-Jestem Andrew Fuller. Dla przyjaciół
Drew.- dobra. Czas przestać być w chuj miłą.
-Super. A teraz, skoro już się znamy,
to wybacz, ale wracam do pracy.- podeszłam do Borisa.
-Ann, dziś będziesz miała wspólną
sesję, z tym oto młodzieńcem.- wskazał ręką na Drew. Zajebiście
kurwa!
-Dobra. Możemy się pospieszyć? Nie
czuję się dziś za dobrze.- skłamałam. Nie chciałam pracować z
Drew. Denerwowało mnie jego spojrzenie.
-To ustawcie się szybko na próbę.
Drew, przyciągnij Ann do siebie, macie wyglądać jak ładna parka.-
Drew zrobił co kazał fotograf i zaczęliśmy pozować.
-Ręka trochę niżej. Ann popatrz w
jego oczy spojrzeniem nr 3.- to spojrzenie miało powodować, że
wyglądamy jak para kochanków. Nie uśmiechało mi się to, ale co
zrobić, taka praca. Po skończonej sesji, rzuciłam się na telefon,
żeby poprosić chłopaków o podwózkę. Niestety żaden nie
odbierał. Zabiję ich! Wkurwiona skierowałam się do garderoby.
Szybko się przebrałam w swoje ciuchy, po czym znów próbowałam
się dodzwonić. Nikt nie odbierał. Nawet Ashley. Zrezygnowana
oparłam się o ścianę, szukając numeru jakiejś taksówki.
-Coś się stało?- obok mnie pojawił
się Drew. W ciemnych dżinsach i koszulce wyglądał nieźle.
-Miał ktoś po mnie przyjechać, ale
nie odbiera.- wzruszyłam ramionami.
-Jeśli chcesz, mogę cię podrzucić.
Gdzie mieszkasz?
-Na obrzeżach Hollywood...-
przerwałam, bo podszedł do nas Boris.
-Ann. Mam do ciebie prośbę. Drew
dopiero co przyjechał do Los Angeles, może pokazałabyś mu mniej
więcej miasto, hm?- popatrzył na mnie wyczekująco. W sumie czemu
nie. Jakoś mu się odwdzięczę za podwózkę.
-Okej. Ale musisz mi powiedzieć, co
chcesz zobaczyć i kiedy.- skierowałam się do Drew.
-Hm. Mam kilka miejsc, które zawsze
chciałem zobaczyć. Masz może dzisiaj czas? Zapraszam cię na kawę.
-Jeśli odwieziesz mnie do domu przed
22, bo muszę jutro wcześnie wstać, to chętnie.- uśmiechnęłam
się.
-W takim razie chodźmy.- wyszliśmy ze
studia podchodząc do jego samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera,
po czym podałam mu adres.
-Dlaczego zostałaś modelką?- spytał
po chwili Drew.
-Bo to łatwa kasa. A ty?
-Tak samo. Z chodzenia na castingi
raczej nie da się wyżywić.- spojrzeliśmy na siebie, po czym
wybuchnęliśmy śmiechem
-Patrz na drogę, a nie na mnie.-
zwróciłam mu uwagę, gdy któryś raz z kolei przyglądał mi się.
-To nie moja wina, że jesteś taka
piękna.- bronił się.
-Moja też nie.- wzruszyłam ramionami.
-Nie da się ciebie zawstydzić, co?
-Nie, raczej nie. Odpuść sobie,
szkoda twojego czasu.- uśmiechnęłam się słodko. Naiwniak, myśli,
że na niego polecę, bo jest ładny... W pewnej chwili zadzwonił
mój telefon. To był Ashley:
-Chciałaś coś wiedźmo?
-Tak, frajerze. Dzwoniłam do
wszystkich, ale nikt nie odbierał. Teraz już sobie poradziłam.
Bujaj się.- wyszczerzyłam się do telefonu i rozłączyłam się.
Drew dziwnie na mnie patrzył.
-Rozmawiałaś z... chłopakiem?-
spytał niepewnie.
-Nie. To nie był mój chłopak. To
był... Z resztą, sam zobaczysz.- zbyłam go. Kim właściwie jest
dla mnie Ash? Przecież nie powiem, że wrogiem, bo jakby nie było,
to nim nie jest... Ale przyjacielem też nie jest... Skomplikowane to
wszystko. Zatrzymaliśmy się przed bramą. Wstukałam kod i
wjechaliśmy dalej. Drew zatrzymał się pod samymi drzwiami.
-Muszę się tylko przebrać. To zajmie
chwilę. Chodź ze mną.- pociągnęłam go do środka. Ledwo
znaleźliśmy się w domu wparowałam do salonu naskakując na
siedzących tam chłopaków.
-Macie wpierdol!
-Sorry, Ann. Zostawiliśmy telefony w
domu, a poszliśmy do ogrodu.- odezwał się Jinxx.
-Dobra, dobra. Nie tłumacz się. Eee,
to jest Drew, mój kolega.- zespół przyglądał się podejrzliwie
mojemu znajomemu. Podszedł do nas Biersack:
-Cześć. Jestem Andy. Powiedzmy, że
brat tej tutaj.- objął mnie ramieniem, wcześniej podając rękę
modelowi.
-Andrew, ale mówcie mi Drew.
-Macie tak samo na imię.- roześmiałam
się. Wszyscy chłopcy przedstawili się. Po chwili Ashley objął
mnie w pasie dodając:
-Coś takiego, to Ann ma kolegów.
Jestem w szoku.
-Nie wkurzaj mnie, bo jeszcze pomyślę,
że jesteś zazdrosny.- zrzuciłam jego ręce.
-O ciebie? Nigdy w życiu. Uprzedzałaś
swojego kolegę, że jesteś wiedźmą?- uśmiechnął się chytrze.
-To, że dla ciebie taka jestem, to nie
znaczy, że dla wszystkich. Na dobre traktowanie trzeba zasłużyć.
Okej. Ja idę się przebrać. Nie męczcie Drew.- poprosiłam, po
czym pobiegłam do swojego pokoju.
Perspektywa Ashley'a
Przyglądałem się temu całemu Drew.
Jest w nim coś dziwnego. Nie ufam mu. W dodatku patrzy się na Ann,
jak na przedmiot. I w ogóle, co to za zawód- model? No, dobra. Ja
kiedyś też tak zaczynałem, ale robiłem różne rzeczy dla kasy.
Mam nadzieję, ze Ann nie jest taka głupia i nie da mu się
przelecieć przy pierwszej lepszej okazji. A wiadomo, że o to mu
chodzi.. Chcąc nie chcąc, martwiłem się o małą. Mimo tego, że
mnie denerwuje, jest tylko młodą, ładną dziewczyną. Poczułem
jak ktoś szturcha mnie w bok.
-Ej. Nie morduj go tak wzrokiem, bo
jeszcze serio nam tu padnie.- odezwał się CC.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Czyżby? O co chodzi Ashley?-
zainteresował się.
-Nie tutaj. Chodź do ogrodu.-
odpowiedziałem, po czym wstałem. Nie zniosę ani minuty dłużej w
towarzystwie tego... gogusia. Usiedliśmy na schodach.
-Dlaczego tak go nie lubisz?- spytał
Christian.
-To nie to, że go nie lubię. Po
prostu widzę jak patrzy na małą. To nie wróży nic dobrego.
-Wrzuć na luz. Jaka by nie była, Ann
nie da się tak łatwo omamić. Za asertywna jest.- pocieszał mnie
CC.
-Mam nadzieję, że masz rację.
-A nawet jeśli coś będzie nie tak,
to przecież ma pięciu chłopów w domu, którzy nie dadzą jej
skrzywdzić.- poklepał mnie po ramieniu, po czym wróciliśmy do
salonu. Widziałem jak Andy zagaduje Drew. Chyba za sobą nie
przepadają. Czyli nie tylko mi nie pasuje ten idiota. Uśmiechnąłem
się pod nosem. W tym momencie zbiegła Ann. Kurczę, to ona ma
jakieś bardziej dziewczęce ciuchy. Już miała wychodzić razem z
Panem Modelem, gdy Andy przyciągnął ją do siebie za łokieć i
szepnął coś na ucho. Ann tylko na niego spojrzała i coś cicho
powiedziała. Potem wyszli. Ledwo zamknęły się drzwi, a Andy
wybuchnął:
-Ja pierdole! Kogo ona poznała!
-Też masz to samo odczucie co ja?-
odezwałem się.
-Co za debil! A widzieliście jak na
nią patrzył? Niech tylko jej coś zrobi, a wyląduje w szpitalu.-
zacisnął pięści Biersack.
-Jakby co, chętnie ci pomogę stary.-
przybiliśmy sobie piątki.
-Chłopaki! Uspokójcie się. Skoro
tobie umiała zadać ból, to z tym ćwokiem też sobie poradzi.-
puścił mi oczko Jinxx.
-Musisz mi to przypominać? No
musisz??? Oddałbym jej, ale ma szczęście, że nie biję kobiet.-
założyłem obrażony, ręce na piersi.
-Oczywiście Ashley'ku, żyj dalej w
świecie iluzji. Ciekawe czy jest od ciebie silniejsza.- zastanawiał
się CC.
-Jak wróci, to sprawdzimy. A właśnie!
Powiedziała o której wróci? Przecież jest niepełnoletnia.- zauważyłem
przytomnie.
-Zadzwonię do niej.- rzucił się w
poszukiwaniu telefonu wokalista.
-Hej. Nie tak prędko. Dajcie jej żyć.
Zachowujecie się gorzej niż nadopiekuńcze mamusie. U Andy'ego to
normalne, bo już od dłuższego czasu tak świruje, ale zadziwiasz
mnie ty, Purdy.- złapał Biersack'a za ramię, jednocześnie
patrząc na mnie, Jake.
-Zejdźcie w końcu ze mnie, do
cholery! Wykłócam się z nią- źle. Próbuję okazać troskę- też
źle. Zdecydujcie się w końcu, bo zmieniacie zdanie jak baba!-
wkurzyłem się. Nic im nie pasuje. Podniosłem swój seksowny tyłek
z kanapy i udałem się do swojego pokoju. (KLIK)
Nikt mnie nie rozumie.
Wyciągnąłem z szafki mojego kochanego Daniels'a i odkręciłem.
Jednak jakoś nie umiałem się przemóc, żeby wziąć łyka. Kurwa!
Nawet już mi się pić nie chce! To jest chyba ten czas, w którym
powinienem udać się do psychiatryka... Wziąłem więc do ręki
swoją ukochaną gitarę i zacząłem grać pierwsze, co mi przyszło
do głowy.
Grałem tak przez jakieś 2 godziny,
ale gdy zacząłem śpiewać jakieś łzawe piosenki o miłości
rzuciłem bass na łóżko i postanowiłem się przewietrzyć.
Założyłem bluzę i skierowałem się na dół. Otworzyłem drzwi i
zauważyłem Ann siedzącą na schodach. Była zamyślona.
Postanowiłem zaryzykować i usiąść obok niej. Oczywiście w
bezpiecznej odległości. Jeszcze by mi przywaliła...
Perspektywa Ann.
Jechałam z Drew, pokazując mu co
jakiś czas jakieś fajne miejsce, ale myślami wciąż wracałam do
słów Andy'ego. Powiedział, że mam uważać na Drew. Cały czas
starałam się zbytnio z nim nie spoufalać. Mi też coś w nim nie
pasowało. Był miły, ale momentami zbyt pewny siebie. Tak jakby
dawał mi do zrozumienia, że wie jak potoczy się nasza znajomość.
Poszliśmy na tą kawę.
-Kim są ci faceci, którzy byli u
ciebie w domu? To koledzy twojego brata?- spytał Drew. Zadaje
stanowczo za dużo pytań.
-Noo, można tak powiedzieć. Ale oni
mieszkają wszyscy razem. A ja u nich. To nie jest mój dom.-
odpowiedziałam, śmiejąc się w myślach z zszokowanej miny
Fuller'a.
-Mieszkasz sama z pięcioma facetami???
-Owszem.
-A co na to twoi rodzice? Czemu nie
mieszkasz z nimi?
-Bo mieszkają w innym kraju. I nie,
nie przeszkadza im to. A teraz, jeśli możesz, przestań zadawać
pytania, bo czuję się jak na przesłuchaniu.- powstrzymywałam się,
żeby nie warknąć.
-Przepraszam. Po prostu chciałbym się
dowiedzieć więcej o tobie.
-Ta wiedza nie jest ci do niczego
potrzebna. Nie znam cię, więc nie dowiesz się za dużo.
-Ale chyba na tym polega poznawanie
drugiego człowieka... Nie lubisz się zwierzać, co?
-Niespecjalnie. Jestem raczej
introwertyczką. Nie możemy pogadać na jakieś neutralne tematy?
-Możemy. To jaki temat proponujesz?-
spojrzał na mnie Drew.
-Może muzyka? Czego słuchasz?-
spytałam.
-Wszystkiego co wpadnie w ucho. Lubię
lekką muzykę: Flo-rida, Usher, Gotye. A ty?
-Metal i rock. Ale bardziej metal.-
pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym odwiózł mnie do domu. Na
pożegnanie dał mi buziaka w policzek. Poczułam się... dziwnie.
Wstukałam kod do bramy i przeszłam te 50 metrów do drzwi. Jednak
zamiast wejść do środka, usiadłam na schodach. Zaczęłam się
zastanawiać nad swoim życiem. Widziałam, że Drew mnie podrywa.
Wiedziałam też, że w pewnym momencie zaproponuje mi związek. W
większości przypadków tak to wyglądało. Nie chciałam mieć
chłopaka. Ale samej też mi się już nudziło. Rany, zachowuję się
jak rozkapryszony dzieciak. Przydałby mi się teraz RJ. On na pewno
doradziłby mi. Westchnęłam głęboko, po czym stwierdziłam, że
muszę przestać myśleć. Nigdy nic z tego dobrego nie wychodziło.
Zapatrzyłam się w niebo. Wysilałam wzrok, żeby zobaczyć jakąś
gwiazdę, ale nic z tego. Światła z ulicy skutecznie mi to
uniemożliwiały. Nagle poczułam, jak ktoś siada obok mnie. To był
Ashley. Z powrotem wgapiałam się w niebo. Siedzieliśmy tak w ciszy
z 10 minut, aż w końcu się odezwałam:
-Nie ma żadnej gwiazdy.- powiedziałam
trochę żałośnie. Ashley odpowiedział po chwili:
-Są. Trzeba tylko umieć szukać.
-To skoro jesteś takim ekspertem, to
znajdź.
-A coś więcej?- popatrzył kpiąco.
-Proszę.- ciężko przeszło mi to
słowo przez gardło. Nigdy nie umiałam o nic prosić.
-Okej. Chodź.- wstał i skierował się
na tył domu. Szybko dołączyłam do niego. Podszedł do jakiejś
szafki wbudowanej w ścianę, wziął koc, a następnie otworzył
inną szafkę z jakimiś bezpiecznikami i coś w niej grzebał. Po
sekundzie cały ogród spowiła ciemność. Zgasił wszystkie lampy.
-Dobra. Teraz patrz pod nogi, żebyś
się przypadkiem nie wywaliła.- wyminął mnie i poszedł w głąb
ogrodu. Szłam powoli za nim. Było ciemno. W końcu dojrzałam jego
sylwetkę, rozkładającą koc, na który po chwili się rzucił.
-Siadasz, czy czekasz na specjalne
zaproszenie?- spytał. Usiadłam obok, aby po chwili się położyć.
Ułożyłam wygodnie ręce pod głową i spojrzałam do góry. Na
niebie były miliony gwiazd. Jedne świeciły mocniej, inne słabiej.
-Wow!- wykrztusiłam. -To jest piękne.
-W końcu coś ci się podoba. Chyba to
gdzieś zapiszę.- burknął Ash.
-Gwiazdy to jedna z nielicznych rzeczy,
które lubię.- wzruszyłam ramionami.
-No proszę, czyli jednak jest coś na
tym świecie, co nas łączy.
-Najwyraźniej tak.- uśmiechnęłam
się do niego. Chyba pierwszy raz w życiu. Widziałam na jego twarzy
zdumienie, ale po chwili odwzajemnił uśmiech. Żeby się tylko mi
tu nie zakochał. Chociaż on, to chyba jedyna osoba, której jestem
pewna, że nie obdarzy mnie tym „cudownym” uczuciem. Leżeliśmy
tak może z godzinę. W pewnej chwili zadzwonił telefon Ashley'a.
-Co?- odebrał. -Aha. Tragedia...
Uspokój się. Jesteśmy w ogrodzie. Tak, oboje. Nie wiem, czemu.
Zapytam jej. Nara.- rzucił słuchawką.
-Andy panikuje z Jinxx'em, że cię nie
ma i pytają czemu nie odbierasz.- odezwał się.
-Cholera. Zostawiłam torebkę na ławce
pod drzwiami.- uderzyłam się w czoło. -Która godzina?
-Północ.
-Muszę już iść spać. Fajnie się
siedziało. Dziękuję.- wstałam. -Wiesz, gdy nic nie mówisz,
jesteś całkiem milutki.- wyszczerzyłam się jeszcze w jego stronę,
po czym skierowałam się do domu. Chłopaki siedzieli wkurzeni w
salonie.
-Ann! Czemu nie odbierasz, jak
dzwonimy?- warknął na mnie Biersack.
-Bo zostawiłam torebkę pod drzwiami.
Idę już spać, dobranoc.- zabrałam torbę i skierowałam się na
schody. Po chwili dołączył do mnie Jinxx i Andy.
-Nic nie powiesz?- odezwał się
gitarzysta.
-O czym?- twardo zmierzałam do pokoju.
-Jak tam twój nowy kolega.- wtrącił
Biersack.
-Całkiem sympatyczny.
-I tyle???- niedowierzał Jeremy.
-Dalibyście już spokój. Będzie
chciała, to powie.- odezwał się Ashley, który pojawił się koło
nas nie wiadomo kiedy.
-O! Wyjątkowo się z nim zgodzę.-
wskazałam na basistę, otwierając drzwi do sypialni.
-Parę godzin temu mówiłeś zupełnie
co innego, Ashley.- zauważył Jinxx. Interesujące. Wróciłam na
korytarz.
-Co masz na myśli?- spytałam.
-Nic, nic. Nie słuchaj ich. Włączył
im się instynkt macierzyński.- szybko odpowiedział Purdy.
-Jak już to tacierzyński.- obraził
się Jinxx.
-Chłopaki, uspokójcie się. To bardzo
miłe, że się tak o mnie troszczycie, ale dam sobie radę. Nie
przywykłam do takich zachowań. Co do Drew, to na razie nie ma o
czym mówić. Znam go raptem parę godzin. A teraz wybaczcie, ale
chcę się już położyć. To był ciężki dzień.- spojrzałam na
nich po raz ostatni i skierowałam się do łazienki. Następnie
wskoczyłam pod kocyk (nienawidzę kołder) i zasnęłam.
Następny dzień, czwartek.
Wstałam o 8. Ubrałam się i
skierowałam do kuchni, gdzie siedzieli już Ashley z CC'ym.
Dyskutowali o jakimś meczu. Wzięłam z lodówki jogurt i usiadłam
przy stole. Ash nie przerywając rozmowy, podał mi pudełko muesli.
Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami:
-Po co mi to?
-Masz to zjeść.- odpowiedział bez
patrzenia na mnie.
-Niby czemu?
-Bo to zdrowe, a ty potrzebujesz
witamin.
-Przecież jestem zdrowa.- zauważyłam.
-Ale przy naszej piątce długo taka
nie będziesz.- zauważył. Dotychczas przyglądający się nam CC,
postanowił się odezwać.
-Ashley ma rację. Przed nami trasa.
Krótka, bo krótka, ale jednak męcząca. Nie możemy pozwolić
sobie na chorobę kogokolwiek.
-No dobra.- ten argument przynajmniej
był konkretny. Wsypałam trochę płatków i zaczęłam jeść. Po
jakimś czasie doszła reszta chłopaków. W końcu wszyscy się
ogarnęli i razem wyruszyliśmy do studia.
Zespół wszedł jako wygrany, bo
kolejny ich klip osiągnął sukces. Nie odczuwałam tego, jako
swojego osiągnięcia. W końcu nie zrobiłam nic takiego. Trzymałam
się kalendarza i tyle. Dziś nie miałam za dużo obowiązków, więc
szybko się uwinęłam. Nudziło mi się więc weszłam na Twitter'a.
Dawno tam nie zaglądałam. Przy okazji dowiedziałam się, że
przybyło mi obserwatorów. Teraz było ich kilka tysięcy. Skąd
taka liczba? Weszłam na kilka lepszych profili. Wszyscy byli fanami
BVB. No tak, pewnie widzieli mnie wczoraj. Tylko skąd oni do cholery
wiedzą, jak ja się nazywam? Wprawdzie nie mam tam swoich danych,
ale to tym bardziej powinni mieć problem. Ludzie mnie zadziwiają...
Po półgodzinnym, bezczynnym siedzeniu, postanowiłam wpaść do
chłopaków i trochę powkurzać Ashley'a. Jego się tak fajnie
prowokuje.
-No jak tam chłopaki?- spytałam,
stając w progu.
-Idziemy właśnie próbować nagrać
jedną z nowych piosenek. Chodź z nami.- objął mnie ramieniem
Jake. Przeszliśmy do drugiej części budynku, tej bardziej
oficjalnej. Jake uruchomił te wszystkie urządzenia, których nazwy
nigdy w życiu nie wymienię i na pierwszy ogień poszedł Jinxx.
Wszyscy wsłuchiwaliśmy się w muzykę.
-Nie, nie. Coś mi tu nie pasuje.-
przerwał Jake. Po chwili dołączył do nas Jeremy:
-Nie nadążam z pierwszą częścią.
Ale jak zmienię tempo to wszystko szlag trafi.
-To ja nie wiem już, jak to zrobić.
Nie zamierzam zmieniać znowu wszystkiego. A ty Ann, co myślisz?
-Ja?!?! Ja się na tym nie znam.-
zaoponowałam.
-Ale podoba ci się, czy raczej nie? Ty
będziesz obiektywna.
-Macie do tego tekst?- spytałam
zrezygnowana.
-Mamy.- wtrącił Andy machając mi
przed nosem jakąś kartką.
-To zaśpiewaj to tak, jak mniej więcej
ustaliliście.- Andy zaczął śpiewać. Gdy skończył odezwałam
się:
-Wiadomo, że jak śpiewa zwrotkę, to
musi wolniej. Na początku tak w ogóle dodałabym coś do intro.
Potem wchodzi Andy, wy gracie swoje, monotonnie. Potem jest
przejście, tam przyspieszacie, to, co grał Jinxx przed chwilą. No,
a potem jest refren, ale tu nie pasuje jakieś zbyt duże tempo. Nie
przesadzałabym, bo potem będzie ciężko znów wrócić do tempa ze
zwrotki. Więcej wam nie pomogę, bo nie umiem.- wzruszyłam
ramionami.
-Dzięki. W sumie, ma to trochę sensu.
Andy, mógłbyś zaśpiewać to nieco wolniej?- spytał wokalistę,
Jake.
-No okej, ale zarzuć jakimś
dźwiękiem, bo tak na sucho nie umiem.- zaczęli tworzyć, a ja
podeszłam do basisty. Już miałam próbować go zdenerwować, gdy
dojrzałam na jego koszulce... długi włos, koloru tlenionego.
-Ashley. Kiedy zdążyłeś spotkać
się z jakąś barbie, co?- zagadnęłam.
-Nie wiem o czym mówisz.- odparł
wyniośle.
-O twojej koszulce, a raczej o tym, co
na niej jest. Noo, chyba, że robisz sobie blond pasemka, których
nie widzę...- Ashley w skupieniu przyglądał się koszulce. W końcu
zaczaił o co mi chodziło. Strzepnął z siebie ślady obecności
jakiejś kobiety i odezwał się:
-Czyżbyś była zazdrosna?
-Niee, jakoś niespecjalnie. Poza tym,
miałabym być zazdrosna o jakiegoś plastika? Nie rozśmieszaj mnie.
Jestem od niej lepsza we wszystkim.- odparłam zadziornie.
-W łóżku też?- przyciągnął mnie
lekko do siebie.
-A co? Chciałbyś się przekonać?-
zmrużyłam oczy.
-Moooże.- przybliżył się basista.
-To niestety musisz mi uwierzyć na
słowo.- odparłam, udając smutek.
-A może jednak nie? Ty już byłaś w
moim łóżku. Może teraz ja powinienem odwiedzić twoje?
-Masz krótką pamięć. Przecież już
w nim byłeś.- przypomniałam sobie, gdy leżał na nim, rozmawiając
z moją matką przez telefon.
-Pamiętam. Ale ciebie tam nie było.
Chętnie naprawię to niedopatrzenie.- miałam już coś
odpowiedzieć, ale ktoś mi przerwał.
-Ekhem! Przeszkadzam?- odezwała się
osoba stojąca w progu.
*****************
An, taka znawczyni muzyki buhahah. Drew zarywa na całego, a ona tymczasem spędza romantyczne chwile z Purdy'm :D Ale nie sugerujcie się tak tą sceną. Teraz przed nami moje ulubione rozdziały, także jeśli chcecie je szybko dostać, to komentujcie tak dalej ;) Zaczynam się obawiać o to opowiadanie. Powoli tracę kontrolę nad tym co piszę. Właściwie historia Ani pisze się sama, a ja potem muszę główkować i wszystko odkręcać... Dodatkowo kończy mi się zapas rozdziałów :( Aha, jeszcze jedno, ostatnio pewna osoba spytała się mnie przez maila, czy bohaterka, to ja. Otóż nie. Owszem, ma kilka moich cech, ale to zupełnie inna osoba. Powiem tak, w momentach kiedy An jest chamska, wredna i chce wszystkim przywalić, to ja. Tylko, że ja jestem dużo gorsza. Jeszcze mam takie pytanko. Ja mam swoją wizję treści, ale jestem ciekawa, z kim widzielibyście Ann. Z kimś z zespołu, z kimś innym, samą? I od razu mówię: Drew odpada, bo tak Wam powiedziałam na początku, gdy to wymyśliłam.
Next we wtorek, bądź środę, bo mam przed sobą ciężki tydzień...
EJ! Muszę Wam pogratulować i podziękować. W jakiś tydzień z 1000 wejść zrobiło się ponad 2000. Dobrzy jesteście:D Jeszcze tak patrzyłam na statystyki i wyliczyłam, że każdy rozdział ma ok. 70 wejść. Wzięłam pod uwagę, że Blogger się jebie, ktoś się pomylił, wszedł kilka razy, ale po tym wszystkim wyszło mi właśnie 70. Wyższa matematyka... Także, jak ktoś jeszcze się nie ujawnił, to może to zrobić, ja nie gryzę :P
EJ! Muszę Wam pogratulować i podziękować. W jakiś tydzień z 1000 wejść zrobiło się ponad 2000. Dobrzy jesteście:D Jeszcze tak patrzyłam na statystyki i wyliczyłam, że każdy rozdział ma ok. 70 wejść. Wzięłam pod uwagę, że Blogger się jebie, ktoś się pomylił, wszedł kilka razy, ale po tym wszystkim wyszło mi właśnie 70. Wyższa matematyka... Także, jak ktoś jeszcze się nie ujawnił, to może to zrobić, ja nie gryzę :P
"-Pamiętam. Ale ciebie tam nie było. Chętnie naprawię to niedopatrzenie.- " haha ojej (: Nadal czekam na coś więcej o Ann! No i wiesz co? Gdy zmieniłaś perspektywę na Ash'a, ja przeczytałam, że teraz jest Andy'ego i trwałam w tej myśli aż do "Czyżby? O co chodzi, Ashley" i patrze i takie: Co, kurwa? No bo byłam przekonana, że to Biersack jest taki kochany i opiekuńczy i że to on znowu się martwi o Ann, a tu taki Ash. Kurde. Jej... to jedno patrzenie w gwiazdy dużo bardziej mi się podobało od tego całego czasu spędzonego z Drew :o
OdpowiedzUsuńJa sobie to tak wyobrażałam: teraz Ann będzie z Drew, on okaże się być śmieciem, później będzie z kimś z innego zespołu (w tym czasie Ash będzie się zmieniał w sensie będzie taki sam, ale bardziej opiekuńczy, czy nie wiem... SKOŃCZY Z ALKOCHOLEM I TLENIONYM BLONDEM) i ten gość z innego zespołu zdradzi Ann, czy coś tam i wtedy Purdy się wkurzy i mu wpieprzy, bo już mu będzie zależeć na Rudej. No i to właśnie ich do siebie zbliży i będą taką idealną parą (będą sobie docinać i się kłócić, ale tak naprawdę i tak będą się kochać). Boże, kurwa. Haha napisałam już chyba i tak za dużo >.< tzn. tak myślałam, że tak będzie .___. w sensie tak przypuszczałam. A jak Ty to wymyślisz i czy moje podejrzenia okażą się być prawdziwe to już TWOJA SPRAWA (:
Ja tylko nie chcę, żeby Ann była ciągle sama :| i ja się pytam - gdzie jest Juliet? :o no nic. czekam na nexty te wszystkie no i no. PISZ PISZ PISZ <3.
PS: Cholernie długi ten komentarz wyszedł, ale jeszcze chcę dodać , że musisz mieć niezły charakterek :D
Trzymaj się, papa (: wstawiaj szybko. CZYTAM, FAJNE KROPKA .
Co do Juliet, to o ile się nie mylę, będzie w następnym :D Twoje przypuszczenia są... interesujące, tzn nie patrzyłam na to z tej perspektywy :) Zobaczymy, co mi wyjdzie z tego pisania. A co do charakterku, owszem, jestem prawdziwą wiedźmą :D Ann to się może schować przy mnie. Ale staram się nad sobą pracować. Dziękuję<3
Usuńrozdział jest zajebisty (zresztą jak zawsze)
OdpowiedzUsuńnajbardziej lubię te przekomarzanie się z Purdym
szczerze mówią chciałabym, żeby razem skończyli ale to było takie do przewidzenia w sumie ;c
ale bardzo bardzo bym tego chciała xDD
więc życzę duuuuuuużo weny i szybkiego wstawiania rozdziałów bo kocham je czytać
miłego popołudnia :*
Dziękuję<3 Generalnie na początku miałam pomysł, żeby to z CC'ym An się kłóciła, ale on jest taaaki fajny:D Ty kochasz czytać moje rozdziały, a ja Twoje komentarze:)
Usuńto prawda CC jest zajebisty *.*
Usuńwłaściwie to oni wszyscy są genialni xD
milo, że lubisz je czytać, myślałam, że piszę bez ładu i składu xD
"Musisz mi to przypominać? No musisz???" Biedny Ash XD
OdpowiedzUsuńNo to tak. Ashley taki opiekuńczy i miły w tym rozdziale, o co chodzi D:.
W progu podejrzewam, kto mógł stać, ale będę cicho i sama sprawdzę czy mam rację bo zauważyłam, że psuje tylko opowiadania bawiąc się w detektywa :/.
Ja tam widzę Ann z Ash'em albo z Andy'm. Wiem, że nie chcesz rozwalać związków ,ale mimo wszystko tak mi jakoś Andy do Ann pasuje. A zresztą Ash też. Ciekawa byłaby z nich para :p. Dobra, czekam na następny rozdział i gratuluję ta dobrych statystyk *O*. Dodawaj szybko i weny życzę. :3
Możesz bawić się w detektywa, czemu nie? Przynajmniej zobaczę czy jestem przewidywalna:) Sama nie wiem czemu robię z Ashley'a takiego dobrego chłopaka. Dziękuję<3
UsuńPierwszy komentarz ma ciekawy pomysł, ale Purdy bez alkoholu i tlenowych blondynek to nie Purdy. ;-; Jaki dziś romantyczny rozdział. *.* Najbardziej podobała mi się scena patrzenia na gwiazdy.. brakował, tylko żeby się pocałowali.. Ale Ash pewnie stracił by życie.. I kurde!!! Jak możesz przerywać w takim momencie? Dawaj rozdział dziś lub jutro! Bo nie zamierzam czekać tydzień lub 2 na przeczytanie go! ;c
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, nowych rozdziałów i dużooo dużoo nowych pomysłów. ;)
Ustalmy, że Ash nie zamierzał całować An. Mimo wszystko i tak jej nie lubi:D Kochana, ja już dziś dodałam:P i chyba każdy się tak kończy. Będziesz miała co nadrabiać, no chyba, że znajdziesz gdzieś wifi:P Dziękuję<3
UsuńNie lubię Drew. On jest jakiś dziwny. O-o Perspektywa Ash'a świetna. A co do tego z kim według mnie mogłaby być Ann to raczej oczywiste, że z Ash'em. Jestem oczywiście Purdygirl więc to raczej normalne. :D Najbardziej podobała mi się końcówka. Czekam :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem Purdygirl, aczkolwiek jeśli chodzi o mnie, to całą 5 zrobiłabym chłopakami An:D A Drew tn palant, tylko muszę to jakoś pokazać. Mam dziś dobry humor więc jeszcze napiszę, że powinnaś być zadowolona z następnych rozdziałów, Ann i Ashley dalej nie odpuszczą ;)
UsuńJeżeli o czymś zapomnę to trudno, wybacz, piszę to kiedy napierdziela mnie wszystko od grzywki po skarpety. KTO NORMALNY ZAPIERDALA W NIEDZIELĘ DO SZKOŁY? Organizator imprezy+ naczelny kucharz+ oprawa muzyczna+ scenograf+ opierdalacz wszystkiego co się rusza=JA. .-.
OdpowiedzUsuńTaaa... Niby jestem leniwa względem pewnych aspektów życia ale robić potrafię, nich się nikt nie przyzwyczaja, bo od 6 do 19 "na nogach": Thanks, no.
DO RZECZY! .-.
Przeczytałam 17 + - 2h po publikacji a komentuję dopiero teraz stąd nie wszystkie wątki, które pamiętam po prostu trzymają się kupy xD
Po 1: Nowy bohater i moja pierwsza reakcja: Śmiechłam na tego skurwiela, tuliłam się z podłogą xd- Pocisnęłabym go gorzej niż Ann, irytujący, dziki typ. Przynajmniej możesz go gustownie usunąć z obsady przy najbliższej okazji ale sądzę, iż wprowadzi niezłe zamieszanie, więc niech mnie jeszcze trochę powkurza. ;D
Nuta romantyzmu bardzo mile widziana, szczególnie w wykonaniu Ash'a. Jednak ten alkoholik posiada jakieś odruchy człowieczeństwa w podstawowym zakresie.
Nie wiem czy pamiętasz jeszcze mój pierwszy komentarz ale pisałam ci jak irytująco przedstawia się główna bohaterka. Sądziłam, że dalej poprowadzisz ją według moich osobistych spekulacji: Otworzysz ją i pokażesz inne oblicza, które z pewnością jak nawet na dzień dzisiejszy Ann posiada. Poszło ci lepiej niż sądziłam. Dobre opowiadanie i przede wszystkim dobrze wykonana robota. Pisz, bo ma to sens, masz wielu czytelników, w tym mnie. Regularnie cię odwiedzam/my, a każdy rozdział po prostu coś w sobie ma, so nie da się ominąć jakiegokolwiek.
Ja już padam, jedyne co dzisiaj zrobię to dodam komentarz do ciebie, mam nadzieję, że zachowałam podświadomie Jakąś spójność i, że dasz radę to przeczytać, bo moją czaszkę wypełnia jedynie wizja mojej mięciutkiej pościeli z Batmanem, idę w kimę kij ze wszystkim. .-.
.... Jutro na 7 o.o, No- Life everywhere.
****
Pozdrawiam, powodzenia, weny i do zobaczenia. c:
~Neko.
PS: Posiadasz gg czy jakąkolwiek formę kontaktu automatycznego jako, że odnoszę bardzo pozytywne wrażenie względem Ciebie i chętnie bym Cię poznała.*JA,ISTOTA SAMOWYSTARCZALNA: POZNAJĘ LUDZI NA ŻYCZENIE, Pojebało mnie troszku. .-. xDD*
PS 2: SIAATKARZE. *^* T.T
Ej! PRAWIE się wzruszyłam. A to mi się nie zdarza, twardzielem jestem. Kurde, ale mi posłodziłaś no! Wszystko zczaiłam, czytanie ze zrozumieniem mam obcykane do perfekcji. Współczuję szkoły, to jest chore. I szacun, że mimo to napisałaś. Co do Drew, to już dawno ustaliłam, że będzie gnojem. Co do Ash'a i Ann, to w założeniu oni nie są fajnymi ludźmi, ale staram się ich pokazać z różnych stron, żeby każdy sobie sam wyrobił opinię. Co do kontaktu to gg: 24531114. Tylko pisz, że to ty:P wgl każdy kto chce, to niech pisze, nie mam jakichś oporów. Dobra, idę mecz oglądać.
UsuńJak ja to uwielbiam <3 Raz się kłócą, ale jednak kiedy trzeba to potrafią jakoś normalnie porozmawiać.
OdpowiedzUsuńJacy oni wszyscy opiekuńczy. Nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać :)
Okrutna jesteś, zawsze przerywasz w najważniejszych momentach :D
Ciekawa jestem, co to za "ulubione rozdziały".
(Dzięki za poprawienie humoru po wynikach losowania na MŚ)
Oglądałaś? Ja też... Ale nie skomentuję tego tutaj, bo byłoby mniej więcej tak: piip, piip, piip. Ulubione rozdziały? A zobaczysz:D Ale generalnie głównym wątkiem będzie Ashley. Po nim się tak fajnie jedzie. I czy Ty nie masz żadnej szkoły, czy coś, że tak późno czytasz, hę?:P Ale dziękuję<3
UsuńOglądać nie miałam jak (może to i lepiej), czytałam relację. Hm..masakra troszkę.
UsuńO, uwielbiam Twoje podejście. Wśród tych wszystkich piszczących fanek w końcu ktoś zauważył, że on jest idealnym obiektem do nabijania się :D
Aktualnie nie mam :) A Ty to szkoły nie masz, że tak późno piszesz? :p
Na pewno zostało kilku nieśmiałków :P
OdpowiedzUsuńaoiyuno, mnie się nie trzeba bać :P
UsuńAshley jest taki słodki w tym rozdziale
OdpowiedzUsuńTaki troskliwy, tak martwi się o Ann, och ;')
A ten Drew...nie wiedzieć czemu nie przepadam za nim.
Ugh, nie mam dzisiaj weny na komentarze, ale chce tylko żebyś wiedziała, że uwielbiam tego bloga, czytam i czekam na następny rozdział C:
Wkurza mnie już ten słodki Ash. Dziękuję<3
Usuń