Poczułam jak ręcznik opada na
ziemię... W ostatniej chwili Ashley mocno przygarnął mnie do
siebie.
-Nic nie widziałem.- odparł szybko,
oplatając mnie ramionami. Odsunęłam lekko głowę do tyłu, na
tyle, żeby go widzieć.
-Naprawdę kiedyś cię zabiję.-
mruknęłam.
-Przepraszam. Nie załapałem od razu.
Wiesz co... Nie wiem co, jeszcze wczoraj, było dla mnie bardziej
niemożliwe. To, że mi pomożesz, czy to, że będziesz naga w moich
ramionach.- wyszczerzył się. Starałam się powstrzymać, ale nie
umiałam. Roześmiałam się głośno.
-Czy ty zawsze musisz walnąć jakimś
zboczonym tekstem?- spytałam.
-Na to wychodzi.
-Dobra. Nawet fajnie się tak stoi, ale
jednak chciałabym się ubrać. Masz jakiś pomysł?- wciąż się do
niego przytulałam.
-Ale mi się tak podobasz.- zaoponował.
-Ashleeey...- popatrzyłam mu w oczy.
-Wiem, wiem. Jeszcze mnie pobijesz.-
westchnął, po czym wciąż obejmując mnie jedną ręką, schylił
się po ręcznik. Następnie podał mi go.
-Proszę.- uśmiechnął się.
-Dziękuję.- też się uśmiechnęłam,
jednocześnie próbując się owinąć nim tak, żeby Purdy nic nie
widział. W końcu jakoś mi się to udało i mogłam odsunąć się
od basisty.
-Tak właściwie, to mam u ciebie chyba
dług wdzięczności.- zaczął.
-Nieprawda. Jak dalej chcesz się
kłócić, to poczekaj, aż się ogarnę.- powiedziałam, znikając w
łazience, tym razem z ciuchami. Szybko się przebrałam i związałam
włosy. Wróciłam do sypialni, gdzie wciąż przebywał Ashley.
-Więc, tak jak mówiłam, nie czuj się
zobowiązany. Powiedzmy, że miałam... zaćmienie umysłu? Najlepiej
zapomnijmy o całej sprawie.- wzruszyłam ramionami.
-Ale dlaczego? Nikt nie będzie miał
ci za złe, że czasem okażesz uczucia.- zauważył.
-To nie o to chodzi. Po prostu...
nikomu o tym nie mów okej?- poprosiłam.
-Skoro tak ci na tym zależy, to ok.
-Dzięki.
-Jest jeszcze coś, chyba wiszę ci za
taksówkę, prawda?
-Powiedzmy, że kiedyś mi się jakoś
zrewanżujesz.- chciałam zakończyć już ten temat.
-Jesteś pewna?- spytał.
-Tak! I nie licz, że to co było
wczoraj, zmieni cokolwiek w naszych relacjach.- zauważyłam.
-Gdzież bym śmiał. Wierzę w cuda,
ale nie, aż takie. Dobra, skoro już wszystko ustaliliśmy, to idę
na obiad.- skierował się do drzwi. Popatrzyłam tylko na niego.
Odwrócił się jeszcze w moją stronę i rzucił:
-Ale lepiej wyglądałaś nago.- po
czym znikł za drzwiami.
-Teraz już przegiąłeś!- krzyknęłam
i rzuciłam się za nim w pościg. Zbiegłam na dół. Widziałam jak
potyka się o coś i wykorzystałam to, żeby go dogonić. Wpadliśmy
razem jak huragan, do kuchni.
-Ja naprawdę wiele wytrzymam, ale
naprawdę przesadziłeś.- warknęłam, trzymając go za koszulkę.
-Jesteś pewna, że mam to odwołać?
Przecież to był właściwie komplement.- uśmiechnął się
cwaniacko.
-No i co z tego?!- usiadłam przy
stole.
-Ej, możecie nam wytłumaczyć, o co
znów się kłócicie?- spytał CC.
-Bo powiedziałem Ann, że ładnie
wygląda nago, a ta się obraża. Przecież to były miłe słowa.-
miny chłopaków na słowa Purdy'ego- bezcenne. Walnęłam tego
idiotę w łeb.
-Chwila? Widziałeś Ann NAGO?!?!-
warknął Jinxx. Kopnęłam Ashley'a w kostkę pod stołem.
-Eee... Noo... To tak hipotetycznie
powiedziałem.- próbował wybrnąć.
-Czyżby?- zmrużył oczy Andy.
-Nigdy w życiu bym mu na to nie
pozwoliła.- odezwałam się, udając oburzenie. Ale przecież, on
rzeczywiście mnie nie widział...
-Dobra. Co na obiad?- odezwał się
basista.
-Z myślą o tobie, sałatka, kasza i
kurczak.
-Mniam.- powiedzieliśmy równocześnie
z Purdy'm. Spojrzeliśmy na siebie z byka i każde zajęło się
rozmową z kimś innym. Ja akurat z Andy'm.
-Serio on widział cię nago?- spytał.
-Zwariowałeś?- spytałam retorycznie.
-No co? Tylko się upewniam.- wzruszył
ramionami.
-Zmieńmy może temat, co?
-No okej. Już nie możemy się
doczekać najbliższego koncertu.
-Mówisz o tym za tydzień?- upewniałam
się.
-Tak.
-Ale czemu? Koncert chyba jak każdy
inny, co nie? Tak bardzo tęsknicie za sceną?- zmarszczyłam czoło.
-Nie. To znaczy tak. Kurde... Koncert
jak każdy, ale to pierwszy koncert, na którym ty będziesz. Jeszcze
nigdy nas nie widziałaś, prawda?
-Aaa. No tak, faktycznie! Teraz
wzbudziłeś moją ciekawość. Wprawdzie będę tam w pracy, ale
znajdę czas, żeby na was popatrzeć. Powinnam się jakoś
specjalnie przygotować?
-Raczej nie.- zastanawiał się
wokalista.
-Może zatyczki do uszu, żebym nie
ogłuchła przez wasze fanki?- uśmiechnęłam się.
-Aż tak źle to chyba nie będzie.-
puścił mi oczko.
-Okej. Teraz przez ciebie będę ciągle
o tym myśleć.
-Hahaha. To tylko tydzień, dasz radę.
-Dobra ludzie. Co robimy?- powiedział
głośno CC.
-Ma ktoś jakiś pomysł? W końcu mamy
wolne.- zauważył Jinxx.
-Może pojedziemy na gokarty? Albo
paintball?- wtrącił Jake.
-Na paintball odpadam. Nie mogę mieć
teraz siniaków, bo w przyszłym tygodniu mam kilka sesji.-
powiedziałam.
-No to co? Ścigamy się na gokartach w
takim razie?- upewniał się Ash.
-Dobra. To zbierajcie dupy i jedziemy.-
zarządził ucieszony Christian. Jego podekscytowanie było dziwnie
podejrzane...
Wsiadłam do auta z Jake'iem i
Jinxx'em, a reszta jechała z CC'ym.
-Myślałaś już, jak pogodzisz dwie
prace ze szkołą?- chciał wiedzieć Jake.
-Nie. Muszę o tym pogadać z
Jonathan'em. On może będzie wiedział, jak to rozwiązać. Poza
tym, chciałabym mieć jeszcze czas na jakieś życie towarzyskie,
treningi itp.- zauważyłam.
-Młoda, współczuję ci. Jak ja byłem
w twoim wieku, to nawet do szkoły mi się nie chciało chodzić, nie
mówiąc już o reszcie twoich obowiązków.- spojrzał na mnie
Jinxx.
-No wiesz... Generalnie to chyba nie
mam wyboru, prawda? Muszę skończyć szkołę, ale was też nie mogę
zostawić.- powiedziałam.
-I nawet nie próbuj. Nie pozwolimy ci
wyjechać, jesteś naszą młodszą siostrą.- uśmiechnął się
Pitts.
-Dzięki chłopaki.- wyszczerzyłam
się. Jakby mi ktoś miesiąc temu powiedział, że będę pracować
z Brides'ami i jeszcze będę ich traktować jak rodzinę, to bym go
wyśmiała. Ciężko mi się do tego przyznać, ale ja naprawdę się
z nimi zżyłam. Czy to znaczy, że jednak mam jakieś uczucia? Sama
już nie wiem. Pamiętam, że nigdy nie miałam w sobie empatii.
Nigdy też chyba nie kochałam swojej rodziny. Właściwie na czym
polega miłość? Podobno miłość jest wtedy, gdy jesteś w stanie
oddać za tą osobę życie. Chyba nie umiałabym tego zrobić. Z
RJ'em było tylko tak, że go lubiłam. Ba, dalej go lubię. I
brakuje mi jego obecności. On nie liczył, z mojej strony na jakieś
wyznania. Doszliśmy do tego, że gdy nie jesteśmy razem, tęsknimy
za sobą. RJ pomógł mi określić to uczucie- przywiązanie. Kiedyś
nawet nie wiedziałam na czym to polega. Teraz wiem, że w moim
przypadku i RJ'a, objawia się to tak, że gdy jestem sama, czuję
brak pewnego elementu w moim organizmie. Luka wypełnia się tylko
wtedy, gdy on jest obok. A, że prawie zawsze go nie ma, to już inna
sprawa. Jednak każde z nas miało swoje zobowiązania. On pracę w
Las Vegas, ja szkołę w Polsce. Zostawały nam tylko wakacje. Wtedy
mama spuszczała mnie ze „smyczy” i pozwalała robić to, na co
mam ochotę. Dobrze wiedziała, że zamierzam po prostu nadrabiać
czas z moim przyjacielem. Ufała mu i mimo wszystko, ufa mu dalej.
Wiedziała, że cokolwiek głupiego, niebezpiecznego wymyślimy, on
zawsze uratuje mi tyłek. Pamiętam, jak mając jakieś 15 lat,
podczas nielegalnych wyścigów na pustkowiu, z jakąś grupą
szczeniaków rozbiłam auto. Lekko, bo lekko, ale zawsze. Zadzwoniłam
wtedy do niego spanikowana. Był w innym mieście, ale przyjechał w
pół godziny. Nie krzyczał, nie pouczał. Po prostu mocno mnie
przytulił. Potem skonsultował się ze znajomym mechanikiem, jaką
najlepszą wersję sprzedać mojej mamie, żeby uwierzyła. W sumie,
ja też go zawsze broniłam przed ojcem. Ile razy nie wracał na noc
do domu, mówiłam, że miał spać u kumpla, a sama czatowałam nad
ranem, aż dowlecze się na haju, albo pijany. Chowałam go wtedy u
mnie, bo w tamtych czasach, nikt nie miał prawa wejść do mojej
sypialni, a jego ojciec w życiu nie wpadłby na pomysł, że jego
syn śpi u mnie w łóżku, albo pod... Potem, gdy już wyglądał
jak człowiek, wychodził przez okno i wracał jak gdyby nigdy nic,
już normalnie. To były fajne czasy. Czułam się akceptowana,
rozumiana, miałam swoją pasję i moim jedynym problemem było tylko
to, jak załatwić sobie pozwolenie, na imprezę w towarzystwie
kumpli RJ'a. Zawsze wyglądałam na trochę więcej lat niż miałam
w rzeczywistości, więc nikogo nie dziwiła moja obecność wśród
starszych chłopaków. Nigdy na takich spędach nie piłam. Zresztą
RJ też wtedy ograniczał, bo wolał mieć mnie na oku. Jak
prawdziwy, starszy brat... Moje rozmyślania przerwali chłopcy,
informując, że już jesteśmy.
Parę godzin później
To był najgorszy pomysł, na jaki CC
wpadł. Wszystko mnie bolało. Ktoś powie, że gokarty to fajna
zabawa. Może i fajna. Ale nie wtedy, gdy pewien głupi basista
ciągle w ciebie wjeżdża!
-Purdy, jesteś największym idiotą,
jakiego znam!- warknęłam, rozmasowując sobie biodro. Byliśmy już
w domu.
-Ja?! Przez ciebie mało nas stamtąd
nie wywalili!- burknął.
-To trzeba było we mnie nie wjeżdżać!
-To trzeba było nie wychodzić i
ganiać mnie po całym torze! Jakiś koleś prawie mnie przejechał!
-I szkoda, że mu nie wyszło! Może to
by cię czegoś nauczyło! To nie ciebie boli całe ciało!-
podniosłam głos.
-Trzeba było mi się odwdzięczyć tym
samym, a nie rzucać się na mnie z pięściami!
-Ludzie! Ludzie, spokojnie...- próbował
nas rozdzielić CC.
-Nie wtrącaj się!- wrzasnęliśmy
razem z Ashley'em.
-Dobra... To ja się poddaję.- wycofał
się z uniesionymi dłońmi Christian.
-Czy ty choć raz nie umiesz zachować
się na swój wiek? Zawsze coś odpierdolisz.- wytknęłam basiście.
-Ej! To był przypadek. To ty jesteś
za nerwowa.- założył ręce na piersi.
-6 razy?!?!?! Czemu sobie nie
wjeżdżałeś w Christian'a albo Andy'ego?
-Bo to ćwoki, nie umiejące szybko
jeździć!
-EJ!- usłyszeliśmy ich wkurzone
głosy.
-To jak chciałeś mi dokopać, to
trzeba się było ścigać! A nie... Jeszcze byś przegrał i co
wtedy? Biedny Purdy'ś zacząłby płakać.- ironizowałam. W tym
momencie oberwałam z poduszki.
-Jaja sobie robisz? Mnie wszystko boli,
a ty jeszcze się prosisz o wpierdol!- krzyknęłam.
-To pokaż co potrafisz! I wyrażaj
się, smarkulo!- zaśmiał się Ash. Czy on właśnie nazwał mnie
smarkulą? No teraz to już nie odpuszczę! Rzuciłam się za nim w
pogoń. Gdy zauważył, że wstaję, pobiegł w kierunku kuchni,
śmiejąc się jak debil. W sumie, on jest debilem. Bez różnicy.
Ganialiśmy się w kółko, wokół stołu.
-I co? Nie dajesz rady, maleńka?-
prychnął.
-Niedoczekanie twoje!- próbowałam go
złapać za koszulkę, ale był zwinniejszy.
-Nie masz szans. Nawet ten twój boks
ci nie pomoże.
-Jeszcze zobaczymy!
-Chciałabyś.- zaśmiał się i
pobiegł do drzwi. Znaleźliśmy się z powrotem w salonie, który
teraz opustoszał. Biegałam za nim slalomem. Dopiero po chwili
dotarło do mnie, że to idiotyczne. Przystanęłam i w odpowiednim
momencie rzuciłam w niego poduszką, nokautując go. Ashley wywinął
efektownego orła i wylądował na podłodze. Nachyliłam się nad
nim, dalej tłukąc go po głowie poduszką.
-I co niedowiarku?- trzepłam go w łeb
jeszcze parę razy, po czym szybko wstałam. Nie zdążyłam nawet
zrobić kroku, gdy poczułam silny uścisk na kostce. Poczułam jak
upadam. W ostatniej chwili podparłam się jeszcze rękami, żeby nie
wybić zębów. Ashley przyciągnął mnie w swoją stronę, szybko
obrócił i ułożył się między moimi nogami. Jaki zapobiegawczy!
Nie chce zostać znokautowany z kolana. Złapał mnie mocno za
nadgarstki, które umieścił nad moją głową.
-I kto jest teraz górą?- spytał.
-To, że jesteś na górze, nic nie
znaczy.- uśmiechnęłam się szyderczo.
-Uuu, kociaku, czy ty coś
insynuujesz?- powiedział TYM swoim głosem, którego używa do
podrywu.
-Odwal się Ashley!- warknęłam,
szarpiąc się.
-No co? Nie chciałabyś się trochę...
zabawić?
-Z tobą?!?! Nigdy w życiu.-
gwałtownie zaprotestowałam.
-Podobno, gdy kobieta mówi nie, to
znaczy, że myśli zupełnie na odwrót.- wyszczerzył się.
-Nieprawda! Poza tym, ja wciąż jestem
niepełnoletnia. Chcesz mieć na plecach prokuratora?- zmrużyłam
oczy.
-Po pierwsze, nikt by się nie
dowiedział. A po drugie, na pewno jest jakiś sposób, na ominięcie
przepisów.
-Puszczaj mnie!- próbowałam się
wydostać, ale Ash był silniejszy. Przez to, że kolanem
przygwoździł mi nogę, nie mogłam za bardzo się ruszyć. Bał
się, że go nim uderzę.
-Najpierw cofnij te wszystkie epitety,
którymi mnie dzisiaj obrzuciłaś.
-I pomyśleć, że byłam dla ciebie
wczoraj miła. Mogłam ci zamknąć drzwi przed nosem i spałbyś na
wycieraczce.- wysyczałam jadowicie.
-Mogłaś. Ale tego nie zrobiłaś.
Teraz żałuj. A może zrobiłaś to, bo na mnie lecisz, co?-
spojrzał na mnie. Wybuchnęłam śmiechem.
-No oczywiście. O niczym innym nie
marzę, tylko o tobie.
-W końcu to przyznałaś.- ucieszył
się wyraźnie.
-Ashley, to była ironia! Poza tym, nie
pochylaj się tak, łaskoczesz mnie włosami.
-Masz łaskotki? Dobrze wiedzieć.-
kurwa! Po co się odzywałam. Ash przytrzymywał teraz moje
nadgarstki jedną ręką, druga zjeżdżając do żeber.
-Nie umiesz nawet łaskotać Purdy.-
pokazałam mu język.
-Gdzie masz łaskotki?- spytał.
-Nigdzie.
-Nieprawda. Musisz gdzieś mieć. Każdy
je ma!- zaprotestował, jeżdżąc ręką po moim brzuchu.
-Znowu ci nie wyszło Purdy.
-Nie wkurwiaj mnie mała!
-Ty mnie wkurwiasz od początku naszej
znajomości i jakoś żyję.- warknęłam. Czułam jak odkrywa mi
brzuch.
-No ej! Musisz je gdzieś mieć. Albo
powiesz gdzie, albo zacznę cię rozbierać.- zmierzył mnie groźnym
spojrzeniem.
-Jedną ręką raczej ci się to nie
uda.
-A chcesz się przekonać?- wyszeptał,
bardziej się pochylając. Teraz nasze twarze dzieliło jakieś 10
centymetrów. Nie zdążyłam zaprotestować, gdy przeszkodził nam
Jake.
-Skończcie już te wygłupy. Ann, masz
gościa.- powiedział beznamiętnym tonem, jakby to, co robimy, było
już dla niego normą.
-Cześć Ann.- usłyszałam dość
chłodne przywitanie. Już po głosie poznałam mojego gościa. Drew.
-O, hej Drew.- uśmiechnęłam się
speszona. -Ashley złaź ze mnie!- próbowałam go zepchnąć. W
końcu wstał.
-Tylko nie szalejcie za bardzo.
Przecież wciąż jesteś dzieckiem.- zakpił Ashley. Obrzucił
jeszcze Fuller'a zimnym spojrzeniem i wyszedł z salonu.
-Chodź do mojego pokoju.- pociągnęłam
Drew za sobą. Gdy tylko przeszliśmy przez próg, zamknęłam
dokładnie drzwi. Odwróciłam się w jego stronę.
-Możesz mi powiedzieć, co to do
było?- wysyczał.
-Nie rozumiem o co ci chodzi.-
wzruszyłam niewinnie ramionami. Nie zamierzam mu się tłumaczyć.
-O to, że leżałaś na dywanie z
podwiniętą bluzką, a na tobie leżał Ashley! Masz pojęcie jak to
wyglądało?
-Jake się jakoś tym nie przejął.-
zauważyłam.
-Może już się przyzwyczaił? Jestem
ciekaw co jeszcze robisz z tym kolesiem, skoro innych to nie rusza!-
denerwował się.
-Nawet gdyby coś między nami było,
co jest idiotycznym pomysłem, to i tak bym ci się nie tłumaczyła,
bo to nie jest twoja sprawa. Nie przypominam sobie, żebym cokolwiek
ci obiecywała!
-Myślałem, że to nas coś łączy!
-Znamy się kilka dni! Myślisz, że po
takim czasie będziemy parą? Owszem, może nie jesteśmy sobie do
końca obojętni, ale do konkretów jeszcze długa droga.
-Okej. Masz rację. Ale zrozum co ja
czuję. Przychodzę do dziewczyny, która mi się cholernie podoba i
zastaję ją w dwuznacznej pozycji, leżącą pod innym.
-Rozumiem. Może to wyglądało trochę
dziwnie, ale skoro nawet Jake nie bierze tego na poważnie, to ty tym
bardziej nie powinieneś. Po prostu jak zwykle się pokłóciliśmy,
a potem on stwierdził, że łaskotki będą dla mnie jakąś
torturą. Przez tego idiotę boli mnie całe ciało.- westchnęłam.
-Znam na to dobry znieczulacz.-
podszedł do mnie.
-Jaki?- spytałam. W odpowiedzi szybko
mnie pocałował. Dziś całował zupełnie inaczej. Był
gwałtowniejszy. Podobało mi się to, więc jeszcze bardziej
przyciągnęłam do siebie jego głowę. Przejechał językiem po
mojej dolnej wardze, przez co automatycznie uchyliłam usta.
Natychmiast to wykorzystał, splatając nasze języki. Jego dłonie
zaczęły wędrówkę po moich plecach, by ostatecznie wylądować na
pośladkach. Pogłębił pocałunek, jednocześnie podnosząc mnie do
góry. Oplotłam go nogami w pasie. Skierował się w stronę łóżka,
gdzie po chwili usiadł. Usadowiłam się wygodniej na jego kolanach.
Włożył ręce pod moją koszulkę, delikatnie wodząc palcami po
żebrach. Całował teraz moją szyję, zjeżdżając coraz niżej.
Jedną ręką gładził teraz brzuch, powoli kierując się do góry.
W pewnym momencie zahaczył o stanik. Pociągnęłam go lekko za
włosy kierując jego twarz z powrotem w stronę moich ust.
Całowaliśmy się namiętnie przez dłuższą chwilę. W końcu
oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Nie zdążyłam
dobrze odetchnąć, gdy znów mnie pocałował, jednocześnie
obejmując dłonią moją prawą pierś. Popchnęłam go na łóżko,
tak, że teraz leżałam na nim. Ścisnął mocno moje pośladki, na
co jęknęłam, jednak nie z przyjemności, a bólu. Tam najbardziej
oberwałam, po kraksach z Ashley'em. Czułam jak Drew podciąga coraz
wyżej moją koszulkę. W tym momencie zadzwonił mój telefon.
-Muszę... odebrać...- próbowałam
odepchnąć od siebie Drew.
-Nic nie musisz.- odpowiedział szybko.
-Drew... może to ważne.- odsunęłam
się gwałtownie. Fuller w odpowiedzi westchnął, ale mnie puścił.
Sięgnęłam po telefon.
-Tak?
-Za dwie godziny masz być u mnie w
domu!- krzyknął na mnie Jonathan.
-Ale po co? Coś się stało?-
momentalnie się spięłam.
-Sama się przekonasz.- warknął.
-Przestań mówić do mnie takim tonem
i powiedz, o co do cholery, ci chodzi.- zirytowałam się.
-O zespół mi chodzi! To nie jest
rozmowa na telefon! Dowiesz się wszystkiego, jak przyjedziesz. Aaa i
przyjedź sama.- rzucił słuchawką. Co się takiego stało, że
jest, aż tak wściekły?
-Co jest?- spytał Drew.
-Właśnie nie wiem... Muszę pojechać
w jedno miejsce.- powiedziałam powoli.
-Ej! Myślałem, że pobędziemy trochę
we dwoje.- zasmucił się.
-Ja też. Wybacz, ale nie mam teraz
nastroju.- myślami byłam gdzie indziej.
-Mam rozumieć, że dajesz mi
delikatnie do zrozumienia, że mam sobie iść?- spytał, delikatnie
się uśmiechając.
-Taak. Przepraszam, ale dzwonił mój
szef i jest jakiś problem...
-Rozumiem. Zobaczymy się kiedy
indziej. Na razie.- pocałował mnie lekko w usta i wyszedł.
Nerwowy nastrój Jon'a powoli udzielał
się i mi. Przebrałam się w coś bardziej oficjalnego. Włosy
zaplotłam w warkocz, z którego zrobiłam potem luźnego koka.
Opuściłam pokój i zbiegłam po schodach. Weszłam do kuchni, po
drodze mijając chłopaków, którzy siedzieli przed telewizorem.
Sięgnęłam po szklankę i butelkę wody. Zanim zdążyłam ją
odkręcić, wyślizgnęła mi się z rąk i z hałasem upadła na
podłogę. Westchnęłam głośno, podnosząc ją. Oczywiście to nie
koniec mojego pecha, bo jeszcze musiałam rozlać wodę przy
nalewaniu. Przeklęłam głośno.
-Ann, co jest?- obok mnie
zmaterializował się CC, wyrywając mi z rąk ścierkę.
-Nic.- burknęłam, siadając na stole.
Schowałam twarz w dłoniach i próbowałam ochłonąć. Wykończę
się.
-Przecież widzimy, że coś jest nie
halo.- odezwał się Jinxx, który pojawił się razem z resztą w
kuchni. Patrzyli teraz na mnie wyczekująco.
-Po prostu dzwonił Jon i kazał mi
przyjechać do siebie, używając tego swojego tonu, który sprawia,
że reaguję nerwowo.- wzruszyłam ramionami, masując sobie skroń.
-Ale po co?- spytał Andy, marszcząc
czoło.
-Nie mam pojęcia, ale pewnie to jakaś
pierdoła, a Jon jak zwykle reaguje cholerycznie.- powiedziałam.
-Mamy tam jechać z tobą?
-Nie. Kazał przyjechać tylko mi.
Spoko, dam sobie radę. Najwyżej go zabiję.- zeszłam ze stołu,
zabierając torbę.
-Chłopaki, ja jadę, a wy bądźcie
grzeczni.- puściłam im oczko i wyszłam z domu. Skierowałam się
do garażu. Odpaliłam swoje autko i ruszyłam. Dom Jonathan'a
znajdował się w bogatej, spokojnej dzielnicy.
Po dotarciu na miejsce, podeszłam do
drzwi i nacisnęłam dzwonek, to znaczy cały czas naciskałam. Niech
wie, że jestem zdenerwowana. Po chwili drzwi się otworzyły.
-Już możesz przestać! Chodź.-
warknął Jon, zapraszając mnie do środka.
-Możesz mi powiedzieć w końcu, o co
chodzi?- mordowałam go wzrokiem, kierując się do jego gabinetu, w
którym panował niespotykany, jak na niego, bałagan.
-O co? Proszę bardzo! O TO mi, kurwa,
chodzi!- rzucił we mnie jakąś kopertą. Zajrzałam do środka,
były tam jakieś zdjęcia. Przejrzałam je pobieżnie. Super...
***********************
Okej. Miałam dodać jutro, ale mam tak zajebisty humor, że robię Wam prezent:D Rozdział nie sprawdzany, także ten... Nie wiem, czy z tekstu to wynika, ale Ash NIE WIDZIAŁ nago Ani. Sama się zastanawiam, czy to możliwe, ale ustalmy, że tu wszystko jest możliwe:P Ktoś ostatnio chciał pornola, ja się pytam z kim??? Nie ma kandydata, a Drew odpada, bo już tą scenkę pisało mi się z przymusu. Nie umiem sobie wyobrazić rudej z modelem. Wspominam tutaj trochę przeszłość An, ale to szczegóły. I cieszę się, że część osób skomentowała ostatni rozdział, mam nadzieję, że to kontynuujecie. Jeśli będę usatysfakcjonowana ilością komentarzy, dodam next we wtorek. Rany, jestem zajebiście szczęśliwa, bo mamy kurwa ten pieprzony medal! Taaak. Buziaki:*
Aaaaaa....zabije cie po prostu!!! Kurwa jaki rozdział nie no jebne. Najlepszy, najcudowniejszy tak bardzo cholernie zajebisty ze boże święty dopomoz!!! Jaram się nim tak bardzo...nie no ja ci nigdy nie dorównam no..XD Ale od poczatku. Początek rozdziału taki słodki i kochany i nasz cudowny, niezastąpiony Ash <3 Kocham go po prostu.Potem jak wyleciał do tych chłopaków to sobie wyobrazilam ich miny jak dowalil z tekstem ze widział Ann nago hahhahahhaahah cały dom obudzilam....i to nie swoj bo u kuzynki spie !! Potem ta ich kłótnia i ten słodki moment na ziemi i to takie cudne...takie...sweet...takie...www i tak się musiał durny Drew wpierdolic -.- nienawidzę tego człowieka no nienawidze. On w ogóle jakiś brzydki jest, normalnie jakby Downa miał O.o Nawet się do Purdyego nie umywa! No i końcówka , końcówka , końcówka !!! Zabije cie znowu w takim momencie! Ciekawe o co chodzi, mam swoje przypuszczenia ale nie będę zdradzać ;) Wiec dziękuje ci kochanie za ten rozdział o ogółem za cudowne opowiadanie , buziaki i czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńZapraszam:
www.rebelyellbvb.bloqspot
Ty mi tu boga w to nie mieszaj:P Jak chcesz, to mogę ci na priv zdradzić sekret mojej zajebistości buhhaha. I dobrze, że obudziłaś, sen jest dla słabych:P Ja dziękuję, że czytasz i komentujesz<3
UsuńTak tak tak tak!!! W całości zgadzam sie z υивяσкєи <3 Rozdział przcudowny, a sceny z Ashleyem najlepsze <3 Co do pornola, to ja go tam widze XD No co, mam nadzieję, że oni kiedyś będą razem? ;3
OdpowiedzUsuńChyba się domyślam co jest na tych zdjęciach ;D
Zdjęcia zdjęciami, to nic zdrożnego:P Do pornoli jeszcze dłuuuuuga droga, o ile wgl będą:D Póki co rozwijam nienawiść An do świata:) Czy będą razem... Ja to bym chciała, żeby ona chodziła z całą piątką. I się podpisuj! Dziękuję<3
Usuńto chyba jeden z najlepszych rozdziałów!!!! *.*
OdpowiedzUsuńAshley taki kochany przy tej scenie z ręcznikiem, nie spodziewałabym się xDD
a pornola możesz zrobić Ash + Ann nie pogniewałabym się
a Drewa spal w kominku albo coś koleś jest beznadziejny ;c
i błagam błagam błagam błagam dodaj nexta jak najszybciej <3
i co do cholery jest na tych zdjęciach???? ;o
przez Ciebie nie śpię po nocach bo kończysz rozdział w takich głupich momentach ;c
ja rozumiem że to jest manewr marketingowy, żeby zachęcić czytelników ale cholera jasna to jest tak bardzo wkurwiające że mam ochotę Cię znaleźć i przeczytać wszystko co do tej pory napisałaś *o*
weny xDD <3
Ja tez się nie spodziewałam. Jakby prawdziwy Ashley to czytał, to by mnie wyśmiał na bank, że ja z niego dobrego człowieka robię:D Spalić w kominku:D:D:D Hahaha, nie bo by śmierdziało:P Co do końcówek, to po prostu zawsze wrzucam sobie limit w ilu stronach muszę się zmieścić. I albo się mieszczę, albo nie. Przeważnie nie:D Ale nie wszystkie kończą się tak dramatycznie:D Noo, to miałabyś dużo do przeczytania, bo jestem na 28 rozdziale:P <3
UsuńPornosa z Jon'em XDDDDD Nie no, żartuje. Tak poważnie to nie wiem. Jak czytała co robi Ania i Drew powoli zaczęłam się martwić, że przez to jakoś bardziej się zwiążą, ale uff na szczęście nic na to nie wskazuje. Co do koperty znowu mam swoje przypuszczenia i znowu czekam, kiedy się wyjaśni, żeby zobaczyć czy mam rację, haha. W ogóle wczoraj też miałam taki dobry humor i kończąc pisanie rozdziału weszłam jeszcze zobaczyć czy ktoś coś nowego dodał. No oczywiście ucieszyłam się, że Black ma nowy rozdział dodany i zaczęłam czytać. Laptop mi się wyłączył jak doszłam do momentu "6 razy?!?!?!" po gokartach i nie miałam już siły go włączać, więc musiałam doczytać dziś. Ale doczytałam :p. Dobra życzę weny i czekam na następny. Obyś miała taki dobry humor dłużej i szybko dodała! Czekam <3.
OdpowiedzUsuńCo do Ani i Drew, to dopiero początek:D Koperta to nic takiego, naprawdę. Musiałam po prostu jakoś wprowadzić kolejny pomysł. Głupi laptop! Dziękuję, że tak namiętnie czytasz i komentujesz:D <3
UsuńMAMY MEDALA <3
OdpowiedzUsuńI jeszcze będziemy mistrzami, o! (Znaczy mam nadzieję)
Dobra, do rzeczy.
Przez pół rozdziału aż mnie policzki bolały od uśmiechania się :D
Drew wywołuje u mnie agresję, bo naprawdę jakbym takiego spotkała...ugh -,-
Łohoho będzie afera? Końcówka nie wróży nic dobrego.
Też mam nadzieję, ale ciii.Fajnie, że ten mój szajs poprawia humor:D Drew to połączenie kilku znajomych mi facetów, których regularnie chcę zamordować. Albo poddać torturom. Czy afera, to nie wiem, ale An będzie wkurzona:) <3
UsuńJeśli ten Drew się prześpi z Ann to chyba mnie coś weźmie XD Ma stąd spierdalać tak szybko jak się pojawił XD Szkoda, że Ash nie widział Ann nago :'( Będę rozpaczać przez cały dzień XD Kurde jak ja kocham jak oni się wszyscy kłócą XD Brawo Ash, właśnie próbowałeś zgwałcić "biedną" Anke, ja chcę więcej XD Ciekawe jakie to są zdjęcia, już się boję XD
OdpowiedzUsuńNie wiem co jeszcze powiedzieć, więc dużo weny życzę jak zawsze <3
Do wtorku, a u mnie też niedługo się pojawi ♥
Drew jeszcze trochę tu pobędzie hihi. Muszę go jakoś wypierdolić z hukiem:D I ja też kocham, jak się kłócą, to pisze mi się najłatwiej. Zdjęciami bym się tak nie sugerowała, to nie one będą najważniejsze:P Noo, to czekam teraz na Twój (w końcu!) :) <3
UsuńKocham! Kocham! Kocham! Najlepsze są klutnie Ann z Ashleyem!!! Zawsze kiedy je czytam mam banana na twarzy, ale i tak mam nadzieje, ze bd razem :D
OdpowiedzUsuńPaulina S
Bo ta dwójka ma idealne charaktery do kłótni:D Twierdzisz, że masz nadzieję, cóż, nie mogę nic obiecać. <3
UsuńOj tak, charaktery mają zabójcze :D machnełam szybki „portrecik” Andyego :) jeśli chcesz zobaczyć napisz gdzie mogę podesłać, ale ostrzegam, nie wyszedł zbyt dobrze :)
UsuńPaulina S.
To masz maila andziulek9512@gmail.com i gg też 24531114, wybierz sobie:D
UsuńTen rozdział jest, kurwa, tak przezajebisty w cholerę, że aż jestem zła, że ja takiego nie mam, no! Dosłownie wszystko mi się w nim podobało. Najpierw ta scena z ręcznikiem i cudowny Ash, później " Bo powiedziałem Ann, że ładnie wygląda nago, a ta się obraża. Przecież to były miłe słowa.- miny chłopaków na słowa Purdy'ego- bezcenne. " śmiałam sie wtedy jak głupia, nawiązanie do przeszłości Ann, znowu hot scena z Ashleyem, moim mistrzem :D no i jeszcze ten Derw, który to zobaczył ahh! Tak btw. to najpierw ona mu mówi, że jeszcze nie są razem itp, a później idzie z nim do łóżka, haha. Wcisnelabym "lubię to" przy tej scence. Tak, chodzi mi o to, ze przerwał im telefon, a on pozniej zamiast się ogarnąć, czyli " cholera, stary! Ona wlasnie leżała pod jakimś gościem i mówiła co, ze nie jesteście razem, a ty chciales sie z nią przespać?! Ogarnij dupe ", jeszcze nalega, no! Typowy facet >.< ale ten Ash, no ah!
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze ktoś zrobił zdjęcia jej i Purdyemu w którejś z ich jednoznacznych pozycji, czy cos (:
A, Zapomniałabym! Czy tylko mi Jake wydaje sie być taka oaza spokoju w tych wszystkich zabieganych i wybuchowych postaciach? Haha :D
Bez wątpienia - mój ulubiony rodzial, chwala Ci, ze go wcześniej dodałaś. Teraz jeszcze szybciej dodawaj nexta, bo czekam! <3
Kocham Cię, naprawdę<3 Tyle miłych słów... Wiesz, nie trzeba z kimś być, żeby iść do łóżka hahah. Co do zdjęć, to akurat mogę powiedzieć, że nie zgadłaś tym razem. I nie ukrywam, na tych zdjęciach nie ma nic takiego, to takie jakby wprowadzenie:) Co do Jake'a to też tak myślę, ale pewnie jeszcze zaskoczy nawet mnie:D Dziękuję<3
UsuńRozpłynęłam się czytając początek. W sumie to nawet nie wiem czemu. Tak fajnie to napisałaś. Potem miałam atak śmiechu gdy byli w kuchni i przy akcji po gokartach. Potem z niedowierzaniem czytałam scenę Ann + Drew. Odetchnęłam z ulgą gdy do niczego konkretnego nie doszło. Kobieto przez ciebie mam jakieś wachania nastrojów. Oczywiście w tym pozytywnym sensie. :) Czekam :D
OdpowiedzUsuńJa niedowierzałam, jak to pisałam:D Dziękuję kochana<3
UsuńDlaczego mi to robisz? Dlaczego urywasz w momentach, gdzie jestem o krok od zawału serca?
OdpowiedzUsuńBłagam Cię, nie torturuj tak... Ja wiem, że napięcie itd, ale ja tu z ciekawości umieram! Ach, teraz wyszła moja egoistyczna strona...
No nic. Cóż mam dodać? Bardzo fajnie piszesz, podoba mi się cała ta koncepcja. Czekam na więcej, jak najszybciej ^_^
Wenyy, pozdrawiam. :)
~Nikt
Bo jakbym dokończyła końcówkę, to by za długi rozdział wyszedł:) Jestem ciekawa, co powiecie, jak dojdziemy do głównej akcji;) Dziękuję<3
UsuńFajne ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za takimi opowiadaniami,ale w Twoim się zakochałam <3 <3
OdpowiedzUsuń