poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 14

Piątek

Weszłam punkt ósma, do studia. Skierowałam się do swojego biura. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam tam siedzącego Jon'a.
-Czy ty nie miałeś byś przypadkiem dopiero w poniedziałek, Jonathan?- spytałam.
-Mogłabyś chociaż udawać, że się cieszysz. Już mi lepiej, poza tym, nie mogłem już wysiedzieć z nudów.- no tak. Jonathan to prawdziwy pracoholik.
-Tyle było spokoju bez ciebie.
-Jak chłopaki, dałaś sobie z nimi radę?
-A czemu miałam nie dać? Przecież to dorośli faceci. Nie martw się, wykonałam wszystkie zadania z twojej listy. Odbębniłam każde spotkanie i biurokrację.
-Taa, zauważyłem. Przejrzałem pobieżnie zawartość twojego biurka.- wytłumaczył się. -A jak tam prace nad teledyskiem?
-Pendrive z kopią filmu masz na biurku.- wzruszyłam ramionami.
-Jak to? Już???? Nakręciliście to? I już to zmontowali? Jak ty to zrobiłaś?- patrzył na mnie autentycznie zszokowany.
-Normalnie. Poprosiłam i tyle. Wiesz, czasem warto użyć magicznego słowa. Od razu uprzedzam, teledysk nie jest do końca obrobiony. Czegoś tam jeszcze nie poprawili. Oficjalna wersja będzie w poniedziałek. Noo, o ile zatwierdzisz tę kopię.- udawałam obojętność, w środku trzęsąc się jak galareta. A co jeśli mu się nie spodoba?
-Okej. Chodźmy, obejrzę to od razu. Jestem strasznie ciekaw, jak to wyszło.- przeszliśmy do jego gabinetu, w którym miał też dość spory telewizor, do prowadzenia konferencji.
-Co to za teczki na biurku?- spytał.
-To wszystkie dokumenty, oczywiście uzupełnione. Dodatkowo protokoły ze spotkań ze sponsorami i kosztorys teledysku.- Jonathan dziwnie na mnie spojrzał. O co mu znowu chodzi? Usiadł i włączył teledysk. Widziałam ogromne skupienie malujące się na jego twarzy. Stałam obok, modląc się w duchu, żeby nie zemdleć z emocji. Serce waliło mi tak, że chyba słyszeli je w innym pomieszczeniu. Mam nadzieję, że przynajmniej moja twarz zachowała kamienny wyraz.
-Coś takiego...- dobiegł mnie głos Jon'a.
-I co o tym sądzisz?- odezwałam się niepewnie.
-Hmm, jest... intrygujący. Taki mroczny. Ale taki inny. Nie wiem jak to opisać.
-Ale podoba ci się, czy nie?- traciłam cierpliwość.
-Podoba! Oczywiście, że podoba. Jest świetny. Naprawdę. O której przyjdą chłopaki? Chcę im pogratulować.
-Coś po 9.- odetchnęłam z ulgą. Rozmowa zeszła teraz na luźne tematy. Jon w międzyczasie przeglądał wszystkie dokumenty. W końcu usłyszeliśmy kroki na korytarzu i skierowaliśmy się do pokoju chłopaków.
-No witam panów.- uśmiechnął się Jon.
-Jonathan! Wróciłeś.
-Taak, przejdę od razu do rzeczy. Widziałem wasz teledysk.- chłopaki niepewnie podnieśli się z kanapy.
-No, muszę wam pogratulować, świetna robota. Naprawdę.- uścisnął im po kolei dłonie.
-Największe gratulacje należą się jednak tobie.- skierował się w moją stronę.
-Mi?!- stałam osłupiała.
-Tak. Wierzyłem, że dasz sobie radę, ale myślałem, że po powrocie czeka tu na mnie mnóstwo rzeczy do skończenia i tak dalej. A ty sama, bez niczyjej pomocy zrobiłaś teledysk. Ogarnęłaś pracę tylu ludzi. To naprawdę duże osiągnięcie. Dodatkowo, odwaliłaś całą papierkową robotę za mnie. No i jakby tego było za mało, załatwiłaś większe nakłady finansowe od sponsorów.
-Cooo? Niby jak? Przecież o mało co nie pobiłam tego dupka!- przypomniałam sobie nieprzyjemną historię z Mark'iem.
-Tak, ale dzięki temu, jego przełożeni poczuli się zobowiązani do pewnego rodzaju zadośćuczynienia. Poza tym, byli w szoku, że mu się oparłaś. Podobno niezły z niego kobieciarz. Tak więc, bardzo ci dziękuję za pomoc. Bez ciebie nie dał bym rady. Dlatego należy ci się podwyżka. Premię już ci wysłałem na konto. Sprawdź, czy taka kwota ci odpowiada.- szybko weszłam z telefonu na rachunek bankowy. Kwota, jaką tam zobaczyłam, zszokowała mnie.
-Ale... Przecież... Jon, czy ty się nie pomyliłeś? To jest monstrualna suma!- wydukałam.
-To są ciężko zarobione przez ciebie pieniądze. Zasłużyłaś na każdego centa. No, a teraz, jeśli pozwolicie, wracam do pracy.- uśmiechnął się i opuścił towarzystwo. Dalej stałam jak idiotka, wgapiając się w telefon, gdy dobiegł mnie głos CC'ego.
-Noo, Jon wrócił, więc kiedy się przeprowadzasz?
-Dobra, przez weekend spakuję część rzeczy.- westchnęłam ciężko.
Jako, że w sobotę i niedzielę czekały mnie sesje zdjęciowe, spakowałam pobieżnie część ubrań i książek. Chłopcy zaproponowali, że sami mnie rozpakują, żebym ja mogła skupić się na pracy. W poniedziałek po pracy, miałam jechać razem z nimi do ich domu. Teraz właściwie też mojego...

Poniedziałek.

Kończyłam uzupełniać papiery, gdy do mojego biura wpadł CC.
-To jak? Gotowa?
-Potrzebuję jeszcze 5 minut.- odparłam.
-Okej. To my czekamy na dole.- schowałam papiery do teczki, zamknęłam komputer i udałam się do wyjścia, gdzie czekali już na mnie chłopcy. Razem ze mną do auta wsiedli Andy i Jinxx. Reszta jechała z Ashley'em. Ja bym nie ryzykowała, wiedząc o jego problemie z alkoholem, no, ale ok.
-To tak: tu masz kartkę z numerami alarmów i kodem do bramy, a tu twoje klucze.- Andy dał mi breloczek z BVB.
-Mamy nadzieję, że spodoba ci się twój pokój. Dziewczyny trochę nam doradzały. W domu czeka już na nas Sammi. Od rana chodzi nakręcona, bo chce cię poznać.- uniosłam zdziwiona brwi.
-To... miłe.- odezwałam się. Taa, powiedzmy, że tak czuję. Zauważyłam, że Ash zwalnia, więc zrobiłam to samo. Wjechaliśmy na dziedziniec, czy jak to się tam nazywa i zatrzymaliśmy się przed dość sporym domem, zbudowanym z beżowej cegły. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. 



Wyszłam z samochodu i przyglądałam się okolicy. Musiałam mieć dziwną minę, po przy moim boku pojawił się Jake.
-Co? Myślałaś, że mieszkamy w jakimś zamczysku w ponurej, ciemnej okolicy?- uśmiechnął się.
-Szczerze? Tak właśnie myślałam. A to jest zwykły, średniej wielkości dom.
-Nie takiej średniej. To tylko z tej strony tak wygląda. Jak spojrzysz od strony ogrodu, zobaczysz różnicę. Co do kolorystyki, każdy z nas jest inny, więc staraliśmy się wybrać coś neutralnego. Dobra, nie stójmy tak, zapraszam.- Jake otworzył przede mną drzwi. Znaleźliśmy się dość dużym holu w jasnych barwach. Na przeciwko nas znajdowały się schody.
-Okej. To tak: tutaj jest stolik i półka w której chowamy wszystkie możliwe klucze, od naszych prywatnych domów, a także aut, które sobie nawzajem pożyczamy.- wskazał na szafkę obok drzwi. Następnie skierowaliśmy się do salonu, który utrzymany był w ciemnych barwach. Jake pokazał mi cały parter, łącznie z wyjściem do ogrodu, po czym skierowaliśmy się na piętro. Znajdowało się tam siedmioro drzwi. Trzy z każdej strony i jedne na końcu korytarza.
-Tutaj są sypialnie. Pokój naprzeciwko nas, to pomieszczenie gospodarcze. Są tam dwie pralki, suszarki, żelazka i inne pierdoły. Zaczynając od lewej strony: pokój mój, Christiana, na końcu Ashley'a. Prawa strona: pokój Jinxx'a, Andy'ego i twój. Niestety masz pokój naprzeciwko naszego kochanego basisty, ale myślę, że nie będzie tak źle.- uśmiechnął się współczująco Jake. Dołączył do nas Andy z Jinxx'em.
-To jak? Gotowa zobaczyć swoje nowe lokum?- spytał się mnie wokalista. Kiwnęłam potakująco głową i podeszliśmy do drzwi mojej sypialni. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. To, co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Sypialnia utrzymana była w kolorystyce czarno-biało-czerwonej. Dwie ściany czarne, dwie czerwone. Po prawej stronie znajdowały się drzwi do łazienki, obok była wbudowana ciemnobrązowa szafa. Oprócz tego regał na książki i inne pierdoły. W tym samym kolorze było też biurko i rama łóżka.


-I jak?- spytał niepewnie Jinxx.
-Jest przepięknie. Tak... kobieco i nowocześnie. Podoba mi się, naprawdę,- byłam zachwycona. A myślałam, że sypialni w moim mieszkaniu nic nie przebije...
-Masz jeszcze balkon, z resztą, każdy z nas ma. Dobra, myślę, że powinniśmy zejść na dół, zanim twoja żona całkiem zeświruje.- uśmiechnął się do Jinxx'a, Andy. Ostatni raz omiotłam spojrzeniem pokój i dołączyłam do chłopaków. Przeszliśmy do kuchni, gdzie już czekała na nas Sammi. Podeszła do nas z uśmiechem i od razu mnie przytuliła.
-Przepraszam, że tak od razu cię przytulam, ale tyle się o tobie nasłuchałam, że mam wrażenie jakbyśmy się znały od dawna.- powiedziała, gdy tylko się ode mnie odsunęła,
-Nie ma sprawy, to bardzo miłe.- pierwszy raz od dawna, uśmiechnęłam się naprawdę szczerze.
-Razem z JuJu pomogłyśmy trochę chłopakom, w układaniu twoich ubrań. Od razu mówię, bieliznę chowałyśmy własnoręcznie, chociaż chłopcy byli bardzo chętni.- spojrzała znacząco w ich kierunku, ale oni udawali, że w ogóle nas nie słuchają.
-Nie wątpię. Dziękuję. Nie musieliście tego robić.
-Oj tam. To drobiazg. Tak poza tym, jak podoba ci się pokój?
-Jest przepiękny. Cały dom mi się podoba. Sama bym chciała mieć taki.
-Widziałaś już ogród? Jest ogromny. Oprócz altany i huśtawki mamy też basen. Na co dzień jest jednak przykryty, żeby nikt do niego nie wpadł. Na przykład któryś z chłopaków po imprezie.- roześmiała się.
-Gorzej, gdybym ja wpadła. Nie umiem pływać, także byłoby ciekawie.
-Okej. Powiem chłopakom, żeby przypadkiem któremuś z nich nie przyszło na myśl cię tam wrzucić.
-Ah, zapomniałem, w garażu czeka miejsce na twój samochód.- wtrącił Jinxx, dołączając do nas.
-W garażu? Nie widziałam tu nigdzie nic takiego.- zdziwiłam się.
-Nie pokazałeś jej?- spytała Sammi.
-Zapomniałem. Bo widzisz Ann, tak naprawdę to ten dom stoi na jednym, wielkim garażu.
-Co? Nie rozumiem.
-Inne domy mają piwnice. My mamy garaż. Jest on pod główną częścią domu. Z boku znajduje się wjazd. Obecnie stoi tam osiem samochodów i jeden motor. Jest jeszcze miejsce na jedno auto- twoje.
-Mieści się tam 10 pojazdów??? Jaja sobie robisz? W ogóle macie osiem aut???
-No tak. Auto każdego z nas, większy bus i dwa samochody wspólne. Plus motocykl Ashley'a.- szczęka w tym momencie już całkowicie mi opadła. Właściwie sama nie wiedziałam co myśleć.
-Jinxx? Chcesz mi jeszcze może o czymś powiedzieć?- spytałam bezbarwnym głosem.
-Eee, nie. Chyba nie.- podrapał się po brodzie. Pokręciłam tylko głową.
-Jeśli chodzi o gotowanie, zakupy i tego typu sprawy, to czasem ustalany dyżury, a czasem zajmuje się tym ten, kto ma na to ochotę. Umiesz gotować?- spytał. Oczywiście, że umiem. A kto nie umie?
-Nie. Umiem dwie potrawy na krzyż. Jedną- pierogi, już jedliście. Umiem jeszcze tylko sałatkę.- nie dam się im wkręcić w gotowanie. Sobie mi się nie chce nic robić, a co dopiero dla sześciu osób.
-To będziesz nam pomagać najwyżej. Ale chyba kanapki, to umiesz zrobić?
-Tak. To umiem. No i herbatę.- uśmiechnęłam się.
-Dobra, jakoś damy radę. Teraz niestety musimy cię opuścić, bo obiecałem Sammi, że spędzimy trochę czasu tylko we dwoje. Mam nadzieję, że rozumiesz.
-No jasne. W końcu jesteście małżeństwem. Musicie mieć trochę prywatności. Ja teraz pójdę do mojego nowego pokoju. Muszę się nim nacieszyć i rozpakować resztę rzeczy.- skierowałam się na piętro. Gdy byłam już przy drzwiach, usłyszałam za plecami głos.
-No witam moją nową sąsiadkę.- uśmiechnął się cwaniacko Ashley.
-Niespecjalnie podzielam twój entuzjazm.
-A powinnaś. Ciesz się póki możesz. Pamiętasz jeszcze, co ci mówiłem?
-Tsaa. Coś gadałeś o zaciąganiu do łóżka, a ja cię wtedy chyba wyśmiałam.- udawałam głupią.
-Mówiłem ci też, żebyś uważała. Mieszkamy razem, więc dużo łatwiej będzie mi się uprzykrzać ci życie.
-Uważaj, żebym to przypadkiem ja, nie zrobiła ci na złość. Dobrze się zastanów, czy chcesz ze mną zadzierać.- podeszłam do niego i wbiłam mu paznokieć w pierś
-A jeśli chcę?- przybliżył się do mnie.
-To rozpoczniemy wojnę, którą i tak przegrasz.
-Nie sądzę. Poza tym, co ty mi możesz zrobić, co?
-Już oberwałeś. Następnym razem po prostu konkretnie cię uszkodzę.- wzruszyłam ramionami.
-Nie wszystko trzeba załatwiać siłą.
-Ale można. To wiele ułatwia.
-No tak. Najlepiej iść na łatwiznę. Bo przecież nie możesz na przykład użyć takiego słowa jak: przepraszam, proszę. Wtedy okazałoby się, że jednak nie jesteś taka samowystarczalna i dorosła, jak wszystkim próbujesz wmówić.
-I kto to mówi? To nie ja zapijam smutki alkoholem, zamiast szczerze z kimś pogadać. Zastanawiam się tylko po co pozujesz na kogoś innego? Bo naprawdę jesteś taki nudny, czy masz tak niską samoocenę?
-Jest jeszcze trzecia opcja, kociaku. Może jestem tak zajebisty, że nie chcę wpędzać innych w kompleksy.- spojrzał na mnie wyzywająco, na co tylko wybuchnęłam śmiechem.
-Alkohol już ci chyba całkiem na mózg padł. O ile kiedykolwiek go miałeś.- mruknęłam i odwróciłam się, żeby udać się do pokoju. Jednak Ashley miał inne plany, bo przyciągnął mnie do siebie, patrząc na mnie wściekle.
-Jesteś taka naiwna. Myślisz, że jeśli będziesz obrażać ludzi, to zrazisz ich do siebie i nie będą chcieli poznać cię naprawdę. Mnie możesz sobie darować. Nie lubię cię i mało mnie obchodzisz. To co już wiem o tobie, w zupełności mi wystarczy. Po prostu nie wpierdalaj się w moje życie, a ja zrobię to samo.- puścił mnie gwałtownie i skierował się na dół. Stałam oniemiała z dobrych kilka minut. W końcu ogarnęłam się i weszłam do pokoju. Mimo, że było dopiero po 16, postanowiłam wziąć prysznic. Następnie ubrałam się i rzuciłam na łóżko. Nawet nie wiem kiedy, zasnęłam...

-Ann, pobudka.- jakiś bliżej niezidentyfikowany głos wwiercał mi się w podświadomość. Olać to.
-Hej. Już 19. Zrobiliśmy kolację. Wstajesz mała?- ktoś uporczywie próbował mnie obudzić. Mruknęłam tylko coś i przykryłam głowę poduszką.
-No eeej. Wstawaj.- czułam jak ta osoba dotyka mojego ramienia, za co oberwała z łokcia. Usłyszałam tylko syk, po czym gwałtownie zabrano mi poduszkę.
-Czego, do cholery?!?- warknęłam.
-Wstawaj. Ile można spać?- rozpoznałam głos Andy'ego.
-Tyle, ile trzeba.- odpowiedziałam, po czym starałam się unieść powieki. W końcu mi się to udało. Spojrzałam na wokalistę morderczym wzrokiem.
-Andy? Nie wiesz, że MNIE się nie budzi?
-Teraz już wiem. Chodź.- postawił mnie na podłodze i pociągnął za sobą na korytarz. Weszliśmy do kuchni, gdzie Andy posadził mnie na jednym z krzeseł, a sam zajął miejsce naprzeciwko mnie.
-Ooo, wstała nasza śpiąca królewna.- uśmiechnął się do mnie Christian.
-Pierwszy i ostatni raz ją obudziłem.- mruknął obrażony Andy. -Oberwałem z łokcia.
-Miło wiedzieć, że nie tylko mnie bijesz.- uśmiechnął się do mnie wrednie Ashley, siadając koło mnie. Udawałam, że go nie zauważam, po czym skierowałam się Biersack'a.
-Sorry Andy'ś. Zapomniałam wam powiedzieć, że mnie lepiej nie budzić. A jak już, to stać w bezpiecznej odległości.- wzruszyłam beztrosko ramionami, poprawiając rozwalający się kucyk. Pewnie wyglądałam okropnie...
-Taa. Na przyszłość będę pamiętał. A teraz jedz.- postawił mi przed nosem talerz.
-Co to jest?- przyglądałam się dość dziwnie wyglądającej potrawie.
-Nie mam pojęcia. To Christian gotował, także rozumiesz...
-Ej! Co masz do mojej potrawy?
-Nic, CC. Nic. Mam tylko nadzieję, że się nie strujemy.- spojrzał na niego z wyrzutem. Wzięłam kawałek „potrawy” do ust i powoli zaczęłam przeżuwać. Hm, to jest nawet całkiem, całkiem.
-Christian? Co to miało być na początku? Generalnie czuję tu dużo smażonych warzyw i jakiegoś mięsa...- spytałam.
-To miała być potrawa a la Christian. A tak serio, to brałem co miałem pod ręką.- uśmiechnął się szeroko perkusista. -Nie bój się Ashley, to tylko kurczak.- zwrócił się do Purdy'ego, który z wielką dokładnością oglądał właśnie kawałek mięsa na swoim widelcu. Spojrzałam na jego talerz. Rozłożył to danie na czynniki pierwsze. Posegregował osobno warzywa.
-Uuu, Ashley. Nie wiedziałam, że jesteś takim pedantem, że musisz mieć nawet jedzenie poukładane.- zaśmiałam się.
-Nie jestem pedantem, tylko chcę wiedzieć co jem, okej? Świadomość żywieniowa jest, niestety wszystkim wam, obca.- spojrzał na mnie z wyższością.
-Czyżby? Ja akurat wiem, co jem.- odparłam.
-Tak? Wiesz, co jest w tych wszystkich fast food'ach, a mimo to, je jesz?
-Jakbym miała jeść tylko zdrowe rzeczy, to bym umarła z głodu. Skąd masz pewność, że te wszystkie twoje owoce są hodowane w idealnych warunkach, co?
-Bo wiem.
-Taaak, oczywiście. Niby się tak zdrowo odżywiasz, a jakoś z alkoholem nie oszczędzasz.
-Mówiłem ci już coś na ten temat parę godzin wcześniej.
-Jesteś idiotą Purdy.- pokręciłam zrezygnowana głową.
-Na szczęście to nie twój problem.- warknął. Już miałam kontynuować naszą uroczą rozmowę, ale zauważyłam niespokojne spojrzenia reszty. Nie chcę, żeby się niepotrzebnie martwili. Dlatego dałam sobie spokój. Uśmiechnęłam się słodko do basisty i kontynuowałam jedzenie. Po chwili dotarła do mnie pewna myśl.
-W sumie, to powinieneś żyć pełnią życia, w końcu już niewiele ci go zostało.- powiedziałam zamyślona.
-Niby dlaczego mam umrzeć młodo?- zaciekawił się.
-Bo prędzej czy później cię zabiję. Ale raczej prędzej.- wyszczerzyłam się. Ashley tylko prychnął, po czym zamilkł.
Po kolacji zaparkowałam auto w garażu. Muszę przyznać, że był imponujący. Oprócz wymalowanych 10 miejsc parkingowych, miał jeszcze sporo wolnego miejsca. Spokojnie zmieściłoby się tu kilka dodatkowych samochodów. Wróciłam do domu, gdzie zastałam trójkę chłopaków. Oglądali jakiś film.
-A gdzie Jake i Jinxx?- spytałam.
-Jake rozmawia z Ellą, a Jinxx słucha muzyki, co zresztą słychać.- mruknął niezadowolony Christian. No tak muzyka niosła się po całym domu.
-Dobra. Idę do siebie.
-Powiedz przy okazji Ferguson'owi, żeby ściszył to coś, bo się nie da oglądać.- odezwał się Andy. Kiwnęłam tylko głową i udałam się na piętro. Zapukałam do Jinxx'a. Otworzył mi wkurzony, w rozpiętej koszuli.
-Aaa. To ty Ann. Myślałem, że znowu któryś z chłopaków każe mi ściszyć.- uśmiechnął się.
-Bo każe. Oglądają jakiś film, czy coś. To Mozart?
-Owszem. Znasz się na tym?- zaprosił mnie gestem do środka.
-Tylko trochę. Mama lubi czasem sobie coś włączyć. Jeśli miałabym wybierać, to osobiście wolę Strauss'a.- wzruszyłam ramionami, rozglądając się po pokoju. Najbardziej spodobała mi się jedna ze ścian. Wisiały na niej różne gitary i skrzypce.
-Podoba ci się?
-Tak. Co prawda nie za bardzo przepadam za dźwiękiem skrzypiec, bo świdrują mi w uszach, ale te są piękne.
-Hmm, wszystko zależy od rodzaju skrzypiec i wysokości dźwięków. Może kiedyś znajdziemy coś, co nie będzie cię denerwować.
-Może. Okej. Idę chyba spać, bo padam na twarz, mimo że niedawno wstałam. Dobranoc Jeremy.- skierowałam się do wyjścia.
-Kolorowych snów, mała.- uśmiechnął się.
Będąc już w pokoju, przeniosłam się do łazienki, gdzie szybko umyłam się i przebrałam w piżamę. Nastawiłam jeszcze budzik i ułożyłam się wygodnie na moim nowym łóżku. Byłam pewna, że nie zasnę w nowym miejscu. Nie minęło 5 minut i spałam jak dziecko...
************************
Żadna piosenka mi nie pasuje do końca, do tego rozdziału:( Wgl. jestem zła, smutna, zmęczona, miałam emocjonujący dzień, cierpię na brak weny i wszystko co najgorsze. Zabijcie mnie... :( Smutna Black, to wkurwiająca Black :'( Jak Wam się podobają zdjęcia? Długo szukałam odpowiedniego, do moich wyobrażeń, domu i w końcu znalazłam. Nie uwierzycie do kogo należy... do Justina Biebera:D Lekki szok przeżyłam, jak to odkryłam. To tak, Anka zamieszkała z chłopakami, teraz czeka nas kilka związanych z tym, rozdziałów, ale najlepsze w moim mniemaniu będą 19 i 20. Nie mam pojęcia, co brałam, że wymyśliłam takie coś. W każdym bądź razie, momenty będą:D Dobra. Nie przynudzam już, idę się wpędzać w depresję. Aaa, zapomniałabym, słyszeliście już nową piosenkę Brides'ów "Heart of Fire"? Co sądzicie? 

P.S. Następny  w środę... Przypominam o ankiecie, jakby ktoś jeszcze nie zagłosował...

10 komentarzy:

  1. Czyli między nimi wszystko wraca do normy :D Nudno nie będzie na pewno, najwyżej będą mieć wariatkowo w domu.
    Niezła chata :o

    PS:Piosenkę słyszałam. Jakieś 10 razy ;)
    PS2: Nie smutaj :*
    PS3: Jak to się dzieje, że Twoje rozdziały zawsze poprawiają mi humor... Tym razem nie było inaczej :) Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że komuś moje wypociny poprawiają humor, bo właściwie tylko po to, to publikuję :) I nie dziękuj, bo jeszcze zawiodę, albo coś...

      Usuń
  2. No zawsze możesz przygazować, napisać więcej i nam je wrzucić :D
    /aoiyuno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ejejej, bo jeszcze przesadzę:D Już i tak, ta historia wymyka mi się spod kontroli.

      Usuń
  3. No to ja już zagłosowałam i tylko czekam na te momenty. Przygotuję popcorn (: Ash tu taki dziwny... no nic. Wstawiaj nexta i trzymaj się jakoś

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Co do ankiety: Ashley 69% czyżby jakiś przypadek? Nie sądzę. ;3
    2. Piosenkę słucham prawie cały dzień i mało mi jeszcze.. Kocham już ją. <3
    3. Biedny Andy, Ashley.. An.. rozdział jak zawsze świetny i ten szok z właścicielem domu xdd ;D
    Pozdrawiam i życzę weny. c;

    OdpowiedzUsuń
  5. hahah ostatnio 69 mnie prześladuje;) Bieber ma gust, kto by pomyślał:D Ja chyba jednak współczuję im wszystkim. An, bo mieszka z mało rozgarniętymi ludźmi, a chłopakom, że mieszkają z leniwą wiedźmą:P Wena się przyda, dziękuję:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczny ma pokój Ann, ładny wybrałaś. D:
    Co do reszty rozdziału to bardzo mi się podoba i jak zwykle mi też poprawił humor. Czuję, że Ash coś ukrywa, jakiś poważniejszy problem. Ale czuć to sobie mogę :D. Dobra czekam na następny, życzę weny bo także cierpię na jej brak! I Nie bądź smutna!! Zrób coś żeby się rozluźnić,k obejrzyj komedię albo jakiś głupi filmik, cokolwiek, ale nie bądź smutna! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokój kompletnie nie w moim i Ann stylu, ale te czarne, mroczne sypialnie są już trochę oklepane ;) Co do Ash'a, to ja sama jeszcze nie wiem, co z nim nie halo, ale na bank ma jakiś powód żeby być takim, jaki jest. To w takim razie, ja Tobie też życzę weny i dziękuję<3

      Usuń