-Na twoim miejscu bym się tak nie
cieszył.- zgasił mój dobry humor, manager. -To ty nią będziesz...
-CO?!?!- ryknęliśmy jednocześnie z
Purdy'm.
-Tak. To jedyne wyjście.-spojrzał na
nas beznamiętnie.
-Ciebie do reszty pojebało?!?! Jak ty
to sobie niby wyobrażasz?! Przecież to się nie uda!!!- darłam się
tak, że chyba było mnie słychać w całym budynku.
-Nie możesz nam tego zrobić! Najpierw
wymyśliłeś, że mam być jej opiekunem, a teraz niby chłopakiem?!
Popierdoliło cię? Przecież nikt w to nie uwierzy!!!- pieklił się
basista.
-Sponsorzy i szefostwo już uwierzyli.
-CO?!?!?! Jakim, kurwa cudem? Powiedz,
że to jakiś pierdolony żart.- zacisnęłam pięści. No zaraz mu
wyjebię!!! W odpowiedzi Jon pokazał nam fotki, na których Ashley
niesie mnie na rękach.
-Wtedy byłam chora.- powiedziałam
wstrząśnięta.
-Ale oni o tym nie wiedzą. Widzą
tylko zatroskanego Ashley'a trzymającego cię na rękach, Ann.
Wtuloną w niego. A tu jeszcze jedno, z Download'u, na którym cię
obejmuje w pasie.
-Ja pierdolę.- szepnęłam, osuwając
się na kanapę. Momentalnie zrobiło mi się gorąco.
-Perfidnie wykorzystałeś sytuację!-
niedowierzał Ash.
-To się nazywa biznes.- zauważył
Jonathan.
-Ej! Ale to naprawdę nie ma sensu.
Przecież oni się pozabijają.- wtrącił przytomnie Jinxx.
-I tu jest rola dla was. Macie ich
pilnować, żeby wszystko ładnie wyglądało.
-Nie! Ja tego nie zrobię. Zwalniam
się!- wstałam szybko.
-Nie możesz.
-Niby dlaczego nie?- pisnęłam.
-Podpisałaś umowę. Jest tam też
odpowiednia klauzula, odnośnie nagłych wypadków. A to jest nagły
wypadek.
-Ty gnoju! Wykorzystałeś mnie! Jak
mogłeś?! Myślałam... Sądziłam, że coś ustaliliśmy.- złapałam
się za głowę.
-Sytuacja się zmieniła. Nie macie
wyjścia. Musicie to zrobić, dla dobra zespołu.
-Dobra! Zawaliłem. Zrobię wszystko,
ale nie mieszaj jej w to. Wiesz, jak to będzie wyglądać?!?!-
machał rękami Ashley.
-Za późno. Poza tym, Ann także
zawaliła. Jeśli nie chcecie, żeby Black Veil Brides się rozpadło,
musicie się zgodzić. To naprawdę była jedyna opcja.- wzruszył
ramionami Stevens. Podeszłam powoli do okna.
-Co dokładnie nagadałeś sponsorom?-
zmarszczył brwi Jake.
-Powiedzieli, że Ashley jest
niereformowalny i nie widzą dla niego miejsca w zespole. Że daje
zły przykład. CC też im już podpadł, po raz kolejny. Wtedy
dostałem te zdjęcia. Poprosiłem ich, żeby dali Ash'owi i wam
jeszcze jedną szansę. Pokazałem fotografie i powiedziałem, że z
pewnych źródeł wiem, że zrodziło się między nimi uczucie. Że
Ashley jest strasznie zakochany, a Ann zmienia go na lepsze. Oni to
podłapali. Najpierw nie wierzyli, bo wszędzie było o tym cicho,
ale stwierdzili, że Black Veil Brides może na tym nieźle zarobić.
Ich związek ma dodatkowo posłużyć jako promocja zespołu. Może
być o was głośniej nie ze względu na kolejny skandal, czy płytę.
Kazali rozesłać mi ich kilka wspólnych zdjęć do różnych
plotkarskich serwisów muzycznych.
-Ty naprawdę to zrobiłeś. A co z
opinią publiczną? Przecież ja jestem niepełnoletnia.-
powiedziałam.
-Do osiemnastki brakuje ci tylko 3
miesięcy. Może 7 lat różnicy to sporo, ale to tym bardziej
sprawi, że będzie o was głośno.
-A moja matka?- złapałam się
ostatniej deski ratunku.
-Dzwoniłem do niej. Jest wkurwiona na
mnie jeszcze bardziej niż zwykle. Ale musisz ją jakoś uspokoić,
bo nie zmienię zdania. Zgodziłaś się na pewne rzeczy, przy
podpisywaniu umowy. Teraz musisz ją wypełnić.
-Ona jest za młoda. Nie może się tak
poświęcić dla nas.- sprzeciwił się CC.
-Jonathan. My nie możemy tego zrobić.-
powiedział Purdy, ale ten nie reagował. Patrzył na mnie z
wyczekiwaniem. Dobrze wiedziałam, co znaczył ten wzrok. Już
wszystko pozamiatane. Chciało mi się płakać.
-Ile miałby trwać ten związek?-
spytałam.
-Od dziewięciu miesięcy, do roku.
Oczywiście, podpisalibyśmy umowę. Jeśli teraz odmówicie, wywalę
Ashley'a, a ciebie pociągnę do odpowiedzialności karnej.
-Muszę to przemyśleć.- wstałam i
opuściłam jego gabinet. Wyszłam tylnym wyjściem przed budynek. Za
mną poszła reszta. Oparłam się wygodnie o ścianę. Ashley
wyklinał pod nosem różne wyzwiska, łażąc w kółko.
-Daj mi papierosa.- powiedziałam do
Andy'ego.
-Ale przecież ty nie palisz.-
zaoponował.
-Jeszcze mało o mnie wiesz. Proszę!-
wystawiłam rękę. Biersack sięgnął do kieszeni.
-Jesteś za młoda. To niezdrowe.-
wtrącił Jinxx, ale pozwolił, żeby wokalista pożyczył mi
zapalniczkę.
-Wolę zapalić, niż zrobić krzywdę
Jonathan'owi.- stwierdziłam, zaciągając się mocno. -Ashley, do
kurwy, przestań tak krążyć!
-Próbuję coś wymyślić. Jesteśmy w
głębokiej dupie!!!- warknął.
-Jon nie może tego od was wymagać.-
powiedział Jake.
-Oczywiście, że może. Zwłaszcza,
jeśli rzeczywiście podpisałam taki dokument.- westchnęłam.
-Nie przeczytałaś umowy?- zdziwił
się CC.
-Przeczytałam, ale wiesz, że miesza
mi się angielski z amerykańskim. Poza tym, nie kapuję tych
wszystkich sformułowań prawnych. Mama kazała mi się zgodzić, to
to zrobiłam. Tyle.- wzruszyłam ramionami.
-Nie zrobię tego! To chore!- zatrzymał
się przede mną basista.
-A masz lepszy pomysł?! Przecież on
cię wywali. Gdyby nie to, że naściemniał sponsorom, już byś tu
nie stał!!!
-Chcesz się zgodzić?- dopytywał
Andy. Ash tymczasem zjechał po ścianie na ziemię i schował twarz
w dłoniach.
-Nie chcę! Ale nie ma innej opcji.
Przecież, jeśli powiem im, że z Ashley'em, to była pomyłka, to
zrobią to, co chcieli od początku.- mruknęłam, wpatrując się w
papierosa. Andrew był zdenerwowany bardziej ode mnie, bo odpalał
już drugiego.
-Nie no, kurwa! Muszę się napić. Na
trzeźwo nie da się o tym myśleć!- wstał gwałtownie Purdy.
-O to im właśnie chodzi! Nie widzisz
tego?! Pojawia się jakiś problem, a ty od razu dajesz się
sprowokować!!! Opanuj trochę nerwy, a wszystkim nam zaoszczędzisz
kolejnych kłopotów.- syknęłam.
-Naprawdę jesteś gotowa tak się
poświęcić dla nas?- spytał mnie Christian.
-Życie wymaga ciągłych poświęceń.
Jonathan ma rację, musimy się zgodzić.
-Mamy żyć 9 miesięcy w celibacie?
Nie spotykać się z kimś innym, nie balować i jeszcze mamy być
szczęśliwi?!?!- Ashley patrzył na mnie, jak na idiotkę.
-Na to wychodzi. Ale teraz rozegramy to
inaczej. Ostateczna decyzja należy do nas i trzeba to wykorzystać.
Załatwię to. Macie może jakieś specjalne życzenie? To może być
jedyna okazja na urobienie Jon'a.- stwierdziłam.
-Ja chcę wolne! Chcę odpocząć, a on
wymyślił, że od razu po trasie mamy wejść do studia.- założył
ręce Jake.
-Dobra. Ashley? Co ty na to?-
skierowałam się do mężczyzny.
-Musimy ustalić konkretne warunki tej
chorej sytuacji. Nie chcę żeby za miesiąc wyskoczył z kolejną
durnotą.
-Okej. Chodźcie.- wróciłam z
powrotem do budynku, kierując się prosto do gabinetu naszego szefa.
-I co postanowiliście?- spytał
Jonathan.
-Zgadzamy się. Jednak musimy ustalić
kilka warunków.- powiedziałam stanowczo.
-To jakie są wasze żądania?
-Przede wszystkim, chłopaki mają
dostać kilka dni wolnego. Ta trasa była naprawdę męcząca, bo
doszła nam jeszcze Anglia. Poza tym, jeśli mają nas wspierać i
pilnować, muszą mieć na to siły.
-Dobrze. Ale potem wracają pracować
nad płytą. Co jeszcze?
-Chcemy wiedzieć, na czym konkretnie
ma polegać nasz „związek”.- ostatnie słowo ledwo przeszło mi
przez gardło.
-Oh, po prostu, gdy będziecie gdzieś
razem, macie się trzymać za rękę i wyglądać na parę. Może
czasem razem wyjść na miasto. Chcę widzieć wasze zdjęcia, na
których jesteście zakochani. Na pewno zostaniecie o to zapytani w
jakimś wywiadzie, więc coś tam napomknijcie, że Ashley i Ann to
świetna para itp. Nikt ma się nie dowiedzieć, ze to fikcja. Wiecie
o tym tylko wy, mama Ann i ja. Ewentualnie możecie jeszcze
wytłumaczyć to swoim dziewczynom, bo one też pokazują się z
wami. Może pomogą uwiarygodnić tę sytuację.
-Chcę to dostać na piśmie. W
punktach!- zażądałam.
-Oczywiście. Naturalnie, wiecie, że
musimy podpisać umowę? Mam przygotowaną taką wstępną, wystarczy
złożyć podpis.- Jonathan uśmiechnął się niewinnie wyciągając
dokument.
-Mam nadzieję, że tym razem obyło
się bez ukrytych haczyków?
-Za kogo ty mnie masz? Zależy mi
waszym sukcesie.- rozłożył szeroko ręce.
-Pozwolisz, że z podpisaniem
wstrzymamy się do jutra? Musimy to dobrze przeanalizować.-
zauważyłam mściwie. Nie dam mu się kolejny raz załatwić...
-Myślę, że jeden dzień zwłoki nie
zrobi mi różnicy.- powiedział ugodowo.
-Świetnie. Przygotuj całą umowę i
wyślij nam kurierem do domu. Aaa, przy najbliższej okazji się
zemszczę. Wiesz, że jestem zdolna do wielu różnych rzeczy-
powiedziałam jadowicie, wstając. Chłopcy poszli w moje ślady.
Wyszłam przed budynek, kierując się do vana. Była 9 rano.
-Co ty kombinujesz?- spojrzał na mnie
podejrzanie Jinxx, widząc, jak wyciągam z torby mój nóż. Taaak,
czasem nosiłam go przy sobie. Teraz się przyda.
-Rozpoczynam pierwszy etap. Zagadajcie
kierowcę.- popchnęłam ich w stronę samochodu, sama skradając się
do auta Jonathan'a. Wiedziałam, że w tym miejscu, gdzie parkuje,
nie ma kamer. Rozejrzałam się, czy nikt nie idzie i przecięłam mu
wszystkie cztery opony. W dzień jeszcze tego nie robiłam. Wróciłam
do chłopaków. Wsiedliśmy do samochodu.
-A jak się skapnie, że to ty?-
mruknął do mnie Andy.
-Skapnie się na pewno. Ale nic z tym
nie zrobi. Wie, że zawsze mogłam wymyślić coś dużo gorszego.-
wyciągnęłam telefon.
-Chryste, czasami się zastanawiam, co
ty robiłaś kiedyś, że on tak dziwnie na ciebie patrzy, gdy
wspominasz o przeszłości.- westchnął Jake.
-Lepiej nie pytaj. Nigdy nie byłam
grzeczną dziewczynką.- burknęłam, wybierając numer. Po trzech
sygnałach mój rozmówca odebrał:
-Tak, słucham?
-Pan Moore? Nazywam się Anna
Serczyńska, pamięta mnie pan?
-Ann, oczywiście. Takich osób się
nie zapomina. Czy coś się stało?
-Owszem. Potrzebuję porady, za ile
może być pan w Los Angeles?
-Za jakiś tydzień.
-Hm trochę późno. Potrzebuję pana
pomocy na już. Jeszcze dziś.
-Niestety, obawiam się, że nie dam
rady.
-Zapłacę tyle, ile pan zechce. Jest
pan najlepszy, musi pan przyjechać.- powiedziałam stanowczo.
-Dobrze. Będę o 17. Do zobaczenia.-
rozłączył się. Spojrzałam przelotnie na zdziwione miny
chłopaków.
-Z kim gadałaś?- spytał CC.
-Z płatnym mordercą, żeby załatwił
Jonathan'a.- odpowiedziałam szybko. Chłopcy skamieniali. -Ej!
Żartowałam! Rozmawiałam z prawnikiem. Nie popełnię drugi raz,
tego samego błędu. Przeczyta umowę i wyłapie ewentualne haczyki.
Nie dam się wkopać w jeszcze większy syf.
-Niegłupi pomysł.- odetchnął z ulgą
Jinxx.
Wróciliśmy do domu. Coś mi nie
pasowało.
-Czy Jonathan ma klucze do domu?-
spytałam, marszcząc brwi.
-Ma zapasowe, a co?
-Bo coś tu za czysto. Musiał
zatrudnić jakąś ekipę sprzątającą.
-Czekaj! Fakt, ktoś przestawił mój
kubek w szafce!- oburzył się Andy.
-Nie marudź. Przynajmniej nie musimy
sprzątać.- uspokoił go Jake. Ashley tymczasem, bez słowa poszedł
do siebie. Nawet mu się nie dziwiłam. Westchnęłam głęboko,
wysyłając mamie sms'a, żeby weszła na komunikator. Lepiej od razu
odbędę to rozmowę. Dotarłam do mojej sypialni i włączyłam
komputer. Nie minęło 5 minut, a na ekranie wyświetliło mi się
połączenie. Wzięłam głęboki oddech i akceptowałam.
-Cześć Aniu.- wyświetliła mi się
poważna twarz mojej rodzicielki. -Co słychać?
-Darujmy to sobie i powiedz, co masz
powiedzieć.- zacisnęłam zęby w oczekiwaniu na jej wybuch.
-Możesz mi, do cholery jasnej,
powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?! Jakim cudem masz być
dziewczyną Ashley'a?!?! Czy wam się już całkiem poprzewracało w
głowach?!?!? Jak ty to sobie niby wyobrażasz?! Nie zgadzam się!
Jesteś jeszcze niepełnoletnia. Nie będziesz się bawić w jakieś
ustawki!!!- darła się tak, że musiałam ściszyć głośnik w
laptopie. -Co masz na swoje usprawiedliwienie? Noo?! Słucham!!!
-Ja tego nie wymyśliłam! I myślisz,
że tego chcę? Nie mam wyjścia.- starałam się być spokojna.
-I o co chodzi z tą umową? Nie
przeczytałaś jej wcześniej?! Ile ty masz lat, dziewczyno?!-
kontynuowała swoją tyradkę. W końcu nie wytrzymałam.
-Przeczytałam! Sama kazałaś mi ją
podpisać, więc nie zwalaj wszystkiego na mnie!!! Ty nic nie
rozumiesz! Albo to zrobię, albo będzie po zespole!!! Muszę to
zrobić!!! Trzeba było mnie tu nie wysyłać samej! Ale najlepiej,
zawsze wszystko zwalasz na innych, a nie widzisz swoich błędów.
Najpierw zacznij krytykować siebie, a potem resztę!!!! Cokolwiek
nie zrobię, nic ci nie pasuje! Jak tak bardzo cię rozczarowuję, to
mogłaś mnie nie rodzić!!!!- krzyknęłam.
-Ania? Co ty mówisz! Tu chodzi tylko o
to, jak źle to będzie wyglądać! Poudajecie związek, a potem
Ashley wróci do starych nawyków i to ty będziesz najbardziej
poszkodowana!!! Sama mówiłaś, że ma problem z alkoholem! Pewnie,
gdyby nie ta cała afera w Las Vegas, o której mówił Jonathan, nie
stalibyście przed takim wyborem!!!! Miałam Ashley'a za dojrzalszego
człowieka.
-To nie jest jego wina!- sama nie wiem
czemu, stanęłam w jego obronie. -Fakt, mógł nie robić rozróby,
ale to JA miałam go pilnować. Jonathan jasno przedstawił mi
sytuację przed trasą. To ja zawaliłam i muszę im teraz pomóc.
Poza tym, powinnaś się cieszyć, że dalej mam pracę!
-Ale jakim kosztem ją zatrzymałaś?
Ty naprawdę nie widzisz w tym problemu?- niedowierzała.
-Nie.- skłamałam. -Ostatecznie już
kilka razy robiłam przysługę kolegom i udawałam ich dziewczynę.
To prawie to samo. Nic mi nie będzie. Uspokój się i ochłoń.
Odezwij się, jak to przemyślisz, a ja idę podpisać umowę.
-Anka, proszę cię!- zaczęła mama.
-Nie! Proponuję, żebyś porozmawiała
ze swoim mężem. Piotrek zawsze posiadał zdolność chłodnej oceny
sytuacji. Może on ci to przetłumaczy.- warknęłam.
-Skąd jesteś taka pewna, że on cię
poprze?- spytała.
-A niby już nie poparł? On, w
przeciwieństwie do ciebie, wierzy w moją inteligencję. Ale
przyznasz, to trochę dziwne, żeby bardziej ufał mi ojczym, niż
własna matka.- zakończyłam rozmowę. Wstałam wściekła od
komputera, zrzucając gwałtownie wszystkie pierdoły leżące na
biurku. Czy ona choć raz nie może mnie wesprzeć? Jakbym sama nie
wiedziała, że to, co muszę zrobić, przeczy moim zasadom moralnym.
Rzuciłam się na łóżko. Wgapiałam się w sufit, dopóki nie
zasnęłam.
Parę godzin później.
Ja pierdolę, ale miałam koszmar.
Śniło mi się, że Ashley to mój chłopak. Na szczęście to tylko
głupi sen. Otworzyłam oczy, przeciągając się. Obok mnie na łóżku
siedział basista. Kurwa! Czyli to jednak prawda.
-Mogę wiedzieć, czemu ruszasz mój
zeszyt?- wyrwałam mu sfatygowany kołonotatnik.
-Sorry. Tak jakoś...- zaczął.
-Dobra. Po prostu na drugi raz uważaj,
bo ta rzecz to dla mnie świętość.- schowałam zeszyt do szuflady.
Miałam w nim kilka prywatnych rzeczy, na szczęście napisanych po
polsku. Ashley siedział bez ruchu, zaciskając szczękę i pięści.
-Przyszedłeś tak sobie posiedzieć?-
uniosłam brew.
-Nie. Słyszałem, jak kłóciłaś się
z mamą. Bardzo mnie nienawidzi?
-Trochę. Ale przejdzie jej. Jest
wściekła na mnie, nie na ciebie.
-A powinna być na mnie. To moja wina.-
westchnął, chowając twarz w dłonie.
-Przestań. Teraz to nie ma znaczenia.-
powiedziałam. Purdy nie reagował, więc opuściłam mu ręce.
-Co?- burknął.
-Właśnie coś sobie uświadomiłam.
-No?
-Będziemy najmniej dobraną parą na
świecie.- wyszczerzyłam się.
-Boże, jeśli się nie zabijemy po
paru godzinach, to będzie cud.
-Ciesz się. Jon zawsze mógł nam
kazać udawać też w domu.
-Jaja sobie robisz, co nie?- spojrzał
na mnie przerażony.
-Nigdy nie wiadomo, co strzeli mu do
tego głupiego łba.
-Skoro jesteśmy parą, to posuń się.-
popchnął mnie na jedną stronę łóżka, wykładając się obok.
-Ej! Dopiero od jutra! Wyjazd!-
próbowałam go zepchnąć, ale mi się nie udało. W końcu dałam
za wygraną i wstałam. Zaczęłam rozpakowywać walizkę z ciuchami.
Muszę zrobić pranie. Przy okazji znalazłam koszulkę Christian'a i
rurki Andy'ego. Ciekawe co one u mnie robią... Aaa, już wiem.
Przypomniało mi się nasze pakowanie w hotelu. Zbieraliśmy szmaty z
podłogi i wrzucaliśmy, jak leci. Usłyszałam dzwonek do drzwi, a
po chwili darcie Andy'ego:
-Młoda! Rusz dupę! Kurier do
ciebie!!!- zbiegłam szybko po schodach, a za mną Ashley. Kurier
podał mi dużą kopertę. Pokwitowałam odbiór i skierowałam się
do salonu. To nasza umowa. Purdy wyrwał mi ją, zanim zdążyłam
przeczytać choćby jedno zdanie.
-Ja pierdolę, co za bełkot.- mruknął,
przeglądając ją. Zaglądałam mu z Jinxx'em przez ramię. Same
dziwne określenia.
-Nie mógł tego napisać normalnie?-
burknął Ferguson.
-Nie. Zrobił to specjalnie. Wtedy też
mnie tak załatwił. Ale teraz mamy prawnika.- byłam zadowolona z
siebie.
-No, jak widać, ty czasem myślisz.-
odezwał się Purdy.
-Za to ty w ogóle.
-No i pod tym względem pasujemy do
siebie. Ja jestem przystojny, a ty mądra.- wyszczerzył się.
-Kurwa, jak tak ma wyglądać wasz
związek, to przewiduję, że jutro ze sobą zerwiecie.- załamał
się CC.
-Stary, a teraz wyobraź sobie, że my
mamy pilnować, żeby wypadli przekonująco. To się na bank nie
uda.- zauważył Jake... Resztę czasu spędziliśmy oglądając TV.
Po południu przyjechał prawnik.
Siedział teraz w fotelu i wertował umowę.
-Nie widzę tu nic podejrzanego. Na
szczęście, warunki waszego związku są dokładnie określone.
Proponowałbym dodać jeszcze zdanie o tym, kiedy można odstąpić
od umowy bez żadnych konsekwencji. I dokładny opis, jak ma wyglądać
wasza współpraca po skończonym czasie, jaki przewidziany jest na
związek. To tyle. Niestety, muszę już wracać.- pan Moore wstał.
-Dziękuję. Proszę mi jeszcze wysłać
kwotę. Zrobię przelew.- pożegnaliśmy się z adwokatem.
-To co? Podpiszecie to?- spojrzał na
nas z powątpiewaniem Andy.
-Na to wychodzi. Dobra, mam już dość
tego dnia. Idę spać. Pogadamy jutro.- burknął Ashley.
Następny dzień.
Punktualnie w południe pojawiliśmy
się w gabinecie Jonathan'a. Omówiliśmy resztę szczegółów.
-Dobrze. To wszystko. Czy teraz możemy
podpisać umowę?- Jon podał nam dwa arkusze. -Kopia dla mnie i
oryginał dla was.
-To nie umowa. To cyrograf.- spojrzał
na mnie z wściekłością, Ash. Podpisał umowę i dał mi długopis.
Zastanawiałam się jeszcze przez chwilę, ale ostatecznie też to
zrobiłam. Najgorsza decyzja w moim życiu.
-Świetnie. Będziecie piękną parą.
Za chwilę sprzedam wasze zdjęcia gazetom.- uśmiechnął się
radośnie Jonathan.
-Nie podzielam twojego entuzjazmu.-
warknęłam.
-A powinnaś. Przecież jesteś
szczęśliwie zakochana.
-Dobra. Skończ. Możemy już iść?-
spytałam.
-Owszem. Chłopcy, korzystajcie z
wolnego. Udanego urlopu.- wyszliśmy z gabinetu.
-Ej. Czemu on powiedział, że chłopcy?
Ty nie masz wolnego?- Jake złapał mnie za łokieć.
-A no nie mam. Trzeba przygotować
kolejną trasę. Ale przez większość czasu będę pracować w
domu, na laptopie.- wyjaśniłam. Wyszliśmy przed budynek. Świeciło
cudowne słońce. Jak zwykle zresztą w Los Angeles.
-To co kochanie, wracamy do domu?-
zaświergotał nade mną Ashley.
Zmroziłam go wzrokiem, ale po
chwili uśmiechnęłam się słodko.
-Oczywiście skarbie. Z tobą wszędzie.
-Ja pierdolę i tak przez rok.- schował
twarz w dłoniach, Jinxx. Odpowiedziało mu grupowe westchnięcie.
Następny dzień, środa
Do końca tygodnia chłopcy mieli
wolne. Każdy jechał do swoich rodzin. Ja zostawałam w domu, bo
zaczęłam nowy rok szkolny. Wczoraj podjechałam do szkoły, którą
załatwił mi Jon i tam dostałam nowe materiały. Była 7 rano, ale
wszyscy byli już na nogach, bo chcieli wyjechać, zanim zrobi się
gorąco. Kończyłam robić kanapki, gdy coś przykuło moją uwagę.
-Ej! Gdzie jest Ashley?- zauważyłam,
rozglądając się.
-Nie wiem. Może jeszcze nie wstał?-
zastanawiał się CC.
-Dobra. Pójdę go obudzić.- wstał z
krzesła Jinxx. Postawiłam na stole sok.
-Kurde, pierwszy raz odkąd z nami
jesteś, czyli ponad 2 miesiące, rozstajemy się na tydzień.-
uśmiechnął się smutno Jake.
-Tak właściwie, to nie będziemy się
widzieć cztery dni.- sprostowałam. -Poza tym, są jeszcze telefony
i komunikatory.
-No, ale to i tak będzie trochę
dziwne.- uniósł brew Andy.
-Powinniście się cieszyć, że
spotkacie się z bliskimi.- powiedziałam.
-A ty nie chciałabyś się spotkać ze
swoją rodziną?- spytał mnie CC.
-Niee, niekoniecznie. Powiedzmy, że
niespecjalnie czuję się jej częścią, mo...- nie dokończyłam,
po do kuchni wparował zdyszany Jinxx.
-Mamy problem.- wysapał. -Coś nie tak
z Ashley'em...
************************
Jestem dla Was stanowczo za dobra, że dodaję dziś... Fajnie by było jakbyście się odwdzięczyli, if you know what I mean. Mówiłam, że jest nudny, ale ok. Następny będzie już w terminie.
!!! 13 komentarzy=next !!!
AAAAAAA zajebiste :D świetny rozdział , Kocham twoje opowiadanie :) pisz szybko dalej bo nie wytrzymam
OdpowiedzUsuńZa dwa dni:D I co ja mówiłam, o podpisywaniu się? Może być imię, albo coś, bylebym wiedziała, że Ty to Ty. Dzięki<3
UsuńOk będe pamiętać :) /Zuzia
UsuńOjoj co sie stało Ashleyowi? ;-; Błagam niech on nie umiera.Może coś ćpał, a może sie upił?Pisz szybko następny bo nie wytrzymam.No i weny życze i chęci do pisania :*
OdpowiedzUsuń~Melody~
Ale teraz marszem żałobnym zaleciało... Nie, nie umarł. Nie jestem zdolna do uśmiercania ludzi:D Dzięki♥
UsuńZaczynasz nasz szantażować widzę?:D
OdpowiedzUsuń/aoiyuno
Za darmo umarło:D Poza tym, co to jest taki limicik:P
UsuńNie kurwa! The Best rozdział Ever! Nie mogę! Wiesz co ty zrobiłaś? Wiesz co zrobiłaś ? :o Rozjebałaś system i mój fotel obrotowy! Przez tą umowę zaczęłam wariować, skakać jak głupia na tym cholernym krześle i nagle coś strzeliło O.o , ale Ciiii siedzieć się da :D Jezu, ja jednak ubóstwiam Jonathana! Jest takim przebiegłym skurwysynem:) Trochę mamy z sobą wspólnego yhyhy :P Ja chcę widzieć ten rok! No przecież to...to....no brak mi słów! To będzie tak zajebiste , ja to czuję :D Znaczy już jest zajebiste, ale pewnie będzie jeszcze bardziej!<3 Jezu współczuje chłopakom, przez rok z taką "zakochaną parą" Tak, tak to będzie cudowne 360 dni :D Dlaczego ja nie mogę mieć tak zajebistych pomysłów? Mój blog wypada przy twoim cholernie bladoxd Ale mniejsza, kooooocham tego bloga, no kocham, zdecydowanie!<3 Ale wiesz kto by mi tutaj teraz pasował? Ronald!<3 Błagam niech on zaliczy jakiś epizod, bo wtedy to padnę na zawał <3! Ale to będzie dobra śmierć :D Zdajesz sobie sprawę ile ty u mnie wywołujesz emocji? Jak czytałam ten post to energia mnie tak roznosiła, że musiałam poskakać bo chyba by mnie rozniosło:D Wiem, że piszę bez sensu i jedno zdanie nie ma nic wspólnego z drugim, ale kij z tym:D Za bardzo jestem podjarana:D A no i jest prawie jedenasta :P Grrr....Ja chcę tak pisać jak ty! Boże jak tak sobie teraz zdaję sprawę z tego co pisze to chyba jeden z moich najbardziej popierdzielonych komentarzy :D Waaaaaariatkaxd Ale warto!<3 A Ann, w ogóle Ann też ma tak w cholerę dużo tajemnic, normalnie jak moja Tay :D Tak, tak do zdecydowanie mogłyby być siostry odnalezione po latach ;) Ash moim mistrzem! Ubóstwiam tego człowieka!<3 Z tą oponą to było dobre!:D Na coś takiego to mogła wpaść tylko ona ;)
OdpowiedzUsuńOkej laska tradycyjnie : kocham, pozdrawiam, buziaki itd...:* Pisz nexta!!!! <3
http://rebelyellbvb.blogspot.com/
Ahahahaha leżę! Sorry, za krzesło hue hue. No mam nadzieję, że będzie zajebiście:D I wcale Twój nie jest gorszy! Jest inny i tyle. A co do Ronalda, nie martw się. BĘDZIE! I będzie zajebistą postacią, już ja się o to postaram. Tylko musisz na niego jeszcze poczekać, bo mam kilka innych wątków i postaci przed nim. Taaak, Black deprawuje młodzież-norma. Ann ma skłonności psychopatyczne i słabość do noży, więc pewnie jeszcze nie jedno odpierdoli. Buziaki♥♥♥
UsuńRozdział jak zwykle cudny i mam nadzieję że ash nie jest poważnie chory :)
OdpowiedzUsuńPrzeżyje:D Dzięki♥
UsuńWyobraziłam sobie jak Ash na tą wiadomość mdleje xD. Czyli będą udawane buziaczki. Biedna reszta Bvb, będą rzygać tęczą :D.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zakończyć w takim momencie! Wiem, że Ash żyję, ale co się stało?! Upił się? Zemdlał? Ściął włosy? I czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3.
Gif Jareda Leto mrauuu, lecz zdjęcia Ash lepsze :D.
Zemdlał... Ahahha o tym to nie pomyślałam. Laska, DWIE GODZINY szukałam jakiegoś zdjęcia Ashley'a, które przebiłoby gif z Jaredem. Dzięki♥
UsuńKażde zdjęcie Ash będzie lepsze :P.
UsuńA tak nawiasem, Bohaterka ma dzień po mnie urodziny xD. Ja mam 28 :)
Nie każde, oj, nie każde :D A widzisz, bohaterka ma moją datę urodzin, tylko rok zmieniony. Grudniowe koziorożce wymiatają^_^
UsuńOk, w 90% :P. Kozy - jak to mój tata mówi :D.
UsuńPff, jeszcze jakby było jakieś podobieństwo do tych biednych zwierzątek :D
UsuńWieeeesz, zamiast robić prezentację o psuciu soków, czytam, komentuję i piszę xD, i myślę co się stało bieeednemu Purdy'emu :P
UsuńNo nic strasznego. Żadne używki, ani nic:P Psucie soków... O ile pamiętam odpowiadają za to pleśnie i grzyby. Dlatego chowa się je do lodówki hue hue. Ale się wymądrzyłam...
UsuńHelena! <3
OdpowiedzUsuńSGkrgndkgd (Po humanie a nawet porządnego zdania skleić nie umiem, za dużo wrażeń!)
Jesteś genialna! (Pewnie się powtarzam, ale mniejsza o to xD)
Nie wiem czy bardziej współczuję naszej "parze", czy reszcie, która będzie musiała ich pilnować. Przebiegłość Jonathana jest aż przerażająca.
I co to za końcówka?! Znów nam to robisz! Omg jak ja mam teraz tyyyyle czekać? :c Okrutna jesteś.
PS: Mimo wszystko: Ash >>>> Jared :D
MCR jest fajne:D Ja nikomu nie współczuję, bo mnie to bawi, jak Jon'a hihi. Końcówka to nic takiego. Bodajże następna końcówka będzie lepsza :P Ja nie umiem wybrać pomiędzy Ashem a Jaredem, więc biorę Shannona:)
UsuńAlbo raczej "było fajne" :(
UsuńMamy się bać?? I jeszcze lepsza? Może być lepiej? :o Ostatnio doszłam do wniosku, że jakoś sportowe ff są na wyższym poziomie niż te o zespołach (oczywiście ogólnie, są wyjątki), ale cholercia. Niszczysz mi mój pogląd swoją zajebistością.
Ja ogólnie jakoś nie przepadam za 30STM, więc...xD
Może to dlatego, że w ff o zespołach często powtarza się fabuła, a o sportowcach ma się większe pole do popisu. Ja chciałabym tu wcisnąć jakiegoś siatkarza jeszcze. A co do 30STM to mi się w sumie tylko ich najnowsza płyta podoba. Bo ja mam ogromną wyobraźnię, dlatego jestem zajebista buhaha:D
UsuńMoże i tak. Ale jakoś Ty dałaś radę :p
UsuńOjejku! To by było niezłe. Teraz nagle 44865248 potencjalnych kandydatów sobie wyobraziłam.
Btw czy Ty posiadasz jakiegoś twittera, tumblra czy cokolwiek? :D
Tylko gg mail i fejs:D Tzn mam twittera, ale w sumie założyłam go do śledzenia muzyków i sportowców i nie ogarniam tego za bardzo hue hue. Ja mam kandydata na siatkarza^_^ Jeden już się kiedyś pojawił hihi
UsuńA myślałam, że coś wyżulę... :c
UsuńKogo??! :)
Nie mogę Ci powiedzieć publicznie:D. Dżizas, jak tak ładnie prosisz, to masz twittera @Vixen_BlackAnn :D
UsuńTylko uprzedzam, ja seriously nie za bardzo to ogarniam, za dużo czasu mi blog zajmuje:P
Trudno, pomęczę Cię na gg, bo nie mogę znaleźć na tt.
UsuńJeśli jakimś cudem jeszcze nie masz mnie dość to proszę : 24624520
Nie daje mi spokoju ten siatkarz ;_;
No widzisz, nawet twitter mnie nie kocha Ja jestem towarzyską osobą, także rozumiesz. Jak nie piszę rozdziałów, a nie mam nic do roboty to tylko po dworze chodzę ze znajomymi...
UsuńAaaaaa! Boziu, nie wytrzymiem ;P
OdpowiedzUsuńZnowu sie sie podpisałam :)
UsuńSosik :)
Dasz radę:P Widzę, skleroza jak u mnie:D
UsuńJonathan to jednak kawał chama jak dla mnie. Jeszcze cieszył się, że może sprzedać ich zdjęcia. Mam nadzieję, że nie będzie kazał im zamieszkać razem w sensie ona i on, chociaż na pewno nie było by nudno i nie wiadomo co by się tam wydarzyło.
OdpowiedzUsuń9 miesięcy od razu skojarzyło mi się z ciążą (nie mam pojęcia dlaczego)
Płatny morderca dobry pomysł :-P
Ann mogła mu jeszcze napisać coś na masce (myślę tu o czymś obraźliwym),
Leżeć z Ashleyem na łóżku coś wspaniałego, jak dla mnie <3
''To co kochanie, wracamy do domu?- zaświergotał nade mną Ashley'' padłam ze śmiechu, oczywiście.I jej odpowiedź: ''Oczywiście skarbie. Z tobą wszędzie'' myślałam, że odpowie mu coś nie miłego jak ma w zwyczaju no ale się przeliczyłam.
''Ja pierdolę i tak przez rok.- schował twarz w dłoniach, Jinxx'' to mnie rozjebało próbowałam toi sobie jakoś wyobrazić ale niestety to mi się nie udało.
Dziewczyno masz do tego talent, którego ja nie posiadam.
Z niecierpliwością czekam na dalsze wydarzenia.
Wydaje mi się, że zaskoczysz mnie jeszcze wiele razy.
Kocham <3
~Purdy Girl
Patrząc na te kilka akcji, które mam w planach- zaskoczenie możliwe. I Jon to ja:D Ale on się nie cieszył, że ma sprzedać zdjęcia (dostał polecenie z góry), tylko z tego, że się zgodzili. Wg mnie, on ma swój osobny, prywatny plan, co do nich. Dziękuję<3
UsuńPozostaje mi tylko domyślać się co on planuje w stosunku do tej dwójki.
Usuń~Purdy Girl
Eee tam, udawanej miłości już nic nie przebije. Nie zamierzam robić większych afer:D
UsuńCześć ^_^
OdpowiedzUsuńNa wstępie chciałabym zaznaczyć, że rozdział przeczytałam już wczoraj, ale z braku sił odpuścilam sobie skomentowanie Twego zacnego dzieła literackiego. Dzisiaj czas mnie goni, więc przepraszam ogólnie za wszystkie błędy i chaos, jaki tu zapewne zapanuje...
Powiem tak: po poprzednim rozdziale spodziewałam się, że Ann rozpłaszczy Jon'a na ścianie i bez noży w powietrzu to się nie obejdzie ;). Ale chwilę później wpadła mi do głowy myśl, że zbyt bardzo zależy jej na zespole, żeby odstawiać takie numery. No i nie dziwię się Rudej, że wezwała prawnika do sprawdzenia tej umowy. Po tym, jak przedstawiasz Jonathana, ja postąpiłabym identycznie.
Co do tego związku z papierka... To będzie ogień. Nie mówię tu o romantycznych uczuciach tej dwójki, a przynajmniej nie od razu. Ale po co się tak spieszyć? Dla mnie wystarczy, żeby byli ze sobą szczerzy i pokazywali prawdziwych siebie, a nie chowali się za wykreowanymi maskami. No i współczuję chłopakom, którzy CO NAJMNIEJ przez 9 miesięcy będą musieli pilnować Purdy'ego i młodej... Serio, na moje to oni będą mieli dość po jakimś tygodniu...
Co jeszcze? A! Już wiem. Jakby do mojego łóżka tak przypadkiem zaplątał się Ashley, to ja nie mam nic przeciwko... Tylko że ~Purdy Girl udusi mnie za samą myśl o tym... <3
No i mam nadzieję, że Ash'owi nic poważnego się nie stało... Mam dziwne przeczucie, że przez ten czas, kiedy reszta pojedzie do swoich rodzin, Purdy i Ann będą siedzieć razem w domu. Dobra, to może brzmi trochę nierealnie...
Nieważne. Ogólnie znów ucięłaś mi w takim momencie, że będę się godzinami zastanawiać, co było dalej, zamiast skupiać się na praktykach -_-.
Apel do ludziów: CZYTAM= KOMENTUJĘ z PODPISEM! Doceńcie pracę autorki... Wiem, że jestem monotonna i się powtarzam.
Dobra, muszę kończyć, bo mi zaraz bateria umrze, a ładowarki na horyzoncie brak.
Także podsumowując: bardzo dobrze korzystasz ze swojego talentu, oby tak dalej. I mam nadzieję, że Wena zawarła z Tobą nierozerwalną przyjaźń, bo zżera mnie ciekawość.
Ogólnie czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam <3
~ Nikt
Wena strzeliła fochem:( A tak wgl. widzę kolejnego jasnowidza na blogu:P An chciałaby skrzywdzić Jon'a, ale ma u niego pewnego rodzaju dług. Nie jestem dobra w romansach, także ten... Szczerość brutalna kiedyś nastąpi. Pseplasam za te zakończenia, następny też tak chamsko urywam. I dziękuję za wsparcie. Wiesz, tutaj jest więcej chętnych do dzielenia łóżka z Purdy'm:P Hihi^_^ Dzięki♥
UsuńOby odwołała tego focha jak najszybciej...
UsuńPowodzenia
~ Nikt
p.s. Ash na pewno nie obrazi się na kolejkę do swojego łóżka ;)
Musze poszukać jakiegoś bóstwa pisarzy czy czegoś, żeby składać mu jakieś modły, czy coś... Ustalimy jakiś harmonogram z Purdy'm:D
UsuńŁadnie napisane. Podoba mi się akcja i dobór słów.
OdpowiedzUsuńKup wenie czekoladę, to może się odfochnie ;)
Tajemniczygość
Tylko jak ona ma to zjeść, żeby nie weszła ta czekolada we mnie?:D Od sierpnia nie jem słodyczy. Dzięki♥
UsuńFajny blog, fajne pomysły. Będę zaglądać, jak tylko uda mi się znaleźć czas.
OdpowiedzUsuńKajdankami ją (wenę)! *Anonim*
Gorzej, jak tego czasu mieć nie będziesz, bo staram się dodawać w chuj często:D Ale dziękuję, za docenienie:) Kajdankami? Napiszę do Purdy'ego, może ma jedne na zbyciu, bo ja takowych nie posiadam...
Usuńhahahahahaha genialny jest rozdział <3 <3
OdpowiedzUsuń"-Oczywiście skarbie. Z tobą wszędzie.
-Ja pierdolę i tak przez rok.- schował twarz w dłoniach, Jinxx. Odpowiedziało mu grupowe westchnięcie."
przy tym fragmencie leżałam już na podłodze i śmiałam się na cały dom xD
jesteś genialna! kocham Twoje opowiadanie i z góry przepraszam, że dopiero teraz komentuję <3
weny, czasu itd <3
Super i pisz szybko następny ;********
OdpowiedzUsuńJared... ehem... przepraszam. Jonathan taki stanowczy... :D Uwielbiam to ff <3
OdpowiedzUsuń