czwartek, 4 września 2014

Rozdział 12

Jonathan jest chory. Mam go zastąpić na ważnym spotkaniu. Co teraz? Muszę do niego zadzwonić.
-Jon? Możesz mi powiedzieć o co, do jasnej cholery, chodzi z tym spotkaniem????- wydarłam się ledwo zdążył odebrać.
-Nie moja wina, że się rozchorowałem. Musisz mnie zastąpić.
-Ale dlaczego ja?- spytałam, wchodząc do łazienki.
-Bo jesteś moją asystentką. Nie histeryzuj, to tylko tydzień.
-Słucham??? Nie będzie cię przez tydzień? Przecież ja mam jeszcze swoje obowiązki!
-Tydzień to ta optymistyczna wersja. Fakt, to zły moment na chorobę, ale nic nie poradzę. Poza tym cały czas będę pod telefonem. Dasz sobie radę. Dziś masz tylko jedno spotkanie. Przedstaw tym ludziom plan na kilka miesięcy, rzuć jakimiś optymistycznymi hasłami i tyle. Oni chcą po prostu zobaczyć, że zespół się rozwija. Dobra, nie marnuj czasu, tylko szykuj się do pracy. Paa.- rozłączył się. Rzuciłam wkurwiona telefonem o ścianę i opadłam na łóżko. Przykryłam głowę poduszką, chcąc odciąć się od świata. Usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi i kroki. Potem ktoś usiadł obok mnie i przygarnął do siebie, jednocześnie zdejmując z mojej twarzy poduszkę. To był CC, a za nim reszta chłopaków.
-Co się stało, młoda?- spytał perkusista, odgarniając mi włosy do tyłu.
-Czuję, że dziś kogoś zabiję.- mruknęłam.
-To może ja powinienem od razu stąd wiać?- wtrącił Ashley.
-Powiedz w końcu o co chodzi.- zażądał Jinxx.
-Jonathan się rozchorował i muszę go zastąpić przez tydzień. Wszystko fajnie, tyle, że ja mam w tym tygodniu masę roboty i nie wiem jak ogarnę to wszystko.- powiedziałam jednym tchem.
-To rzeczywiście nieciekawie.- podsumował Andy.
-Dobra, idę się szykować.- wstałam i zaczęłam szukać jakichś ubrań. Co jest dobre na spotkanie ze sponsorami? Coś skromnego, schludnego, to na pewno. 3824ff8c537146e3906edbb874b6afe6a4edc339 Dobrze, że dziś już czwartek. Jakoś przetrzymam te dwa dni, a potem weekend. Pocieszając się, weszłam do łazienki. Robiłam makijaż, gdy chłopaki zawołali z korytarza, że jadą już do siebie. Mieli być w studiu dopiero po południu. Eh, gwiazdy to mają życie. Ja muszę zapieprzać już od rana.

Udałam się na pierwsze spotkanie. Miałam zatwierdzić miejsce, w którym będzie kręcony teledysk. To już w poniedziałek. Sam budynek wyglądał zwyczajnie, ale w środku miał jedno, bardzo interesujące pomieszczenie. Miało ciemne ściany i małe okno, co bardzo pasowało do wizji wyglądu całości. Załatwiłam wynajem tego budynku dość szybko, dzięki czemu za chwilę wejdą tu dekoratorzy. Pędziłam jak szalona do studia, gdzie za parę godzin czekało mnie spotkanie ze sponsorami. Niby nic takiego, ale musiałam przeczytać tony notatek, jakie sporządził Jon. Była jedenasta, a ja już nie miałam siły. Wypiłam jakiegoś energetyka i wzięłam się do roboty. Sponsor miał wątpliwości, czy dobrze lokuje pieniądze, a moim zadaniem było te wątpliwości rozwiać. Normalnie bułka z masłem. Z nerwów zaczęło mi się robić jeszcze bardzie gorąco, niż zwykle. Zdjęłam marynarkę i rzuciłam na fotel. W końcu przeszłam do sali konferencyjnej. Nawet nie wiedziałam, że mają tu takie coś. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Siedziało tam czterech facetów w różnym wieku. Najmłodszy był chyba przed trzydziestką. Widząc jego wzrok, od razu pożałowałam swojego ubioru. Próbowałam ignorować jego spojrzenie i zachowywać się profesjonalnie. Tak jak Jon uprzedzał, chcieli wiedzieć, jak idzie praca nad albumem i inne pierdoły. Używałam wszystkich możliwych argumentów, na potwierdzenie moich słów, i chyba byłam przekonująca, bo byli usatysfakcjonowani informacjami, które im przedstawiłam. Zakończyliśmy spotkanie w dość przyjaznej atmosferze. Trwało dwie godziny! Pożegnałam się i poszłam w kierunku mojego biura. Dogonił mnie ten koleś przed trzydziestką, o ile dobrze pamiętam, to miał na imię Mark.
-Mogę zająć pani sekundę?- spytał z rozbrajającym uśmiechem.
-Ale tylko sekundę.- odwzajemniłam gest. Stanęliśmy w rogu korytarza, gdzie byliśmy najmniej widoczni.
-W takim razie słucham.- odezwałam się.
-Cóż, wydaje mi się, że bardzo liczycie na te pieniądze, prawda? Przejdę do rzeczy: mogę przekonać moich współpracowników, żeby podwyższyli trochę kwotę, którą wam dajemy.
-Jak rozumiem, nic nie jest za darmo. Co chciałby pan w zamian?- spytałam, jednocześnie rozglądając się i lekko przesuwając tak, żeby być bardziej na widoku. Chyba wiedziałam o co mu chodzi.
-Myślę, że jakoś moglibyśmy się dogadać.- uśmiechnął się obleśnie, poprawiając mi pasemko, które wysunęło się spod spinki.
-Przykro mi, ale nie jestem zainteresowana. -odparłam chłodno, po czym skierowałam się w stronę chłopaków, których zauważyłam na końcu korytarza. Po jakichś trzech krokach dogonił mnie ten idiota i złapał mocno za łokieć.
-Daj spokój. Dobrze wiem, że to robisz. Jesteś za młoda na pracę w wytwórni. Niby jak inaczej załatwiłaś sobie tą fuchę, co?- zamarłam, słysząc te słowa. Andy chyba zauważył moją minę, bo zaczął zbliżać się w naszą stronę, ciągnąc resztę za sobą. Odwróciłam się powoli i twardo spojrzałam w oczy tego śmiecia.
-Twierdzisz, że pracuję tu tylko dlatego, że poszłam do łóżka z paroma osobami?- wycedziłam.
-Tak, to właśnie miałem na myśli. Nie udawaj cnotki. Pomyśl ile zespół na tym zyska.- że co, kurwa? Ze złości zacisnęłam dłoń w pięść i już miałam umiejscowić ją na twarzy Mark'a, gdy ktoś złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął do tyłu wciąż nie puszczając.
-Jakiś problem?- spytał Jinxx, stając obok mnie.
-Rozmawiamy tylko, jak podnieść wasze finanse. Złożyłem pani pewną propozycję, którą teraz rozważa.
-Nic nie będę rozważać!- syknęłam. Próbowałam znów zbliżyć się do Mark'a, ale skutecznie uniemożliwiała mi to ręka, oplatająca mnie w pasie i przyciągająca do siebie. To był Ashley. Drugą dłonią wciąż ściskał mój nadgarstek.
-Nie daj się sprowokować.- szepnął mi do ucha. Ma rację. Odetchnęłam głęboko.
-Cóż, jak pan widzi, nasza managerka nie jest zainteresowana.- powiedział zimno Andy.
-Wielka szkoda. Chciałem tylko pomóc. Jest pani pewna?- mówił udając zatroskanego, ten palant.
-Tak, jestem pewna. Poradzimy sobie z tymi pieniędzmi, którzy zaproponowali pańscy współpracownicy. A teraz żegnam.- odpowiedziałam już spokojnie, po czym odwróciłam się i wciąż obejmowana przez Ash'a, skierowałam do swojego biura. On jednak miał inne plany, bo pociągnął mnie do ich pokoju. Posadził na kanapie i założył mi na ramiona swoją bluzę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że drżę. Nie jestem tylko pewna, czy to ze strachu, czy z wściekłości. Za nami weszła reszta BVB i usiadła obok. Jinxx gdzieś dzwonił.
-Dobrze się czujesz?- spytał zmartwiony Andy, lekko mnie przytulając.
-Tak. Chyba tak. Po prostu jestem... w szoku. Pierwszy raz w życiu i pewnie nie ostatni dostałam taką propozycję. Po prostu nie spodziewałam się tego.- wzruszyłam ramionami. Napotkałam spojrzenie CC'ego. Dopiero teraz do mnie dotarło, co miał na myśli, mówiąc, że na swojej drodze spotkam wielu fałszywych ludzi. Nie poddam się! Jestem silna i nie zwątpię w siebie przez jakiegoś buca. Jake wcisnął mi kubek z herbatą. Usłyszałam fragment rozmowy telefonicznej Jinxx'a. Darł się tak, że w sumie nie trudno było usłyszeć.
-Ciebie już do reszty pojebało, Jon? Czy ty wiesz, co on jej proponował? Ja też nie wiem, ale z jej miny można było łatwo wywnioskować, że nic miłego to nie było! Jak mam się nie denerwować?? To przecież jeszcze dziecko! Gdy ciebie nie ma, to my za nią odpowiadamy, do cholery! Dobra, jak chcesz.- Jinxx podszedł do mnie, wyciągając telefon.
-Jon chce z tobą rozmawiać.
-Słucham.- odezwałam się.
-Ann, nic ci nie jest? Co Mark ci powiedział?
-Cóż, nie zaproponował tego otwarcie, ale dał mi do zrozumienia, że załatwi wyższą kwotę od sponsorów, jeśli się z nim prześpię. Dodał, że jest pewien, że w ten sposób załatwiłam sobie pracę tutaj.- wzruszyłam ramionami.
-Zadzwonię do jego szefa i powiem mu co o tym myślę. Strasznie cię przepraszam. Nie wiedziałem, że do tego dojdzie.
-To nie twoja wina, że niektórzy ludzie to idioci. Muszę kończyć. Na razie.- rozłączyłam się. Wszyscy patrzyli na mnie ze smutnymi minami.
-Wiecie, on ma jeszcze słabszy podryw niż Ashley.- uśmiechnęłam się, próbując rozładować atmosferę.
-Coś takiego, a myślałem, że w twoich oczach jestem najgorszy.- wyszczerzył się Ash.
-No jak widać, są gorsi. Dobra, ja idę do siebie, mam mnóstwo roboty, dzięki za bluzę.- rzuciłam ciuchem w stronę Ashley'a, po czym skierowałam się do swojego biura. Robiłam wszystko, aby chłopcy myśleli, że dobrze się już czuję. Zawsze byłam dobrą aktorką. Propozycja Mark'a sprawiła mi ból. Serio wszyscy myślą, że przespałam się z szefem? Cóż, najważniejsze, że chłopaki wiedzą, że jest inaczej. Nie mogę się przejmować takimi rzeczami, bo inaczej się wykończę. Muszę o tym jak najszybciej zapomnieć i tyle. Najlepszy sposób na zapomnienie? Praca! A jej mam aż w nadmiarze. Właśnie, najwyższy czas przejrzeć te wszystkie papiery.

Kilka godzin później.

Uzupełniałam dokumenty już jakiś czas, aż straciłam rachubę. Dopiero Jake uświadomił mi, która jest już godzina.
-Ann, co ty tu jeszcze robisz? Już po dwudziestej.- zdziwił się.
-Serio? Nie zauważyłam. Skończę jeszcze jedną rzecz i jadę do domu.
-Dasz sobie radę? Może przenocujesz już dziś u nas? Nie powinnaś być sama.
-Spokojnie. I tak jak wrócę, to od razu idę spać. Jutro znów mam masę spraw do załatwienia. Ale co wy tu jeszcze robicie?
-Nagrywaliśmy piosenkę. CC nie umiał dopasować bębnów i musieliśmy zmienić pół linii melodycznej. Zajęło nam to kilka godzin, to znaczy głównie mi, bo to ja komponuję muzykę.
-Biedny. Pewnie ciągle widzisz przed oczami nuty.- naprawdę mu współczułam.
-Przez Christiana będę mieć koszmary.- zaśmiał się gitarzysta. -Dobra, to my jedziemy. Jakby coś, to dzwoń. Pa.- przytuliliśmy się na pożegnanie i Jake wyszedł. Uzupełniłam jeszcze kilka kartek i też postanowiłam wrócić do siebie. Kiedyś w końcu muszę trochę odpocząć. Weszłam do domu z zamiarem rzucenia się na łóżko, ale przeszkodził mi w tym sms:

To była Patrycja, moja przyjaciółka od czasów gimnazjum. Szybko odpisałam:

Ale chwila? Czemu ona już nie śpi? Przecież w Polsce jest jakaś... 6.30! Uruchomiłam szybko laptopa i nawiązałam połączenie przez kamerkę internetową. Po chwili ukazała mi się zaspana, ale uśmiechnięta buzia Pati.
-Aniaaaa! Bożee, jak ja się za tobą stęskniłam! Miałaś dzwonić i co? Cisza.- robiła mi wyrzuty.
-Kochana przypominam ci, że jestem w innej strefie czasowej. Od rana pracuję, a gdy mam trochę czasu pod wieczór, to u was jest już środek nocy.- wyszczerzyłam się do ekranu.
-Słuchaj, bo obczaiłyśmy z Kasią ten zespół, z którym pracujesz. No i powiem ci, że niezłe ciacha! I w dodatku metale! A my kochamy metali.- poruszyła sugestywnie brwiami. No tak, dogadałyśmy się między innymi dlatego, że wszystkie kochamy metal i rock.- najprzystojniejszy jest chyba wokalista, ale Kasi podoba się perkusista.
-Hahaha, dobra, powiem im to jutro.- wybuchnęłam śmiechem.
-Ani mi się waż! A tak na poważnie... Kręcisz z którymś?
-Porąbało cię! Ja mam z nimi pracować, a nie romansować. Poza tym, oni mają dziewczyny i traktuję ich jak braci.- wzruszyłam ramionami.
-Serio wszyscy zajęci?
-Eeem...
-Nie kręć.- rzuciła ostrzegawczo Patrycja.
-Nie kręcę! Jeden jest wolny. To znaczy, co chwilę zmienia dziewczyny.
-Uuuu, taki trochę bad boy. Ej, to tak jak ty! Ty ciągle zmieniasz facetów.
-Mogłabyś zauważyć, że ZMIENIAŁAM. Teraz już tak nie robię.
-Bo teraz w ogóle z żadnym się nie wiążesz. Kończysz każdy związek, zanim on zdąży się tak naprawdę zacząć.
-Jezu Patrycja! Od kiedy ty się stałaś ekspertką w takich sprawach?- zaczęłam się denerwować.
-Od dzisiaj. Dobra, powiedz mi tylko, który to taki casanowa i dam ci spokój. Jak będzie nam się nudzić z Kasią, to go sobie oblukamy.
-Ashley Purdy. Ej, ale czemu ty tak wcześnie wstałaś? Przecież chyba już masz wakacje nie?
-Skarbie, dziś jest zakończenie. A wstałam, bo mnie obudzili jacyś debile za oknem. Kosić trawę im się zachciało. Dobra. Ja już lecę. Muszę się zrobić na bóstwo. Buziaki. Paaa.
-Pa.- rozłączyłam się. Postanowiłam wrócić do przerwanej wcześniej czynności. Szybko się umyłam, przebrałam w piżamę i wskoczyłam do łóżeczka. Nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

Piątek.

Budzik zadzwonił o 5 rano. Nie ma to jak sześć godzin snu. Miałam dziś sesję od rana. Przyszykowanie się zajęło mi jakieś 10 minut, łącznie z prysznicem. Nie zamierzałam układać włosów, ani nic takiego, bo tym zajmie się charakteryzatorka. Pojechałam więc od razu do studia fotograficznego. W brzuchu burczało mi z głodu, ale dla mojego organizmu było jeszcze za wcześnie na śniadanie. Nie mogłam nic zjeść wcześniej, jak koło ósmej. Inaczej od razu wymiotowałam. Sesja przebiegła dość sprawnie, dzięki temu mogłam szybciej pojawić się w studiu chłopaków. Odbębniłam parę spotkań w imieniu Jonathan'a, domknęłam wszystkie sprawy związane z kręceniem teledysku, uzupełniłam do końca dokumenty. Jednym słowem, wykonałam w całości plan, jaki wcześniej sobie założyłam. Poszłam więc do pokoju chłopaków, którzy kłócili się tak, że było ich słychać aż na końcu korytarza.
-Co wy odpierdalacie?- uniosłam brwi, widząc w jakim stanie jest pomieszczenie. Jeden wielki syf.
-Tworzymy, nie widać?- odburknął Jake.
-Aha. No, okej. Komu tym razem coś nie pasuje?- spytałam.
-Panu wokaliście.- skrzywił się Ferguson.
-To nie moja wina, że nie umiem tak wysoko wyciągać dźwięków, okej?- uniósł się Andy.
-Dobrze. Nie zwracajcie na mnie uwagi.- usiadłam na kanapie i zaczęłam ich wszystkich obserwować. Jake z Andy'm próbowali wypracować jakiś kompromis, Jinxx pisał sms'y, a CC z Ash'em zawzięcie o czymś dyskutowali. Czy ja do nich pasuję? Już nie chodzi o to, że jestem tu jedyną laską, ale o różnice między nami. Pewnie za chwilę doszłabym do jakichś absurdalnych wniosków, gdyby nie sms:

Moje kumpele nie mają pojęcia o czym mówią. Przecież to nierealne. Ja i on? Niee, ja nie pasuję do nikogo. Jeszcze się chyba taki nie urodził, który by mi odpowiadał. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, że od dobrych kilku minut przyglądam się Ashley'owi. Ocknęłam się dopiero, gdy uśmiechnął się do mnie kpiąco. Odwróciłam wzrok. Tak bardzo go nienawidzę, jednak zawsze, gdy mam ochotę mu przyjebać, przypomina mi się ten cholerny taniec. Czy to wspomnienie nigdy nie zniknie? Westchnęłam ciężko. W tym momencie usiadł koło mnie Andy.
-I jak tam?- uśmiechnął się lekko.
-Dobrze, a tam?- odwzajemniłam uśmiech.
-Też dobrze. W końcu udało nam się coś z Jake'iem ustalić. Wykończą mnie kiedyś ci faceci.
-Nie marudź. I tak wiem, że ich kochasz.
-Ale to nie znaczy, że nie mogę ich nienawidzić.
-Miłość i nienawiść? I to jeszcze do faceta? Hm, ciekawe. Może napisz o tym piosenkę? Wiesz, wyzewnętrznisz się i w ogóle.- naśmiewałam się lekko.
-I ty przeciwko mnie? Wiesz co? Normalnie zaraz bym cię ukarał, ale mi się nie chce. Zmęczyłem się.- otarł niewidzialny pot z czoła.
-Trochę będzie brakować mi tych włosów. Wybrałeś już nową fryzurę?
-A owszem, ale zobaczysz dopiero w poniedziałek. No, chyba, że dasz się gdzieś wyciągnąć w weekend.- odparł z nadzieją w głosie.
-Sorry, ale nie dam rady. Muszę posprzątać, zacząć się w końcu pakować, pouczyć się i takie tam.
-Nie przekonam cię?
-Nie. Jeszcze będziecie mieli mnie dość, jak z wami zamieszkam.
Wróciłam do domu szybciej, niż przewidywałam. Nie mówiłam nic chłopakom, ale zamierzałam spędzić weekend poza domem. Niestety nie z własnej woli. Musiałam załatwić kilka spraw. Chociaż byłam padnięta, nastawiłam pranie i posprzątałam. Na szczęście szybko się uwinęłam. Usiadłam na kanapie z kartką w ręku i spisałam sobie wszystko, co musiałam załatwić przez te dwa dni. Przede wszystkim miałam sesję zdjęciową. To była dość ważna sesja. Podobno jeśli wyrobią się w 8 godzin to będzie dobrze. Następnie musiałam odwiedzić salon SPA. Fotomodelka musi mieć idealną cerę. Nic więcej w sobotę nie zdziałam. Resztę załatwię w niedzielę. Muszę odwiedzić pewną osobę. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że jadę tam samochodem, a nie lecę samolotem. To będzie mnie kosztować dodatkowe dwie godziny w każdą stronę. Jeśli cokolwiek wspomnę chłopakom, zaczną wypytywać, a tego chciałam za wszelką cenę uniknąć. To nie jest dobry moment na zwierzenia. Wiem, że to niesprawiedliwe. Ja przez te kilkanaście dni dowiedziałam się o nich prawie wszystko, oni o mnie nic. I jeszcze długo się nie dowiedzą. Przynajmniej taką mam nadzieję...

Następny dzień, sobota.

Obudził mnie jakiś huk. Próbowałam przekręcić się na bok, ale zorientowałam się, że leżę na podłodze. Spadłam z łóżka. W takim razie już wiem, co za hałas mnie obudził. Ale dlaczego mam na sobie wczorajsze ubranie? Rozejrzałam się wokół i dopiero teraz zauważyłam, że jestem w salonie. Musiałam usnąć na kanapie. Pozbierałam swoje zwłoki z dywanu i powlokłam się do łazienki. Tam szybko się ogarnęłam, bo nie miałam za dużo czasu. Za parę godzin zaczyna się sesja, a przede mną co najmniej trzy godziny jazdy. Wzięłam torbę z rzeczami i skierowałam się do auta. Ustawiłam nawigację.
Kierunek: Las Vegas. 
****************
No i jak Wam się podoba? Zaczyna mnie już wkurzać ten grzeczny Ashley. A patrząc na to, co piszę dalej, chyba zwariowałam:( Jeśli ktoś się jeszcze nie wypowiedział w sprawie opiekuna Ani, wciąż ma okazję. Tyle osób nie komentuje, że nie wiem sama, czy powinnam dodawać tak często, bo nie wiem, czy już wszyscy to przeczytali. O ile dobrze pamiętam, w następnym rozdziale będą kręcić teledysk. Do trasy jeszcze daleeeko, tak właściwie, to sama nie wiem, co tam się będzie dziać.
Rozdział 13 będzie w sobotę/niedzielę, w zależności od liczby komentarzy, bo muszę wiedzieć, że już to przeczytaliście. To chyba tyle ode mnie:)

13 komentarzy:

  1. Grzeczny Ash to jak oksymoron! :p
    /aoiyuno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha dobre:-D To ciekawe jak ocenisz zachowanie ich wszystkich, gdy dojdziemy do tego momentu, co ostatnio ci wysłałam na email:-P

      Usuń
  2. Jinxx byłby dobrym opiekunem :)
    Rozdziały dodajesz w sam raz,no i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej. Dzięki za wyrażenie swojej opinii. Jak już dojdę w pisaniu do tego momentu, to podliczę wszystko. W końcu podobno mamy demokrację;-)

      Usuń
  3. Jezu super rozdział. Moim zdaniem nadal na opiekuna stawiam Ashley'a :D
    Grzeczny Purdy to nie Purdy, haha. Taki miły, jeszcze jej swoją bluzę pożyczył łuu :D.
    Dobra, czekam na kolejny i ps. Nie zawsze daje radę komentować, ale czytam każdy rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem, czy on w tym opowiadaniu czegoś przypadkiem nie ćpa, bo to aż nierealne, jaki on miły:-D Wiesz z tym komentowaniem, to tak jak już wspominałam wcześniej, starczy mi nawet głupia kropka, byleby zostawić jakiś znak po sobie;-)

      Usuń
  4. Po pierwsze: KROPKA • , a nawet, słuchaj, dwie ○•
    Po drugie: Też stawiam na ASHLEY'A!
    Po trzecie: "Miłość i nienawiść? I to jeszcze do faceta? Hm, ciekawe. Może napisz o tym piosenkę?" od tego momentu po głowie zaczęło mi chodzić "I hate everything about you". No dzięki. Pewnie się tego nie pozbędę przez parę dni... cholera, no! :D
    Po czwarte: Ash taki cudowny, ale za miły :| poza tym mógł jej nie puszczać, haha :D. No. Czekam na rozwinięcie tej relacji (:
    Po piąte (jak to idiotycznie brzmi...) : CZEKAM NA NEXTA, WSTAWIAJ SZYBKO RAZ, DWA, TRZY ♥
    PS: Mark to cham... Ash mógłby mu wtedy przyłożyć! + podoba mi się imię koleżanki ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie kropki. Zaszalałaś:-D Adama w głowie nigdy dość, nawet jeśli to tylko jego głos;-) Ashley jest nudny. Nie mógł przyłożyć Markowi, bo musiał go chronić przed wkurwioną Ann. Jakby go dopadła to szpital pewny. A puścił ją, bo nie miał potrzeby jej dotykania. No bo przecież oni w ogóle się nie lubią:-D:-P

      Usuń
  5. Nie mam kompletnie siły i weny na mądry komentarz, więc żeby nie pisać głupot będzie krótko:
    1. rozdział przeczytany (za szybko mi to poszło ;c)
    2. uwielbiam jak piszesz i coś czuję, że "będzie zabawa, będzie się działo" xD A tak serio to nie wierzę, że oni długo bez kłótni wytrzymają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że mimo to się wysiliłaś<3 Jeeej, dziękuję:D I to prawda, oni mają się kłócić zawsze. Bo taki mam kaprys:P A poza tym, nie umiem pisać w ich przypadku takich sielankowych scen. No nie da się i już.

      Usuń
  6. Śweetnie! Od momentu, gdy napisałaś, że to Ash trzymał An jakieś dziwne uczucie mnie ogarnęło i trzymało w adrenalinie do końca. Jeszcze dał jej swoją bluzę.. szłodko. ^.^ Mam nadzieję, że Jon załatwi sprawę z tym całym Mark'iem, bo to debil.. Co do opiekuna.. myślę, że była by fajna akacja, gdyby został nim Ashley, ale byłoby o wiele więcej spięć i kłótni.. Dlatego proponuje Andy'ego. An chce mieć starszego brata, który zająłby się nią, a taki jest właśnie Ands. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, żeby Ashley już nie był taki słodki:D Cukrzycy dostaniecie jeszcze... Mark się już nie pojawi. Przynajmniej nie mam go w planach. Andy? Zapisane, zobaczymy, jak reszta zdecyduje...

      Usuń