Parę dni później. Wtorek.
Zaliczyliśmy już kilka miast.
Następnym przystankiem było Las Vegas. Ustaliliśmy, że po
koncercie zostajemy na noc w hotelu, bo kolejny miał się odbyć
dopiero za dwa dni w Tempe. Dziś miałam spotkać się w końcu z
Drew, który miał sesję w tym samym hotelu, w którym się
zatrzymaliśmy. Postanowił, że potowarzyszy mi w pracy. Nie byłam
zadowolona, bo nie chciałam, żeby mnie rozpraszał, ale ostatecznie
się zgodziłam. Najbardziej jednak bałam się spotkania jego i
Ashley'a. Wprawdzie basista obiecał mi, że postara się być
milszy, ale nie mogłam za niego ręczyć.
-Drew?- zagadnęłam chłopaka, gdy
siedzieliśmy sami w jego pokoju. Jeszcze nie spotkał chłopaków...
-Tak?
-Mam do ciebie taką małą prośbę.
Mógłbyś nie kłócić się dziś z Ashley'em?- zaczęłam powoli.
-Co? To nie ja się z nim kłócę,
tylko on mnie prowokuje. Poza tym, dalej nie podoba mi się, że
jesteś pod jego „opieką”.- zacisnął szczękę.
-Wiem. Ale właśnie dlatego, że tak
jest, postaraj się z nim nie wdawać dyskusje. A o ile pamiętam,
ostatnią wszcząłeś ty. Ciesz, się, że nie miał nic przeciwko,
że ich zostawiłam, żeby spotkać się z tobą.
-Stajesz po jego stronie? Mogłem się
domyślić, że zawsze będziesz go bronić.- warknął.
-Opanuj się, do cholery! Nie staję po
niczyjej stronie i nie zamierzam wybierać pomiędzy pracą, a życiem
prywatnym! Po prostu zrób to dla mnie i zachowuj się przyzwoicie.-
wstałam gwałtownie. Jak on mnie wkurza czasami!
-Dobrze, dobrze, zrobię co w mojej
mocy. Chodź do mnie.- pociągnął mnie w swoją stronę i posadził
sobie na kolanach. -Co ja ci poradzę, że jestem zazdrosny. Podobasz
mi się i nie mogę znieść, gdy ten facet gapi się na ciebie.
-Jakoś o resztę nie jesteś
zazdrosny, a to z nimi spędzam więcej czasu niż z Purdy'm-
prychnęłam.
-Bo wiem, że oni traktują cię jak
siostrę, a Ashley jakoś nie do końca.
-Czyżby...- mruknęłam pod nosem,
zastanawiając się, jak zareagowałby Drew, wiedząc, że spałam z
CC'ym, a z Andy'm i Jake'iem także leżałam razem w łóżku...
-Co?- zmarszczył brwi Fuller.
-Nic, nic. Okej. Chodźmy, bo chłopaki
pewnie już czekają.- pociągnęłam go na korytarz i skierowałam
się do pokoju, który dzieliłam z Andy'm i Jinxx'em. Wymyślili
sobie, że z nimi będę najbardziej bezpieczna...
-I jak? Gotowi?- spytałam,
przekraczając próg.
-Prawie. Siema Drew.- powiedział CC,
zakładając na siebie 3 różne paski.
-Cześć.- odpowiedział grzecznie
model i oparł się o szafkę.
-Dobra. Komuś mam pomóc, czy coś?-
spytałam.
-Jinxx zagadał się z Sammi i teraz
szaleje w łazience.- powiedział Ashley, poprawiając włosy.
Otworzyłam, lekko uchylone drzwi od łazienki i zastałam Jeremy'ego
w totalnej rozsypce. No tak, nie był przyzwyczajony, że jest
spóźniony. Przez moment obserwowałam, jak próbuje jednocześnie
ułożyć włosy i zrobić sobie makijaż. Uderzyłam się otwartą
dłonią w czoło i zawołałam:
-Purdy skończ się wreszcie pindrzyć
i chodź tu!
-Co znowu?!- warknął basista,
pojawiając się po chwili koło mnie.
-Nasz tatuś nie ogarnia i trzeba mu
pomóc. Pomaluj go, bo ja nie umiem.- wskazałam na gitarzystę,
który zmierzył mnie tylko złym spojrzeniem.
-Ja? Niby czemu? Sam się muszę
poprawić.- zaprotestował Ash.
-Piękniejszy już nie będziesz. No!
Rusz dupę, ja się zajmę jego fryzurą.- popchnęłam Jinxx'a na
deskę sedesową i złapałam grzebień. Ashley jeszcze coś burczał
pod nosem, ale zaopatrzył się w eyeliner, czy czym tam się
Ferguson maluje. Natapirowałam mu trochę włosy i obficie
spryskałam lakierem. Ja nie wiem, co ja jestem? Miałam być
managerką, a tymczasem byłam już stylistką, makijażystką i
teraz fryzjerką. Chyba minęłam się z powołaniem...
Dwie godziny później
Ostatni raz wzięłam Drew ze sobą na
koncert! Nie dość, że cały czas był do mnie przyklejony, aż się
organizator dziwnie patrzył, to teraz, gdy chciałam obejrzeć
występ chłopców, stał i paplał mi coś do ucha. Oszaleję za
chwilę i mu przywalę!
-Drew! Czy ty myślisz, że ja cię
cokolwiek słyszę?!- krzyknęłam.
-To chodź pogadać gdzieś indziej.-
burknął obrażony.
-Nie! Jestem w pracy. I jeszcze będę
w niej przez godzinę!- warknęłam, po czym udałam się na
backstage, bo chłopcy wychodzili już do bisu. Skierowałam się do
garderoby, zobaczyć, czy czeka tam na nich woda i ręczniki, o które
zawsze proszą wcześniej. Drew szedł za mną krok w krok. W pewnym
momencie zatrzymałam się gwałtownie, przez co wpadł na mnie.
Popatrzyłam na niego znacząco i ponownie ruszyłam. Po jakichś 10
minutach chłopcy weszli do garderoby.
-Ja pierdole, jak tam gorąco.- sapał
Andy.
-Tak, zauważyłam. Pytałam
organizatora, ale oczywiście klima im się zepsuła.- mruknęłam.
Czekałam, aż zespół się ogarnie, po czym wyszli do fanów. Dałam
im jeszcze markery i stanęłam pod ścianą z Drew. Co chwilę
zerkałam na zegarek, bo chłopcy prosili, żebym przerwała im, gdy
rozdawanie autografów przekroczy pół godziny. Chcieli jeszcze
odpocząć przed wyjściem na miasto. Wymyślili sobie, że musimy
trochę pozwiedzać. O tej porze, to chyba bary... W pewnym momencie
zawołał mnie do siebie Jinxx. Zostawiłam więc znudzonego Drew.
-Annie zrobisz nam zdjęcie?- poprosił
mnie gitarzysta.
-Spoko. Dajcie mi tylko te wszystkie
telefony.- zrobiłam paru osobom zdjęcia.
-Jak pracuje ci się z chłopakami?-
spytała jakaś fanka.
-Strasznie. Dziś np. musiałam ratować
tego tutaj, bo nie zdążyłby na koncert.- wskazałam na Jinxx'a.
-Raz w życiu moglibyście na mnie
poczekać.- zaśmiał się, przygarniając mnie do siebie i dając
buziaka. Na ten spontaniczny gest od razu zareagowała inna osoba.
-Zdradzasz z nią Sammi?- popatrzyliśmy
zszokowani na siebie.
-NIE! Ann jest dla mnie jak siostra!-
Ferguson szybko zaprotestował.
-Poza tym, gdyby mieli romans, to Ann
byłaby już w grobie, bo Sammi to inteligentna kobieta.- wtrącił
Ashley, pojawiając się koło nas.
-Właśnie. Ja nie rozbijam cudzych
związków. Sammi i Jinxx są jedną z najładniejszych par, jakie
znam. Coś chciałeś?- spytałam basistę, który wciąż stał koło
mnie.
-Nowy marker.- wystawił rękę. Dałam
mu co chciał, drugi rzucając CC'emu i spojrzałam na kolejkę fanek. Ashley zauważył moje
spojrzenie i zawołał głośno:
-Która jest PurdyGirl, ręka w górę!-
ręce podniosła większość stojących tu dziewczyn. -Kocham Was!
-Serio?- mruknęłam zszokowana.
-Mówiłem ci.- szepnął mi zadowolony
na ucho. W tym momencie odezwała się jedna z fanek:
-Mogę wam zrobić razem zdjęcie?
-NIE!!!- krzyknęliśmy razem,
gwałtownie odsuwając się od siebie.
-Eee... Ja nie jestem fotogeniczna.-
próbowałam wytłumaczyć jakoś swoją reakcję. Zdjęcie z
Purdy'm. No chyba nie!
Po powrocie do hotelu odezwał się do
chłopaków Drew.
-Chciałbym, żeby Ann dziś nocowała
u mnie.- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, w stronę Ash'a.
Stałam z otwartą buzią. Co on zrobił? Andy też to przeżywał,
bo gwałtownie zgniótł plastikowy kubek po kawie, który trzymał.
-Co?- wokalista zrobił krok do przodu,
ale został zatrzymany przez Jinxx'a.
-Nie wtrącaj się. To ich sprawa.-
tymczasem Ashley mierzył się na spojrzenia z Fuller'em.
-Nie zgadzam się.- odpowiedział
spokojnie, po chwili, basista.
-Niby czemu nie?! Myślisz, że masz do
niej jakieś głupie prawa?!?!- podniósł głos model, próbując go
sprowokować. Natychmiast wkroczyłam między nich.
-Andrew! Nie przesadzaj!- warknęłam
na niego, jednak w tym momencie zostałam gwałtownie przyciągnięta
do boku Purdy'ego.
-Spokojnie. Wszystko jest pod
kontrolą.- spojrzał na mnie przelotnie, trzymając mnie za ramię.
Następnie zwrócił się z powrotem do Fuller'a. -Owszem, mam do
niej JAKIEŚ prawa, jakbyś zapomniał. I niby dlaczego miałbym się
zgodzić?
-Bo to moja dziewczyna i chcę z nią
spędzić trochę czasu.
-Trochę czasu, to nie cała noc. Poza
tym, już dziś się widzieliście.
-Dla mnie za mało! Musisz jej
pozwolić!- krzyknął Andrew.
-Ja nic nie muszę! Jak dla mnie, to
możesz być nawet jej narzeczonym. Ann jest niepełnoletnia i
zostaje z nami.- warknął Ashley, jednak dalej trzymał nerwy na
wodzy.
-Robisz to specjalnie! Nie chcesz, żeby
ze mną była, bo jesteś zazdrosny!- gdy Drew wypowiedział te
słowa, cała się spięłam. Naprawdę przesadza! Próbowałam się
wyrwać z uścisku basisty, ale ten nie miał zamiaru mnie puścić.
Za to odezwał się do Drew:
-Czy ty coś insynuujesz? Uważaj na
słowa!- syknął. -Nie jestem zazdrosny, ale to nie zmienia faktu,
że ci nie ufam. Jeśli młoda będzie chciała spędzić z tobą
noc, zrobi to, ale po trasie. A tymczasem, dopóki jest pod naszą,
moją opieką, nie pozwolę na to. Gdyby coś się jej stało,
mógłbym zacząć sobie kopać grób, a podoba mi się na tym
świecie.
-W takim razie, chcę ją dziś zabrać
na kolację.- Drew się nie poddawał.
-Przykro mi, ale mamy już inne plany.-
wtrącił Andy.
-Czyżby?- ironizował „mój
chłopak”. Postanowiłam zakończyć tę całą szopkę.
-Owszem. Nie zdążyłam ci powiedzieć
wcześniej. Umówiłam się już z chłopakami. Poza tym, cała ta
rozmowa nie ma sensu. Nie zapominaj, że ja ciągle jestem w pracy.-
odpowiedziałam chłodno. Drew opanował się w momencie. Czyżby się
mnie bał?
-Dobrze. Możemy się chociaż
pożegnać, przed moim wyjazdem?- spytał.
-Możecie. Czekamy w pokoju, Ann.-
puścił mnie Purdy. Chłopcy zostawili nas samych. W tym momencie
wybuchłam.
-O co cię prosiłam? O co, kurwa mać,
ja cię prosiłam?! Nigdy nie proszę, ale tym razem to zrobiłam.
Jeszcze jedna taka akcja, a z nami koniec! Ja nie żartuję Drew!-
warknęłam. Z twarzy modela odpłynęły wszystkie kolory.
-Przepraszam. Ann, naprawdę. Ale ja
się nie umiem powstrzymać. Poza tym Ashley...
-Ashley zachował się bardzo
przyzwoicie! Nie mieszaj go w to, bo naprawdę się powstrzymywał.
To ty zrobiłeś cyrk!- weszłam mu w słowo.
-Ja nie chciałem. Co mam zrobić,
żebyś mi wybaczyła?- spytał zdesperowany.
-Ogarnij się w końcu. A teraz muszę
już iść. Spotkamy się niedługo.
-Będę tęsknić.- powiedział. W
odpowiedzi tylko się kiwnęłam głową. Już się odwracałam, gdy
Drew złapał mnie za łokieć i namiętnie pocałował. Przez chwilę
zastanawiałam się co zrobić, ale ostatecznie nie odepchnęłam go.
Oddać pocałunku, też nie oddałam. Po chwili oderwaliśmy się od
siebie i skierowałam się do pokoju. Jednak drzwi były zamknięte.
Przeszłam więc dwa metry dalej, do pokoju, w którym urzędowała
reszta zespołu. Nie zdążyłam sięgnąć do klamki, gdy drzwi
gwałtownie się otworzyły.
-No w końcu! Już chciałem iść po
ciebie.- burknął Andy.
-Jak widać, żyję.- wyminęłam go i
weszłam do środka.
-Dobra. Plan jest taki: idziemy się
zabawić.- złapał mnie w pasie CC i zaczął kręcić dookoła.
-Czekaj! Zabawić? Ale chyba nie
schlać?- zaczęłam lekko się denerwować.
-Nie no, bez przesady.- uspokoił mnie
Jinxx. I tak mam złe przeczucia.
Poszliśmy wszyscy razem na miasto.
Łaziliśmy tak z dobrą godzinę. W końcu znaleźliśmy stolik w
jednym z barów. Chłopcy zamówili po piwie. O dziwo, ja też
dostałam. Spojrzałam pytająco na Ashley'a, który podawał mi
szklankę.
-Żeby Drew nie mówił, że zabraniam
ci wszystkiego.- puścił mi oczko.
-Przepraszam za niego. I dziękuję.
Naprawdę, zachowałeś się świetnie.- powiedziałam cicho, tak, że
tylko on to usłyszał.
-Nie ma za co. Było ciężko, ale
dałem radę. I tylko taka mała prośba, błagam, niech on ci się
już znudzi, bo w końcu mu wpierdolę.- mruknął. W odpowiedzi
tylko się zaśmiałam. W sumie, fajnie mieć 5 starszych braci.
Zawsze cię obronią, kupią alkohol. Mój rodzony nie chciał mi
zrobić nawet głupiej herbaty... Siedzieliśmy tak jakiś czas, aż
zauważyłam, że nie ma Purdy'ego. Kurwa! Miałam go pilnować!
KURWA!
-Gdzie Ashley?- spytałam, siląc się
na spokojny ton głosu.
-Był tu przed chwilą.- rozglądał
się Jake.
-Tam jest. O rany, z kim on gada!-
warknął Andy, wskazując palcem na basistę, który teraz stał z
jakimiś dwoma kolesiami.
-Co to za jedni?- spytałam,
przyglądając się dość dziwnie wyglądającej rozmowie.
-Jego znienawidzony kuzyn ze swoim
przydupasem. Trzeba tam iść, zanim znów się pobiją.- wstał
Jinxx.
-Czekaj! Ja to załatwię.- podniosłam
się gwałtownie.
-Jesteś pewna?
-Tak. Jak zacznę krzyczeć, to dopiero
wtedy przyjdźcie.- puściłam oczko chłopakom, obciągnęłam
bluzkę i skierowałam się w stronę Purdy'ego. Wciąż miałam na
twarzy, dość mocny jak na mnie, makijaż. Wiedziałam, że jeśli
dołożę do tego moje zabójcze spojrzenie, mogę wyglądać dość
przerażająco. Czasem dobrze, gdy ludzie boją się samego wzroku...
-Ashley, wszędzie cię szukam.-
zawołałam dość radośnie, kładąc rękę na ramieniu basisty.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale szybko się ogarnął.
-Ooo, Ashley, czyżbyś wyrwał kolejną
dupę? No no...- zmierzył mnie obleśnym spojrzeniem, o ile się nie
mylę, jego kuzyn.
-A co? Zazdrościsz?- wtrąciłam,
zanim Ash zdążył otworzyć usta.
-A jest czego? Kochanie, muszę cię
zmartwić. On porzuci cię nad ranem, jak wszystkie inne.
-Daruj sobie! I nie nazywaj jej tak!-
napiął wszystkie mięśnie, Ashley. Okej, robi się nieciekawie.
-Do tej pory nikt nie narzekał. Ale
tobie nie będzie dane się przekonać.- powiedziałam, mrużąc
oczy. -Ash, możemy już iść?
-Dobry pomysł. Nara chłopaki.- Purdy
objął mnie w pasie i już mieliśmy wracać do stolika, gdy ten
idiota zawołał:
-Myślisz, że jak wyrwiesz sobie
kolejną dziwkę, to się któraś zakocha?- w tym momencie się
wkurwiłam. Przybrałam morderczy wyraz twarzy i odwróciłam się
powoli.
-Dziwkę, to ty masz w gaciach,
frajerze! I radzę ci uważać na słowa.- warknęłam.
-Jeszcze ci mało, po ostatniej akcji?-
zasłonił mnie Ashley.
-Chcesz się na mnie rzucić z
pięściami w miejscu publicznym? No, spróbuj szczęścia.-
wyszczerzył się jego kuzyn.
-Lepiej mnie nie prowokuj! Widzę, że
łuk brwiowy już ci się zagoił. Chętne rozwalę go znów.-
podniósł ton basista. Nie mogłam do tego dopuścić.
-Nie warto.- położyłam mu ręce na
ramionach. Ashley jeszcze chwilę walczył sam ze sobą, po czym
pociągnął mnie w stronę zespołu. Odetchnęłam głęboko
siadając na swoim miejscu.
-Dałeś radę stary. Nie przejmuj się
nim.- poklepał Purdy'ego po plecach CC.
-Kurwa! Chyba za mało mu wpierdoliłem
ostatnim razem.- warknął mój, pożal się Boże, opiekun.
-Serio się pobiliście?- spytałam.
-Poprawka, to ja pobiłem jego. Nie dam
się obrażać nikomu, nawet własnej rodzinie!- o dziwo, rozumiałam
go całkowicie. Poszłam do łazienki. Gdy
wróciłam do stolika, siedziało tam już tylko trzech chłopaków.
-Gdzie Ashley i CC?- warknęłam.
-Poszli na miasto. Mają wrócić za
dwie godziny.- odparł Jinxx.
-Porąbało was??? Przecież Purdy był
wkurwiony. Pewni poszli do baru! Oni nie mogą nic odwalić!-
zaczęłam panikować.
-Spokojnie. Nic im się nie stanie.
-Wy nic nie rozumiecie! Jonathan kazał
mi nad nimi zapanować! Mówiłam wam, że wytwórnia i sponsorzy
przyglądają się zespołowi. Chcecie stracić kasę?!- krzyknęłam.
-To znaczy? O czym ty mówisz?-
zmarszczył czoło Andy.
-O tym, że jeśli oni coś odpierdolą,
stracicie sponsorów, a ja robotę! Musimy ich znaleźć zanim będzie
za późno. Ruszcie dupy!- popchnęłam ich w stronę wyjścia. Kurwa
mać! No kurwa! Kupię im smycze i obroże i będę ich wszędzie ze
sobą ciągać!
-Wyszli jakieś 5 minut temu. Na bank
nie odeszli gdzieś daleko.- pocieszał nas Jake. Rozejrzeliśmy się
dookoła. Same bary i kasyna. Zajebiście. Wyciągnęłam telefon i
zadzwoniłam do tych idiotów, ale oczywiście nie odbierali.
-Dobra! Rozdzielamy się. Niech jeden z
was ciągle do nich wydzwania, poza tym, jak ktoś ich znajdzie,
powiadamia resztę.- masowałam skronie.
-Okej. Idę z tobą.- pociągnął mnie
za ramię Andy. Poszliśmy w prawo, a Jake z Jinxx'em w lewo.
-Jak ich dorwę, to teraz już naprawdę
zabiję.- mruknęłam.
-Powiesz w końcu prawdę? O co w tym
wszystkim chodzi?- wokalista próbował coś ze mnie wyciągnąć.
-O to, że uwzięli się na waszego
kochanego basistę. Myślisz, że po co zgodziłam się, żeby został
moim opiekunem? Nie miałam wyjścia.- powiedziałam smutno.
-Co zrobisz, jeśli on serio się
schlał?
-Wszystko będzie zależeć od tego,
czy odwali coś jeszcze i czy dojdzie to do sponsorów. Jonathan
jeszcze przed trasą obmyślał plan B. Ale to podobno nic fajnego.
-Okłamywaliście nas od początku.-
ton Andy'ego był zimny.
-Nie mogłam wam powiedzieć. Poza tym,
to nie wszystko. Wytwórnia jest w stanie nawet wyrzucić Ashley'a z
zespołu.
-Co?!
-Posłuchaj. Masz nikomu nie mówić o
tym, co wiesz, a już na pewno nie jemu.- zatrzymałam się
gwałtownie.
-Przecież bez niego nasz zespół się
rozpadnie! On musi wiedzieć!- panikował Biersack.
-Nie!!! To nic nie zmieni, a on tylko
się podłamie. Ty powinieneś lepiej wiedzieć, że on mimo wszystko
jest wrażliwy.
-Noo owszem, znam go nie od dziś.
Pytanie, skąd ty to wiesz, skoro ciągle się kłócicie?
-Bo wiem. Jak ich znajdziemy, macie ich
zjechać z góry na dół. Tylko o to proszę. Resztą zajmę się
sama.- powiedziałam stanowczo.
-Co zamierzasz?- popatrzył na mnie z
powątpiewaniem.
-Nie dopuścić do jego wywalenia.
-Niby jak?
-Nie wiem!! Coś wymyślę. Jonathan
spróbuje załatwić, żeby nikt nieodpowiedni nie dowiedział się o
tym wszystkim. On jest gotów nawet przekupić kogo trzeba. Jeśli
się nie uda, spróbuję to inaczej załagodzić.
-Czy ja dobrze rozumiem, że chcesz
ryzykować utratę pracy, po to, żebyśmy dalej mogli być zespołem?
-Andy, jeśli oni już się spili, to
ja po trasie i tak nie będę już waszą managerką. Zresztą,
mniejsza. To nie o mnie tu chodzi. Pospieszmy się.
Perspektywa Andy'ego.
Byłem w szoku. Jon i Ann oszukali nas.
Chociaż bardziej pasuje tu stwierdzenie, że zataili prawdę. O ile
Jonathan'owi nigdy nie ufałem, to Ann mnie zaskoczyła. Nie mieściło
mi się w głowie, że wszystko robiła z premedytacją. Najbardziej
jednak zszokowała mnie, gdy powiedziała, że nie dopuści do
rozpadu naszego zespołu. Przez cały ten czas chroniła Ashley'a, a
przecież go nienawidzi. Może jednak młoda ma jakieś uczucia?
Szukaliśmy chłopaków już dobrą godzinę. Na razie nie
dopuszczałem do siebie myśli, jakie dosięgną nas konsekwencje.
Mimo wszystko, wierzyłem rudej. Tylko dlaczego ona tak strasznie
nalega, żeby nikt się nie dowiedział, ile dla nas robi? Nie
rozumiałem jej. Na nasze nieszczęście, w Las Vegas odbywała się
jakaś grubsza impreza, bo wszędzie było pełno dziennikarzy i
fotografów. Boże! Nie wierzę w ciebie, ale błagam! Niech oni nic
nie odpierdolą. Po parunastu minutach, miałem się jednak upewnić,
że Bóg, o ile jest, to ma mnie i moje prośby głęboko w dupie.
Gadałem właśnie przez telefon z Jinxx'em, gdy obok nas
usłyszeliśmy krzyki i jakieś zamieszanie. Automatycznie
skierowałem tam swój wzrok i zamarłem. Zobaczyłem najebanego, siedzącego
Christian'a na chodniku i nie mniej pijanego, szarpiącego się z ochroniarzami,
Ashley'a.
-Kurwa mać! Są! Przyjdźcie tu
szybko!- rozłączyłem się i podbiegłem zbierać z ziemi
perkusistę. Ann już odciągała Purdy'ego. No tak, ona zna się
lepiej ode mnie na obezwładnianiu ludzi. Nie wiem co mu zrobiła,
ale szedł wyprostowany jak struna w naszą stronę.
-Idziemy!- warknęła. Trzymałem
CC'ego za ramię i poszliśmy z powrotem w stronę miejsca, gdzie
rozstaliśmy się z gitarzystami.
-Puść mnie! To boli.- jęczał
Ashley, wciąż trzymany przez młodą.
-Zamknij się i idź!- zmroziła go
spojrzeniem. Lepiej z nią nie zadzierać. Po chwili zauważyłem
zmierzających w naszą stronę Jinxx'a i Jake'a.
-Zabierzcie go ode mnie.- Ann popchnęła
basistę w stronę chłopaków. -Muszę zadzwonić do Jon'a.
Szliśmy teraz w ciszy, słuchając
„rozmowy” Ann z Jonathan'em. Dzieliło nas półtora metra, a
słyszałem, jak się po niej wydzierał. Zresztą, ona nie
pozostawała dłużna. W końcu doszliśmy do hotelu i zatrzymaliśmy
się pod drzwiami naszych pokoi.
-Jake, dasz sobie radę?- spytałem
Pitts'a, bo to on miał pokój z tymi debilami.
-Tak. I tak usną w ciągu 5 minut.-
machnął ręką. Podeszła do nich Ann:
-Macie przejebane! Od jutra wszystko
się zmieni!- warknęła i weszła do naszego pokoju. Nie chciałbym
być na ich miejscu...
***************************
Chyba coś mnie bierze, więc dodałam dziś, bo nie wiem, jak to będzie jutro. Z racji tego, że zaczął się weekend, czekam na ogromne ilości komentarzy. Nie chce Wam się w tygodniu, to macie nadrabiać w czasie wolnym. Wiem, że chcielibyście, żeby Ash przyjebał Drew, no ale jak widać, basista umie panować nad sobą. I pojawił się jego debilny kuzyn. Twarz już ma, dlatego mam prośbę, możecie wymyślić mu jakieś imię? Grunt, żeby biło od niego frajerstwem na kilometr.
Ashley się schlał i teraz zaczną się kłopoty. Moje alter ego Jonathan, będzie musiał to wszystko odkręcić. Jak superhero:P Nawet nie wiecie, jak musiałam się nagimnastykować, żeby zrobić tą trasę choć trochę ciekawą...
okey więc sory, ale od tygodnia nie miałam kiedy wejść na Twojego bloga, więc dzisiaj nadrobiłam zaległości
OdpowiedzUsuńpowiem Ci że współczuję Ashowi i Comie nie chciałabym mieć do czynienia z wkurzoną Ann xD
poza tym standardowo wkurwia mnie Drew >,<
aaa no i oczywiście jestem dumna z Ashleya, że się z nim nie pokłócił, nie spodziewałam się, serio xD
pozdro i weny :*
Ja się też po nim nie spodziewałam. Cóż, nie panuję nad tym co piszę.
UsuńNo hej ^_^
OdpowiedzUsuńUmrę z niecierpliwości! :D
Bardzo podobają mi się te sceny z Purdy'm i Ann *__*
Naprawdę fajnie napisane ;)
Jestem w szoku, że Ash potrafił się opanować przy Drew (jak mnie to-to wkurza!) i swoim kuzynie... Za to nie chciałabym być w jego skórze, jak Ruda będzie się z nim "rozliczać"...
Ten... O czym to ja jeszcze miałam pisać? Szczerze, nie pamiętam xD
W każdym razie ogólnie genialnie, Kobieto. Pisz dalej ^_^
No i zdrowiej ;)
Czasu życzę i Weny!
Pozdrawiam
~Nikt
Myślałam, że tylko ja mam postępującą sklerozę. Dzięki♥
UsuńHejka <3
OdpowiedzUsuńMiłe zakończenie dnia jak dla mnie,mam strasznie zjebany humor,czytając ten rozdział troszkę mi się poprawił.
Myślałam że Ashley się nie opanuje i komuś przywali jak to on,ale zaskoczył mnie swoją postawą,ja na jego miejscu też nie zgodziła bym się na to żeby Ann spędziła noc u tego idioty.
Podsumowując rozdział świetny i mam nadzieję że jeszcze zaskoczysz nas wiele razy,tak jak moje poprzedniczki życzę weny bo to najważniejsze przy tworzeniu :-)
~ Purdy Girl
Cieszę się, że trochę poprawiłam nastrój. Dziękuję♥
UsuńTo było dobre na prawdę mi się podoba ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję♥
UsuńPrzecież oni nie mogą kilku dni w spokoju wytrzymać. Biedna Anka. Swoją drogą to chyba dłużej nie uda jej się przekonywać chłopaków, że zupełnie nie ma uczuć.
OdpowiedzUsuńJa nawet nie wiem, jak podsumowywać Twoje rozdziały, bo tyyyyle się dzieje. Co scena to kolejne zaskoczenie. Nie można się oderwać :)
"I tylko taka mała prośba, błagam, niech on ci się już znudzi, bo w końcu mu wpierdolę." - to było genialne! (jakoś dziwnie mi to brzmi w kontekście Ashley'a)
PS: teraz mam rozkminę nad zdjęciem tego kuzyna....
A to dopiero początek ich przygód:) Rozkminę mówisz?:D Hahah, osoba grająca kuzyna miała być kimś innym, ale stwierdziłam, że nie przepadam za nią, więc obsadziłam w roli frajera:D Generalnie miałam dać trochę inne zdjęcie, (w takiej różowej koszulce i z opaską na włosach) ale stwierdziłam, że nie będę aż tak chamska...
UsuńJakie ja mam zaległości. Dwa dni bez bloggera i wszyscy dodają rozdziały, a jak czekam to nic ;-;.
OdpowiedzUsuńWiem, że już to wiesz, ale wkurwia mnie Drew aiakdnskciwancovwkasnmkajl no kurwa mać! Kłóci się z Ash'em ,że Ann ma u niego spać, a przepraszam bardzo, czy chociaż pytał się jej czy ma ochotę? Bo na to wychodzi, że nie ._.
Jak mnie irytuje ten człowiek. Na stos z nim!
Ash taki opanowany..... do pewnego momentu. Mam nadzieję, że nikt się nie zdążył dowiedzieć co Pan szanowny Purdy i CC odjebali bo jeszcze wyrzucą mi Ashley'a z zespołu, a tak się nie może stać! :((
Ale mnie nastraszyłaś na ten koniec. Boje się co będzie w następnym, ahah :)
Czekam na next, dodawaj szybko błagam ;-; ! <3
Tu zgodzę się z chłopakami, że Drew traktuje Ann jak własność. I sama nie wiem czemu, jeszcze go nie pogoniła. Mogę ci jedno, tak jakby zaspoilerować: spokojna, zimna Ann jest dużo gorsza od wrzeszczącej, bijącej Ann. Jak jest zimna, to nie wiadomo czego się spodziewać. I tu chyba wystąpi to pierwsze...
UsuńBoże ja też współczuje Ann..! Biedni chłopcy:( Nie no, weź przecież są młodzi mają prawo się wyszaleć! No dobra, może już nie tacy młodzi, ale w twoim opowiadaniu dalej są przed trzydziestką więc mają prawo się zabawić no!-.- Nie znoszę tego durnia Jonathana. U mnie też będzie taki jeden ciul z tym imieniem yhyhyh :D W ogóle no kurde u mnie Vegas u ciebie Vegas :P Tak my się porozumiewamy telepatycznie, ja to wiem :D Hahaha cieszyłam się jak dziecko, gdy Ash tak pięknie spławił Drew hyhyhy :D Tak w ogóle mama mi wczoraj rozwaliła "przypadkiem" telefon na milion kawałków i teraz muszę czekać na nowy. A na tym starym moje najlepsze blogi w zakładkach zapisane!!! Rozumiesz mój ból? :( Potem będę mieć takie zaległości, że jprdl. Ale twojego już znam na pamięć (adres) więc tutaj na pewno wiele nie opuszczę :D Nie wybaczyłabym sobie :*
OdpowiedzUsuńDobra buziaki, kocham i życzę weny <3
http://rebelyellbvb.blogspot.com/
Ale oni szaleli w robocie:D U mnie modelka, u ciebie modelka:D I to nie koniec podobieństw. Dobrze, że ja nie dążę do związku Ann z Andy'm, bo to już byłoby przegięcie:D:D Buziaki♥
UsuńHej kochana :* cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńOj będzie wpierdol od Ann i oby John nic jej nie zrobił
A wgl świetne zagranie ze strony Ann w klubie
I od kiedy Ash potrafi się ogarnąć
Czekam na następny rozdział Myszo :*
Dzięki Wam przestałam wpierdalać słodycze, bo wystarczy, że poczytam komentarze i już mi poziom cukru wzrasta:D Oj w następnym to dopiero Ashley będzie ogarnięty:) ♥
UsuńProszę o szybkie dodanie kolejnego posta bo nie mogę się doczekać by dowiedzieć się co dzieje się dalej :-)
OdpowiedzUsuńCicho być :P Nie mogę wrzucać codziennie :P
UsuńMówiłam już, że uwielbiam twojego bloga? Jeżeli nie to mówię teraz. Uwielbiam. Świetnie piszesz. Tak prawdziwie. Nie wiem jak to konkretnie określić. Zajebiście. :) Czekam ;)
OdpowiedzUsuńHahah dziękuję♥♥♥
UsuńW końcu znalazłam czas, żeby nadrobić rozdziały, jejku.;;
OdpowiedzUsuńDrew denerwuje mnie coraz bardziej, serio. To taki irytujący człowiek...
Niech Ash mu wpierdoli, będzie fajnie XD
I w ogóle tak szkoda Ann :c
Dobra, nie będę się tu bezsensownie produkować, bo i tak nic z tego nie wyjdzie. Chce tylko, zebyś wiedziała, że czytam, uwielbiam i nie mogę doczekać się następnego rozdziału c: xx
Ojej dziękuję.
Usuń"-Dla mnie za mało! Musisz jej pozwolić!- krzyknął Andrew. " myślałam, ze to Biersack i takie "co, do cholery?!" dopiero pozniej przypomniałam sobie, ze jest dwóch... Andrzejów (: rozdział super. Jestem zdegustowana Drew, poirytowana jego zachowaniem oraz dumna z Ashleya mojego mistrza *-* szkoda, ze na końcu zjebal jak zawsze, ale nie bylo najgorzej. Zawiódł mnie tylko CC :( bo wiadomo, ze Purdy juz taki jest, ale Coma? :( czekam na nexta oraz na to, jak wszystko sie zmieni FAJNE, CZYTAM KROPKA .
OdpowiedzUsuńxoxo
Hah za kwadrans będzie:) ♥
Usuń