Następny dzień, niedziela
Obudził mnie czyjś rechot. Otworzyłam
wkurwiona oczy i zobaczyłam Christian'a, zwijającego się ze
śmiechu.
-Pojebało cię?- powiedziałam
zachrypniętym głosem. CC tylko wskazał palcem na moje łóżko.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dopiero po chwili, gdy próbowałam
się przeciągnąć, zobaczyłam śpiącego wokalistę. Nie byłoby w
tym nic dziwnego, gdyby nie leżał obok mnie i nie tulił się do
mojego ramienia. Nie wiem, co w tym takiego śmiesznego. W momencie,
gdy próbowałam się jakoś wyswobodzić, do pokoju wpadła reszta
chłopaków.
-No no, Ann. Widzę, że co noc to z
innym. Myślisz, że powinienem zawiadomić Drew?- wyszczerzył się
Ashley.
-Dla własnego dobra lepiej już w
ogóle z nim nie rozmawiaj. Pomoglibyście, a nie się tylko
gapicie.- syknęłam.
-Czekaj! Najpierw zrobię zdjęcie! Jak
młody będzie mnie wkurzał, to wyślę JuJu.- zaśmiał się Jake.
-Przypominam ci, że ty też przy mnie
usnąłeś. Mam sprzedać Elli nieco ubarwioną wersję?- spojrzałam
ironicznie.
-Dooobra.- westchnął Pitts,
podchodząc do mojego łóżka. Nachylił się i krzyknął
Biersack'owi do ucha. -Andy, Batman przyleciał!
-Co?? Gdzie? Kiedy?- momentalnie usiadł
na łóżku wokalista. Wszyscy ryknęliśmy śmiechem.
-Reagujesz na Batmana, jak pies na
aport.- zaśmiał się Jinxx.
-Pojebało was. Co ja tu robię?-
spojrzał na mnie zdziwiony wokalista.
-Noo, generalnie, to siedzisz. A
przedtem spałeś. No i obśliniłeś mi rękę.- burknęłam,
wycierając się o Andy'ego. Obrzydliwość.
-Ja przynajmniej nie biję ludzi przez
sen. Gdy próbowałem się do ciebie przysunąć, bo było mi zimno,
oberwałem w żebra, aż zabrakło mi tchu. Stwarzasz zagrożenie,
młoda.
-Jakie zagrożenie? To była zwykła
samoobrona. A teraz sorry!- zepchnęłam go na podłogę, biegnąc do
łazienki. Znowu wymiotowałam... Po wszystkim otarłam łzy i umyłam
się. Wróciłam do pokoju w którym teraz panowała grobowa cisza.
Wszyscy wpatrywali się we mnie.
-Co?- mruknęłam.
-Dalej masz mdłości.- stwierdził
Jinxx.
-Już się przyzwyczaiłam.- wzruszyłam
ramionami.
-Jak się czujesz? W sensie, czy jesteś
osłabiona?- podszedł do mnie Ashley. Kurwa, obiecałam, że mu nie
skłamię.
-Średnio. Nie czuję się... pewnie.
Ale myślę, że niedługo będzie lepiej.- spojrzałam niepewnie na
basistę.
-Dobra. Teraz idziemy na śniadanie, bo
zaraz nie będziesz miała czym wymiotować.- pokręcił głową.
Razem z moimi współlokatorami, ogarnęliśmy się szybko i
zeszliśmy do restauracji.
Siedziałam przy stoliku i czekałam,
aż Purdy łaskawie wybierze mi śniadanie. Już trzeci raz
przeglądał kartę w poszukiwaniu czegoś lekkiego.
-Ashley, ja wiem, że lubisz mnie
torturować, ale ja zaraz umrę z głodu!- wyjęczałam.
-Cicho bądź! Myślę.- odburknął. W
końcu, nadszedł ten cudowny moment, gdy złożył zamówienie.
-To gdzie dziś idziemy?- zainteresował
się Andy.
-Nie mam pojęcia. Wesołe miasteczka i
inne podobne atrakcje odpadają z wiadomych przyczyn.- spojrzał na
mnie znacząco Jake.
-Przecież możecie iść beze mnie.-
wzruszyłam ramionami.
-Możemy, ale nie chcemy.- zauważył
CC.
-Ej! Chodźmy do jakiegoś muzeum.
Dawno nie byliśmy.- wtrącił Ashley.
-Chodzicie do muzeum?- spytałam
powątpiewająco. W tym momencie kelner podał mi jakąś małą
porcję sałatki. Przecież się tym nie najem!
-Zdarza się. A teraz jedz, za półtorej
godziny dostaniesz drugie śniadanie.- wskazał na mój talerz.
Parę godzin później
Chodziliśmy po muzeum sztuki już ze 3
godziny. Wszędzie tylko obrazy, albo rzeźby. Nuuda. To znaczy, na
początku było fajnie, ale teraz miałam już dość. Ile można
podziwiać jakieś bohomazy? Najdziwniejsze w tym wszystkim było to,
że chłopakom się podobało. Zaczęłam marudzić, jak małe
dziecko, że bolą mnie nogi, co opłaciło się, bo teraz CC niósł
mnie na plecach. Dodatkowo Ashley nie odstępował mnie na krok.
Jakbym wiedziała, że moje złe samopoczucie sprawi, że cały czas
będzie obok mnie, już dawno bym coś zasymulowała. Uniknęlibyśmy
wtedy tej głupiej akcji. Cholernie bałam się każdego telefonu od
Jonathan'a. Dobra, dość. Nie mogę się denerwować, bo wtedy mi
niedobrze. Oparłam się wygodniej o perkusistę i przysłuchiwałam
się jego rozmowie z Purdy'm.
-Dalej kontaktujesz się z Sandy?
-Zwariowałeś? To była tylko jedna
noc i jak teraz o tym myślę, to o jedna za dużo.- machnął ręką
basista, waląc mnie przy okazji w nogę. Już miałam go kopnąć,
ale jeszcze skończyliby gadać, a zapowiadał się ciekawy temat.
-Czemu? Nie była dobra?- zaciekawił
się CC. Serio Coma?
-Jakaś nadpobudliwa. I jeszcze chciała
się umówić drugi raz, mimo że uprzedzałem ją, że to tylko
jednorazowa zabawa. Byś widział w jaki szał wpadła. To już chyba
wolę, jak ruda się wścieka.- mruknął Ash, zapominając, że
jestem obok.
-Ja to wszystko słyszę Purdy.-
warknęłam.
-Nie przerywaj, gdy dorośli
rozmawiają.- prychnął. -A tak w ogóle, nie nauczyli cię, że nie
ładnie tak podsłuchiwać?
-Czekaj, niech się młoda uczy życia.-
wtrącił Christian. Wybuchnęłam śmiechem.
-A czego ja się mogę niby od niego
nauczyć? Jak spławiać laski po jednej nocy? Sorry, jestem hetero.
-Przyznaj, że też byś chciała mieć
takie branie.- uniósł brew Ashley.
-Nie dzięki. Jeszcze bym się czymś
zaraziła, albo coś, po pijaku nie zawsze myśli się o wszystkim.-
burknęłam.
-Rozumiem, że w ten sposób okazujesz
mi troskę? Nie martw się, jestem zdrowy, robiłem ostatnio badania.
-Idź w cholerę.- odpowiedziałam
szybko.
-I po co te złośliwości, kochani?
Nie możecie rozmawiać jak cywilizowani ludzie?- włączył się do
rozmowy Jinxx.
-Z nim się tak nie da. Poza tym,
wyczerpałam już mój limit dobroci dla idiotów i buraków.-
wyszczerzyłam się.
-Zabiję ją kiedyś.- wyszeptał
basista, a już głośniej dodał -Zastanawiam się, jak Drew z tobą
wytrzymuje, gdy ciągle marudzisz...
-Może ma sposoby, żeby wprawić mnie
w dobry humor?
-Albo jest taką babą, że boi ci się
w czymkolwiek postawić i we wszystkim ci przytakuje.
-Nie denerwuj mnie, bo wtedy mnie mdli.
A chyba nie chcesz, żebym upiększyła ci koszulkę zawartością
mojego żołądka?
-Groźby są karalne.
-Jesteście dziwni.- zauważył Andy.
-Ale i tak nas kochasz. A przynajmniej
swoją małą siostrzyczkę, prawda?- zrobiłam maślane oczka w
stronę wokalisty.
-Noo, niestety. Miłość nie wybiera.-
poczochrał mnie po włosach. Kątem oka zobaczyłam Jake'a. Coś mi
nie pasowało. Był jakiś milczący. Muszę z nim porozmawiać.
-Ludzie, idziemy już stąd?- spytałam.
-No, mi też się już nie chce
chodzić.- zauważył Andy.
-Dobra, to wychodzimy.- zawyrokował
Jinxx.
Wyszliśmy przed budynek. Tam zostałam
gwałtownie postawiona na ziemię, bo Coma dojrzał jakiś plac
zabaw. Pobiegli tam w czwórkę. Westchnęłam tylko i dołączyłam
do Jake'a, który wlókł się za nimi. Usiedliśmy na jakiejś
ławce, patrząc na wygłupy chłopców. Nawet Jinxx, nasz tatuś,
szalał teraz na zjeżdżalni. Myślał by kto, że on jest z nas
najbardziej dojrzały... Spojrzałam na Pitts'a, który teraz bawił
się palcami.
-Dobra- westchnęłam. -Mów, co się
dzieje.
-Nic.- mruknął.
-Jake'uś, wiesz, że cię kocham, noo
powiedzmy, ale nie denerwuj mnie.
-Widzisz, ty mnie kochasz. Za to Ella
chyba już nie.- schował twarz w dłoniach. Ja zrobiłam minę typu:
WTF. Nic już nie czaję.
-Czekaj. O czym ty mówisz?- zabrałam
jego ręce.
-O to, że nie mamy już w ogóle czasu
dla siebie. Miała jechać z nami, ale twierdzi, że ma sesje. Może
to tylko wymówka, żeby spotykać się z kimś innym? Jak do niej
dzwonię, to nie ma czasu nawet chwilkę pogadać.
-Jacob? Albo nie, dobra.- zmieniłam
zdanie.
-Pierwszy raz w życiu użyłaś mojego
pełnego imienia.- zdziwił się.
-Bo pieprzysz głupoty. Co jak co, ale
ciężko mi uwierzyć, żeby El miała kogoś na boku. Poza tym,
przecież ma być z nami podczas trasy w Europie.
-Ale to i tak tylko tydzień.
-Nie marudź. Widziałeś po mnie, jaka
byłam padnięta po powrocie z moich sesji. A one trwały tylko kilka
godzin. Ella pracuje teraz po 10. Na pewno ma czas, żeby chociaż
popatrzeć na innego faceta, nie mówiąc już o umawianiu się z
nim.- prychnęłam. Jake ze skupieniem analizował moje słowa.
-No ale...- zaczął, ale mu
przerwałam.
-Nie ma żadnego ale. A teraz idź do
chłopaków. Chętnie pośmieję się z waszych durnych pomysłów.-
zaśmiałam się. Pitts tylko na mnie popatrzył, po czym podbiegł
do Jinxx'a i skoczył mu na plecy. Pokręciłam głową, jednocześnie
szperając w książce telefonicznej. Wybrałam numer panny Cole.
-Słucham?- odebrała zdyszana.
-Masz dziś, albo jutro zadzwonić do
Jake'a, bo mu odwala.- „przywitałam” się.
-A co się stało?- spytała.
-Stęsknił się, marudzi, że cię nie
ma, że go nie kochasz itp. Już nie wiem, jak go pocieszać.
-Ale chyba nie powiedziałaś mu, że
chcę mu zrobić niespodziankę?
-Oczywiście, że nie. Ale do jego
urodzin jeszcze tydzień. Weź go jakoś uspokój czy coś...-
mruknęłam.
-Nie mam za bardzo czasu na rozmowy.-
zaoponowała.
-A teraz jakoś masz czas?
-Ale mi nie starczą dwuminutowe
rozmowy z Jake'iem.
-Dobra, nie tłumacz się. Wyślij mu
potem chociaż sms'a, że go kochasz, czy coś. Ja nie wiem, co wy
tam sobie piszecie.
-I nie chcesz wiedzieć.- zaśmiała
się Ella.
-Co??? Okeeej. Nie wnikam. Chcę tylko,
żeby nie zachowywał się, jakby zawalił mu się świat.
-Dobrze. Załatwię to. I pamiętaj,
ani słowa o przyjeździe-niespodziance. Musze już kończyć. Paa.
-No ok. Pa.- rozłączyłam się.
Spojrzałam na zespół, który bawił się w najlepsze. Dobrze, że
byliśmy jedynymi osobami na tym placu. W tym momencie czułam się
jak matka piątki dzieci. Dobra, nie oszukujmy się. Sama bym do nich
dołączyła, ale nie miałam siły.
Tydzień później.
Siedziałam na kanapie w tourbusie i
razem z Andy'm, udawałam, że oglądamy coś na moim laptopie. Tak
naprawdę komunikowaliśmy się z Jinxx'em, CC'ym i Ashley'em. To był
jedyny sposób, aby omówić imprezę urodzinową Jake'a, bez jego
wiedzy. Niczego nieświadomy gitarzysta siedział na fotelu i pisał
z Ellą. Tak więc wszyscy siedzieliśmy teraz na przeróżnych
urządzeniach mobilnych i prowadziliśmy konwersację na fejsie. Ella
też czytała nasze wypociny, jednocześnie zajmując swojego
narzeczonego. Według rozkładu trasy, 25 urodziny Pitts'a wypadną w
dzień koncertu w Kansas. Kij z tym, że to środek tygodnia. Liczyło
się to, że potem mamy dzień wolnego, więc spokojnie możemy się
zabawić. Trzeba tylko zorganizować wszystko tak, żeby media się o
tym nie dowiedziały i nic nie wyciekło do neta. Andy znalazł jakiś
luksusowy klub dla VIP'ów. Zarezerwowanie tam loży na całą noc
wiązało się z dużymi kosztami, ale opłacało się, bo mieliśmy
pewność, że nikt nieodpowiedni nas nie zobaczy. Poza tym,
ćwierćwiecze obchodzi się tylko raz. Specjalnie z tej okazji miały
przyjechać wszystkie dziewczyny. Zapowiadała się niezła impreza.
Na szczęście ten cały klub znajduje się na parterze hotelu, więc
od razu zarezerwowaliśmy tam pokoje. Ustaliliśmy jeszcze kilka
szczegółów i każdy zajął się sobą. CC grał na konsoli z
Ashley'em, a Jinxx czytał jakiś katalog ze skrzypcami. Smarowałam
sobie bułkę serkiem topionym, gdy dotarł do mnie głos Fergusona:
-Myślałem, że jesteś praworęczna.-
zauważył, patrząc mi na ręce. No tak, trzymałam nóż w lewej
dłoni.
-Tak właściwie jestem oburęczna.-
powiedziałam. Ashley w tym momencie ryknął śmiechem.
-Purdy, nawet nie pytam o czym
pomyślałeś, bo to pewnie znowu coś zboczonego.- westchnęłam. To
słowo mogło mu się tylko z jednym skojarzyć.
-Ej, stary. Słyszałeś? Jest
oburęczna.- zachichotał basista do Biersack'a, ruszając wymownie
brwiami.
-Jesteś niemożliwy.- pokręcił z
rozbawieniem głową, Andy.
-No co? I wszystko potrafisz robić
obiema rękami?- niewinnie zapytał mnie Purdy.
-Nie wszystko. Lewą ręką nie umiem
kroić. Ale, jak już kiedyś miałeś okazję zobaczyć, umiem
rzucać nożem obiema dłońmi. Wprawdzie nie jestem pewna, czy lewą
ręką rzucę tak celnie, ale zaraz możemy się przekonać.-
popatrzyłam na niego z wrednym uśmieszkiem, bawiąc się przy tym
ostrzem.
-Wiesz, może nie dziś. Mam ciekawszą
rozrywkę.- burknął. Wzruszyłam tylko ramionami i dokończyłam
kanapkę. Wyłożyłam się na kanapie z talerzem, kładąc nogi na
kolanach Jinxx'a. Nie zareagował w ogóle. Widać, ze już całkiem
przyzwyczaili się do mojej obecności. Pisałam jeszcze słodkie
sms'y z Drew. To znaczy, on pisał. Ja odpisywałam byle co. Nudziły
mnie te wszystkie ckliwe teksty. Może inne lecą na takie coś, ale
ja na pewno nie.
W końcu dojechaliśmy do miejsca
następnego koncertu, mianowicie Boise. Chłopcy przygotowali się do
koncertu i wyszliśmy z tourbusa. Przez cały czas Ashley zachowywał
się dość dziwnie. Już nie chodzi o to, że kłócił się ze mną
o wszystko, ale tym razem oberwało się reszcie. Dodatkowo cały
czas narzekał, że nie może się napić. Pozwalałam mu tylko na
energetyki. Szybko policzyłam, ile upłynęło od feralnego wieczoru
w Las Vegas. 11 dni. Od tylu dni nie pił alkoholu. Nie za bardzo
rozumiałam, o co mu chodzi. Przez te kilkanaście dni, zauważyłam
różnicę w jego zachowaniu. Zrobił się cichszy, zaczął się
zastanawiać, nad każdym wypowiedzianym przez siebie zdaniem. Był
tak jakby... bardziej nieśmiały? Że alkohol dodaje odwagi, wiadomo
od dawna. Ale tu było coś jeszcze. Złapałam Jake'a, który był
już gotowy do występu i odciągnęłam na bok.
-Co się dzieje z Purdy'm?- spytałam
szeptem. Pitts zastanawiał się chwilę, jak mi to wyjaśnić.
-Jest sobą i stara się ukryć
wszystko to, co jest w nim prawdziwe. Bez alkoholu nie umie już tak
dobrze udawać wyluzowanego podrywacza.- powiedział w końcu.
-Ale czemu nie chce pokazać, jaki jest
naprawdę?- dalej nie rozumiałam.
-Bo się boi. Odrzucenia.
-A te wszystkie jego teksty, jak to
trzeba być sobą, te złote myśli?
-Czasem łatwiej powiedzieć, niż
zrobić.- spojrzał na mnie smutno gitarzysta i wrócił do zespołu.
Stałam jeszcze chwilę, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nie
chciałam, żeby pił. Ale nie chciałam też, żeby był taki
zamknięty w sobie i... smutny. To kompletnie do niego nie pasowało.
A zwłaszcza przed koncertem. Co będzie, jak dostanie jakiejś
tremy, albo coś? Kurwa mać! Do tej pory nawet sobie radził. Ale
widziałam, jak wymuszał każdy uśmiech do fanów. Dobra. Zrobię
teraz najgłupszą rzecz na świecie. No, ale trudno. I tak mam
przerąbane u Jonathan'a. Gorzej już nie będzie. Pobiegłam szybko
do tourbusa i wyciągnęłam spod mojego łóżka jedną butelkę
alkoholu, zarekwirowanego chłopakom. Schowałam pod bluzę i
wróciłam do klubu, starannie unikając fanów. Weszłam do
garderoby, podchodząc do szklanek.
-Chłopaki. Pozwólcie na chwilę.-
zawołałam ich, wyciągając butelkę.
-Wódka? Z jakiej okazji?- popatrzyli
na mnie zdumieni.
-Za nami połowa trasy. I chciałam wam
powiedzieć, że nigdy w życiu nie przeżyłam takich cyrków, jak z
wami. Nie zawsze było fajnie, ale i tak nie żałuję, że z wami
pojechałam. Nie wiem, co będzie za miesiąc, ale chcę, żebyście
wiedzieli, że ja... naprawdę was polubiłam. A to mi się raczej
nie zdarza. Dlatego chcę za to wypić.- skończyłam monolog.
Chłopcy stali z otwartymi buziami. Nie dziwię im się. Jeszcze
nigdy się tak przed nimi nie otworzyłam. W końcu każdy wziął
swoją szklankę, którymi się stuknęliśmy. Wypiliśmy jeszcze po
jednym szocie i chłopaki poszli bez słowa zagrać ten koncert.
Jestem najgorszym managerem na świecie...
Godzinę później.
Chłopcy, jak zwykle po koncercie,
rozdawali autografy. Stałam z boku i uśmiechałam się pod nosem.
Ashley nie był już taki spięty, jak wcześniej, ale część
alkoholu, na pewno już z niego wyparowała. Nie mam pojęcia, co
zrobić, żeby się ogarnął... Najchętniej walnęłabym go w ten
głupi łeb, ale to i tak nic nie da. Dobiegł mnie śmiech CC'ego.
Ten to się zawsze cieszy ze wszystkiego. Cały czas przeglądałam
internet i twitter'a w poszukiwaniu jakichś kompromitujących zdjęć
z LV. Póki co, cisza. Jednak nie miałam złudzeń. Prędzej czy
później, to się rozniesie. Pytanie tylko, na jaką skalę. Jon
powiedział, że ma już jedną wymówkę ich zachowania, ale to nie
zmienia faktu, że nasze najbliższe spotkanie nie będzie najmilsze.
Zastanawiałam się tylko, czy już powinnam szukać nowej roboty.
Albo chociaż zamówić sobie jakąś wypasioną salę w szpitalu,
gdy już Jonathan mnie dorwie. Mam tylko głęboką nadzieję, że
nie wywali Purdy'ego. Kombinowałam na wszystkie sposoby, jak na to
nie pozwolić, ale nic konkretnego nie wymyśliłam. Pozostało mi
czekać. Nienawidzę stać z założonymi rękami. Po jakimś czasie
podeszli do mnie chłopcy.
-Co tak stoisz?- uśmiechnął się CC.
-A co mam robić? Czekam na was.-
mruknęłam.
-Oh, księżniczka coś nie w sosie.
Jak mi przykro.- westchnął teatralnie Ash.
-Zdecyduj się, albo wiedźma, albo
księżniczka.- warknęłam.
-Najgorsze zło tego świata.-
wyszczerzył się.
-Mogłam ci nie dawać tego alkoholu.
Przynajmniej wtedy trzymałeś buzię na kłódkę.
-Ustaliliśmy już, że wielu rzeczy
miałaś nie robić, a jednak zrobiłaś. Jesteś niekonsekwentna,
kociaku.
-Wal się. Dobra, wracamy do busa?-
spytałam.
-Tak. Padam na twarz.- objął mnie
ramieniem, Jinxx. Skierowaliśmy się wszyscy na parking, gdzie
czekał nasz tymczasowy „dom”. Zjedliśmy kolację i każdy po
kolei zajmował łazienkę. Stwierdziłam, że ja idę dziś na
końcu. Siedziałam teraz na kanapie i miałam zawias. Gdy zrobiło
mi się zimno, ogarnęłam się. Było już grubo po pierwszej.
Spostrzegłam, że chłopcy już śpią jakiś czas. Poszłam do
łazienki i 10 minut później, też byłam już w swoim łóżku.
Byłam tak zmęczona, że nawet chrapanie CC'ego mi nie przeszkadzało
i po chwili usnęłam.
Godzinę później
Gwałtownie usiadłam na łóżku.
Obudził mnie czyjś krzyk...
***********************
I teraz pytanie do WAS: co się stało na końcu? Możecie zgadywać, z chęcią poczytam. I tak, Ann jest najgorszą managerką na świecie. Tylko idiota podałby im alkohol... Chciałam powiedzieć, że następne rozdziały są według mnie chyba najlepsze z tych opisujących trasę. Oczywiście na koniec muszę wrzucić nowy teledysk. Jak opinie? Piszcie, może ktoś ma podobne zdanie do mojego. Jako, że nie chcecie komentować po dobroci, wprowadzam limit. Stałe komentatorki mogą podziękować reszcie. Teraz już nie będzie rozdziałów co dwa dni♥ Zaczniemy spokojnie. 12 komentarzy, od 12 różnych osób= nowy rozdział. Anonimy mają się podpisywać, choćby imieniem czy inicjałem. Inaczej nie będę ich wliczać. Emotikonka zamiast wynurzeń też starczy.
P.S. Cholerna bezsenność i brak słów do napisania nowego rozdziału:( Wiecie, że jakbym dodawała co trzy tygodnie, to teraz bylibyśmy na 4 rozdziale? Jesteśmy na 28, każdy ma około 5-6 stron A4, to policzcie, ile już przeczytaliście. A nie jesteśmy jeszcze w głównej akcji:D
!!! 12 KOMENTARZY=NEW CHAPTER !!!
Pisz pisz i jeszcze raz pisz bo zajebiście ci to wychodzi :-)
OdpowiedzUsuńLudzie dodawać koncie bo jak dorwę to będziecie cierpieć :-)
OdpowiedzUsuńP.K
Meega *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
Czemu Twoje rozdziały się tak szybko kończą :c
OdpowiedzUsuńWcale nie jest najgorszą managerką.
Ja już wszystkiego się spodziewam, więc nawet nie próbuję przewidywać, co oznacza końcówka.
Co do teledysku... marność. Nie będę się już tu bardziej rozpisywać na ten temat, ale jestem na nie.
Pisz jak najwięcej <3 I pieprzyć limity xD
Teledysk widziałam już wczoraj !!!! I moge powiedzieć tylko : AAAAAAAAAAAAĄAAAAAĄAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńA wgl to hej myszo :* Ja obstawiam że to był krzyk Ell albo
wszystkich lasek BVB => a rozdział świetny i tak sb pomyślałam
kiedy ja byłam ostatnio w muzeum ?? I UŚWIADOMIŁAM SB
ŻE Z JAKIEŚ 5 ALBO LEPIEJ LAT TEMU !!! A wracając do teledysku
aaaaaaaaaaaaa !!!!!!!!!! Powiem tylko FULL OF NATURA !!!!! <3 czekam
Na następny rozdział a wgl kotek 12 kom jako limit to nie za
DUŻO ?!?! No ale jak uważasz =>
Życzę weny MYSZ !!! :*
Kobitko, Ty chyba na prawde sądzisz, że my nie dobijemy 12 kom w dwa dni ;P Oj, zdziwisz się XD LUDZIE SPINAĆ DUPY I KOMENTOWAĆ XDD
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;33
A. P.
Więc na początek ludzie proszę was komentujcie ;-)
OdpowiedzUsuńNie powiedziała bym, że Ann jest najgorszą menadżerką to, że dała im się napić o tym nie świadczy.Co to dla nich jedna butelka wódki.
Szykuje się impreza dla Jake'a (takie suprise) oby tam nic nie wymyślili.
Nie mam pojęcia czyi mógłby być ten krzyk jestem padnięta i nie chcę mi się myśleć, z pewnością nie wymyśliła bym niczego sensownego
Teledysk jest ok, jakoś nie powalił mnie na kolana, ale źle nie jest.
Zapomniałam co miałam jeszcze napisać.
Mogę tylko dodać że czekam na kolejny rozdział <3
~Purdy Girl
Ann tak się troszczy o Asha to takie wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńtylko niech on się przed nią otworzy *.*
co do nowego teledysku to mam meeeega zwałę z min Andiego i zachowania Ashleya (on się zachowuje jakby był pierwszy raz przed kamerą i chciał być na jak największej ilości ujęć >,<) no i mało CCiego Jinzza i Jakea ;c
to takie chamskie że tylko Andy i Ash są na tym teledysku widoczni ;c
ogólnie teledysk nie jest zły ale i tak wolę Faithless (jako piosenkę) xDD
weny :*
(aaaa no i masz wpierdol.... jak to KONIEC ze wstawianiem postów co dwa dni???? ;ooo
i co mi teraz będzie poprawiało humor po szkole? hm? ;ccc)
Jezu nie, zabije tych wszystkich anonimów. Zabiję. Wymorduję normalnie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to podoba mi się strasznie, co nowością chyba żadną nie jest D:
Martwię się o Ashley'a. Jak pije to źle i jak zachowuje abstynencję to też kiepsko. Myślę, że Ann powinna z nim przeprowadzić poważną rozmowę z wyżaleniami co im leży na wątrobie, a wtedy znalazłaby jakiś sposób na przybitego Purdy'ego. No i to pytanie... co ona mogła usłyszeć, co się stało... bam bam bamm *złowieszcze werble*. Nie mam pojęcia. Może ktoś włamał się do busa, może któryś z chłopaków drze się przez sen... a może głodny Ash zauważył, że w lodówce nie ma masła do kanapek?! Nie wiem :(
A no i jeszcze kwestia teledysku. Wydaje się całkiem spoko... no i ten gest który wykonał Andy nogą w 0:47. Tak kobieco, haha. Reszta klipu ogólnie dobra, ale jakoś teledysk do "Coffin" przypadł mi bardziej do gustu. Nie wiem jak to określić.. może ujmę to tak, że w Coffin była jakaś fabuła a tu w sumie coś na wzór płonącej sceny i to w zasadzie tyle. Może ma to być nawiązanie do tytułu, nie wiem sama. Ale przyznam jeszcze, że sama w sobie piosenka podoba mi się bardzo. No to chyba byłoby na tyle :O.
Czekam na następny i życzę weny <3 :))
Okej, więc zaczynam :D Rozdział taki faaaaajny<3 Reakcja Andyego na Batmana ahahahahaa bezcenna :D I znowu coś podobnego do mojego ostatniego rozdziału, też wzmianka o Batmanie, nie no kocham Cię normalnie<3 " Gdy próbowałem się do ciebie przysunąć, bo było mi zimno, oberwałem w żebra, aż zabrakło mi tchu." - aahahahaha padłam :D albo : "Reagujesz na Batmana, jak pies na aport." Dobre, dobre!!! :D Chłopaki i muzeum, z tym to dopiero dowaliłaś :D Ale swoją drogą chciałabym zobaczyć takich pięciu wymalowanych debili w takim miejscu, to by było epickie yhyhyhyh <3 Jakie szczęście, że Ann już ma dosyć Drewa, za to ode mnie duży +! <3 Ymmm nasz Jake ma urodzinki, będzie imprezka...ymmm...Vip...ymmmm....coś czuję, że będzie grubo :D Kochana widzę limiciki, limiciki:) Popieram! Szkoda, żebyś pisała tak świetne rozdziały, ale lenie nie będę tego komentować! xd Ja się teraz trochę za dobroduszna stałam,a le znowu zacznę wprowadzać limity:) Co do teledysku to mimika Andyego mnie w nim rozpierdala aahahah! Ale jest i tak zajebisty, a piosenka jeszcze bardziej!<3 Dobra misiu mój, buziaki, weny i pozdrawiam kc kc kc <3
OdpowiedzUsuńTradycyjnie :
http://rebelyellbvb.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo pewnie dziewczyny xd
OdpowiedzUsuńRozdział świetny,teledysk też no i czekam na następny ;)
"Obudził mnie czyjś rechot." nie wiem, czemu, ale pierwsze, co pomyślałam to: O! Pewnie żaba
OdpowiedzUsuńDruga myśl: Jestem głupia! Żaby kraczą!
Trzecia myśl: ...ale ze mnie idiotka... ok
"-Ej, stary. Słyszałeś? Jest oburęczna.- zachichotał basista do Biersack'a, ruszając wymownie brwiami." haha, Purdy moim mistrzem, no! Jej szkoda mi go, że był taki zamknięty i smutny bez alkoholu :( Pocieszyłabym go! :D
Kocham Cię za to, że w tym rozdziale nie ma Drew! No normalnie ❤ tylko niefajnie, że Ann się tak martwi i nie czuje najlepiej. Może jest w ciąży? :D haha
Nie wiem, kto tak krzyczał. Obstawiam, że przyjechały dziewczyny.
Czytam, komentuję, fajne, czekam na nexta, kropka .
xoxo ✌
Witam ^_^
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: teledysk. TEN teledysk. Jak dla mnie jest troszkę podobny do klipu do Legacy, w sensie ten ogień i jedna lokalizacja itp... Ale i tak mnie się bardzo podoba. I ten scream ^_^
Drugie: limit. Soł, JAK NIE BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ TO OSOBIŚCIE PRZYJDĘ WAM DUPY SKOPAĆ! <3
Trzecie i najważniejsze: rozdział.
Taki smakołyk na koniec :3
Taki opiekuńczy Purdy... Normalnie rozpływam się :3
Ogólnie szłodka poranna scenka z Biersackiem, myryryry ^_^. Ja też tak chcę! W sensie... Niech mnie ktoś zabierze do Ameryki, ja chcę do LA...
Koniec marudzenia!
Na temat: nie uważam, żeby danie im odrobinki alkoholu (dla nich pewnie litr na głowę to jest takie nic) było jakimś strasznym przestępstwem. Nie mogę się doczekać imprezy urodzinowej Jake'a. Znając tę ekipę, będzie się działo *___*
Nie mam pomysłu, kto mógł się drzeć. Ale to się przecież niedługo wyjaśni.
Jest już przeszło 12 komentarzy, dawaj rozdzial <3
Gratuluje talentu, podziwiam. Weny i czasu życzę :D
~Nikt
Aahahah, cierpliwości♥
UsuńJak mnie będziesz denerwowała to nie zabiorę Cię do LA
Usuń~Purdy Girl
Jeju jakie cudo *.* nie wiem co ci napisać.Brak weny na całej linii.Rozdział świetny.Zabawny i słodki zarazem.No cudo.Brakuje mi słów.
OdpowiedzUsuńW końcu mam czas, aby naskrobać mój pierwszy tutaj komentarz :).
OdpowiedzUsuń1. Zdania zaczynające się od dużej litery, spacje po znakach interpunkcyjnych - to jest dla mnie istotne. Zboczenie :P, kocham czytać książki, no i opowiadania. Jak wizualnie tekst wygląda poprawnie, przechodzę do czytania. Plus!
2. Cholera, jak ja się cieszę, że trafiłam na Twoje opowiadanie! Muszę wskazać kolejny plus, a mianowicie wolno płynąca akcja :). Kiedy wydajesz książkę :D?
3. No i przechodzimy do komentarza właściwego :P. Ash, którego wykreowałaś, jest taki jakiego go sobie wyobrażam w rzeczywistości i to samo tyczy się pozostałej czwórki. Moja wyobraźnia działa na wysokich obrotach, że nie czuję, abym czytała opowiadanie... mam wrażenie, że to ja jestem Ann, a cały jej świat jest moim. I to jest takie piękne :). I kiedy rozdział się kończy, pozostaje taki niedosyt... I nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny <3.
PS. Ponad 160str, duma, co nie? :D Moim rekordem jest zapisanie 340str :P. Cholera, tęsknie za pisaniem, a mam tak napięty harmonogram, że nie mam kiedy przysiąść i coś skrobać. :(
PS2. Czyj krzyk? Nie wiem, może któryś z chłopaków pomylił pokoje :P. Albo Batman okazał się być baletnicą, i biedny Andy dostał zawału, a CC potknął się o jego zwłoki w drodze do kibla xD
Dominika