Zdjęcia przedstawiały chłopaków,
podczas różnych czynności. Zakupy, spacery. Andy kłócący się z
kimś przez telefon, CC z piwem. Byłam w szoku.
-Dalej nie rozumiem, o co ci chodzi.-
mruknęłam, marszcząc brwi.
-Obejrzyj do końca.- podpowiedział Jon.
Przeleciałam jeszcze kilka fotek. W końcu mój wzrok zatrzymał się
na jednej. Przedstawiała Ashley'a w towarzystwie prawie nagich
kobiet. Zaśmiewali się z czegoś, a przed nimi stało kilka butelek
alkoholu. Normalka. Rzuciłam zdjęcia z powrotem na biurko.
-Możesz mi powiedzieć, co to
wszystko, kurwa, ma znaczyć? Śledzisz ich?!- podniosłam ton.
-Uważaj z kim rozmawiasz! Nie śledzę,
tylko obserwuję.- odpowiedział lodowato.
-Mnie też „obserwujesz”?-
ironizowałam.
-A powinienem?- szybko odbił piłeczkę.
-Nie denerwuj mnie Jonathan! Dobrze
wiesz, że to nie skończyłoby się dla ciebie dobrze!- tak, miałam
swoje za uszami, o czym Jon dobrze wiedział. I wiedział, że mnie
lepiej nie prowokować. -Może łaskawie wyjaśnisz mi teraz
wszystko?
-To bardzo proste. Na początku
sponsorom bardzo podobał się ten zespół. Byli oczarowani ich
sposobem bycia, muzyką, wizerunkiem. Ale po jakimś czasie,
zainteresowali się Purdy'm. Niestety, ich początkowa sympatia,
powoli zamienia się w niechęć. Nie podoba im się to, że ciągle
pije i baluje z panienkami o wątpliwej reputacji. Swego czasu mieli
na celowniku też Andy'ego, który od zawsze dość kontrowersyjnie
się wypowiada. Jednak dużo zmieniło to, że zakochał się w
Juliet. Ostatecznie trochę też popuścił i już nie obwieszcza
całemu światu wszystkich swoich przemyśleń. Mimo wszystko, wciąż
go obserwują. Posłuchaj, staram się zdobyć nowych sponsorów,
żeby chłopcy mogli nagrać ten swój film, ale średnio mi to
idzie. Dodatkowo wytwórnia powoli zaczyna się interesować
poczynaniami całego zespołu. Musimy coś zrobić, żeby trochę
załagodzić ich wizerunek.
-Wszystko fajnie, tylko dalej nie wiem,
czemu kazałeś ich obserwować!- wytknęłam mu.
-Żeby pierwszy wiedzieć o ich
ewentualnych ekscesach i móc się jakoś przygotować merytorycznie.
Nie jesteś w tym biznesie od wczoraj. Dobrze wiesz, jakie zagrywki
mają inni managerowie. - i tu Jonathan trafił w czuły punkt.
Owszem, miałam na ten temat obszerną wiedzę. Znałam takie
zespoły, którzy oprócz, wypisanych dozwolonych zachowań i ubrań,
mają nawet rozpiski posiłków. A wszystko po to, żeby odnieść
sukces komercyjny. Show-biznes jest okrutny. Wkurwiona własną
bezradnością, wyszłam na taras. Podeszłam do barierki, na której
zacisnęłam mocno palce. Jestem w dupie. I to w głębokiej dupie.
Co ja mam teraz zrobić? Usłyszałam kroki.
-Ann, posłuchaj. Na razie wszystko w
miarę wygląda. Musimy tylko coś zrobić z Ashley'em. W dodatku,
ostatnio imprezuje razem z CC'ym. Wiesz, że nie mam nic przeciwko,
dopóki nie robią wokół siebie zamieszania.
-To co, mam ich przykuć do
kaloryfera?!?!- wybuchłam. Wzięłam leżące na stole papierosy i
lekko trzęsącymi się dłońmi, odpaliłam jednego.
-Przecież masz astmę, nie możesz,
zapomniałaś?- spytał spokojnie Jon.
-W dupie mam teraz astmę. Są
ważniejsze problemy. Poza tym, ty też miałeś rzucić.- warknęłam,
zaciągając się mocno. Kiedyś popalałam, ale po jednym z ataków
duszności, przestałam. Teraz po prostu musiałam zająć sobie
czymś dłonie.
-Masz jakiś pomysł?- spytałam
zrezygnowana, opierając się o ścianę.
-Jedynym wyjściem jest ich ciągłe
pilnowanie w trasie. Ja nie mogę jechać z wiadomych względów.
-Czyli to wszystko spada na mnie.-
dokończyłam.
-Wiesz co zmalowali na ostatniej
trasie?- spytał, nie patrząc na mnie.
-Nie mam pojęcia.- znowu się
zaciągnęłam, próbując jakoś się uspokoić.
-CC i Ashley poszli do hotelowego baru,
gdzie się spili, następnie z butelką wódki rozpoczęli spacer po
terenie hotelu, przy okazji robiąc sobie jaja i rozwalając
śmietniki. Kierownictwo hotelu wywaliło cały zespół.-
powiedział. Wyobraziłam sobie tę scenę i mimowolnie się
roześmiałam.
-Dobra. Mam ich niańczyć. A co
będzie, jeśli jednak w pewnym momencie ich nie upilnuję?
-Mam kilka opcji.
-Czy jest jakaś korzystna dla mnie?-
spytałam retorycznie.
-Nie. I jedna gorsza od drugiej.
Dlatego lepiej będzie dla ciebie, jeśli się postarasz. Moje
pomysły, to jednak nic w porównaniu z rozwiązaniami, jakie
zaproponowała mi wytwórnia. Nie chcesz wiedzieć, jakie czekają
was konsekwencje, jeśli nad nimi nie zapanujesz.- spojrzał
współczująco.
-Słuchaj, gdy zgadzałam się na
współpracę z tobą i zespołem, nikt słowem nie wspomniał, że
mam ponosić konsekwencje ich durnego zachowania!- na nowo się
zdenerwowałam.
-Dobrze wiesz, że jeśli zespół
nawala, to pierwszymi osobami do zwolnienia są osoby z managementu.
Czyli my.
-W co ja się wpakowałam. Jestem
skończona.- powiedziałam z niedowierzaniem.
-Nie myśl o tym. Po prostu skup się
na trasie. Ewentualne problemy omówimy, jak już wrócicie.
-Dobrze, że ta trasa trwa tylko
niecały miesiąc. -westchnęłam, gasząc papierosa.
-Eem, niezupełnie...
-Słucham?! O czym ty mówisz?
-Okazało się, że chłopaki dostali
zaproszenie na Download Festival w Anglii. Odbędzie się on kilka
dni po skończonej tej części trasy. Polecicie tam od razu, po
ostatnim koncercie w Ameryce.- sprecyzował.
-Ty chyba sobie jaja robisz???-
krzyknęłam. -Czemu mi tego wcześniej nie powiedziałeś???
-Bo to wyszło dopiero parę dni temu.
Nie martw się, już wszystko załatwiłem.
-Nie wierzę. No po prostu, nie wierzę!
Dobra. Nie mam ochoty z tobą dłużej rozmawiać. Nara!- wróciłam
do gabinetu, skąd zabrałam torebkę i wsiadłam do auta. Odpaliłam
silnik i ruszyłam z piskiem opon. Jednak zamiast jechać do domu,
pojechałam na salę, gdzie trenuję.
Szybko przebrałam się w dres i
założyłam rękawice. Chyba przez godzinę napierdalałam w worek.
Zawsze pomagało, ale nie tym razem. Czułam coraz większy ból w
rękach, ale nie przestawałam. Musiałam się jakoś wyładować. W
końcu, zmęczona, opadłam na kolana. Dlaczego nie mogę mieć
problemów, jak typowa osiemnastolatka? Zawsze się w coś właduję.
Albo mam taką zdolność stwarzania problemów, albo jestem tak
głupia. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że w wieku 15-16 lat, brałam
udział w wyścigach jakichś bogatych dzieciaków? Albo w zeszłym
roku, udział w bójce z jakimiś osiłkami? Nieźle wtedy oberwałam.
Pierwszy papieros, kac, to przy tym pikuś. Ah, no i przecież
zadawałam się z ludźmi z gangu. Fakt, nie do końca byłam wtedy
świadoma, że w nim są. Ja, głupia, myślałam, że broń noszą
dla obrony. Naiwne dziecko... Gdyby nie Jon i RJ już dawno byłabym
w poprawczaku, a przynajmniej miałabym kuratora. Jonathan... Teraz
zaczęło coś do mnie docierać. Dlaczego mam wrażenie, że on
wiedział, co planuję, będąc jeszcze w Polsce? Ta propozycja
współpracy wypłynęła dość nagle. Nie mam pojęcia, o co w tym
wszystkim chodzi, ale nie chce mi się teraz nad tym zastanawiać.
Teraz muszę jakoś poradzić sobie z Brides'ami. No właśnie.
Powinnam im powiedzieć, że są obserwowani, czy nie? Jeśli im
powiem, okażę nielojalność wobec wytwórni, a im to i tak w
niczym nie pomoże. Jeśli zaś nie powiem, to gdy wszystko wyjdzie
na jaw, poczują się oszukani. Inna sprawa, czy ja ich w ogóle
potrafię okłamywać? Zrezygnowana wstałam i udałam się pod
prysznic. Następnie wróciłam do domu.
Ledwo przekroczyłam próg, udałam się
na poszukiwania jakiegoś alkoholu. Świetnie, mam ich pilnować,
żeby nie pili, a sama mam zamiar to robić. Otwierałam każdą
szafkę po kolei, aż w końcu znalazłam upragnioną butelkę.
-Co ty robisz? Przecież jesteś
niepełnoletnia.- powiedział Jinxx, stojący za mną. Odwróciłam
się powoli w jego stronę.
-Jerry, odpuść.- powiedziałam
zmęczonym głosem.
-Co się stało?
-Nie chce mi się teraz gadać,
naprawdę.- wyminęłam go i ze szklanką w ręce, usiadłam na
fotelu, podciągając kolana pod brodę. Jinxx wyszedł z salonu, ale
nie długo cieszyłam się samotnością. Za chwilę wrócił, tym
razem z resztą. Rozsiedli się na kanapie i podłodze i wpatrywali
się we mnie wyczekująco.
-Mamy mały problem.- w końcu zebrałam
się w sobie. -Wytwórnia zaczęła się wam przyglądać. Jon dał
mi do zrozumienia, że jeśli któryś z was odjebie coś w trasie,
dosięgną nas konsekwencje. Jakie, jeszcze nie wiadomo. Ale podobno
to nie będzie nic przyjemnego.
-Co Jonathan dokładnie ci powiedział?-
uniósł brew Andy.
-Nie chcesz wiedzieć. Po prostu między
koncertami ograniczcie trochę balowanie. Ma być pełna kultura.
Mówię to zwłaszcza do was, chłopaki.- wskazałam na Ash'a i
CC'ego. -Jon powiedział mi o waszych ostatnich... ekscesach. To się
ma więcej nie powtórzyć.- powiedziałam stanowczo.
-Może jeszcze mam w ogóle nie
wychodzić nigdzie na miasto?- warknął Ash.
-Ashley przestań! Po prostu postaraj
się pilnować. Tylko o to cię proszę.
-Dobra. Jakoś damy radę. Nie martw
się tak.- powiedział pojednawczo CC.
-Łatwo wam mówić.- zaśmiałam się
pod nosem. Dopiłam alkohol i udałam się do sypialni.
Następny dzień, niedziela.
Rozpoczęłam dzień w nie najlepszym
nastroju. Próbowałam się uczyć, ale niezbyt mi to wychodziło. Po
obiedzie zrezygnowana udałam się do ogrodu. Było ciepło, więc
usiadłam w cieniu. Chłopaki w tym czasie korzystali z życia i
kąpali się w basenie. Próbowali mnie namówić, żebym spróbowała,
ale nie dałam się. Leżałam, ucząc się matmy, gdy ktoś zasłonił
mi oczy, jednocześnie lekko cmokając mnie w policzek. Zaskoczona,
przed sobą spostrzegłam Drew. Nie tylko ja byłam zdziwiona,
chłopcy również.
-Co ty tu robisz?- spytałam.
-Stęskniłem się. A ty nie?-
uśmiechnął się, siadając obok mnie.
-Eeem. Nie wiem.- bąknęłam. -Kto cię
wpuścił?
-Christian. To bardzo sympatyczny
facet.
-Tak. Oni wszyscy są sympatyczni.
-Tylko żaden oprócz niego, mnie nie
lubi.- zauważył.
-Wydaje ci się. Poza tym, jestem ich
młodsza siostrą i się martwią.- wzruszyłam ramionami. Poczułam,
jak ręka Drew, delikatnie dotyka mojego uda. Spojrzałam na niego
pytająco.
-Nie chciałabyś spędzić ze mną
trochę czasu... na osobności?- spytał uwodzicielskim głosem.
-Teraz? Niespecjalnie. Próbuje się
uczyć. Możesz siedzieć koło mnie, albo idź się zaprzyjaźniać
z chłopakami.- wróciłam do czytania książki.
Perspektywa Jake'a
Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem Drew w
naszym ogrodzie. I jeszcze ten buziak... Czy ja o czymś nie wiem?
Poszedłem do kuchni, gdzie teraz stała reszta chłopaków,
objeżdżając CC'ego.
-Stary! Po co go tu wpuściłeś?-
syczał Andy. Wyglądał, jakby miał szczękościsk.
-Miałem mu zamknąć drzwi przed
nosem?- bronił się perkusista.
-To wcale nie byłby taki głupi
pomysł.- mruknął Jinxx. -Nie podoba mi się ten cały Drew.
-Chłopaki, rozumiem was, ale musimy
też wziąć pod uwagę zdanie Ann. Przecież ona zabiłaby mnie,
gdyby się dowiedziała, że spławiłem tego... no.- wciąż
tłumaczył CC.
-Czy tylko mi wydaje się, że coś
między nimi jest?- spytałem. -Ashley, czemu nic nie mówisz?
-A co mam mówić.- wzruszył
ramionami. -Ja wiem tyle, że na pewno on na nią leci.
-Skąd wiesz?- dociekał Andy.
-Mało się na mnie nie rzucił
wczoraj, widząc mnie z młodą. To zwykły dupek. Widać, że chce
ją tylko przelecieć.
-A to skąd wiesz?- tym razem spytałem
ja.
-Bo jestem taki sam? Wiem kiedy facet
coś czuje, a kiedy chodzi mu tylko o seks. U Drew ewidentnie
występuje to drugie.- podsumował.
-Niech tylko spróbuje ją tknąć.-
zacisnął pięści Andrew.
-Biersack, wyluzuj. Ja liczę, że
jednak Ann nie jest łatwa.- studził emocje Jeremy.
-Dobra. Na razie nie ma o czym mówić.
Poczekamy, to zobaczymy co z tego wyniknie.- ledwo skończyłem to
mówić, do kuchni wszedł Drew.
-Co z czego wyniknie?- spytał.
-Yyy, eee. Ten... Rozmawiamy o nowym
sezonie baseball'a. Obstawiamy drużyny itp.- wybrnął Ashley. Ten
facet ostatnio mnie zadziwia swoim logicznym myśleniem. Jak nie
on...
-Aha. No cóż. Ja nie interesuję się
baseball'em.- powiedział Drew.
-Nie? A jakie tak właściwie masz
zainteresowania?- udawał miłego Andy. Chyba zaczyna roztaczać ten
swój urok. Zobaczymy, co wyciągnie z Fuller'a.
-Ja? Ze sportów, to piłka nożna. A
tak to skupiam się na modelingu, aktorstwie. No i lubię imprezy.-
zauważył.
-Imprezy? No popatrz, to tak jak my. A
często na nie chodzisz?- Chryste! Udaję, że trzymam z nim
sztamę...
-Kiedy tylko mogę. No wiecie, dobra
zabawa, dziewczyny.- uśmiechnął się. Ja pierdole, zaraz się
porzygam.
-To mógłbyś się wybrać razem z
Ashley'em. On też lubi taką formę rozrywki.- zaśmiał się CC.
-Hahah, lepiej nie. Jeszcze zabrałbym
mu wszystkie laski.- powiedział kąśliwie Ash. Drew zmierzył go
zimnym spojrzeniem.
-Możesz je sobie wziąć. Ja mam Ann.-
zauważył. Ashley nie zareagował.
-Masz Ann? Co to znaczy? Chodzicie ze
sobą?- zainteresował się Jinxx.
-Eee, no jeszcze nie, ale na to się
zanosi. To cudowna dziewczyna. Piękna, zabawna...
-I umie się bronić.- wtrącił Andy.
-Tak, coś wspominała. No, ale przede
mną nie musi, bo nie zamierzam jej skrzywdzić.- powiedział Drew.
-Dobrze, ze to powiedziałeś. Ale
pamiętaj. Jeśli tylko jej coś zrobisz, ona cię pobije. A my-
wskazał na naszą piątkę Andy -Zabijemy cię.- Drew przez chwilę
miał nietęgą minę, ale szybko się ogarnął. Cóż, Andy grożący
komuś śmiercią ze swoim psychopatycznym spojrzeniem. Można się
przestraszyć.
Perspektywa Ashley'a (klik)
Wszyscy wyszli już z kuchni, zostałem
tylko ja. Nalałem sobie trochę Jack'a Daniels'a do szklanki i
usiadłem przy stole. Jak mnie ten cały Drew wkurza! W dodatku jest
idiotą, bo wciąż myśli, że lecę na tą wiedźmę. Hahah, dobre
sobie. Przecież to zwykła gówniara! „Ale całkiem ładna,
gówniara” podpowiedział głos w mojej głowie. To fakt. Brzydka
nie jest. I do tego ma taką miłą w dotyku skórę. Mimowolnie
przypomniałem sobie wczorajszy dzień, gdy trzymałem ją w
ramionach. Była wtedy taka bezbronna. Całkowicie zdana na moją
łaskę. Mogłem się z nią nieźle zabawić, ale nie, musiałem się
dobrze zachować. Szlag by trafił te resztki mojego sumienia!
Siedziałem tak i zastanawiałem się nad swoją zrytą psychiką,
gdy do kuchni wkroczył Drew. Udawałem, że go nie widzę, ale on
nie dawał za wygraną. Dosiadł się do mnie i zaczął coś
pieprzyć.
-Ann powiedziała, że nic was nie
łączy, ale ja jakoś w to nie wierzę.- powiedział.
-Nie wierzysz swojej dziewczynie?-
prychnąłem.
-To nie do końca tak. Wiem, że ona
nic do ciebie nie czuje. Ale nie jestem pewien czy to działa w dwie
strony.
-Jeśli pytasz, czy się w niej
podkochuję, to nie.- próbowałem jakoś skończyć tę głupią
rozmowę, ale Drew jakoś nie chciał sobie iść.
-To dlaczego za każdym razem, gdy ją
widzę, jest z tobą?- spytał.
-Bo trafiasz na taki moment. Wiesz,
jakby nie było, mieszkamy i pracujemy razem. Chcąc nie chcąc,
spędzamy ze sobą dużo czasu.
-To skoro się nie lubicie, to czemu
jesteście... dość blisko siebie?- warknął Drew. Wkurwia mnie już
ten koleś. Ma do mnie pretensje, że żyję i jeszcze nie jest z
młodą, a już ją traktuje jak swoją rzecz, do której tylko on ma
prawa! Próbowałem być miły, ale czas się trochę zabawić...
-A kto powiedział, że się nie
lubimy?- uniosłem brew. Ja mu zaraz pokażę.
-Ann.- przyjrzał mi się uważnie.
-Cóż. Faktycznie, to co nas łączy,
nie można nazwać przyjaźnią. Ale jakoś nie narzekam.-
uśmiechnąłem się lekko. Drew pomału zaczynał się denerwować.
-Co masz na myśli?- zmrużył oczy.
-Ja? Nic takiego. Mieliśmy kilka...
bliskich chwil.- w myślach już rechotałem, widząc minę tego
lalusia.
-To znaczy?- wysyczał przez zaciśnięte
zęby.
-No wiesz... Nie jestem pewny, ile mogę
ci powiedzieć. To właściwie nic takiego, poza tym nie wiem, czy
Ann chciałaby, żebym ją obmawiał za plecami.- wzruszyłem
ramionami. -Jesteście w końcu razem?
-Nie do końca. Możesz mi powiedzieć,
co chcesz. Ufam Ann.- udawał pewnego siebie Fuller.
-Oh, to naprawdę nic nie znaczyło.
Życzę wam szczęścia. Dobrze trafiłeś. Ann ma naprawdę cudowne
ciało.- wstałem i skierowałem się do wyjścia, już znalazłem
się w salonie, gdy Drew mnie dogonił.
-Czekaj! Co miały znaczyć twoje
słowa? Skąd to wiesz?
-To miało znaczyć, że bardzo dobrze
wygląda bez ubrań. A wiem to, bo ostatnio trzymałem ją nagą w
ramionach.- uśmiechnąłem się jeszcze szyderczo i skierowałem się
do chłopaków. Drew dalej stał zszokowany i dochodził do siebie po
tej wiadomości. Ma za swoje, palant!
Perspektywa Ann
Weszłam właśnie do salonu, gdy
dopadł mnie Drew. Był wściekły.
-Musimy porozmawiać!- warknął.
-Dobrze. Ale za chwilę, bo chciałam
się napić.- skierowałam się do kuchni, jednak Drew złapał mnie
mocno za nadgarstek.
-Porozmawiamy teraz!
-Puść mnie!- wyszarpałam się z jego
uścisku. -Chodź na górę. Nie zamierzam dostarczać im darmowej
rozrywki.- powiedziałam, widząc zaciekawione spojrzenia chłopaków,
którzy przyszli za mną do domu.
-To co tak cię zdenerwowało?-
spytałam, gdy znaleźliśmy się już w mojej sypialni.
-Jakim cudem Ashley widział cię
nagą?!- wysyczał. Spojrzałam na niego zszokowana, ale natychmiast
przybrałam swój naturalny, znudzony wyraz twarzy.
-Tak ci powiedział?- dociekałam.
-Nie wprost, ale dał mi do
zrozumienia. Nie o to mi teraz chodzi.
-To o co ci chodzi?
-Bo myślałem, że się ze sobą
spotykamy, a ty tymczasem działasz na dwa fronty!
-Nieprawda!
-Tak? To jak to inaczej wytłumaczysz?
-Nie zamierzam się tłumaczyć, bo nie
ma z czego. To nieporozumienie.- odparłam chłodno.
-To znaczy, że nie byłaś naga, będąc
w jego ramionach?- podniósł głos. Kurwa! I tu mnie ma...
-Dla ścisłości, byłam półnaga. I
to nie z własnej woli. Jakbyś na mnie nie krzyczał, to bym ci
wszystko opowiedziała.
-Grunt, że jednak byłaś. Tyle mi
wystarczy. Wiesz, nie chce mi się teraz z tobą rozmawiać. Na
razie.- skierował się do wyjścia.
-To naprawdę nie było tak, jak
wygląda. Głupia sprawa i tyle.- broniłam się, ale mnie nie
słuchał.
-Taa. Muszę się zastanowić.-
powiedział, po czym wyszedł. Stałam jak osłupiała. Czy Drew
właśnie zakończył naszą znajomość? Kurwa mać! Co teraz?
Wszystko przez tego pierdolonego gnoja! Niech ja go tylko dorwę!
Szybko wysłałam sms'a do Drew.
Wkurwiona rzuciłam telefonem o ścianę.
Następnie cała nabuzowana, zbiegłam po schodach w poszukiwaniu
tego dupka. Znalazłam go stojącego przy basenie, razem z całym
zespołem. Nie zwracając uwagi na chłopaków, podleciałam do
basisty i z całej siły sprzedałam mu liścia. Aż mnie ręka
zabolała. Doigrał się!
-Ała!!!! Za co, kurwa?!- spytał
Ashley, rozmasowując sobie policzek.
-Ty się jeszcze kurwa pytasz?!?! Po
chuj rozmawiałeś z Drew?- wydarłam się.
-O co ci chodzi? Sam do mnie przylazł
i zaczął pierdolić, jak to podobno na ciebie lecę.
-Nie obchodzi mnie kto zaczął. Nie
musiałeś mu wspominać o wczorajszym dniu!
-Nie zamierzałem, ale on sam
dopytywał. Próbowałem mu wytłumaczyć, że między nami nic nie
ma, ale nie wierzył. W końcu, powiedziałem coś na odczepnego,
żeby się odpierdolił. Skąd mogłem wiedzieć, że tak to
przyjmie?! Poza tym, twierdził, że ci ufa i że cokolwiek było,
jego nic nie zdziwi. Mógł się odwalić i nie pytać, a tak,
dostał to, na co zasłużył.- splótł ręce Purdy.
-A ty, zasłużyłeś na to!-
wysyczałam i wepchnęłam go do basenu. Po czym nie reagując na
zszokowane spojrzenia reszty, opuściłam całe towarzystwo. Ma
idiota nauczkę! Ze mną się nie zadziera!
********************
Wciąż się jaram złotem siatkarzy, więc za ewentualne błędy przepraszam, ale nie ogarniam:D I co? Mówiłam, że przed Drew nic się nie ukryje:P Jon, taki przebiegły. Ashley, taki wredny. Anna, taka agresywna. I jak widzicie, potrafię kończyć rozdziały, bez budowania napięcia:) Chciałam bardzo, bardzo, bardzo podziękować wszystkim Wam, za komentarze. To takie miłe<3 Anonimki prosiłabym o podpisywanie się:) Jedna osoba napisała mi, że "fajne". No i cieszę się bardzo, jeden wyraz mi w zupełności wystarcza:D Padam na twarz, bo dzięki siatkarzom spałam aż 3 godziny. Jeszcze się dziś tak wkurzyłam:(. Musiałam jechać do miasta obok (Wodzisław Śl.) wcześnie rano, na jakieś zadupie (jakby nie można było do centrum), gdzie w życiu nie byłam. Najważniejsze, że się nie zgubiłam i trafiłam tam, gdzie miałam. Jestem z siebie dumna:D Potem wystałam się godzinę w kolejce, po to, żeby uzupełnić trzema zdaniami świstek papieru. Polska biurokracja... No nic. Tę notkę chciałabym zakończyć miłym akcentem w postaci rysunku, autorstwa Sosika<3 Sosik twierdzi, że jej nie wyszło, ja się stanowczo nie zgadzam! Może Wy ocenicie obiektywnie, bo ja nie umiem. Zazdrość talentu rozrywa mnie od środka:(
Te kości policzkowe, ugh umarłam<3<3<3 Kocham Was, misiaczki. Wasza Black xxx
NEXT PRAWDOPODOBNIE W CZWARTEK.
Rozdzial jak zwykle mega, wiesz, że nie mogę doczekać się następnego ;3
OdpowiedzUsuńps Sosik <333 wielki talent :P coś mi się zdaje, że na tym jednym portrecie się nie skończy <3
Gall Anonim
Jak ja kocham to opowiadanie! nie mogę doczekać się czwartku,weny życzę! ;3
OdpowiedzUsuńnie no słuchaj chyba się uzależniłam od Twojego opowiadania *o*
OdpowiedzUsuńbyłam wczoraj nieźle wkurzona, smutna i wgl wszystko na nie więc sobie postanowiłam, że będę czekała w nocy tak długo aż wstawisz na nexta, ale ja mistrz oczywiście zasnęłam >,<
przeczytałam go dzisiaj rano (i prawie się spóźniłam na lekcje oczywiście.... ale to tam taki malutki szczególik) i powiem Ci że mnie głupi Ash tak wkurwił że szkoda gadać
noo helo! ja rozumiem że Drew jest dupkiem (kurna mam ochotę go zmielić w maszynce) ale mógłby mieć w sobie więcej zrozumienia dla Ann ;c
pisałam Ci wcześniej, że kocham ich kłótnie (w sensie Ann + Ash) ale nie takie!!! ;o
oni mają się śmiesznie kłócić, bić itd a nie tak na serio nawalać ;c
no i smutno mi się zrobiło na końcówce ;c
weź ich pogódź
możesz ich nawet skuć kajdankami, żeby musieli się polubić (co chyba nie jest aż tak głupim pomysłem ;o estem z siebie dumna xDDD)
aaa tak wgl jak to przeczytasz to podziwiam, bo mnie by się nie chciało czytać tych moich wypocin, które chyba nie mają żadnego sensu.... ;o
no oczywiście weny życzę jak najwięcej i czeeeeeeeeeeeeeekam na nexta <3
PS rysunek całkiem całkiem zazdro talentu :3
ja kiedyś próbowałam Ashleya narysować hahahahahahaha padłam jak zobaczyłam co z tego wyszło
oooooo kurde nieźle się rozpisałam ;oooooo
Usuńale to dlatego, że ostatnio chyba nie skomentowałam ;c xDD
Przykro mi, że nie rozpiszę się tak, jak moja poprzedniczka, ale nie mam do tego talentu. Chciałabym pogratulować Ci pomysłów i ogólnie sposobu prowadzenia historii. Za każdym razem czekam niecierpliwie. Bardzo mi się to wszystko podoba. Weny!
OdpowiedzUsuń~ Nikt
Nawet nie wiesz jak cię kocham :-) A po za tym nie trawie tego dewa chuj mu w dupe
OdpowiedzUsuńKocham i czekam =*
Jezu też zazdroszczę talentu :C.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to FAJNE. Moim zdaniem Ashley dobrze zrobił, biedny jeszcze oberwał za szczerość :CC. Myślałam, że nie dam rady już dziś skomentować, a jednak. Boże, Drew mnie denerwuje coraz bardziej, za chwilę sama mu coś zrobię, haha :D.
Dobra to życzę weny i czekam na następny! <3
Mówiłam, że Polska będzie mistrzem świata! :D
OdpowiedzUsuńAshley jest genialny.
Drew nadal jest idiotą.
Anka niepotrzebnie sobie głowę zawraca. Teraz będzie miała większe zmartwienia niż jakiś pseudo-model. Upilnować 5 wariatów w trasie....