.
On jednak miał inne plany, bo pociągnął mnie do ich pokoju.
Posadził na kanapie i założył mi na ramiona swoją bluzę.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że drżę. Nie jestem tylko
pewna, czy to ze strachu, czy z wściekłości. Za nami weszła
reszta BVB i usiadła obok. Jinxx gdzieś dzwonił.
-Dobrze się czujesz?- spytał
zmartwiony Andy, lekko mnie przytulając.
-Tak. Chyba tak. Po prostu jestem... w
szoku. Pierwszy raz w życiu i pewnie nie ostatni dostałam taką
propozycję. Po prostu nie spodziewałam się tego.- wzruszyłam
ramionami. Napotkałam spojrzenie CC'ego. Dopiero teraz do mnie
dotarło, co miał na myśli, mówiąc, że na swojej drodze spotkam
wielu fałszywych ludzi. Nie poddam się! Jestem silna i nie zwątpię
w siebie przez jakiegoś buca. Jake wcisnął mi kubek z herbatą.
Usłyszałam fragment rozmowy telefonicznej Jinxx'a. Darł się tak,
że w sumie nie trudno było usłyszeć.
-Ciebie już do reszty pojebało, Jon?
Czy ty wiesz, co on jej proponował? Ja też nie wiem, ale z jej miny
można było łatwo wywnioskować, że nic miłego to nie było! Jak
mam się nie denerwować?? To przecież jeszcze dziecko! Gdy ciebie
nie ma, to my za nią odpowiadamy, do cholery! Dobra, jak chcesz.-
Jinxx podszedł do mnie, wyciągając telefon.
-Jon chce z tobą rozmawiać.
-Słucham.- odezwałam się.
-Ann, nic ci nie jest? Co Mark ci
powiedział?
-Cóż, nie zaproponował tego
otwarcie, ale dał mi do zrozumienia, że załatwi wyższą kwotę od
sponsorów, jeśli się z nim prześpię. Dodał, że jest pewien, że
w ten sposób załatwiłam sobie pracę tutaj.- wzruszyłam
ramionami.
-Zadzwonię do jego szefa i powiem mu
co o tym myślę. Strasznie cię przepraszam. Nie wiedziałem, że do
tego dojdzie.
-To nie twoja wina, że niektórzy
ludzie to idioci. Muszę kończyć. Na razie.- rozłączyłam się.
Wszyscy patrzyli na mnie ze smutnymi minami.
-Wiecie, on ma jeszcze słabszy podryw
niż Ashley.- uśmiechnęłam się, próbując rozładować
atmosferę.
-Coś takiego, a myślałem, że w
twoich oczach jestem najgorszy.- wyszczerzył się Ash.
-No jak widać, są gorsi. Dobra, ja
idę do siebie, mam mnóstwo roboty, dzięki za bluzę.- rzuciłam
ciuchem w stronę Ashley'a, po czym skierowałam się do swojego
biura. Robiłam wszystko, aby chłopcy myśleli, że dobrze się już
czuję. Zawsze byłam dobrą aktorką. Propozycja Mark'a sprawiła mi
ból. Serio wszyscy myślą, że przespałam się z szefem? Cóż,
najważniejsze, że chłopaki wiedzą, że jest inaczej. Nie mogę
się przejmować takimi rzeczami, bo inaczej się wykończę. Muszę
o tym jak najszybciej zapomnieć i tyle. Najlepszy sposób na
zapomnienie? Praca! A jej mam aż w nadmiarze. Właśnie, najwyższy
czas przejrzeć te wszystkie papiery.
Kilka godzin później.
Uzupełniałam dokumenty już jakiś
czas, aż straciłam rachubę. Dopiero Jake uświadomił mi, która
jest już godzina.
-Ann, co ty tu jeszcze robisz? Już po
dwudziestej.- zdziwił się.
-Serio? Nie zauważyłam. Skończę
jeszcze jedną rzecz i jadę do domu.
-Dasz sobie radę? Może przenocujesz
już dziś u nas? Nie powinnaś być sama.
-Spokojnie. I tak jak wrócę, to od
razu idę spać. Jutro znów mam masę spraw do załatwienia. Ale co
wy tu jeszcze robicie?
-Nagrywaliśmy piosenkę. CC nie umiał
dopasować bębnów i musieliśmy zmienić pół linii melodycznej.
Zajęło nam to kilka godzin, to znaczy głównie mi, bo to ja
komponuję muzykę.
-Biedny. Pewnie ciągle widzisz przed
oczami nuty.- naprawdę mu współczułam.
-Przez Christiana będę mieć
koszmary.- zaśmiał się gitarzysta. -Dobra, to my jedziemy. Jakby
coś, to dzwoń. Pa.- przytuliliśmy się na pożegnanie i Jake
wyszedł. Uzupełniłam jeszcze kilka kartek i też postanowiłam
wrócić do siebie. Kiedyś w końcu muszę trochę odpocząć.
Weszłam do domu z zamiarem rzucenia się na łóżko, ale
przeszkodził mi w tym sms:
To była Patrycja, moja przyjaciółka
od czasów gimnazjum. Szybko odpisałam:
Ale chwila? Czemu ona już nie śpi?
Przecież w Polsce jest jakaś... 6.30! Uruchomiłam szybko laptopa i
nawiązałam połączenie przez kamerkę internetową. Po chwili
ukazała mi się zaspana, ale uśmiechnięta buzia Pati.
-Aniaaaa! Bożee, jak ja się za tobą
stęskniłam! Miałaś dzwonić i co? Cisza.- robiła mi wyrzuty.
-Kochana przypominam ci, że jestem w
innej strefie czasowej. Od rana pracuję, a gdy mam trochę czasu pod
wieczór, to u was jest już środek nocy.- wyszczerzyłam się do
ekranu.
-Słuchaj, bo obczaiłyśmy z Kasią
ten zespół, z którym pracujesz. No i powiem ci, że niezłe
ciacha! I w dodatku metale! A my kochamy metali.- poruszyła
sugestywnie brwiami. No tak, dogadałyśmy się między innymi
dlatego, że wszystkie kochamy metal i rock.- najprzystojniejszy jest
chyba wokalista, ale Kasi podoba się perkusista.
-Hahaha, dobra, powiem im to jutro.-
wybuchnęłam śmiechem.
-Ani mi się waż! A tak na poważnie...
Kręcisz z którymś?
-Porąbało cię! Ja mam z nimi
pracować, a nie romansować. Poza tym, oni mają dziewczyny i
traktuję ich jak braci.- wzruszyłam ramionami.
-Serio wszyscy zajęci?
-Eeem...
-Nie kręć.- rzuciła ostrzegawczo
Patrycja.
-Nie kręcę! Jeden jest wolny. To
znaczy, co chwilę zmienia dziewczyny.
-Uuuu, taki trochę bad boy. Ej, to tak
jak ty! Ty ciągle zmieniasz facetów.
-Mogłabyś zauważyć, że ZMIENIAŁAM.
Teraz już tak nie robię.
-Bo teraz w ogóle z żadnym się nie
wiążesz. Kończysz każdy związek, zanim on zdąży się tak
naprawdę zacząć.
-Jezu Patrycja! Od kiedy ty się stałaś
ekspertką w takich sprawach?- zaczęłam się denerwować.
-Od dzisiaj. Dobra, powiedz mi tylko,
który to taki casanowa i dam ci spokój. Jak będzie nam się nudzić
z Kasią, to go sobie oblukamy.
-Ashley Purdy. Ej, ale czemu ty tak
wcześnie wstałaś? Przecież chyba już masz wakacje nie?
-Skarbie, dziś jest zakończenie. A
wstałam, bo mnie obudzili jacyś debile za oknem. Kosić trawę im
się zachciało. Dobra. Ja już lecę. Muszę się zrobić na bóstwo.
Buziaki. Paaa.
-Pa.- rozłączyłam się. Postanowiłam
wrócić do przerwanej wcześniej czynności. Szybko się umyłam,
przebrałam w piżamę i wskoczyłam do łóżeczka. Nawet nie wiem
kiedy, zasnęłam.
Piątek.
Budzik zadzwonił o 5 rano. Nie ma to
jak sześć godzin snu. Miałam dziś sesję od rana. Przyszykowanie
się zajęło mi jakieś 10 minut, łącznie z prysznicem. Nie
zamierzałam układać włosów, ani nic takiego, bo tym zajmie się
charakteryzatorka. Pojechałam więc od razu do studia
fotograficznego. W brzuchu burczało mi z głodu, ale dla mojego
organizmu było jeszcze za wcześnie na śniadanie. Nie mogłam nic
zjeść wcześniej, jak koło ósmej. Inaczej od razu wymiotowałam.
Sesja przebiegła dość sprawnie, dzięki temu mogłam szybciej
pojawić się w studiu chłopaków. Odbębniłam parę spotkań w
imieniu Jonathan'a, domknęłam wszystkie sprawy związane z
kręceniem teledysku, uzupełniłam do końca dokumenty. Jednym
słowem, wykonałam w całości plan, jaki wcześniej sobie
założyłam. Poszłam więc do pokoju chłopaków, którzy kłócili
się tak, że było ich słychać aż na końcu korytarza.
-Co wy odpierdalacie?- uniosłam brwi,
widząc w jakim stanie jest pomieszczenie. Jeden wielki syf.
-Tworzymy, nie widać?- odburknął
Jake.
-Aha. No, okej. Komu tym razem coś nie
pasuje?- spytałam.
-Panu wokaliście.- skrzywił się
Ferguson.
-To nie moja wina, że nie umiem tak
wysoko wyciągać dźwięków, okej?- uniósł się Andy.
-Dobrze. Nie zwracajcie na mnie uwagi.-
usiadłam na kanapie i zaczęłam ich wszystkich obserwować. Jake z
Andy'm próbowali wypracować jakiś kompromis, Jinxx pisał sms'y, a
CC z Ash'em zawzięcie o czymś dyskutowali. Czy ja do nich pasuję?
Już nie chodzi o to, że jestem tu jedyną laską, ale o różnice
między nami. Pewnie za chwilę doszłabym do jakichś absurdalnych
wniosków, gdyby nie sms:
Moje kumpele nie mają pojęcia o czym
mówią. Przecież to nierealne. Ja i on? Niee, ja nie pasuję do
nikogo. Jeszcze się chyba taki nie urodził, który by mi
odpowiadał. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, że od
dobrych kilku minut przyglądam się Ashley'owi. Ocknęłam się
dopiero, gdy uśmiechnął się do mnie kpiąco. Odwróciłam wzrok.
Tak bardzo go nienawidzę, jednak zawsze, gdy mam ochotę mu
przyjebać, przypomina mi się ten cholerny taniec. Czy to
wspomnienie nigdy nie zniknie? Westchnęłam ciężko. W tym momencie
usiadł koło mnie Andy.
-I jak tam?- uśmiechnął się lekko.
-Dobrze, a tam?- odwzajemniłam
uśmiech.
-Też dobrze. W końcu udało nam się
coś z Jake'iem ustalić. Wykończą mnie kiedyś ci faceci.
-Nie marudź. I tak wiem, że ich
kochasz.
-Ale to nie znaczy, że nie mogę ich
nienawidzić.
-Miłość i nienawiść? I to jeszcze
do faceta? Hm, ciekawe. Może napisz o tym piosenkę? Wiesz,
wyzewnętrznisz się i w ogóle.- naśmiewałam się lekko.
-I ty przeciwko mnie? Wiesz co?
Normalnie zaraz bym cię ukarał, ale mi się nie chce. Zmęczyłem
się.- otarł niewidzialny pot z czoła.
-Trochę będzie brakować mi tych
włosów. Wybrałeś już nową fryzurę?
-A owszem, ale zobaczysz dopiero w
poniedziałek. No, chyba, że dasz się gdzieś wyciągnąć w
weekend.- odparł z nadzieją w głosie.
-Sorry, ale nie dam rady. Muszę
posprzątać, zacząć się w końcu pakować, pouczyć się i takie
tam.
-Nie przekonam cię?
-Nie. Jeszcze będziecie mieli mnie
dość, jak z wami zamieszkam.
Wróciłam do domu szybciej, niż
przewidywałam. Nie mówiłam nic chłopakom, ale zamierzałam
spędzić weekend poza domem. Niestety nie z własnej woli. Musiałam
załatwić kilka spraw. Chociaż byłam padnięta, nastawiłam pranie
i posprzątałam. Na szczęście szybko się uwinęłam. Usiadłam na
kanapie z kartką w ręku i spisałam sobie wszystko, co musiałam
załatwić przez te dwa dni. Przede wszystkim miałam sesję
zdjęciową. To była dość ważna sesja. Podobno jeśli wyrobią
się w 8 godzin to będzie dobrze. Następnie musiałam odwiedzić
salon SPA. Fotomodelka musi mieć idealną cerę. Nic więcej w
sobotę nie zdziałam. Resztę załatwię w niedzielę. Muszę
odwiedzić pewną osobę. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że jadę
tam samochodem, a nie lecę samolotem. To będzie mnie kosztować
dodatkowe dwie godziny w każdą stronę. Jeśli cokolwiek wspomnę
chłopakom, zaczną wypytywać, a tego chciałam za wszelką cenę
uniknąć. To nie jest dobry moment na zwierzenia. Wiem, że to
niesprawiedliwe. Ja przez te kilkanaście dni dowiedziałam się o
nich prawie wszystko, oni o mnie nic. I jeszcze długo się nie
dowiedzą. Przynajmniej taką mam nadzieję...
Następny dzień, sobota.
Obudził mnie jakiś huk. Próbowałam
przekręcić się na bok, ale zorientowałam się, że leżę na
podłodze. Spadłam z łóżka. W takim razie już wiem, co za hałas
mnie obudził. Ale dlaczego mam na sobie wczorajsze ubranie?
Rozejrzałam się wokół i dopiero teraz zauważyłam, że jestem w
salonie. Musiałam usnąć na kanapie. Pozbierałam swoje zwłoki z
dywanu i powlokłam się do łazienki. Tam szybko się ogarnęłam,
bo nie miałam za dużo czasu. Za parę godzin zaczyna się sesja, a
przede mną co najmniej trzy godziny jazdy. Wzięłam torbę z
rzeczami i skierowałam się do auta. Ustawiłam nawigację.
Kierunek: Las Vegas.
****************
No i jak Wam się podoba? Zaczyna mnie już wkurzać ten grzeczny Ashley. A patrząc na to, co piszę dalej, chyba zwariowałam:( Jeśli ktoś się jeszcze nie wypowiedział w sprawie opiekuna Ani, wciąż ma okazję. Tyle osób nie komentuje, że nie wiem sama, czy powinnam dodawać tak często, bo nie wiem, czy już wszyscy to przeczytali. O ile dobrze pamiętam, w następnym rozdziale będą kręcić teledysk. Do trasy jeszcze daleeeko, tak właściwie, to sama nie wiem, co tam się będzie dziać.
Rozdział 13 będzie w sobotę/niedzielę, w zależności od liczby komentarzy, bo muszę wiedzieć, że już to przeczytaliście. To chyba tyle ode mnie:)
Grzeczny Ash to jak oksymoron! :p
OdpowiedzUsuń/aoiyuno
Hahahaha dobre:-D To ciekawe jak ocenisz zachowanie ich wszystkich, gdy dojdziemy do tego momentu, co ostatnio ci wysłałam na email:-P
UsuńJinxx byłby dobrym opiekunem :)
OdpowiedzUsuńRozdziały dodajesz w sam raz,no i czekam na kolejny :)
Okej. Dzięki za wyrażenie swojej opinii. Jak już dojdę w pisaniu do tego momentu, to podliczę wszystko. W końcu podobno mamy demokrację;-)
UsuńJezu super rozdział. Moim zdaniem nadal na opiekuna stawiam Ashley'a :D
OdpowiedzUsuńGrzeczny Purdy to nie Purdy, haha. Taki miły, jeszcze jej swoją bluzę pożyczył łuu :D.
Dobra, czekam na kolejny i ps. Nie zawsze daje radę komentować, ale czytam każdy rozdział! :)
Sama nie wiem, czy on w tym opowiadaniu czegoś przypadkiem nie ćpa, bo to aż nierealne, jaki on miły:-D Wiesz z tym komentowaniem, to tak jak już wspominałam wcześniej, starczy mi nawet głupia kropka, byleby zostawić jakiś znak po sobie;-)
UsuńPo pierwsze: KROPKA • , a nawet, słuchaj, dwie ○•
OdpowiedzUsuńPo drugie: Też stawiam na ASHLEY'A!
Po trzecie: "Miłość i nienawiść? I to jeszcze do faceta? Hm, ciekawe. Może napisz o tym piosenkę?" od tego momentu po głowie zaczęło mi chodzić "I hate everything about you". No dzięki. Pewnie się tego nie pozbędę przez parę dni... cholera, no! :D
Po czwarte: Ash taki cudowny, ale za miły :| poza tym mógł jej nie puszczać, haha :D. No. Czekam na rozwinięcie tej relacji (:
Po piąte (jak to idiotycznie brzmi...) : CZEKAM NA NEXTA, WSTAWIAJ SZYBKO RAZ, DWA, TRZY ♥
PS: Mark to cham... Ash mógłby mu wtedy przyłożyć! + podoba mi się imię koleżanki ^^
Dwie kropki. Zaszalałaś:-D Adama w głowie nigdy dość, nawet jeśli to tylko jego głos;-) Ashley jest nudny. Nie mógł przyłożyć Markowi, bo musiał go chronić przed wkurwioną Ann. Jakby go dopadła to szpital pewny. A puścił ją, bo nie miał potrzeby jej dotykania. No bo przecież oni w ogóle się nie lubią:-D:-P
UsuńNie mam kompletnie siły i weny na mądry komentarz, więc żeby nie pisać głupot będzie krótko:
OdpowiedzUsuń1. rozdział przeczytany (za szybko mi to poszło ;c)
2. uwielbiam jak piszesz i coś czuję, że "będzie zabawa, będzie się działo" xD A tak serio to nie wierzę, że oni długo bez kłótni wytrzymają.
Dziękuję, że mimo to się wysiliłaś<3 Jeeej, dziękuję:D I to prawda, oni mają się kłócić zawsze. Bo taki mam kaprys:P A poza tym, nie umiem pisać w ich przypadku takich sielankowych scen. No nie da się i już.
UsuńŚweetnie! Od momentu, gdy napisałaś, że to Ash trzymał An jakieś dziwne uczucie mnie ogarnęło i trzymało w adrenalinie do końca. Jeszcze dał jej swoją bluzę.. szłodko. ^.^ Mam nadzieję, że Jon załatwi sprawę z tym całym Mark'iem, bo to debil.. Co do opiekuna.. myślę, że była by fajna akacja, gdyby został nim Ashley, ale byłoby o wiele więcej spięć i kłótni.. Dlatego proponuje Andy'ego. An chce mieć starszego brata, który zająłby się nią, a taki jest właśnie Ands. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. ;3
OdpowiedzUsuńPostaram się, żeby Ashley już nie był taki słodki:D Cukrzycy dostaniecie jeszcze... Mark się już nie pojawi. Przynajmniej nie mam go w planach. Andy? Zapisane, zobaczymy, jak reszta zdecyduje...
UsuńNight Of The Hunter <3
OdpowiedzUsuń