Sobota
Do LV dotarłam na 10 rano. Choć raz
na czas. Sesja trwała całe dziewięć godzin. Tym razem miałam
reklamować jakieś kiecki halloween'owe. Plusem były ładne maski,
które musiałam zakładać na twarz. Minusem dziewięć godzin
stania w cholernie wysokich szpilach. Niektóre były tak strasznie
wysokie, że nie umiałam wyprostować nóg w kolanach. Dobrze, że
nie kazali mi w nich chodzić. Straciłabym kilka zębów. Gdy
skończyliśmy, byłam padnięta, ale pocieszała mnie myśl, że
zaraz wejdę do salonu urody. Miałam w planach konkretną odnowę
biologiczną. Trochę relaksu przyda mi się przed trasą. Druga
sprawa to to, że już najwyższy czas na depilację. Niestety, tylko
zabiegi u kosmetyczki dają mi święty spokój na jakiś miesiąc.
Tak samo, jak co miesiąc muszę farbować odrosty. Odkąd pamiętam,
większość koleżanek zazdrościła mi tego, jak szybko rosną mi
włosy. Na głowie okej, ale golić całe nogi co 2 dni???? No bez
przesady. Tak więc skierowałam się do mojego ulubionego gabinetu.
W Los Angeles chodzę do takiego samego. Dorobiłam się nawet karty
stałego klienta. Jakby nie patrzeć, to w końcu regularnie
zostawiam tam kilka stów. Ale raz na miesiąc mogę się szarpnąć.
Nie wydaję pieniędzy na nic innego, cokolwiek zarobię, zaraz to
inwestuję. Dzięki temu udało mi się wybudować mój własny,
prywatny dom w Polsce. Zawsze byłam przesadnie oszczędna i teraz mi
się to opłaciło. Co prawda nie jest wykończony w środku, ale
grunt, że stoi, ma dach i okna.
Wyszłam z salonu odprężona.
Dziewczyny namówiły mnie na masaż, co okazało się świetnym
pomysłem. Zwłaszcza, że jutro czeka mnie spotkanie z osobą, która
dość mocno mnie zawiodła. Jednak nie tylko mnie...
Niedziela.
Wymeldowałam się z hotelu,
spakowałam bagaże i skierowałam się do dzielnicy domów
jednorodzinnych. Było duże prawdopodobieństwo, że pocałuję
klamkę, ale skoro już tu jestem, to muszę tam pojechać.
Zatrzymałam samochód przed domem, w którym od dziecka spędzałam
każde wakacje. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam dzwonek do
drzwi. Po chwili usłyszałam kroki i otwierające się drzwi.
Podniosłam wzrok. Przede mną stał mężczyzna po pięćdziesiątce.
-Ann? Co ty tu robisz?- spytał
zszokowany.
-Chyba musimy porozmawiać, nie
sądzisz, wujku?- gestem zaprosił mnie do środka.
-Domyślam się po co przejechałaś
taki kawał.- odezwał się, gdy usiedliśmy.
-Powiedz, że masz z nim jakiś
kontakt.- wtrąciłam szybko.
-Niestety. Od naszej pamiętnej rozmowy
więcej się z nim nie widziałem. Nawet nie wiesz, jak bardzo
chciałbym to naprawić.
-Trochę za późno na wyrzuty
sumienia. O jakieś... dwa lata.- odpowiedziałam zjadliwie.
-Tobie łatwo się mówi. To ty się z
nim najlepiej dogadywałaś.
-Ale to ty, do cholery, jesteś jego
ojcem! Ja ostatni raz rozmawiałam z nim w grudniu. To już ponad pół
roku. Szukałam go wszędzie. Jak znam życie, to on też szuka mnie.
Potrzebuję go!
-Nie martw się. To duży facet, da
sobie radę.
-Może i RJ jest dorosły, ale ma
niesamowitą zdolność do pakowania się w kłopoty. Zresztą sam
dobrze wiesz.
-Taak. W końcu dowiedziałem się, jak
to wszystko wyglądało naprawdę. Ty wiedziałaś od początku,
prawda?
-Owszem. Zadzwonił do mnie wtedy
załamany. Ostrzegałam go, że to się źle skończy.- westchnęłam.
-Też wiedziałbyś od razu, gdybyś oczywiście pozwolił mu dojść
do głosu.- dodałam.
-Wiem, zawaliłem. Ale powiedz mi, jak
mam to naprawić.- wujek schował twarz w dłoniach.
-Nie wiem, czy się da. Gdybyś się go
nie wyrzekł, to może byłaby jakaś szansa, ale RJ jest pamiętliwy.
Dobra, mniejsza z tym. Teraz muszę go znaleźć. Potem będę się
bawić w „zerwane więzi”.- spojrzałam na zegarek. -Muszę już
jechać. Gdyby jakimś cudem jednak się do ciebie odezwał, daj mu
to.- podałam mu kartkę z moim numerem telefonu.
-Dobrze. Powiedz mi jeszcze, jak się
czujesz?
-W porządku. Staram się nie myśleć
i żyć teraźniejszością. Tyle. Do zobaczenia.- wsiadłam do auta.
Ostatni raz pomachałam wujkowi i ruszyłam.
Za dwie godziny miałam kolejną sesję.
Ostatnio coraz częściej przyłapywałam się na tym, że czegoś mi
brakuje. Między innymi dlatego chciałam pogadać z RJ'em. On zawsze
wiedział co jest dla mnie najlepsze. Ja mam chyba jakiegoś pecha.
Co spotkam na swojej drodze jakiegoś porządnego faceta, to w pewnym
momencie zawsze coś się spierdoli. Mówiąc o facecie, nie mam na
myśli takiego, który mógłby być moim chłopakiem, tylko mówię
ogólnie. W sumie wiedźmy nigdy nie uwzględniały w swoim życiu
mężczyzn. Ciekawe jak to będzie z Brides'ami. Na razie jest w
porządku, nie licząc moich codziennych kłótni z Ashley'em. Ale
przecież nie może być za idealnie. Z tą myślą dojechałam do
studia, gdzie spędziłam kolejne osiem godzin. Czasami naprawdę
nienawidzę tej roboty...
Jadąc w stronę Los Angeles zerknęłam
na telefon. Dopiero teraz zauważyłam, że mam 40 nieodebranych
połączeń. Wszystkie były od chłopaków, nawet jedno od Ash'a!
Oddzwoniłam do Andy'ego.
-No hej. Stało się coś, że
dzwoniliście tyle razy?
-Ann?!?!? No w końcu! My tu już od
zmysłów odchodzimy! Gdzie ty jesteś?- wydarł się.
-W aucie.- odparłam zgodnie z prawdą.
-Ale czemu dzwoniliście? Stało się coś?
-Nie. Po prostu chcieliśmy wyciągnąć
cię na obiad. Byliśmy nawet u ciebie pod drzwiami, ale cię nie
było.
-I dalej mnie nie ma. Musiałam coś
szybko załatwić w innym mieście. Następnym razem, jeśli nie będę
odbierać, to nie siejcie paniki, okej? Ja poza pracą mam dużo
innych zajęć.
-Okej, okej. Dobra. Przyznam się. To
ja panikowałem i zaraziłem tym chłopaków, chociaż mówili mi, że
pewnie jesteś zajęta i tyle.
-Andy, twoja troska o mnie jest
wzruszająca. Zachowujesz się gorzej niż moja matka. A teraz
kończę, bo prowadzę. Zobaczymy się jutro na planie. Właśnie,
jak tam włosy?
-Jutro ocenisz. Mi się podobają.-
czułam, że się uśmiecha.
-Mam nadzieję, że twoje fanki
podzielą to zdanie. Inaczej to Ashley będzie musiał być „tym
ładnym”.- wybuchnęłam śmiechem.
-Myślę, że w ogóle by mu to nie
przeszkadzało. Tylko większość musiałaby się przefarbować na
tleniony blond.
-Może powinien zostać twarzą jakiejś
marki farb do włosów i rozdawać je po koncertach, jak myślisz?
-Weź przestań. Bylibyśmy chyba
jedynym zespołem metalowym, którego większość fanek jest
blondynkami.
-Oj tam. Wyróżnialibyście się z
tłumu. Dobra, to do jutra.
-Noo, do zobaczenia.- rozłączył się.
Do domu dotarłam około 21. Pierwsze
co zrobiłam, to wskoczyłam pod prysznic. Następnie ubrałam się w
piżamę i skierowałam do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia. Z
talerzem kanapek w ręku usiadłam przed laptopem. Umówiłam się z
bratową, że zadzwonię do niej o 22. W Polsce będzie wtedy 7 rano.
-No, hej kochana? Jak tam?- spytała,
kiedy tylko nawiązałyśmy połączenie.
-Hej. W porządku, jestem tylko trochę
zmęczona. Ostatnio mam mnóstwo pracy.
-Nie powinnaś się za bardzo
przemęczać. Przecież jeszcze zdążysz się w życiu napracować.-
powiedziała Dorota.
-Ale to wyjątkowa sytuacja. Szef się
rozchorował i go zastępuję. Za tydzień wszystko wróci do normy.-
pocieszyłam ją.
-Mam nadzieję. A teraz mów, co
nowego?- spędziłyśmy na rozmowie dwie godziny. Gadałybyśmy
pewnie dłużej, ale uświadomiłam sobie która jest godzina i o
której jutro muszę wstać.
Poniedziałek
Obudziłam się z przeświadczeniem, że
coś się dziś wydarzy. Wstałam, jak gdyby nigdy nic i powlokłam
się do łazienki. Wychodziłam spod prysznica, gdy dotarło do mnie
jaki dziś dzień.
-Kurwa!!!- krzyknęłam na cały dom,
biegnąc z powrotem do sypialni po ciuchy, mało się przy tym nie
zabijając. Przecież dziś kręcimy teledysk! Ubrałam się w
ekspresowym tempie i zebrałam do wyjścia. Jako manager powinnam
pojawić się na planie, jako jedna z pierwszych osób. Musiałam
zobaczyć czy wszystko jest gotowe. Dopiero gdy chłopcy zaczną
kręcić poszczególne sceny, będę mieć trochę wolnego czasu. Na
plan przyjechałam łamiąc mnóstwo przepisów drogowych, aż cud,
że nie dostałam mandatu. Dotarłam w dobrym momencie, bo reżyser
klipu miał problem ze sprzętem. Zadzwoniłam gdzie trzeba,
sprawdziłam czy wszystkie rekwizyty przygotowane, po czym dostałam
plik kartek do wypełnienia. Musiałam podpisać jakieś zgody w
imieniu chłopaków, przelać zaliczki itp. W międzyczasie, kątem
oka dojrzałam chłopców, którzy teraz byli pod opieką
makijażystki. Piłam już drugie cappuccino (za kawą nie
przepadam), gdy poczułam jak ktoś staje za mną i wyrywa mi kubek z
dłoni. Odwróciłam się i warknęłam:
-Purdy, to moje!
-Wiem, ale potrzebuję kofeiny. Nie
wyspałem się.- powiedział, biorąc łyk.- Jeezu, co to jest?
Liczyłem na kawę, a nie na jakąś lurę. Takie coś to można co
najwyżej pić rekreacyjnie w jakiejś cukierni, czy coś.- skrzywił
się.
-No to się przeliczyłeś. Co robiłeś
w nocy, że się nie wyspałeś, hm?- zabrałam z powrotem kubek.
-Nie chcesz wiedzieć mała.- puścił
mi oczko. -Ale nie tylko ja tu jestem zmęczony. Co ty robiłaś,
zamiast spać?
-Myślisz, że ci powiem? Naiwniak.-
prychnęłam. -Mogę tylko powiedzieć, że spędziłam kilka, bardzo
miłych godzin, z pewną osobą.- nie dodałam, że to moja bratowa.
-Teraz mnie zaciekawiłaś. Co to za
osoba? Czyżby taka wiedźma jak ty, miała jakiekolwiek branie?
Jestem zaskoczony.
-Zdziwiłbyś się. A teraz wracaj do
chłopaków.- miałam dość tej rozmowy. Kontynuowałam wypełnianie
dokumentów, po czym przypomniało mi się, że jeszcze nie widziałam
dziś Andy'ego, a przecież zmienił fryzurę. Jako, że nie chciało
mi się go szukać, wydarłam się na cały budynek:
-Bieeersaaack! Chodź tu!
-Czego się tak drzesz, stało się
coś?- wokalista w momencie zmaterializował się u mojego boku.
Odwróciłam się w jego stronę.
-O ja pierdolę, Andy...- wymsknęło
mi się. Byłam w szoku!
-Tak źle, czy tak zajebiście?-
przyjrzał mi się uważnie.
-Wyglądasz tak... tak...
-Mrocznie? Staro?- podpowiadał mi.
-I to, i to. Ale chodzi mi o coś
innego... Ej serio, gdyby nie to, że masz dziewczynę i traktuję
cię jak brata, to... brałabym cię.- westchnęłam. -Wyglądasz
zabójczo. Naprawdę. Skoro ty jesteś takim dobrym fryzjerem, to
może zajmiesz się też moimi włosami?- spojrzałam na niego z
nadzieją.
-Ktoś tu mówi coś o włosach?-
wtrącił Jinxx, który dołączył do nas razem z resztą.
-Tak, chcę obciąć swoje.-
powiedziałam.
-Jaja sobie robisz???- wydarł się CC.
-Ani mi się waż. Długie włosy to
atrybut prawdziwej kobiety.- dodał Jake.
-To jak rozumiem, skoro wy macie długie
włosy, to jesteście kobietami?- zauważyłam.
-Hahah śmieszne. Ja na pewno nie. Tak
w ogóle, nie odwracaj kota ogonem, mała. Jak obetniesz włosy, to
obiecuję ci, że zamienię twoje życie w piekło.- powiedział
Ashley.
-Jakbyś już nie zamienił.-
mruknęłam.
-Powiem inaczej: jeśli to zrobisz, nie
będziesz miała życia, gdy już zamieszkasz z nami.
-A propos, kiedy się wprowadzasz?
Przygotowaliśmy ci już pokój.- spytał Jinxx.
-Nie mam pojęcia. Mam tyle pracy, że
nawet nie zaczęłam się jeszcze pakować. Dopóki nie wróci Jon,
nie liczcie, że podam wam jakiś konkretny termin.
-No okej, jakoś chyba wytrzymamy.
Chodźcie, musimy nakręcić ten teledysk.- chłopcy odeszli w
kierunku planu. Korzystając z chwili wolnego, podjechałam do
szkoły. Rano dostałam skan mojego świadectwa, teraz musiałam je
dostarczyć do sekretariatu. Wracając, zahaczyłam jeszcze o
wytwórnię, bo jakiś facet koniecznie domagał się spotkania z
Jonathan'em. 10 minut zajęło mi wyjaśnianie, że to ja go
zastępuję. Kolejne 10, że mam wystarczające kwalifikacje, aby
zająć się sprawą, z jaką przyszedł ten buc. A przyszedł z
jakąś pierdołą, która zajęła mi całe 5 minut. Byłam
wkurwiona. Zmarnowałam tyle czasu. Miałam ochotę przywalić temu
idiocie w jego głupi łeb, ale ostatkiem silnej woli, powstrzymałam
się. Gdy w końcu wróciłam na plan, okazało się, że już
kończą. Tak więc wszystko mnie ominęło i pojęcia nie mam, co
oni tak właściwie nakręcili. Jeśli to będzie jakieś gówno, to
Jonathan mnie zabije. Nie przekonywały mnie zapewnienia chłopaków,
że wszystko jest w porządku. Za to ubłagałam ekipę, żeby
postarali się to zmontować w ekspresowym tempie, przynajmniej
większość scen. Chłopcy mogli pojechać już do domu, ja wróciłam
do studia. Pod nieobecność Jonathan'a spędzałam w pracy całe
dnie. Dom traktowałam jak hotel, miejsce w którym można się tylko
przekimać. Niestety moje życie miało tak wyglądać jeszcze przez
kilka dni.
Czwartek
Obudziło mnie walenie do drzwi.
Zakryłam głowę poduszką i wyklinałam idiotę, który mnie
obudził. Nie miałam zamiaru mu otwierać, może sobie pójdzie.
Człowiek za drzwiami nie dawał jednak za wygraną. „Pukanie”
było coraz głośniejsze. W końcu, już naprawdę wkurwiona,
wstałam i poszłam otworzyć. Za drzwiami stali Brides'i. Z
uśmiechami na twarzach wyminęli mnie i władowali się do kuchni.
Zamknęłam z hukiem drzwi i w bojowym nastroju wkroczyłam do
pomieszczenia.
-Pojebało was???- wydarłam się.
-O co ci chodzi?- spojrzeli na mnie
wyraźnie zdziwieni.
-O to, że spałam sobie głęboko, gdy
nagle budzi mnie walenie do drzwi, kurwa! Od tygodnia pracuję po 15
godzin dziennie i chyba należy mi się trochę snu. Moglibyście
czasem najpierw pomyśleć, zanim coś zrobicie! Przez was będę
cały dzień chamska dla innych!- syknęłam i poszłam do łazienki
się ogarnąć. Odbicie w lustrze nie poprawiło mi humoru. Wściekła,
ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, włosy jak zwykle związałam
w kucyka na czubku głowy. Na nos wcisnęłam pilotki i weszłam z
powrotem do kuchni. Wzięłam jabłko i bez słowa udałam się do
drzwi. Chłopcy dopiero po chwili zajarzyli, że wychodzę z
mieszkania i pospiesznie podążyli za mną na parking. Wsiadłam do
swojego samochodu. Dołączył do mnie Andy. Nie skomentowałam tego,
za to z piskiem opon ruszyłam, wyjeżdżając na główną ulicę.
Jednak tym razem, jechałam zgodnie z przepisami. Chociaż lepszym
słowem będzie: ślimaczyłam się... No, ale co się dziwić,
ograniczenie jest do czterdziestu mil, to jakieś sześćdziesiąt-kilka
kilometrów. Ja preferuję tak stówkę. Zaciskałam więc zęby i
starałam się udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
W końcu Biersack pękł pierwszy.
-Kurwa mać, no weź, przyspiesz, bo
mnie tu zaraz szlag trafi!- odezwał się zdesperowanym głosem.
-Nie.
-Tak.
-Nie!
-Tak! Ej, jestem starszy, powinnaś się
słuchać!
-Nie! W dupie mam twój wiek, to ja tu
kieruję.
-No Ann! Nie męcz mnie tak!
-Przymknij się! Mówiłam, że dziś
nie będę miła.- warknęłam.
-Noo, ale czemu zawsze to mi się
najwięcej obrywa...- w końcu dojechaliśmy na miejsce. Andy
wystrzelił z samochodu, jak z procy. Wyprzedził wszystkich i
zniknął za drzwiami budynku. Koło mnie za to pojawił się Jake.
-I jak? Już ci lepiej?
-Jak ci zaraz przywalę, to od razu
będzie mi lepiej.
-Okej, okej. Nie tak ostro, zrozumiałem
aluzję, serio.- ewakuacyjnie schował się za plecami Jinxx'a.
-Nauczony doświadczeniem, proponuję,
aby dziś w towarzystwie tej dziewczyny się nie odzywać.-
powiedział kpiąco Ashley.
-To po chuj to robisz? Znowu chcesz
oberwać?- jak on mnie wkurwia!
-Spróbuj szczęścia maleńka,
zobaczymy kogo będzie bardziej bolało.- już miałam do niego
podejść, gdy w pasie złapał mnie CC.
-CC puść mnie. Już się uspokoiłam,
okej?
-Nie prowokuj jej lepiej, Ash.-
powiedział Coma, po czym mnie puścił. Wyminęłam chłopaków i
weszłam do studia. Muszę sobie zaparzyć jakiejś melisy... Nie
zdążyłam jeszcze wejść na schody, które prowadzą do naszych
pokoi, gdy dorwała mnie jakaś blondyna i zaczęła coś paplać.
Stanęłam w miejscu i popatrzyłam na nią, jak na idiotkę. Na oko,
starsza ode mnie o jakieś 3 lata. Cóż, pewnie jest dorosła.
Próbowałam coś zrozumieć, z jej słowotoku, ale nadaremnie.
-Chwila.- przerwałam jej brutalnie,
kątem oka widząc, że chłopcy z uwagą przyglądają się mojej
reakcji, stojąc w pogotowiu. -Coś za jedna?
-Emily. Nowa sekretarka.- uśmiechnęła
się promiennie. Patrząc na jej zachowanie, chyba tylko do tego się
nadawała. Do odbierania telefonów...
-Aha. Fajnie. A teraz, jeśli możesz,
streść mi w kilku słowach, o co ci. do cholery, chodzi.
-Kurier zostawił to dla ciebie.-
podała mi małą paczuszkę. Rzeczywiście, streściła się.
Wzięłam od niej paczkę i udałam się do mojego gabinetu, po
drodze ją otwierając. W środku był maleńki pendrive i kartka:
"Szybciej się nie dało, dwa dni to
nasz nowy najlepszy wynik. Masz u nas dług. Xxx."
Nie miałam pojęcia o co w tym
wszystkim chodzi. Obejrzałam jeszcze raz pudełko, w końcu
dojrzałam adres nadawcy: Ekipa ze studia filmowego. Chwila! Czyli,
że to??? Kurwa!!! Rzuciłam się biegiem do mojego gabinetu,
wrzeszcząc do chłopaków, żeby znaleźli Biersack'a. Szybko
zaparzyłam sobie herbaty i usiadłam przy biurku. Po chwili, dotarł
zespół.
-Wiecie co to jest?- spytałam, na co
przecząco pokręcili głowami.
-Wasz teledysk. Gdzie go zobaczymy?
-Już??? Ostatnio czekaliśmy dwa
tygodnie aż wszystko zmontują.- zdziwił się Jinxx.
-Widocznie wystarczyło poprosić o
pośpiech.- wzruszyłam ramionami. Humor poprawił mi się w
momencie. Chłopaki kazali mi pójść z nimi do „sali kinowej”.
To my tu coś takiego mamy??? Przeszłam prze próg i moim oczom
ukazał się pokój, w którym połowę ściany zajmowała plazma.
Wow. No nie powiem, nieźle się tu mają. Jake wyrwał mi pendrive z
ręki i szybko go uruchomił. Usiadłam na pierwszym lepszym krześle
popijając zniecierpliwiona herbatę. I niby melisa uspokaja? No
chyba tylko kurwa w filmach... W końcu wszyscy wygodnie się
rozsiedli i ktoś puścił teledysk. Oglądałam w wielkim skupieniu,
dopóki nie zobaczyłam na filmie twarzy Andy'ego. Miał tam wzrok
psychopaty. Nie umiałam się powstrzymać i wybuchnęłam gromkim
śmiechem. Ledwo jakoś się uspokoiłam, zobaczyłam Ashley'a, jak
zarzucał swoją grzywką. Teraz już ryknęłam śmiechem. Chwila!
Czy Andy na kamizelce ma znak Batmana? No kurwa, serio? Teledysk
trwał jakieś 4 minuty, a ja przez cały ten czas śmiałam się jak
pojebana. Gdy się skończył, spojrzałam na chłopaków. Siedzieli
ze spuszczonymi głowami.
-I jak? Podobał wam się?- spytałam
ostrożnie.
-Ważne, że tobie się „podobał”.
To miało być mroczny teledysk, a nie komedia.- burknął Jinxx.
Andy też się zdenerwował, bo już wyciągał zapalniczkę, żeby
odpalić papierosa trzymanego w ustach.
-Nawet się nie waż!- uprzedziłam go.
-Chłopaki, nie patrzcie na moją reakcję, ona nie była w ogóle
profesjonalna. Jak ja mam to ocenić obiektywnie, gdy was znam i wiem
kiedy udajecie, a kiedy nie? Np, Andy, twój wzrok na filmie, pełen
bólu, cierpienia, może złości. Czy ty kiedykolwiek, odkąd tu
jestem, miałeś takie spojrzenie?
-Nie miałem powodu.- mruknął.
-No właśnie. A teraz puśćcie to
jeszcze raz. Zamiast skupiać się na waszych minach, spojrzę na to
od technicznej strony.- zarządziłam. Całą swoją uwagę skupiłam
na filmie. Tak się skoncentrowałam, że gdy film się skończył,
lekko podskoczyłam.
-I jak?- spytał niepewnie Jake.
-Chłopaki, to jest świetne! Serio!
Opłacało się wydać majątek na sprowadzenie tego pianina.
Najbardziej jednak podoba mi się to, że teledysk nie jest
przesadzony. I naprawdę jest dość mroczny. Tylko mogliście sobie
już te węże darować, ale to moje prywatne zdanie.
-To co teraz?- spytali wyraźnie w
lepszym nastroju.
-Teraz? Jonathan musi to obejrzeć.
Jego głos jest tu decydujący. Mam nadzieję, że mu się spodoba.
-Rany, umrę chyba z nerwów, do tego
czasu.- odezwał się Andy.
-To masz melisę, podobno uspokaja.-
wepchnęłam mu do ręki mój kubek.
Wokalista skrzywił się, ale wypił
wszystko. Chyba naprawdę się denerwował. W sumie, nie tylko on...
*****************
Ania taka wredna:D I jak wrażenia? Ashley i Ann PRAWIE normalnie ze sobą rozmawiali... Jest jakiś postęp, ale raczej nie na długo. No miłości to między nimi nie ma. Większość z Was chce, żeby to jednak on był jej opiekunem. Nie wiem, czy to możliwe, bo to raczej jego trzeba niańczyć, ale postaram się w związku z tym coś wymyślić. Dobra, lecę pisać next, póki mam czas. Bardzo podobała mi się ta ilość komentarzy pod ostatnim postem. Jesteście kochani:)
Następny powinien pojawić się w poniedziałek.
EDIT: Zdania co do opiekuna są podzielone, więc po prawej stronie macie ankietę. Kto ma zdanie na ten temat, niech głosuje:P
EDIT: Zdania co do opiekuna są podzielone, więc po prawej stronie macie ankietę. Kto ma zdanie na ten temat, niech głosuje:P
Ash opiekunem...:o A potem sprawa w sądzie o znęcanie się nad wychowanką :D:D
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, jak oni sobie radzili bez niej. Czasami się wydaje, że to jedyna ogarnięta osoba w całym towarzystwie :) No i potrafi nieźle dać im w kość. Idealnie. Miła odmiana od tych wszystkich przesłodzonych bohaterek, które same sobie z niczym nie radzą.
Poza tym dobrze wiesz, co zrobić, żeby czytelnik nie mógł się oderwać i niecierpliwie wyczekiwał na kolejny rozdział. Nawet gdybym chciała się przyczepić, to nie mam do czego :)
Albo ona nad nim się będzie znęcać:P Zobaczymy, co pokaże ankieta... Ja też nie lubię większości bohaterek, może dlatego, że osobiście nie znam takich delikatnych kobiet. Ale mi posłodziłaś:D Dziękuję.
UsuńHahahah też tak pomyślałam, jak komentarz wyżej, że sprawa w sądzie będzie hahaha, telepatia XD.
OdpowiedzUsuńNo to tak.. teraz tak bardziej profesjonalnie...... :D.
Rozdział mi się podoba, czochrałabym te nowe włosy Biersack'a bo fajne mmm :(
Nie mogę znaleźć momentu który najbardziej mi się podobał, żeby go tutaj zacytować, bo wszystkie były fajne no kurde :/ Nawet szybko przeczytałam ten bądź co bądź długi rozdział i smutek mnie złapał jak zauważyłam że się skończył. Czekam na następny i weny życzę! Dodawaj szybko (wiem że szkoła, też ubolewam :(( ) ^^ :)
5 stron rozdziału:D I nie smutaj, następny będzie w poniedziałek. Biersack podoba mi się w każdym wydaniu. Noo może oprócz początku jego kariery;)
UsuńPrzepraszam, że ostatnio mało komentuje. Staram się czytać wszystko w miarę możliwości na bieżąco.
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem na opiekuna Ani nadałby się Jinxx. No bo Ashley i opieka nad kimś? Em... Lubię go coraz bardziej, jednak mimo wszystko wydaje mi się, że nie nadaje się do tej roli. XD
Poza tym muszę napisać, że nowa fryzura Andy'ego jest super. Najbardziej podobał mi się właśnie w takich włosach. :')
Czekam na następny xx
Jinxx wcale nie jest taki grzeczny, jak nam się wszystkim wydaje:D A co do Ashley'a... To zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jak dla mnie, to on się do niczego nie nadaje:P Andy zawsze jest gorący...
UsuńPrzepraszam, ale nie wiem, co właściwie napisać. Nadal jestem za Ashem i kibicuję mu, jak mogę (: Rozdział świetny. Jak zwykle. Oby tak dalej. Czekam na nexta kropka .
OdpowiedzUsuńI tak jesteś kochana:)
UsuńAndy taki boszki. ^.^
OdpowiedzUsuńNikt nie zwraca uwagi na początek.. Bardzo ciekawi mnie cała sprawa z tym tajemniczym JR.. Myślę, że za niedługo dowiemy się o nim więcej. ;) Co do opiekuna nadal jestem za Andy, chodź zaczynam zastanawiać się nad resztą.. Powinnaś dopisać do ankiety 'wszyscy' lub 'nie wiem'. ;) Rozdział jak zawsze super. Czekam na kolejny. c;
Spostrzegawcza:D Jeszcze nie wiem, jak to będzie z RJ'em. Na pewno kiedyś wszystko się wyjaśni, ale teraz są ważniejsze wątki. Specjalnie nie dopisywałam tych dwóch opcji, bo byście się za fajnie mieli:) W poniedziałek dostaniesz nowy:P
UsuńCudo. Zazdroszczę tobie że tak dobrze ci to idzie. A co do teledysku Coffin to wczoraj puszczałam go mojemu kuzynowi który ma siedem lat. :D Jego mina bezcenna. Chyba do końca zryłam mu psychikę ;) A teraz lecę oddać swój głos na ankiecie. :) Czekam ;)
OdpowiedzUsuńNie masz czego, właśnie cierpię na brak weny:( A co do teledysku, to nie martw się. W filmach i grach komputerowych są gorsze rzeczy:D Następny już po północy, jak w końcu wybiorę jakąś piosenkę...
Usuń