wtorek, 7 października 2014

Rozdział 28

Następny dzień, niedziela

Obudził mnie czyjś rechot. Otworzyłam wkurwiona oczy i zobaczyłam Christian'a, zwijającego się ze śmiechu.
-Pojebało cię?- powiedziałam zachrypniętym głosem. CC tylko wskazał palcem na moje łóżko. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dopiero po chwili, gdy próbowałam się przeciągnąć, zobaczyłam śpiącego wokalistę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie leżał obok mnie i nie tulił się do mojego ramienia. Nie wiem, co w tym takiego śmiesznego. W momencie, gdy próbowałam się jakoś wyswobodzić, do pokoju wpadła reszta chłopaków.
-No no, Ann. Widzę, że co noc to z innym. Myślisz, że powinienem zawiadomić Drew?- wyszczerzył się Ashley.
-Dla własnego dobra lepiej już w ogóle z nim nie rozmawiaj. Pomoglibyście, a nie się tylko gapicie.- syknęłam.
-Czekaj! Najpierw zrobię zdjęcie! Jak młody będzie mnie wkurzał, to wyślę JuJu.- zaśmiał się Jake.
-Przypominam ci, że ty też przy mnie usnąłeś. Mam sprzedać Elli nieco ubarwioną wersję?- spojrzałam ironicznie.
-Dooobra.- westchnął Pitts, podchodząc do mojego łóżka. Nachylił się i krzyknął Biersack'owi do ucha. -Andy, Batman przyleciał!
-Co?? Gdzie? Kiedy?- momentalnie usiadł na łóżku wokalista. Wszyscy ryknęliśmy śmiechem.
-Reagujesz na Batmana, jak pies na aport.- zaśmiał się Jinxx.
-Pojebało was. Co ja tu robię?- spojrzał na mnie zdziwiony wokalista.
-Noo, generalnie, to siedzisz. A przedtem spałeś. No i obśliniłeś mi rękę.- burknęłam, wycierając się o Andy'ego. Obrzydliwość.
-Ja przynajmniej nie biję ludzi przez sen. Gdy próbowałem się do ciebie przysunąć, bo było mi zimno, oberwałem w żebra, aż zabrakło mi tchu. Stwarzasz zagrożenie, młoda.
-Jakie zagrożenie? To była zwykła samoobrona. A teraz sorry!- zepchnęłam go na podłogę, biegnąc do łazienki. Znowu wymiotowałam... Po wszystkim otarłam łzy i umyłam się. Wróciłam do pokoju w którym teraz panowała grobowa cisza. Wszyscy wpatrywali się we mnie.
-Co?- mruknęłam.
-Dalej masz mdłości.- stwierdził Jinxx.
-Już się przyzwyczaiłam.- wzruszyłam ramionami.
-Jak się czujesz? W sensie, czy jesteś osłabiona?- podszedł do mnie Ashley. Kurwa, obiecałam, że mu nie skłamię.
-Średnio. Nie czuję się... pewnie. Ale myślę, że niedługo będzie lepiej.- spojrzałam niepewnie na basistę.
-Dobra. Teraz idziemy na śniadanie, bo zaraz nie będziesz miała czym wymiotować.- pokręcił głową. Razem z moimi współlokatorami, ogarnęliśmy się szybko i zeszliśmy do restauracji.
Siedziałam przy stoliku i czekałam, aż Purdy łaskawie wybierze mi śniadanie. Już trzeci raz przeglądał kartę w poszukiwaniu czegoś lekkiego.
-Ashley, ja wiem, że lubisz mnie torturować, ale ja zaraz umrę z głodu!- wyjęczałam.
-Cicho bądź! Myślę.- odburknął. W końcu, nadszedł ten cudowny moment, gdy złożył zamówienie.
-To gdzie dziś idziemy?- zainteresował się Andy.
-Nie mam pojęcia. Wesołe miasteczka i inne podobne atrakcje odpadają z wiadomych przyczyn.- spojrzał na mnie znacząco Jake.
-Przecież możecie iść beze mnie.- wzruszyłam ramionami.
-Możemy, ale nie chcemy.- zauważył CC.
-Ej! Chodźmy do jakiegoś muzeum. Dawno nie byliśmy.- wtrącił Ashley.
-Chodzicie do muzeum?- spytałam powątpiewająco. W tym momencie kelner podał mi jakąś małą porcję sałatki. Przecież się tym nie najem!
-Zdarza się. A teraz jedz, za półtorej godziny dostaniesz drugie śniadanie.- wskazał na mój talerz.

Parę godzin później

Chodziliśmy po muzeum sztuki już ze 3 godziny. Wszędzie tylko obrazy, albo rzeźby. Nuuda. To znaczy, na początku było fajnie, ale teraz miałam już dość. Ile można podziwiać jakieś bohomazy? Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że chłopakom się podobało. Zaczęłam marudzić, jak małe dziecko, że bolą mnie nogi, co opłaciło się, bo teraz CC niósł mnie na plecach. Dodatkowo Ashley nie odstępował mnie na krok. Jakbym wiedziała, że moje złe samopoczucie sprawi, że cały czas będzie obok mnie, już dawno bym coś zasymulowała. Uniknęlibyśmy wtedy tej głupiej akcji. Cholernie bałam się każdego telefonu od Jonathan'a. Dobra, dość. Nie mogę się denerwować, bo wtedy mi niedobrze. Oparłam się wygodniej o perkusistę i przysłuchiwałam się jego rozmowie z Purdy'm.
-Dalej kontaktujesz się z Sandy?
-Zwariowałeś? To była tylko jedna noc i jak teraz o tym myślę, to o jedna za dużo.- machnął ręką basista, waląc mnie przy okazji w nogę. Już miałam go kopnąć, ale jeszcze skończyliby gadać, a zapowiadał się ciekawy temat.
-Czemu? Nie była dobra?- zaciekawił się CC. Serio Coma?
-Jakaś nadpobudliwa. I jeszcze chciała się umówić drugi raz, mimo że uprzedzałem ją, że to tylko jednorazowa zabawa. Byś widział w jaki szał wpadła. To już chyba wolę, jak ruda się wścieka.- mruknął Ash, zapominając, że jestem obok.
-Ja to wszystko słyszę Purdy.- warknęłam.
-Nie przerywaj, gdy dorośli rozmawiają.- prychnął. -A tak w ogóle, nie nauczyli cię, że nie ładnie tak podsłuchiwać?
-Czekaj, niech się młoda uczy życia.- wtrącił Christian. Wybuchnęłam śmiechem.
-A czego ja się mogę niby od niego nauczyć? Jak spławiać laski po jednej nocy? Sorry, jestem hetero.
-Przyznaj, że też byś chciała mieć takie branie.- uniósł brew Ashley.
-Nie dzięki. Jeszcze bym się czymś zaraziła, albo coś, po pijaku nie zawsze myśli się o wszystkim.- burknęłam.
-Rozumiem, że w ten sposób okazujesz mi troskę? Nie martw się, jestem zdrowy, robiłem ostatnio badania.
-Idź w cholerę.- odpowiedziałam szybko.
-I po co te złośliwości, kochani? Nie możecie rozmawiać jak cywilizowani ludzie?- włączył się do rozmowy Jinxx.
-Z nim się tak nie da. Poza tym, wyczerpałam już mój limit dobroci dla idiotów i buraków.- wyszczerzyłam się.
-Zabiję ją kiedyś.- wyszeptał basista, a już głośniej dodał -Zastanawiam się, jak Drew z tobą wytrzymuje, gdy ciągle marudzisz...
-Może ma sposoby, żeby wprawić mnie w dobry humor?
-Albo jest taką babą, że boi ci się w czymkolwiek postawić i we wszystkim ci przytakuje.
-Nie denerwuj mnie, bo wtedy mnie mdli. A chyba nie chcesz, żebym upiększyła ci koszulkę zawartością mojego żołądka?
-Groźby są karalne.
-Jesteście dziwni.- zauważył Andy.
-Ale i tak nas kochasz. A przynajmniej swoją małą siostrzyczkę, prawda?- zrobiłam maślane oczka w stronę wokalisty.
-Noo, niestety. Miłość nie wybiera.- poczochrał mnie po włosach. Kątem oka zobaczyłam Jake'a. Coś mi nie pasowało. Był jakiś milczący. Muszę z nim porozmawiać.
-Ludzie, idziemy już stąd?- spytałam.
-No, mi też się już nie chce chodzić.- zauważył Andy.
-Dobra, to wychodzimy.- zawyrokował Jinxx.
Wyszliśmy przed budynek. Tam zostałam gwałtownie postawiona na ziemię, bo Coma dojrzał jakiś plac zabaw. Pobiegli tam w czwórkę. Westchnęłam tylko i dołączyłam do Jake'a, który wlókł się za nimi. Usiedliśmy na jakiejś ławce, patrząc na wygłupy chłopców. Nawet Jinxx, nasz tatuś, szalał teraz na zjeżdżalni. Myślał by kto, że on jest z nas najbardziej dojrzały... Spojrzałam na Pitts'a, który teraz bawił się palcami.
-Dobra- westchnęłam. -Mów, co się dzieje.
-Nic.- mruknął.
-Jake'uś, wiesz, że cię kocham, noo powiedzmy, ale nie denerwuj mnie.
-Widzisz, ty mnie kochasz. Za to Ella chyba już nie.- schował twarz w dłoniach. Ja zrobiłam minę typu: WTF. Nic już nie czaję.
-Czekaj. O czym ty mówisz?- zabrałam jego ręce.
-O to, że nie mamy już w ogóle czasu dla siebie. Miała jechać z nami, ale twierdzi, że ma sesje. Może to tylko wymówka, żeby spotykać się z kimś innym? Jak do niej dzwonię, to nie ma czasu nawet chwilkę pogadać.
-Jacob? Albo nie, dobra.- zmieniłam zdanie.
-Pierwszy raz w życiu użyłaś mojego pełnego imienia.- zdziwił się.
-Bo pieprzysz głupoty. Co jak co, ale ciężko mi uwierzyć, żeby El miała kogoś na boku. Poza tym, przecież ma być z nami podczas trasy w Europie.
-Ale to i tak tylko tydzień.
-Nie marudź. Widziałeś po mnie, jaka byłam padnięta po powrocie z moich sesji. A one trwały tylko kilka godzin. Ella pracuje teraz po 10. Na pewno ma czas, żeby chociaż popatrzeć na innego faceta, nie mówiąc już o umawianiu się z nim.- prychnęłam. Jake ze skupieniem analizował moje słowa.
-No ale...- zaczął, ale mu przerwałam.
-Nie ma żadnego ale. A teraz idź do chłopaków. Chętnie pośmieję się z waszych durnych pomysłów.- zaśmiałam się. Pitts tylko na mnie popatrzył, po czym podbiegł do Jinxx'a i skoczył mu na plecy. Pokręciłam głową, jednocześnie szperając w książce telefonicznej. Wybrałam numer panny Cole.
-Słucham?- odebrała zdyszana.
-Masz dziś, albo jutro zadzwonić do Jake'a, bo mu odwala.- „przywitałam” się.
-A co się stało?- spytała.
-Stęsknił się, marudzi, że cię nie ma, że go nie kochasz itp. Już nie wiem, jak go pocieszać.
-Ale chyba nie powiedziałaś mu, że chcę mu zrobić niespodziankę?
-Oczywiście, że nie. Ale do jego urodzin jeszcze tydzień. Weź go jakoś uspokój czy coś...- mruknęłam.
-Nie mam za bardzo czasu na rozmowy.- zaoponowała.
-A teraz jakoś masz czas?
-Ale mi nie starczą dwuminutowe rozmowy z Jake'iem.
-Dobra, nie tłumacz się. Wyślij mu potem chociaż sms'a, że go kochasz, czy coś. Ja nie wiem, co wy tam sobie piszecie.
-I nie chcesz wiedzieć.- zaśmiała się Ella.
-Co??? Okeeej. Nie wnikam. Chcę tylko, żeby nie zachowywał się, jakby zawalił mu się świat.
-Dobrze. Załatwię to. I pamiętaj, ani słowa o przyjeździe-niespodziance. Musze już kończyć. Paa.
-No ok. Pa.- rozłączyłam się. Spojrzałam na zespół, który bawił się w najlepsze. Dobrze, że byliśmy jedynymi osobami na tym placu. W tym momencie czułam się jak matka piątki dzieci. Dobra, nie oszukujmy się. Sama bym do nich dołączyła, ale nie miałam siły.

Tydzień później.

Siedziałam na kanapie w tourbusie i razem z Andy'm, udawałam, że oglądamy coś na moim laptopie. Tak naprawdę komunikowaliśmy się z Jinxx'em, CC'ym i Ashley'em. To był jedyny sposób, aby omówić imprezę urodzinową Jake'a, bez jego wiedzy. Niczego nieświadomy gitarzysta siedział na fotelu i pisał z Ellą. Tak więc wszyscy siedzieliśmy teraz na przeróżnych urządzeniach mobilnych i prowadziliśmy konwersację na fejsie. Ella też czytała nasze wypociny, jednocześnie zajmując swojego narzeczonego. Według rozkładu trasy, 25 urodziny Pitts'a wypadną w dzień koncertu w Kansas. Kij z tym, że to środek tygodnia. Liczyło się to, że potem mamy dzień wolnego, więc spokojnie możemy się zabawić. Trzeba tylko zorganizować wszystko tak, żeby media się o tym nie dowiedziały i nic nie wyciekło do neta. Andy znalazł jakiś luksusowy klub dla VIP'ów. Zarezerwowanie tam loży na całą noc wiązało się z dużymi kosztami, ale opłacało się, bo mieliśmy pewność, że nikt nieodpowiedni nas nie zobaczy. Poza tym, ćwierćwiecze obchodzi się tylko raz. Specjalnie z tej okazji miały przyjechać wszystkie dziewczyny. Zapowiadała się niezła impreza. Na szczęście ten cały klub znajduje się na parterze hotelu, więc od razu zarezerwowaliśmy tam pokoje. Ustaliliśmy jeszcze kilka szczegółów i każdy zajął się sobą. CC grał na konsoli z Ashley'em, a Jinxx czytał jakiś katalog ze skrzypcami. Smarowałam sobie bułkę serkiem topionym, gdy dotarł do mnie głos Fergusona:
-Myślałem, że jesteś praworęczna.- zauważył, patrząc mi na ręce. No tak, trzymałam nóż w lewej dłoni.
-Tak właściwie jestem oburęczna.- powiedziałam. Ashley w tym momencie ryknął śmiechem.
-Purdy, nawet nie pytam o czym pomyślałeś, bo to pewnie znowu coś zboczonego.- westchnęłam. To słowo mogło mu się tylko z jednym skojarzyć.
-Ej, stary. Słyszałeś? Jest oburęczna.- zachichotał basista do Biersack'a, ruszając wymownie brwiami.
-Jesteś niemożliwy.- pokręcił z rozbawieniem głową, Andy.
-No co? I wszystko potrafisz robić obiema rękami?- niewinnie zapytał mnie Purdy.
-Nie wszystko. Lewą ręką nie umiem kroić. Ale, jak już kiedyś miałeś okazję zobaczyć, umiem rzucać nożem obiema dłońmi. Wprawdzie nie jestem pewna, czy lewą ręką rzucę tak celnie, ale zaraz możemy się przekonać.- popatrzyłam na niego z wrednym uśmieszkiem, bawiąc się przy tym ostrzem.
-Wiesz, może nie dziś. Mam ciekawszą rozrywkę.- burknął. Wzruszyłam tylko ramionami i dokończyłam kanapkę. Wyłożyłam się na kanapie z talerzem, kładąc nogi na kolanach Jinxx'a. Nie zareagował w ogóle. Widać, ze już całkiem przyzwyczaili się do mojej obecności. Pisałam jeszcze słodkie sms'y z Drew. To znaczy, on pisał. Ja odpisywałam byle co. Nudziły mnie te wszystkie ckliwe teksty. Może inne lecą na takie coś, ale ja na pewno nie.
W końcu dojechaliśmy do miejsca następnego koncertu, mianowicie Boise. Chłopcy przygotowali się do koncertu i wyszliśmy z tourbusa. Przez cały czas Ashley zachowywał się dość dziwnie. Już nie chodzi o to, że kłócił się ze mną o wszystko, ale tym razem oberwało się reszcie. Dodatkowo cały czas narzekał, że nie może się napić. Pozwalałam mu tylko na energetyki. Szybko policzyłam, ile upłynęło od feralnego wieczoru w Las Vegas. 11 dni. Od tylu dni nie pił alkoholu. Nie za bardzo rozumiałam, o co mu chodzi. Przez te kilkanaście dni, zauważyłam różnicę w jego zachowaniu. Zrobił się cichszy, zaczął się zastanawiać, nad każdym wypowiedzianym przez siebie zdaniem. Był tak jakby... bardziej nieśmiały? Że alkohol dodaje odwagi, wiadomo od dawna. Ale tu było coś jeszcze. Złapałam Jake'a, który był już gotowy do występu i odciągnęłam na bok.
-Co się dzieje z Purdy'm?- spytałam szeptem. Pitts zastanawiał się chwilę, jak mi to wyjaśnić.
-Jest sobą i stara się ukryć wszystko to, co jest w nim prawdziwe. Bez alkoholu nie umie już tak dobrze udawać wyluzowanego podrywacza.- powiedział w końcu.
-Ale czemu nie chce pokazać, jaki jest naprawdę?- dalej nie rozumiałam.
-Bo się boi. Odrzucenia.
-A te wszystkie jego teksty, jak to trzeba być sobą, te złote myśli?
-Czasem łatwiej powiedzieć, niż zrobić.- spojrzał na mnie smutno gitarzysta i wrócił do zespołu. Stałam jeszcze chwilę, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nie chciałam, żeby pił. Ale nie chciałam też, żeby był taki zamknięty w sobie i... smutny. To kompletnie do niego nie pasowało. A zwłaszcza przed koncertem. Co będzie, jak dostanie jakiejś tremy, albo coś? Kurwa mać! Do tej pory nawet sobie radził. Ale widziałam, jak wymuszał każdy uśmiech do fanów. Dobra. Zrobię teraz najgłupszą rzecz na świecie. No, ale trudno. I tak mam przerąbane u Jonathan'a. Gorzej już nie będzie. Pobiegłam szybko do tourbusa i wyciągnęłam spod mojego łóżka jedną butelkę alkoholu, zarekwirowanego chłopakom. Schowałam pod bluzę i wróciłam do klubu, starannie unikając fanów. Weszłam do garderoby, podchodząc do szklanek.
-Chłopaki. Pozwólcie na chwilę.- zawołałam ich, wyciągając butelkę.
-Wódka? Z jakiej okazji?- popatrzyli na mnie zdumieni.
-Za nami połowa trasy. I chciałam wam powiedzieć, że nigdy w życiu nie przeżyłam takich cyrków, jak z wami. Nie zawsze było fajnie, ale i tak nie żałuję, że z wami pojechałam. Nie wiem, co będzie za miesiąc, ale chcę, żebyście wiedzieli, że ja... naprawdę was polubiłam. A to mi się raczej nie zdarza. Dlatego chcę za to wypić.- skończyłam monolog. Chłopcy stali z otwartymi buziami. Nie dziwię im się. Jeszcze nigdy się tak przed nimi nie otworzyłam. W końcu każdy wziął swoją szklankę, którymi się stuknęliśmy. Wypiliśmy jeszcze po jednym szocie i chłopaki poszli bez słowa zagrać ten koncert. Jestem najgorszym managerem na świecie...

Godzinę później.

Chłopcy, jak zwykle po koncercie, rozdawali autografy. Stałam z boku i uśmiechałam się pod nosem. Ashley nie był już taki spięty, jak wcześniej, ale część alkoholu, na pewno już z niego wyparowała. Nie mam pojęcia, co zrobić, żeby się ogarnął... Najchętniej walnęłabym go w ten głupi łeb, ale to i tak nic nie da. Dobiegł mnie śmiech CC'ego. Ten to się zawsze cieszy ze wszystkiego. Cały czas przeglądałam internet i twitter'a w poszukiwaniu jakichś kompromitujących zdjęć z LV. Póki co, cisza. Jednak nie miałam złudzeń. Prędzej czy później, to się rozniesie. Pytanie tylko, na jaką skalę. Jon powiedział, że ma już jedną wymówkę ich zachowania, ale to nie zmienia faktu, że nasze najbliższe spotkanie nie będzie najmilsze. Zastanawiałam się tylko, czy już powinnam szukać nowej roboty. Albo chociaż zamówić sobie jakąś wypasioną salę w szpitalu, gdy już Jonathan mnie dorwie. Mam tylko głęboką nadzieję, że nie wywali Purdy'ego. Kombinowałam na wszystkie sposoby, jak na to nie pozwolić, ale nic konkretnego nie wymyśliłam. Pozostało mi czekać. Nienawidzę stać z założonymi rękami. Po jakimś czasie podeszli do mnie chłopcy.
-Co tak stoisz?- uśmiechnął się CC.
-A co mam robić? Czekam na was.- mruknęłam.
-Oh, księżniczka coś nie w sosie. Jak mi przykro.- westchnął teatralnie Ash.
-Zdecyduj się, albo wiedźma, albo księżniczka.- warknęłam.
-Najgorsze zło tego świata.- wyszczerzył się.
-Mogłam ci nie dawać tego alkoholu. Przynajmniej wtedy trzymałeś buzię na kłódkę.
-Ustaliliśmy już, że wielu rzeczy miałaś nie robić, a jednak zrobiłaś. Jesteś niekonsekwentna, kociaku.
-Wal się. Dobra, wracamy do busa?- spytałam.
-Tak. Padam na twarz.- objął mnie ramieniem, Jinxx. Skierowaliśmy się wszyscy na parking, gdzie czekał nasz tymczasowy „dom”. Zjedliśmy kolację i każdy po kolei zajmował łazienkę. Stwierdziłam, że ja idę dziś na końcu. Siedziałam teraz na kanapie i miałam zawias. Gdy zrobiło mi się zimno, ogarnęłam się. Było już grubo po pierwszej. Spostrzegłam, że chłopcy już śpią jakiś czas. Poszłam do łazienki i 10 minut później, też byłam już w swoim łóżku. Byłam tak zmęczona, że nawet chrapanie CC'ego mi nie przeszkadzało i po chwili usnęłam.

Godzinę później

Gwałtownie usiadłam na łóżku. Obudził mnie czyjś krzyk...
***********************
I teraz pytanie do WAS: co się stało na końcu? Możecie zgadywać, z chęcią poczytam. I tak, Ann jest najgorszą managerką na świecie. Tylko idiota podałby im alkohol... Chciałam powiedzieć, że następne rozdziały są według mnie chyba najlepsze z tych opisujących trasę. Oczywiście na koniec muszę wrzucić nowy teledysk. Jak opinie? Piszcie, może ktoś ma podobne zdanie do mojego. Jako, że nie chcecie komentować po dobroci, wprowadzam limit. Stałe komentatorki mogą podziękować reszcie. Teraz już nie będzie rozdziałów co dwa dni♥ Zaczniemy spokojnie. 12 komentarzy, od 12 różnych osób= nowy rozdział. Anonimy mają się podpisywać, choćby imieniem czy inicjałem. Inaczej nie będę ich wliczać. Emotikonka zamiast wynurzeń też starczy.
P.S. Cholerna bezsenność i brak słów do napisania nowego rozdziału:( Wiecie, że jakbym dodawała co trzy tygodnie, to teraz bylibyśmy na 4 rozdziale? Jesteśmy na 28, każdy ma około 5-6 stron A4, to policzcie, ile już przeczytaliście. A nie jesteśmy jeszcze w głównej akcji:D
                     
!!! 12 KOMENTARZY=NEW CHAPTER !!!

18 komentarzy:

  1. Pisz pisz i jeszcze raz pisz bo zajebiście ci to wychodzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie dodawać koncie bo jak dorwę to będziecie cierpieć :-)
    P.K

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu Twoje rozdziały się tak szybko kończą :c
    Wcale nie jest najgorszą managerką.
    Ja już wszystkiego się spodziewam, więc nawet nie próbuję przewidywać, co oznacza końcówka.

    Co do teledysku... marność. Nie będę się już tu bardziej rozpisywać na ten temat, ale jestem na nie.

    Pisz jak najwięcej <3 I pieprzyć limity xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Teledysk widziałam już wczoraj !!!! I moge powiedzieć tylko : AAAAAAAAAAAAĄAAAAAĄAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    A wgl to hej myszo :* Ja obstawiam że to był krzyk Ell albo
    wszystkich lasek BVB => a rozdział świetny i tak sb pomyślałam
    kiedy ja byłam ostatnio w muzeum ?? I UŚWIADOMIŁAM SB
    ŻE Z JAKIEŚ 5 ALBO LEPIEJ LAT TEMU !!! A wracając do teledysku
    aaaaaaaaaaaaa !!!!!!!!!! Powiem tylko FULL OF NATURA !!!!! <3 czekam
    Na następny rozdział a wgl kotek 12 kom jako limit to nie za
    DUŻO ?!?! No ale jak uważasz =>
    Życzę weny MYSZ !!! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobitko, Ty chyba na prawde sądzisz, że my nie dobijemy 12 kom w dwa dni ;P Oj, zdziwisz się XD LUDZIE SPINAĆ DUPY I KOMENTOWAĆ XDD
    Buziaczki ;33
    A. P.

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc na początek ludzie proszę was komentujcie ;-)
    Nie powiedziała bym, że Ann jest najgorszą menadżerką to, że dała im się napić o tym nie świadczy.Co to dla nich jedna butelka wódki.
    Szykuje się impreza dla Jake'a (takie suprise) oby tam nic nie wymyślili.
    Nie mam pojęcia czyi mógłby być ten krzyk jestem padnięta i nie chcę mi się myśleć, z pewnością nie wymyśliła bym niczego sensownego
    Teledysk jest ok, jakoś nie powalił mnie na kolana, ale źle nie jest.
    Zapomniałam co miałam jeszcze napisać.
    Mogę tylko dodać że czekam na kolejny rozdział <3
    ~Purdy Girl

    OdpowiedzUsuń
  7. Ann tak się troszczy o Asha to takie wspaniałe <3
    tylko niech on się przed nią otworzy *.*
    co do nowego teledysku to mam meeeega zwałę z min Andiego i zachowania Ashleya (on się zachowuje jakby był pierwszy raz przed kamerą i chciał być na jak największej ilości ujęć >,<) no i mało CCiego Jinzza i Jakea ;c
    to takie chamskie że tylko Andy i Ash są na tym teledysku widoczni ;c
    ogólnie teledysk nie jest zły ale i tak wolę Faithless (jako piosenkę) xDD
    weny :*
    (aaaa no i masz wpierdol.... jak to KONIEC ze wstawianiem postów co dwa dni???? ;ooo
    i co mi teraz będzie poprawiało humor po szkole? hm? ;ccc)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu nie, zabije tych wszystkich anonimów. Zabiję. Wymorduję normalnie.
    Co do rozdziału to podoba mi się strasznie, co nowością chyba żadną nie jest D:
    Martwię się o Ashley'a. Jak pije to źle i jak zachowuje abstynencję to też kiepsko. Myślę, że Ann powinna z nim przeprowadzić poważną rozmowę z wyżaleniami co im leży na wątrobie, a wtedy znalazłaby jakiś sposób na przybitego Purdy'ego. No i to pytanie... co ona mogła usłyszeć, co się stało... bam bam bamm *złowieszcze werble*. Nie mam pojęcia. Może ktoś włamał się do busa, może któryś z chłopaków drze się przez sen... a może głodny Ash zauważył, że w lodówce nie ma masła do kanapek?! Nie wiem :(
    A no i jeszcze kwestia teledysku. Wydaje się całkiem spoko... no i ten gest który wykonał Andy nogą w 0:47. Tak kobieco, haha. Reszta klipu ogólnie dobra, ale jakoś teledysk do "Coffin" przypadł mi bardziej do gustu. Nie wiem jak to określić.. może ujmę to tak, że w Coffin była jakaś fabuła a tu w sumie coś na wzór płonącej sceny i to w zasadzie tyle. Może ma to być nawiązanie do tytułu, nie wiem sama. Ale przyznam jeszcze, że sama w sobie piosenka podoba mi się bardzo. No to chyba byłoby na tyle :O.
    Czekam na następny i życzę weny <3 :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Okej, więc zaczynam :D Rozdział taki faaaaajny<3 Reakcja Andyego na Batmana ahahahahaa bezcenna :D I znowu coś podobnego do mojego ostatniego rozdziału, też wzmianka o Batmanie, nie no kocham Cię normalnie<3 " Gdy próbowałem się do ciebie przysunąć, bo było mi zimno, oberwałem w żebra, aż zabrakło mi tchu." - aahahahaha padłam :D albo : "Reagujesz na Batmana, jak pies na aport." Dobre, dobre!!! :D Chłopaki i muzeum, z tym to dopiero dowaliłaś :D Ale swoją drogą chciałabym zobaczyć takich pięciu wymalowanych debili w takim miejscu, to by było epickie yhyhyhyh <3 Jakie szczęście, że Ann już ma dosyć Drewa, za to ode mnie duży +! <3 Ymmm nasz Jake ma urodzinki, będzie imprezka...ymmm...Vip...ymmmm....coś czuję, że będzie grubo :D Kochana widzę limiciki, limiciki:) Popieram! Szkoda, żebyś pisała tak świetne rozdziały, ale lenie nie będę tego komentować! xd Ja się teraz trochę za dobroduszna stałam,a le znowu zacznę wprowadzać limity:) Co do teledysku to mimika Andyego mnie w nim rozpierdala aahahah! Ale jest i tak zajebisty, a piosenka jeszcze bardziej!<3 Dobra misiu mój, buziaki, weny i pozdrawiam kc kc kc <3
    Tradycyjnie :
    http://rebelyellbvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. To pewnie dziewczyny xd
    Rozdział świetny,teledysk też no i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. "Obudził mnie czyjś rechot." nie wiem, czemu, ale pierwsze, co pomyślałam to: O! Pewnie żaba
    Druga myśl: Jestem głupia! Żaby kraczą!
    Trzecia myśl: ...ale ze mnie idiotka... ok

    "-Ej, stary. Słyszałeś? Jest oburęczna.- zachichotał basista do Biersack'a, ruszając wymownie brwiami." haha, Purdy moim mistrzem, no! Jej szkoda mi go, że był taki zamknięty i smutny bez alkoholu :( Pocieszyłabym go! :D
    Kocham Cię za to, że w tym rozdziale nie ma Drew! No normalnie ❤ tylko niefajnie, że Ann się tak martwi i nie czuje najlepiej. Może jest w ciąży? :D haha
    Nie wiem, kto tak krzyczał. Obstawiam, że przyjechały dziewczyny.
    Czytam, komentuję, fajne, czekam na nexta, kropka .
    xoxo ✌

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam ^_^
    Po pierwsze: teledysk. TEN teledysk. Jak dla mnie jest troszkę podobny do klipu do Legacy, w sensie ten ogień i jedna lokalizacja itp... Ale i tak mnie się bardzo podoba. I ten scream ^_^
    Drugie: limit. Soł, JAK NIE BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ TO OSOBIŚCIE PRZYJDĘ WAM DUPY SKOPAĆ! <3
    Trzecie i najważniejsze: rozdział.
    Taki smakołyk na koniec :3
    Taki opiekuńczy Purdy... Normalnie rozpływam się :3
    Ogólnie szłodka poranna scenka z Biersackiem, myryryry ^_^. Ja też tak chcę! W sensie... Niech mnie ktoś zabierze do Ameryki, ja chcę do LA...
    Koniec marudzenia!
    Na temat: nie uważam, żeby danie im odrobinki alkoholu (dla nich pewnie litr na głowę to jest takie nic) było jakimś strasznym przestępstwem. Nie mogę się doczekać imprezy urodzinowej Jake'a. Znając tę ekipę, będzie się działo *___*
    Nie mam pomysłu, kto mógł się drzeć. Ale to się przecież niedługo wyjaśni.
    Jest już przeszło 12 komentarzy, dawaj rozdzial <3
    Gratuluje talentu, podziwiam. Weny i czasu życzę :D
    ~Nikt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mnie będziesz denerwowała to nie zabiorę Cię do LA
      ~Purdy Girl

      Usuń
  14. Jeju jakie cudo *.* nie wiem co ci napisać.Brak weny na całej linii.Rozdział świetny.Zabawny i słodki zarazem.No cudo.Brakuje mi słów.

    OdpowiedzUsuń
  15. W końcu mam czas, aby naskrobać mój pierwszy tutaj komentarz :).

    1. Zdania zaczynające się od dużej litery, spacje po znakach interpunkcyjnych - to jest dla mnie istotne. Zboczenie :P, kocham czytać książki, no i opowiadania. Jak wizualnie tekst wygląda poprawnie, przechodzę do czytania. Plus!
    2. Cholera, jak ja się cieszę, że trafiłam na Twoje opowiadanie! Muszę wskazać kolejny plus, a mianowicie wolno płynąca akcja :). Kiedy wydajesz książkę :D?
    3. No i przechodzimy do komentarza właściwego :P. Ash, którego wykreowałaś, jest taki jakiego go sobie wyobrażam w rzeczywistości i to samo tyczy się pozostałej czwórki. Moja wyobraźnia działa na wysokich obrotach, że nie czuję, abym czytała opowiadanie... mam wrażenie, że to ja jestem Ann, a cały jej świat jest moim. I to jest takie piękne :). I kiedy rozdział się kończy, pozostaje taki niedosyt... I nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny <3.

    PS. Ponad 160str, duma, co nie? :D Moim rekordem jest zapisanie 340str :P. Cholera, tęsknie za pisaniem, a mam tak napięty harmonogram, że nie mam kiedy przysiąść i coś skrobać. :(
    PS2. Czyj krzyk? Nie wiem, może któryś z chłopaków pomylił pokoje :P. Albo Batman okazał się być baletnicą, i biedny Andy dostał zawału, a CC potknął się o jego zwłoki w drodze do kibla xD

    Dominika

    OdpowiedzUsuń