piątek, 12 września 2014

Rozdział 16

-Mówiłem ci, że sama przyjdziesz do mojego łóżka.- wyszeptał prosto w moje usta Ashley i pochylił głowę jeszcze niżej... Te słowa mnie zmroziły. Odepchnęłam go gwałtownie od siebie.
-Dziwię się, że laski na ciebie lecą. Potrafisz zepsuć nastrój...- wstałam z łóżka, kierując się do siebie. Zamknęłam drzwi i oparłam się o ścianę. Co się do cholery ze mną dzieje? Powinnam mu przywalić, kiedy miałam okazję. Naprawdę siebie nie rozumiem. Kij z nim... Ale czemu ja nie potrafię traktować go jak wszystkich? Siedziałam tak na podłodze, gdy ktoś zapukał do drzwi. Sięgnęłam do klamki nie wstając. Ktoś wszedł do pokoju, ale nie wiem kto, bo siedziałam za drzwiami. W końcu drzwi się zamknęły, a do mnie uśmiechał się Jake.
-Ukrywasz się, czy odpoczywasz?- spytał.
-Jedno i drugie. Jeszcze się nie zdecydowałam.
-To ja mam dla ciebie propozycję.- wyciągnął do mnie rękę i podniósł moje zwłoki z podłogi.
-Jaką?
-Nudzi mi się w chuj, więc pomyślałem, że pobawimy się w szkołę. Chodź.- pociągnął mnie za sobą do swojej sypialni.
-Dobrze, że nie w dom.- mruknęłam cicho, ale Jake to usłyszał.
-Na dole masz tatusia z trójką dzieci. Jinxx na pewno by się ucieszył, gdybyś chciała mu pomóc w wychowywaniu.- puścił mi oczko..
-Ej! Ja też jeszcze jestem dzieckiem. Jestem tu najmłodsza.- usiadłam na jego łóżku.
-Powinnaś się cieszyć. Młodość jest fajna.
-Odezwał się stary...
-Stary może nie, ale kręgosłup i sprawność dłoni już nie ta. Gdybym nie ćwiczył, to pewnie ledwo bym się ruszał.
-Serio? Nie miałam pojęcia, że to takie męczące.
-Na koncercie tego nie odczuwasz, bo jesteś na adrenalinie. Ale kiedy ona opada, nie masz już na nic siły. Marzysz tylko o tym, żeby iść spać.- podał mi jedną ze swoich gitar.
-Nie lubię grać na gitarze.- zrobiłam smutną minę.
-Wydaje ci się. Nauczę cię kilku trików, to zmienisz zdanie, zobaczysz. A na razie zagraj to, co ostatnio się nauczyłaś, a potem może przejdziemy do innej.
-No doobra.- westchnęłam ciężko i zaczęłam grać. Ćwiczyliśmy, dopóki nie przeszkodził na CC.
-Kolacja.
-Okej, zaraz przyjdziemy.- odpowiedział Jake.
-Jak wam idzie?- spytał perkusista.
-Dobrze. Pokaż mu coś.- zarządził Pitts.
-Nie!
-Czemu?- zdziwili się obaj.
-Bo już wystarczy, że Jake to musi oglądać. Nie lubię grać, a tym bardziej przy kimś.- wytłumaczyłam.
-W porządku. Nie chcesz, nie musisz, ale kiedyś...- powiedział CC, ale przerwał mu Jinxx, który wparował do pokoju.
-Coma, kurwa! Czy ty nawet nie potrafisz wykonać jednej, prostej rzeczy? Miałeś ich zawołać, a nie stracić się razem z nimi!- denerwował się Jinxx.
-Nie denerwuj się, już schodzimy.- przytuliłam go szybko, po czym pociągnęłam chłopców do kuchni. Już na korytarzu dało się wyczuć jakiś smakowity zapach. Okazało się, że Jinxx zrobił mini-pizze. Rany, czego ten człowiek nie umie? Gra na kilku instrumentach i jeszcze gotuje jak zawodowiec... Czy tylko ja w tym domu nie mam żadnego talentu? Granie na nerwach się nie liczy... Usiadłam przy stole i już chciałam spróbować tej pyszności, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek i odsunął od twarzy. Spojrzałam za siebie. Wiadomo, że to Ashley.
-Mogę wiedzieć co ty robisz?- spytałam.
-Dbam o twoją linię i zdrowie. To szkodliwe rzucać się tak na jedzenie.- powiedział.
-Dbasz o mnie... Bo ci uwierzę. Jestem głodna, więc puść.- próbowałam się wyszarpnąć. W końcu mi się udało. Zaczęłam jeść, jednak nie nacieszyłam się tym długo, bo Ash znowu zrobił mi ten sam numer. Próbowałam być spokojna i nie dać się sprowokować, ale w końcu nie wytrzymałam. Wolną ręką chwyciłam kechup i prysnęłam mu na twarz.
-Co ty robisz???- krzyknął.
-Dbam o ciebie. Podobno przecier z pomidorów działa świetnie na cerę. Przyda ci się.- wyszczerzyłam się. Ashley wstał, podchodząc do zlewu, żeby się umyć. Przez ten czas zdążyłam dojeść resztę pizzy. Po minach Andy'ego i Jake'a widziałam, że coś się święci, więc pospiesznie wstałam i zaczęłam się wycofywać w kierunku drzwi. Wybrałam dobry moment, bo chwil później Andy wystrzelił kawałkiem pieczarki w stronę Christian'a. Rozpoczęła się bitwa na jedzenie. Uciekłam do siebie...

Perspektywa Jinxx'a

Jadłem pizzę i patrzyłem jak Ashley dokucza młodej. Widać było, że dziewczyna stara się nie robić afery, ale powoli traciła już cierpliwość. Gdy upaćkała go kechupem, wyszczerzyłem się. Młoda daje radę. Skupiłem się na jedzeniu. Przerwał mi dopiero krzyk CC'ego. Uniosłem głowę, żeby zobaczyć co się stało, ale to był błąd. W tym momencie oberwałem jakimś warzywem. Chwila! To z mojej pizzy! Ja się starałem, a oni niszczą mi kolację! Wstałem, gwałtownie odsuwając krzesło.
-Pojebało was już? Ile wy macie lat?- podniosłem głos.
-Oj Jinxx, już nie udawaj takiego poważnego.- mruknął Jake. Eh... Zawsze dam się podpuścić... Wziąłem z szafki makę, którą zapomniałem schować i wysypałem na głowę wokaliście. Ten w odpowiedzi rzucił we mnie prawie nienaruszonym kawałkiem pizzy. Zapowiada się niezła rzeź.

30 minut później

-Dobra chłopaki! Poddaję się. Skończyła mi się amunicja.- chowałem się pod stołem, machając biało-niebieską ścierką.
-Okej. Ja też odpadam.- CC wstał. Także się podniosłem. To co zobaczyłem było... ekhm, chore. Wszyscy od stóp do głów byliśmy brudni. Spojrzałem na siebie. Na swojej koszulce miałem keczup, mąkę, kawałek ogórka i sam nie wiem czego jeszcze. W sumie, teraz nadaję się do zjedzenia. Albo schrupania... Jednak nic nie przebije wyglądu kuchni. Nie było widać nawet centymetra czystej powierzchni.
-Wiecie, że teraz musimy to posprzątać?- zapytałem.
-Eee, przypomniało mi się coś...- zaczął wycofywać się Andy, ale zatrzymał go Jake.
-Młody, mam ci przypomnieć kto pierwszy to zaczął?
-Tak właściwie to Ann...- tłumaczył się Biersack.
-Tyle, że ona nie zaatakowała ani nas, ani kuchni. Szoruj po mopa.- zaczęliśmy sprzątać. Dość opornie nam to szło, ale ostatecznie kuchnia świeciła na błysk. Kiedy skończyliśmy była już 1 w nocy. To będzie ciężki dzień...

Perspektywa Ann, ranek

Obudził mnie jakiś odgłos. Nasłuchiwałam z zamkniętymi oczami, ale się nie powtórzył. Przeciągając się, poczułam coś obok siebie. Otworzyłam gwałtownie oczy i ujrzałam Andy'ego, który jak gdyby nigdy nic leżał koło mnie na łóżku i coś pisał.
-Andy? Nie pomyliłeś przypadkiem pokoi?- odezwałam się zachrypniętym jeszcze głosem.
-Hej Ann. Nie, nie pomyliłem.- uśmiechnął się rozbrajająco.
-To co tu robisz?
-Piszę piosenki. Mam nadzieję, że nie jesteś wściekła. Ja po prostu... kiedyś dość często pisałem w tym pokoju. Dobrze mi się tu myśli.- tłumaczył się.
-Dobrze myśli... Ciekawe. Dobra, jak chcesz to możesz tu przychodzić kiedy ci się podoba, tylko nie strasz mnie tak więcej. Myślałam, że to Ashley...- kurwa! Miałam tego nie mówić.
-Ashley? Niby czemu miałby tu przyjść?- zdziwił się Andy.
-Em, nieważne. No wiesz, robić mi na złość itp.
-A wy dalej się nie dogadaliście...
-A po co? Dobrze jest jak jest.- wstałam, kierując się do łazienki, po drodze zgarniając jeszcze ubranie na dziś. Gdy wyszłam Andy'ego już nie było. Zeszłam na dół. Chyba wszyscy jeszcze spali. Zrobiłam sobie kanapkę, zostawiłam chłopakom kartkę, że już wyszłam i pojechałam do pracy. Dziś miała się odbyć premiera teledysku i spotkanie z fanami i dziennikarzami, o czym pewnie chłopaki zapomnieli. W sumie, ja też zapomniałam. Zorientowałam się dopiero pod prysznicem. Na szczęście wszystko zostało umówione już wcześniej, więc wystarczyło tylko pojechać na miejsce. Zajęłam się więc trasą, która miała się rozpocząć już niedługo. Póki co, nie stresowałam się jakoś zbytnio. Chyba jeszcze to wszystko do mnie nie docierało. Cieszyłam się, że tak szybko dogadałam się z chłopakami. No, oprócz Ashley'a, ale Purdy to inna historia. Zastanawiałam się o czym gadał z moją matką. Nie podoba mi się, że się ze sobą kontaktują. Jeszcze mama niechcący powie mu coś, czego nie powinien wiedzieć. Nie chodzi o to, że ja nie chcę im nic o sobie powiedzieć. Po prostu pewne sprawy wciąż bolą. Oszukuję wszystkich, że jest ok. Przez długi czas udawałam nawet sama przed sobą, ale już dłużej tak nie umiem. To wszystko strasznie mi ciąży. Kiedyś rozwiązaniem był boks, jednak przez kontuzję nie mogę trenować tyle, ile potrzebuję. Na samo wspomnienie okoliczności „kontuzji” chce mi się płakać. To był najgorszy dzień w moim życiu. Gdyby tylko o to chodziło... Rozmyślania przerwał mi telefon.
-Ann? Dziś masz sesję.- odezwał się Boris.
-Dziś? Nie dam rady. Mam dużo spraw na mieście.
-Ale spotykamy się dopiero w godzinach popołudniowych, więc na pewno zdążysz.- uspokoił mnie.
-Okej. Przyjadę jak tylko będę mogła.- rozłączyłam się, po czym spojrzałam na zegarek. Już czas! Wparowałam do pokoju chłopaków.
-Zbieramy się!
-Dokąd?- zdziwili się.
-Za godzinę macie wywiad, a potem spotkanie z fanami. Wiedziałam, że zapomnicie.- chłopaki rzucili się do luster robiąc makijaż.
-Nie musicie się mocno malować. Nie mamy na to czasu.- zauważyłam. Kurczę, wygląd chyba jest dla nich naprawdę ważny. Widziałam z jakim zaangażowaniem układają włosy. To mi WYJŚCIOWY makijaż zajmował góra 10 minut...
-Kurwa!- usłyszałam głos Andy'ego. Natychmiast pojawiłam się przy jego boku.
-Co jest brat?- spytałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie jak go nazwałam, ale chyba mu to nie przeszkadzało, albo był tak zdenerwowany.
-Próbuję zrobić sobie równą kreskę na policzku, ale już piąty raz musiałem ją zmyć.- odparł żałośnie.
-A nie możesz pokazać się bez?
-Mogę, ale tak wyglądałem w teledysku i chcę do niego nawiązać.
-Dobra. Pomogę ci. Ale musisz siąść, bo jesteś za wysoki. Od razu uprzedzam, nie jestem w tym za dobra.- czekałam, aż usiądzie. Jak zwykle trzęsły mi się ręce i nie miałam jak ich oprzeć.
-Byleby było równo. Resztę się zawsze poprawi.- spojrzał na mnie z nadzieją.
-Chwila. Muszę ci niestety usiąść na kolanach, bo nie dam rady. Trzymaj mnie żebym nie zleciała.- usiadłam mu na samych kolanach, żeby móc się mocno odchylić. Andy trzymał mnie jedną ręką za żebra. Oparłam mu dłoń o policzek, żeby przestała się trząść i zrobiłam kilka leciutkich kropek, które potem powoli połączyłam. Poprawiłam mocniej, po czym dodałam jeszcze kilka pionowych linii. Pamiętałam mniej więcej jego makijaż z teledysku, więc starałam się go odwzorować.
-Gotowe. Popraw sobie, jak chcesz. Lepiej mi nie wyjdzie.- wcisnęłam mu kredkę do ręki i popchnęłam w stronę lustra.
-Może być. Dzięki młoda.- przytulił mnie lekko i zajął się fryzurą. Pomogłam jeszcze Jake'owi wypsikać pół puszki lakieru na jego włosy i mogliśmy jechać.
Chłopcy poszli na wywiad, a ja skierowałam się w miejsce gdzie czekał tłum. To tam miało się odbyć spotkanie z fanami. Przecisnęłam się obok ludzi, obrzucana nienawistnym spojrzeniem. Pokazałam akredytację ochroniarzom i przeszłam przez bramki. Następnie przygotowałam zapas markerów i usiadłam na stole obok. Teraz pozostało mi tylko czekać. Po parunastu minutach usłyszałam piski. Hah, nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że idą chłopcy. Minęli mnie i tak jak zostało ustalone wcześniej, przenieśli się w mniej widoczne miejsce. Za chwilę weszli fani i można było rozpocząć premierę. Brawa były spore, więc chyba się podobało. Za moment chłopcy zajęli miejsce przy stolikach i rozpoczęli rozdawanie autografów. Ja miałam stać obok nich i podawać rozłożone już koszulki i inne rzeczy, na których autografy chcieli fani. Większość z nich patrzyła na mnie dziwnie. Pewnie zastanawiali się co ja tutaj robię... W sumie, mi też przyszło to pytanie do głowy.

W końcu spotkanie się skończyło i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że idziemy na obiad. Jednak tym razem nie była to pizzeria. Chłopcy zabrali mnie do swojej ulubionej restauracji, gdzie, jak zapewniali, zawsze mają odrobinę intymności i nikt się na nich nie gapi. Opadłam wykończona na krzesło. Napieprzała mnie głowa i oczy. Zamówiliśmy dania i w końcu mogłam się trochę rozejrzeć po lokalu. Był ładnie urządzony. Ściany w ciepłych kolorach, stoły daleko od siebie. Było przytulnie. Podczas jedzenia chłopcy wspominali ostatnią trasę, abym mniej więcej wiedziała czego się spodziewać. Ich niektóre opowieści naprawdę mnie przerażały...
-Jesteś gotowa psychicznie na to wszystko?- spytał CC.
-Nie mam pojęcia. Najbardziej boję się, jak przeżyję tyle czasu w autokarze. Nie jestem przyzwyczajona na życie w ruchu.
-Najgorzej jest tylko na początku i na końcu, gdy zaczynasz mieć klaustrofobię. Ale ciebie to nie czeka, bo ta część trasy będzie trwać tylko miesiąc. Z resztą, jakby co, przecież ci pomożemy.- pocieszył mnie Jinxx.
-Ej! Widzieliście tą nową kelnerkę? Niezła dupa z niej.- wtrącił Ashley. Spojrzałam na dziewczynę. No, nawet, nawet.
-Odpuść Ash. Jest za mądra dla ciebie.- uśmiechnęłam się szyderczo.
-Odwal się. Jesteś jeszcze dzieckiem. Nie znasz się na tych sprawach.
-Tak, bo ty się znasz. Ale ok. O ile zakład, że spuści cię na drzewo?- podpuszczałam go.
-O 10 dolców. Co ty na to?
-Stoi.- Ash wstał kierując się w stronę niczego nie podejrzewającej kelnerki. Wszyscy z uwagą obserwowaliśmy jego poczynania.
-Jak myślisz? Uda się mu?- spytał Jake Jinxx'a.
-W tej koszulce na pewno nie. Żadna laska nie poleci na Hello Kitty.- roześmiał się Jeremy. 
Ashley tymczasem oparł się wygodnie o ladę i próbował jakoś zagadać, ale dziewczyna tylko na niego szybko spojrzała, po czym dalej wycierała szklanki. Rany, niech ona mu się nie da. Ja chcę wygrać! I to nie z powodu głupich 10 dolarów. Zaciskałam kurczowo dłonie, czekając, aż Ashley wróci do stołu. W końcu opadł na krzesło.
-I jak?- zaciekawił się Andy.
-Powiedziała, że ma chłopaka.- wzruszył ramionami basista.
-Tak!!! Dawaj kasę, frajerze.- ucieszyłam się.
-Ej! Ja sam odpuściłem. Nie zamierzam rozbijać związków dla głupiego zakładu.- zaoponował.
-Nie wkurzaj mnie. Zakład to zakład. Prawda?- spojrzałam na chłopaków, którzy kiwali głowami.
-Sorry, stary. Ona ma rację.- zauważył CC. Ashley wściekł się, ale wyjął z portfela pieniądze i rzucił na stół.
-Masz i się ciesz. Ale i tak jest 0:0.
-Nie umiesz przegrywać i tyle. Dobra. Chłopaki, mam prośbę. Podrzuci mnie ktoś na sesję i zaopiekuje moim autkiem? Bolą mnie oczy i wolę nie prowadzić.- spytałam.
-Jasne. Ja się przejadę. A coś ci jest?- zmartwił się nasz tatuś.
-Nie wiem. Ostatnio mnie szczypią i gorzej widzę. Może muszę zmienić szkła kontaktowe.- wzruszyłam ramionami.
-Nosisz szkła?- zdziwili się.
-Owszem. Nie mówiłam wam? Od kilku lat mam wadę wzroku, ale nie przepadam za okularami.- zaczęłam wstawać. Pożegnałam się z zespołem, po czym razem z Jinxx'em udaliśmy się do mojego auta.
-Nie miałem jeszcze okazji spytać, jak podoba ci się życie z nami?- spytał gitarzysta, gdy już ruszyliśmy.
-Jest fajnie. Dobrze się z wami czuję. Praca też jest okej.- uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieję, że po trasie powiesz to samo. W końcu będziemy spędzać wiele godzin wszyscy razem w jednym miejscu.- zauważył.
-No tak. W autokarze raczej się nie zamknę w pokoju, gdy wkurzy mnie Ashley.- roześmiałam się.
-Wiesz co? Moglibyście chociaż spróbować się zaprzyjaźnić. On naprawdę nie jest taki zły.
-Ale ja nigdy tak nie twierdziłam. Poza tym, gdybym się świetnie dogadywała z całą waszą piątką, byłoby nudno. Jedyne, co denerwuje mnie w Ashley'u, to jego nieodpowiedzialność i picie.
-Nie tylko ciebie to denerwuje. Od jakiegoś czasu próbuję przemówić mu do rozsądku, ale bezskutecznie.- zmartwił się. Nie chciałam, żeby zrobiło mu się smutno.
-Posłuchaj. Ja wiem, że się troszczysz o nich wszystkich, ale myślę, że powinieneś troszkę odpuścić. Ostatecznie jestem tu m.in. po to, żebyś ty nie musiał ich tak niańczyć. Wyluzuj się, bo inaczej dostaniesz jakiejś nerwicy. A bez gitarzysty daleko ten zespół nie zajedzie.- uśmiechnęłam się.
-Nie ma ludzi niezastąpionych.- zauważył.
-Może i nie. Ale znajdź mi dobrego gitarzystę, który jest też skrzypkiem i wprowadza do zespołu świetną atmosferę.
-Okej. Jednak jestem zajebisty.- roześmiał się Jinxx.
-Noo! Nareszcie gadasz z sensem. To tutaj.- pokazałam na budynek.
-To leć. I dzwoń jak skończysz, to któryś z nas się tu pojawi.
-Dzięki Jinxx. I nie szalej za bardzo.- pogroziłam mu na niby palcem, po czym skierowałam się do studia.
Sesja już trwała. Podeszłam do Borisa.
-O Ann, już jesteś. Przebierz się. Za chwilę zaczynamy.- rzucił, po czym zajął się z powrotem fotografowaniem jakiejś pary. Skierowałam się do garderoby.
-Hej. Tu masz suknię i buty. Pospiesz się, bo już kończą.- podała mi ciuchy nasza stylistka. Szybko się ubrałam, po czym oddałam w ręce makijażystki. Gdy skończyła, nie mogłam rozpoznać się w lustrze. Podziękowałam i skierowałam się do wyjścia. Szłam powoli na tych cholernie wysokich obcasach, próbując się nie wywalić. Patrzyłam pod nogi, przez co nie zauważyłam osoby, która wyszła zza rogu. Zderzyliśmy się boleśnie. Już miałam wywinąć efektywnego orła, gdy ktoś w ostatniej chwili złapał mnie za rękę i podciągnął do góry. Gdy tylko jako tako złapałam równowagę, spojrzałam na mojego wybawcę. Przede mną stał zielonooki chłopak. Uśmiechnął się czarująco:
-Przepraszam. Nie chciałem na ciebie wpaść. Nic ci nie jest?
-Nie. Chyba nie, Najważniejsze czy suknia jest cała.- odparłam. Chłopak delikatnie obrócił mnie, uważnie przyglądając się kiecce.
-Wygląda idealnie. A jeszcze lepiej ta dziewczyna, która ma ją na sobie.
-Dziękuję. No cóż. Muszę już iść.- lekko się zmieszałam, ale po chwili ogarnęłam się.
-Mogę cię odprowadzić? Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś znowu miała zaliczyć upadek.
-Dobrze. Więc chodźmy.- ujęłam go pod ramię.- Też jesteś modelem?- zagadnęłam.
-Taak. I początkującym aktorem. Zdradzisz mi swoje imię?
-Anna. Albo Ann, jak wolisz.
-Anna, piękne imię. Takie słowiańskie. Nie jesteś stąd, prawda?
-Nie. Może teraz ty byś się przedstawił, hm?- nie zamierzałam wdawać się w pogawędkę z kolesiem, którego nie znam.
-Gdzie moje maniery. Jestem Andrew Fuller. Dla przyjaciół Drew.

**********
Nienawidzę facetów. A zwłaszcza siatkarzy. Dziś przeszłam stan przedzawałowy:( AoiYuno, Ty mnie rozumiesz... Ktoś jeszcze interesuje się tu siatkówką?
Nie zabijajcie za "scenę łóżkową". Przypominam, że Ann i Ashley dalej się nienawidzą. I to się póki co nie zmieni. Przynajmniej w ciągu najbliższych 7 rozdziałów. A potem... sama jeszcze nie wiem. Jakby nie patrzeć, to z Andy'm także już była w łóżku :D I jak Wam się podoba Pan Andrew Fuller? W opowiadaniu ma 21 lat, z resztą, w teledysku na dole, skąd możecie go kojarzyć, też. Czy tylko mi przypomina młodszego Iana Somerhaldera? Liczę, że teraz również będzie dużo komentarzy. One naprawdę nie muszą zawierać w sobie nic konkretnego, chcę po prostu mieć pewność, że tu jesteście. Tyle. I dziękuję, że pod ostatnim rozdziałem się uaktywniliście :) Teraz wkraczamy w fazę moich ulubionych rozdziałów. Nie muszę mówić, że An i Ash dalej będą drzeć koty? Będzie fajnie :D Także dzięki Drew. Coś czuję, że jeszcze nie raz będziecie chcieli mnie zabić. I co Wy się tak uparliście, że Ania ma się całować z Ashley'em? No dlaczego niby? Już nie starczy Wam, że został jej opiekunem na czas trasy? Będę musiała wymyślić coś głupiego w związku z tym, bo jak większość już zauważyła, Ashley się nie nadaje kompletnie do tej roli... Dodawać się do obserwujących bloga, widzimy się tu, mam nadzieję, w niedzielę. Taka mała prywata: wczoraj śnił mi się Ash i reszta zespołu. Chyba jakimś cudem się dowiedział, że ostatnio lecę na Christian'a i postanowił o sobie przypomnieć. Że niby poznałam basistę prze fejsa. Napisał do mnie, bo jako jedyna nie wyznałam mu miłości pod najnowszym zdjęciem. I jechałam na ich koncert w Łodzi czy gdzieś, żeby go poznać. I się tak dogadaliśmy, że po powrocie do Ameryki mieli mi załatwiać kartę stałego pobytu. I najlepsze: miałam u któregoś zamieszkać, ale nie wiem u kogo, bo się obudziłam :( Życie jest okrutne. Dalej mam zastój weny, kończą mi sie powoli zapasy rozdziałów. Fuck. Dobra, kończę, bo się rozpisałąm. Jak ktoś doszedł do tego momentu, to gratuluję. To wszystko wina tych pieprzonych siatkarzy, że nie umiem składać krótkich zdań!
P.S. I jak Wam się podoba najnowszy singiel BVB "Faithless"? Dla mnie osobiście dużo lepsza, niż poprzednia. Może to dlatego, że generalnie wolę ostrzejszą muzykę, a tu CC dał czadu :)
P.S.2 Rozwala mnie zdjęcie Ashley'a w tej koszulce. Tak to tylko on się może ubrać...
P.S.3 Dodałam zakładkę Spam, jakby ktoś chciał się zareklamować, (o ile nie obserwuję już jego bloga), no i tam możecie np zadawać mi jakieś durne, śmieszne, dziwne pytania, albo pisać byle co. Jednym słowem, wolna amerykanka. Albo spamować o jakichś przystojniakach. Miłego weekendu Wam życzę, Misie moje. Bo mój będzie straszny. (czyt. siatkarze)

14 komentarzy:

  1. kurwa, kurwa, kurwa! Piszę ten komentarz już po raz xxx i jak się teraz nie doda, to dostanę chyba szału. Nie wiem, co się dzieje z bloggerem, ale nie chce dodawać moich komentarzy. Jak dalej będzie się jebał, to chyba go rozwalę.
    No dobra, kończę narzekania.
    Rozdział świetny, genialny, ciekawy.. dobra, nie będę używała tych klasycznych określeń. Fabuła się rozwija, jest coraz ciekawiej. Dobrze i szybko się czyta, gramatycznie też wszystko jest dobrze.
    Okeey.. Ashley umie zepsuć nastrój. Jakby się zamknął, to może Ann by mu uległa? W każdym razie, zawalił sprawę.
    Bitwa na jedzenie. Dlaczego zaczęłam się śmiać? Dobra, to było zabawne. Andy ujebany mąką musiał wyglądać jak debil XD
    Chłopak na końcu.. sporo namiesza, mam nadzieję. :D
    Skąd czerpiesz pomysły? Cholera, zazdroszczę, no!
    Weny życzę i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już każdy komentarz kopiuję przed dodaniem :( Skąd biorę pomysły? Generalnie z życia, własnych przygód, których niestety mam dużo, z filmów i ze snów. A tak serio, to po prostu mam zjebaną podświadomość i to jej wina... Wg mnie Ashley to frajer :D

      Usuń
  2. "Albo spamować o jakichś przystojniakach" XDD. No to co do rozdziału to nawet szybko przeczytałam jakby nie patrzeć ten długi rozdział i jak dla mnie mógłby być nawet jeszcze dłuższy :P.
    Ja osobiście nie mówiłam, że między Ann i Ash'em ma być jakaś miłość czy coś, ale szczerze inaczej sobie wyobraziłam tą "scenę łóżkową" Hahahah. A co do zdjęcia Drew, jak go zobaczyłam od razu mi się z nim Ian skojarzył. Telepatia :D.
    Dobra, to życzę weny i czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co? Lubię przystojniaków:D 5 stron rozdziału to chyba wystarczająco :P Miałam brać propozycję jednej osoby i w roli chłopaka Ann obsadzić Ian'a, ale znalazłam Drew, który jest całkiem podobny :)

      Usuń
  3. Myślałam, że coś więcej się wydarzy w tej scenie łóżkowej. Ale w sumie gdyby mi facet tak zjebał klimat to też bym wyszła. :) Bitwa na jedzenie - zawsze spoko XD Mam przeczucie że ten Drew sporo namiesza. Hmm...obudzić się, spojrzeć w bok a tam Biersack. Nie powiem, mogłoby być miło XD Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biersack w łóżku. Marzenia... Nie mogło się w tej scenie nic więcej wydarzyć. Jeśli Ash by ją pocałował, to podejrzewam, że zarobiłby liścia:D

      Usuń
  4. Nie wiem czemu, ale jakoś podejrzewałam, że nie dojdzie do tego pocałunku. Myślałam, że wparuje CC z jakimś dziwnym pomysłem, albo Andy przebrany za batmana. Eh, nie sądziłam, że Ash to tak perfidnie popsuje. Strasznie mnie zaciekawiłaś tą przeszłością Ann, jej. Nie wiem, co jeszcze napisać. Czekam na te rozdziały i koncert (: Dodawaj szybko next'a! KROPKA, BO CZYTAM, FAJNE <3 .
    PS: Nie pomyślałam, że Drew wygląda, jak Ian, ale fajnie, że ktoś taki inny, a nie wszyscy tacy czarni, metal, czy coś tam. Nie wiem, jak to nazwać... będzie taki kontrast (: Trzymaj się, xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O takiego Drew właśnie mi chodziło:D Ashley to taka psuja po prostu:) Mam nadzieję, że w końcu dojdziemy do momentu, gdzie dowiecie się wszystkiego o Ann. Dziękuję<3

      Usuń
  5. świetny rozdział, życzę weny :*
    dzisiaj krótko bo czas goni, następnym razem się rozpisze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, co napisać (a to nowość). No bo ileż mogę powtarzać, że jesteś genialna, uwielbiam każdy rozdział i każdą postać itp itd? Ale taka prawda.
    Swoją drogą to serio ciekawa jestem, jak oni wytrzymają ze sobą w trasie, bez możliwości ewakuowania się. Ten boks jeszcze może jej się przydać :D

    W ogóle ten chłopak mi się z Ianem nie skojarzył..o.O co nie tak z moją wyobraźnią.

    Siatkówkę kocham, ale bez wzajemności :( Czyli mogę oglądać, ale z grą jest kiepsko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, ale mi cukier skoczył:D Właśnie kończę pisać jeden rozdział, a następny, za jaki się biorę, będzie już w trasie. Sama nie wiem co wymyślę, bo w moim planie pisze tylko: wysłać ich w trasę. Muszę coś wykombinować. I nie musi ci się ten kolo z Ianem kojarzyć. Mojej mamie też się nie kojarzy:D Ja z siatą tak samo, ale mam wyrozumiałych kumpli-siatkarzy, którzy kompletnie się nie przejmują, że gram jak ostatnia sierota...

      Usuń
  7. Rozdział jak zawsze zajebisty! Nie mam dziś weny by napisać coś konkretnego dlatego czepie się Ash'a i ankiety. Może zrób tak, że mama An poprosi Ashley'a o to by został jej opiekunem? ;) I fajnie, że możemy w końcu poznać tego chłopaka co pozna prawdziwe oblicze An. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję<3 Co do Ash'a ciekawy pomysł, ale niestety troszkę spóźniony. Ale może jeszcze kiedyś to wykorzystam...

      Usuń