piątek, 3 października 2014

Rozdział 26

Parę dni później. Wtorek.

Zaliczyliśmy już kilka miast. Następnym przystankiem było Las Vegas. Ustaliliśmy, że po koncercie zostajemy na noc w hotelu, bo kolejny miał się odbyć dopiero za dwa dni w Tempe. Dziś miałam spotkać się w końcu z Drew, który miał sesję w tym samym hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Postanowił, że potowarzyszy mi w pracy. Nie byłam zadowolona, bo nie chciałam, żeby mnie rozpraszał, ale ostatecznie się zgodziłam. Najbardziej jednak bałam się spotkania jego i Ashley'a. Wprawdzie basista obiecał mi, że postara się być milszy, ale nie mogłam za niego ręczyć.
-Drew?- zagadnęłam chłopaka, gdy siedzieliśmy sami w jego pokoju. Jeszcze nie spotkał chłopaków...
-Tak?
-Mam do ciebie taką małą prośbę. Mógłbyś nie kłócić się dziś z Ashley'em?- zaczęłam powoli.
-Co? To nie ja się z nim kłócę, tylko on mnie prowokuje. Poza tym, dalej nie podoba mi się, że jesteś pod jego „opieką”.- zacisnął szczękę.
-Wiem. Ale właśnie dlatego, że tak jest, postaraj się z nim nie wdawać dyskusje. A o ile pamiętam, ostatnią wszcząłeś ty. Ciesz, się, że nie miał nic przeciwko, że ich zostawiłam, żeby spotkać się z tobą.
-Stajesz po jego stronie? Mogłem się domyślić, że zawsze będziesz go bronić.- warknął.
-Opanuj się, do cholery! Nie staję po niczyjej stronie i nie zamierzam wybierać pomiędzy pracą, a życiem prywatnym! Po prostu zrób to dla mnie i zachowuj się przyzwoicie.- wstałam gwałtownie. Jak on mnie wkurza czasami!
-Dobrze, dobrze, zrobię co w mojej mocy. Chodź do mnie.- pociągnął mnie w swoją stronę i posadził sobie na kolanach. -Co ja ci poradzę, że jestem zazdrosny. Podobasz mi się i nie mogę znieść, gdy ten facet gapi się na ciebie.
-Jakoś o resztę nie jesteś zazdrosny, a to z nimi spędzam więcej czasu niż z Purdy'm- prychnęłam.
-Bo wiem, że oni traktują cię jak siostrę, a Ashley jakoś nie do końca.
-Czyżby...- mruknęłam pod nosem, zastanawiając się, jak zareagowałby Drew, wiedząc, że spałam z CC'ym, a z Andy'm i Jake'iem także leżałam razem w łóżku...
-Co?- zmarszczył brwi Fuller.
-Nic, nic. Okej. Chodźmy, bo chłopaki pewnie już czekają.- pociągnęłam go na korytarz i skierowałam się do pokoju, który dzieliłam z Andy'm i Jinxx'em. Wymyślili sobie, że z nimi będę najbardziej bezpieczna...
-I jak? Gotowi?- spytałam, przekraczając próg.
-Prawie. Siema Drew.- powiedział CC, zakładając na siebie 3 różne paski.
-Cześć.- odpowiedział grzecznie model i oparł się o szafkę.
-Dobra. Komuś mam pomóc, czy coś?- spytałam.
-Jinxx zagadał się z Sammi i teraz szaleje w łazience.- powiedział Ashley, poprawiając włosy. Otworzyłam, lekko uchylone drzwi od łazienki i zastałam Jeremy'ego w totalnej rozsypce. No tak, nie był przyzwyczajony, że jest spóźniony. Przez moment obserwowałam, jak próbuje jednocześnie ułożyć włosy i zrobić sobie makijaż. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło i zawołałam:
-Purdy skończ się wreszcie pindrzyć i chodź tu!
-Co znowu?!- warknął basista, pojawiając się po chwili koło mnie.
-Nasz tatuś nie ogarnia i trzeba mu pomóc. Pomaluj go, bo ja nie umiem.- wskazałam na gitarzystę, który zmierzył mnie tylko złym spojrzeniem.
-Ja? Niby czemu? Sam się muszę poprawić.- zaprotestował Ash.
-Piękniejszy już nie będziesz. No! Rusz dupę, ja się zajmę jego fryzurą.- popchnęłam Jinxx'a na deskę sedesową i złapałam grzebień. Ashley jeszcze coś burczał pod nosem, ale zaopatrzył się w eyeliner, czy czym tam się Ferguson maluje. Natapirowałam mu trochę włosy i obficie spryskałam lakierem. Ja nie wiem, co ja jestem? Miałam być managerką, a tymczasem byłam już stylistką, makijażystką i teraz fryzjerką. Chyba minęłam się z powołaniem...

Dwie godziny później

Ostatni raz wzięłam Drew ze sobą na koncert! Nie dość, że cały czas był do mnie przyklejony, aż się organizator dziwnie patrzył, to teraz, gdy chciałam obejrzeć występ chłopców, stał i paplał mi coś do ucha. Oszaleję za chwilę i mu przywalę!
-Drew! Czy ty myślisz, że ja cię cokolwiek słyszę?!- krzyknęłam.
-To chodź pogadać gdzieś indziej.- burknął obrażony.
-Nie! Jestem w pracy. I jeszcze będę w niej przez godzinę!- warknęłam, po czym udałam się na backstage, bo chłopcy wychodzili już do bisu. Skierowałam się do garderoby, zobaczyć, czy czeka tam na nich woda i ręczniki, o które zawsze proszą wcześniej. Drew szedł za mną krok w krok. W pewnym momencie zatrzymałam się gwałtownie, przez co wpadł na mnie. Popatrzyłam na niego znacząco i ponownie ruszyłam. Po jakichś 10 minutach chłopcy weszli do garderoby.
-Ja pierdole, jak tam gorąco.- sapał Andy.
-Tak, zauważyłam. Pytałam organizatora, ale oczywiście klima im się zepsuła.- mruknęłam. Czekałam, aż zespół się ogarnie, po czym wyszli do fanów. Dałam im jeszcze markery i stanęłam pod ścianą z Drew. Co chwilę zerkałam na zegarek, bo chłopcy prosili, żebym przerwała im, gdy rozdawanie autografów przekroczy pół godziny. Chcieli jeszcze odpocząć przed wyjściem na miasto. Wymyślili sobie, że musimy trochę pozwiedzać. O tej porze, to chyba bary... W pewnym momencie zawołał mnie do siebie Jinxx. Zostawiłam więc znudzonego Drew.
-Annie zrobisz nam zdjęcie?- poprosił mnie gitarzysta.
-Spoko. Dajcie mi tylko te wszystkie telefony.- zrobiłam paru osobom zdjęcia.
-Jak pracuje ci się z chłopakami?- spytała jakaś fanka.
-Strasznie. Dziś np. musiałam ratować tego tutaj, bo nie zdążyłby na koncert.- wskazałam na Jinxx'a.
-Raz w życiu moglibyście na mnie poczekać.- zaśmiał się, przygarniając mnie do siebie i dając buziaka. Na ten spontaniczny gest od razu zareagowała inna osoba.
-Zdradzasz z nią Sammi?- popatrzyliśmy zszokowani na siebie.
-NIE! Ann jest dla mnie jak siostra!- Ferguson szybko zaprotestował.
-Poza tym, gdyby mieli romans, to Ann byłaby już w grobie, bo Sammi to inteligentna kobieta.- wtrącił Ashley, pojawiając się koło nas.
-Właśnie. Ja nie rozbijam cudzych związków. Sammi i Jinxx są jedną z najładniejszych par, jakie znam. Coś chciałeś?- spytałam basistę, który wciąż stał koło mnie.
-Nowy marker.- wystawił rękę. Dałam mu co chciał, drugi rzucając CC'emu i spojrzałam na kolejkę fanek. Ashley zauważył moje spojrzenie i zawołał głośno:
-Która jest PurdyGirl, ręka w górę!- ręce podniosła większość stojących tu dziewczyn. -Kocham Was!
-Serio?- mruknęłam zszokowana.
-Mówiłem ci.- szepnął mi zadowolony na ucho. W tym momencie odezwała się jedna z fanek:
-Mogę wam zrobić razem zdjęcie?
-NIE!!!- krzyknęliśmy razem, gwałtownie odsuwając się od siebie.
-Eee... Ja nie jestem fotogeniczna.- próbowałam wytłumaczyć jakoś swoją reakcję. Zdjęcie z Purdy'm. No chyba nie!

Po powrocie do hotelu odezwał się do chłopaków Drew.
-Chciałbym, żeby Ann dziś nocowała u mnie.- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, w stronę Ash'a. Stałam z otwartą buzią. Co on zrobił? Andy też to przeżywał, bo gwałtownie zgniótł plastikowy kubek po kawie, który trzymał.
-Co?- wokalista zrobił krok do przodu, ale został zatrzymany przez Jinxx'a.
-Nie wtrącaj się. To ich sprawa.- tymczasem Ashley mierzył się na spojrzenia z Fuller'em.
-Nie zgadzam się.- odpowiedział spokojnie, po chwili, basista.
-Niby czemu nie?! Myślisz, że masz do niej jakieś głupie prawa?!?!- podniósł głos model, próbując go sprowokować. Natychmiast wkroczyłam między nich.
-Andrew! Nie przesadzaj!- warknęłam na niego, jednak w tym momencie zostałam gwałtownie przyciągnięta do boku Purdy'ego.
-Spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą.- spojrzał na mnie przelotnie, trzymając mnie za ramię. Następnie zwrócił się z powrotem do Fuller'a. -Owszem, mam do niej JAKIEŚ prawa, jakbyś zapomniał. I niby dlaczego miałbym się zgodzić?
-Bo to moja dziewczyna i chcę z nią spędzić trochę czasu.
-Trochę czasu, to nie cała noc. Poza tym, już dziś się widzieliście.
-Dla mnie za mało! Musisz jej pozwolić!- krzyknął Andrew.
-Ja nic nie muszę! Jak dla mnie, to możesz być nawet jej narzeczonym. Ann jest niepełnoletnia i zostaje z nami.- warknął Ashley, jednak dalej trzymał nerwy na wodzy.
-Robisz to specjalnie! Nie chcesz, żeby ze mną była, bo jesteś zazdrosny!- gdy Drew wypowiedział te słowa, cała się spięłam. Naprawdę przesadza! Próbowałam się wyrwać z uścisku basisty, ale ten nie miał zamiaru mnie puścić. Za to odezwał się do Drew:
-Czy ty coś insynuujesz? Uważaj na słowa!- syknął. -Nie jestem zazdrosny, ale to nie zmienia faktu, że ci nie ufam. Jeśli młoda będzie chciała spędzić z tobą noc, zrobi to, ale po trasie. A tymczasem, dopóki jest pod naszą, moją opieką, nie pozwolę na to. Gdyby coś się jej stało, mógłbym zacząć sobie kopać grób, a podoba mi się na tym świecie.
-W takim razie, chcę ją dziś zabrać na kolację.- Drew się nie poddawał.
-Przykro mi, ale mamy już inne plany.- wtrącił Andy.
-Czyżby?- ironizował „mój chłopak”. Postanowiłam zakończyć tę całą szopkę.
-Owszem. Nie zdążyłam ci powiedzieć wcześniej. Umówiłam się już z chłopakami. Poza tym, cała ta rozmowa nie ma sensu. Nie zapominaj, że ja ciągle jestem w pracy.- odpowiedziałam chłodno. Drew opanował się w momencie. Czyżby się mnie bał?
-Dobrze. Możemy się chociaż pożegnać, przed moim wyjazdem?- spytał.
-Możecie. Czekamy w pokoju, Ann.- puścił mnie Purdy. Chłopcy zostawili nas samych. W tym momencie wybuchłam.
-O co cię prosiłam? O co, kurwa mać, ja cię prosiłam?! Nigdy nie proszę, ale tym razem to zrobiłam. Jeszcze jedna taka akcja, a z nami koniec! Ja nie żartuję Drew!- warknęłam. Z twarzy modela odpłynęły wszystkie kolory.
-Przepraszam. Ann, naprawdę. Ale ja się nie umiem powstrzymać. Poza tym Ashley...
-Ashley zachował się bardzo przyzwoicie! Nie mieszaj go w to, bo naprawdę się powstrzymywał. To ty zrobiłeś cyrk!- weszłam mu w słowo.
-Ja nie chciałem. Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?- spytał zdesperowany.
-Ogarnij się w końcu. A teraz muszę już iść. Spotkamy się niedługo.
-Będę tęsknić.- powiedział. W odpowiedzi tylko się kiwnęłam głową. Już się odwracałam, gdy Drew złapał mnie za łokieć i namiętnie pocałował. Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić, ale ostatecznie nie odepchnęłam go. Oddać pocałunku, też nie oddałam. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i skierowałam się do pokoju. Jednak drzwi były zamknięte. Przeszłam więc dwa metry dalej, do pokoju, w którym urzędowała reszta zespołu. Nie zdążyłam sięgnąć do klamki, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły.
-No w końcu! Już chciałem iść po ciebie.- burknął Andy.
-Jak widać, żyję.- wyminęłam go i weszłam do środka.
-Dobra. Plan jest taki: idziemy się zabawić.- złapał mnie w pasie CC i zaczął kręcić dookoła.
-Czekaj! Zabawić? Ale chyba nie schlać?- zaczęłam lekko się denerwować.
-Nie no, bez przesady.- uspokoił mnie Jinxx. I tak mam złe przeczucia.

Poszliśmy wszyscy razem na miasto. Łaziliśmy tak z dobrą godzinę. W końcu znaleźliśmy stolik w jednym z barów. Chłopcy zamówili po piwie. O dziwo, ja też dostałam. Spojrzałam pytająco na Ashley'a, który podawał mi szklankę.
-Żeby Drew nie mówił, że zabraniam ci wszystkiego.- puścił mi oczko.
-Przepraszam za niego. I dziękuję. Naprawdę, zachowałeś się świetnie.- powiedziałam cicho, tak, że tylko on to usłyszał.
-Nie ma za co. Było ciężko, ale dałem radę. I tylko taka mała prośba, błagam, niech on ci się już znudzi, bo w końcu mu wpierdolę.- mruknął. W odpowiedzi tylko się zaśmiałam. W sumie, fajnie mieć 5 starszych braci. Zawsze cię obronią, kupią alkohol. Mój rodzony nie chciał mi zrobić nawet głupiej herbaty... Siedzieliśmy tak jakiś czas, aż zauważyłam, że nie ma Purdy'ego. Kurwa! Miałam go pilnować! KURWA!
-Gdzie Ashley?- spytałam, siląc się na spokojny ton głosu.
-Był tu przed chwilą.- rozglądał się Jake.
-Tam jest. O rany, z kim on gada!- warknął Andy, wskazując palcem na basistę, który teraz stał z jakimiś dwoma kolesiami.
-Co to za jedni?- spytałam, przyglądając się dość dziwnie wyglądającej rozmowie.
-Jego znienawidzony kuzyn ze swoim przydupasem. Trzeba tam iść, zanim znów się pobiją.- wstał Jinxx.
-Czekaj! Ja to załatwię.- podniosłam się gwałtownie.
-Jesteś pewna?
-Tak. Jak zacznę krzyczeć, to dopiero wtedy przyjdźcie.- puściłam oczko chłopakom, obciągnęłam bluzkę i skierowałam się w stronę Purdy'ego. Wciąż miałam na twarzy, dość mocny jak na mnie, makijaż. Wiedziałam, że jeśli dołożę do tego moje zabójcze spojrzenie, mogę wyglądać dość przerażająco. Czasem dobrze, gdy ludzie boją się samego wzroku...
-Ashley, wszędzie cię szukam.- zawołałam dość radośnie, kładąc rękę na ramieniu basisty. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale szybko się ogarnął.
-Ooo, Ashley, czyżbyś wyrwał kolejną dupę? No no...- zmierzył mnie obleśnym spojrzeniem, o ile się nie mylę, jego kuzyn.
-A co? Zazdrościsz?- wtrąciłam, zanim Ash zdążył otworzyć usta.
-A jest czego? Kochanie, muszę cię zmartwić. On porzuci cię nad ranem, jak wszystkie inne.
-Daruj sobie! I nie nazywaj jej tak!- napiął wszystkie mięśnie, Ashley. Okej, robi się nieciekawie.
-Do tej pory nikt nie narzekał. Ale tobie nie będzie dane się przekonać.- powiedziałam, mrużąc oczy. -Ash, możemy już iść?
-Dobry pomysł. Nara chłopaki.- Purdy objął mnie w pasie i już mieliśmy wracać do stolika, gdy ten idiota zawołał:
-Myślisz, że jak wyrwiesz sobie kolejną dziwkę, to się któraś zakocha?- w tym momencie się wkurwiłam. Przybrałam morderczy wyraz twarzy i odwróciłam się powoli.
-Dziwkę, to ty masz w gaciach, frajerze! I radzę ci uważać na słowa.- warknęłam.
-Jeszcze ci mało, po ostatniej akcji?- zasłonił mnie Ashley.
-Chcesz się na mnie rzucić z pięściami w miejscu publicznym? No, spróbuj szczęścia.- wyszczerzył się jego kuzyn.
-Lepiej mnie nie prowokuj! Widzę, że łuk brwiowy już ci się zagoił. Chętne rozwalę go znów.- podniósł ton basista. Nie mogłam do tego dopuścić.
-Nie warto.- położyłam mu ręce na ramionach. Ashley jeszcze chwilę walczył sam ze sobą, po czym pociągnął mnie w stronę zespołu. Odetchnęłam głęboko siadając na swoim miejscu.
-Dałeś radę stary. Nie przejmuj się nim.- poklepał Purdy'ego po plecach CC.
-Kurwa! Chyba za mało mu wpierdoliłem ostatnim razem.- warknął mój, pożal się Boże, opiekun.
-Serio się pobiliście?- spytałam.
-Poprawka, to ja pobiłem jego. Nie dam się obrażać nikomu, nawet własnej rodzinie!- o dziwo, rozumiałam go całkowicie. Poszłam do łazienki. Gdy wróciłam do stolika, siedziało tam już tylko trzech chłopaków.
-Gdzie Ashley i CC?- warknęłam.
-Poszli na miasto. Mają wrócić za dwie godziny.- odparł Jinxx.
-Porąbało was??? Przecież Purdy był wkurwiony. Pewni poszli do baru! Oni nie mogą nic odwalić!- zaczęłam panikować.
-Spokojnie. Nic im się nie stanie.
-Wy nic nie rozumiecie! Jonathan kazał mi nad nimi zapanować! Mówiłam wam, że wytwórnia i sponsorzy przyglądają się zespołowi. Chcecie stracić kasę?!- krzyknęłam.
-To znaczy? O czym ty mówisz?- zmarszczył czoło Andy.
-O tym, że jeśli oni coś odpierdolą, stracicie sponsorów, a ja robotę! Musimy ich znaleźć zanim będzie za późno. Ruszcie dupy!- popchnęłam ich w stronę wyjścia. Kurwa mać! No kurwa! Kupię im smycze i obroże i będę ich wszędzie ze sobą ciągać!
-Wyszli jakieś 5 minut temu. Na bank nie odeszli gdzieś daleko.- pocieszał nas Jake. Rozejrzeliśmy się dookoła. Same bary i kasyna. Zajebiście. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do tych idiotów, ale oczywiście nie odbierali.
-Dobra! Rozdzielamy się. Niech jeden z was ciągle do nich wydzwania, poza tym, jak ktoś ich znajdzie, powiadamia resztę.- masowałam skronie.
-Okej. Idę z tobą.- pociągnął mnie za ramię Andy. Poszliśmy w prawo, a Jake z Jinxx'em w lewo.
-Jak ich dorwę, to teraz już naprawdę zabiję.- mruknęłam.
-Powiesz w końcu prawdę? O co w tym wszystkim chodzi?- wokalista próbował coś ze mnie wyciągnąć.
-O to, że uwzięli się na waszego kochanego basistę. Myślisz, że po co zgodziłam się, żeby został moim opiekunem? Nie miałam wyjścia.- powiedziałam smutno.
-Co zrobisz, jeśli on serio się schlał?
-Wszystko będzie zależeć od tego, czy odwali coś jeszcze i czy dojdzie to do sponsorów. Jonathan jeszcze przed trasą obmyślał plan B. Ale to podobno nic fajnego.
-Okłamywaliście nas od początku.- ton Andy'ego był zimny.
-Nie mogłam wam powiedzieć. Poza tym, to nie wszystko. Wytwórnia jest w stanie nawet wyrzucić Ashley'a z zespołu.
-Co?!
-Posłuchaj. Masz nikomu nie mówić o tym, co wiesz, a już na pewno nie jemu.- zatrzymałam się gwałtownie.
-Przecież bez niego nasz zespół się rozpadnie! On musi wiedzieć!- panikował Biersack.
-Nie!!! To nic nie zmieni, a on tylko się podłamie. Ty powinieneś lepiej wiedzieć, że on mimo wszystko jest wrażliwy.
-Noo owszem, znam go nie od dziś. Pytanie, skąd ty to wiesz, skoro ciągle się kłócicie?
-Bo wiem. Jak ich znajdziemy, macie ich zjechać z góry na dół. Tylko o to proszę. Resztą zajmę się sama.- powiedziałam stanowczo.
-Co zamierzasz?- popatrzył na mnie z powątpiewaniem.
-Nie dopuścić do jego wywalenia.
-Niby jak?
-Nie wiem!! Coś wymyślę. Jonathan spróbuje załatwić, żeby nikt nieodpowiedni nie dowiedział się o tym wszystkim. On jest gotów nawet przekupić kogo trzeba. Jeśli się nie uda, spróbuję to inaczej załagodzić.
-Czy ja dobrze rozumiem, że chcesz ryzykować utratę pracy, po to, żebyśmy dalej mogli być zespołem?
-Andy, jeśli oni już się spili, to ja po trasie i tak nie będę już waszą managerką. Zresztą, mniejsza. To nie o mnie tu chodzi. Pospieszmy się.

Perspektywa Andy'ego.

Byłem w szoku. Jon i Ann oszukali nas. Chociaż bardziej pasuje tu stwierdzenie, że zataili prawdę. O ile Jonathan'owi nigdy nie ufałem, to Ann mnie zaskoczyła. Nie mieściło mi się w głowie, że wszystko robiła z premedytacją. Najbardziej jednak zszokowała mnie, gdy powiedziała, że nie dopuści do rozpadu naszego zespołu. Przez cały ten czas chroniła Ashley'a, a przecież go nienawidzi. Może jednak młoda ma jakieś uczucia? Szukaliśmy chłopaków już dobrą godzinę. Na razie nie dopuszczałem do siebie myśli, jakie dosięgną nas konsekwencje. Mimo wszystko, wierzyłem rudej. Tylko dlaczego ona tak strasznie nalega, żeby nikt się nie dowiedział, ile dla nas robi? Nie rozumiałem jej. Na nasze nieszczęście, w Las Vegas odbywała się jakaś grubsza impreza, bo wszędzie było pełno dziennikarzy i fotografów. Boże! Nie wierzę w ciebie, ale błagam! Niech oni nic nie odpierdolą. Po parunastu minutach, miałem się jednak upewnić, że Bóg, o ile jest, to ma mnie i moje prośby głęboko w dupie. Gadałem właśnie przez telefon z Jinxx'em, gdy obok nas usłyszeliśmy krzyki i jakieś zamieszanie. Automatycznie skierowałem tam swój wzrok i zamarłem. Zobaczyłem najebanego, siedzącego Christian'a na chodniku i nie mniej pijanego, szarpiącego się z ochroniarzami, Ashley'a.
-Kurwa mać! Są! Przyjdźcie tu szybko!- rozłączyłem się i podbiegłem zbierać z ziemi perkusistę. Ann już odciągała Purdy'ego. No tak, ona zna się lepiej ode mnie na obezwładnianiu ludzi. Nie wiem co mu zrobiła, ale szedł wyprostowany jak struna w naszą stronę.
-Idziemy!- warknęła. Trzymałem CC'ego za ramię i poszliśmy z powrotem w stronę miejsca, gdzie rozstaliśmy się z gitarzystami.
-Puść mnie! To boli.- jęczał Ashley, wciąż trzymany przez młodą.
-Zamknij się i idź!- zmroziła go spojrzeniem. Lepiej z nią nie zadzierać. Po chwili zauważyłem zmierzających w naszą stronę Jinxx'a i Jake'a.
-Zabierzcie go ode mnie.- Ann popchnęła basistę w stronę chłopaków. -Muszę zadzwonić do Jon'a.
Szliśmy teraz w ciszy, słuchając „rozmowy” Ann z Jonathan'em. Dzieliło nas półtora metra, a słyszałem, jak się po niej wydzierał. Zresztą, ona nie pozostawała dłużna. W końcu doszliśmy do hotelu i zatrzymaliśmy się pod drzwiami naszych pokoi.
-Jake, dasz sobie radę?- spytałem Pitts'a, bo to on miał pokój z tymi debilami.
-Tak. I tak usną w ciągu 5 minut.- machnął ręką. Podeszła do nich Ann:
-Macie przejebane! Od jutra wszystko się zmieni!- warknęła i weszła do naszego pokoju. Nie chciałbym być na ich miejscu...
***************************
Chyba coś mnie bierze, więc dodałam dziś, bo nie wiem, jak to będzie jutro. Z racji tego, że zaczął się weekend, czekam na ogromne ilości komentarzy. Nie chce Wam się w tygodniu, to macie nadrabiać w czasie wolnym. Wiem, że chcielibyście, żeby Ash przyjebał Drew, no ale jak widać, basista umie panować nad sobą. I pojawił się jego debilny kuzyn. Twarz już ma, dlatego mam prośbę, możecie wymyślić mu jakieś imię? Grunt, żeby biło od niego frajerstwem na kilometr.
Ashley się schlał i teraz zaczną się kłopoty. Moje alter ego Jonathan, będzie musiał to wszystko odkręcić. Jak superhero:P Nawet nie wiecie, jak musiałam się nagimnastykować, żeby zrobić tą trasę choć trochę ciekawą...
Next, o ile będę się dobrze czuć, w niedzielę, albo poniedziałek. Zresztą, jakby co, będę aktualizować notkę.

24 komentarze:

  1. okey więc sory, ale od tygodnia nie miałam kiedy wejść na Twojego bloga, więc dzisiaj nadrobiłam zaległości
    powiem Ci że współczuję Ashowi i Comie nie chciałabym mieć do czynienia z wkurzoną Ann xD
    poza tym standardowo wkurwia mnie Drew >,<
    aaa no i oczywiście jestem dumna z Ashleya, że się z nim nie pokłócił, nie spodziewałam się, serio xD
    pozdro i weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się też po nim nie spodziewałam. Cóż, nie panuję nad tym co piszę.

      Usuń
  2. No hej ^_^
    Umrę z niecierpliwości! :D
    Bardzo podobają mi się te sceny z Purdy'm i Ann *__*
    Naprawdę fajnie napisane ;)
    Jestem w szoku, że Ash potrafił się opanować przy Drew (jak mnie to-to wkurza!) i swoim kuzynie... Za to nie chciałabym być w jego skórze, jak Ruda będzie się z nim "rozliczać"...
    Ten... O czym to ja jeszcze miałam pisać? Szczerze, nie pamiętam xD
    W każdym razie ogólnie genialnie, Kobieto. Pisz dalej ^_^
    No i zdrowiej ;)
    Czasu życzę i Weny!
    Pozdrawiam
    ~Nikt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że tylko ja mam postępującą sklerozę. Dzięki♥

      Usuń
  3. Hejka <3
    Miłe zakończenie dnia jak dla mnie,mam strasznie zjebany humor,czytając ten rozdział troszkę mi się poprawił.
    Myślałam że Ashley się nie opanuje i komuś przywali jak to on,ale zaskoczył mnie swoją postawą,ja na jego miejscu też nie zgodziła bym się na to żeby Ann spędziła noc u tego idioty.
    Podsumowując rozdział świetny i mam nadzieję że jeszcze zaskoczysz nas wiele razy,tak jak moje poprzedniczki życzę weny bo to najważniejsze przy tworzeniu :-)
    ~ Purdy Girl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że trochę poprawiłam nastrój. Dziękuję♥

      Usuń
  4. To było dobre na prawdę mi się podoba ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecież oni nie mogą kilku dni w spokoju wytrzymać. Biedna Anka. Swoją drogą to chyba dłużej nie uda jej się przekonywać chłopaków, że zupełnie nie ma uczuć.
    Ja nawet nie wiem, jak podsumowywać Twoje rozdziały, bo tyyyyle się dzieje. Co scena to kolejne zaskoczenie. Nie można się oderwać :)

    "I tylko taka mała prośba, błagam, niech on ci się już znudzi, bo w końcu mu wpierdolę." - to było genialne! (jakoś dziwnie mi to brzmi w kontekście Ashley'a)

    PS: teraz mam rozkminę nad zdjęciem tego kuzyna....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dopiero początek ich przygód:) Rozkminę mówisz?:D Hahah, osoba grająca kuzyna miała być kimś innym, ale stwierdziłam, że nie przepadam za nią, więc obsadziłam w roli frajera:D Generalnie miałam dać trochę inne zdjęcie, (w takiej różowej koszulce i z opaską na włosach) ale stwierdziłam, że nie będę aż tak chamska...

      Usuń
  6. Jakie ja mam zaległości. Dwa dni bez bloggera i wszyscy dodają rozdziały, a jak czekam to nic ;-;.
    Wiem, że już to wiesz, ale wkurwia mnie Drew aiakdnskciwancovwkasnmkajl no kurwa mać! Kłóci się z Ash'em ,że Ann ma u niego spać, a przepraszam bardzo, czy chociaż pytał się jej czy ma ochotę? Bo na to wychodzi, że nie ._.
    Jak mnie irytuje ten człowiek. Na stos z nim!
    Ash taki opanowany..... do pewnego momentu. Mam nadzieję, że nikt się nie zdążył dowiedzieć co Pan szanowny Purdy i CC odjebali bo jeszcze wyrzucą mi Ashley'a z zespołu, a tak się nie może stać! :((
    Ale mnie nastraszyłaś na ten koniec. Boje się co będzie w następnym, ahah :)
    Czekam na next, dodawaj szybko błagam ;-; ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu zgodzę się z chłopakami, że Drew traktuje Ann jak własność. I sama nie wiem czemu, jeszcze go nie pogoniła. Mogę ci jedno, tak jakby zaspoilerować: spokojna, zimna Ann jest dużo gorsza od wrzeszczącej, bijącej Ann. Jak jest zimna, to nie wiadomo czego się spodziewać. I tu chyba wystąpi to pierwsze...

      Usuń
  7. Boże ja też współczuje Ann..! Biedni chłopcy:( Nie no, weź przecież są młodzi mają prawo się wyszaleć! No dobra, może już nie tacy młodzi, ale w twoim opowiadaniu dalej są przed trzydziestką więc mają prawo się zabawić no!-.- Nie znoszę tego durnia Jonathana. U mnie też będzie taki jeden ciul z tym imieniem yhyhyh :D W ogóle no kurde u mnie Vegas u ciebie Vegas :P Tak my się porozumiewamy telepatycznie, ja to wiem :D Hahaha cieszyłam się jak dziecko, gdy Ash tak pięknie spławił Drew hyhyhy :D Tak w ogóle mama mi wczoraj rozwaliła "przypadkiem" telefon na milion kawałków i teraz muszę czekać na nowy. A na tym starym moje najlepsze blogi w zakładkach zapisane!!! Rozumiesz mój ból? :( Potem będę mieć takie zaległości, że jprdl. Ale twojego już znam na pamięć (adres) więc tutaj na pewno wiele nie opuszczę :D Nie wybaczyłabym sobie :*
    Dobra buziaki, kocham i życzę weny <3
    http://rebelyellbvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale oni szaleli w robocie:D U mnie modelka, u ciebie modelka:D I to nie koniec podobieństw. Dobrze, że ja nie dążę do związku Ann z Andy'm, bo to już byłoby przegięcie:D:D Buziaki♥

      Usuń
  8. Hej kochana :* cudowny rozdział
    Oj będzie wpierdol od Ann i oby John nic jej nie zrobił
    A wgl świetne zagranie ze strony Ann w klubie
    I od kiedy Ash potrafi się ogarnąć
    Czekam na następny rozdział Myszo :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Wam przestałam wpierdalać słodycze, bo wystarczy, że poczytam komentarze i już mi poziom cukru wzrasta:D Oj w następnym to dopiero Ashley będzie ogarnięty:) ♥

      Usuń
  9. Proszę o szybkie dodanie kolejnego posta bo nie mogę się doczekać by dowiedzieć się co dzieje się dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mówiłam już, że uwielbiam twojego bloga? Jeżeli nie to mówię teraz. Uwielbiam. Świetnie piszesz. Tak prawdziwie. Nie wiem jak to konkretnie określić. Zajebiście. :) Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu znalazłam czas, żeby nadrobić rozdziały, jejku.;;
    Drew denerwuje mnie coraz bardziej, serio. To taki irytujący człowiek...
    Niech Ash mu wpierdoli, będzie fajnie XD
    I w ogóle tak szkoda Ann :c
    Dobra, nie będę się tu bezsensownie produkować, bo i tak nic z tego nie wyjdzie. Chce tylko, zebyś wiedziała, że czytam, uwielbiam i nie mogę doczekać się następnego rozdziału c: xx

    OdpowiedzUsuń
  12. "-Dla mnie za mało! Musisz jej pozwolić!- krzyknął Andrew. " myślałam, ze to Biersack i takie "co, do cholery?!" dopiero pozniej przypomniałam sobie, ze jest dwóch... Andrzejów (: rozdział super. Jestem zdegustowana Drew, poirytowana jego zachowaniem oraz dumna z Ashleya mojego mistrza *-* szkoda, ze na końcu zjebal jak zawsze, ale nie bylo najgorzej. Zawiódł mnie tylko CC :( bo wiadomo, ze Purdy juz taki jest, ale Coma? :( czekam na nexta oraz na to, jak wszystko sie zmieni FAJNE, CZYTAM KROPKA .
    xoxo

    OdpowiedzUsuń