Piątek
Weszłam punkt ósma, do studia.
Skierowałam się do swojego biura. Jakie było moje zdziwienie, gdy
ujrzałam tam siedzącego Jon'a.
-Czy ty nie miałeś byś przypadkiem
dopiero w poniedziałek, Jonathan?- spytałam.
-Mogłabyś chociaż udawać, że się
cieszysz. Już mi lepiej, poza tym, nie mogłem już wysiedzieć z
nudów.- no tak. Jonathan to prawdziwy pracoholik.
-Tyle było spokoju bez ciebie.
-Jak chłopaki, dałaś sobie z nimi
radę?
-A czemu miałam nie dać? Przecież to
dorośli faceci. Nie martw się, wykonałam wszystkie zadania z
twojej listy. Odbębniłam każde spotkanie i biurokrację.
-Taa, zauważyłem. Przejrzałem
pobieżnie zawartość twojego biurka.- wytłumaczył się. -A jak
tam prace nad teledyskiem?
-Pendrive z kopią filmu masz na
biurku.- wzruszyłam ramionami.
-Jak to? Już???? Nakręciliście to? I
już to zmontowali? Jak ty to zrobiłaś?- patrzył na mnie
autentycznie zszokowany.
-Normalnie. Poprosiłam i tyle. Wiesz,
czasem warto użyć magicznego słowa. Od razu uprzedzam, teledysk
nie jest do końca obrobiony. Czegoś tam jeszcze nie poprawili.
Oficjalna wersja będzie w poniedziałek. Noo, o ile zatwierdzisz tę
kopię.- udawałam obojętność, w środku trzęsąc się jak
galareta. A co jeśli mu się nie spodoba?
-Okej. Chodźmy, obejrzę to od razu.
Jestem strasznie ciekaw, jak to wyszło.- przeszliśmy do jego
gabinetu, w którym miał też dość spory telewizor, do prowadzenia
konferencji.
-Co to za teczki na biurku?- spytał.
-To wszystkie dokumenty, oczywiście
uzupełnione. Dodatkowo protokoły ze spotkań ze sponsorami i
kosztorys teledysku.- Jonathan dziwnie na mnie spojrzał. O co mu
znowu chodzi? Usiadł i włączył teledysk. Widziałam ogromne
skupienie malujące się na jego twarzy. Stałam obok, modląc się w
duchu, żeby nie zemdleć z emocji. Serce waliło mi tak, że chyba
słyszeli je w innym pomieszczeniu. Mam nadzieję, że przynajmniej
moja twarz zachowała kamienny wyraz.
-Coś takiego...- dobiegł mnie głos
Jon'a.
-I co o tym sądzisz?- odezwałam się
niepewnie.
-Hmm, jest... intrygujący. Taki
mroczny. Ale taki inny. Nie wiem jak to opisać.
-Ale podoba ci się, czy nie?- traciłam
cierpliwość.
-Podoba! Oczywiście, że podoba. Jest
świetny. Naprawdę. O której przyjdą chłopaki? Chcę im
pogratulować.
-Coś po 9.- odetchnęłam z ulgą.
Rozmowa zeszła teraz na luźne tematy. Jon w międzyczasie
przeglądał wszystkie dokumenty. W końcu usłyszeliśmy kroki na
korytarzu i skierowaliśmy się do pokoju chłopaków.
-No witam panów.- uśmiechnął się
Jon.
-Jonathan! Wróciłeś.
-Taak, przejdę od razu do rzeczy.
Widziałem wasz teledysk.- chłopaki niepewnie podnieśli się z
kanapy.
-No, muszę wam pogratulować, świetna
robota. Naprawdę.- uścisnął im po kolei dłonie.
-Największe gratulacje należą się
jednak tobie.- skierował się w moją stronę.
-Mi?!- stałam osłupiała.
-Tak. Wierzyłem, że dasz sobie radę,
ale myślałem, że po powrocie czeka tu na mnie mnóstwo rzeczy do
skończenia i tak dalej. A ty sama, bez niczyjej pomocy zrobiłaś
teledysk. Ogarnęłaś pracę tylu ludzi. To naprawdę duże
osiągnięcie. Dodatkowo, odwaliłaś całą papierkową robotę za
mnie. No i jakby tego było za mało, załatwiłaś większe nakłady
finansowe od sponsorów.
-Cooo? Niby jak? Przecież o mało co
nie pobiłam tego dupka!- przypomniałam sobie nieprzyjemną historię
z Mark'iem.
-Tak, ale dzięki temu, jego przełożeni
poczuli się zobowiązani do pewnego rodzaju zadośćuczynienia. Poza
tym, byli w szoku, że mu się oparłaś. Podobno niezły z niego
kobieciarz. Tak więc, bardzo ci dziękuję za pomoc. Bez ciebie nie
dał bym rady. Dlatego należy ci się podwyżka. Premię już ci
wysłałem na konto. Sprawdź, czy taka kwota ci odpowiada.- szybko
weszłam z telefonu na rachunek bankowy. Kwota, jaką tam zobaczyłam,
zszokowała mnie.
-Ale... Przecież... Jon, czy ty się
nie pomyliłeś? To jest monstrualna suma!- wydukałam.
-To są ciężko zarobione przez ciebie
pieniądze. Zasłużyłaś na każdego centa. No, a teraz, jeśli
pozwolicie, wracam do pracy.- uśmiechnął się i opuścił
towarzystwo. Dalej stałam jak idiotka, wgapiając się w telefon,
gdy dobiegł mnie głos CC'ego.
-Noo, Jon wrócił, więc kiedy się
przeprowadzasz?
-Dobra, przez weekend spakuję część
rzeczy.- westchnęłam ciężko.
Jako, że w sobotę i niedzielę
czekały mnie sesje zdjęciowe, spakowałam pobieżnie część ubrań
i książek. Chłopcy zaproponowali, że sami mnie rozpakują, żebym
ja mogła skupić się na pracy. W poniedziałek po pracy, miałam
jechać razem z nimi do ich domu. Teraz właściwie też mojego...
Poniedziałek.
Kończyłam uzupełniać papiery, gdy
do mojego biura wpadł CC.
-To jak? Gotowa?
-Potrzebuję jeszcze 5 minut.-
odparłam.
-Okej. To my czekamy na dole.-
schowałam papiery do teczki, zamknęłam komputer i udałam się do
wyjścia, gdzie czekali już na mnie chłopcy. Razem ze mną do auta
wsiedli Andy i Jinxx. Reszta jechała z Ashley'em. Ja bym nie
ryzykowała, wiedząc o jego problemie z alkoholem, no, ale ok.
-To tak: tu masz kartkę z numerami
alarmów i kodem do bramy, a tu twoje klucze.- Andy dał mi breloczek
z BVB.
-Mamy nadzieję, że spodoba ci się
twój pokój. Dziewczyny trochę nam doradzały. W domu czeka już na
nas Sammi. Od rana chodzi nakręcona, bo chce cię poznać.- uniosłam
zdziwiona brwi.
-To... miłe.- odezwałam się. Taa,
powiedzmy, że tak czuję. Zauważyłam, że Ash zwalnia, więc
zrobiłam to samo. Wjechaliśmy na dziedziniec, czy jak to się tam
nazywa i zatrzymaliśmy się przed dość sporym domem, zbudowanym z
beżowej cegły. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
-Co? Myślałaś, że mieszkamy w
jakimś zamczysku w ponurej, ciemnej okolicy?- uśmiechnął się.
-Szczerze? Tak właśnie myślałam. A
to jest zwykły, średniej wielkości dom.
-Nie takiej średniej. To tylko z tej
strony tak wygląda. Jak spojrzysz od strony ogrodu, zobaczysz
różnicę. Co do kolorystyki, każdy z nas jest inny, więc
staraliśmy się wybrać coś neutralnego. Dobra, nie stójmy tak,
zapraszam.- Jake otworzył przede mną drzwi. Znaleźliśmy się dość
dużym holu w jasnych barwach. Na przeciwko nas znajdowały się
schody.
-Okej. To tak: tutaj jest stolik i
półka w której chowamy wszystkie możliwe klucze, od naszych
prywatnych domów, a także aut, które sobie nawzajem pożyczamy.-
wskazał na szafkę obok drzwi. Następnie skierowaliśmy się do
salonu, który utrzymany był w ciemnych barwach. Jake pokazał mi
cały parter, łącznie z wyjściem do ogrodu, po czym skierowaliśmy
się na piętro. Znajdowało się tam siedmioro drzwi. Trzy z każdej
strony i jedne na końcu korytarza.
-Tutaj są sypialnie. Pokój
naprzeciwko nas, to pomieszczenie gospodarcze. Są tam dwie pralki,
suszarki, żelazka i inne pierdoły. Zaczynając od lewej strony:
pokój mój, Christiana, na końcu Ashley'a. Prawa strona: pokój
Jinxx'a, Andy'ego i twój. Niestety masz pokój naprzeciwko naszego
kochanego basisty, ale myślę, że nie będzie tak źle.- uśmiechnął
się współczująco Jake. Dołączył do nas Andy z Jinxx'em.
-To jak? Gotowa zobaczyć swoje nowe
lokum?- spytał się mnie wokalista. Kiwnęłam potakująco głową i
podeszliśmy do drzwi mojej sypialni. Wzięłam głęboki oddech i
nacisnęłam klamkę. To, co tam zobaczyłam przeszło moje
najśmielsze oczekiwania. Sypialnia utrzymana była w kolorystyce
czarno-biało-czerwonej. Dwie ściany czarne, dwie czerwone. Po
prawej stronie znajdowały się drzwi do łazienki, obok była
wbudowana ciemnobrązowa szafa. Oprócz tego regał na książki i
inne pierdoły. W tym samym kolorze było też biurko i rama łóżka.
-I jak?- spytał niepewnie Jinxx.
-Jest przepięknie. Tak... kobieco i
nowocześnie. Podoba mi się, naprawdę,- byłam zachwycona. A
myślałam, że sypialni w moim mieszkaniu nic nie przebije...
-Masz jeszcze balkon, z resztą, każdy
z nas ma. Dobra, myślę, że powinniśmy zejść na dół, zanim
twoja żona całkiem zeświruje.- uśmiechnął się do Jinxx'a,
Andy. Ostatni raz omiotłam spojrzeniem pokój i dołączyłam do
chłopaków. Przeszliśmy do kuchni, gdzie już czekała na nas
Sammi. Podeszła do nas z uśmiechem i od razu mnie przytuliła.
-Przepraszam, że tak od razu cię
przytulam, ale tyle się o tobie nasłuchałam, że mam wrażenie
jakbyśmy się znały od dawna.- powiedziała, gdy tylko się ode
mnie odsunęła,
-Nie ma sprawy, to bardzo miłe.-
pierwszy raz od dawna, uśmiechnęłam się naprawdę szczerze.
-Razem z JuJu pomogłyśmy trochę
chłopakom, w układaniu twoich ubrań. Od razu mówię, bieliznę
chowałyśmy własnoręcznie, chociaż chłopcy byli bardzo chętni.-
spojrzała znacząco w ich kierunku, ale oni udawali, że w ogóle
nas nie słuchają.
-Nie wątpię. Dziękuję. Nie
musieliście tego robić.
-Oj tam. To drobiazg. Tak poza tym, jak
podoba ci się pokój?
-Jest przepiękny. Cały dom mi się
podoba. Sama bym chciała mieć taki.
-Widziałaś już ogród? Jest ogromny.
Oprócz altany i huśtawki mamy też basen. Na co dzień jest jednak
przykryty, żeby nikt do niego nie wpadł. Na przykład któryś z
chłopaków po imprezie.- roześmiała się.
-Gorzej, gdybym ja wpadła. Nie umiem
pływać, także byłoby ciekawie.
-Okej. Powiem chłopakom, żeby
przypadkiem któremuś z nich nie przyszło na myśl cię tam
wrzucić.
-Ah, zapomniałem, w garażu czeka
miejsce na twój samochód.- wtrącił Jinxx, dołączając do nas.
-W garażu? Nie widziałam tu nigdzie
nic takiego.- zdziwiłam się.
-Nie pokazałeś jej?- spytała Sammi.
-Zapomniałem. Bo widzisz Ann, tak
naprawdę to ten dom stoi na jednym, wielkim garażu.
-Co? Nie rozumiem.
-Inne domy mają piwnice. My mamy
garaż. Jest on pod główną częścią domu. Z boku znajduje się
wjazd. Obecnie stoi tam osiem samochodów i jeden motor. Jest jeszcze
miejsce na jedno auto- twoje.
-Mieści się tam 10 pojazdów??? Jaja
sobie robisz? W ogóle macie osiem aut???
-No tak. Auto każdego z nas, większy
bus i dwa samochody wspólne. Plus motocykl Ashley'a.- szczęka w tym
momencie już całkowicie mi opadła. Właściwie sama nie wiedziałam
co myśleć.
-Jinxx? Chcesz mi jeszcze może o czymś
powiedzieć?- spytałam bezbarwnym głosem.
-Eee, nie. Chyba nie.- podrapał się
po brodzie. Pokręciłam tylko głową.
-Jeśli chodzi o gotowanie, zakupy i
tego typu sprawy, to czasem ustalany dyżury, a czasem zajmuje się
tym ten, kto ma na to ochotę. Umiesz gotować?- spytał. Oczywiście,
że umiem. A kto nie umie?
-Nie. Umiem dwie potrawy na krzyż.
Jedną- pierogi, już jedliście. Umiem jeszcze tylko sałatkę.- nie
dam się im wkręcić w gotowanie. Sobie mi się nie chce nic robić,
a co dopiero dla sześciu osób.
-To będziesz nam pomagać najwyżej.
Ale chyba kanapki, to umiesz zrobić?
-Tak. To umiem. No i herbatę.-
uśmiechnęłam się.
-Dobra, jakoś damy radę. Teraz
niestety musimy cię opuścić, bo obiecałem Sammi, że spędzimy
trochę czasu tylko we dwoje. Mam nadzieję, że rozumiesz.
-No jasne. W końcu jesteście
małżeństwem. Musicie mieć trochę prywatności. Ja teraz pójdę
do mojego nowego pokoju. Muszę się nim nacieszyć i rozpakować
resztę rzeczy.- skierowałam się na piętro. Gdy byłam już przy
drzwiach, usłyszałam za plecami głos.
-No witam moją nową sąsiadkę.-
uśmiechnął się cwaniacko Ashley.
-Niespecjalnie podzielam twój
entuzjazm.
-A powinnaś. Ciesz się póki możesz.
Pamiętasz jeszcze, co ci mówiłem?
-Tsaa. Coś gadałeś o zaciąganiu do
łóżka, a ja cię wtedy chyba wyśmiałam.- udawałam głupią.
-Mówiłem ci też, żebyś uważała.
Mieszkamy razem, więc dużo łatwiej będzie mi się uprzykrzać ci
życie.
-Uważaj, żebym to przypadkiem ja, nie
zrobiła ci na złość. Dobrze się zastanów, czy chcesz ze mną
zadzierać.- podeszłam do niego i wbiłam mu paznokieć w pierś
-A jeśli chcę?- przybliżył się do
mnie.
-To rozpoczniemy wojnę, którą i tak
przegrasz.
-Nie sądzę. Poza tym, co ty mi możesz
zrobić, co?
-Już oberwałeś. Następnym razem po
prostu konkretnie cię uszkodzę.- wzruszyłam ramionami.
-Nie wszystko trzeba załatwiać siłą.
-Ale można. To wiele ułatwia.
-No tak. Najlepiej iść na łatwiznę.
Bo przecież nie możesz na przykład użyć takiego słowa jak:
przepraszam, proszę. Wtedy okazałoby się, że jednak nie jesteś
taka samowystarczalna i dorosła, jak wszystkim próbujesz wmówić.
-I kto to mówi? To nie ja zapijam
smutki alkoholem, zamiast szczerze z kimś pogadać. Zastanawiam się
tylko po co pozujesz na kogoś innego? Bo naprawdę jesteś taki
nudny, czy masz tak niską samoocenę?
-Jest jeszcze trzecia opcja, kociaku.
Może jestem tak zajebisty, że nie chcę wpędzać innych w
kompleksy.- spojrzał na mnie wyzywająco, na co tylko wybuchnęłam
śmiechem.
-Alkohol już ci chyba całkiem na mózg
padł. O ile kiedykolwiek go miałeś.- mruknęłam i odwróciłam
się, żeby udać się do pokoju. Jednak Ashley miał inne plany, bo
przyciągnął mnie do siebie, patrząc na mnie wściekle.
-Jesteś taka naiwna. Myślisz, że
jeśli będziesz obrażać ludzi, to zrazisz ich do siebie i nie będą
chcieli poznać cię naprawdę. Mnie możesz sobie darować. Nie
lubię cię i mało mnie obchodzisz. To co już wiem o tobie, w
zupełności mi wystarczy. Po prostu nie wpierdalaj się w moje
życie, a ja zrobię to samo.- puścił mnie gwałtownie i skierował
się na dół. Stałam oniemiała z dobrych kilka minut. W końcu
ogarnęłam się i weszłam do pokoju. Mimo, że było dopiero po 16,
postanowiłam wziąć prysznic. Następnie ubrałam się i rzuciłam
na łóżko. Nawet nie wiem kiedy, zasnęłam...
-Ann, pobudka.- jakiś bliżej
niezidentyfikowany głos wwiercał mi się w podświadomość. Olać
to.
-Hej. Już 19. Zrobiliśmy kolację.
Wstajesz mała?- ktoś uporczywie próbował mnie obudzić. Mruknęłam
tylko coś i przykryłam głowę poduszką.
-No eeej. Wstawaj.- czułam jak ta
osoba dotyka mojego ramienia, za co oberwała z łokcia. Usłyszałam
tylko syk, po czym gwałtownie zabrano mi poduszkę.
-Czego, do cholery?!?- warknęłam.
-Wstawaj. Ile można spać?-
rozpoznałam głos Andy'ego.
-Tyle, ile trzeba.- odpowiedziałam, po
czym starałam się unieść powieki. W końcu mi się to udało.
Spojrzałam na wokalistę morderczym wzrokiem.
-Andy? Nie wiesz, że MNIE się nie
budzi?
-Teraz już wiem. Chodź.- postawił
mnie na podłodze i pociągnął za sobą na korytarz. Weszliśmy do
kuchni, gdzie Andy posadził mnie na jednym z krzeseł, a sam zajął
miejsce naprzeciwko mnie.
-Ooo, wstała nasza śpiąca królewna.-
uśmiechnął się do mnie Christian.
-Pierwszy i ostatni raz ją obudziłem.-
mruknął obrażony Andy. -Oberwałem z łokcia.
-Miło wiedzieć, że nie tylko mnie
bijesz.- uśmiechnął się do mnie wrednie Ashley, siadając koło
mnie. Udawałam, że go nie zauważam, po czym skierowałam się
Biersack'a.
-Sorry Andy'ś. Zapomniałam wam
powiedzieć, że mnie lepiej nie budzić. A jak już, to stać w
bezpiecznej odległości.- wzruszyłam beztrosko ramionami,
poprawiając rozwalający się kucyk. Pewnie wyglądałam okropnie...
-Taa. Na przyszłość będę pamiętał.
A teraz jedz.- postawił mi przed nosem talerz.
-Co to jest?- przyglądałam się dość
dziwnie wyglądającej potrawie.
-Nie mam pojęcia. To Christian
gotował, także rozumiesz...
-Ej! Co masz do mojej potrawy?
-Nic, CC. Nic. Mam tylko nadzieję, że
się nie strujemy.- spojrzał na niego z wyrzutem. Wzięłam kawałek
„potrawy” do ust i powoli zaczęłam przeżuwać. Hm, to jest
nawet całkiem, całkiem.
-Christian? Co to miało być na
początku? Generalnie czuję tu dużo smażonych warzyw i jakiegoś
mięsa...- spytałam.
-To miała być potrawa a la Christian.
A tak serio, to brałem co miałem pod ręką.- uśmiechnął się
szeroko perkusista. -Nie bój się Ashley, to tylko kurczak.- zwrócił
się do Purdy'ego, który z wielką dokładnością oglądał właśnie
kawałek mięsa na swoim widelcu. Spojrzałam na jego talerz.
Rozłożył to danie na czynniki pierwsze. Posegregował osobno
warzywa.
-Uuu, Ashley. Nie wiedziałam, że
jesteś takim pedantem, że musisz mieć nawet jedzenie poukładane.-
zaśmiałam się.
-Nie jestem pedantem, tylko chcę
wiedzieć co jem, okej? Świadomość żywieniowa jest, niestety
wszystkim wam, obca.- spojrzał na mnie z wyższością.
-Czyżby? Ja akurat wiem, co jem.-
odparłam.
-Tak? Wiesz, co jest w tych wszystkich
fast food'ach, a mimo to, je jesz?
-Jakbym miała jeść tylko zdrowe
rzeczy, to bym umarła z głodu. Skąd masz pewność, że te
wszystkie twoje owoce są hodowane w idealnych warunkach, co?
-Bo wiem.
-Taaak, oczywiście. Niby się tak
zdrowo odżywiasz, a jakoś z alkoholem nie oszczędzasz.
-Mówiłem ci już coś na ten temat
parę godzin wcześniej.
-Jesteś idiotą Purdy.- pokręciłam
zrezygnowana głową.
-Na szczęście to nie twój problem.-
warknął. Już miałam kontynuować naszą uroczą rozmowę, ale
zauważyłam niespokojne spojrzenia reszty. Nie chcę, żeby się
niepotrzebnie martwili. Dlatego dałam sobie spokój. Uśmiechnęłam
się słodko do basisty i kontynuowałam jedzenie. Po chwili dotarła
do mnie pewna myśl.
-W sumie, to powinieneś żyć pełnią
życia, w końcu już niewiele ci go zostało.- powiedziałam
zamyślona.
-Niby dlaczego mam umrzeć młodo?-
zaciekawił się.
-Bo prędzej czy później cię zabiję.
Ale raczej prędzej.- wyszczerzyłam się. Ashley tylko prychnął,
po czym zamilkł.
Po kolacji zaparkowałam auto w garażu.
Muszę przyznać, że był imponujący. Oprócz wymalowanych 10
miejsc parkingowych, miał jeszcze sporo wolnego miejsca. Spokojnie
zmieściłoby się tu kilka dodatkowych samochodów. Wróciłam do
domu, gdzie zastałam trójkę chłopaków. Oglądali jakiś film.
-A gdzie Jake i Jinxx?- spytałam.
-Jake rozmawia z Ellą, a Jinxx słucha
muzyki, co zresztą słychać.- mruknął niezadowolony Christian. No
tak muzyka niosła się po całym domu.
-Dobra. Idę do siebie.
-Powiedz przy okazji Ferguson'owi, żeby
ściszył to coś, bo się nie da oglądać.- odezwał się Andy.
Kiwnęłam tylko głową i udałam się na piętro. Zapukałam do
Jinxx'a. Otworzył mi wkurzony, w rozpiętej koszuli.
-Aaa. To ty Ann. Myślałem, że znowu
któryś z chłopaków każe mi ściszyć.- uśmiechnął się.
-Bo każe. Oglądają jakiś film, czy
coś. To Mozart?
-Owszem. Znasz się na tym?- zaprosił
mnie gestem do środka.
-Tylko trochę. Mama lubi czasem sobie
coś włączyć. Jeśli miałabym wybierać, to osobiście wolę
Strauss'a.- wzruszyłam ramionami, rozglądając się po pokoju.
Najbardziej spodobała mi się jedna ze ścian. Wisiały na niej
różne gitary i skrzypce.
-Podoba ci się?
-Tak. Co prawda nie za bardzo przepadam
za dźwiękiem skrzypiec, bo świdrują mi w uszach, ale te są
piękne.
-Hmm, wszystko zależy od rodzaju
skrzypiec i wysokości dźwięków. Może kiedyś znajdziemy coś, co
nie będzie cię denerwować.
-Może. Okej. Idę chyba spać, bo
padam na twarz, mimo że niedawno wstałam. Dobranoc Jeremy.-
skierowałam się do wyjścia.
-Kolorowych snów, mała.- uśmiechnął
się.
Będąc już w pokoju, przeniosłam się
do łazienki, gdzie szybko umyłam się i przebrałam w piżamę.
Nastawiłam jeszcze budzik i ułożyłam się wygodnie na moim nowym
łóżku. Byłam pewna, że nie zasnę w nowym miejscu. Nie minęło
5 minut i spałam jak dziecko...
************************
Żadna piosenka mi nie pasuje do końca, do tego rozdziału:( Wgl. jestem zła, smutna, zmęczona, miałam emocjonujący dzień, cierpię na brak weny i wszystko co najgorsze. Zabijcie mnie... :( Smutna Black, to wkurwiająca Black :'( Jak Wam się podobają zdjęcia? Długo szukałam odpowiedniego, do moich wyobrażeń, domu i w końcu znalazłam. Nie uwierzycie do kogo należy... do Justina Biebera:D Lekki szok przeżyłam, jak to odkryłam. To tak, Anka zamieszkała z chłopakami, teraz czeka nas kilka związanych z tym, rozdziałów, ale najlepsze w moim mniemaniu będą 19 i 20. Nie mam pojęcia, co brałam, że wymyśliłam takie coś. W każdym bądź razie, momenty będą:D Dobra. Nie przynudzam już, idę się wpędzać w depresję. Aaa, zapomniałabym, słyszeliście już nową piosenkę Brides'ów "Heart of Fire"? Co sądzicie?
P.S. Następny w środę... Przypominam o ankiecie, jakby ktoś jeszcze nie zagłosował...
Czyli między nimi wszystko wraca do normy :D Nudno nie będzie na pewno, najwyżej będą mieć wariatkowo w domu.
OdpowiedzUsuńNiezła chata :o
PS:Piosenkę słyszałam. Jakieś 10 razy ;)
PS2: Nie smutaj :*
PS3: Jak to się dzieje, że Twoje rozdziały zawsze poprawiają mi humor... Tym razem nie było inaczej :) Dziękuję.
Cieszę się, że komuś moje wypociny poprawiają humor, bo właściwie tylko po to, to publikuję :) I nie dziękuj, bo jeszcze zawiodę, albo coś...
UsuńNo zawsze możesz przygazować, napisać więcej i nam je wrzucić :D
OdpowiedzUsuń/aoiyuno
Ejejej, bo jeszcze przesadzę:D Już i tak, ta historia wymyka mi się spod kontroli.
UsuńNo to ja już zagłosowałam i tylko czekam na te momenty. Przygotuję popcorn (: Ash tu taki dziwny... no nic. Wstawiaj nexta i trzymaj się jakoś
OdpowiedzUsuńJuż niedługo :)
Usuń1. Co do ankiety: Ashley 69% czyżby jakiś przypadek? Nie sądzę. ;3
OdpowiedzUsuń2. Piosenkę słucham prawie cały dzień i mało mi jeszcze.. Kocham już ją. <3
3. Biedny Andy, Ashley.. An.. rozdział jak zawsze świetny i ten szok z właścicielem domu xdd ;D
Pozdrawiam i życzę weny. c;
hahah ostatnio 69 mnie prześladuje;) Bieber ma gust, kto by pomyślał:D Ja chyba jednak współczuję im wszystkim. An, bo mieszka z mało rozgarniętymi ludźmi, a chłopakom, że mieszkają z leniwą wiedźmą:P Wena się przyda, dziękuję:*
OdpowiedzUsuńŚliczny ma pokój Ann, ładny wybrałaś. D:
OdpowiedzUsuńCo do reszty rozdziału to bardzo mi się podoba i jak zwykle mi też poprawił humor. Czuję, że Ash coś ukrywa, jakiś poważniejszy problem. Ale czuć to sobie mogę :D. Dobra czekam na następny, życzę weny bo także cierpię na jej brak! I Nie bądź smutna!! Zrób coś żeby się rozluźnić,k obejrzyj komedię albo jakiś głupi filmik, cokolwiek, ale nie bądź smutna! <3
Pokój kompletnie nie w moim i Ann stylu, ale te czarne, mroczne sypialnie są już trochę oklepane ;) Co do Ash'a, to ja sama jeszcze nie wiem, co z nim nie halo, ale na bank ma jakiś powód żeby być takim, jaki jest. To w takim razie, ja Tobie też życzę weny i dziękuję<3
Usuń