wtorek, 14 października 2014

Rozdział 33


-Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył.- zgasił mój dobry humor, manager. -To ty nią będziesz...
-CO?!?!- ryknęliśmy jednocześnie z Purdy'm.
-Tak. To jedyne wyjście.-spojrzał na nas beznamiętnie.
-Ciebie do reszty pojebało?!?! Jak ty to sobie niby wyobrażasz?! Przecież to się nie uda!!!- darłam się tak, że chyba było mnie słychać w całym budynku.
-Nie możesz nam tego zrobić! Najpierw wymyśliłeś, że mam być jej opiekunem, a teraz niby chłopakiem?! Popierdoliło cię? Przecież nikt w to nie uwierzy!!!- pieklił się basista.
-Sponsorzy i szefostwo już uwierzyli.
-CO?!?!?! Jakim, kurwa cudem? Powiedz, że to jakiś pierdolony żart.- zacisnęłam pięści. No zaraz mu wyjebię!!! W odpowiedzi Jon pokazał nam fotki, na których Ashley niesie mnie na rękach.
-Wtedy byłam chora.- powiedziałam wstrząśnięta.
-Ale oni o tym nie wiedzą. Widzą tylko zatroskanego Ashley'a trzymającego cię na rękach, Ann. Wtuloną w niego. A tu jeszcze jedno, z Download'u, na którym cię obejmuje w pasie.
-Ja pierdolę.- szepnęłam, osuwając się na kanapę. Momentalnie zrobiło mi się gorąco.
-Perfidnie wykorzystałeś sytuację!- niedowierzał Ash.
-To się nazywa biznes.- zauważył Jonathan.
-Ej! Ale to naprawdę nie ma sensu. Przecież oni się pozabijają.- wtrącił przytomnie Jinxx.
-I tu jest rola dla was. Macie ich pilnować, żeby wszystko ładnie wyglądało.
-Nie! Ja tego nie zrobię. Zwalniam się!- wstałam szybko.
-Nie możesz.
-Niby dlaczego nie?- pisnęłam.
-Podpisałaś umowę. Jest tam też odpowiednia klauzula, odnośnie nagłych wypadków. A to jest nagły wypadek.
-Ty gnoju! Wykorzystałeś mnie! Jak mogłeś?! Myślałam... Sądziłam, że coś ustaliliśmy.- złapałam się za głowę.
-Sytuacja się zmieniła. Nie macie wyjścia. Musicie to zrobić, dla dobra zespołu.
-Dobra! Zawaliłem. Zrobię wszystko, ale nie mieszaj jej w to. Wiesz, jak to będzie wyglądać?!?!- machał rękami Ashley.
-Za późno. Poza tym, Ann także zawaliła. Jeśli nie chcecie, żeby Black Veil Brides się rozpadło, musicie się zgodzić. To naprawdę była jedyna opcja.- wzruszył ramionami Stevens. Podeszłam powoli do okna.
-Co dokładnie nagadałeś sponsorom?- zmarszczył brwi Jake.
-Powiedzieli, że Ashley jest niereformowalny i nie widzą dla niego miejsca w zespole. Że daje zły przykład. CC też im już podpadł, po raz kolejny. Wtedy dostałem te zdjęcia. Poprosiłem ich, żeby dali Ash'owi i wam jeszcze jedną szansę. Pokazałem fotografie i powiedziałem, że z pewnych źródeł wiem, że zrodziło się między nimi uczucie. Że Ashley jest strasznie zakochany, a Ann zmienia go na lepsze. Oni to podłapali. Najpierw nie wierzyli, bo wszędzie było o tym cicho, ale stwierdzili, że Black Veil Brides może na tym nieźle zarobić. Ich związek ma dodatkowo posłużyć jako promocja zespołu. Może być o was głośniej nie ze względu na kolejny skandal, czy płytę. Kazali rozesłać mi ich kilka wspólnych zdjęć do różnych plotkarskich serwisów muzycznych.
-Ty naprawdę to zrobiłeś. A co z opinią publiczną? Przecież ja jestem niepełnoletnia.- powiedziałam.
-Do osiemnastki brakuje ci tylko 3 miesięcy. Może 7 lat różnicy to sporo, ale to tym bardziej sprawi, że będzie o was głośno.
-A moja matka?- złapałam się ostatniej deski ratunku.
-Dzwoniłem do niej. Jest wkurwiona na mnie jeszcze bardziej niż zwykle. Ale musisz ją jakoś uspokoić, bo nie zmienię zdania. Zgodziłaś się na pewne rzeczy, przy podpisywaniu umowy. Teraz musisz ją wypełnić.
-Ona jest za młoda. Nie może się tak poświęcić dla nas.- sprzeciwił się CC.
-Jonathan. My nie możemy tego zrobić.- powiedział Purdy, ale ten nie reagował. Patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Dobrze wiedziałam, co znaczył ten wzrok. Już wszystko pozamiatane. Chciało mi się płakać.
-Ile miałby trwać ten związek?- spytałam.
-Od dziewięciu miesięcy, do roku. Oczywiście, podpisalibyśmy umowę. Jeśli teraz odmówicie, wywalę Ashley'a, a ciebie pociągnę do odpowiedzialności karnej.
-Muszę to przemyśleć.- wstałam i opuściłam jego gabinet. Wyszłam tylnym wyjściem przed budynek. Za mną poszła reszta. Oparłam się wygodnie o ścianę. Ashley wyklinał pod nosem różne wyzwiska, łażąc w kółko.
-Daj mi papierosa.- powiedziałam do Andy'ego.
-Ale przecież ty nie palisz.- zaoponował.
-Jeszcze mało o mnie wiesz. Proszę!- wystawiłam rękę. Biersack sięgnął do kieszeni.
-Jesteś za młoda. To niezdrowe.- wtrącił Jinxx, ale pozwolił, żeby wokalista pożyczył mi zapalniczkę.
-Wolę zapalić, niż zrobić krzywdę Jonathan'owi.- stwierdziłam, zaciągając się mocno. -Ashley, do kurwy, przestań tak krążyć!
-Próbuję coś wymyślić. Jesteśmy w głębokiej dupie!!!- warknął.
-Jon nie może tego od was wymagać.- powiedział Jake.
-Oczywiście, że może. Zwłaszcza, jeśli rzeczywiście podpisałam taki dokument.- westchnęłam.
-Nie przeczytałaś umowy?- zdziwił się CC.
-Przeczytałam, ale wiesz, że miesza mi się angielski z amerykańskim. Poza tym, nie kapuję tych wszystkich sformułowań prawnych. Mama kazała mi się zgodzić, to to zrobiłam. Tyle.- wzruszyłam ramionami.
-Nie zrobię tego! To chore!- zatrzymał się przede mną basista.
-A masz lepszy pomysł?! Przecież on cię wywali. Gdyby nie to, że naściemniał sponsorom, już byś tu nie stał!!!
-Chcesz się zgodzić?- dopytywał Andy. Ash tymczasem zjechał po ścianie na ziemię i schował twarz w dłoniach.
-Nie chcę! Ale nie ma innej opcji. Przecież, jeśli powiem im, że z Ashley'em, to była pomyłka, to zrobią to, co chcieli od początku.- mruknęłam, wpatrując się w papierosa. Andrew był zdenerwowany bardziej ode mnie, bo odpalał już drugiego.
-Nie no, kurwa! Muszę się napić. Na trzeźwo nie da się o tym myśleć!- wstał gwałtownie Purdy.
-O to im właśnie chodzi! Nie widzisz tego?! Pojawia się jakiś problem, a ty od razu dajesz się sprowokować!!! Opanuj trochę nerwy, a wszystkim nam zaoszczędzisz kolejnych kłopotów.- syknęłam.
-Naprawdę jesteś gotowa tak się poświęcić dla nas?- spytał mnie Christian.
-Życie wymaga ciągłych poświęceń. Jonathan ma rację, musimy się zgodzić.
-Mamy żyć 9 miesięcy w celibacie? Nie spotykać się z kimś innym, nie balować i jeszcze mamy być szczęśliwi?!?!- Ashley patrzył na mnie, jak na idiotkę.
-Na to wychodzi. Ale teraz rozegramy to inaczej. Ostateczna decyzja należy do nas i trzeba to wykorzystać. Załatwię to. Macie może jakieś specjalne życzenie? To może być jedyna okazja na urobienie Jon'a.- stwierdziłam.
-Ja chcę wolne! Chcę odpocząć, a on wymyślił, że od razu po trasie mamy wejść do studia.- założył ręce Jake.
-Dobra. Ashley? Co ty na to?- skierowałam się do mężczyzny.
-Musimy ustalić konkretne warunki tej chorej sytuacji. Nie chcę żeby za miesiąc wyskoczył z kolejną durnotą.
-Okej. Chodźcie.- wróciłam z powrotem do budynku, kierując się prosto do gabinetu naszego szefa.
-I co postanowiliście?- spytał Jonathan.
-Zgadzamy się. Jednak musimy ustalić kilka warunków.- powiedziałam stanowczo.
-To jakie są wasze żądania?
-Przede wszystkim, chłopaki mają dostać kilka dni wolnego. Ta trasa była naprawdę męcząca, bo doszła nam jeszcze Anglia. Poza tym, jeśli mają nas wspierać i pilnować, muszą mieć na to siły.
-Dobrze. Ale potem wracają pracować nad płytą. Co jeszcze?
-Chcemy wiedzieć, na czym konkretnie ma polegać nasz „związek”.- ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło.
-Oh, po prostu, gdy będziecie gdzieś razem, macie się trzymać za rękę i wyglądać na parę. Może czasem razem wyjść na miasto. Chcę widzieć wasze zdjęcia, na których jesteście zakochani. Na pewno zostaniecie o to zapytani w jakimś wywiadzie, więc coś tam napomknijcie, że Ashley i Ann to świetna para itp. Nikt ma się nie dowiedzieć, ze to fikcja. Wiecie o tym tylko wy, mama Ann i ja. Ewentualnie możecie jeszcze wytłumaczyć to swoim dziewczynom, bo one też pokazują się z wami. Może pomogą uwiarygodnić tę sytuację.
-Chcę to dostać na piśmie. W punktach!- zażądałam.
-Oczywiście. Naturalnie, wiecie, że musimy podpisać umowę? Mam przygotowaną taką wstępną, wystarczy złożyć podpis.- Jonathan uśmiechnął się niewinnie wyciągając dokument.
-Mam nadzieję, że tym razem obyło się bez ukrytych haczyków?
-Za kogo ty mnie masz? Zależy mi waszym sukcesie.- rozłożył szeroko ręce.
-Pozwolisz, że z podpisaniem wstrzymamy się do jutra? Musimy to dobrze przeanalizować.- zauważyłam mściwie. Nie dam mu się kolejny raz załatwić...
-Myślę, że jeden dzień zwłoki nie zrobi mi różnicy.- powiedział ugodowo.
-Świetnie. Przygotuj całą umowę i wyślij nam kurierem do domu. Aaa, przy najbliższej okazji się zemszczę. Wiesz, że jestem zdolna do wielu różnych rzeczy- powiedziałam jadowicie, wstając. Chłopcy poszli w moje ślady. Wyszłam przed budynek, kierując się do vana. Była 9 rano.
-Co ty kombinujesz?- spojrzał na mnie podejrzanie Jinxx, widząc, jak wyciągam z torby mój nóż. Taaak, czasem nosiłam go przy sobie. Teraz się przyda.
-Rozpoczynam pierwszy etap. Zagadajcie kierowcę.- popchnęłam ich w stronę samochodu, sama skradając się do auta Jonathan'a. Wiedziałam, że w tym miejscu, gdzie parkuje, nie ma kamer. Rozejrzałam się, czy nikt nie idzie i przecięłam mu wszystkie cztery opony. W dzień jeszcze tego nie robiłam. Wróciłam do chłopaków. Wsiedliśmy do samochodu.
-A jak się skapnie, że to ty?- mruknął do mnie Andy.
-Skapnie się na pewno. Ale nic z tym nie zrobi. Wie, że zawsze mogłam wymyślić coś dużo gorszego.- wyciągnęłam telefon.
-Chryste, czasami się zastanawiam, co ty robiłaś kiedyś, że on tak dziwnie na ciebie patrzy, gdy wspominasz o przeszłości.- westchnął Jake.
-Lepiej nie pytaj. Nigdy nie byłam grzeczną dziewczynką.- burknęłam, wybierając numer. Po trzech sygnałach mój rozmówca odebrał:
-Tak, słucham?
-Pan Moore? Nazywam się Anna Serczyńska, pamięta mnie pan?
-Ann, oczywiście. Takich osób się nie zapomina. Czy coś się stało?
-Owszem. Potrzebuję porady, za ile może być pan w Los Angeles?
-Za jakiś tydzień.
-Hm trochę późno. Potrzebuję pana pomocy na już. Jeszcze dziś.
-Niestety, obawiam się, że nie dam rady.
-Zapłacę tyle, ile pan zechce. Jest pan najlepszy, musi pan przyjechać.- powiedziałam stanowczo.
-Dobrze. Będę o 17. Do zobaczenia.- rozłączył się. Spojrzałam przelotnie na zdziwione miny chłopaków.
-Z kim gadałaś?- spytał CC.
-Z płatnym mordercą, żeby załatwił Jonathan'a.- odpowiedziałam szybko. Chłopcy skamieniali. -Ej! Żartowałam! Rozmawiałam z prawnikiem. Nie popełnię drugi raz, tego samego błędu. Przeczyta umowę i wyłapie ewentualne haczyki. Nie dam się wkopać w jeszcze większy syf.
-Niegłupi pomysł.- odetchnął z ulgą Jinxx.

Wróciliśmy do domu. Coś mi nie pasowało.
-Czy Jonathan ma klucze do domu?- spytałam, marszcząc brwi.
-Ma zapasowe, a co?
-Bo coś tu za czysto. Musiał zatrudnić jakąś ekipę sprzątającą.
-Czekaj! Fakt, ktoś przestawił mój kubek w szafce!- oburzył się Andy.
-Nie marudź. Przynajmniej nie musimy sprzątać.- uspokoił go Jake. Ashley tymczasem, bez słowa poszedł do siebie. Nawet mu się nie dziwiłam. Westchnęłam głęboko, wysyłając mamie sms'a, żeby weszła na komunikator. Lepiej od razu odbędę to rozmowę. Dotarłam do mojej sypialni i włączyłam komputer. Nie minęło 5 minut, a na ekranie wyświetliło mi się połączenie. Wzięłam głęboki oddech i akceptowałam.
-Cześć Aniu.- wyświetliła mi się poważna twarz mojej rodzicielki. -Co słychać?
-Darujmy to sobie i powiedz, co masz powiedzieć.- zacisnęłam zęby w oczekiwaniu na jej wybuch.
-Możesz mi, do cholery jasnej, powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?! Jakim cudem masz być dziewczyną Ashley'a?!?! Czy wam się już całkiem poprzewracało w głowach?!?!? Jak ty to sobie niby wyobrażasz?! Nie zgadzam się! Jesteś jeszcze niepełnoletnia. Nie będziesz się bawić w jakieś ustawki!!!- darła się tak, że musiałam ściszyć głośnik w laptopie. -Co masz na swoje usprawiedliwienie? Noo?! Słucham!!!
-Ja tego nie wymyśliłam! I myślisz, że tego chcę? Nie mam wyjścia.- starałam się być spokojna.
-I o co chodzi z tą umową? Nie przeczytałaś jej wcześniej?! Ile ty masz lat, dziewczyno?!- kontynuowała swoją tyradkę. W końcu nie wytrzymałam.
-Przeczytałam! Sama kazałaś mi ją podpisać, więc nie zwalaj wszystkiego na mnie!!! Ty nic nie rozumiesz! Albo to zrobię, albo będzie po zespole!!! Muszę to zrobić!!! Trzeba było mnie tu nie wysyłać samej! Ale najlepiej, zawsze wszystko zwalasz na innych, a nie widzisz swoich błędów. Najpierw zacznij krytykować siebie, a potem resztę!!!! Cokolwiek nie zrobię, nic ci nie pasuje! Jak tak bardzo cię rozczarowuję, to mogłaś mnie nie rodzić!!!!- krzyknęłam.
-Ania? Co ty mówisz! Tu chodzi tylko o to, jak źle to będzie wyglądać! Poudajecie związek, a potem Ashley wróci do starych nawyków i to ty będziesz najbardziej poszkodowana!!! Sama mówiłaś, że ma problem z alkoholem! Pewnie, gdyby nie ta cała afera w Las Vegas, o której mówił Jonathan, nie stalibyście przed takim wyborem!!!! Miałam Ashley'a za dojrzalszego człowieka.
-To nie jest jego wina!- sama nie wiem czemu, stanęłam w jego obronie. -Fakt, mógł nie robić rozróby, ale to JA miałam go pilnować. Jonathan jasno przedstawił mi sytuację przed trasą. To ja zawaliłam i muszę im teraz pomóc. Poza tym, powinnaś się cieszyć, że dalej mam pracę!
-Ale jakim kosztem ją zatrzymałaś? Ty naprawdę nie widzisz w tym problemu?- niedowierzała.
-Nie.- skłamałam. -Ostatecznie już kilka razy robiłam przysługę kolegom i udawałam ich dziewczynę. To prawie to samo. Nic mi nie będzie. Uspokój się i ochłoń. Odezwij się, jak to przemyślisz, a ja idę podpisać umowę.
-Anka, proszę cię!- zaczęła mama.
-Nie! Proponuję, żebyś porozmawiała ze swoim mężem. Piotrek zawsze posiadał zdolność chłodnej oceny sytuacji. Może on ci to przetłumaczy.- warknęłam.
-Skąd jesteś taka pewna, że on cię poprze?- spytała.
-A niby już nie poparł? On, w przeciwieństwie do ciebie, wierzy w moją inteligencję. Ale przyznasz, to trochę dziwne, żeby bardziej ufał mi ojczym, niż własna matka.- zakończyłam rozmowę. Wstałam wściekła od komputera, zrzucając gwałtownie wszystkie pierdoły leżące na biurku. Czy ona choć raz nie może mnie wesprzeć? Jakbym sama nie wiedziała, że to, co muszę zrobić, przeczy moim zasadom moralnym. Rzuciłam się na łóżko. Wgapiałam się w sufit, dopóki nie zasnęłam.

Parę godzin później.

Ja pierdolę, ale miałam koszmar. Śniło mi się, że Ashley to mój chłopak. Na szczęście to tylko głupi sen. Otworzyłam oczy, przeciągając się. Obok mnie na łóżku siedział basista. Kurwa! Czyli to jednak prawda.
-Mogę wiedzieć, czemu ruszasz mój zeszyt?- wyrwałam mu sfatygowany kołonotatnik.
-Sorry. Tak jakoś...- zaczął.
-Dobra. Po prostu na drugi raz uważaj, bo ta rzecz to dla mnie świętość.- schowałam zeszyt do szuflady. Miałam w nim kilka prywatnych rzeczy, na szczęście napisanych po polsku. Ashley siedział bez ruchu, zaciskając szczękę i pięści.
-Przyszedłeś tak sobie posiedzieć?- uniosłam brew.
-Nie. Słyszałem, jak kłóciłaś się z mamą. Bardzo mnie nienawidzi?
-Trochę. Ale przejdzie jej. Jest wściekła na mnie, nie na ciebie.
-A powinna być na mnie. To moja wina.- westchnął, chowając twarz w dłonie.
-Przestań. Teraz to nie ma znaczenia.- powiedziałam. Purdy nie reagował, więc opuściłam mu ręce.
-Co?- burknął.
-Właśnie coś sobie uświadomiłam.
-No?
-Będziemy najmniej dobraną parą na świecie.- wyszczerzyłam się.
-Boże, jeśli się nie zabijemy po paru godzinach, to będzie cud.
-Ciesz się. Jon zawsze mógł nam kazać udawać też w domu.
-Jaja sobie robisz, co nie?- spojrzał na mnie przerażony.
-Nigdy nie wiadomo, co strzeli mu do tego głupiego łba.
-Skoro jesteśmy parą, to posuń się.- popchnął mnie na jedną stronę łóżka, wykładając się obok.
-Ej! Dopiero od jutra! Wyjazd!- próbowałam go zepchnąć, ale mi się nie udało. W końcu dałam za wygraną i wstałam. Zaczęłam rozpakowywać walizkę z ciuchami. Muszę zrobić pranie. Przy okazji znalazłam koszulkę Christian'a i rurki Andy'ego. Ciekawe co one u mnie robią... Aaa, już wiem. Przypomniało mi się nasze pakowanie w hotelu. Zbieraliśmy szmaty z podłogi i wrzucaliśmy, jak leci. Usłyszałam dzwonek do drzwi, a po chwili darcie Andy'ego:
-Młoda! Rusz dupę! Kurier do ciebie!!!- zbiegłam szybko po schodach, a za mną Ashley. Kurier podał mi dużą kopertę. Pokwitowałam odbiór i skierowałam się do salonu. To nasza umowa. Purdy wyrwał mi ją, zanim zdążyłam przeczytać choćby jedno zdanie.
-Ja pierdolę, co za bełkot.- mruknął, przeglądając ją. Zaglądałam mu z Jinxx'em przez ramię. Same dziwne określenia.
-Nie mógł tego napisać normalnie?- burknął Ferguson.
-Nie. Zrobił to specjalnie. Wtedy też mnie tak załatwił. Ale teraz mamy prawnika.- byłam zadowolona z siebie.
-No, jak widać, ty czasem myślisz.- odezwał się Purdy.
-Za to ty w ogóle.
-No i pod tym względem pasujemy do siebie. Ja jestem przystojny, a ty mądra.- wyszczerzył się.
-Kurwa, jak tak ma wyglądać wasz związek, to przewiduję, że jutro ze sobą zerwiecie.- załamał się CC.
-Stary, a teraz wyobraź sobie, że my mamy pilnować, żeby wypadli przekonująco. To się na bank nie uda.- zauważył Jake... Resztę czasu spędziliśmy oglądając TV.

Po południu przyjechał prawnik. Siedział teraz w fotelu i wertował umowę.
-Nie widzę tu nic podejrzanego. Na szczęście, warunki waszego związku są dokładnie określone. Proponowałbym dodać jeszcze zdanie o tym, kiedy można odstąpić od umowy bez żadnych konsekwencji. I dokładny opis, jak ma wyglądać wasza współpraca po skończonym czasie, jaki przewidziany jest na związek. To tyle. Niestety, muszę już wracać.- pan Moore wstał.
-Dziękuję. Proszę mi jeszcze wysłać kwotę. Zrobię przelew.- pożegnaliśmy się z adwokatem.
-To co? Podpiszecie to?- spojrzał na nas z powątpiewaniem Andy.
-Na to wychodzi. Dobra, mam już dość tego dnia. Idę spać. Pogadamy jutro.- burknął Ashley.

Następny dzień.

Punktualnie w południe pojawiliśmy się w gabinecie Jonathan'a. Omówiliśmy resztę szczegółów.
-Dobrze. To wszystko. Czy teraz możemy podpisać umowę?- Jon podał nam dwa arkusze. -Kopia dla mnie i oryginał dla was.
-To nie umowa. To cyrograf.- spojrzał na mnie z wściekłością, Ash. Podpisał umowę i dał mi długopis. Zastanawiałam się jeszcze przez chwilę, ale ostatecznie też to zrobiłam. Najgorsza decyzja w moim życiu.
-Świetnie. Będziecie piękną parą. Za chwilę sprzedam wasze zdjęcia gazetom.- uśmiechnął się radośnie Jonathan.
-Nie podzielam twojego entuzjazmu.- warknęłam.
-A powinnaś. Przecież jesteś szczęśliwie zakochana.
-Dobra. Skończ. Możemy już iść?- spytałam.
-Owszem. Chłopcy, korzystajcie z wolnego. Udanego urlopu.- wyszliśmy z gabinetu.
-Ej. Czemu on powiedział, że chłopcy? Ty nie masz wolnego?- Jake złapał mnie za łokieć.
-A no nie mam. Trzeba przygotować kolejną trasę. Ale przez większość czasu będę pracować w domu, na laptopie.- wyjaśniłam. Wyszliśmy przed budynek. Świeciło cudowne słońce. Jak zwykle zresztą w Los Angeles.
-To co kochanie, wracamy do domu?- zaświergotał nade mną Ashley.
Zmroziłam go wzrokiem, ale po chwili uśmiechnęłam się słodko.
-Oczywiście skarbie. Z tobą wszędzie.
-Ja pierdolę i tak przez rok.- schował twarz w dłoniach, Jinxx. Odpowiedziało mu grupowe westchnięcie.

Następny dzień, środa

Do końca tygodnia chłopcy mieli wolne. Każdy jechał do swoich rodzin. Ja zostawałam w domu, bo zaczęłam nowy rok szkolny. Wczoraj podjechałam do szkoły, którą załatwił mi Jon i tam dostałam nowe materiały. Była 7 rano, ale wszyscy byli już na nogach, bo chcieli wyjechać, zanim zrobi się gorąco. Kończyłam robić kanapki, gdy coś przykuło moją uwagę.
-Ej! Gdzie jest Ashley?- zauważyłam, rozglądając się.
-Nie wiem. Może jeszcze nie wstał?- zastanawiał się CC.
-Dobra. Pójdę go obudzić.- wstał z krzesła Jinxx. Postawiłam na stole sok.
-Kurde, pierwszy raz odkąd z nami jesteś, czyli ponad 2 miesiące, rozstajemy się na tydzień.- uśmiechnął się smutno Jake.
-Tak właściwie, to nie będziemy się widzieć cztery dni.- sprostowałam. -Poza tym, są jeszcze telefony i komunikatory.
-No, ale to i tak będzie trochę dziwne.- uniósł brew Andy.
-Powinniście się cieszyć, że spotkacie się z bliskimi.- powiedziałam.
-A ty nie chciałabyś się spotkać ze swoją rodziną?- spytał mnie CC.
-Niee, niekoniecznie. Powiedzmy, że niespecjalnie czuję się jej częścią, mo...- nie dokończyłam, po do kuchni wparował zdyszany Jinxx.
-Mamy problem.- wysapał. -Coś nie tak z Ashley'em...
 ************************
 Jestem dla Was stanowczo za dobra, że dodaję dziś... Fajnie by było jakbyście się odwdzięczyli, if you know what I mean. Mówiłam, że jest nudny, ale ok. Następny będzie już w terminie.
!!! 13 komentarzy=next !!!

47 komentarzy:

  1. AAAAAAA zajebiste :D świetny rozdział , Kocham twoje opowiadanie :) pisz szybko dalej bo nie wytrzymam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dwa dni:D I co ja mówiłam, o podpisywaniu się? Może być imię, albo coś, bylebym wiedziała, że Ty to Ty. Dzięki<3

      Usuń
    2. Ok będe pamiętać :) /Zuzia

      Usuń
  2. Ojoj co sie stało Ashleyowi? ;-; Błagam niech on nie umiera.Może coś ćpał, a może sie upił?Pisz szybko następny bo nie wytrzymam.No i weny życze i chęci do pisania :*
    ~Melody~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale teraz marszem żałobnym zaleciało... Nie, nie umarł. Nie jestem zdolna do uśmiercania ludzi:D Dzięki♥

      Usuń
  3. Zaczynasz nasz szantażować widzę?:D
    /aoiyuno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za darmo umarło:D Poza tym, co to jest taki limicik:P

      Usuń
  4. Nie kurwa! The Best rozdział Ever! Nie mogę! Wiesz co ty zrobiłaś? Wiesz co zrobiłaś ? :o Rozjebałaś system i mój fotel obrotowy! Przez tą umowę zaczęłam wariować, skakać jak głupia na tym cholernym krześle i nagle coś strzeliło O.o , ale Ciiii siedzieć się da :D Jezu, ja jednak ubóstwiam Jonathana! Jest takim przebiegłym skurwysynem:) Trochę mamy z sobą wspólnego yhyhy :P Ja chcę widzieć ten rok! No przecież to...to....no brak mi słów! To będzie tak zajebiste , ja to czuję :D Znaczy już jest zajebiste, ale pewnie będzie jeszcze bardziej!<3 Jezu współczuje chłopakom, przez rok z taką "zakochaną parą" Tak, tak to będzie cudowne 360 dni :D Dlaczego ja nie mogę mieć tak zajebistych pomysłów? Mój blog wypada przy twoim cholernie bladoxd Ale mniejsza, kooooocham tego bloga, no kocham, zdecydowanie!<3 Ale wiesz kto by mi tutaj teraz pasował? Ronald!<3 Błagam niech on zaliczy jakiś epizod, bo wtedy to padnę na zawał <3! Ale to będzie dobra śmierć :D Zdajesz sobie sprawę ile ty u mnie wywołujesz emocji? Jak czytałam ten post to energia mnie tak roznosiła, że musiałam poskakać bo chyba by mnie rozniosło:D Wiem, że piszę bez sensu i jedno zdanie nie ma nic wspólnego z drugim, ale kij z tym:D Za bardzo jestem podjarana:D A no i jest prawie jedenasta :P Grrr....Ja chcę tak pisać jak ty! Boże jak tak sobie teraz zdaję sprawę z tego co pisze to chyba jeden z moich najbardziej popierdzielonych komentarzy :D Waaaaaariatkaxd Ale warto!<3 A Ann, w ogóle Ann też ma tak w cholerę dużo tajemnic, normalnie jak moja Tay :D Tak, tak do zdecydowanie mogłyby być siostry odnalezione po latach ;) Ash moim mistrzem! Ubóstwiam tego człowieka!<3 Z tą oponą to było dobre!:D Na coś takiego to mogła wpaść tylko ona ;)
    Okej laska tradycyjnie : kocham, pozdrawiam, buziaki itd...:* Pisz nexta!!!! <3
    http://rebelyellbvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahahaha leżę! Sorry, za krzesło hue hue. No mam nadzieję, że będzie zajebiście:D I wcale Twój nie jest gorszy! Jest inny i tyle. A co do Ronalda, nie martw się. BĘDZIE! I będzie zajebistą postacią, już ja się o to postaram. Tylko musisz na niego jeszcze poczekać, bo mam kilka innych wątków i postaci przed nim. Taaak, Black deprawuje młodzież-norma. Ann ma skłonności psychopatyczne i słabość do noży, więc pewnie jeszcze nie jedno odpierdoli. Buziaki♥♥♥

      Usuń
  5. Rozdział jak zwykle cudny i mam nadzieję że ash nie jest poważnie chory :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyobraziłam sobie jak Ash na tą wiadomość mdleje xD. Czyli będą udawane buziaczki. Biedna reszta Bvb, będą rzygać tęczą :D.

    Jak mogłaś zakończyć w takim momencie! Wiem, że Ash żyję, ale co się stało?! Upił się? Zemdlał? Ściął włosy? I czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3.

    Gif Jareda Leto mrauuu, lecz zdjęcia Ash lepsze :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zemdlał... Ahahha o tym to nie pomyślałam. Laska, DWIE GODZINY szukałam jakiegoś zdjęcia Ashley'a, które przebiłoby gif z Jaredem. Dzięki♥

      Usuń
    2. Każde zdjęcie Ash będzie lepsze :P.
      A tak nawiasem, Bohaterka ma dzień po mnie urodziny xD. Ja mam 28 :)

      Usuń
    3. Nie każde, oj, nie każde :D A widzisz, bohaterka ma moją datę urodzin, tylko rok zmieniony. Grudniowe koziorożce wymiatają^_^

      Usuń
    4. Ok, w 90% :P. Kozy - jak to mój tata mówi :D.

      Usuń
    5. Pff, jeszcze jakby było jakieś podobieństwo do tych biednych zwierzątek :D

      Usuń
    6. Wieeeesz, zamiast robić prezentację o psuciu soków, czytam, komentuję i piszę xD, i myślę co się stało bieeednemu Purdy'emu :P

      Usuń
    7. No nic strasznego. Żadne używki, ani nic:P Psucie soków... O ile pamiętam odpowiadają za to pleśnie i grzyby. Dlatego chowa się je do lodówki hue hue. Ale się wymądrzyłam...

      Usuń
  7. Helena! <3
    SGkrgndkgd (Po humanie a nawet porządnego zdania skleić nie umiem, za dużo wrażeń!)
    Jesteś genialna! (Pewnie się powtarzam, ale mniejsza o to xD)
    Nie wiem czy bardziej współczuję naszej "parze", czy reszcie, która będzie musiała ich pilnować. Przebiegłość Jonathana jest aż przerażająca.
    I co to za końcówka?! Znów nam to robisz! Omg jak ja mam teraz tyyyyle czekać? :c Okrutna jesteś.

    PS: Mimo wszystko: Ash >>>> Jared :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MCR jest fajne:D Ja nikomu nie współczuję, bo mnie to bawi, jak Jon'a hihi. Końcówka to nic takiego. Bodajże następna końcówka będzie lepsza :P Ja nie umiem wybrać pomiędzy Ashem a Jaredem, więc biorę Shannona:)

      Usuń
    2. Albo raczej "było fajne" :(
      Mamy się bać?? I jeszcze lepsza? Może być lepiej? :o Ostatnio doszłam do wniosku, że jakoś sportowe ff są na wyższym poziomie niż te o zespołach (oczywiście ogólnie, są wyjątki), ale cholercia. Niszczysz mi mój pogląd swoją zajebistością.
      Ja ogólnie jakoś nie przepadam za 30STM, więc...xD

      Usuń
    3. Może to dlatego, że w ff o zespołach często powtarza się fabuła, a o sportowcach ma się większe pole do popisu. Ja chciałabym tu wcisnąć jakiegoś siatkarza jeszcze. A co do 30STM to mi się w sumie tylko ich najnowsza płyta podoba. Bo ja mam ogromną wyobraźnię, dlatego jestem zajebista buhaha:D

      Usuń
    4. Może i tak. Ale jakoś Ty dałaś radę :p
      Ojejku! To by było niezłe. Teraz nagle 44865248 potencjalnych kandydatów sobie wyobraziłam.
      Btw czy Ty posiadasz jakiegoś twittera, tumblra czy cokolwiek? :D

      Usuń
    5. Tylko gg mail i fejs:D Tzn mam twittera, ale w sumie założyłam go do śledzenia muzyków i sportowców i nie ogarniam tego za bardzo hue hue. Ja mam kandydata na siatkarza^_^ Jeden już się kiedyś pojawił hihi

      Usuń
    6. A myślałam, że coś wyżulę... :c
      Kogo??! :)

      Usuń
    7. Nie mogę Ci powiedzieć publicznie:D. Dżizas, jak tak ładnie prosisz, to masz twittera @Vixen_BlackAnn :D
      Tylko uprzedzam, ja seriously nie za bardzo to ogarniam, za dużo czasu mi blog zajmuje:P

      Usuń
    8. Trudno, pomęczę Cię na gg, bo nie mogę znaleźć na tt.
      Jeśli jakimś cudem jeszcze nie masz mnie dość to proszę : 24624520
      Nie daje mi spokoju ten siatkarz ;_;

      Usuń
    9. No widzisz, nawet twitter mnie nie kocha Ja jestem towarzyską osobą, także rozumiesz. Jak nie piszę rozdziałów, a nie mam nic do roboty to tylko po dworze chodzę ze znajomymi...

      Usuń
  8. Aaaaaa! Boziu, nie wytrzymiem ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Jonathan to jednak kawał chama jak dla mnie. Jeszcze cieszył się, że może sprzedać ich zdjęcia. Mam nadzieję, że nie będzie kazał im zamieszkać razem w sensie ona i on, chociaż na pewno nie było by nudno i nie wiadomo co by się tam wydarzyło.
    9 miesięcy od razu skojarzyło mi się z ciążą (nie mam pojęcia dlaczego)
    Płatny morderca dobry pomysł :-P
    Ann mogła mu jeszcze napisać coś na masce (myślę tu o czymś obraźliwym),
    Leżeć z Ashleyem na łóżku coś wspaniałego, jak dla mnie <3
    ''To co kochanie, wracamy do domu?- zaświergotał nade mną Ashley'' padłam ze śmiechu, oczywiście.I jej odpowiedź: ''Oczywiście skarbie. Z tobą wszędzie'' myślałam, że odpowie mu coś nie miłego jak ma w zwyczaju no ale się przeliczyłam.
    ''Ja pierdolę i tak przez rok.- schował twarz w dłoniach, Jinxx'' to mnie rozjebało próbowałam toi sobie jakoś wyobrazić ale niestety to mi się nie udało.
    Dziewczyno masz do tego talent, którego ja nie posiadam.
    Z niecierpliwością czekam na dalsze wydarzenia.
    Wydaje mi się, że zaskoczysz mnie jeszcze wiele razy.
    Kocham <3
    ~Purdy Girl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc na te kilka akcji, które mam w planach- zaskoczenie możliwe. I Jon to ja:D Ale on się nie cieszył, że ma sprzedać zdjęcia (dostał polecenie z góry), tylko z tego, że się zgodzili. Wg mnie, on ma swój osobny, prywatny plan, co do nich. Dziękuję<3

      Usuń
    2. Pozostaje mi tylko domyślać się co on planuje w stosunku do tej dwójki.
      ~Purdy Girl

      Usuń
    3. Eee tam, udawanej miłości już nic nie przebije. Nie zamierzam robić większych afer:D

      Usuń
  10. Cześć ^_^
    Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że rozdział przeczytałam już wczoraj, ale z braku sił odpuścilam sobie skomentowanie Twego zacnego dzieła literackiego. Dzisiaj czas mnie goni, więc przepraszam ogólnie za wszystkie błędy i chaos, jaki tu zapewne zapanuje...
    Powiem tak: po poprzednim rozdziale spodziewałam się, że Ann rozpłaszczy Jon'a na ścianie i bez noży w powietrzu to się nie obejdzie ;). Ale chwilę później wpadła mi do głowy myśl, że zbyt bardzo zależy jej na zespole, żeby odstawiać takie numery. No i nie dziwię się Rudej, że wezwała prawnika do sprawdzenia tej umowy. Po tym, jak przedstawiasz Jonathana, ja postąpiłabym identycznie.
    Co do tego związku z papierka... To będzie ogień. Nie mówię tu o romantycznych uczuciach tej dwójki, a przynajmniej nie od razu. Ale po co się tak spieszyć? Dla mnie wystarczy, żeby byli ze sobą szczerzy i pokazywali prawdziwych siebie, a nie chowali się za wykreowanymi maskami. No i współczuję chłopakom, którzy CO NAJMNIEJ przez 9 miesięcy będą musieli pilnować Purdy'ego i młodej... Serio, na moje to oni będą mieli dość po jakimś tygodniu...
    Co jeszcze? A! Już wiem. Jakby do mojego łóżka tak przypadkiem zaplątał się Ashley, to ja nie mam nic przeciwko... Tylko że ~Purdy Girl udusi mnie za samą myśl o tym... <3
    No i mam nadzieję, że Ash'owi nic poważnego się nie stało... Mam dziwne przeczucie, że przez ten czas, kiedy reszta pojedzie do swoich rodzin, Purdy i Ann będą siedzieć razem w domu. Dobra, to może brzmi trochę nierealnie...
    Nieważne. Ogólnie znów ucięłaś mi w takim momencie, że będę się godzinami zastanawiać, co było dalej, zamiast skupiać się na praktykach -_-.
    Apel do ludziów: CZYTAM= KOMENTUJĘ z PODPISEM! Doceńcie pracę autorki... Wiem, że jestem monotonna i się powtarzam.
    Dobra, muszę kończyć, bo mi zaraz bateria umrze, a ładowarki na horyzoncie brak.
    Także podsumowując: bardzo dobrze korzystasz ze swojego talentu, oby tak dalej. I mam nadzieję, że Wena zawarła z Tobą nierozerwalną przyjaźń, bo zżera mnie ciekawość.
    Ogólnie czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
    Pozdrawiam <3
    ~ Nikt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena strzeliła fochem:( A tak wgl. widzę kolejnego jasnowidza na blogu:P An chciałaby skrzywdzić Jon'a, ale ma u niego pewnego rodzaju dług. Nie jestem dobra w romansach, także ten... Szczerość brutalna kiedyś nastąpi. Pseplasam za te zakończenia, następny też tak chamsko urywam. I dziękuję za wsparcie. Wiesz, tutaj jest więcej chętnych do dzielenia łóżka z Purdy'm:P Hihi^_^ Dzięki♥

      Usuń
    2. Oby odwołała tego focha jak najszybciej...
      Powodzenia
      ~ Nikt
      p.s. Ash na pewno nie obrazi się na kolejkę do swojego łóżka ;)

      Usuń
    3. Musze poszukać jakiegoś bóstwa pisarzy czy czegoś, żeby składać mu jakieś modły, czy coś... Ustalimy jakiś harmonogram z Purdy'm:D

      Usuń
  11. Ładnie napisane. Podoba mi się akcja i dobór słów.
    Kup wenie czekoladę, to może się odfochnie ;)
    Tajemniczygość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko jak ona ma to zjeść, żeby nie weszła ta czekolada we mnie?:D Od sierpnia nie jem słodyczy. Dzięki♥

      Usuń
  12. Fajny blog, fajne pomysły. Będę zaglądać, jak tylko uda mi się znaleźć czas.
    Kajdankami ją (wenę)! *Anonim*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, jak tego czasu mieć nie będziesz, bo staram się dodawać w chuj często:D Ale dziękuję, za docenienie:) Kajdankami? Napiszę do Purdy'ego, może ma jedne na zbyciu, bo ja takowych nie posiadam...

      Usuń
  13. hahahahahaha genialny jest rozdział <3 <3
    "-Oczywiście skarbie. Z tobą wszędzie.
    -Ja pierdolę i tak przez rok.- schował twarz w dłoniach, Jinxx. Odpowiedziało mu grupowe westchnięcie."
    przy tym fragmencie leżałam już na podłodze i śmiałam się na cały dom xD
    jesteś genialna! kocham Twoje opowiadanie i z góry przepraszam, że dopiero teraz komentuję <3
    weny, czasu itd <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Super i pisz szybko następny ;********

    OdpowiedzUsuń
  15. Jared... ehem... przepraszam. Jonathan taki stanowczy... :D Uwielbiam to ff <3

    OdpowiedzUsuń