Sobota. Dzień koncertu.
Jako, że chłopaki występowali
dopiero za dwie godziny, postanowiliśmy iść na koncert Yashin,
którzy w zeszłym roku supportowali trasę chłopaków. Trochę nie
moje klimaty, ale generalnie spoko zespół. Stałam i grzebałam w
telefonie, gdy za sobą usłyszałam te same głosy, co kiedyś mnie
zaczepiły.
-Ooo chłopaki patrzcie. Czy to nie
„siostra” Biersack'a?- odwróciłam się i spotkałam się oko w
oko z całym BMTH.
-Jakaś taka niepodobna.- mruknął.
-Andy jest brzydszy.- wyszczerzył się
w moją stronę, chyba niejaki Jordan*.
-Cześć chłopaki.- uśmiechnęłam
się lekko.
-Gdzie zgubiłaś swoje dzieci?- objął
mnie ramieniem Nicholls.
-Poszli po coś do picia. I to nie są
moje dzieci.
-Ale jesteś ich managerką. To to
samo.- zauważył Lee.
-Ej! Chwila! To ta mała jest w końcu
siostrą Andy'ego, czy ich managerką, bo już nie kapuję?-
zainteresował się Oliver.
-Oliver, Oliver, weź ty włącz w
końcu mózg.- westchnął Matt. -Jest i tym i tym.
-A czy to się przypadkiem nie
wyklucza? Przecież to nie wypada zatrudniać rodzinę.- uniósł
brew Sykes.
-Wypada, bo oni są adoptowanym
rodzeństwem. Nie takim prawdziwym, z krwi.- tłumaczył Malia.
-Dobra, kurwa! Teraz już w ogóle nic
nie kapuję! Może sama powiesz, coś za jedna? Bo ci idioci nie
potrafią tłumaczyć...- Oliver podszedł do mnie razem z Jordanem i
drugim Matt'em.
-Jestem managerką Black Veil Brides. A
od niedawna siostrą Andy'ego. Stwierdził, że jego starzy go nie
kochają, więc moja matka go zaadoptowała. Teraz kapujecie?-
spojrzałam na nich z uniesionymi brwiami.
-Powiedzmy. Ja pierdolę, to bardziej
skomplikowane, niż fabuła „Mody na Sukces”.- mruknął Kean.
-Nie przesadzaj. Są trudniejsze rzeczy
do ogarnięcia.- powiedziałam, rozglądając się za moimi
„dziećmi”.
-Skoro chłopaki cię zostawili, to my
ci dotrzymamy towarzystwa. Chętnie dowiem się o tobie czegoś
więcej.- uśmiechnął się do mnie Oliver. Co oni mają z tym
dowiadywaniem się? Przesunęliśmy się dwadzieścia metrów.
Usiedliśmy na barierkach.
-To jak to się stało, że takie
dziecko, jak ty, zostało managerką?
-Po pierwsze: nie nazywaj mnie
dzieckiem. A co do pytania, to najpierw myślałam, że sama się na
to zgodziłam, ale im dłużej o tym myślę, to ich „główny”
manager, najzwyczajniej w świecie mnie wrobił...- westchnęłam
głęboko.
-To co? Nie lubisz chłopaków?- spytał
mnie Nicholls.
-Eee, lubię. Tylko czasem trochę
ciężko mi się współpracuje z „pewnymi” osobami. O, idą
już.- pomachałam Brides'om, rozglądającym się za mną.
Przywitali się. W pewnym momencie dojrzałam twarz jakiejś laski
(plastika). Wyrażała zdziwienie. No tak, trochę śmiesznie musiało
to wyglądać. Ja jedna i 10 facetów. Swoją drogą, ta babka ich
nie rozpoznała. Ciekawe co ona tu robi, skoro nie zna takich
zespołów. Andy objął mnie ramieniem, podając jednocześnie kubek
z herbatą. Nie mam pojęcia, jak on to tu dostał, ale byłam mu
wdzięczna, bo zaczęło robić mi się zimno. Wtuliłam się w niego
mocniej. Chociaż jeden facet tutaj, któremu sięgałam do brody...
-Nicholls co ty pierdolisz, przecież
widać, że to nie rodzeństwo!- wybuchnął w pewnym momencie Oli.
Wszyscy zaczęli rechotać, a ja razem z Andy'm krzyknęliśmy
oburzeni:
-Jak to nie?!?!
-Dooobra, sorry.- wycofał się z
uniesionymi dłońmi Sykes. -Rozumiem. Naprawdę. Wiem o co w tym
wszystkim chodzi. Po prostu, nie jesteście do siebie podobni, więc
nie wiem, czemu mówicie o sobie, że jesteście rodziną.
-Liczy się to, że tak czujemy.
Zresztą, oni wszyscy są dla mnie jak bracia.- powiedziałam
ugodowo.
-Naprawdę? To w takim razie, nie
przywalisz mi, gdy zrobię to?- spytał Ashley, przyciągając mnie
do siebie. -Zimno mi.
-Oh dobra. Ale masz mi się za to jakoś
odwdzięczyć.- mruknęłam, obracając się tak, że teraz moje
plecy stykały się z jego klatką piersiową.
-Okej.- oparł głowę o moje ramię,
basista.
-Mam nadzieję, że nie odziedziczyłaś
po Andy'm tendencji do narzekania.- zaśmiał się Lee.
-Spierdalaj.- burknął obrażony
wokalista.
-Marudzić nie marudzi, ale i tak jest
wiedźmą.- odezwał się stojący za mną Purdy. Zmierzyłam go
tylko wściekłym spojrzeniem. -Okej. Już nic nie mówię.-
przygarnął mnie mocniej do siebie, oplatając rękami w pasie. Był
cały lodowaty.
-Ja rozumiem, że to taki imidż, ale
jak się rozchorujesz, to cię zabiję!- burknęłam. Chłopcy
wymyślili sobie, że zagrają koncert w samych kamizelkach. Na gołe
ciało.
Ale, o ile reszta miała na sobie teraz chociaż cienkie
podkoszulki pod tą kamizelką, tak basista świecił gołą klatą.
Zacisnęłam ręce na jego dłoniach. Połowę swojego życia robię
za grzejnik. Pod tym względem byłam podobna do Biersack'a. On też
zawsze jest cieplutki. Ashley za to, jest jakiś zmiennocieplny. Raz
jest gorący, jak jasna cholera, a innym razem zimny jak lód.
Temperatura jego ciała zmienia się równie często, jak jego
humor... Widziałam, że robią zdjęcia naszej grupce, ale nie
przejmowałam się tym. Grunt, że wszyscy byli trzeźwi.
-Chłopaki, o której macie koncert?-
CC zapytał ekipę Bring Me The Horizon.
-Drugi zespół po was, a co?- mruknął
Jordan.
-Nic. Wbijemy na niego, bo młoda
jeszcze nigdy was na żywo nie widziała.
-No wiesz co? Jak mogłaś! Powinienem
się teraz obrazić.- udawał oburzenie, Oliver.
-Dlatego chcę nadrobić to
niedopatrzenie.- uśmiechnęłam się.
-Okej. Okazałaś skruchę, więc
wybaczamy.- powiedział Matt Kean.
Postaliśmy tak jeszcze chwilę, ale
moi chłopcy musieli się przygotować do występu, więc póki co,
pożegnaliśmy się. W trakcie trwania ich koncertu wrócę do BMTH,
którzy zapowiedzieli, że chętnie popatrzą na konkurencję.
Przeciskaliśmy się do ochroniarzy, żeby wejść za bramki. O
dziwo, żaden z fanów nas nie zaczepił. Nie wiem, czy to źle, czy
dobrze. Trzymałam Andy'ego za łokieć. Jako, że był najwyższy
torował nam drogę. W końcu doszliśmy na backstage. Chłopaki
poprawili makijaż i zajęli się sprzętem. Jake pociągnął mnie
za sobą. Chciał przećwiczyć solo do „Legacy”, a tylko ja
oprócz niego miałam to obcykane i wyłapywałam błędy.
-Kurwa mać! Cały czas się
zapominam.- burknął, gdy kolejny raz ominął pewien fragment.
-Takie małe pytanko: jak ci się może
zapomnieć twoje własne, od początku do końca, wymyślone przez
ciebie solo?
-Jakbyś musiała zapamiętać tyle
piosenek, to też miałabyś problem.
-Okej. Po prostu się wsłuchaj, co
grasz. Zawołam Jinxx'a, może niech z tobą to zagra.- wyruszyłam
na poszukiwanie drugiego gitarzysty. O mały włos nie zostałam
staranowana przez Purdy'ego, dźwigającego swoje basy. Po chuj mu
trzy różne na jeden koncert? Uzupełniłam wszystkie dokumenty i
byłam już wolna. Grzecznie poczekałam na wejście chłopaków,
życzyłam im jak zwykle powodzenia i udałam się pod scenę, szukać
chłopaków z Bring Me The Horizon.
-Czy oni nie mieli grać w tych
kamizelkach?- spytał mnie Lee, wskazując na rozebranych Andy'ego i
Ashley'a.
-No mieli. Ale widzisz co wymyślili.
Debile. Jak się rozchorują, ja im pomagać nie będę! Jeszcze
Biersack kazał mi szukać tych całych piór.- gestykulowałam
energicznie, mordując spojrzeniem szalejącego na scenie, wokalistę.
Wymyślił sobie, że zamiast kamizelki, przypnie do ręki jakieś
pióra.
-Współczuję ci młoda. Masz pod sobą
uparte indywidualności.- poklepał mnie po ramieniu, Oliver.
-A ty niby jesteś lepszy? Ciekawe.-
zaśmiał się Nicholls. W tym momencie zadzwonił mój telefon.
Odeszłam na bok, żeby cokolwiek usłyszeć.
-Halo?- odebrałam.
-Ann? Mam dla ciebie dwie wiadomości.
Dobrą i złą. Którą chcesz najpierw?- spytał Jonathan.
-Złą.- powiedziałam powoli.
-Do sponsorów i szefów wytwórni
dotarły zdjęcia z Las Vegas.
-Kurwa!- krzyknęłam. Kilka osób
dziwnie się na mnie popatrzyło. -I co teraz?
-I to jest ta dobra wiadomość. Trochę
im pościemniałem z tą akcją w klubie. No i wymyśliłem coś, co
sprawiło, że NA RAZIE nie wyjebią basisty.
-Co takiego?- zaciekawiłam się.
-Dowiesz się w swoim czasie. Mniejsza
z tym. Teraz masz ich pilnować. A swoją drogą nieźle się
bawiliście w Ameryce.- zaśmiał się Jon.
-To znaczy?
-Dostałem właśnie wasze zdjęcia z
innych dni. Na szczęście, nic na nich nie ma. Noo, nie licząc
dziecinnych wygłupów chłopaków.
-W Anglii też nas śledzisz?-
warknęłam.
-Jaa? No coś ty. Więcej zaufania do
swojego zajebistego szefunia.- zaśmiał się niewinnie.
-Zaufać? Tobie? Po tym wszystkim?
Nigdy w życiu.- prychnęłam.
-Skarbie, to dopiero początek.-
powiedział spokojnie.
-I tego właśnie się boję. Cześć
Jonathan.- rozłączyłam się. Wróciłam do chłopaków. Brides'i
pomału kończyli swój występ, więc BMTH pożegnali się ze mną i
udali na backstage. Stałam zamyślona przy bramce. Nie no. Tu jest
za głośno. Za dużo ludzi. Muszę się przejść.
Perspektywa CC'ego.
-Noo, chłopaki, daliśmy czadu.-
zaśmiałem się.
-Ja pierdolę, zaraz zamarznę! Gdzie
jest moja kurtka?- rzucał się Andy.
-Ann pytaj, ona zawsze wie, gdzie co
jest.- mruknął Jake, chowając gitarę.
-Wszystko fajnie, ale gdzie ona jest?-
rozejrzał się wokalista.
-Pewnie czeka na nas koło bramek.-
zauważyłem. Spakowaliśmy szybko sprzęt. Chłopaki w tym czasie
ubrali się. Ruda dalej do nas nie przyszła. Wyszliśmy zza kulis,
ale nigdzie jej nie widzieliśmy.
-Może jest z chłopakami?- zastanawiał
się Jinxx. Dorwaliśmy Jordana.
-Jest z wami An?- spytałem.
-Nie. Zostawiliśmy ją idąc tu.
Kierowała się do bramek.
-Gdzie ta smarkula poszła?- zmarszczył
brwi Ashley.
-Dzwonię do niej, ale nie odbiera.-
mruknął wokalista.
-Ej. To nie jest zabawne. Przecież ona
nigdy nie odstępuje nas na krok, bo nie lubi tłumów.- zauważył
Jake.
-Fakt. To co robimy?
-Zabiję ją kiedyś! No trzeba jej
szukać! Mam nadzieję, że nie wplątała się w coś głupiego.-
wkurwił się Ashley.
-Ej. Spokojnie. Ona to nie wy.-
zauważył delikatnie Jeremy.
-Fajnie. Tylko to ja jestem za nią, do
cholery, odpowiedzialny. Ruszcie dupy. Musimy ją znaleźć przed
wywiadem.- pogonił nas basista.
Chodziliśmy już z dobre 10 minut, a
młodej jak nie było, tak nie ma.
-Dobra! Łazimy jak debile w tę i z
powrotem. Trzeba iść jej tokiem myślenia.- zbuntował się Jake.
-Fakt. Ona nie przepada za ludźmi,
czyli na pewno nie ma jej w tłumie.- zastanawiałem się głośno.
-Gdzie jest w miarę pusto i cicho?-
spytał Andy.
-Na parkingu!- strzelił palcami Purdy.
Ruszyliśmy w stronę, zaparkowanych na uboczu, tirów ze sprzętem
telewizji, zespołów i organizatorów.
-Czy to nie jest ona?- Jinxx wskazał
na jakąś postać leżącą na ławce. Ashley natychmiast tam
pobiegł. W miarę zbliżania się do nich, słyszeliśmy jego
krzyki. Chociaż to za słabe określenie. On się na Ann
najzwyczajniej w świecie wydzierał.
-Czy ty czasem myślisz?? Wszędzie cię
szukaliśmy!!! Tak ciężko odebrać telefon??? Musisz mi to robić?
No musisz?!?! Ja przez ciebie zawału dostanę!!!!- wydarł się
ostatecznie i odszedł kilka kroków na bok. Ann patrzyła na niego,
jak na idiotę. Myślałem, że też się na niego wydrze, ale nie.
-An? Czemu nie zostałaś przy scenie?-
spytał delikatnie Jake.
-Bo musiałam chwilę pobyć sama i
pomyśleć.- uśmiechnęła się.
-Świetnie! Zajebiście, kurwa! Mam
nadzieję, że pobyłaś sobie sama na zapas, bo od teraz będziesz
cały czas ze mną!!!- podniósł ton Ashley, łapiąc ją za rękaw
kurtki i ciągnąc w stronę sceny. Poszliśmy szybko za nim. Ann
jest zdolna. Już dawno nie widziałem go tak wkurwionego. Wymieniłem
tylko porozumiewawcze spojrzenie z Jinxx'em.
-Urwiesz mi zaraz rękę.- mruknął
rudzielec, próbując się wyrwać z żelaznego uścisku basisty.
-Chuj mnie to obchodzi. Trzeba było
się nie tracić.- burknął.
-Ej! Jestem już dużą dziewczynką.
Poza tym, do łazienki też będziemy chodzić razem?- spytała
złośliwie.
-Jeśli będzie trzeba! Lepiej nie
testuj mojej cierpliwości.- ścisnął ją mocniej za ramię. W tym
momencie wkroczył Andy.
-Zaraz zrobisz jej krzywdę. Wyluzuj
trochę.- wskazał na jej rękę.
-Nie wkurwiaj mnie Andy!- spojrzał
tylko wściekle Ashley.
Poszliśmy prosto na wywiad. Potem się
okazało, że miało ich być cztery. Na szczęście nie w każdym
musiałem brać udział. Za to przypadła mi zaszczytna rola
pilnowania młodej, gdy Ash z Andy'm stali przed kamerami.
-Ja pierdolę, on jest jakiś
nienormalny.- szepnęła w pewnym momencie Ann.
-O co ci chodzi?- spytałem zdziwiony.
-O Ashley'a. Najpierw jest wściekły.
Drze na mnie mordę. A 10 minut później rzuca żarcikami w
wywiadzie i ma banan na twarzy.
-Nie dziw się tak. Jak wróci, to
pewnie znów będzie na ciebie wściekły.- zauważyłem.
-Przecież ja mu nic nie zrobiłam. Za
to, jeśli znów będzie krzyczeć, teraz mu już przywalę.
-Tak przy ludziach?
-Owszem.- mruknęła, pijąc kolejny
kubek herbaty. Po pół godzinie skończyliśmy wszystkie wywiady.
Poszliśmy więc znaleźć miejsca obok sceny, żeby popatrzeć na
BMTH. Weszliśmy za bramki, żeby fani nie mogli nas dosięgnąć.
Usiedliśmy na jakimś podwyższeniu, skąd mieliśmy świetny widok
na koncert. Purdy wciąż warczał na młodą, ale ona kompletnie go
zlewała. Siedziała pomiędzy nim i Andy'm, bo dla różnicy, teraz
to jej było zimno. Po skończonym występie pogratulowaliśmy
chłopakom i wróciliśmy do hotelu.
Perspektywa Ann
Boże, nareszcie mi cieplej. Nie jestem
przyzwyczajona do uczucia chłodu. Chłopcy siedzieli teraz w drugim
pokoju, bo jak zawsze wynajęliśmy dwa, a ja wskoczyłam pod
prysznic. Wycierałam się właśnie, gdy ktoś zapukał do drzwi.
Narzuciłam na siebie jakąś przydługą koszulkę Andy'ego, która
teraz sięgała mi do połowy uda i poszłam otworzyć. Przede mną
stał jakiś wytatuowany facet, z głupim fryzem, który teraz
taksował mnie spojrzeniem.
Gorzej niż Purdy... Stałam tak bez
słowa z uniesioną brwią, czekając, aż łaskawie spojrzy mi w
oczy. W końcu nadszedł ten wiekopomny moment. Mężczyzna
uśmiechnął się, pytając:
-Od kiedy Andy ma nową dziewczynę? Bo
poznaję jego koszulkę.
-Zawsze jeszcze mogę być jego
siostrą, ewentualnie kochanką.- zauważyłam.
-On nie ma rodzeństwa. Na kochankę
też mi nie pasujesz. Kim jesteś?
-To chyba ja powinnam o to spytać, bo
zapukałeś do mojego pokoju.- powiedziałam.
-Andy wysłał mi sms'a, że mam tu
przyjść. A jestem Will- teraz mi się przypomniało, że Ash gadał,
że poznam jakiegoś Willa Controla. To chyba on.
-Ah tak. Faktycznie, to też pokój
Biersack'a. Razem z resztą jest tam.- wskazałam na drzwi obok. -A
ja jestem ich managerką i też zaraz tam przyjdę, tylko się
ubiorę.
-Ale całkiem fajnie wyglądasz.-
zaoponował, przeciskając się obok mnie do sypialni. Spojrzałam na
niego wściekła, ale nie wywaliłam go. Podeszłam do walizki,
szukając jakichś spodni. W łazience przebrałam jeszcze koszulkę
na inną. Założyłam buty i byłam gotowa do wyjścia.
-Masz chłopaka?- spytał William.
-Już nie, a co?- spojrzałam na niego,
kierując się do drzwi. Poszedł za mną.
-Bo bym się umówił z jakąś ładną
dziewczyną.
-Jesteś za stary na mojego faceta.-
prychnęłam.
-A kto tu mówi o randkach? Tak
pogadać. Wydajesz się sympatyczna.- uśmiechnął się. Na te słowa
wybuchnęłam śmiechem.
-Ja? Powiedz to przy Purdy'm, a cię
wyśmieje.- otworzyłam drzwi od drugiego pokoju.
-Siema chłopaki.- przywitał się z
nimi Control. Chociaż, czy powinnam go tak nazywać? Na nazwisko ma
inaczej...
-Co tak długo? Zgubiłeś się?-
zawołał Andy.
-Miałeś mi wysłać numer pokoju w
którym jesteś, a nie w którym śpisz, idioto. Na szczęście
spotkałem tą miłą dziewczynę, która mi pomogła.- wskazał na
mnie Will.
-Miłą? To chyba mówisz o kimś
innym, a nie o tej wiedźmie.- prychnął Ash.
-Nie, dlaczego?- Control zgrywał
idiotę. Wryłam się obok Biersack'a. Automatycznie objął mnie
ramieniem.
-Juliet nie jest zazdrosna?- spytał
niewinnie mój nowy znajomy.
-Nie. Ann to moja siostra, a nie
kobieta.- zauważył Andy.
-Głodna jestem. Idziemy coś zjeść?-
wtrąciłam.
-Wytrzymasz 20 minut? Chcemy trochę
odpocząć.- spojrzał na mnie błagalnie Jinxx.
-Nie wytrzymam, ale nie ma problemu.
Pójdę sama, a wy, jak już nabierzecie sił, to dołączycie do
mnie.- wstałam energicznie.
-Nie ma mowy! Sama nigdzie nie
pójdziesz! Nie zamierzam cię potem wszędzie szukać- warknął
Ashley.
-A tobie co?- zdziwił się Will.
-Jest teraz moim opiekunem prawnym.-
mruknęłam wyjaśniająco.
-Ashley?!- roześmiał się. -O kurwa.
Współczuję ci, mała. Chętnie pójdę z nią. I tak muszę się
napić kawy.
-Dobra, To idźcie. Niedługo
przyjdziemy.- walnął się na łóżko Jake.
Zeszliśmy na dół do restauracji.
Zamówiłam sobie jakiś omlet.
-Jakim cudem Purdy został twoim
opiekunem prawnym?- przyglądał mi się uważnie, mój towarzysz.
-Ich główny manager, a mój szef tak
wymyślił.
-Znam Jonathan'a. Nigdy w życiu nie
zrobiłby czegoś takiego z własnej woli. O co tu chodzi?- kurwa, on
jest stanowczo za inteligentny.
-Widocznie miał powód.
-Dobra. Nie wnikam.- poddał się Will.
Gadaliśmy trochę na wszystkie tematy, a za jakiś czas doszli do
nas Brides'i. Resztę wieczoru spędziliśmy już razem.
*W tym opowiadaniu, Jordan jest w BMTH
od początku.
***************************
Rozdział dedykuję wszystkim fanom BMTH, a zwłaszcza dwóm bloggerkom, które pięknie opisują Oliver'a, a ja i tak zawsze się z niego śmieję. Whiteblood, It's like I'm sleepwalking, specjalnie z myślą o Was, rozwinęłam tą scenkę♥. W ogóle, uważam, że rozdział jest chujowy, jeden z gorszych itp, bo jest nudno, nic się nie dzieje. No i całkowicie improwizowałam, żeby jakoś dobrnąć do następnego wątku. Ale za to nawrzucałam Wam trochę zdjęć:P Wywiady są na yt, nie będę ich tu udostępniać, bo głupota Ashley'a w niektórych, jest porażająca... I jeszcze takie małe pytanko: dlaczego na necie nie ma ślicznych zdjęć BMTH ogółem i BVB z koncertów?!?! Limit ten sam. Dziękuję tym, którzy mi piszą takie cudowne komplementy. Popadnę w samouwielbienie. Tak wgl, to miłego weekendu Wam życzę, Misie moje♥♥♥ Black.
!!! 13 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ !!!
P.S. Jak ktoś ma jakieś fajne blogi do polecenia, to zapraszam do odpowiedniej zakładki, bo nie mam co czytać:( :( :(
Niektóre rozdziały po prostu muszą być w miarę żeby inne wychodziły zajebiste :)
OdpowiedzUsuńCzyli w innych akcja toczy się wolno by w kolejnych była szybka i wciągała :*
To ja się postaram pisać więcej tych wciągających:D
UsuńTyyyy dupo <3!!!!! Z kazdym rozdzialem kocham cie coraz bardziej:* Wiec lecimy od poczatku :D Ja rowniez kocham BMTH tak,ze ten watek mnie bardzo ucieszyl:* Jonathan...boze -.- W ogole ta ich wytwornia jakas taka nienormalna...jezu! Przeciez ono maja sie prawo bawic no! Scenka z chlopakami i Ann jak gadali o tym rodzenstwie mnie rozwalila yhyhyh :D Ymmmm...Lubie takiego brutalnego Asha...mrrr...ale dziwie sie, ze Ann mu nie wpierdolila :D I Andy taki starszy brat, stanal po stronie rudej <3 Nie wiem czemu,ale lubie tego calego Willa, mam nadzieje,ze nie bedzie tylko drugim Drew-.- Chociaz wydaje sie sympatyczny i wpada w moje gusta :D Dobra laska, pozdrawiam i czekam na nexta...kckc :*
OdpowiedzUsuńwww.rebelyellbvb.bloqspot.com
An nie chciała robić scen:D A Will jest fajny, tylko stary, jak dla niej. Chyba ma z 30 lat. Ale jeszcze się pojawi pewnie. Dziękuję♥♥♥
UsuńHah,....wiek to tylko liczby :*
OdpowiedzUsuńA tak wgl WITAM WITAM !!!!
Super rozdział Myszo <3 Tak się zastanawiam
jakby mnie ktoś tak potraktował jak Ann to
mógł by mieć delikatnie zniekształconą twarz.
No bo jakim prawem ma mnie dotykać . A po za
tym robie to na co mam ochotę i chuj to innych
obchodzi !!! A tak wgl to urocze ze strony Andy'ego
że tak przytula Ann. A Ash jest zbyt opiekuńczy pizda.
Taa...i jak zwykle czekam na next i życze weny Myszorku :*
Ash jest przewrażliwiony, bo boi się, że jak coś się stanie An, to on za to odpowie. Jakby nie patrzeć, są w obcym kraju, a ona jest niepełnoletnia:D Andy ma odruch bezwarunkowy:P Dziękuję♥
UsuńSiemka,
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Ann, że się wkurwiła na Ashley'a.wiem o tym, że jak coś jej się stanie to on będzie za to odpowiadał no ale bez przesady żeby kontrolować kogoś na każdym kroku, niech przykuje się do niej kajdankami :-P
Jestem ciekawa co Jonathan wymyślił aby uchronić Ashley'a.
Szczerze prawdę powiedziawszy to każdy z nich jest nieobliczalny i może wymyślić coś takiego, że każdemu szczęka opadnie.
Każdy rozdział nie musi być zawsze jakiś mega wciągający, każdy rozdział podoba mi się zawsze tak samo, chociaż przy niektórych potrafię śmiać się jak idiotka lub jakaś psychiczna :-P
No więc pozostaje m życzyć Tobie weny na dalsze tworzenie, mam nadzieję , że zaskoczysz mnie jeszcze wiele razy.
Czekam na nexta.
~Purdy Girl
Jak to piszę, to też się śmieję, jak głupia. Ja też mam taką nadzieję. Dziękuję♥
UsuńGdy tylko zobaczyłam miniaturkę pierwszego obrazka, zaczęłam się szczerzyć jak nienormalna haha ^^ "Ich wokalista zmierzył mnie beznamiętnym wzrokiem." pierwsze, co pomyślałam: No jasne, że tak. Przecież Oli kocha Shar! ... Następnie stwierdziłam, iż jestem idiotką... .__. Ta wstawka z bmth jest świetna. Poprawiłaś mi dzień! (: yay! Matt jak zawsze taki wesoły i obeznany we wszystkim, Oli udaje oschłego i obojętnego, no normalnie jak zawsze! Tak bardzo kocham Cię za ten rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie teraz chcę mieć starszego brata! Dlaczego mam tylko dwoje gówniarzy w domu, no?! .___. Ja się chcę przytulać i żeby zawsze mnie pocieszał, doradzał i się o mnie martwił, a nie :| Andy jest wspaniały, kochany ugh. Chcę go za brata już! :(
Ash... nie no. Ja już nie wiem, co mam pisać. On chyba już zawsze będzie moim numerem 1 jeśli chodzi o Bvb. Nawet mimo kochanego Andyego. To takie kochane, że zawsze się martwi o Ann. Wydaje mie się, że nie tylko dlatego, że jest jej opiekunem... gdyby nim nie był i tak by jej pilnował. A właśnie! Gdy tylko przeczytałam " od teraz będziesz cały czas ze mną!!!" To takie FUCK YES! PURDY SIĘ OŚWIADCZYŁ ANN! A ona nawet nie zaprzeczyła! Będą małe Ashleiki, a Andy będzie Super-Bat-Wujko-Manem! YAY! Hahahaha coś mi odwala. W każdym razie Ashley mój mistrz ♥ ✌
Ok, teraz będzie o Willu... o cholera! On jest taki ...woooow i przystojny, inteligentny, miły, ma tatuaże, zabawny, czarujący, uroczy, słodki Ach! CUDOWNY. Nie to co ten debil Drew. Stwierdzam, że Ann mogłaby z nim być! :D (W sensie z Willem) >.<
Dziękuję za dedykację ♥ PROSZĘ MI SIĘ TU NIE ODZYWAĆ. ROZDZIAŁ JEST CUDOWNY! Czekam na nexta. CZYTAM, FAJNE KROPKA . Szybko mi tu wstawiaj! Życzę dużo weny i czasu i fajnych snów ♥
Trzymaj się, xoxo✌
O rany, kocham Cię. Śmieję się jak głupia teraz. Starałam się z tą wstawką, bo umówmy się: ja wiem tyle o zachowaniu BMTH, co nic. I nie jesteś idiotką!!! Ja starszego mam, ale niestety wgl nie jest taki, jak Andy:( Ash się oświadczył ahahahah. Właściwie, to sama nie wiem, co on o niej myśli, ale popracuję nad tym. I Will jest fajny, ale chyba bardziej dla An taki, jak Andy. I dziś miałam jeden zajebisty sen, no ale mnie tacy debile obudzili:( Dziękuję♥♥♥
UsuńAshley, który próbuje być odpowiedzialny.. To takie zabawne :D
OdpowiedzUsuńWill robi zdecydowanie lepsze wrażenie niż Drew. W końcu ktoś spoza głównej obsady, kogo nie mam ochoty zadźgać widelcem, przynajmniej na razie.
Fajnie, że pojawiają się inne zespoły (a jeszcze lepiej, że to BMTH, nie nic...) :D
Eh...chcę na takie koncerty. To jak wygrać życie. Dobra, kończę, bo się rozmarzyłam *__*
Rozdział świetny, ale to chyba wiesz :)
Bo Will to kumpel Andy'ego, a on ma samych fajnych kumpli^_^ No i nie uderza do An... A teraz pomyśl sobie, że ja po każdym takim napisanym rozdziale wpadam w depresję, bo też chcę tak żyć. Jestem masochistką:( Dziękuję♥♥♥
UsuńUwielbiam Cię... po raz kolejny! :D
OdpowiedzUsuńTo, że się z niego śmiejesz, to mało powiedziane, hahah. Ale zawsze mi to poprawia humor :D
Dziękuję za dedykacje! ♥♥♥♥
No to teraz co do rozdziału:
Andy taki mądry, występuje bez koszulki i zaraz będzie chory :(:(
Zresztą Ash też. No i halo. Jakoś bardziej się dogadują z Anią D:
No albo mi się wydaje... chociaż niby Ashley zaczął drzeć ryj na Ann, ale to tak z troski, ja to wiem! :(
A Will taki fajny, ale niech zostawi Ann dla Ash'a... tak na przyszłość mówię, bo nie wiem co tam za pomysły masz przygotowane, haha.
Jak tak patrzę na zdjęcie Will'a to ma taki skurwysyński wzrok, ale jest całkiem przystojny i opisany tak fajnie, że no awgrncowrrcokomo *_* :(
Nie wiem co tu jeszcze napisać.
O WIEM! Miałam napisać o wątku z Bmth.
Jak zobaczyłam ich zdjęcie w miniaturce rozdziału to wiedziałam, że poprawi mi się humor maxx i że to będzie wyjezajebisty rozdział :<
No i jeszcze raz dziękuję za dedykację ♥
Czekam na następny i chyba znów się rozpisałam :O. Życzę weny, dobrego humoru, weny, czasu, słońca, weny i komentarzy... no i może weny tak na zapas :D <3
Tak na przyszłość, to zobaczymy:D W następnym rozdziale, jak już będą te komentarze wszystkie, to przedstawię Wam mój najgłupszy pomysł życia, a co za tym idzie, główny wątek^_^. Ashley jeszcze nie raz coś odwali. W końcu to Purdy. Dziękuję♥♥♥
Usuńnie miałam internetu więc piszę dopiero dzisiaj
OdpowiedzUsuńa więc zdjęcia są genialne xDD
szczególnie to ostatnie xd w życiu bym nie powiedziała, że oni aż tak się kochają xDD
tego Willa w sumie nie lubię przypomina mi Drewa tyle, że jeste mądrzejszy...
a tak btw od kiedy Ash jest taki opiekuńczy??? ;o
gościu mnie zadziwia najpierw przytula Ankę, żeby się ogrzać a potem się na nią wydziera jakby miał okres albo i gorzej xd
tak wgl to rozdział spoko czekam na nexta
i życzę weny i czasu (czyli jak zawsze)
lofki <3
Mimo, że to ja wykreowałam w taki sposób Ashley'a, to mnie też zaskakuje:D Ale co ja poradzę, to się samo pisze... Dziękuję♥
Usuńa tak btw dlaczego ja mam wrażenie, że Jon zamierza jakoś wmówić tym wszystkim facetom w garniakach, że Ann jest z Ashem? ;o
Usuńja wiem, że mój mózg jest dziwny i ostatnio mocno szwankuje ale serio mam takie wrażenie ;o
Ahahahahah za pół godziny dodam nowy. Czyli po północy. Tam będzie wszystko jasne... Men in black :D
Usuńno to czekam z niecierpliwoscia *.*
UsuńWitam ^__^
OdpowiedzUsuńznów komentuję późno, zamiast zabrać się za to od razu po przeczytaniu rozdziału -_-... Moje nieogarnięcie osiąga niepokojący poziom.
Ale mniejsza o to. Co do rozdziału- ja tam jestem zadowolona, bo mam co czytać :3. Ogólnie bardzo podoba mi się Twój styl pisania, o czym wspominałam już kilkakrotnie. ;)
Co do zawartości, akcji, czy jak tam kto sobie to nazwie: nie spodziewałabym się, że Ash tak bardzo przejmie się rolą opiekuna. Więc tak mnie się zdaje, że zaczyna pomaleńku odkrywać prawdziwego siebie *___*.
I to przytulanie na początku ^_^. Myryryry xD.
Tak, wiem, nie potrafię pisać konkretnych komentarzy- wszystkie są takie niespójne, chaotyczne...
Przepraszam za to. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że bardzo doceniam Twoją pracę c:
I ogólnie ponawiam swoją prośbę do czytelników- szanujcie pracę autorki. Zostawcie pod rozdziałem choćby jedno słowo. I podpisujcie się, ludzie.
Także ten...
Z niecierpliwością czekam na kontynuację. Weny życzę i czasu ;)
Pozdrawiam <3
~ Nikt
"odkrywać prawdziwego siebie"- ładnie to ujęłaś:D I ja tam doskonale rozumiem treść Twoich komentarzy, więc nie przepraszaj! Miło, że tak apelujesz do ludziów, ale jak widzisz. Dopóki limit się nie wypełni, nie wrzucę nowego... Dziękuję♥♥♥
OdpowiedzUsuńTak więc lud przemówił:
OdpowiedzUsuńfajne, proszę o więcej. Gratuluję zdolności
Anonim
Hahahah dzięki.
UsuńKochana, nie wiem co napisać, bo i tak już wiele razy to słyszałaś i wiesz, że masz wielki talent i nigdy, ale to przenigdy nie przestawaj pisać!! Nawet jeżeli skończysz już tego bloga (mam nadzieję, że ten moment nigdy nie nadejdzie) , to wcale nie zdziwi mnie to, że kiedyś zostaniesz światowej sławy pisarką, a ja gdzieś tam w naszej rodzimej Polsce będę wspominać, jak kiedyś za czasów nastoletnich codziennie śledziłam Twojego bloga, a Ciebie może chociaż troszeczkę obchodził mój komentarz, zupełnie nieskłady i pozbawiony sensu, a na dodatek wyskrobany w pośpiechu (bo kiedy wziąć się za lekcje jak nie w niedziele wieczorem ;)). Bez względu na ilość komentarzy,bez względu na opinie fałszywych ludzi, rób to co kochasz i nie przestawaj pisać!!
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;333
A.
Słoneczko, tak właściwie, to my dopiero zaczynamy tę historię:) Dziękuję.
UsuńNo właśnie, tak sobie czytam te komentarze i sobie myślę o co chodzi z tym " Twoim najgłupszym pomysłem życia czyli wątkiem głównym"? Nie mogę się doczekać, błagam dodaj nexta, a następnym razem zmniejsz limit, bo rozdziały dodawane codziennie to jest to!!! Wiem, wiem, Ty też masz swoje życie, obowiązki.. Ale wiedz, że Cię kochamy ;**
OdpowiedzUsuńJedna z wielu Twoich fanek
Lepiej późno, niż wcale, prawda?
OdpowiedzUsuńJesteś świetna w tym co robisz, trzymaj tak dalej. I czym Jon krył plecy basiście? Matko, ciekawość mnie zeżre.
Nocna mara
Czyżby 13. komentarz? ^_^
Usuń~ Nikt
Włączyłam piosenkę poprzedzającą rozdział, potem wleciała stara wersja tego utworu, Coffin, live z Polski 2k15, teraz Lost It All
OdpowiedzUsuńWróciły wspomnienia i uczucia związane z tym zespołem.
Nie wytrzymałam i w końcu popłakałam się tak prawdziwie. Nie mam pojęcia co zrobię, jak do nas przyjadą. Chyba zapłaczę się tam na śmierć
Żadne słowa nie wyrażą tego, jak jestem im wdzięczna
Za wszystko
~Beliath